Przyznam, że ciąg dalszy Wygranej rodzi się w bólach i mękach ;-/ Ale do końca tygodnia na pewno uda mi się zamieścić średniej wielkości fragment.
Co do Anioła, to w tej części delikatnie rozbujamy akcję. Pędu nabierze nieco dalej. Pewnie po tym fragmencie niektórzy poczują niedosyt, ale cóż, tak to bywa ;-) Dla czytelniczki, która oparła się pokusie i postanowiła czekać, aż będą wszystkie części - gratuluję silnej woli, bo ja będąc po "przeciwnej stronie barykady", chyba nie umiałabym się oprzeć :-)))
Anioł stróż (III)
Mina Nataszy była
bezcenna. Powstrzymałam tylko Daniela od padnięcia na kolana i bicia głową w
ziemię. Aż takiej sensacji nie chciałam wzbudzać.
– To co do
kościółka i klęczymy na grochu?
Jęknął i spojrzał na
mnie z prawdziwym wyrzutem w niebieskich oczach. Akurat zrobiło się nieco
romantycznej, bo dj puścił jakieś przytulisko, więc nie zważając na lekki opór,
pociągnęłam go za sobą na parkiet.
– Jak już chcesz
klęczeć na tym grochu, to pogrzeszymy jeszcze trochę – szepnęłam mu na ucho,
przytulając się i zarzucając ramiona na szyję. Pachniał czymś przyjemnym, a ja
poczułam się w jego ramionach nieoczekiwanie dobrze. Do czasu.
Do diaska! Jakiż on był
sztywny! W umarlaku byłoby więcej życia! Z rezygnacją pomyślałam, że trzeba
będzie potrenować w domu. Czekał mnie pracowity tydzień. A za dwa, cholerna
obrona doktoratu. Co prawda nie przewidywałam jakiś większych trudności, bo
część doświadczalną odwaliłam bardzo solidnie, a na dodatek bez jakiejkolwiek
pomocy. Nie wysadziłam niczego w powietrze, nie podpaliłam, więc chyba z teorią
też nie stałam najgorzej?
Otrząsnęłam się.
Pomyślę o tym później, uznałam. Przyszłe problemy zniknęły z mojej głowy,
zostały za to te jak najbardziej teraźniejsze.
Jakby na próbę,
nieśmiało objął mnie w pasie. Żaden cud, ale biedak i tak wyglądał jakby za
moment miał trafić na samo dno piekielnych czeluści. Dobrze, że Bóg anioły
stworzył na samym początku, ot tak, jednym gestem, bo gdyby miały się rozmnażać
tak jak my, ludzie, to cienko byłby z nim. Oj, cienko!
– Rusz tym
tyłkiem! – Dla poparcia moich słów, złapałam go za pośladki i z całej siły
przyciągnęłam ku sobie. Po czym ukryłam twarz na jego piersi i zaczęłam wyć ze
śmiechu. Bo takiego przerażenia nie widziałam dotąd w żadnych męskich oczach. Miałam
w nosie, że rozmażę sobie tusz na rzęsach i zniszczę makijaż. Wyłam i piałam,
brudząc jego koszulkę, wstrząsana coraz to nowymi spazmami śmiechu.
– No co? –
wymamrotał ze złością, wprost do mojego ucha.
– Och mój aniołku!
Jesteś boski!
– Znów bluźnisz!
Podniosłam głowę i
wierzchem dłoni otarłam oczy.
– Idę poprawić
makijaż, a jak wrócę to pokażę ci jak to się robi. Stań tam i nie ruszaj się na
krok.
