Wpadam na chwilę, zostawiam tekst i zmykam. Możliwe błędy. Ilość taka jak zawsze - pięć stron worda.
I jeszcze jedno. BARDZO przepraszam, że daję mało postów, prawie nie odpowiadam na komentarze i nie zaglądam na pocztę. Ale wierzcie mi - jak wstałam przed siódmą, to za chwilę dopiero kładę się spać, a za mną cały dzień w biegu. Upiekłam już entą porcję pierniczków, jutro będę je dekorować, a potem dystrybucja. Po czym w czwartek piekę kolejną... ;-) Czytelniczka, która wygrała konkurs niech się nie martwi, powinny dojść przed świętami.
Pogawędzę z Wami w komentarzach wkrótce, gdy tylko uda mi się wykroić wolną chwilę.
Pewnego zimowego wieczoru (IX)
Wybrali wspaniałą
choinkę. Oczywiście chłopcy usiłowali zmusić ojca, by kupił tę największą, ale
w końcu ogłosili kapitulację, na rzecz średniej wielkości, zgrabnego świerku.
Monika zaśmiewała się z ich argumentów, obserwując jak duży i silny mężczyzna, lada
chwila ugnie się pod żądaniami dwóch niepozornych brzdąców. W końcu przyszła mu
z pomocą, wynajdując drzewko idealne i poważnym głosem podkreślając jego
zalety.
Później podziękowała
sobie za to w duchu, bo kupiony świerk trzeba było jeszcze udekorować. Setkami
lampek, dużą ilością pstrokatych bombek, złocistych cukierków i innych
dupereli. Aż dziw, że to wszystko zmieściło się na biednym drzewku.
– Niesamowite –
westchnęła, z dumą przyglądając się dziełu dwójki dzieciaków i jej samej. –
Istna choinka. Zęby bolą, gdy patrzę na to dzieło.
– Jest śliczna –
rozczulił się Krzysiek. Dziś był w takim nastroju, że do piersi przytuliłby
cały świat i obsypał pochwałami każde szkaradzieństwo.
– Mam ochotę
przespacerować się. Pójdziesz ze mną?
– Cwaniara.
Myślisz, że na zewnątrz nic ci z mojej strony nie grozi?
– Nie o to chodzi
– zarumieniła się po części ze wstydu, po części z gniewu. Czy on zawsze myśli
o jednym? – Idziesz czy nie? – spytała wrogo.
– Dobrze, już
dobrze. Mam jeszcze wieczorne czytanie bajki i wypłacenie dwóch buziaków –
mrugnął do niej okiem. – Poczekasz, prawda?
– Poczekam –
odparła.
Usiadła na kanapie
przed kominkiem. Zamyślona, wpatrywała się w migoczący ogień. Potem wstała i
podeszła do okna. To była prawdziwa zima – mroźna, śnieżna i wygwieżdżona.
Krótkie popołudnie szybko się skończyło. Nad baśniowym krajobrazem pokrytego
białym puchem świata, zawisł wyrazisty księżyc. Srebrzystą poświatą oblał
wszystkie zakątki ogrodu, uwypuklając każdą gałązkę, każdy konar okryty lśniącą
warstwą śniegu. W rogu ogrodu rosły brzozy. Wśród ich jasnych konarów,
zaplątało się światło księżyca, tworząc fantastyczny, trudny do opisania
słowami widok.
A ona była tutaj,
bezpieczna wśród czterech ścian, w zacisznym pokoju, którego mrok rozświetlał
blask bijący z kominka i mała lampka stojąca w rogu pomieszczenia. To dziwne,
niesamowite uczucie, stało się jeszcze bardziej intensywne, gdy poczuła jak
obejmują ją ramiona Krzyśka, jak tuli swój policzek do jej twarzy.
– Idziemy? Czy
zostajemy w ciepełku?
– Jest pięknie.
Chętnie bym się przeszła.
– Nie ma sprawy. A
gdy wrócimy, przygotuję gorącą czekoladę.
– Wolałabym, abyś
odprowadził mnie do domu.
– Wolałbym, abyś
wróciła razem ze mną, została na noc, a najlepiej już na zawsze – wyszeptał jej
namiętnym tonem.
– Orzeźwiająca
przechadzka stanowczo ci się przyda – odparła żartobliwie, wyślizgując się z
jego ramion.
