piątek, 28 marca 2014

Mandat (III)

Ponieważ licznik odwiedzin wskaże niedługo okrągły milion, postanowiłam to uczcić wirtualnym szampanem oraz trzema tekstami. Jako pierwszy Mandat, głównie dlatego, że miała to być ostatnia część. Niestety, chyba będę miała jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie... Co Wy na to?

Później będzie kolejny kawałek Kary i Anioła stróża. Mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy się dobrze bawić we własnym towarzystwie. Mnie pomysłów nie zabraknie, to po prostu niewyobrażalne, ale czasami zrobimy sobie krótkie przerwy, aby mi się w mózgu kabelki nie przegrzały. 

I jeszcze jedno - nie bójcie się krytykować. Przypominam, że dzięki Waszej krytyce narodził się Czas poświęcony zemście, bo uparłam się stworzyć coś odmiennego, co zaskoczyłoby niektórych maruderów.
Oczywiście, bardzo mile widziane również komplementy. Miłe słowo zawsze podnosi na duchu i daje siłę do pisania. Nie ma to jak wiara w to, co się robi. Czyni cuda, mobilizuje, skłania do pracy, by być jeszcze lepszym, by stworzyć kolejny, nietuzinkowy tekst.

To chyba wszystko i zapraszam na...

link do części II - klik

          Mandat (III)
Skinęłam głową, bo nagle zabrakło mi słów. Siedział naprzeciwko, taki zwyczajny, pałaszując swoją porcję, ubrany w zwykłego t-shirta i wytarte jeansy. Ciemny ślad zarostu był znacznie bardziej widoczny niż wczoraj wieczorem, włosy odrobinę zmierzwione. A ja czułam, jak rośnie we mnie coś nieznanego, coś niesamowitego. Nie musiałam się przed nim krygować, być uwodzicielską i udawać kogoś, kim nie byłam. W każdej chwili mogłam za to wtulić się w te szerokie ramiona, znaleźć w nich pociechę i poczucie bezpieczeństwa. Nie tylko fizyczne pożądanie.

Mógłby być tylko mój.

A ja tylko jego.

Tak prawdziwie i do końca.

Musiałam zrobić wszystko, by do tego doszło. Wszystko!

– Co tak nagle posmutniałaś?

Gdybym wykrztusiła z siebie choć jedno słowo, musiałabym się potem rozbeczeć. Zaprzeczyłam jedynie ruchem głowy.

– Zatańczysz? – zaproponował.

Drżałam, gdy ponowie znalazłam się w jego ramionach. Czułam się taka malutka, taka drobna i taka bezbronna. I pierwszy raz w życiu, cholernie mi się to podobało. Nigdy nie byłam typem kobiety wiszącej u męskiego ramienia, i mdlejącej na widok kropelki krwi. Ale teraz było inaczej. Zarzuciłam ramiona na jego barki i oparłam podbródek na piersi, tak bym mogła patrzeć w ciemne, pełne różnorakich pragnień oczy.

Uśmiechnął się.

