Dobra. Przyznam się. Wykasowałam prawie wszystko co napisałam i zaczęłam od nowa. Liczba obejrzanych dziś przeze mnie romantycznych filmów spowodowała, że przeszła mi ochota na gnębienie głównych bohaterów. Będzie więc na koniec "i żyli długo oraz szczęśliwie", choć z pewnością nie wszystkim spodoba się mój wybór :-)
link do części V - klik
link do części V - klik
Nikomu ani słowa (VI)
Był tak zamyślony, że
nawet nie usłyszał cichego pukania. Ocknął się dopiero, gdy do środka weszła
Marika. Ostrożnie i nieśmiało, jakby się go bała… Bała?
– Sytuacja rodem z
brazylijskiego serialu – powiedziała na wpół żartobliwie, powoli zamykając za
sobą drzwi.
Maks zasępił się
jeszcze bardziej. To nie był strach. Raczej nie chciała, by widział to
Nataniel.
– Nie taki
odpoczynek chciałem ci zaproponować.
– Daj spokój. A
zrobi się naprawdę zabawnie, gdy zjawi się twoja żona.
Jęknął. Potem
przypomniał sobie, ze Oliwia opalała się gdzieś na jednej z malowniczych plaż
Polinezji i odetchnął z ulgą.
– Chociaż to
zostanie mi oszczędzone.
– Czasami żałuję,
że wysłałam do ciebie tego maila.
– Czasami?
– Czasami –
potwierdziła podchodząc bliżej. Stanęła tuż obok i delikatnie musnęła dłonią
jego włosy. Potem przeczesała je palcami, przyglądając się Maksowi w zadumie.
Uniósł wzrok i pierwszy
raz pomyślał, że ta nieśmiała, trochę zagubiona dziewczyna pewnego dnia zamieni
się we wspaniałą kobietę. Była w niej siła, która powoli przebijała się na
zewnątrz, upór i ciepło, związane z ogromną wrażliwością. Przypominała Klarę,
ale jednocześnie wydawało się, że będzie inna, twardsza.
– Co się stało z
ojcem Amelki? – spytał niespodziewanie.
– Dlaczego teraz
akurat o to pytasz?
– Bo… – zakłopotał
się. Jak wytłumaczyć pokrętny tor własnych myśli. – Jesteś podobna do siostry,
lecz choć wydajesz się słaba i bezbronna, to mam wrażenie, że powodem nie jest
twój charakter, tylko sytuacja, w jakiej cię poznałem. To śmierć Klary odebrała
ci siłę. Ale dochodzisz do siebie. Twoja siostra była inna. Czy to dlatego, że
zranił ją jakiś mężczyzna? Ojciec jej dziecka?
Ujęła jego twarz w obie
dłonie i roześmiała się.
– Ależ się
zakręciłeś! Jesteś pewien, że będzie ze mnie twarda baba z jajami?
Odwzajemnił uśmiech i
objął ją w pasie, przyciągając ku sobie. Potem wtulił twarz w jej brzuch, wciąż
czując ciepłe, delikatne dłonie i nic nie odpowiedział.
Marika patrzyła w
zadumie na krótkie ciemne włosy, poprzetykane licznymi pasmami siwizny. Nigdy
nie zastanawiała się ile mógł mieć lat? Czterdzieści? Mniej? Może więcej? Od
kiedy go poznała, traktowała bardziej jak ojca czy przyjaciela. Nigdy nie
pomyślałaby… Zagryzła wargi, przypominając sobie pocałunek.
Było inaczej niż z
Natanielem. Jakby to określić?... No właśnie. Wtedy w ogrodzie, miała wrażenie,
że włożyła palec do kontaktu. Teraz z Maksem, to zaledwie zanurzenie dłoni w
letnim spodeczku mleka… Szkoda! Naprawdę szkoda. Był inny, cieplejszy, bardziej
zrównoważony.
A Nataniel? Cóż!
Zresztą pozostała jeszcze inna kwestia.
– Wiesz, że nie
powinieneś mnie całować?
Maks mruknął coś
potakująco.
– W końcu jesteś
żonaty – kontynuowała w zamyśleniu.
Gdzieś tam pojawiła się
nieśmiała nadzieja. Sądził, że powie, iż woli jego brata.
– Dziś jestem,
jutro nie – podniósł głowę i złowił jej poważne spojrzenie.
– Maks! Tak nie
można. Trzeba być odpowiedzialnym za podjęte decyzje.
– Że jak?! – Aż
otworzył usta ze zdumienia.
– Czy w interesach
też taki jesteś? Wątpię. Nie odniósłbyś takiego sukcesu.
– Pocałuj mnie! –
poprosił znienacka, schrypniętym z emocji głosem.
