Anioł stróż (VI)
– Zdumiewasz mnie
– powiedział Damian przysiadając się do mojego stolika.
– Bo jestem
odporna na twój diabelski urok?
– Między innymi
– Mów, co cię tu
sprowadza, bo jak znam życie zaraz zjawi się mój anioł stróż.
Damian skrzywił się
nieznacznie.
– Twój nieodłączny
cień.
– Na dodatek
piekielnie zazdrosny.
– No właśnie –
ożywił się. – Kompletnie mu odbiło. Kiedyś swoją wyższość okazywał pobłażliwie
udzielając mi informacji o swojej przewadze, a dziś? Wczoraj o mało co mnie nie
pobił!
– Pobłażliwie? –
spytałam z ciekawością.
– Cytował biblię z
uśmiechem psychopaty przyklejonym do ust. Trochę pomachał skrzydełkami,
powachlował anielską szatą i to było wszystko.
Zachichotałam.
– A ty, w imię
starej rywalizacji, nie odpuścisz?
– Za żadne skarby
tego czy tamtego świata – przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka i Damian
zamówił kawę. Obdarzył ją przy tym takim uśmiechem, że biedna dziewczyna o mało
co nie zemdlała z wrażenia.
– Nie popisuj się!
– wskazałam na niego łyżeczką. – Wiem, że jesteś seksowny i szałowy, ale masz
nadprzyrodzoną przewagę.
– Nadprzyrodzoną
przewagę to ja mam pomiędzy nogami – mruknął.
– Pewnie też –
zgodziłam się z nim. – I nie będę z tobą gadać, dopóki normalnie się nie
przedstawisz.
– Mówiłem już…
– To przekształć
je tak, żeby było.
Przedstawiciel piekła
popatrzył na mnie z zadumą. Potem wymamrotał coś pod nosem.
– Urgh –
oświadczył w końcu. – Może być?
– Dobrze, zwracam
honor. Wolę jednak tego Damiana – skapitulowałam. – Albo dla odróżnienia będę
cię nazywała moim diabełkiem.
– Jestem twój? –
ucieszył się z nagła.
– Jest twój? –
odezwał się chłodny głos za moimi plecami. Daniel zajął wolne miejsce, a jego
oczach widziałam prawdziwą stal. – Czego tu chcesz szatański pomiocie?
– Po pierwsze jej.
Po drugie odrobinę cię podrażnić. Jakiś się taki nerwowy zrobiłeś ostatnio.
– Jestem jak ocean
spokoju. Więc spadaj!
– A gdzież się
podziało twoje anielskie giezełko? – podjudzał Damian. – I gustowny złoty
sznureczek, którym byłeś przepasany? O seksownych, rzemykowych sandałkach nie
wspomnę…
– Zamknij się
złośliwa bestio! – rozkazałam. – Możesz sobie go wkurzać, ale nie w mojej
obecności.
– Szkoda – wygiął usta
w podkówkę. – Dawno nie słyszałem żadnego cytatu z biblii…
– Zapomnij – mój
aniołek nadal był podejrzanie spokojny.
– A może zrobimy
konkurs? Kto wygra, bierze ją – wskazał na mnie palcem, nie zważając na mą
pełną oburzenia minę. – Porównamy, kto może się pochwalić większym
przyrodzeniem.
– I co? Sądzisz,
że byś wygrał? – Tym razem w głosie Daniela pojawiły się pierwsze nutki gniewu.
– Podobno przyrząd
nieeksploatowany zanika z czasem… – odezwałam się niespodziewanie.
Chyba dolałam tym oliwy
do ognia, bo mój aniołek z nagła poczerwieniał.
– Nic mi nie
zanikło! – wysyczał. – I nie będę brał udziału w idiotycznych konkursach! Za to
twoje przyrodzenie jest jak publiczny klozet. Korzysta z niego każda chętna.
Skąd mu się wzięło to
porównanie, nie wiem do dziś. Ale faktem pozostaje, że tym razem gniew pojawił
się w ciemnych oczach Damiana.