Pięć minut później gdy
wróciłam, zastałam Daniela otoczonego wianuszkiem dziewcząt, wśród których prym
wiodła Natasza uwieszona u jego ramienia. Trzeba przyznać, że miał dość dziwną
minę. Jakby nagle zaczęło mu się to podobać…
Otrząsnęłam się i
rozejrzałam dookoła. Sukienkę miałam nieco dziwaczną, ale wciąż byłam sobą
czyli waleczną lwicą, zdolną poderwać prawie każdego faceta na tej sali. To,
że potem uciekali w podskokach, albo
omijali mnie szerokim łukiem, pominę milczeniem. Nie moja wina, że te barany
oceniały mnie po długości kiecki i głębokości dekoltu, jako łatwą zdobycz i
naiwną idiotkę.
Odetchnęłam i ruszyłam
w kierunku przystojnego bruneta, który już od dłużej chwili przyglądał mi się z
doskonale wypisaną na twarzy zachłannością. Miał ciemne włosy, ciemne oczy,
śniadą cerę i diaboliczny uśmiech. Poza tym zbudowany był niczym starożytny
atleta. Szerokie ramiona, wąskie biodra, mocne nogi. Gdyby nie umowa z
Danielem, to kto wie?
Nie paliłam, więc
prośba o ogień odpadała. Nie lubiłam jak ktoś mi stawia drinka więc to również
odpadało. Postanowiłam że tym razem
walnę prosto z mostu o co mi chodzi.
– Zatańczysz? –
spytałam po prostu. Z bliska był znacznie cudowniejszy. O emanującym z niego
erotyzmie nie wspomnę. Od razu zerwał się z miejsca, jakby tylko na to czekał. Kątem
oka zauważyłam, że Daniel wpatruje się we mnie zdziwiony. A niech się dziwi,
uznałam. Pozwoliłam nieznajomemu na pierwszy ruch. Przycisnął mnie do swego
ciała, objął w pasie, a jego dłonie bez skrępowania zjechały niżej, dużo niżej.
Uśmiechnął się widząc moje zaskoczenie i jeszcze mocniej zacisnął palce na
pośladkach.
– Tego przecież
chcesz, prawda? – spytał, szeptając mi na ucho. – Pokazać temu niebiańskiemu
wypierdkowi, jak to się robi?
– Co?! – zdumiona
złapałam jego spojrzenie. Mroczne i pełne pożądania.
– Naprawdę zależy
ci na miejscówce w niebie? – dodał drwiąco.
Milczałam, bo dotarło
do mnie straszne przypuszczenie z kim mam do czynienia.
– Ty z piekła? –
upewniłam się na wszelki wypadek.
– Z piekła – poświadczył,
czubkiem języka pieszcząc płatek mego ucha.
– Jasna cholera! –
I umilkłam.
– To mi się
podoba. Ty również. Niezwykła z ciebie kobieta.
Ktoś popukał mnie w
ramię. Wykręciłam głowę i napotkałam pełen złości wzrok Daniela.
– Ona jest ze mną!
– oznajmił. Choć na dobrą sprawę słowa nie były tu potrzebne. Powietrze
zaiskrzyło od wzajemnej niechęci, od starannie skrywanej nienawiści. Mój
aniołek może i był prawiczkiem, ale za to niezwykle bojowym. Pewnie gdyby nie
ten tłum dookoła, to już przyłożyłby przeciwnikowi.
Zagryzłam wargi i
wyplątałam się z objęć bruneta. Natychmiast poczułam jak Daniel obejmuje mnie i
siłą przyciąga ku sobie.
– Jest –
potwierdził wysłannik piekieł z przewrotnym uśmiechem. – Ciekawe jak długo?
– Nie dostaniesz
jej duszy!
– W tej chwil
bardziej zależy mi na ciele…
Obrzucił mnie takim
spojrzeniem, że cała stanęłam w płomieniach. W opowiadaniu erotycznym autor
napisałby, że poczułam wilgoć obficie moczącą moją bieliznę.
– Ciała również
nie dostaniesz! Już ja się o to postaram! – warknął Daniel. – Idziemy stąd! –
rozkazał.