– Maks! –
Usiłowała wydostać się z jego objęć. – Przestań, proszę! To wszystko nie ma
sensu.
– A może właśnie
ma?
– Jesteś sporo
starszy, doświadczony, żonaty.
– Wolisz
Nataniela, prawda?
– Nikogo nie wolę!
– nieoczekiwanie się rozzłościła. – Co ja jestem? Karta przetargowa w waszej
prywatnej wojnie? To nie durny serial obyczajowy, tylko moje życie!
– Wiem. – Puścił ją,
zaskoczony tym napadem gniewu. – Więcej się to nie powtórzy. I daję ci słowo,
że bez względu na wszystko możesz na
mnie liczyć.
– To miło, ale nie
wierzę już, że działasz bezinteresownie. Ufałam, że tak. Ale na tym świecie nic
nie ma za darmo.
Gorycz ostatnich słów,
sprawiła, że się zawstydził.
– Idziemy z Amelką
na spacer. Same – powiedziała z naciskiem, wychodząc.
Jeszcze bardzo długo
siedział, wpatrując się w zamknięte drzwi. Posępnie, bez jakichkolwiek
sensownych myśli. Był tylko jednego pewien – musi zrobić porządek w swoim
życiu. A zacznie od własnego małżeństwa.
***
Dwa kolejne dni
upłynęły we względnym spokoju. Towarzystwo za wszelką cenę usiłowało nie
wchodzić sobie w drogę. Marika z Amelką najchętniej wychodziły rankiem, gdy
wszyscy jeszcze spali i wracały wieczorem, gdy Nataniel z Zoe szli na kolację,
a Maks zamykał się w swoim pokoju z butelką wódki.
Trzeciego wieczoru
Marika nie wytrzymała. Kiedy tylko jej siostrzenica zasnęła, energicznym
krokiem podeszła do zamkniętych drzwi i zapukała. Nikt nie odpowiedział, ale
nie zamierzała zrezygnować. Nacisnęła klamkę, która ku jej zdumieniu ustąpiła.
Przeraziła się
panującego wszędzie bałaganu. Maks leżał na łóżku i smacznie pochrapywał. Obok
walały się puste butelki i brudne szklanki. Poczuła wyrzuty sumienia, że nie
zainteresowała się tym wcześniej. A jeśli on naprawdę coś do niej czuje? W
takim razie to nie jej było ciężko, tylko Maksowi.
Usiadła tuż obok i
westchnęła. Miała całe dwa dni, by wszystko sobie przemyśleć. Przeboleć fakt,
że w pokoju tuż obok, kocha się z inną obiekt jej uczuć. Nataniel wciąż się
podobał, ale na samo wspomnienie jego osoby, czuła dziwny niesmak.
Maks wydawał się
bliższy, normalniejszy. Bezpieczniejszy. Był bardziej przewidywalny i najwyraźniej
nieszczęśliwy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że po ich ostatniej rozmowie nie
wyjechał tylko dlatego, by nie zostawić ich samych, zdanych na łaskę Nataniela.
Widziała, że bolało go, iż odsunęła się wraz z Amelką, pod byle pretekstem
unikając jego towarzystwa. Teraz pomyślała, że źle zrobiła. Czy naprawdę na to
zasłużył?
– Hej, śpiochu!
Obudź się! – Lekko szturchnęła ramię Maksa.
Otworzył oczy i usiadł
raptownie. Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, a potem krzywo się
uśmiechnął.
– Ach, to ty!
– Maks – starała
się, by jej głos przybrał surowe brzmienie. – Wyglądasz jak pół nieszczęścia. Nieogolony,
w brudnej koszuli, pijany. Co to ma znaczyć?
Chyba nie spodziewał
się tego.
– Sam nie wiem. –
Przesunął palcami po włosach, potem po podbródku. – Faktycznie, przesadziłem.
– Myślałam, że
zjemy któregoś wieczora kolację przy kominku, pogadamy. A ty co noc spijasz się
do nieprzytomności!
Łypnął na nią
podejrzliwie okiem.
– Kolację? Daj mi
pół godzinki. – A potem zerwał się raptownie i prawie biegiem udał do łazienki.
Marika zaczęła się śmiać.
– No co? – Już
rozebrany, wyjrzał zza drzwi.
– Nic, nic. Idę do
kuchni.
Wsadziła do piekarnika
dwie porcje tortellini w srebrzystych foremkach i posypała je serem. Ze
spiżarki wyciągnęła flaszkę wina, a z szafki dwa kieliszki. Ledwo postawiła je
na stole, na schodach dały się słyszeć ciężkie kroki.
– Ładnie pachnie.
– Maks z lubością pociągnął nosem, dopinając ostatnie guziki koszuli.
