czwartek, 12 września 2013

Pechowa dziewczyna (VI)

link do części V - klik

Cześć III – A może są grzeszne anioły?

Zanim mnie pokochasz
zanim mnie zrozumiesz
spróbuj
smaku innych ust
Złam innych serc rytm
I jeśli wtedy
przyjdziesz
i powiesz kocham
Zrozumiem,
że jesteś mój


Miała nadzieję, że Daren nie każde jej długo czekać. Tymczasem mijały kolejne dni, a on nie tylko nie raczył się zjawić, ale w ogóle nie dał znaku życia.
Na początku była zniecierpliwiona. Potem rozgoryczona. Na samym końcu pojawiła się złość.
A przecież była taka pewna zwycięstwa. Co się stało?
Dłużej nie mogła zwlekać. Narzuciła płaszcz i niemal biegiem, udała się pod dobrze znany adres.
Drzwi były nie domknięte. Ostrożnie pchnęła je i zajrzała do środka, w każdej chwili gotowa do ucieczki.
Mieszkanie wyglądało jak po katastrofie nuklearnej. Panował w nim nieopisany bałagan, żadna rzecz nie stała na swoim miejscu. Nawet kanapa miała wybebeszone wnętrzności i straszyła powyginanymi sprężynami. Ani jedno okno nie było całe, ani jeden mebel nie połamany.
Przerażona Tanja zajrzała jeszcze do łazienki, która okazała się być w równie żałosnym stanie, a potem stanęła pośrodku, z rozpaczą zastanawiając się co powinna zrobić.
Jednego była pewna – demona nie było tutaj od dłuższego czasu.
Ale dlaczego zniknął? I gdzie się podział?
Osobą, której mogła zadać te pytania był Aleksander. Musiała się więc z nim zobaczyć. Starym zwyczajem pójść do kawiarni, zasiąść na filiżanką i pomyśleć o chęci spotkania. Z ledwością stłumiła niecierpliwość. Poza tym tak bardzo bała się, że Darenowi stała się krzywda. W przeciwnym wypadku na pewno by się pojawił już następnego dnia po tym jak się kochali.
Drgnęła, gdy usłyszała szelest od strony drzwi.
Na progu, oparty niedbale o futrynę, stał przedmiot jej rozterek, mierząc ją chłodnym, beznamiętnym wzrokiem.
– Daren? – Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego nie rzuciła się prosto w jego ramiona. Może wpływ na to miał chłód w żółtych oczach, odpychający wyraz twarzy.
– Co tu robisz?
– Chciałam się z tobą spotkać.
– Spotkać?
– Nie skończyliśmy naszej rozmowy – powiedziała cicho, wyraźnie czując, że coś tu jest mocno nie tak.
– Rozmowy? – nagle w jego głosie zadźwięczało rozbawienie. – Przeleciałem cię i tyle. Chyba, że chcesz jeszcze raz?
Niemożliwe! To nie mógł być on! A może po prostu przyśnił jej się jakiś koszmar? I za chwilę obudzi się w ramionach smacznie chrapiącego Darena, przytulonego do jej boku?
Podszedł bliżej, wyciągając ręce z kieszeni.
Cofnęła się odruchowo, ale później opanowała. Nie wierzyła, że zrobiłby jej krzywdę.
– Chcesz jeszcze raz? – wyszeptał, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Dziwne uczucie. Chciała, a jednocześnie czuła obrzydzenie na samą myśl. Czy ktoś rzucił na nią czar?
– Mam miesiączkę – niezdarnie usiłowała się wyłgać. Zarumieniła się przy tych słowach. Ale oczy demona rozjaśnił jakiś dziwny, nieludzki blask.
– Dasz mi spróbować?
Nie od razu zrozumiała o co mu chodzi.
– Spróbować? Czego?
– Twej krwi. Rozłożysz nogi i pozwolisz zakosztować…
Nie skończył, bo walnęła go w twarz. Co za ohyda!
Ryknął rozjuszony i oddał cios. Gdyby nie podtrzymywał ją ramieniem, upadłaby.
– Dziwka. Myślisz, że wolno ci mnie poniżać? Tak myślisz? – Wymierzył kolejny cios.
