środa, 18 grudnia 2013

Pewnego zimowego wieczoru (IX)

Wpadam na chwilę, zostawiam tekst i zmykam. Możliwe błędy. Ilość taka jak zawsze - pięć stron worda.

I jeszcze jedno. BARDZO przepraszam, że daję mało postów, prawie nie odpowiadam na komentarze i nie zaglądam na pocztę. Ale wierzcie mi - jak wstałam przed siódmą, to za chwilę dopiero kładę się spać, a za mną cały dzień w biegu. Upiekłam już entą porcję pierniczków, jutro będę je dekorować, a potem dystrybucja. Po czym w czwartek piekę kolejną... ;-) Czytelniczka, która wygrała konkurs niech się nie martwi, powinny dojść przed świętami.

Pogawędzę z Wami w komentarzach wkrótce, gdy tylko uda mi się wykroić wolną chwilę.

Buziaki :-*

link do części VIII - klik

          Pewnego zimowego wieczoru (IX)
Wybrali wspaniałą choinkę. Oczywiście chłopcy usiłowali zmusić ojca, by kupił tę największą, ale w końcu ogłosili kapitulację, na rzecz średniej wielkości, zgrabnego świerku. Monika zaśmiewała się z ich argumentów, obserwując jak duży i silny mężczyzna, lada chwila ugnie się pod żądaniami dwóch niepozornych brzdąców. W końcu przyszła mu z pomocą, wynajdując drzewko idealne i poważnym głosem podkreślając jego zalety.

Później podziękowała sobie za to w duchu, bo kupiony świerk trzeba było jeszcze udekorować. Setkami lampek, dużą ilością pstrokatych bombek, złocistych cukierków i innych dupereli. Aż dziw, że to wszystko zmieściło się na biednym drzewku.

– Niesamowite – westchnęła, z dumą przyglądając się dziełu dwójki dzieciaków i jej samej. – Istna choinka. Zęby bolą, gdy patrzę na to dzieło.