– Lubisz włoską
kuchnię na szybko?
– Lubię. I jestem
potwornie głodny. – Zerknął do wnętrza piekarnika. – Małe te porcje.
– Oddam ci połowę
swojej.
– Nie, zaczekaj.
Co my tu mamy? – Z tymi słowami otworzył lodówkę i wyjął jakieś sery, kawałek
zimnego mięsa. Marika przyglądała się temu bez słowa. – A może szampan?
– Szampan? To chyba
Nataniela? Dla nas jest białe wino – dodała z wahaniem.
– I co z tego? –
Maks wzruszył ramionami i łokciem zamknął lodówkę. – Chodź. Poradziłaś sobie z
rozpaleniem ognie? No, no…
– Przestań. To nic
trudnego.
Spojrzał na nią
roześmiany. Chyba po prostu żartował? Poczuła nagłe zażenowanie. Skąd u niego
taki dobry humor?
– No chodź! –
Ciepła dłoń mężczyzny pociągnęła ją na obszerną kanapę przed kominkiem. –
Zaczniemy od szampana.
– Maks, twój brat
się wścieknie. I słusznie.
– I tak chodzi
naburmuszony. Pewnie przypuszczał, że zastanie tu tylko ciebie i Amelkę. O mnie
nie pomyślał, bo miałem wrócić wieczorem do domu.
– Dobrze, że
zostałeś – odparła cicho. Maks złapał jej spojrzenie i uśmiechnął się.
– Wiem. I Mariko,
pamiętaj jedno. Nie byłaś i nie jesteś żadną kartą przetargową pomiędzy mną, a
mym bratem. Po prostu bardzo mi się podobasz. Nawet nie przypuszczasz, jak
bardzo.
– A może jednak?
– Nie – pokręcił
głową. – Bo gdybyś wiedziała o czym teraz myślę, to po pierwsze zdrowo byś mi
przyłożyła, a po drugie, od razu poszłabyś się pakować.
Zerknęła na niego z
namysłem. Był dużym, muskularnym mężczyzną. Ponadto było w nim coś dzikiego,
coś co wymykało się jakimkolwiek słowom, co nie pasowało do oficjalnego
wizerunku szanowanego biznesmena. I choć Nataniel działał na nią w niezwykły,
czysto fizyczny sposób, to gdyby szukała otuchy czy pocieszenia, z pewnością
wybrałaby Maksa. Niesprawiedliwe, ale nie potrafiła nic poradzić na to, co
czuła.
Siedział teraz obok, w
niedbale zapiętej koszuli, ze zmierzwionymi, wciąż mokrymi włosami, z uśmiechem
na ustach i rozbawieniem w oczach. Opuściła wzrok i zgryzła wargi. Wtedy spojrzenie
zawadziło o silne, duże, opalone dłonie. Gdy pomyślała, że mogłyby one pieścić
jej skórę, dotykać ciała, dotrzeć do najbardziej intymnych zakamarków…
– A może nie? –
powiedziała cicho, podnosząc głowę.
– Nie kuś mnie, bo
nie grzeszę i nigdy nie grzeszyłem powściągliwością – szepnął Maks, delikatnie
pieszcząc zarumieniony policzek dziewczyny.
– To wszystko jest
takie dziwne.
– Jest.
– Już sama nie
wiem, co powinnam zrobić?
Patrzył bez słowa,
myśląc, jak mu cholernie trudno trzymać się od niej z daleka. Dlatego pił przez
ostatnie dwa dni. Alkohol pozwalał zasnąć, mącił pamięć. Odsuwał to, co
nieprzyjemne. Bo Maks wiedział, że czeka go długa, uciążliwa procedura
rozwodowa. Teraz był pewien, że to zrobi. Z melancholią pomyślał, że jedyną
osobą, która z tego naprawdę ucieszy, będzie Agata.
– Rozwodzę się –
rzucił twardym głosem. Marika uniosła zdumiona brwi.
– Tak nagle?
– A co niby
męczyło mnie przez ostatnie dwie doby?
– Jak zareaguje
twoja żona?
– Nie pytaj –
mruknął. – Za to moja siostra chyba upije się ze szczęścia!
– Maks? To chyba
nie przeze mnie? Nie chciałabym…
– Przez ciebie
również. Ale głównie dlatego, że od dawna byłem pewien, iż popełniłem błąd.
– Głupio się
czuję.
– Nie musisz.
Prędzej czy później i tak by się to skończyło.
– Ale czy ona też
będzie tego chciała?
– Ma kochanka,
więc chyba aż tak bardzo jej na mnie nie zależy – powiedział z ironią. – A gdy
dodatkowo dostanie kilka milionów na otarcie łez, to będzie niezwykle łatwa
sprawa.
