Zanim mnie pokochasz
zanim mnie zrozumiesz
spróbuj
smaku innych ust
Złam innych serc rytm
I jeśli wtedy
przyjdziesz
i powiesz kocham
Zrozumiem,
że jesteś mój
Miała nadzieję,
że Daren nie każde jej długo czekać. Tymczasem mijały kolejne dni, a on nie
tylko nie raczył się zjawić, ale w ogóle nie dał znaku życia.
Na początku była
zniecierpliwiona. Potem rozgoryczona. Na samym końcu pojawiła się złość.
A przecież była
taka pewna zwycięstwa. Co się stało?
Dłużej nie mogła
zwlekać. Narzuciła płaszcz i niemal biegiem, udała się pod dobrze znany adres.
Drzwi były nie
domknięte. Ostrożnie pchnęła je i zajrzała do środka, w każdej chwili gotowa do
ucieczki.
Mieszkanie
wyglądało jak po katastrofie nuklearnej. Panował w nim nieopisany bałagan, żadna
rzecz nie stała na swoim miejscu. Nawet kanapa miała wybebeszone wnętrzności i
straszyła powyginanymi sprężynami. Ani jedno okno nie było całe, ani jeden
mebel nie połamany.
Przerażona Tanja
zajrzała jeszcze do łazienki, która okazała się być w równie żałosnym stanie, a
potem stanęła pośrodku, z rozpaczą zastanawiając się co powinna zrobić.
Jednego była
pewna – demona nie było tutaj od dłuższego czasu.
Ale dlaczego
zniknął? I gdzie się podział?
Osobą, której
mogła zadać te pytania był Aleksander. Musiała się więc z nim zobaczyć. Starym
zwyczajem pójść do kawiarni, zasiąść na filiżanką i pomyśleć o chęci spotkania.
Z ledwością stłumiła niecierpliwość. Poza tym tak bardzo bała się, że Darenowi
stała się krzywda. W przeciwnym wypadku na pewno by się pojawił już następnego
dnia po tym jak się kochali.
Drgnęła, gdy
usłyszała szelest od strony drzwi.
Na progu, oparty
niedbale o futrynę, stał przedmiot jej rozterek, mierząc ją chłodnym, beznamiętnym
wzrokiem.
– Daren? –
Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego nie rzuciła się prosto w jego ramiona. Może
wpływ na to miał chłód w żółtych oczach, odpychający wyraz twarzy.
– Co tu
robisz?
– Chciałam
się z tobą spotkać.
– Spotkać?
– Nie
skończyliśmy naszej rozmowy – powiedziała cicho, wyraźnie czując, że coś tu
jest mocno nie tak.
– Rozmowy? –
nagle w jego głosie zadźwięczało rozbawienie. – Przeleciałem cię i tyle. Chyba,
że chcesz jeszcze raz?
Niemożliwe! To
nie mógł być on! A może po prostu przyśnił jej się jakiś koszmar? I za chwilę
obudzi się w ramionach smacznie chrapiącego Darena, przytulonego do jej boku?
Podszedł bliżej,
wyciągając ręce z kieszeni.
Cofnęła się
odruchowo, ale później opanowała. Nie wierzyła, że zrobiłby jej krzywdę.
– Chcesz
jeszcze raz? – wyszeptał, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Dziwne uczucie.
Chciała, a jednocześnie czuła obrzydzenie na samą myśl. Czy ktoś rzucił na nią
czar?
– Mam
miesiączkę – niezdarnie usiłowała się wyłgać. Zarumieniła się przy tych
słowach. Ale oczy demona rozjaśnił jakiś dziwny, nieludzki blask.
– Dasz mi
spróbować?
Nie od razu
zrozumiała o co mu chodzi.
– Spróbować?
Czego?
– Twej krwi.
Rozłożysz nogi i pozwolisz zakosztować…
Nie skończył, bo
walnęła go w twarz. Co za ohyda!
Ryknął rozjuszony
i oddał cios. Gdyby nie podtrzymywał ją ramieniem, upadłaby.
– Dziwka.
Myślisz, że wolno ci mnie poniżać? Tak myślisz? – Wymierzył kolejny cios.
– Daren,
przestań! Proszę! – Niezdarnie zasłoniła się ramionami. Z rozciętej wargi
kapała krew, w głowie szumiało od silnego ciosu.
I pojawił się
strach. Pierwszy raz w przeciągu całej ich znajomości, naprawdę się bała.