– Jest śliczna – rozczulił się Krzysiek. Dziś był w takim nastroju, że do piersi przytuliłby cały świat i obsypał pochwałami każde szkaradzieństwo.
– Mam ochotę przespacerować się. Pójdziesz ze mną?
– Cwaniara. Myślisz, że na zewnątrz nic ci z mojej strony nie grozi?
– Nie o to chodzi – zarumieniła się po części ze wstydu, po części z gniewu. Czy on zawsze myśli o jednym? – Idziesz czy nie? – spytała wrogo.
– Dobrze, już dobrze. Mam jeszcze wieczorne czytanie bajki i wypłacenie dwóch buziaków – mrugnął do niej okiem. – Poczekasz, prawda?
– Poczekam – odparła.
Usiadła na kanapie przed kominkiem. Zamyślona, wpatrywała się w migoczący ogień. Potem wstała i podeszła do okna. To była prawdziwa zima – mroźna, śnieżna i wygwieżdżona. Krótkie popołudnie szybko się skończyło. Nad baśniowym krajobrazem pokrytego białym puchem świata, zawisł wyrazisty księżyc. Srebrzystą poświatą oblał wszystkie zakątki ogrodu, uwypuklając każdą gałązkę, każdy konar okryty lśniącą warstwą śniegu. W rogu ogrodu rosły brzozy. Wśród ich jasnych konarów, zaplątało się światło księżyca, tworząc fantastyczny, trudny do opisania słowami widok.
A ona była tutaj, bezpieczna wśród czterech ścian, w zacisznym pokoju, którego mrok rozświetlał blask bijący z kominka i mała lampka stojąca w rogu pomieszczenia. To dziwne, niesamowite uczucie, stało się jeszcze bardziej intensywne, gdy poczuła jak obejmują ją ramiona Krzyśka, jak tuli swój policzek do jej twarzy.
– Idziemy? Czy zostajemy w ciepełku?
– Jest pięknie. Chętnie bym się przeszła.
– Nie ma sprawy. A gdy wrócimy, przygotuję gorącą czekoladę.
– Wolałabym, abyś odprowadził mnie do domu.
– Wolałbym, abyś wróciła razem ze mną, została na noc, a najlepiej już na zawsze – wyszeptał jej namiętnym tonem.
– Orzeźwiająca przechadzka stanowczo ci się przyda – odparła żartobliwie, wyślizgując się z jego ramion.
Zaczął się śmiać.
Na zewnątrz było znacznie zimniej niż przypuszczali. Śnieg chrzęścił pod ich butami, skrząc się nierzeczywistą bielą na wszystkim, co udało mu się otulić miękkimi płatkami. Przytuleni do siebie, bez słowa skierowali się w stronę jeziora. Można sądzić, że siarczysty mróz zmusi ich do szybkiego marszu, ale nic z tych rzeczy. Szli bardzo powoli, delektując się całym tym pięknem zimowego wieczoru, swoim towarzystwem i ciszą, która sprawiała, że świat dookoła wydawał się tak nierealny.
Krzysiek pierwszy przerwał tę ciszę.
– Wciąż chcesz czekać tyle miesięcy?
– Nie mówiłam o czekaniu, ale o możliwości przemyślenia sobie tego wszystkiego.
– To to samo.
Monika zagryzła wargi. Było coś, o czym mu nie tylko nie powiedziała, ale wręcz zataiła prawdę. Musiała dokończyć pewną starą, bardzo nieprzyjemną sprawę. Coś, przez co nie umiała być szczęśliwa, nie potrafiła cieszyć się nową szansą. Gdyby jego prywatny detektyw poszperał bardziej…
Może sama powinna to wyznać?
Dobrze – postanowiła. Ale później. Nie chciała psuć tej magicznej chwili.
Doszli do zamarzniętego jeziora. W blasku nielicznych latarni, widać było lód skuwający cały brzeg, konkurujący z blaskiem otaczającej ich bieli. Na dodatek znów zaczęło padać. Ogromne płatki śniegu, leniwie opadały w dół, wirując i kręcąc się dookoła własnej osi, niczym maleńkie baletnice wykonujący swój pierwszy, niepewny taniec.
– Zależy ci na mnie? – spytała ze spokojem, opierając się dłońmi o jego pierś.
– Myślę, że ta kwestia nie podlega dyskusji – z krzywym uśmiechem odwzajemnił jej spojrzenie.
– To zaczekaj, proszę!
Co miał z nią zrobić? Stała tak blisko, wtulona w jego ramiona, z twarzą wzniesioną ku górze.
– Ale będziemy się widywać?
– Krzysiek! W takim razie jaki byłby tego sens?
– Mam wytrzymać bez ciebie przez dwa miesiące? Mowy nie ma! – oznajmił stanowczo.
– Nie gadam z tobą więcej! – rozzłościła się nieoczekiwanie. – Najpierw obiecujesz, później…
Ten ostry protest stłumił pocałunkiem. Nie przestał nawet, gdy poczuł, jak kobieta usiłuje wyswobodzić się z jego uścisku.
– Drań! – oznajmiła mu, gdy w końcu przerwał.
– Dobrze, niech ci będzie. A pojutrze jedziemy na jarmark świąteczny do centrum.
– Nie ma mowy!
Spojrzał na nią z pobłażliwością, która tak bardzo ją denerwowała.
– W ogóle nie słuchasz tego, co chce ci przekazać!
– Słucham. Ale uważam, że upierasz się przy banałach.