– Milionów? –
Nagle Marika poczuła się taka malutka, taka biedna. Uświadomiła sobie, że nie
tylko wiek i doświadczenie ich dzielą. Kilka milionów, ot tak! Nie, musi z tym
wszystkim skończyć. Zapomnieć zarówno o Maksie, jak i o Natanielu. Wrócić do
szarej codzienności, zanim na dobre któryś z nich złamie jej serce, a potem
zostawi trochę pieniędzy na otarcie łez. Nie, jej miłość nie była do kupienia.
– Co się stało?
– Ja… Nic –
chrząknęła. – Nasza kolacja jest gotowa.
Wstała i podeszła do
piekarnika. Maks uważnie ją obserwował. Nie mógł nie zauważyć, jak nagle
pobladła podczas rozmowy. Ale dlaczego? Pewnie myślała, że płytki z niego
facet, skoro tak podchodzi do sprawy własnego małżeństwa. Głupio wyszło, ale
powiedział to, co czuł.
– Pomóc ci? –
Pokręciła głową. – Dobrze. Otworze wino.
Przez następnych kilka
minut zajęci byli jedzeniem. Pierwszy skończył Maks, odsuwając od siebie puste
naczynie i ponownie nalewając wina do kieliszków. Pierwszy raz w życiu nie
zaprotestowała. Było jej tak niesamowicie lekko i beztrosko. Może faktycznie
alkohol pomaga się odprężyć?
Z ulgą oparła się o
miękkie poduchy kanapy, zrzuciła buty i podwinęła nogi. Potem oparła głowę na
ugiętej dłoni i spojrzała na siedzącego obok mężczyznę. Wydawał się zapatrzony
w ogień buzujący na kominku. I zamyślony. Dookoła panowały prawie całkowite
ciemności, bo lampę w kuchni wyłączyła, a przedtem, o dziwo nie zauważyła, że
nic poza tym się nie pali.
Prócz blasku ognia.
Migotliwe cienie przesuwały się po ich twarzach, za oknem słychać było coraz
głośniejsze bębnienie kropel deszczu. Zrobiło się dziwnie intymnie, tak jakby
na całym świecie było tylko ich dwoje i cisza panująca między nimi.
Marika pomyślała, że
być może kolacja we dwoje, to nie był najlepszy pomysł. I to nie Maksa się
bała, ale swoich własnych uczuć oraz pragnień. Chęci utonięcia w jego
ramionach, przytulenia się, kolejnego pocałunku. Bo dlaczego by nie?
Zawstydzona własnymi
marzeniami, duszkiem dopiła wino.
– Chcesz jeszcze?
– Maks oderwał się od własnych myśli i chwycił butelkę.
– Lepiej nie. Bo
będziesz musiał mnie zanieść do łóżka – uśmiechnęła się szeroko.
Wyraźnie widziała jak
przełknął ślinę.
– Do twojego czy
mojego?
– No nie wiem… A w
którym byłoby nam lepiej?
– Masz rację. Nie
pij więcej.
Odstawił wino, czując,
że najwyraźniej trzęsą mu się dłonie. Nie, nie w ten sposób. Rozumiał, że
dziewczyna wypiła za dużo i jej zachowanie jest wynikiem nieprzemyślanych
pragnień. Nie wolno wykorzystać mu tak jednoznacznej sytuacji. Zamknął oczy i
zaklął w duchu, błagając przy tym, by wrócił Nataniel z Zoe. Wtedy wszystko
samo się rozwiąże.
– Mariko, chyba
powinniśmy pójść spać.
– Dlaczego? Tak
jest mi dobrze.
Przysunęła się bliżej i
oparła czoło o jego ramię.
– Naprawdę jest mi
dobrze – wymruczała, bawiąc się skrawkiem białej koszuli. Chwycił smukły
nadgarstek i z powagą spojrzał w migotliwe, szare oczy.
– Nie wiedziałem,
że ktoś może upić się trzema kieliszkami wina?
– Ja chyba mogę –
zaczęła się perliście śmiać.
– Tak, to widać. –
Odsunął się od niej i wstał. Czuł, że jeśli tego nie zrobi, to puszczą wszelkie
hamulce. Zerknął w dół. Marika siedziała z miną zasmuconego dziecka, z ustami
wygiętymi w podkówkę. Zamknął oczy i zaklął w duchu.
– Boję się o
ciebie?
– O mnie? –
zdziwiona uniosła głowę. – Chyba nie. A może boisz się, że ja cię uwiodę, a ty
nic na to nie poradzisz?
Zatkało go. Dosłownie. Wciąż
wlepiał w nią osłupiały wzrok, gdy wspięła się na kanapę i zarzuciła ramiona na
jego barki. Patrzyła mu w oczy z figlarną miną, jakby za chwilę miała spłatać
psikusa. Przygryzła wargi i uśmiechała się, tak szczerze, tak prawdziwie.