– Korzysta z niego
ta, której na to pozwolę.
– Czyli każda. Nie
jesteś zbyt wybredny. W razie potrzeby, przeleciałbyś dziurę w płocie.
– Co ty o tym
możesz wiedzieć niebiański wypierdku?
– Z góry doskonale
wszystko widać.
– Daniel! –
odezwałam się ze zgrozą. Przeleciał? Och! To się porobiło! Skoro mój aniołek
używa takich słów…
– Mam dosyć
machania skrzydełkami w odpowiedzi na jego obraźliwe inwektywy.
– I wachlowania
giezłem – podsunął usłużnie Damian z błyskiem w oku.
– Bo jak ci
przyłożę!... Koniec z niebiańską pobłażliwością!
Milczałam, przyglądając
się im w zdumieniu i dochodząc do zadziwiających wniosków.
– Jacy wy
jesteście do siebie podobni – wyrwało mi się nagle.
Teraz to oni ucichli,
wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczyma.
– No co? Taki sam
owal twarzy, lekko spiczasty podbródek, kształtne usta, sposób w jaki
zarysowane są brwi. Nawet wzrost i figura podobne. Różnicie się jedynie
kolorytem. Jeden ciemnowłosy, śniady i ciemnooki, drugi wręcz przeciwnie. Jakby
wam tak zmienić kolory, to rodzona matka by nie poznała…
Zatchnęło ich na bardzo
długą chwilę.
– Ty tak serio? –
Pierwszy otrząsnął się Daniel. W jego głosie słychać było prawdziwe, niczym
nietajone przerażenie.
– Całkiem serio.
– Wcale nie jestem
podobny do tego anielskiego impotenta! – zaprotestował z nagłym ogniem Damian.
– Nie jestem
impotentem!
– Właśnie, że
jesteś do niego podobny. Czy też on do ciebie – w zmyśleniu wypiłam resztkę
kawy. – Przestańcie się pienić i po prostu to sprawdźcie. Potrzebujemy jedynie
dużego lustra.
– Nic nie będę
sprawdzał! – przedstawiciel piekła zerwał się z miejsca i opuścił nas w
pośpiechu.
– Tak bez
pożegnania? Gbur! – mruknęłam, zadziwiona jego pośpiechem.
– Jak mogłaś mnie
porównać do tego… Tego…
– Skończ z tymi
jękami. Dziś w planach nauka tańca. Ruszasz się na parkiecie, jakbyś połknął
drewniany kołek. Trzeba cię odrobinę uelastycznić.
Wykorzystałam to, że Daniel
nadal wyglądał na porządnie zszokowanego i ująwszy go za ramię, doprowadziłam
do domu. Tam przygotowałam dwa mocne drinki. Doszedł do siebie po pierwszym
łyku.
– A fuj! Co to
jest?
– Gin z tonikiem.
– Alkohol?
Nie odpowiedziałam,
tylko puściłam nastrojową, romantyczna muzykę.
– Najpierw
potrenujemy przytulanie – pouczyłam go. – Dalej, wypij to i chodź.
Z urazą odstawił
szklankę i podszedł bliżej, wciąż z niewiadomych względów nieco nadęty. Zwinnie
wślizgnęłam się w jego ramiona, mocno przytuliłam i zarzuciłam ręce na szyję.
– Mmm –
wymruczałam. – Teraz kolej na ciebie.
– To niemoralne!
– Cholera! Ty
wciąż swoje? Bo poproszę o tę przysługę Damiana – powiedziałam, groźnie
spoglądając w górę.
– Nie ośmielisz
się?!
– Ośmielę! Więc
łap mnie za pupę, przytul i przestań opowiadać głupoty.
Zawahał się, ale
posłuchał. Objął mnie w pasie z taką siłą, że bezwiednie westchnęłam.
– Coś nie tak?
– Nie, wręcz
przeciwnie.
