wtorek, 18 lutego 2014

Wygrana II (VII)

         Co ja się nagimnastykowałam, aby zmienić konfigurację... I chyba się udało?

          Wygrana II (VII)
Po bardzo poważnej rozmowie, podczas której wybiłam mu z głowy podobne głupoty, Gino udał się na kolację z jakimś znajomym i nie wyglądał jakby się przejął moimi wywodami, ale machnęłam na to ręką i poszłam na basen. W swoim tanim lokum miałam raczej karaluchy i grzyba na suficie niż takie luksusy.
Zapadł już wieczór. Przebrałam się po kąpieli, skorzystałam z barku w apartamencie, ale ciężko było mi wytrzymać w czterech ścianach.
A wieczór był wyjątkowo piękny, ciepły, bezwietrzny, z zachodem słońca malowanym wszystkimi odcieniami czerwieni.
Wróciłam nad basen. O dziwo, byłam sama.
Siedziałam na jego skraju, nogą rysując na wodzie nieregularne kręgi, bezmyślnie wpatrując się w ciemną głębię.
– Cześć wariatko!
Za moimi plecami pojawił się Robert. Nadszedł bezszelestnie, ale mnie i tak było wszystko jedno.
– Mieszkasz w tym hotelu?
– Zwariowałeś – skrzywiłam się. – Nie wydałabym tyle kasy na głupi nocleg.
– Aha – odparł i usiadł tuż obok. Był ubrany w krótkie spodenki i gładką koszulkę, ale na boso i najwyraźniej nie zdążył artystycznie ułożyć fryzury.
– Czego chcesz? – Nie życzyłam sobie czyjegokolwiek towarzystwa, a zwłaszcza jego.
– Wiesz ile musiałem się nagimnastykować, żeby wyrwać się niepostrzeżenie moim strażnikom?
– Czyli narzeczonej i ukochanemu tatusiowi?
– Zabawnie brzmi, prawda?
– Tak – mruknęłam, pochylając głowę.