– Dobrze. To
zanieś mnie do łóżka.
Gdzie to skromne,
zabiedzone i piszczące dziewczątko? Gdzie jej strach i obawy, gdzie
nieśmiałość? Stanowczo, za bardzo spoił ją tym alkoholem. A teraz musiał
poradzić sobie nie tylko ze zbytnio rozzuchwaloną dziewczyną, ale i ze samym
sobą. To drugie było stanowczo trudniejsze.
W pośpiechu chwycił ją
na ręce, nie zważając na ciepło kobiecego ciała, na delikatny, nieznany mu zapach,
na włosy ocierające się o jego twarz. Niemal wbiegł po schodach. Kiedy
zatrzymał się na górze, zamruczała niczym zadowolony kot. Dosłownie.
– Marika, koniec z
tym. Porozmawiamy jutro, jak będziesz trzeźwa.
– Nie jestem
pijana. – Czubkiem języka posmakowała szorstkiej skóry.
Szybkim ruchem postawił
ją na podłodze.
– Jesteś. I to
bardzo. Jeszcze wczoraj…
– To było wczoraj.
– Mała dłoń wślizgnęła się pod koszulę i rozpoczęła wędrówkę po jego torsie.
Poddał się. Nie miał
tyle siły, by zaprotestować. Spragniony bliskości, odszukał gorące wargi
dziewczyny i pocałował ją. Był tak wygłodniały, że nie zwrócił nawet uwagi na
głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych. Wsunął ręce pod jej ubranie i pieścił
nagą skórę, czując, że Marika oddaje jego pocałunki z takim samym żarem. Nie do
wiary, ile uczuć mieściło się w tej młodej, drobniutkiej kobietce.
Jakim cudem udawało się
to jej ukrywać na co dzień?
Nagle poczuł silne
szarpnięcie, a chwilę potem stanął oko w oko z rozwścieczonym bratem. Nie
zdążył uchylić się przed ciosem, tak silnym, że upadł na plecy. Dotknął
obolałej twarzy. Na palcach miał krew.
– Nataniel? –
powiedział zdziwiony. – Oszalałeś?
– Nie jesteś nic
lepszy ode mnie – warknął brat. – Dlaczego wcześniej nie wpadłem na ten pomysł?
Wystarczy flaszka wina, kilka słodkich słówek i gadka o nieszczęśliwym związku!
– Nataniel, to nie
tak! – Marika odważyła się zaprotestować. W jednej chwili wróciło poczucie
rzeczywistości. Poza tym trudno było jej zrozumieć to, co czego była świadkiem.
– To moja wina.
– Twoja? – Zmrużył
oczy i podszedł bliżej. – Jesteś taką samą dziwką jak twoja siostra. Tylko ty
masz większe szanse, by ci się powiodło.
– Bydlak! – Dała
krok do przodu, zamierzając go uderzyć, ale był szybszy. Chwycił jej dłoń i
odepchnął dziewczynę do tyłu.
– Nataniel,
przestań! – Maks niepewnie stanął na nogach. W końcu on również sporo wypił.
Przed kolacją prawie całe pół litra wódki. – Wracaj na dół. Porozmawiamy na
rano.
Ale tamten nie
zamierzał tak łatwo odpuścić. Uśmiechnął się wrednie, spoglądając wprost w pełne
łez oczy Mariki.
– Wiesz co jest
pocieszające? Jak już z ciebie skorzysta, to być może i ja będę miał szansę?
Przez całe życie zbierałem na tym polu resztki po Maksie, przypuszczam, że
teraz nie będzie inaczej.
Tyle było jadu, tyle
złości w tych słowach, że oboje spojrzeli na niego zaszokowani. Nie chciała
więcej tego słuchać, nie chciała patrzeć na pełnego agresji Nataniela. Zrobiła
to, co jako pierwsze przyszło jej do głowy. Uciekła.
Maks stał w milczeniu.
Doskonale zrozumiał, aluzję o resztkach. Była kiedyś taka dziewczyna, dawno
temu, kiedy Nataniel ledwo co wkroczył w wiek dorosłości.
– Chodzi o Alinę?
Nie wiedziałem…
– Ty nigdy nie
wiesz! Bierzesz to, na co masz ochotę nie patrząc na innych. Wielki zdobywca
kobiecych serc – powiedział z goryczą brat i zszedł na dół.
Maksowi nie pozostało
nic innego jak wrócić do sypialni. Na szczęście pod łóżkiem znalazł nieotwartą
jeszcze butelkę whisky. Po raz pierwszy w życiu miał ochotę upić się do
nieprzytomności.
