Co ja się nagimnastykowałam, aby zmienić konfigurację... I chyba się udało?
Wygrana II (VII)
Po bardzo poważnej
rozmowie, podczas której wybiłam mu z głowy podobne głupoty, Gino udał się na
kolację z jakimś znajomym i nie wyglądał jakby się przejął moimi wywodami, ale
machnęłam na to ręką i poszłam na basen. W swoim tanim lokum miałam raczej
karaluchy i grzyba na suficie niż takie luksusy.
Zapadł już wieczór.
Przebrałam się po kąpieli, skorzystałam z barku w apartamencie, ale ciężko było
mi wytrzymać w czterech ścianach.
A wieczór był wyjątkowo
piękny, ciepły, bezwietrzny, z zachodem słońca malowanym wszystkimi odcieniami
czerwieni.
Wróciłam nad basen. O
dziwo, byłam sama.
Siedziałam na jego skraju,
nogą rysując na wodzie nieregularne kręgi, bezmyślnie wpatrując się w ciemną głębię.
– Cześć wariatko!
Za moimi plecami
pojawił się Robert. Nadszedł bezszelestnie, ale mnie i tak było wszystko jedno.
– Mieszkasz w tym
hotelu?
– Zwariowałeś –
skrzywiłam się. – Nie wydałabym tyle kasy na głupi nocleg.
– Aha – odparł i
usiadł tuż obok. Był ubrany w krótkie spodenki i gładką koszulkę, ale na boso i
najwyraźniej nie zdążył artystycznie ułożyć fryzury.
– Czego chcesz? –
Nie życzyłam sobie czyjegokolwiek towarzystwa, a zwłaszcza jego.
– Wiesz ile
musiałem się nagimnastykować, żeby wyrwać się niepostrzeżenie moim strażnikom?
– Czyli
narzeczonej i ukochanemu tatusiowi?
– Zabawnie brzmi,
prawda?
– Tak – mruknęłam,
pochylając głowę.
Siedzieliśmy w ciszy,
tak blisko, a jednak tak sobie dalecy.
– Masz dostęp do
neta? – spytał po chwili, przerywając milczenie.
– Nie. Sam go
sobie szukaj.
– Jesteś na mnie
zła?
Co za osioł! Zła? Byłam
wściekła, rozżalona i pełna niechęci. Bo z jakiej racji to znów ja muszę o
niego zabiegać? Byłam lwicą, nie przeczę, ale może tak dla odmiany zamienilibyśmy
się rolami? Do diabła z równouprawnieniem i feminizmem! Też chciałabym od czasu
do czasu być zdobywana, uwielbiana i błagana.
– Tak.
– Chyba masz
powody – mruknął cicho, jakby sam do siebie. – Naprawdę spałaś z moim ojcem?
– Głupek –
skwitowałam to z niesmakiem.
– Ależ ja tylko
pytam!
– No to
odpowiedziałam, czego jeszcze chcesz? Żebym padła na kolana i bijąc głową w
ziemię oraz przysięgając na życie moich przodków oraz wszystkie świętości,
przyrzekła ci, że to prawda?
– No nie… Ale z
tym facetem coś cię łączy?
– Pomaga mi.
– Tak
bezinteresownie?
Nadęłam się, nie
zamierzając odpowiadać. Jeśli ten buc w ogóle coś do mnie czuje, to niech go
trochę pozżera niepewność. A może i zazdrość?
– Gniewasz się –
powiedział i tym razem nie było to pytanie.
– Mów czego chcesz
i spadaj, bo mdli mnie na twój widok! – wysyczałam wściekle.
– Nie rozumiem.
Najpierw chcesz udowodnić mi, że byliśmy parą, teraz każesz się wynosić.
– Bo mam tego wszystkiego
dosyć! Poprzednio też musiałam przyjechać na twój ślub…
– Żeniłem się? –
przerwał mi zdumiony.
– Tak. Z
kościotrupem o imieniu Anita.
– Z kościotrupem?
To chyba w twoich słowach oznacza, że była idealnie zgrabna – pokpiwał.
Walnęłam go łokciem.
– Najchętniej bym
cię utopiła. Ale wiem, że doskonale nurkujesz i jesteś ode mnie silniejszy –
wstałam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z sukienki. – Może czas wyleczyć się z
obsesji, którą się stałeś?
Zamierzałam odejść. Ale
Robert zręcznie chwycił moją kostkę i z głośnym krzykiem wpadłam razem z nim do
basenu. Wynurzyłam się parskając i prychając, wściekła jak diabli, bo nienawidzę
takich zagrywek. A poza tym zniszczył moją wytworną fryzurę, w której ułożenie
włożyłam tyle pracy.