To dziwne, ale po
poprzedniej sztywności nie pozostało ani śladu. Kołysaliśmy się w tak muzyki,
powoli, spokojnie i niesłychanie płynnie. Dopiero po chwili poczułam, że dłonie
Daniela zsunęły się nieco w dół, później jeszcze niżej, aż w końcu faktycznie
spoczęły na moich pośladkach. Na dodatek na tym się nie skończyło. Wykonywał
nimi drobne ruchy, zataczając subtelne kółka i sprawiając, że skraj mojej
sukienki unosił się coraz bardziej w górę. Ponieważ miał twarz wtuloną w moje
włosy, wyraźnie słyszałam jak oddycha z coraz większym trudem i coraz szybciej
bije jego serce.
– Podoba ci się
to, prawda? – wyszeptałam.
– Tak.
– A chciałbyś
więcej?
– Nie mogę. Ja…
– E tam – bez
pardonu pchnęłam Daniela na kanapę, znajdującą się za jego plecami. Następnie
błyskawicznie, zanim zdążył zaprotestować usiadłam na jego kolanach i
pocałowałam.
Usta miał suche i
gorące. Nie zaprotestował, a na dodatek jego dłonie zwinnie wślizgnęły się pod
moją sukienkę i zacisnęły się na nagich pośladkach.
– Słaby coś ten
twój opór – zażartowałam, przeczesując palcami jego włosy, a jednocześnie
ocierając się o coś, co już bardzo wyraźnie czułam pomiędzy swoimi udami.
Daniel odchylił głowę
do tyłu i zamknął oczy. Tylko wargi miał rozchylone i oddychał z coraz większym
trudem. Uśmiechnęłam się i bardzo delikatnie zaczęłam kąsać jego szyję.
Jednocześnie zataczałam biodrami małe kółeczka. Jego męskość rosła i twardniała
w zaskakującym tempie. To było niesamowite! Jakim cudem udało mu się zachować
wstrzemięźliwość przez cały okres swego istnienia?
Naglę z głośnym jękiem
zerwał się na równe nogi, zrzucając mnie na podłogę.
– Co się stało? –
spytałam zdezorientowana.
– Nie widzisz?! –
wplótł dłonie we włosy, mierzwiąc je energicznie jakby w przypływie wielkiej
rozpaczy. – Od kiedy się zmaterializowałem, zaczynam zachowywać się jak
człowiek! Nie zauważyłem tego wcześniej, ale…
– Bycie
człowiekiem ma swoje zalety – odparłam nieco urażona.
– Nic nie
rozumiesz! A co jeśli naprawdę się nim stanę? Jeśli nie będę mógł powrócić do miejsca,
z którego przybyłem?
– Wiesz…
Teoretycznie rzecz biorąc i tak kiedyś do niego wrócisz.
Zamknął się wreszcie i
łypnął na mnie podejrzliwie okiem.
– Faktycznie –
przyznał niechętnie pod dość długie chwili namysłu. Ja tymczasem przeszłam do
kuchni i przygotowałam sobie kawę.
– Muszę pamiętać
kim jestem i przestać ulegać zwykłym, ziemskim żądzom – oświadczył z mocą,
opierając się o bok lodówki.
Wymownie spojrzałam
pomiędzy jego nogi.
– To może być
nieco trudne – powiedziałam ze śmiechem.
– Nic nie będzie
trudne! – rozzłościł się. – O, widzisz! To przez ciebie! Znów zaczynam
zachowywać się jak człowiek!
– Mamy umowę –
przypomniałam mu. – Albo zaczniesz się zachowywać jak zakochany we mnie do
szaleństwa, albo poproszę o tę przysługę Damiana. On ma wrodzone predyspozycje,
nie będzie problemu.
Mój aniołek sapnął
oburzony.
– Postaram się. Co
rozumiesz przez szaleńczo zakochany?
– Czułe gesty,
spojrzenia, czasem pocałunki. Zaczęłam wątpić czy dasz radę.
– Dam!
– Oby – mruknęłam.
Pozostały mi cztery dni. Ale tańczyć już umiał. Przynajmniej wolne i
romantyczne kawałki. – Idziemy dziś na zakupy. Potrzebujesz garnituru.
– Garnituru?