– No, no! –
szybko się uspokoił i delikatnie przeciągnął opuszkiem palca po skaleczonych
ustach. – Bądź grzeczna, to nie będę musiał robić tego ponownie.
Tanję jednak
przeraził wyraz jego oczu. Co się stało z dobrze znanym demonem? Czyżby
faktycznie, aż tak dobrze się maskował? Aż tak doskonale udawał?
Z namysłem zlizał
krew z palca.
– Pysznie
smakujesz – wymruczał. – Dasz mi to, co chcę dobrowolnie i nie będę musiał cię
zabijać. Choć nie powiem, to również szalenie mnie podnieca.
Jęknęła, z całych
sił wzywając w myślach Aleksandra. Była pewna, że sama nie dałaby sobie rady z
demonem.
– Nie musisz
za bardzo się bać – dodał rozbawiony. – Ale troszkę strachu doda sytuacji
pikanterii.
– Myślę, że
powinieneś ją puścić – rozległ się za ich plecami spokojny głos.
Nie spodziewała
się, że Daren posłucha. Ale zrobił to, a przerażona dziewczyna wpadła wprost w
ramiona druida.
– Całe życie
nie dasz rady jej chronić. – Demon podniósł jakieś krzesło z połamanym oparciem
i wygodnie na nim usiadł. Z jego twarzy nie znikał wyraz zadowolenia.
Aleksander nie
zniżył się do odpowiedzi. Objął szlochającą dziewczynę i wyprowadził na
zewnątrz.
Uspokoiła się
dopiero pod drzwiami własnego mieszkania.
– Mogę
wejść? – spytał.
Skinęła głową. W
środku chciała przyłożyć lód do opuchniętego policzka, ale druid pokiwał
przecząco głową i zaczął delikatnie gładzić sinofioletowe miejsca. Powoli
zmniejszały się, aż prawie całkiem zniknęły.
Pozostała jedynie
gorycz porażki i zawiedzione nadzieje.
– Nie wiem
co się stało? – rozpoczęła łamiącym się głosem. – On zachowuje się jak… Jak
demon! Jest naprawdę zły!
– Zawsze
był.
Pochyliła głowę.
– Czyżbym
widziała tylko to, w co chciałam wierzyć?
– Osiem dni
temu zginęła kolejna kobieta. W nocy, o trzeciej nad ranem. Ale tym razem
sprawca o czymś zapomniał. Owszem, usunął wszelkie dowody, tak że nawet magia
nic nie pomoże. Lecz zostało nagranie z kamery. To zabawne, ale Daren nie wziął
pod uwagę współczesnej cywilizacji.
– Daren? –
Zdumiona Tanja uniosła głowę. – Osiem dni temu? Czyli w nocy z jedenastego na
dwunastego? O trzeciej nad ranem?
– Tak. Tym
razem mam nagranie, które chcę ci pokazać.
W milczeniu
przyglądała się całej zbrodni. Całe szczęście, że był to obraz bez dźwięków.
Lecz nie pozostawiał wątpliwości, kto był sprawcą.
– Aleksandrze
jesteś pewien daty i godziny?
– Tak.
Dziewczyna
zamknęła oczy. Kiedy je otwarła, były pełne przerażenia.
– Aleks? To
nie mógł być Daren.
– Skąd
wiesz?
– Bo wtedy
był ze mną. Pod prysznicem. Kochaliśmy się.
Bardzo długo oboje
milczeli. Drudi jeszcze raz puścił krótki biało-czarny filmik bez dźwięku.
– Jesteś
pewna? – spytał cicho.
– Dałabym za
to głowę. Do drugiej byłam z Wiki na pogotowiu, wróciłyśmy jakiś kwadrans
później. Daren kończył kąpać ostatnie dziecko, potem sprzątał. Wyszliśmy razem
z mieszkania sąsiadki za dziesięć trzecia. Wiem, bo spojrzałam na zegar, który
wisi u niej w kuchni. Nie mogliśmy skończyć wcześniej jak o czwartej –
zarumieniła się przy tych ostatnich słowach.
– Tanju,
dasz mi słowo, że to nie jest tylko nieudolna próba obrony?
– Dam ci za
to głowę. I wiesz co myślę? To zabójcę spotkałam w mieszkaniu demona. Wyglądał
jak on, mówił jak on, ale od pierwszej chwili wiedziałam, że coś jest nie tak.