Ponieważ ani drgnęłam,
zauroczona obietnicą w oczach nieznajomego, po prostu podniósł mnie i wyniósł
na zewnątrz. Świeże powietrze odrobinę mnie ocuciło.
– Znasz go?
– Aż za dobrze.
Masz się trzymać od niego z daleka, zrozumiałaś?
– Dlaczego? –
spytałam z wyraźnie wyczuwalną tęsknotą.
– Ty się jeszcze
pytasz dlaczego? Przecież to zło wcielone!
– Ale w jakim
opakowaniu! – jęknęłam, zezując w kierunku z którego przyszliśmy.
– Mario! –
zagrzmiał mój anioł stróż. – Nawet o tym nie myśl!
– Mario? Wieki
nikt tak do mnie nie mówił. Może chociaż jeden pocałunek? – spojrzałam z
nadzieją w gniewne, niebieskie oczy. – Błagam! Mam taką straszną ochotę…
– Nie!
– Pokazowo –
drażniłam go dalej. – Zobaczyłbyś jak się całuje. To co?
Poczerwieniał ze
wzburzenia. A potem nagle pochylił się i przywarł gorącymi wargami do moich
ust. Tak szybkiej kapitulacji się nie spodziewałam. Zamarłam zaskoczona, z
szeroko otwartymi oczyma.
Brakowało mu wprawy, ale i tak była to jedna z najcudowniejszych rzeczy
jakich doświadczyłam w całym swoim życiu. Na dodatek niezdarnie mnie przytulił,
bardzo delikatnie obejmując dłońmi w pasie. Żadnej nachalności, jedynie lekki
dotyk, subtelna pieszczota, romantyczna i jednocześnie podniecająca jak
najbardziej wyuzdany bodziec. Przymknęłam oczy i oddałam się temu bez żadnego
sprzeciwu. Nikt, nigdy, nie całował mnie w tak nieporadny, cudowny sposób.
Jednak chwila w raju
nie trwała długo.
– Wystarczy –
wyszeptał. Widziałam, że nieznacznie się przy tym zmieszał.
– Jeszcze… Proszę!
– Nie mogę. I tak
przekroczyłem własne kompetencje. Jak dowie się o tym mój przełożony…
Jakoś jednak nie
wyglądał na przerażonego tą perspektywą. Ani skruszonego popełnionym czynem.
– Wracamy do domu
– zadecydowałam. – Ja pójdę spać, a ty?
– Ja nie
potrzebuję.
– Telewizja,
książki czy internet?
– Komputer?
– Tak.
– Skoro mam ci
pomóc w sobotę, to niech będzie to ostatnie. Czas się dowiedzieć czegoś więcej
o waszym świecie.
Więc kiedy przebrana w
piżamę przemykałam się do sypialni, Daniel wygodnie siedział przy moim biurku,
sącząc mleko przez słomkę, wpatrzony w jasny ekran monitora.
– Dobranoc.
Zdziwiłam się, że
jednak mnie zauważył.
– Dobranoc.
I zasnęłam niemal
natychmiast, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki.
***
Poniedziałkowy poranek
powitał mnie resztkami wczorajszego kaca. Jednak wszystkie symptomy przeszły,
gdy tylko poczułam aromat świeżo palonej kawy.
Podreptałam do kuchni,
okropnie ziewając i gdy przekroczyłam próg, po prostu osłupiałam. Na stole, elegancko
nakrytym, stało wytworne śniadanie. I ogromny bukiet polnych kwiatów.
– Obudziłaś się? –
powitał mnie radosny głos Daniela.
– Gdzie jesteś? –
rozejrzałam się dookoła.
– Ach, wybacz.
Stare przyzwyczajenia. – I od razu zmaterializował się przy kuchence. Na
dodatek miał na sobie jedynie koszulkę i mój stary, kuchenny fartuch. Który
cudnie eksponował jego nagie pośladki.