– Daren, przestań! Proszę! – Niezdarnie zasłoniła się ramionami. Z rozciętej wargi kapała krew, w głowie szumiało od silnego ciosu.
I pojawił się strach. Pierwszy raz w przeciągu całej ich znajomości, naprawdę się bała.
– No, no! – szybko się uspokoił i delikatnie przeciągnął opuszkiem palca po skaleczonych ustach. – Bądź grzeczna, to nie będę musiał robić tego ponownie.
Tanję jednak przeraził wyraz jego oczu. Co się stało z dobrze znanym demonem? Czyżby faktycznie, aż tak dobrze się maskował? Aż tak doskonale udawał?
Z namysłem zlizał krew z palca.
– Pysznie smakujesz – wymruczał. – Dasz mi to, co chcę dobrowolnie i nie będę musiał cię zabijać. Choć nie powiem, to również szalenie mnie podnieca.
Jęknęła, z całych sił wzywając w myślach Aleksandra. Była pewna, że sama nie dałaby sobie rady z demonem.
– Nie musisz za bardzo się bać – dodał rozbawiony. – Ale troszkę strachu doda sytuacji pikanterii.
– Myślę, że powinieneś ją puścić – rozległ się za ich plecami spokojny głos.
Nie spodziewała się, że Daren posłucha. Ale zrobił to, a przerażona dziewczyna wpadła wprost w ramiona druida.
– Całe życie nie dasz rady jej chronić. – Demon podniósł jakieś krzesło z połamanym oparciem i wygodnie na nim usiadł. Z jego twarzy nie znikał wyraz zadowolenia.
Aleksander nie zniżył się do odpowiedzi. Objął szlochającą dziewczynę i wyprowadził na zewnątrz.
Uspokoiła się dopiero pod drzwiami własnego mieszkania.
– Mogę wejść? – spytał.
Skinęła głową. W środku chciała przyłożyć lód do opuchniętego policzka, ale druid pokiwał przecząco głową i zaczął delikatnie gładzić sinofioletowe miejsca. Powoli zmniejszały się, aż prawie całkiem zniknęły.
Pozostała jedynie gorycz porażki i zawiedzione nadzieje.
– Nie wiem co się stało? – rozpoczęła łamiącym się głosem. – On zachowuje się jak… Jak demon! Jest naprawdę zły!
– Zawsze był.
Pochyliła głowę.
– Czyżbym widziała tylko to, w co chciałam wierzyć?
– Osiem dni temu zginęła kolejna kobieta. W nocy, o trzeciej nad ranem. Ale tym razem sprawca o czymś zapomniał. Owszem, usunął wszelkie dowody, tak że nawet magia nic nie pomoże. Lecz zostało nagranie z kamery. To zabawne, ale Daren nie wziął pod uwagę współczesnej cywilizacji.
– Daren? – Zdumiona Tanja uniosła głowę. – Osiem dni temu? Czyli w nocy z jedenastego na dwunastego? O trzeciej nad ranem?
– Tak. Tym razem mam nagranie, które chcę ci pokazać.
W milczeniu przyglądała się całej zbrodni. Całe szczęście, że był to obraz bez dźwięków. Lecz nie pozostawiał wątpliwości, kto był sprawcą.
– Aleksandrze jesteś pewien daty i godziny?
– Tak.
Dziewczyna zamknęła oczy. Kiedy je otwarła, były pełne przerażenia.
– Aleks? To nie mógł być Daren.
– Skąd wiesz?
– Bo wtedy był ze mną. Pod prysznicem. Kochaliśmy się.
Bardzo długo oboje milczeli. Drudi jeszcze raz puścił krótki biało-czarny filmik bez dźwięku.
– Jesteś pewna? – spytał cicho.
– Dałabym za to głowę. Do drugiej byłam z Wiki na pogotowiu, wróciłyśmy jakiś kwadrans później. Daren kończył kąpać ostatnie dziecko, potem sprzątał. Wyszliśmy razem z mieszkania sąsiadki za dziesięć trzecia. Wiem, bo spojrzałam na zegar, który wisi u niej w kuchni. Nie mogliśmy skończyć wcześniej jak o czwartej – zarumieniła się przy tych ostatnich słowach.
– Tanju, dasz mi słowo, że to nie jest tylko nieudolna próba obrony?
– Dam ci za to głowę. I wiesz co myślę? To zabójcę spotkałam w mieszkaniu demona. Wyglądał jak on, mówił jak on, ale od pierwszej chwili wiedziałam, że coś jest nie tak. Bo to nie był mój Daren.