Zaczął się śmiać.
Na zewnątrz było
znacznie zimniej niż przypuszczali. Śnieg chrzęścił pod ich butami, skrząc się
nierzeczywistą bielą na wszystkim, co udało mu się otulić miękkimi płatkami.
Przytuleni do siebie, bez słowa skierowali się w stronę jeziora. Można sądzić,
że siarczysty mróz zmusi ich do szybkiego marszu, ale nic z tych rzeczy. Szli
bardzo powoli, delektując się całym tym pięknem zimowego wieczoru, swoim
towarzystwem i ciszą, która sprawiała, że świat dookoła wydawał się tak nierealny.
Krzysiek pierwszy
przerwał tę ciszę.
– Wciąż chcesz
czekać tyle miesięcy?
– Nie mówiłam o
czekaniu, ale o możliwości przemyślenia sobie tego wszystkiego.
– To to samo.
Monika zagryzła wargi.
Było coś, o czym mu nie tylko nie powiedziała, ale wręcz zataiła prawdę.
Musiała dokończyć pewną starą, bardzo nieprzyjemną sprawę. Coś, przez co nie umiała
być szczęśliwa, nie potrafiła cieszyć się nową szansą. Gdyby jego prywatny
detektyw poszperał bardziej…
Może sama powinna to
wyznać?
Dobrze – postanowiła.
Ale później. Nie chciała psuć tej magicznej chwili.
Doszli do zamarzniętego
jeziora. W blasku nielicznych latarni, widać było lód skuwający cały brzeg,
konkurujący z blaskiem otaczającej ich bieli. Na dodatek znów zaczęło padać.
Ogromne płatki śniegu, leniwie opadały w dół, wirując i kręcąc się dookoła
własnej osi, niczym maleńkie baletnice wykonujący swój pierwszy, niepewny
taniec.
– Zależy ci na
mnie? – spytała ze spokojem, opierając się dłońmi o jego pierś.
– Myślę, że ta
kwestia nie podlega dyskusji – z krzywym uśmiechem odwzajemnił jej spojrzenie.
– To zaczekaj,
proszę!
Co miał z nią zrobić?
Stała tak blisko, wtulona w jego ramiona, z twarzą wzniesioną ku górze.
– Ale będziemy się
widywać?
– Krzysiek! W
takim razie jaki byłby tego sens?
– Mam wytrzymać
bez ciebie przez dwa miesiące? Mowy nie ma! – oznajmił stanowczo.
– Nie gadam z tobą
więcej! – rozzłościła się nieoczekiwanie. – Najpierw obiecujesz, później…
Ten ostry protest
stłumił pocałunkiem. Nie przestał nawet, gdy poczuł, jak kobieta usiłuje
wyswobodzić się z jego uścisku.
– Drań! –
oznajmiła mu, gdy w końcu przerwał.
– Dobrze, niech ci
będzie. A pojutrze jedziemy na jarmark świąteczny do centrum.
– Nie ma mowy!
Spojrzał na nią z
pobłażliwością, która tak bardzo ją denerwowała.
– W ogóle nie
słuchasz tego, co chce ci przekazać!
– Słucham. Ale
uważam, że upierasz się przy banałach.
Przytulił ją do siebie
z jeszcze większą siłą. A potem zaczął szeptać do ucha czułe słówka, które w
końcu zamieniły się w pełne ekspresji opisy tego, co będą mogli razem robić
wieczorami. Stała w bezruchu, z zarumienionymi policzkami, patrząc na skute
lodem jezioro. Czuła jak z każdym wypowiadanym zdaniem, maleje ten wewnętrzny
opór i jak Krzysiek w dość jednoznaczny sposób zaczyna ocierać się o jej pupę
biodrami.
– Wracamy do domu!
– wychrypiał głosem pełnym podniecenia. – Bo inaczej nie odpowiadam za siebie!
– Każde do
własnego – dodała Monika nieco złośliwie. Czekała na pełny ognia sprzeciw i nie
pomyliła się.
– Doigrałaś się!
Bez zbędnych słów,
zaciągnął ja w pobliże brzegu, tam gdzie rosły ogromne, o tej porze roku
całkowicie bezlistne drzewa. Oparł kobietę o jeden z grubych pni i lekko
podniósł, zmuszając, by opasała jego biodra nogami.