Nic nie powiedziałam.
Taki widok wraz z smakowicie wyglądającym śniadankiem, to było coś, czego mi
trzeba. Czując ogromną błogość w duszy, zasiadłam do stołu i zostałam po
dżentelmeńsku obsłużona. Płatki, kawka, tosty i świeże, jeszcze ciepłe rogaliki
z płynną czekoladą w środku.
Daniel usiadł
naprzeciwko i z uśmiechem przyglądał mi się, jak pałaszuję te frykasy. Sam
również skubnął tego i owego.
Kiedy już skończyłam i
dałam kolejny łyk aromatycznej kawy, nie mogłam nie zapytać.
– Jak to zrobiłeś?
I skąd masz to wszystko? W mojej lodówce na pewno tego nie było.
– Dostałem odgórne
pozwolenie na indywidualny tok nawracania – oznajmił zadowolony. – A reszta nie
stanowi najmniejszego problemu.
Po kiego miałam zadawać
więcej głupich pytań?
– Obiad też
będzie?
Tu go ustrzeliłam.
– A ma być? –
spytał niepewnie.
– Dobrze, obiad
zrobię ja – oświadczyłam wspaniałomyślnie. – I upiekę kruche ciasteczka. W
końcu nie do pichcenia cię zatrudniłam.
Wydało mi się, że
odetchnął z ulgą.
– A jak szanowne
zwierzchnictwo zareagowało na pocałunek?
– Ja… Nie
przyznałem się – powiedział ze wstydem. Spuścił oczy i znów się zarumienił.
Kawałek rogalika utknął mi w gardle, bo trzeba przyznać, że ten widok cieszył
oczy i powalał na kolana. Nagle zrozumiałam, że podoba mi się to jego
zawstydzenie. U seksownego mężczyzny, wyglądającego jak młody bóg było czymś
nietypowym i diabelnie pociągającym
– Czy ta
wyrozumiałość szefa to nie przez konkurencję? – spytałam podejrzliwie.
– Tak. Ale
śniadanie to ja wymyśliłem. Czytałem na jednej stronie, że kobiety to lubią.
– Lubią –
westchnęłam. Co miałam powiedzieć? Że jest pierwszym facetem, który sprawił mi
taką niespodziankę? – Było pyszne. Wiesz, że zapomniałeś o dolnej części
garderoby i prócz śniadanka zafundowałeś mi cudowny widok twego zgrabnego,
nagiego tyłeczka?
– Zapomniałem? –
pobladł łapiąc się jedną ręką za pośladek. – Och!
– Jesteśmy kwita.
Ty mnie widziałeś nagą, ja ciebie również. No, prawie.
– Zapomniałem, bo
pod moją szatą nie muszę nosić niczego podobnego – usprawiedliwiał się.
– Może to z przodu
też pokażesz? Chyba że wy, anioły, nie jesteście zbudowane tak jak my?
– Jesteśmy –
mruknął. – I nic więcej nie będę pokazywał.
– Szkoda – dopiłam
kawę i wstałam. – Idę się umyć i ubrać. Ty również – dodałam z rozbawieniem.
– Posiedzę jeszcze
chwilkę – odparł szybko. Doskonale wiedziałam dlaczego. Śmiejąc się zniknęłam w
drzwiach łazienki.
Nagle zaczęło mi
zależeć, by dobrze wyglądać. Ciemne włosy spięłam na czubku głowy, wypuszczając
kilka luźnych kosmyków, by muskały moją twarz. Makijaż bardzo delikatny,
zresztą przy mej wyrazistej urodzie nigdy nie potrzebowałam wielu
upiększających specyfików. Balsam na usta i odrobina perfum.
Przemknęłam do sypialni
i w zadumie przejrzałam zawartość szafy. Wciąż dźwięczały mi w głowie słowa o
skromności. Niech będzie więc skromnie i jednocześnie seksownie, postanowiłam.