– Miałem wrażenie, że jesteś wyższa?
– To przez te obcasy.
– Możliwe – pocałował mnie w czubek głowy. Delikatnie kołysaliśmy się w takt muzyki, pośród blasku świec, w malutkiej kuchence, gdzie nie było miejsca na porządny stół, ale starczyło go dla nas dwojga.
Przymknęłam powieki, wsłuchana w coraz szybszy rytm drugiego serca. Dlaczego nigdy wcześniej, z żadnym innym mężczyzną, nie przytrafiło mi się coś równie cudownego? Czy to dlatego, że Adam mnie zdradził? Że stałam się przez to bezbronna i wrażliwa na każdy czuły gest?
Bzdura!
Po prostu spotkałam w końcu odpowiednią osobę. Całkiem nieoczekiwanie, w najbardziej nieodpowiednim momencie i zupełnie przypadkowo.
– Jak dobrze, że nie zauważyłam wczoraj tego światła…
Zaczął się cicho śmiać.
– To bluźnierstwo, ale też tak sądzę.
– Naprawdę umówiłeś się ze mną, dlatego że miałam na sobie kusą sukienkę i seksowne pończoszki?
– Umówiłem się z tobą, bo twoje oczy od razu podbiły moje serce. A uśmiech, pomimo że byłaś tak smutna, wywołał prawdziwą burzę – odpowiedział poważnie. Pogładził palcami mój policzek. Nie sądziłam, że tak zwyczajny gest może wywołać dreszcz rozkoszy. I sprawić, by zmiękły kolana.
Co będzie, gdy zdecydujemy się na coś więcej niż pocałunek?
Och!
– Zarumieniłaś się?
– Mam odrobinę niegrzeczne myśli.
Pochylił się.
– Jak duża jest ta odrobina? – wyszeptał mi na ucho.
– Bardzo malutka.
– I już się rumienisz?
– Tak… – tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić, bo Wojtek bardzo delikatnie zaczął muskać czubkiem języka skraj mojego policzka. Potem przylgnął do skóry ustami i powoli zaczął pieścić szyję. Przechyliłam głowę na bok, by ułatwić mu dostęp i marzyłam tylko o jednym. By przypadkiem nie przerwał.
Ale on chyba nie miał takiego zamiaru. Przycisnął moje ciało w dość jednoznaczny sposób, z taką siłą, że prawie zabrakło mi tchu. Dłonie wkradły się pod cienki materiał sukienki i dotknęły nagich pośladków.
Lecz dla mnie okazało się to o wiele za mało. Pragnęłam go mocniej poczuć, bardziej zakosztować. Pragnęłam, by stał się częścią mnie, całym moim światem, tak jak i ja jego. Było to doznanie tak intensywne, tak oszałamiające, że moje ciało zaczęło drżeć w sposób zupełnie niekontrolowany.
– Ta droga jest niczym równia pochyła, a mu pędzimy prosto w dół – odezwał się nagle Wojtek.
– Nieważne! – jęknęłam. – Nie możesz przerwać w takiej chwili!
– Wcale nie chcę – wymruczał i zaczął pokrywać pocałunkami moją twarz. Potem nagle uniósł tak, że mogłam opasać jego biodra nogami.
Podtrzymał mnie i bez namysłu skierował się ku sypialni. Chyba również nie mógł dłużej czekać? W duchu, dziękowałam wszystkim siłom wyższym, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby skończył właśnie w tym momencie?
Znaleźliśmy się w półmroku małego pomieszczenia, którego wnętrze rozświetlało jedynie światło księżyca, wpadające przez na wpół przysłonięte okno.
Z niezwykłą ostrożnością położył mnie na łóżku, a potem poczułam ciężar jego ciała. Znów oplotłam go nogami, teraz już bardzo wyraźnie czując twardość nabrzmiałego członka.
To było najbardziej podniecające doznanie w całym moim życiu.
Wojtek niezwykle czule przesunął dłońmi po mojej twarzy. W ciemnych oczach migotały iskierki rozbawienia i pożądanie, bezkresne niczym morze.
A potem mnie pocałował. Tym razem prawdziwie, bez jakiegokolwiek wahania. Najpierw oszołomiła mnie miękkość i subtelność jego warg. Potem do pieszczoty dotyku, dołączył smak języka. Splatał się z moim, badał każdy zakamarek, od czasu do czasu muskał nabrzmiałe wargi. Raz był zdecydowany i niesłychanie bezczelny, by po chwili zadziwić mnie swą nieśmiałością. Prowadził wprost w objęcia rozkoszy, będąc jednocześnie jej zapowiedzią.
Bynajmniej nie pozostałam bierna. Odpowiadałam na każdy gest, moje dłonie wkradły się pod cienki materiał koszuli, a biodra wręcz bezwiednie powędrowały w górę, tak bardzo chciałam go w sobie poczuć.
Uniósł się lekko i nie spuszczając ze mnie zachłannego wzroku, w pośpiechu ściągnął t-shirt. Rozpiął spodnie i zsunął je w dół, pozostając w samej tylko bieliźnie, która nie ukryła tego, jak bardzo był podniecony. Potem z zapałem powrócił do pocałunku, ale jednocześnie jego palce wplotły się w moje dłonie i stałam się całkowicie bezbronna. Lecz ja nie protestując oddawałam pocałunki, naprężałam ciało, poruszałam biodrami, by poczuć jak nabrzmiała męskość, ociera się o wnętrze mych ud.
Wojtek nagle przerwał i uniósł głowę.
– A mieliśmy zaczekać…
– Oszalałeś?!
– Właśnie teraz czuję się jak szaleniec.
Nie bałam się. Pragnęłam go. I widziałam jak bardzo on pragnie mnie.
– Gdybym miał na to siłę, to poczekałbym jeszcze kilka dni, może tygodni.
Zachichotałam.
– Nie masz! – oznajmiłam radośnie.
– Nie mam… – potwierdził.
Pomógł mi zdjąć sukienkę, która wylądowała gdzieś na podłodze. To samo zrobił z biustonoszem. A potem spragniony, wtulił twarz w moje piersi. Całował je, kąsał, pieścił dłońmi, to delikatnie muskając, to znów ściskając z taką siłą, że czułam ból. Wspaniały, podniecający ból. Ból, który sprawiał, że moje podniecenie osiągnęło apogeum.
Wojtek chyba zrozumiał co się ze mną dzieje, bo zsunął się niżej. Tym razem jego język zataczał chaotyczne kręgi na moim brzuchu. A potem dotarł do miejsca, gdzie tak bardzo pragnęłam, by się w końcu znalazł.