– Na takim mrozie?
– mruknęła tylko, bez sprzeciwu wpasowując się w jego ciało i pomagając
niecierpliwym dłoniom mężczyzny rozpiąć kurtkę.
– Mam gdzieś ile
jest stopni. Chcę ciebie, tu i teraz! – warknął podniecony niemal go granic
możliwości.
Pocałunek nie był
romantyczny. Ani nie był delikatny. Raczej gwałtowny, pełen pożądania i
namiętności. Jednocześnie czuła z jaką siłą Krzysiek porusza biodrami, jego
twardą niczym kamień męskość, uwięzioną w materiale spranych jeansów. Ocierał
się tak mocno i szybko, że i Monika czuła, jak zaczyna się z niej sączyć wilgoć,
mocząc majtki i elastyczny materiał spodni. Przestał przeszkadzać im coraz
silniej padający śnieg, ileś tam stopni na minusie i fakt, że w każdej chwili
mógłby ich ktoś zobaczyć.
W końcu oderwał się od
jej ust, zdecydowanym ruchem postawił na ziemi i odwrócił tyłem do siebie.
Zanim zaskoczona Monika zdążyła cokolwiek pomyśleć, zsunął jej spodnie wraz z
bielizną do połowy kolan.
– Oprzyj się o
pień i wypnij pupę – rozkazał. Nie sprzeciwiła się i chwilę później głośno
jęknęła, gdy poczuła jak zanurzył w jej gorącym wnętrzu swego członka. Przytulony
do jej pleców, poruszał się miarowo, coraz bardziej przyspieszając.
– Krzysiek!
Całkiem… zwar… zwariowaliśmy!
Nie odpowiedział,
całkowicie pochłonięty intensywnością własnych doznań. Dłonią zakrył usta
kobiety, by stłumić narastające krzyki. Zacisnął palce na jej biodrach i uderzał
coraz mocniej.
Jego orgazm nadszedł
nieoczekiwanie szybko, zwielokrotniony echem rozkoszy, którą odczuwała Monika.
Zawisła bezwładnie w jego uścisku, ciężko dysząc i czując jak ciepła, niemal
gorąca strużka spermy spływa po jej udach. Gdzieś tam pojawiła się myśl, że nie
powinna była do tego dopuścić. Pojawiła się i zniknęła, zanim zdążyła się na
dobre zadomowić w jej umyśle.
A potem oparł ją o
drzewo, pomógł wciągnąć spodnie i przytulił się. Czuła jego płytki,
przyspieszony oddech w swoich włosach, bicie jego serca i omdlewającą słodycz w
całym ciele.
– Niesamowite –
wymruczał. – Jak ty to robisz, że przy tobie kompletnie wariuję?
– Nic nie robię –
odpowiedziała z uśmiechem, zarzucając mu ręce na szyję. – Wiesz, że mam teraz w
majtkach prawdziwą katastrofę?
– Ech… Psujesz
nastrój.
- Mądrala. Ciekawe co
ty byś powiedział?
– Że gorąca kąpiel
w wannie, pełnej piany, o zapachu żurawiny, to w tej chwili najlepszy pomysł.
Idziemy?
– A pomyślałeś, że
chłopcy mogą przeżyć szok, gdy o poranku zastaną w sumie obcą kobietę w łóżku
ich ojca?
Miał na czubku języka,
że kilka razy mu się to już przytrafiło. I chłopcy jakoś to przeżyli.
– Proszę! –
powiedział cicho. Spoglądał jej przy tym głęboko w oczy, tak, że nie potrafiła
się oprzeć temu spojrzeniu.
– Ale tylko
kąpiel. Potem wracam do siebie.
Nie sprzeczał się. Nie
usiłował jej przekonać. Po prostu wiedział, że gdy nadejdzie odpowiedni moment,
i tak zostanie.
Tym razem wracali
szybkim krokiem. Śnieg padał z całą dostępną mu mocą, sprawiając wrażenie jakby
znaleźli się w nie rzeczywistym śnie, pełnym bieli i blasku. Szybko wbiegli na
ganek i wzajemnie się uciszając, weszli do środka.