Przytulił ją do siebie z jeszcze większą siłą. A potem zaczął szeptać do ucha czułe słówka, które w końcu zamieniły się w pełne ekspresji opisy tego, co będą mogli razem robić wieczorami. Stała w bezruchu, z zarumienionymi policzkami, patrząc na skute lodem jezioro. Czuła jak z każdym wypowiadanym zdaniem, maleje ten wewnętrzny opór i jak Krzysiek w dość jednoznaczny sposób zaczyna ocierać się o jej pupę biodrami.
– Wracamy do domu! – wychrypiał głosem pełnym podniecenia. – Bo inaczej nie odpowiadam za siebie!
– Każde do własnego – dodała Monika nieco złośliwie. Czekała na pełny ognia sprzeciw i nie pomyliła się.
– Doigrałaś się!
Bez zbędnych słów, zaciągnął ja w pobliże brzegu, tam gdzie rosły ogromne, o tej porze roku całkowicie bezlistne drzewa. Oparł kobietę o jeden z grubych pni i lekko podniósł, zmuszając, by opasała jego biodra nogami.
– Na takim mrozie? – mruknęła tylko, bez sprzeciwu wpasowując się w jego ciało i pomagając niecierpliwym dłoniom mężczyzny rozpiąć  kurtkę.
– Mam gdzieś ile jest stopni. Chcę ciebie, tu i teraz! – warknął podniecony niemal go granic możliwości.
Pocałunek nie był romantyczny. Ani nie był delikatny. Raczej gwałtowny, pełen pożądania i namiętności. Jednocześnie czuła z jaką siłą Krzysiek porusza biodrami, jego twardą niczym kamień męskość, uwięzioną w materiale spranych jeansów. Ocierał się tak mocno i szybko, że i Monika czuła, jak zaczyna się z niej sączyć wilgoć, mocząc majtki i elastyczny materiał spodni. Przestał przeszkadzać im coraz silniej padający śnieg, ileś tam stopni na minusie i fakt, że w każdej chwili mógłby ich ktoś zobaczyć.
W końcu oderwał się od jej ust, zdecydowanym ruchem postawił na ziemi i odwrócił tyłem do siebie. Zanim zaskoczona Monika zdążyła cokolwiek pomyśleć, zsunął jej spodnie wraz z bielizną do połowy kolan.
– Oprzyj się o pień i wypnij pupę – rozkazał. Nie sprzeciwiła się i chwilę później głośno jęknęła, gdy poczuła jak zanurzył w jej gorącym wnętrzu swego członka. Przytulony do jej pleców, poruszał się miarowo, coraz bardziej przyspieszając.
– Krzysiek! Całkiem… zwar… zwariowaliśmy!
Nie odpowiedział, całkowicie pochłonięty intensywnością własnych doznań. Dłonią zakrył usta kobiety, by stłumić narastające krzyki. Zacisnął palce na jej biodrach i uderzał coraz mocniej.
Jego orgazm nadszedł nieoczekiwanie szybko, zwielokrotniony echem rozkoszy, którą odczuwała Monika. Zawisła bezwładnie w jego uścisku, ciężko dysząc i czując jak ciepła, niemal gorąca strużka spermy spływa po jej udach. Gdzieś tam pojawiła się myśl, że nie powinna była do tego dopuścić. Pojawiła się i zniknęła, zanim zdążyła się na dobre zadomowić w jej umyśle.
A potem oparł ją o drzewo, pomógł wciągnąć spodnie i przytulił się. Czuła jego płytki, przyspieszony oddech w swoich włosach, bicie jego serca i omdlewającą słodycz w całym ciele.
– Niesamowite – wymruczał. – Jak ty to robisz, że przy tobie kompletnie wariuję?
– Nic nie robię – odpowiedziała z uśmiechem, zarzucając mu ręce na szyję. – Wiesz, że mam teraz w majtkach prawdziwą katastrofę?
– Ech… Psujesz nastrój.
- Mądrala. Ciekawe co ty byś powiedział?
– Że gorąca kąpiel w wannie, pełnej piany, o zapachu żurawiny, to w tej chwili najlepszy pomysł. Idziemy?
– A pomyślałeś, że chłopcy mogą przeżyć szok, gdy o poranku zastaną w sumie obcą kobietę w łóżku ich ojca?
Miał na czubku języka, że kilka razy mu się to już przytrafiło. I chłopcy jakoś to przeżyli.
– Proszę! – powiedział cicho. Spoglądał jej przy tym głęboko w oczy, tak, że nie potrafiła się oprzeć temu spojrzeniu.
– Ale tylko kąpiel. Potem wracam do siebie.
Nie sprzeczał się. Nie usiłował jej przekonać. Po prostu wiedział, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, i tak zostanie.
Tym razem wracali szybkim krokiem. Śnieg padał z całą dostępną mu mocą, sprawiając wrażenie jakby znaleźli się w nie rzeczywistym śnie, pełnym bieli i blasku. Szybko wbiegli na ganek i wzajemnie się uciszając, weszli do środka.
Nie zwrócili najmniejszej uwagi na samochód stojący tuż nieopodal. Ciemny, z zaparowanymi szybami. Dopiero kiedy zniknęli we wnętrzu domu, cicho zaszumiał silnik i poruszyły się wycieraczki. Oczy siedzącego w środku kierowcy były pełne nienawiści i złości. W całym tym majestatycznym, pełnym nieopisanego piękna zimowym krajobrazie, były niczym rysa na szkle.
Stanowiły zapowiedź tego, co nieuniknione.