Nie wstydziłam się swego podniecenia, tego, że sącząca się ze mnie wilgoć zmoczyła pościel. Jeszcze mocniej rozłożyłam nogi, palce wplotłam w ciemne włosy, jęcząc coraz głośniej, napinając ciało za każdym razem, gdy koniuszek jego języka zaczynał drażnić moją łechtaczkę.
Sądziłam, że za chwilę zdejmie bokserki i po prostu we mnie wejdzie.
Ale nie, nie on.
Chciał doprowadzić mnie do szaleństwa, do prawdziwego wariactwa. Zmieniał rytm i siłę nacisku pieszczot, czasami zanurzając w moim wnętrzu palec, czasami czubek języka. Potem nagle wsunął obie dłonie pod moje pośladki, lekko mnie podniósł i wpił się zachłannie ustami w ten najwrażliwszy punkt. To co później nastąpiło, trwało zaledwie kilka sekund, ale wiele bym dała, by nigdy się nie skończyło. Jednak moje podniecenie osiągnęło szczyt i długo nie trwało, gdy krzycząc i wijąc się w uścisku jego silnych rąk, doznałam najcudowniejszego orgazmu w życiu. Przed oczyma eksplodowała cała feeria barw, a ja napięłam ciało i wyczerpana opadłam na pościel.
Przysunął się bliżej i czule pocałował.
– Pięknie krzyczysz – powiedział tylko, a jego ręka zjechała niżej i zacisnęła się na mojej piersi.
Leniwym ruchem zarzuciłam mu ramiona na szyję.
– Chyba jeszcze nie skończyłeś?
– Dopiero zacząłem. Później pójdę po kajdanki… – mrugnął.
Podniecenie wróciło. Chciałam więcej i mocniej. Chciałam, by dotarł do każdego zakamarka mego ciała i chciałam poznać każdy centymetr jego. Pragnęłam go z siłą, która mnie przerażała. Ale nie potrafiłam się jej oprzeć.
Ujęłam szczupłą twarz w swoje dłonie, placami pieściłam wyraziste usta.
– Skąd ty się wziąłeś?
– Z przypadkowego zrządzenia losu.
– Ze szczęśliwego zrządzenia losu…
Jednak nie chcieliśmy tracić więcej czasu na rozmowy. Żadne z nas. Na to przyjdzie jeszcze pora, na to będziemy mieli całe życie. Nie wiem jak on, ale ja byłam pewna, że to co nas połączyło, było zupełnie wyjątkowe, niepowtarzalne. Niektórzy powiedzieliby, że po jednym dniu znajomości za wcześnie, by mówić o miłości. Ale czym to w takim razie było? Pożądaniem? Zauroczeniem? Nagłą potrzebą bliskości?
Nie.
To było coś znacznie cudowniejszego!
Wojtek objął mnie i przerzuciwszy sobie moją nogę przez swoje biodro, stanowczym ruchem wdarł się do wilgotnego i gorącego wnętrza. Spazmatycznie odetchnęłam, zacisnąwszy palce na jego karku. Patrzyłam teraz wprost w ciemne, zasnute mgłą pożądania oczy, czułam silne i posuwiste ruchy ogromnego członka.
Powoli odpływałam w świat gdzie liczyły się jedynie czysto fizyczne doznania. Każde pchnięcie było coraz mocniejsze, każde wywoływało we mnie nieopanowane drżenie i głośne jęki. Wojtek jeszcze chwilę napawał się wyrazem mojej twarzy, potem gwałtownie przylgnął wygłodniały do moich warg. Całował mnie jak oszalały, z ja z każdą sekundą zbliżałam się coraz bardziej do kolejnego orgazmu. Nieznacznie zmieniliśmy pozycję. Znów leżałam na plecach, całkowicie skazana na jego inicjatywę, byłam taka bezbronna, taka szczęśliwa. Nogi skrzyżowałam na jego plecach, paznokcie wbiłam w rytmicznie poruszające się pośladki, odwzajemniałam każdy pocałunek.
I nagle zebrało mi się na śmiech. Przerwałam i na dobre się rozchichotałam. Wojtek zamarł i przez kilka sekund wpatrywał się we mnie ze zdumieniem. Ale później i on się uśmiechnął.
– To przecież twoja noc poślubna?
– Owszem. Na szczęście z właściwym mężczyzną.
– Uważasz, że jestem właściwy?
– Jedyny – wyszeptałam i przylgnęłam ustami do jego warg.
Jedyny, odezwało się echo w mojej głowie, podczas gdy w szalonym pędzie dążyliśmy do spełnienia. Nie tłumiłam już krzyku, tak jak i on nie panował nad swoim. Wbijał się we mnie z taką siłą i tak gwałtownie, że było to niemal bolesne. Przypomniałam sobie nagle jego słowa o ostrym rżnięciu i pomyślałam, że tutaj miał całkowitą rację. Potrafił być ostry!
A może to ja, ja sama, ze swoimi świeżo co obudzonymi uczuciami, ze zmysłami, które szalały, gdy tylko mnie dotykał?
– Wojtek! – wyjęczałam, bo zaczynało brakować mi sił. Pragnęłam ekstazy, pragnęłam poczuć jak tryska w moim wnętrzu, tęskniłam za tym, by ujrzeć w jego oczach odbicie mego orgazmu.
Nie odpowiedział. Głośno dyszał, od czasu do czasu pokrywając mą twarz pocałunkami. Dłonie zacisnął na moich ramionach, a jego oczy w świetle księżyca, przypominały ślepia dzikiej bestii. Pociemniałe z żądzy, błyszczały podnieceniem.
I nagle zamarł, a ja poczułam jak jego ciało naprężyło się w dobrze znajomy sposób. Wtedy nadszedł i mój orgazm. Głowę wygięłam do tyłu, głośno krzycząc, czując gorący strumień i echo całkowitego spełnienia.
Potem nagle zwiotczałam i wyczerpana opadłam na łóżko. Wojtek poszukał moich ust i pocałował mnie z niesłychaną czułością.
– Martunia – wyszeptał. – Ja też czuję, że jesteś dla mnie jedyna.
Nigdy wcześniej będąc w podobnej sytuacji, nie słyszałam tego z ust żadnego mężczyzny. A kilku ich już było. On pierwszy połączył fizyczny akt z czymś, co dotykało najczulszych strun mej duszy.
On pierwszy dał mi nieopisaną rozkosz. Która nie skończyła się, lecz nieco stłumiona, rozchodziła się echem po naszych ciała i umysłach.
Jeden dzień? Co z tego… W tej chwil nie miało to najmniejszego znaczenia.
I rozpłakałam się, bo tego szczęścia było za dużo, na moje biedne, głupie serce.
 