Wyciągnęłam dziewczęcą sukienkę w różową krateczkę. Była długa do kolan,
rozkloszowana, miała krótki rękawek i dekolt w łódkę. Na dodatek mogłam ją
zsunąć odrobinę niżej, eksponując ramiona.
Weszłam do pokoju i od
razu zostałam nagrodzona pełnym aprobaty spojrzeniem. Daniel siedział na
kanapie, już ubrany i najwyraźniej czekał, aż będę gotowa. Cierpliwie jak na
anioła przystało.
– Co robimy? –
spytałam.
– Chętnie
odwiedziłbym jakiś kościół.
No i masz babo placek.
Jeszcze czego!
– Musimy nauczyć
cię tańczyć. Poza tym jest okropnie parno. Po południu zapowiedzieli burze.
– Albo
przeszedłbym się na krótki spacer. Wiesz, w tej robocie nie mam zbyt dużo czasu
na kontemplowanie krajobrazów.
Wystarczyło
przejść z pół kilometra, by znaleźć się wśród wszechobecnej zieleni. Właśnie ze
względu na położenie, tak bardzo lubiłam moje mieszkanko. Dwa kroki na
uczelnię, trzy do centrum, a cztery na spacer wśród uprawnych pól. Niedawno
widziałam również pasącą się krowę.
– Może być nauka w
plenerze. Weźmiemy ze sobą plecak z wałówką i koc. Piknik na łonie natury?
Pokiwał głową z
niejakim roztargnieniem.
– Mógłbym założyć
moje sandały? Te, które kupiłaś strasznie cisną.
– Niech będzie –
zgodziłam się wspaniałomyślnie, wywlekając z szafki mój stary plecak.
oj biedny będzie ten aniołek;) ale widać klaruje mu się charakter;)
OdpowiedzUsuńŚwietne, ale czuje ten niedosyt no, ale w końcu musisz dozować nam akcje i budować napięcie. W pewnym sensie przeczuwam, co będzie dalej, ale może mnie zaskoczysz? Ten fragment z nagimi pośladkami- BOSKI- kurczę zgrzeszyłam:/ No trudno może przeżyje XD. W każdym razie czekam niecierpliwie na ciąg dalszy oraz na kolejną część Wygranej( Kocham TO) ;)
OdpowiedzUsuńGigi
Ooo, robi się gorąco!!!! Czuję, że ten Piekielnik nieźle namiesza. Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń!
OdpowiedzUsuńtaaaak, bardzo podoba mi się domieszka mrocznych sił :) i wogóle czytam to opowiadanie z przyjemnością, dzięki!
OdpowiedzUsuńps: biedni ci ludzie co mogą tak rzadko widywać i to tylko jedną krowę... Może jakaś jedna łaciata wystąpi w następnym odcinku? ;)
Chyba ze dwie literówki widzialam. A tak to super. Nie powiem, narobiłaś mi ochoty na tego diabełka. Jestem strasznie ciekawa jak to rozwiniesz, bo jak na razie Daniel jakoś nie kwapi się do reform... A i ogromnie mi się podoba, że tym razem role się odwróciły i teraz to kobieta zakrawa się na tą szalejąca i śmiałą, a z mężczyzny uczyniłaś seksownego prawiczka... Cóż, ze zniecierpliwienie czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńFajny kawałek:) boję się tylko czy aniołek nie za szybko ulega :D zauważyłam literówki w 'miała (miałam) w nosie' oraz 'Brakowało mu wprawy i całkowicie
OdpowiedzUsuńdoświadczenia, ale o (i) tak to była'. Dziękuję za część i pozdrawiam:)
Czyżby inspiracja Anetą Jadowską?;-)
OdpowiedzUsuńA mi ten diabełek, przypomina Beletha z ,,Ja diablica" autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk. Cały tekst jak zwykle świetny. Pozdrawiam XD
UsuńMi za to przy czytaniu opowiadania przypomina się Lysander z Mrocznego anioła Geny Showalter, tylko tam, harpia sprowadzała aniołka ma złą drogę ;) chyba przeczytam kolejny raz bo się stęskniłam :)
UsuńSuper jest!