***
Aleksander odprawił jakieś czary mary i zakazał Tanji całkowicie opuszczać własne mieszkanie. Twierdził, że zabezpieczył je specjalnymi zaklęciami, ale traciły one swą moc, gdyby spróbowała przekroczyć magiczną linię.
Siedziała więc samotna, zapłakana na kanapie i czekała na jakiekolwiek wieści. Najgorsza była niepewność, co do losów Darena.
I tęsknota.
Trzeciego dnia, równo o trzeciej nad ranem, rozległo się głośne natarczywe pukanie. Zdezorientowana zerwała się z łóżka, i biegiem ruszyła w kierunku drzwi. Zerknęła przez judasza i zamarła.
Po drugiej stronie stał Daren. Zakrwawiony, cały posiniaczony, w podartej odzieży.
W pierwszej chwili chciała natychmiast otworzyć. Później się zawahała. Skąd pewność, że to jej Daren?
– Tanju! Błagam, otwórz! Wiem, że nie było mnie tyle czasu, wszystko ci wyjaśnię.
Wbrew zdrowemu rozsądkowi uchyliła drzwi. Zaufała czarom Aleksandra i jego zapewnieniu, że nikt bez jej wyraźnego zaproszenia nie przekroczy tego progu.
Demona stał, podpierając się o ścianę i ciężko dyszał. Oczy miał przekrwione, pełne bólu. Ale dziewczyna nadal stała nieruchomo, szukając potwierdzenia lub zaprzeczenia dla swych obaw.
– Nie zaprosisz mnie? – spytał krzywo się uśmiechając.
– Nie.
– Mam sobie pójść? – Miał cichy, cierpiący głos.
– Nie. Ale jeśli zdołasz, wejdź bez mego zaproszenia.
Obserwował ją spod oka nie zmieniając wyrazu twarzy. Potem powoli się wyprostował i uśmiechnął. Zły, gadzi grymas rozjaśnił jego oblicze, tak ohydny, że mimowolnie cofnęła się w tył.
– Daren wrócił tam, skąd przybył. Do piekła. I ręczę, że nie ucieszyli się tam z jego obecności.
– Ty go tam posłałeś? – nie umiała zapanować nad drżeniem głosu.
– Może – wzruszył ramionami. - Powinnaś wiedzieć, że niegrzeczne demony zawsze trafiają do piekła.
– Nie wiem jeszcze jak, ale bądź pewien, że cię zniszczę! – Z tymi słowami zatrzasnęła z hukiem drzwi. Żal i ból zamieniły się w żądzę zemsty, a niemożność natychmiastowego działania doprowadzała do obłędu.
Ale jedno wiedziała – jeśli będzie musiała podąży za ukochanym, aż do piekła. I nieważne z jakimi siłami będzie musiała zawrzeć pakt, by to osiągnąć.
***
Dzień był bezwietrzny i zdumiewająco cichy, jakby okolica przemieniła się w opuszczone miejsce zamarłe w bladych promieniach słońca. W nieruchomym powietrzu unosił się słaby zapach kwiatów, choć samych kwiatów nigdzie nie było widać.
Stojąca na pustej ulicy, z twarzą skierowaną ku niebu, Tanja odzyskiwała przytomność, nie ruszając się jednak, czekając, aż odzyska władzę nad zdrętwiałym ciałem. Zamrugała, próbując odzyskać ostrość widzenia. Zaczerpnęła głęboki haust powietrza i wtedy dotarła do niej słodkawa woń nieobecnych kwiatów. Skrzywiła się, jakby ten zapach był jej wyjątkowo niemiły.
Stopniowo wzrok wyostrzył się, lecz delikatna mgła napływająca gdzieś z tyłu, nie pozwalała zbyt wiele zobaczyć. Oddalone o kilka metrów budynki i porzucone auta, tak niewyraźnie rysowały się w nadciągającej mlecznej poświacie, że przez moment wydały jej się nieprawdopodobnie obce, niczym potwory z najmroczniejszych baśni. Tanja przyglądała im się przez dobrą chwilę, zanim uświadomiła sobie, czym są lub czym mogłyby być.
Czy to było piekło? Ale chyba Aleksander by jej nie okłamał?