Bo to nie był mój Daren.
***
Aleksander
odprawił jakieś czary mary i zakazał Tanji całkowicie opuszczać własne
mieszkanie. Twierdził, że zabezpieczył je specjalnymi zaklęciami, ale traciły
one swą moc, gdyby spróbowała przekroczyć magiczną linię.
Siedziała więc
samotna, zapłakana na kanapie i czekała na jakiekolwiek wieści. Najgorsza była
niepewność, co do losów Darena.
I tęsknota.
Trzeciego dnia,
równo o trzeciej nad ranem, rozległo się głośne natarczywe pukanie.
Zdezorientowana zerwała się z łóżka, i biegiem ruszyła w kierunku drzwi.
Zerknęła przez judasza i zamarła.
Po drugiej
stronie stał Daren. Zakrwawiony, cały posiniaczony, w podartej odzieży.
W pierwszej chwili
chciała natychmiast otworzyć. Później się zawahała. Skąd pewność, że to jej
Daren?
– Tanju!
Błagam, otwórz! Wiem, że nie było mnie tyle czasu, wszystko ci wyjaśnię.
Wbrew zdrowemu
rozsądkowi uchyliła drzwi. Zaufała czarom Aleksandra i jego zapewnieniu, że
nikt bez jej wyraźnego zaproszenia nie przekroczy tego progu.
Demona stał,
podpierając się o ścianę i ciężko dyszał. Oczy miał przekrwione, pełne bólu.
Ale dziewczyna nadal stała nieruchomo, szukając potwierdzenia lub zaprzeczenia
dla swych obaw.
– Nie zaprosisz
mnie? – spytał krzywo się uśmiechając.
– Nie.
– Mam sobie
pójść? – Miał cichy, cierpiący głos.
– Nie. Ale
jeśli zdołasz, wejdź bez mego zaproszenia.
Obserwował ją
spod oka nie zmieniając wyrazu twarzy. Potem powoli się wyprostował i
uśmiechnął. Zły, gadzi grymas rozjaśnił jego oblicze, tak ohydny, że mimowolnie
cofnęła się w tył.
– Daren
wrócił tam, skąd przybył. Do piekła. I ręczę, że nie ucieszyli się tam z jego
obecności.
– Ty go tam
posłałeś? – nie umiała zapanować nad drżeniem głosu.
– Może –
wzruszył ramionami. - Powinnaś wiedzieć, że niegrzeczne demony zawsze trafiają
do piekła.
– Nie wiem
jeszcze jak, ale bądź pewien, że cię zniszczę! – Z tymi słowami zatrzasnęła z
hukiem drzwi. Żal i ból zamieniły się w żądzę zemsty, a niemożność natychmiastowego
działania doprowadzała do obłędu.
Ale jedno
wiedziała – jeśli będzie musiała podąży za ukochanym, aż do piekła. I nieważne
z jakimi siłami będzie musiała zawrzeć pakt, by to osiągnąć.
***
Dzień był bezwietrzny i zdumiewająco
cichy, jakby okolica przemieniła się w opuszczone miejsce zamarłe w bladych
promieniach słońca. W nieruchomym powietrzu unosił się słaby zapach kwiatów,
choć samych kwiatów nigdzie nie było widać.
Stojąca na pustej ulicy, z twarzą
skierowaną ku niebu, Tanja odzyskiwała przytomność, nie ruszając się jednak,
czekając, aż odzyska władzę nad zdrętwiałym ciałem. Zamrugała, próbując
odzyskać ostrość widzenia. Zaczerpnęła głęboki haust powietrza i wtedy dotarła
do niej słodkawa woń nieobecnych kwiatów. Skrzywiła się, jakby ten zapach był
jej wyjątkowo niemiły.
Stopniowo wzrok wyostrzył się, lecz
delikatna mgła napływająca gdzieś z tyłu, nie pozwalała zbyt wiele zobaczyć.
Oddalone o kilka metrów budynki i porzucone auta, tak niewyraźnie rysowały się w
nadciągającej mlecznej poświacie, że przez moment wydały jej się
nieprawdopodobnie obce, niczym potwory z najmroczniejszych baśni. Tanja
przyglądała im się przez dobrą chwilę, zanim uświadomiła sobie, czym są lub
czym mogłyby być.
Czy to było piekło? Ale chyba
Aleksander by jej nie okłamał?