link do części IV - klik

20 komentarzy:

  1. Cudowne! Na to czekałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem miłe opowiadanie, trochę nierealne, ale i tak mi się podoba. Lekkie, romantyczne i przyjemne :)

    Jedyne co mi wie nie podoba, to spolszczona odmiana słowa t-shirt. "Ściągnął t-shirt" brzmi lepiej niż "ściągnął t-shirta".

    Bellla

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesli mogę zapytać... mówiąc "później" masz na myśli kiedy?
    pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe. Babeczko piszesz wspaniale. Uszczęśliwiasz nas. Dziekujemy bardzo. :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo :) Uwielbiam Twoje opowiadania. Wszystkie są poprostu boskie. Dziękuje za nie wszystkie i serdecznie pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A co z kajdankami? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko z chęci wykorzystania tak wspaniałego rekwizytu zdecydowałam się dopisać ciąg dalszy :D

      Usuń
    2. Woah~ no to już nie mogę się doczekać :)
      Dobra decyzja Babeczko ;) dobra decyzja

      Usuń
    3. Woah~ Dobra decyzja Babeczko ;) dobra decyzja

      Usuń
  7. Świetne Świetne Świetne !!! jesteś wspaniała ! pisz dalej ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Babeczko jesteś niesamowita:D pisz kolejna czesc bo już nie moge sie doczekać;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo to kocham! Chcę więcej, błagam!

    OdpowiedzUsuń
  10. pragnę więcej i więcej, i więcej, i więcej...
    cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy można spodziewać się kolejnej części? cudowne

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy dodasz kolejną cześć? Na Twój blog trafiłam całkiem niedawno ale nadrabiam zaległości, i jestem zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko ją skończę. W głowie już jest od dawna, ale trzeba to jeszcze przelać "na papier"...

      Usuń
  13. Babeczko wspaniałe opowiadanie. Wystarczy kilka chwil dla miłości, żeby mogła się pojawić, wiem to z doświadczenia i stażu ;) a poza tym czekam na część z kajdankami... Bo pojawią się, prawda? ;) A skoro jest policjant to ciekawa jestem czy kiedyś wymyślisz coś o strażaku :) To mogłoby być ciekawe :) Cudownie jest poczytać taką lekką i romantyczną historię. Droga Babeczko życzę Ci weny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.