link do części X - klik


18 komentarzy:

  1. uwielbiam to opowiadanie, jeśli musisz mieszać, to mieszaj, ale proszę Cię Kochana Babeczko niech zakończy się dobrze, niech będą razem szczęśliwi...
    proszę, czekam na cd :)
    ps. ile jeszcze części przewidujesz?
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za część :)
    ciekawe jaka tajemnice skrywa monika...
    czekam na kolejna część ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby niedoszły przyszły były mąż :) Z niecierpliwością czekam na dalszą część, a teraz wracam do swojego przedświątecznego chaosu

    OdpowiedzUsuń
  4. mam wrażenie ,że ten pan nie będzie kimś miłym
    a raczej niemiłą przeszłością naszej bohaterki ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tylko nadzieje że nikomu nic się nie stanie ;-) (taka mała prośba)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanko fajne ... choć zaczyna przypominać odrobinke ,,Bezpieczną przystań''(Safe haven) szczególnie po tymm poście .. no nic zobaczymy jak się to jeszcze dalej rozwinie! :-) pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Babeczko kiedy będzie następna część? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałam o to zapytać ;-)
      Z jednej strony rozumiem że jesteś zajęta i nie masz czasu ale zostawienie nas z niedokończonym opowiadaniem to okrucieństwo ;-(
      Proszę o kolejną część a najlepiej od razu o całość ;-)

      Usuń
  8. Czesc super, czekam niecierpliwie na kontynuacje :-D a właśnie kiedy będzie kolejna część ?:P

    OdpowiedzUsuń
  9. haha ale my jesteśmy zachłanne opowiadania:)) nigdy nie mamy dosyć, ja tez czekam z utęsknieniem na kolejną część :p ,a z drugiej strony nie dziwię się ,że nasza babeczka taka zapracowana achhh w sumie 2 dni świąt a tyle bieganiny:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że uwinę się i dam coś na niedzielę, ale to nie na sto procent :-)))

    Powiem szczerze, wkopałam się w pieczenie pierniczków dla każdego i chyba w tym tygodniu upiekłam już ponad 10 kilo. Fajnie, ale wraz z dekoracją zajmuje masę czasu i każdy wieczór ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszy raz w życiu piekłam pierniki i wybór padł na twój przepis ! :)) Są przepyszne, ale wątpie żeby jeszcze jakieś zostały na święta! Takie są świetnie :) Ja z jedną porcją męczyłam się cały dzień, więc wiem jakie to pracochłonne ;p
      Dziękuje za supeer przepis :D I proszee o kolejną cześć opowiadania :P

      Usuń
  11. Wiem Babeczko co to znaczy dekorowanie pierniczków. A jak jeszcze do pomocy masz małe rączki to już jest bajka :D
    Opowiadanie cudne, czekam z niecierpliwością na część następną. Ciekawe kto ty był w samochodzie, jego była czy jej były ;) Bo płci nie określiłaś, a nie ma rodzaju żeńskiego od kierowcy więc możemy gdybać.

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana, zlituj się nad nami i dodaj proszę część :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie dzisiaj zapukał do moich drzwi listonosz i przyniósł mi Twoje pierniki ;-)
    OMG, już nie ma ani jednego, malutkiego okruszka. Akurat tak wyszło że było nas dużo w domu, każdy dostał pierniczka i koniec ;-)
    Pychota !!!
    Dziękuję ;-)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  14. Babeczko,niedziela już dawno minęła... Czytałam Twój blog z chęcią jeszcze kilka miesięcy temu,jednak teraz to oczekiwanie staje się męczące...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ach, to mężulek! Teraz ogarniam sytuację. Jest ok :-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.