***
Marika po raz kolejny
walnęła z jękiem czołem, o gładką powierzchnię ściany prysznica. Jak mogła? Jak
mogła tak się zachować?
Było jej tak okropnie
wstyd. Najchętniej od razu spakowałaby się i wróciła do domu. A później już na
dobre zapomniała o obu braciach.
Pozwoliła, by ciepły
strumień wody uderzył ją prosto w twarz. Potem zakręciła kurki i owinąwszy się
ręcznikiem, wyszła. Przeczesała palcami mokre włosy. To przywołało wspomnienie
wczorajszego wieczoru i Maksa siedzącego tuż obok niej. Mimowolnie się
uśmiechnęła. Może i popełniła masę głupstw, ale niektóre z nich były takie
przyjemne… Jak ten moment, gdy pochylił się nad nią i zaczął całować. Gdy czuła
jego niecierpliwe dłonie na swoim ciele.
Cóż. Nigdy więcej wina
w tej ilości. Zwłaszcza gdy ma się tak słabą głowę jak ona.
Ubrała się i wyszła z
łazienki. Zmarszczyła brwi, gdy zauważyła, że Amelki nie ma w pokoju. W
pośpiechu poszukała butów, a potem zbiegła na dół. Na szczęście z kuchni
dobiegł do jej uszu wesoły głosik siostrzenicy.
Gdy weszła do środka,
ukazał się jej oczom dość niecodzienny widok.
Przy kuchennym stole
siedział ponuro zadumany Nataniel, wciąż w piżamie, a tuż obok, zajęta rysowaniem
i beztrosko nucącą Amelka.
– Nareszcie jesteś
– mruknął. – Musiałem zrobić śniadanie.
To było nawet zabawne.
Zwłaszcza po wczorajszej awanturze.
– Gdzie twoja
dziewczyna? – spytała z pozorną beztroską, wyjmując z lodówki sok pomarańczowy.
– Śpi.
Zaszaleliśmy tej nocy – dodał złośliwie.
Spojrzała na niego z
ukosa. Najwyraźniej faktycznie niezbyt dobrze spał, bo pod oczyma widniały sine
cienie, a poza tym wyglądał na zmęczonego. Nagle zyskała pewność, że powodem
nie były nocne igraszki.
– Zaszaleliście?
Miałam tak mocny sen, że nic nie słyszałam.
– Pijacki.
– Owszem. Ale
wspaniale się wczoraj bawiłam.
– Uważasz, że to
zabawne, gdy kłócę się z własnym bratem? – spytał z niedowierzaniem.
– A, nie. Mówiłam
o tym wcześniej.
Zacisnął zęby z taką
siłą, że linie szczęki stały się wyraźnie widoczne.
– O tym wcześniej?
– wycedził powoli.
– O kolacji przy
kominku i szczerej rozmowie. Także o pocałunku. Chyba oboje z Maksem za dużo
wypiliśmy?
– Czyżby?
– Tak. Jest
przecudowny, ale nie w ten sposób, w jaki myślisz.
Spojrzał na nią spod
opuszczonej głowy, jeszcze mocniej ściskając kubek z kawą.
– A w jaki myślę?
– Chyba sam
najlepiej wiesz.
– Nie, nie wiem! –
ryknął znienacka, zrywając się z miejsca. Zdziwiona dziewczynka podniosła
głowę.
– Nataniel, w tej
chwil przestań! – surowo powiedziała Marika. – Wystraszyłeś małą.
Miał ochotę wykrzyczeć,
że ma to w dupie. Miał ochotę na wiele rzeczy, ale nagle dostrzegł w jej wzorku
nieme ostrzeżenie. Zniknęło płochliwe dziewczę, nie wiadomo skąd pojawiła się
całkiem inna Marika.
– Przepraszam –
mruknął i z powrotem usiadł. Bynajmniej nie miał ochoty odejść.
– Ciociu, mogę
obejrzeć kucyki? Patrz, za chwilę będą w telewizji!
– Możesz. Ale
pamiętaj, to szklane szaleństwo skończy się wraz z przyjazdem do domu.
Mała zebrała swoje
kredki, wzięła kolorowanki i wciąż wesoło podśpiewując przeszła do salonu,
gdzie Marika włączyła telewizję.
Potem wróciła do
kuchni, gdzie ku jej zdumieniu wciąż siedział Nataniel.
link do części VII - klik
Za krotkie Babeczko. :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie miało być 2 części.
OdpowiedzUsuńProszę, niech Maks będzie w finale. Pliiizzzz....
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, może to nie wygląda, ale sprawdziłam w wordzie: poprzednio było od strony 28 do 33, a teraz od 33 do 43. Ustawienia standard, jakby ktoś także chciał sprawdzić, czcionka 12. :-)
OdpowiedzUsuńTak, Marika musi wybrac Maksa.