Nie zwrócili
najmniejszej uwagi na samochód stojący tuż nieopodal. Ciemny, z zaparowanymi
szybami. Dopiero kiedy zniknęli we wnętrzu domu, cicho zaszumiał silnik i
poruszyły się wycieraczki. Oczy siedzącego w środku kierowcy były pełne
nienawiści i złości. W całym tym majestatycznym, pełnym nieopisanego piękna
zimowym krajobrazie, były niczym rysa na szkle.
Stanowiły zapowiedź
tego, co nieuniknione.
link do części X - klik
uwielbiam to opowiadanie, jeśli musisz mieszać, to mieszaj, ale proszę Cię Kochana Babeczko niech zakończy się dobrze, niech będą razem szczęśliwi...
OdpowiedzUsuńproszę, czekam na cd :)
ps. ile jeszcze części przewidujesz?
W.
dziękuję za część :)
OdpowiedzUsuńciekawe jaka tajemnice skrywa monika...
czekam na kolejna część ;))
Czyżby niedoszły przyszły były mąż :) Z niecierpliwością czekam na dalszą część, a teraz wracam do swojego przedświątecznego chaosu
OdpowiedzUsuńmam wrażenie ,że ten pan nie będzie kimś miłym
OdpowiedzUsuńa raczej niemiłą przeszłością naszej bohaterki ;/
Mam tylko nadzieje że nikomu nic się nie stanie ;-) (taka mała prośba)
OdpowiedzUsuńS.
Opowiadanko fajne ... choć zaczyna przypominać odrobinke ,,Bezpieczną przystań''(Safe haven) szczególnie po tymm poście .. no nic zobaczymy jak się to jeszcze dalej rozwinie! :-) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy będzie następna część? :)
OdpowiedzUsuńTeż chciałam o to zapytać ;-)
UsuńZ jednej strony rozumiem że jesteś zajęta i nie masz czasu ale zostawienie nas z niedokończonym opowiadaniem to okrucieństwo ;-(
Proszę o kolejną część a najlepiej od razu o całość ;-)
Czesc super, czekam niecierpliwie na kontynuacje :-D a właśnie kiedy będzie kolejna część ?:P
OdpowiedzUsuńhaha ale my jesteśmy zachłanne opowiadania:)) nigdy nie mamy dosyć, ja tez czekam z utęsknieniem na kolejną część :p ,a z drugiej strony nie dziwię się ,że nasza babeczka taka zapracowana achhh w sumie 2 dni świąt a tyle bieganiny:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uwinę się i dam coś na niedzielę, ale to nie na sto procent :-)))
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, wkopałam się w pieczenie pierniczków dla każdego i chyba w tym tygodniu upiekłam już ponad 10 kilo. Fajnie, ale wraz z dekoracją zajmuje masę czasu i każdy wieczór ;)))
Ja pierwszy raz w życiu piekłam pierniki i wybór padł na twój przepis ! :)) Są przepyszne, ale wątpie żeby jeszcze jakieś zostały na święta! Takie są świetnie :) Ja z jedną porcją męczyłam się cały dzień, więc wiem jakie to pracochłonne ;p
UsuńDziękuje za supeer przepis :D I proszee o kolejną cześć opowiadania :P
Wiem Babeczko co to znaczy dekorowanie pierniczków. A jak jeszcze do pomocy masz małe rączki to już jest bajka :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie cudne, czekam z niecierpliwością na część następną. Ciekawe kto ty był w samochodzie, jego była czy jej były ;) Bo płci nie określiłaś, a nie ma rodzaju żeńskiego od kierowcy więc możemy gdybać.
Pozdrowionka!
Kochana, zlituj się nad nami i dodaj proszę część :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj zapukał do moich drzwi listonosz i przyniósł mi Twoje pierniki ;-)
OdpowiedzUsuńOMG, już nie ma ani jednego, malutkiego okruszka. Akurat tak wyszło że było nas dużo w domu, każdy dostał pierniczka i koniec ;-)
Pychota !!!
Dziękuję ;-)
S.
Babeczko,niedziela już dawno minęła... Czytałam Twój blog z chęcią jeszcze kilka miesięcy temu,jednak teraz to oczekiwanie staje się męczące...
OdpowiedzUsuńCzekamy :3
OdpowiedzUsuńAch, to mężulek! Teraz ogarniam sytuację. Jest ok :-)
OdpowiedzUsuń