OdpowiedzUsuńPoczucie humoru to jest to, co co sprawia, że chętnie tu zaglądam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobała pierwsza część, ale obawiałam się trochę, że będzie zbyt słodko i złociście. A tu element piekielny. Fantastyczny pomysł ;)
OdpowiedzUsuńA. ^^
Chcę więcej, więcej i jeszcze raz więcej ! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania Babeczko! :))
hahahahhaha nie no z każdy kolejny rozdziałem mój śmiech zabija wszystkich z jeszcze większą siła :D cudowne to opowiadanie takie inne od wszystkich ale cudowne z humorem i dosyć ciekawą fabułą w tle :) jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy i gdzie zakończą swoją historię Marysia i nasz aniołeczek :) / N.
OdpowiedzUsuńKochana Babeczko. Dziękuje za wspaniały prezent urodzinowy :P Uwielbiam twoje opowiadania. Jestem tutaj na bieżąco chociaż nie komentuje bo czytam raczej mobilnie :P Czekam z niecierpliwością na kolejne części :) Aleksandra
OdpowiedzUsuńboskie Babeczko, po prostu boskie :D
OdpowiedzUsuńBabeczko a co z kolejną częścią Wygranej, czekam (nie)cierpliwie i doczekać się nie mogę :) Nimfa
OdpowiedzUsuńDobrze, że Bóg anioły stworzył na samym początku, ot tak, jednym gestem, bo gdyby miały się rozmnażać tak jak my, ludzie, to cienko byłby z nim. Oj, cienko!
OdpowiedzUsuńCoś mi tu nie pasuje. Z początku piszesz anioły, a potem że z nim byłoby ciężko. Może tylko ja to odczułam, ale musiałam przystanąć nad tym zdaniem, bo coś mi się nie zgadzało.
Miała w nosie, że rozmażę sobie tusz na rzęsach i zniszczę makijaż.
Miałam*
Brakowało mu wprawy i całkowicie doświadczenia, ale o tak to była jedna z najcudowniejszych rzeczy jakich doświadczyłam w całym swoim życiu.
, ale tak to
Chociaż nie wiem, czy w takiej formie nie powinno być przecinka. Ale mistrzem interpunkcji nie jestem. Mogłabym jedynie zasugerować zmianę na: , ale dla mnie była to
Czują ogromną błogość w duszy, zasiadłam do stołu i zostałam po dżentelmeńsku obsłużona.
Czując*
Wiesz, że zapomniałeś o dolnej części garderoby i prócz śniadanka zafundowałeś mi cudowny widok twego zgrabnego, nagiego tyłeczka.
Nie wiem czemu, ale bardziej by mi tu pasował znak zapytania na końcu ;)
Dwa kroki na uczelnię, trzy do centrum, a cztery na spacer wśród uprawny pól.
uprawnych*
Mam nadzieję, że trochę pomogłam, chociaż nie we wszystkim jestem przekonana, że wychwyciłam jakiś błąd. Od razu uprzedzam, mistrzynią ortografii i interpunkcji nie jestem, po prostu czasem robię coś na czuja ;D Nie musisz wstawiać tych komentarzy, one są po prostu dla Ciebie, także wedle Twojego uznania ;) Pozdrawiam i zabieram się za następną część. W dwóch poprzednich tekstach też pozwoliłam sobie dodać komenty z poprawkami ;P
Wstawiam każdy komentarz (prócz naprawdę chamskich), bo każdy jest cenny. Poprawione według wskazówek i jeszcze raz wielkie dzięki!!!
UsuńNa groch z nim! :)))
OdpowiedzUsuń