 Wydawało się, że straciła przytomność zaledwie na kilka sekund. Potem ocknęła się tutaj. Serce waliło jej, jak gdyby po długim biegu, ucieczce przed czymś nieznanym.
Obraz obcej w swej inności twarzy przemknął jej przez głowę, i bezbłędnie nadała mu nazwę. Gdy przez chwilę usiłowała się skoncentrować i z chaosu wyłowić coś więcej, usłyszała dziwny dźwięk.
Jęknęła cicho.
Gdzieś w otaczającej ją mgle, przemknął szybki, giętki cień. Małe, bursztynowe oczy popatrzyły na nią bez odrobiny zainteresowania. To był tylko kot. Zwyczajny, szaro czarny dachowiec.
Odetchnęła, jakby ominęło ją nieznane niebezpieczeństwo.
Potem pomyślała z rozbawieniem, skąd w taki miejscu wziął się kot?
Ostrożnie, z wahaniem, uczyniła krok do przodu i jeszcze raz rozejrzała dookoła.
Znajdowała się pomiędzy rzędami czegoś, co wyglądało na jednopiętrowe, mocno zniszczone domy. Wszystkie okna były czarne. Po obu stronach, bez wyraźnego porządku, stały porzucone samochody, z rozbebeszonymi wnętrznościami i wybitymi szybami. Mgła była jednak zbyt gęsta, aby mogła zauważyć więcej szczegółów okolicy, w której się znajdowała.
Kiedy już uspokoiła przyspieszony oddech, a jej tętno wróciło do normy, uświadomiła sobie nagle, że naprawdę nie ma pojęcia, dokąd iść. To tak ją zaskoczyło, że przez chwilę oddech zamarł jej w piersiach, a zaraz potem serce zaczęło tłuc się jak oszalałe. Powoli wypuściła powietrze z ust, próbując się uspokoić.
Szukała Darena, a druid dał jej słowo, że wystarczy, by podążyła za głosem serca.
Gorączkowo rozejrzała się dookoła, wypatrując czegokolwiek, co dałoby jej punkt zaczepienia w świecie, jawiącym się jako całkowicie obcy. Bez skutku.
Stopniowo zaczęła sobie uświadamiać, że obok odurzającego zapachu kwiatów, pojawiło się coś jeszcze. Była to słaba, przyprawiająca o mdłości woń. Niejasno coś przypomniała. Kiedy jednak usiłowała przywołać szczegóły, nie mogła dotrzeć do właściwych zakamarków pamięci. Prawdę mówiąc, o tym, że zna tę woń, wiedziała bardziej instynktownie, niż na podstawie jakichkolwiek faktów.
Owionął ją lekki podmuch wiatru. Zaraz potem powróciła cisza, jakby coś usiłowało ostrzec, lecz starczyło mu sił zaledwie na jedno drżące tchnienie. Poruszone nim liście zawirowały przez chwilę, w dzikim chaotycznym tańcu, by opaść i zatrzymać się u jej stóp.
Jeszcze jeden podmuch.
Liście odfrunęły w mleczną mgłę.
Znów zapanowała martwa cisza.
Ale Tanja wyczuła, że te krótkotrwałe powiewy niosły ze sobą jakąś groźbę.
Nie opuszczała jej irracjonalna pewność, że została złapana w pułapkę bez wyjścia. Lecz nawet jeśli coś ją śledziło, potrafiła to zaledwie wyczuć, nie dojrzeć.
Choć powietrze było wilgotne i parne, prześladował ją wewnętrzny chłód - zimny, nasilający się z każdą chwilą strach. Nie mogła opanować drżenia, walcząc z nadpływającymi uczuciami.
Podmuchy zamarły.
Otaczający świat odzyskał swój niczym nie zmącony spokój.
Niepewnym krokiem ruszyła przed siebie, podążając w stronę nieznanego zagrożenia. Ale wiedziała, że musi stawić mu czoło. Tylko tak mogła dotrzeć do Darena.
To miejsce nie było bezpieczne.
Po przejściu paru kroków, nogi nabrały pewności, a oczy zaczęły zauważać coraz więcej szczegółów. Z obu stron ciągnęły się kute w żelazie płoty, osadzone w bladych, odrapanych słupach. Spróbowała otworzyć najbliższą furtkę. Nie była zamknięta, ani nawet zabezpieczona jakimkolwiek zamkiem. Głośnie skrzypienie zawiasów, wywołało grymas na twarzy dziewczyny.