Siedzieliśmy w ciszy, tak blisko, a jednak tak sobie dalecy.
– Masz dostęp do neta? – spytał po chwili, przerywając milczenie.
– Nie. Sam go sobie szukaj.
– Jesteś na mnie zła?
Co za osioł! Zła? Byłam wściekła, rozżalona i pełna niechęci. Bo z jakiej racji to znów ja muszę o niego zabiegać? Byłam lwicą, nie przeczę, ale może tak dla odmiany zamienilibyśmy się rolami? Do diabła z równouprawnieniem i feminizmem! Też chciałabym od czasu do czasu być zdobywana, uwielbiana i błagana.
– Tak.
– Chyba masz powody – mruknął cicho, jakby sam do siebie. – Naprawdę spałaś z moim ojcem?
– Głupek – skwitowałam to z niesmakiem.
– Ależ ja tylko pytam!
– No to odpowiedziałam, czego jeszcze chcesz? Żebym padła na kolana i bijąc głową w ziemię oraz przysięgając na życie moich przodków oraz wszystkie świętości, przyrzekła ci, że to prawda?
– No nie… Ale z tym facetem coś cię łączy?
– Pomaga mi.
– Tak bezinteresownie?
Nadęłam się, nie zamierzając odpowiadać. Jeśli ten buc w ogóle coś do mnie czuje, to niech go trochę pozżera niepewność. A może i zazdrość?
– Gniewasz się – powiedział i tym razem nie było to pytanie.
– Mów czego chcesz i spadaj, bo mdli mnie na twój widok! – wysyczałam wściekle.
– Nie rozumiem. Najpierw chcesz udowodnić mi, że byliśmy parą, teraz każesz się wynosić.
– Bo mam tego wszystkiego dosyć! Poprzednio też musiałam przyjechać na twój ślub…
– Żeniłem się? – przerwał mi zdumiony.
– Tak. Z kościotrupem o imieniu Anita.
– Z kościotrupem? To chyba w twoich słowach oznacza, że była idealnie zgrabna – pokpiwał.
Walnęłam go łokciem.
– Najchętniej bym cię utopiła. Ale wiem, że doskonale nurkujesz i jesteś ode mnie silniejszy – wstałam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z sukienki. – Może czas wyleczyć się z obsesji, którą się stałeś?
Zamierzałam odejść. Ale Robert zręcznie chwycił moją kostkę i z głośnym krzykiem wpadłam razem z nim do basenu. Wynurzyłam się parskając i prychając, wściekła jak diabli, bo nienawidzę takich zagrywek. A poza tym zniszczył moją wytworną fryzurę, w której ułożenie włożyłam tyle pracy.
– Co…
Przycisnął mnie do ściany basenu i chciał pocałować. Energicznie położyłam obie dłonie na czubku jego głowy i wepchnęłam go głębiej, tak by w całości się zanurzył. Nie zaprotestował, za to zanurkował i jego twarz znalazła się dokładnie pomiędzy mymi udami. Czułam, że zębami chwycił skraj mojej bielizny, dłońmi przesuwał po nogach, delikatnie, pieszczotliwie. Powinnam być szczęśliwa, bo widocznie nawet Robertowi z amnezją na mnie zależało tak samo jak Robertowi bez amnezji, ale czułam jedynie złość. Było zupełnie tak samo, jak wtedy, nad morzem. Bawił się ze mną w kotka i myszkę, raz porywając w ramiona, innym razem odpychając.
– Nic z tego mój słodki – mruknęłam.
– Potrzebujesz pomocy? – Uniosłam głowę i spojrzałam w rozbawione, ciemne oczy.
– Wyciągnij mnie.
– Służę.
Sekundę później stałam na brzegu, ociekając wodą, a w basenie pływał zdezorientowany Robert. Kiedy zobaczył kto stoi obok mnie, jego wzrok nieznacznie spochmurniał.
– Osusz się i poszukaj neta – doradziłam drwiąco. Gino troskliwie owinął mnie ręcznikiem i objął ramieniem. Przysięgłabym, że Robert zgrzytnął zębami.
– Powinniśmy porozmawiać! – wrzasnął za mną poirytowany.
– Wracamy do pokoju, musisz się przebrać.
Skinęłam głową. Gino puścił oczko, jakby chciał zasygnalizować, że czas na dobry dowcip i lekko się pochylając, pocałował mnie. Z tyłu dobiegło mnie coś na kształt wściekłego gulgotu.
– Zabawimy się? – szepnął mój towarzysz.
– Tylko sobie nie wyobrażaj!
– Lepiej żebyś nie wiedziała, co sobie wyobrażam. Ale słowo, bez żadnych podtekstów.
– Zgoda – położyłam głowę na jego ramieniu. Szliśmy powoli, przytuleni do siebie, nie przeszkadzały mu nawet moje mokre ciuchy.
– Wisisz mi jedynie pocałunek.
Milczałam wymownie.
– I ten dług odbiorę sobie we właściwym momencie.
Ha! Już ja się domyślam w jakim.
– Jak się udała kolacja? – zmieniłam temat.
– Jak kolacja – wzruszył ramionami. – Wracasz do siebie czy zostajesz na noc u mnie? Odstąpię ci łóżko.
– Wam, makaroniarzom, nie można ufać.
– Ależ dlaczego? – wyglądał, jakbym szczerze uraziła jego dumę.
– Bo bierzecie wszystko jak leci. No dobrze. Ty, ze względu na wygląd może i wybierasz co lepsze kąski.
– Czasem też biorę co mi samo wpada w ramiona – zaczął się śmiać, bo chyba miałam szczere oburzenie wypisane na twarzy.
– Mówisz o mnie?
– Podoba mi się twoja bezpośredniość.
– Tak, pewnie. Co byś wolał – mam być szczera czy romantyczna?
– Najlepiej pijana…
– Gino!
Jak gdyby nigdy nic, otworzył przede mną drzwi. Kiedy weszłam do łazienki, o mało nie zemdlałam na swój własny widok. Fryz a la topielica, rozmazany tusz do rzęs, purpura na policzkach. I chyba złaziła mi skóra z czubka nosa. Po prostu super! A ja jeszcze wybrzydzam?
Pojawił się nieoczekiwany żal. Lecz tym razem nie był związany z Robertem. Myślałam o Gino. Co prawda mógł się okazać ojcem tuzina dzieci i głową statecznej rodziny, ale i tak mi się podobał. Dlaczego ciekawych facetów zaczęłam spotykać dopiero po tym, jak zakochałam się w Robercie? Fatum jakieś czy co?
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
– Dobrze, zostanę – powiedziałam ponuro. – Nie polecę przez pół miasta nocą, mokra i na wpół naga.
– No widzisz – poklepał miejsce na kanapie tuż obok siebie. – Siadaj. Napijesz się?
– Lampkę wina – spojrzałam podejrzliwie.
– No nie patrz tak. Leci ciekawy program. Coś o deszczu meteorów.
– Ciekawy? – prychnęłam. – Ciekawe to lecą na polskim tvn.
– Dlaczego? – podał mi kieliszek.
– Dlaczego? No to posłuchaj!
I starając się naśladować pełen entuzjazmu ton dziennikarza wyrecytowałam:
– „Naukowcy odkryli odległy o setki lat świetlnych układ słoneczny, zadziwiająco podobny do naszego. Na miejscu jest nasz reporter...”
Gino zaczął się śmiać.
– Faktycznie niezłe. Nawet nie wiesz, jak pozytywnie na mnie wpływasz.
– Jako nowa zdobycz nie do zdobycia, motywująca do samczej walki o terytorium?
– Nie. Jako ciekawa kobieta, jedna z nielicznych, która nie stara się mnie poderwać za pomocą samiczego, powabnego spojrzenia. Druga jest moja babcia.
– Ależ towarzystwo.
– Najlepsze – potwierdził z powagą. – Uwielbiam swoją babcię.
– Słyszałam o kompleksie Edypa. Ale to?
– Przecież wiesz o co mi chodzi – położył się, głowę lokując na moich kolanach.
– Wiem i nie wiem. Dasz mi jakąś koszulę? Nie będę przecież paradować w ręczniku.
– Możesz bez – spojrzał na mnie z naglą nadzieją.
– Nie mogę. Dawaj koszulę!
– Teraz? Tak dobrze mi się leży. I chyba podgląda nas twój narzeczony…
Na szczęście powstrzymałam się od odwrócenia głowy i sprawdzenia czy mówi prawdę.
– Serio?
– Tak. I ma bardzo niezadowoloną minę. O, właśnie pogroził mi pięścią.
Rozbawił mnie.
– No to zrób coś szalonego – podpuściłam go. Na efekt tych słów nie musiałam długo czekać. Konfiguracja uległa błyskawicznej zmianie i teraz to ja leżałam na kanapie. Trzeba przyznać, że przez moje ciało przebiegł dreszcz. Chociaż zamiast błękitnych, patrzyłam w czarne oczy pełne iskierek rozbawienia. Kolanem rozsunął mi uda, a dłonią pieścił nagie biodro. I nagle z jego oczu zniknęła wesołość, a pojawiło się coś innego. Mroczne pożądanie i niezwykłą stanowczość.
„Tak to jest jak się igra z ogniem” – zdążyłam jeszcze pomyśleć, zanim przylgnął do mych ust z niezwykłym głodem. Zdążyłam również spojrzeć w okno i obejrzeć sobie pełną wściekłości, oburzenia i prawdziwej, nietajonej zazdrości minę Roberta. 