– Szałowego, w
którym będziesz wyglądał seksownie i męsko. I dobrze, gdyby nie był zbyt drogi
– dodałam w zadumie. Cóż, trzeba będzie wygrzebać finansowe zapasy. Najwyżej
nie pojadę na wakacje. Lecz czego to się nie robi dla własnej satysfakcji.
– I pójdziemy do
fryzjera.
– Przecież
obcięłaś moje loki?
– Nierówno. Na co
dzień może być, ale na tym weselu masz się prezentować niczym egzemplarz
idealny.
– A taki idealny będę
do ciebie pasował? – spytał złośliwie. – No co? Nie gap się tak!
– Stworzyłam
potwora! – powiedziałam ze zgrozą.
– Spójrz na siebie
w lustrze i powiedz czy moje obawy nie są słuszne?
Pędem rzuciłam się do
łazienki. Potem podejrzliwie przyjrzałam się swemu odbiciu. Owszem, włosy
miałam w nieładzie i z czubka nosa schodziła mi skóra, ale nadal byłam sobą.
– O co ci do
diabła chodzi?
Daniel, który pojawił
się za moimi plecami, przybrał pełen wyższości wyraz twarzy.
– Nie jesteś ani
delikatna, ani subtelna. Bardziej przypominasz przekupę z bazaru niż prawdziwą
damę.
– Ty to mówisz
serio?!
– Brak ci
kobiecości – oświadczył stanowczo.
Tym stwierdzeniem
przegiął.
Brak mi kobiecości?
Subtelności? Nie będę do niego pasować?
– Jeszcze zmuszę
cię, abyś odszczekał te słowa – powiedziałam z pozornym spokojem.
– Chodzi o to, że
wzbudzasz we mnie żądze? Pewnie tak reagowałbym na większość chętnych kobiet.
Z całych sił
powstrzymałam się, by mu nie przywalić. Za to wzruszyłam ramionami i z
godnością udałam się do łazienki. Bardzo wolno zamknęłam drzwi i dopiero, kiedy
usiadłam na klapie sedesu, wykrzywiłam twarz.
Nie jestem kobieca? Już
ja ci anielski skubańcu pokażę! Co prawda nie miałam zamiaru zamienić się w
subtelną i nadobną dziewoję, ale za to przyszła mi do głowy inna myśl.
Godzinę później byłam
umówiona do kosmetyczki, fryzjera i masażysty. Co prawda o wakacjach mogłam już
na dobre zapomnieć, ale teraz było to mało ważne. Po czym wciąż nieziemsko
wściekła, zabrałam Daniela na zakupy.
Grymasił niczym operowa
diva. Jeden był w złym kolorze, drugi ponoć krzywo leżał, trzeci i czwarty mu
się nie podobały…
– Zdecyduj się w
końcu! – wysyczałam wściekłym szeptem. – Bo stracę mą anielską cierpliwość!
Spojrzał na mnie i
chyba się zawstydził.
– A co ty sądzisz? –
spytał ugodowym tonem.
– Dla mnie ten
czarny, o modnym kroju. Do tego biała koszula, mucha i klasyczne obuwie.
Będziesz wyglądał bombowo.
– Serio?
– Serio. Przecież
nie robiłabym sama sobie koło pióra.
– No tak…
Kupiłam mu pod drodze
jeszcze sporą porcję lodów i w dość pogodnych nastrojach wróciliśmy do domu.
Garnitur powiesiłam w szafie i usiadłam w fotelu, udając, że czytam z
zainteresowaniem trzymaną książkę. Daniel usiadł przed komputerem i zachłannie
przyswajał wiadomości z wujka google. Jakoś oboje nie mieliśmy ochoty na
rozmowę.
Przez ponad dwie
godziny snułam plany o uszlachetnieniu własnego wyglądu. Chciałam zrobić wszystko,
aby, po pierwsze przeprosił mnie za te słowa o braku kobiecości, a pod drugie
nie wytrzymał i sam się na mnie rzucił. Odrobinę trudności sprawiła mi
konieczność pogodzenia subtelności i nieśmiałości z wizerunkiem seksbomby.