Teraz bowiem, choć w pobliżu nadal nie było nikogo widać, nie miała żadnych wątpliwości, że jest obserwowana. Wiedziała o tym równie dobrze, jak zwierzyna tropiona przez myśliwych.
W plecy uderzył ją kolejny podmuch, niosący ze sobą jeszcze bardziej intensywną, słodkawą woń, o nieznanym źródle.
Przeniknęła ją.
Wzmogła strach.
I obudziła coś jeszcze... Wspomnienia.
Za czarną, żelazną bramą, po której bokach rosły bladoróżowe krzewy, biegł kamienny chodnik. Idąc nim dotarła do drzwi wejściowych opustoszonego budynku. Przez chwilę wahała się, zanim nacisnęła poczerniałą ze starości klamkę.
Głęboko odetchnęła. Potem zanurzyła się w mrok.
Rozpraszały go jedynie rozmieszczone w przeciwległych końcach, migoczące promyki świec. Na jednej z mdło oświetlonych ścian rysował się cień jej sylwetki.
Spojrzała za siebie na przebytą przed chwilą drogę.
Nikogo za nią nie było widać.
Spowity we mgle, uśpiony dom otaczała martwa cisza. Zwyczajny budynek, a jednak budził w niej wyraźny niepokój.
Piekło niezupełnie jawiło się tak, jak je sobie wyobrażała.
Wciąż czuła, że coś się do niej zbliża. Gdzieś w oddali na krótko rozbłysło bursztynowe światło i w tej samej chwili eksplodowały wszystkie szyby.
Grad drobnych odłamków szkła zaścielił podłogę, ale nie zrobił jej krzywdy.
To było naprawdę przerażające i w głębi podświadomości dokładnie rozumiała, co się stało i czym była ta dziwna siła, w tak widowiskowy sposób demonstrująca swą wielkość. Zdała sobie też sprawę, że nie ma szans na ucieczkę, a jej pobyt tutaj wcale nie jest niezauważalny.
Chociaż nie było zimno, poczuła na twarzy wyraźny chłód, wywołany przez ściekającą z czoła strużkę potu. Oblizała wargi i wyczuła smak soli.
Potem w panującym półmroku spostrzegła wysoką, mglistą postać, znacznie oddaloną, która zmierzała w jej stronę.
Nie odwróciła się i nie uciekła. Ruszyła przed siebie, na spotkanie przeznaczeniu, choć była pewna, że pobyt w tym miejscu może skończyć się dla niej czymś więcej niż śmiercią.
Dopiero teraz spostrzegła, że miała na sobie długą, białą, powłóczystą suknię. Oprócz niej nic nie przykrywało jej ciała. Bose stopy dopiero teraz wyczuły chłód podłogi i nierówność progu, który przekroczyła.
W następnym z pokojów było nie tylko znacznie ciemniej, ale także bardziej gorąco i duszno. Słodkawa woń kwiatów mieszała się z intensywnie narastającym zapachem czegoś obcego. Kogoś obcego.
Uświadomiła sobie, że ten mdlący odór, to zaledwie zapowiedź czyjejś obecności.
Jakby na potwierdzenie, mrok zaczął gęstnieć i poruszać się. Gdzieniegdzie bursztynowe iskry rozświetlały wszechobecną czerń.
Najpierw zobaczyła jego oczy.
Złociste, o pionowych źrenicach, pełne obcych i niezrozumiałych uczuć.
Później jego twarz. O wyraźnie szpiczastym podbródku, wysokich kościach policzkowych i pełnych, szerokich ustach.
Wargi skrywały jasne zęby, ostre i spragnione krwi, a pomiędzy nimi doskonale widoczny gruby i mięsisty język, wyraźnie rozdwojony na końcu.
Reszta ciała choć tak podobna do ludzkiego, była równie przerażająca. Gładka i połyskliwa skóra, pokrywającą go niczym grafitowa zbroja. Muskularny tors i szerokie ramiona, zakończone szponiastymi dłońmi, o ostrych, atramentowo czarnych paznokciach. Wąskie biodra, płaski brzuch, a w gęstwinie ciemnych włosów ogromny, pulsujący w rytm uderzeń jej serca, członek.