– Co…
Przycisnął mnie do ściany
basenu i chciał pocałować. Energicznie położyłam obie dłonie na czubku jego
głowy i wepchnęłam go głębiej, tak by w całości się zanurzył. Nie zaprotestował,
za to zanurkował i jego twarz znalazła się dokładnie pomiędzy mymi udami. Czułam,
że zębami chwycił skraj mojej bielizny, dłońmi przesuwał po nogach, delikatnie,
pieszczotliwie. Powinnam być szczęśliwa, bo widocznie nawet Robertowi z amnezją
na mnie zależało tak samo jak Robertowi bez amnezji, ale czułam jedynie złość.
Było zupełnie tak samo, jak wtedy, nad morzem. Bawił się ze mną w kotka i
myszkę, raz porywając w ramiona, innym razem odpychając.
– Nic z tego mój
słodki – mruknęłam.
– Potrzebujesz
pomocy? – Uniosłam głowę i spojrzałam w rozbawione, ciemne oczy.
– Wyciągnij mnie.
– Służę.
Sekundę później stałam
na brzegu, ociekając wodą, a w basenie pływał zdezorientowany Robert. Kiedy zobaczył
kto stoi obok mnie, jego wzrok nieznacznie spochmurniał.
– Osusz się i
poszukaj neta – doradziłam drwiąco. Gino troskliwie owinął mnie ręcznikiem i
objął ramieniem. Przysięgłabym, że Robert zgrzytnął zębami.
– Powinniśmy
porozmawiać! – wrzasnął za mną poirytowany.
– Wracamy do
pokoju, musisz się przebrać.
Skinęłam głową. Gino
puścił oczko, jakby chciał zasygnalizować, że czas na dobry dowcip i lekko się pochylając,
pocałował mnie. Z tyłu dobiegło mnie coś na kształt wściekłego gulgotu.
– Zabawimy się? –
szepnął mój towarzysz.
– Tylko sobie nie
wyobrażaj!
– Lepiej żebyś nie
wiedziała, co sobie wyobrażam. Ale słowo, bez żadnych podtekstów.
– Zgoda – położyłam
głowę na jego ramieniu. Szliśmy powoli, przytuleni do siebie, nie przeszkadzały
mu nawet moje mokre ciuchy.
– Wisisz mi
jedynie pocałunek.
Milczałam wymownie.
– I ten dług
odbiorę sobie we właściwym momencie.
Ha! Już ja się domyślam
w jakim.
– Jak się udała
kolacja? – zmieniłam temat.
– Jak kolacja –
wzruszył ramionami. – Wracasz do siebie czy zostajesz na noc u mnie? Odstąpię
ci łóżko.
– Wam,
makaroniarzom, nie można ufać.
– Ależ dlaczego? –
wyglądał, jakbym szczerze uraziła jego dumę.
– Bo bierzecie wszystko
jak leci. No dobrze. Ty, ze względu na wygląd może i wybierasz co lepsze kąski.
– Czasem też biorę
co mi samo wpada w ramiona – zaczął się śmiać, bo chyba miałam szczere
oburzenie wypisane na twarzy.
– Mówisz o mnie?
– Podoba mi się
twoja bezpośredniość.
– Tak, pewnie. Co
byś wolał – mam być szczera czy romantyczna?
– Najlepiej pijana…
– Gino!
Jak gdyby nigdy nic,
otworzył przede mną drzwi. Kiedy weszłam do łazienki, o mało nie zemdlałam na
swój własny widok. Fryz a la topielica, rozmazany tusz do rzęs, purpura na
policzkach. I chyba złaziła mi skóra z czubka nosa. Po prostu super! A ja
jeszcze wybrzydzam?
Pojawił się nieoczekiwany
żal. Lecz tym razem nie był związany z Robertem. Myślałam o Gino. Co prawda
mógł się okazać ojcem tuzina dzieci i głową statecznej rodziny, ale i tak mi
się podobał. Dlaczego ciekawych facetów zaczęłam spotykać dopiero po tym, jak
zakochałam się w Robercie? Fatum jakieś czy co?
Owinęłam się ręcznikiem
i wyszłam z łazienki.
– Dobrze, zostanę –
powiedziałam ponuro. – Nie polecę przez pół miasta nocą, mokra i na wpół naga.
– No widzisz –
poklepał miejsce na kanapie tuż obok siebie. – Siadaj. Napijesz się?
– Lampkę wina –
spojrzałam podejrzliwie.
– No nie patrz
tak. Leci ciekawy program. Coś o deszczu meteorów.
– Ciekawy? –
prychnęłam. – Ciekawe to lecą na polskim tvn.
– Dlaczego? –
podał mi kieliszek.
– Dlaczego? No to
posłuchaj!
I starając się naśladować
pełen entuzjazmu ton dziennikarza wyrecytowałam:
– „Naukowcy
odkryli odległy o setki lat świetlnych układ słoneczny, zadziwiająco podobny do
naszego. Na miejscu jest nasz reporter...”
Gino zaczął się śmiać.
– Faktycznie
niezłe. Nawet nie wiesz, jak pozytywnie na mnie wpływasz.
– Jako nowa zdobycz
nie do zdobycia, motywująca do samczej walki o terytorium?