OdpowiedzUsuńNIE NIE NIE! Przechodzony, stary Maks niech się rozpłynie we mgle:) Jest całkowicie aseksualny i taki jakiś dziadowaty:)
OdpowiedzUsuńCobym nie zrobiła, to i tak zadowolona będzie połowa z Was... Aż się boję dać zakończenie ;-)
OdpowiedzUsuńależ ja się doczekać nie mogę zakończenia:)). Co żeś tam wymyśliła, bo rozumiem, że to już kolejna poprawiona wersja. Mam cicha nadzieję, że przechodzony Maks dalej będzie już tylko pił:)
UsuńMarika musi być z Natanielem, ponieważ Maks zawsze dostaje wszystko podane na talerzu ten jeden raz niech ma coś Nataniel:)
OdpowiedzUsuńProszę Babeczko daj zakończenie dzisiaj plissssss! :)
OdpowiedzUsuńco wy macie z tym Maxem? jaki on przechodzony? bo starszy? co z tego, ze starszy, jesli nie zaznał nigdy szczęścia. Lepszy jest kawał chama i kobieciarza niz szczery, wrażliwy mezczyzna? czlowiek po nieudanym małżeństwie juz nie zasluguje na szczescie?
OdpowiedzUsuńNataniel nawet nie potrafi zaopiekować sie dzieckiem, jest świecie oburzony, bo musiał zrobić jej śniadanie? z takim czlowiekiem dziecko powinno sie wychowywać? no chyba nie bardzo.
Oczywiscie przyjmę zakończenie jakim jest, choc to moje ulubione opowiadanie wiec wolałabym zeby Max zaznal szczęścia i miłości. Natanielowi Marika pasowalaby gdyby byla sama. Chyba, że ozywisz Klare i zwiazesz ją z Maxem;) to niech sobie Nataniel bierze tą Marike. Choć zauważyłam, ze mloda dostaje pazurka, co mi sie podoba;)
Klary nie ożywię. Już jej zrobiłam sekcję zwłok, nie da rady ;-)
UsuńJestem za Natanielem. Jak dla mnie jest ciekawszą postacią, bardziej buntowniczą, co osobiście wolę. Tak czy inaczej przeczytam ;) może kolejne opowiadanie już dziś (jutro) ?
OdpowiedzUsuńBędzie, co będzie. Jak w życiu. Na razie wciąż jestem nastawiona romantycznie, więc większość moich bohaterów będą omijały wszelkie nieszczęścia :D
OdpowiedzUsuńA może pojawi się jakiś sobowtór klary i zawróci bardziej w głowie małżowin niż marika
OdpowiedzUsuńWłaśnie może dostaniemy jutro prezent w postaci kolejnej części ?;)
OdpowiedzUsuńPsyt... Jestem na basenie i kończę "Basen". Swoją drogą muszę zmienić tytuł, bo strasznie durny jest :-)
OdpowiedzUsuńE tam typowe kobiety narzekaja , wybrzedzaja. Ktos zarzuca, ze Natalnie nie umie zaopiekiwac sie dzieckiem. Ehh Moj maz do teraz ma problem ii jest kochajacym ojciem. Ehhh gderacie jak przekupki. Nue z Bstanielem nie z Maxem . Babeczko to zrob z kobieta.. hihi zartuje teraz
OdpowiedzUsuńPisze z komorki I wdarly sie chochliki.sorry
OdpowiedzUsuńProszę daj kolejną część juz dzisiaj bo umrzemy z niecierpliwości =D
OdpowiedzUsuńA ja bym właśnie chciała żeby to właśnie Max związał się z Mariką. Nataniel to takie duże naburmuszone dziecko które nie dostało cukierka i si wścieka. A Max od początku mi się podobał i mam nadzieję na happy end ;-)
OdpowiedzUsuńprawda!
UsuńBabeczko Twoje opowiadania uzalezniaja ! Ja jestem za Maksem poniewaz az tak wielkiej roznicy wiekowej nie ma. Znam malzenstwa z roznica 12 lat i jest ok. Kazdy zasluguje na to by kochac i kochanym byc. A mlody niech korzysta . Niech sie wyszumi to sadze ze wiele zrozumie. Pozdrawiam serdecznie i oczywiscie czekam na wiecej !