Pochylił głowę, niczym bestia szykująca się do ataku. Pod wpływem mrocznego, intensywnego spojrzenia, poczuła jak uginają się pod nią kolana. Pojawił się paniczny strach.
Ale Tanja nie chciała i nie mogła stchórzyć. Nawet teraz, gdy spotkała pierwszego mieszkańca tej krainy.
Bardzo powoli zaczął się zbliżać w jej kierunku. Płynnym, niemal gadzim ruchem. Ale zatrzymał się nagle w pół kroku  i wlepił swe nieludzkie oczy w wisior na szyi dziewczyny.
Jej jedyną ochronę. Amulet bezpieczeństwa, kryjacy w sobie zarazem drogę ucieczki. Ten stwór po prostu nie mógł podejść bliżej.
Nagle zrozumiała.
To był strażnik. Jedyny i niepokonany. Czyżby bronił dostępu do czyjegoś więzienia?
Zacisnęła zęby i ruszyła przed siebie, w głąb budynku. Z tyłu rozległ się ogłuszający ryk, który towarzyszył jej przez kilka następnych pomieszczeń. Potem nagle urwał się i nastała cisza.
Ale to było znacznie gorsze. Tanja podwinęła suknię i zaczęła biec. Ciężko dysząc wpadła do ogromnej komnaty, w której przez wyrwy i dziury w suficie, sączyło się blade światło. A pośrodku, z rękoma skutymi nad głową, wisiał zakrwawiony, brudny demon.
Tym razem serce powiedziało, że to był jej Daren.
Podbiegła i z niepokojem ujęła szczupłą twarz w swe dłonie. To dziwne, ale chyba był nieprzytomny? Jak inaczej wytłumaczyć sobie całkowity brak reakcji?
– To na nic. Nie zdołasz go uwolnić.
Odwróciła się ze strachem i zamarła. Tuż stało puste biurko, a za nim, z nogami beztrosko skrzyżowanym na blacie siedział ten drugi Daren.
– A w dodatku dałaś się złapać w tak prymitywną pułapkę.
– Pułapkę? – zmarszczyła brwi. – Co masz na myśli?
– Dam ci pięć minut do namysłu. Twoje życie za jego wolność.
– Dlaczego?
– Po pierwsze – zemsta. Po drugie – wciąż potrzebuję twojej krwi.
Spojrzała w bok. Zagryzła wargi. Jak nigdy brakowało jej rady Aleksandra. A teraz musiała sama podjąć decyzję, nie wiedząc, co się z nią łączy.
– Jesteś jego władcą?
– Powiedzmy – odparł rozbawiony. – To jak będzie Tanju?
– Nie zgadzaj się… – rozległ się ochrypły szept. – Za żadną cenę!
– Daren! – Błyskawicznie znalazła się tuż przy nim i objęła ramionami.
Władca pokiwał głową ze zrezygnowaną miną.
– Coś ty zrobiła z moim najlepszym sługą? Sama popatrz – miękki jak wosk, słaby niczym śmiertelnik, a w dodatku cierpiący za miliony. To doprawdy okropne!
– Darenie! – wyszeptała całując ostrożnie spierzchnięte wargi.
– On chciał tylko cię tu zwabić. Na nic się nie zgadzaj!
– Ale ty?...
– Ja sobie poradzę – uśmiechnął się krzywo. Wyglądał doprawdy okropnie, jeden siniak zlewał się z drugim, wszędzie było pełno zakrzepłej krwi.
– Nie potrafię! – powiedziała z rozpaczą.
– Musisz. Tak naprawdę nie ty jesteś ce…
– Dość! – ryknął władca. Błyskawicznie zjawił się tuż przy nich i złapał umęczonego demona za szyję, ściskając ją z taka siłą, że Darenowi zabrakło tchu. – Twoja decyzja?
Tanja zamarła. Celem? Nie ona? To kto? Aleksander? Kto jeszcze mógłby…?
Nagle gwałtownie pobladła.
Pomyślała, że to niemożliwe. Ale jeśli było prawdą, Daren miał rację. Musiała go poświęcić.
Po policzkach ciekły niepowstrzymane łzy, gdy położyła dłoń na amulecie. Choć z trudem, demon zdobył się na uśmiech. A później wszystko zawirowało i znów stała w swoim mieszkaniu. Gdzieś z oddali dobiegł do jej uszu dziki ryk wściekłości.
Zanim zemdlała, zdołał ją pochwycić Aleksander. 