cdn...

22 komentarze:

  1. kiedy następna?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci Babeczko za dodanie tak szybko kontynuacji. Teraz czeka na rozwinięcie akcji z Gino.
    Demonica

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za kolejną część tak szybko ;-)
    Co do Alicji to mam nadzieje że się opamięta i nie prześpi się z Gino. Taka komplikacja jest jej nie potrzebna.

    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to byłoby wszak głupiutkie z jej strony i zepsułoby urok Wygranej, ale mimo wszystko coś zwariowanego by się przydało ( wykluczając seks).

      Usuń
    2. A może tak, że to tym razem Alicja stanie przed ołtarzem, a Robert stanie na wysokości zadania i porwie ja sprzed ołtarza.

      Usuń
  4. O, teraz to się dopiero robi ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje jesteś niesamowita Babeczko. Ile części wgranej zaplanowałaś Nie mogę się doczekać kolejnej. Kiedy możesz dodać ? proszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Babeczko, lubisz płatać figle nam, spragnionym czytelniczkom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, że nie musieliśmy tyle czekać:)

    Julex

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny ten Gino :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam zapytać co z Odcieniami bieli bo nie mogę doczekać się tego tekstu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowa część! Kocham Cię babeczko! Nareszcie to Robert będzie musiał się postarać, nie nasza Alicja ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne jak zawsze! A na dodatek miłe zaskoczenie z kolejną częścią w tak szybkim tempie. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyspałam się, to raz. Pokonałam impas, to dwa.
    ;-)
    I piszę dalej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Babeczko, jesteś boska! ale mi niespodzianke zrobiłaś. Czekam na więcej takich, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Krótko, ale i tak Cię kocham!!

    olivialol24

    OdpowiedzUsuń
  15. a kiedy obiecana Kara?

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestes wspaniala! :) codziennie przed snem sprawdzam twojego bloga, na dobry koniec dnia. Gdy tylko go odkrylam sleczalam nad opowiadaniami do bladego switu :) strasznie podoba mi sie twoj styl pisania. Dziekuje jeszcze raz i przesylam mnooooostwo pozytywnej energii :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Super obrót akcji :) Dobrze się czyta. W zdaniu "Wiesz, że ile musiałem się nagimnastykować, żeby wyrwać się niepostrzeżenie moim strażnikom?" chyba to "że" jest niepotrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak... zdecydowanie chciałabym obejrzeć to na ekranie... :-)
    Pozdrawiam
    Frania

    OdpowiedzUsuń
  19. – Głupek – skwitowałam to z niesmakiem.
    – Ależ ja tyko pytam!
    Tylko*

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.