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie dwie ciocie maja mezow o 10 I 12 lat. Oba malzenstwa sa zgrane. Do tej pory nie widac roznicy. Dochowali sie w sumie 4 dzieci a takze wnuczat. Za to moja siostra ma o rok mlodszego meza.Moj brat ma zone o 14 lat mlodsza. :) przyklad z mediow Magda Zawadzka I Holubek.Nie obstawiam za nikim. Obaj Panowie maja to iskre. Ahhh Sama Babeczko zadecyduj z kim zostanie. Pozdrawiam uzależniony czytelnik:)
OdpowiedzUsuńMAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKS ;D
OdpowiedzUsuńJak ja się boję poniedziałku... Chyba nie odwiedzę bloga przez tydzień, aby opadły emocje...
OdpowiedzUsuńwięc dodaj nam tą końcówkę już, prosimy!
Usuńskoro już masz zakończenie to nie przetrzymuj nas...
I wtedy już skończą się te dyskusje:) a tak będą trwały caaaałyyy tydzień:|
proszę, proszę, proszę x 1000000!
Wrzucaj ba bloga. Te wyliczanki zaczynaja przypominac Mode na sukces . Ehh wrzucaj . Bedziesz miała z głowy.
UsuńPięknie Babeczko!
OdpowiedzUsuńChoć moje serducho dzisiaj w żałobie, Twoje pewnie też...
Pozdrawiam,
LIA.
Jak zawsze wspaniale:)
OdpowiedzUsuńBabeczko skoro czytelniczki wadzą sie o to czy ma być Max czy Nataniel to może wprowadzić postać 3 chłopa i będzie po sprawie:).
Ja osobiśce jestem za Natanielem choć chyba zwykle w ksiazkach kobiety wbierają tych bardziej niegrzeczych mężczyzn
Pozdrawiam
Wiedźma
Ją też kiedyś coś podobnego zaoferowalam to babeczka odpisała mi że pana Zbyszka z naprzeciwka
UsuńBędę szczera, ja już wyboru dokonałam. Jakbym wprowadziła trzeciego chłopa, to pewnie całość ciągnęłaby się do świąt :-)
OdpowiedzUsuńStara wersja brzmiała tak: Amelka gubi się w górach, nieczuły Nataniel odmawia pomocy, a Maksa nie ma bo musiał wrócić na jeden dzień, by podpisać jakieś papiery. Tutaj następowały rzewne opisy rozpaczy itd. Maks wraca, dziecko się odnajduje, Marika tonie w jego ramionach... Całe towarzystwo wraca do domu. Nataniel odwiedza dziewczyny w ich domu, powiedzmy, że dochodzą do pewnego porozumienia. Ble, ble, ble... Jednak Natanielowi znów odbija, poniewiera zakochaną dziewczyną, wykorzystuje ją, a potem perfidnie zostawia, oznajmiając, że mu nie zależy. Marika jest w ciąży, a nade wszystko ma złamane serce. Maks się rozwiódł i też ma złamane serce, bo wie, że ona go nie kocha. Na końcu hajtają się na zasadzie "lepszy wróbel w garści"... Ogółem, wszyscy wyszli z tej imprezy tacy pokiereszowani uczuciowo...
Tyle stara wersja. Nowsza jest optymistyczna, każdy lokuje uczucia w odpowiednim miejscu, itd...
Zresztą, co ja będę dużo mówić. Sami zobaczycie :-) O, sorry. Przeczytacie.
Ale dzisiaj albo jutro przeczytamy prawda? =D PROSZĘ!!!!!!!!!!!!, :P
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem za Maksem. Co z tego że straszy? Mój luby ma o 10 wiosen więcej niż ja i ta różnica wieku w niczym nam nie przyszkadza. Jestem za Maksem bo zaopiekuje się młodą i niedoświadczoną Mariką i będzie bezpieczna. A i Maksowi potrzebny jest ktoś kto go pokocha i uleczy jego zbolałą duszę :)
OdpowiedzUsuńA Nataniel - jak dla mnie jest zbyt niepewny i mi się to nie podoba.
Proszę daj następną część tego opowiadania jesteś niesamowita!:)
OdpowiedzUsuńCzemu ze wszystkich swoich bohaterek robisz dziwki, a bohaterów erotomanów? Uwielbiam to jak piszesz, ale to nie daje mi spokoju. Marnujesz się, wydaj coś. Pokaż, że potrafisz, a nie liszesz takie teksty. Oczywiście nie mogę oderwać od nich oczu... ale czuje taki niedosyt... wszystkie teksty są podobne. Jasne każdy ma ma swój własny styl itd, ale sama nie wiem. Po prostu ci zazdroszczę talentu, ale jestem zła o to jak go wykorzystujesz ;-;
OdpowiedzUsuńSM
Ja jestem całkowicie za Natanielem. Żył, biedaczek, w cieniu brata, a teraz się zakochał... Maks nie może mu odebrać szczęścia!
OdpowiedzUsuńSzklane szaleństwo.:-D
OdpowiedzUsuń