link do części VII - klik

26 komentarzy:

  1. Błagam!!!
    Musisz dac dzisiaj kolejna część. Jeszcze żadno opowiadanie mnie tak nie wciągnęło. Prooooooosze.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z utęsknieniem na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobietko grzeszysz takimi dobrymi opowiadaniami;)dawno nic mnie tak nie wciągnęlo...dzieki za chwile wytchnienia od realnego świata:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jestem nakręcona na cd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy może będzie miała dzidziusia z darenem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym pomyślałam :P

      Usuń
    2. Ha, ha!
      Wyobrażacie sobie scenę, gdzie Daren trzyma przed sobą fikającego, śliniącego się niemowlaka i patrzy na niego z nieufnością, a potem pyta się: "To na serio moje?"....
      A Tanja krzyczy z kuchni: "Pośpiesz się kochanie i zmień tą pieluszkę, bo nie zdążymy na obiad do mamy!"

      :D

      Usuń
  6. Dlaczego znikają moje komentarze?:(
    sie nakomentowałam "Krewnego" i poszłooo...

    co do "Pechowej..." to mam dziwne przeczucie, że skończy się źle..
    Babeczka lubi się znęcać:)

    Pozdrawiam,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger ma czasem dziwne zawiechy, sama kilka razy nie mogłam dodać nowego posta :(

      Nie będę się znęcać w tym wypadku. Ulubionego bohatera nie uśmiercę ;-)

      Usuń
  7. Jakoś mnie nie pocieszyło to, że go nie uśmiercisz... możesz jeszcze zamienić go w jakąś pokraczną kreaturę, zamknąć w zamczysku, skazać na wygnanie czy co tam jeszcze wpadnie do Twojej główki. Zdążyłam już zauważyć, że sadystycznych pomysłów trochę masz;)

    Swoją drogą najwyższy czas się przywitać. Należę do grona zapewne licznych cichych, ale wiernych czytelników. Jak dziecko cieszę się, gdy widzę u Ciebie nowe wpisy, a trafiłam tu... szukając przepisu na muffiny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeee... Słowo!
      Mnie również miło - Agnieszka, choć ta "babeczka" stanowczo przypadła mi do gustu :D

      Usuń
    2. Ją też jestem agnieszka tylko że z czerwca i trafiłam tu (jakoś na samym początku jak zakładałas swego bloga ) po twoim nicku na pokantnych

      Usuń
  8. Świetna część i czekamy na więcej :) Kiedy planujesz wrzucić następną któregoś z opowiadań ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż grzech przestawać w takim momencie...cd poproszę=)

    Julex

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja Droga Babeczko (Agnieszko) nie będę prosiła o dalszy ciąg bo tych próśb jest już wystarczająco dużo:). Ale, ale ;) Gdy wygram w totka ( a żeby wygrać trzeba zacząć najpierw grać), to wykupię wydawnictwo i opublikuję wszystkie twoje opowiadania. Zaczełam od Pokatne, ptem twój blog jak nie dodajesz nic nowego rozpaczam i biorę się za książki, każdą jaka wpadnie mi w rękę. Dzisiaj od samego rana siedę i czytam wszysko po kolei i cieszę się, że tutaj jest dalszy ciąga tej opowieści i smucę bo niema następnej. Nie jestem L.., ale chyba gdybym mogłą zdradziłabym mojego męża z tobą:P tylko i wyłącznie dla Twoich opowiadań:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. :D
    Psyt...
    Mój ślubny czasem tu zagląda, ukradkiem, żebym nie widziała, że się interesuje. Jeszcze się wystraszy i zabierze mi komputer ;-D

    OdpowiedzUsuń
  12. A jak przeczyta i zobaczy to może jakąś kolację niespodziankę zrobi ? Tylko po to aby się upewnić czy nadal jesteś tylko jego? ;P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Przydałoby się... Choć na razie to nie wiem kiedy, praca siedem dni w tygodniu :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Och... . Dacie radę czego się nie robi dla ukochanej osoby ;) .

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mogę się doczekać kolejnej części ;) uwielbiam Twoje opowiadania, są po prostu cudowne, podziwiam Cię za to jak piszesz, mam nadzieję, że kiedyś do mojej biblioteczki zawita Twoja książka :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. To jedno z moich ulubionych opowiadań i mam nadzieje, że w najbliższej przyszłości poznam dalsze losy tej parki :)
    Pozdrawiam Julex

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy następna część ? :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czekam i czekam na kolejną część... Doczekam się jej w najbliższym czasie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się powolutku zabieram do pisania kolejnej części :-)

      Usuń
  19. Ja już chyba nie wytrzymam ;p
    Babeczko!
    Trzymam kciuki żebyś jak najszybciej napisała!
    Zlituj się :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.