Jednak chyba właśnie po to powstała sztuka flirtu?
Nawet nie wiem, kiedy
przysnęłam. Dopiero, kiedy Daniel uniósł mnie w górę, zareagowałam niemrawym
sprzeciwem.
– Cicho. Zaniosę
cię do łóżka.
Nie miałam siły
zaprotestować. Pozwoliłam by jeszcze otulił mnie pierzyną, a potem poczułam delikatny
pocałunek na policzku. Uśmiechnęłam się i chyba z tym uśmiechem na ustach,
zasnęłam.
link do części VII - klik
Pierwsza to przeczytałam? Babeczko, jak zawsze mnie zachwycasz.
OdpowiedzUsuńPaulina
zabrała Daniela na zakupy nie Damiana, tam jest błąd. Poza tym super i jak zwykle za krótko ale zawsze będzie mi za mało Twojej twórczości :)
OdpowiedzUsuńŚwietne mam nadzieje że szybko pojawi się następna część.
OdpowiedzUsuńŚwietny, chociaż chyba to za słabe określenie.
OdpowiedzUsuńBabeczko jesteś wspaniała.
Czekam na kolejne części:)
Już nie mogę doczekać się kolejnej części! Moje ulubione opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSzósty raz czytam Anioła stróża ;) Czekam na kolejne!!
OdpowiedzUsuńkiedy cos dodasz? :)
OdpowiedzUsuńNajlepszee! Kocham to opowiadanie ;) Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć ;*
OdpowiedzUsuń– Jest twój? – odezwał się chłodny głos za moimi plecami. Daniel zajął wolne miejsce, a jego oczach widziałam prawdziwą stal. – Czego tu chcesz szatański pomiocie?
OdpowiedzUsuń... a w jego...
Kołysaliśmy się w tak muzyki, powoli, spokojnie i niesłychanie płynnie.
... takt...
– Faktycznie – przyznał niechętnie pod dość długie chwili namysłu.
... długiej...
Ech... A ja tak się starałam, przeczytałam tekst i kilka razy i co? I wykończyły mnie literówki...
UsuńAle dzięki, zaraz poprawię :-)
Danielek <3
OdpowiedzUsuńSuper :') kiedy będzie kolejna część Babeczko? :-)
OdpowiedzUsuńKupiłam mu pod drodze jeszcze sporą porcję lodów i w dość pogodnych nastrojach wróciliśmy do domu.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tak powinno być, ale wydaje mi się, że PO drodze ;)
Super. ;)
OdpowiedzUsuńAle czekam z utęsknieniem na "Nie umiem stąpać tak cicho", ten tekst jest cudowny, ma w sobie to, czego szukam, ah!
Pozdrawiam ciepło, M.
kiedy następna część? ;-)
OdpowiedzUsuńBabeczko, kiedy będzie kolejna część? :) Bo zaglądam tutaj co chwilę, to już lekka obsesja!
OdpowiedzUsuńDroga babeczko,od dawna czytam Twojego bloga.Teraz po raz pierwszy oficjalnie sie tu podpisze:)Ja zaczynam dopiero przygode z blogowaniem:D Kochana,Uwielbiam Cie w kazdym calu!!I Twoja tworczosc pod kazdym wzgledem!<3 lapiesz za serce,za najmniejsza czastke duszy<3 zycze Ci,by Twoja pasja trwala zawsze i nigdy nie przestawala wierzyc w siebie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Podaj potem adres swojego blog, chętnie zajrzę, choć nieczęsto zostawiam ślad po swej obecności...
UsuńUwielbiam to opowiadanie, kiedy będzie kolejna część? :))
OdpowiedzUsuńChyba powinno być "(...) a PO drugie nie wytrzymał i sam się na mnie rzucił". Po a nie pod :)
OdpowiedzUsuńA opowiadanie cudne. Chcę jeszcze :(
kiedy następna część? Już nie moge się doczekać:)
OdpowiedzUsuńDamian, Daniel.. A późnej zachodzę w głowę który jest który XD
OdpowiedzUsuń