– Nie. Jako ciekawa
kobieta, jedna z nielicznych, która nie stara się mnie poderwać za pomocą
samiczego, powabnego spojrzenia. Druga jest moja babcia.
– Ależ
towarzystwo.
– Najlepsze –
potwierdził z powagą. – Uwielbiam swoją babcię.
– Słyszałam o
kompleksie Edypa. Ale to?
– Przecież wiesz o
co mi chodzi – położył się, głowę lokując na moich kolanach.
– Wiem i nie wiem.
Dasz mi jakąś koszulę? Nie będę przecież paradować w ręczniku.
– Możesz bez –
spojrzał na mnie z naglą nadzieją.
– Nie mogę. Dawaj
koszulę!
– Teraz? Tak
dobrze mi się leży. I chyba podgląda nas twój narzeczony…
Na szczęście
powstrzymałam się od odwrócenia głowy i sprawdzenia czy mówi prawdę.
– Serio?
– Tak. I ma bardzo
niezadowoloną minę. O, właśnie pogroził mi pięścią.
Rozbawił mnie.
– No to zrób coś
szalonego – podpuściłam go. Na efekt tych słów nie musiałam długo czekać.
Konfiguracja uległa błyskawicznej zmianie i teraz to ja leżałam na kanapie. Trzeba
przyznać, że przez moje ciało przebiegł dreszcz. Chociaż zamiast błękitnych,
patrzyłam w czarne oczy pełne iskierek rozbawienia. Kolanem rozsunął mi uda, a
dłonią pieścił nagie biodro. I nagle z jego oczu zniknęła wesołość, a pojawiło
się coś innego. Mroczne pożądanie i niezwykłą stanowczość.
„Tak to jest jak się
igra z ogniem” – zdążyłam jeszcze pomyśleć, zanim przylgnął do mych ust z
niezwykłym głodem. Zdążyłam również spojrzeć w okno i obejrzeć sobie pełną
wściekłości, oburzenia i prawdziwej, nietajonej zazdrości minę Roberta.
cdn...
kiedy następna?
OdpowiedzUsuńDziękuję ci Babeczko za dodanie tak szybko kontynuacji. Teraz czeka na rozwinięcie akcji z Gino.
OdpowiedzUsuńDemonica
Dziękuję za kolejną część tak szybko ;-)
OdpowiedzUsuńCo do Alicji to mam nadzieje że się opamięta i nie prześpi się z Gino. Taka komplikacja jest jej nie potrzebna.
S.
Masz rację, to byłoby wszak głupiutkie z jej strony i zepsułoby urok Wygranej, ale mimo wszystko coś zwariowanego by się przydało ( wykluczając seks).
UsuńA może tak, że to tym razem Alicja stanie przed ołtarzem, a Robert stanie na wysokości zadania i porwie ja sprzed ołtarza.
UsuńO, teraz to się dopiero robi ciekawie :D
OdpowiedzUsuńDziękuje jesteś niesamowita Babeczko. Ile części wgranej zaplanowałaś Nie mogę się doczekać kolejnej. Kiedy możesz dodać ? proszę.
OdpowiedzUsuńDzięki Babeczko, lubisz płatać figle nam, spragnionym czytelniczkom.
OdpowiedzUsuńDzięki, że nie musieliśmy tyle czekać:)
OdpowiedzUsuńJulex
Fajny ten Gino :D
OdpowiedzUsuńChciałam zapytać co z Odcieniami bieli bo nie mogę doczekać się tego tekstu :D
OdpowiedzUsuńNowa część! Kocham Cię babeczko! Nareszcie to Robert będzie musiał się postarać, nie nasza Alicja ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze! A na dodatek miłe zaskoczenie z kolejną częścią w tak szybkim tempie. :)
OdpowiedzUsuńWyspałam się, to raz. Pokonałam impas, to dwa.
OdpowiedzUsuń;-)
I piszę dalej...
Babeczko, jesteś boska! ale mi niespodzianke zrobiłaś. Czekam na więcej takich, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKrótko, ale i tak Cię kocham!!
OdpowiedzUsuńolivialol24
a kiedy obiecana Kara?
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala! :) codziennie przed snem sprawdzam twojego bloga, na dobry koniec dnia. Gdy tylko go odkrylam sleczalam nad opowiadaniami do bladego switu :) strasznie podoba mi sie twoj styl pisania. Dziekuje jeszcze raz i przesylam mnooooostwo pozytywnej energii :))
OdpowiedzUsuńSuper obrót akcji :) Dobrze się czyta. W zdaniu "Wiesz, że ile musiałem się nagimnastykować, żeby wyrwać się niepostrzeżenie moim strażnikom?" chyba to "że" jest niepotrzebne.
OdpowiedzUsuńTak... zdecydowanie chciałabym obejrzeć to na ekranie... :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Frania
– Głupek – skwitowałam to z niesmakiem.
OdpowiedzUsuń– Ależ ja tyko pytam!
Tylko*
Heh! I bardzo dobrze :-)
OdpowiedzUsuń