Wydawało się, że straciła przytomność zaledwie
na kilka sekund. Potem ocknęła się tutaj. Serce waliło jej, jak gdyby po długim
biegu, ucieczce przed czymś nieznanym.
Obraz obcej w swej inności twarzy
przemknął jej przez głowę, i bezbłędnie nadała mu nazwę. Gdy przez chwilę
usiłowała się skoncentrować i z chaosu wyłowić coś więcej, usłyszała dziwny
dźwięk.
Jęknęła cicho.
Gdzieś w otaczającej ją mgle,
przemknął szybki, giętki cień. Małe, bursztynowe oczy popatrzyły na nią bez
odrobiny zainteresowania. To był tylko kot. Zwyczajny, szaro czarny dachowiec.
Odetchnęła, jakby ominęło ją
nieznane niebezpieczeństwo.
Potem pomyślała z rozbawieniem, skąd
w taki miejscu wziął się kot?
Ostrożnie, z wahaniem, uczyniła krok
do przodu i jeszcze raz rozejrzała dookoła.
Znajdowała się pomiędzy rzędami
czegoś, co wyglądało na jednopiętrowe, mocno zniszczone domy. Wszystkie okna
były czarne. Po obu stronach, bez wyraźnego porządku, stały porzucone
samochody, z rozbebeszonymi wnętrznościami i wybitymi szybami. Mgła była jednak
zbyt gęsta, aby mogła zauważyć więcej szczegółów okolicy, w której się
znajdowała.
Kiedy już uspokoiła przyspieszony
oddech, a jej tętno wróciło do normy, uświadomiła sobie nagle, że naprawdę nie
ma pojęcia, dokąd iść. To tak ją zaskoczyło, że przez chwilę oddech zamarł jej
w piersiach, a zaraz potem serce zaczęło tłuc się jak oszalałe. Powoli
wypuściła powietrze z ust, próbując się uspokoić.
Szukała Darena, a druid dał jej
słowo, że wystarczy, by podążyła za głosem serca.
Gorączkowo rozejrzała się dookoła,
wypatrując czegokolwiek, co dałoby jej punkt zaczepienia w świecie, jawiącym
się jako całkowicie obcy. Bez skutku.
Stopniowo zaczęła sobie uświadamiać,
że obok odurzającego zapachu kwiatów, pojawiło się coś jeszcze. Była to słaba,
przyprawiająca o mdłości woń. Niejasno coś przypomniała. Kiedy jednak usiłowała
przywołać szczegóły, nie mogła dotrzeć do właściwych zakamarków pamięci. Prawdę
mówiąc, o tym, że zna tę woń, wiedziała bardziej instynktownie, niż na podstawie
jakichkolwiek faktów.
Owionął ją lekki podmuch wiatru.
Zaraz potem powróciła cisza, jakby coś usiłowało ostrzec, lecz starczyło mu sił
zaledwie na jedno drżące tchnienie. Poruszone nim liście zawirowały przez
chwilę, w dzikim chaotycznym tańcu, by opaść i zatrzymać się u jej stóp.
Jeszcze jeden podmuch.
Liście odfrunęły w mleczną mgłę.
Znów zapanowała martwa cisza.
Ale Tanja wyczuła, że te
krótkotrwałe powiewy niosły ze sobą jakąś groźbę.
Nie opuszczała jej irracjonalna
pewność, że została złapana w pułapkę bez wyjścia. Lecz nawet jeśli coś ją
śledziło, potrafiła to zaledwie wyczuć, nie dojrzeć.
Choć powietrze było wilgotne i
parne, prześladował ją wewnętrzny chłód - zimny, nasilający się z każdą chwilą
strach. Nie mogła opanować drżenia, walcząc z nadpływającymi uczuciami.
Podmuchy zamarły.
Otaczający świat odzyskał swój
niczym nie zmącony spokój.
Niepewnym krokiem ruszyła przed
siebie, podążając w stronę nieznanego zagrożenia. Ale wiedziała, że musi stawić
mu czoło. Tylko tak mogła dotrzeć do Darena.
To miejsce nie było bezpieczne.
Po przejściu paru kroków, nogi
nabrały pewności, a oczy zaczęły zauważać coraz więcej szczegółów. Z obu stron
ciągnęły się kute w żelazie płoty, osadzone w bladych, odrapanych słupach.
Spróbowała otworzyć najbliższą furtkę. Nie była zamknięta, ani nawet
zabezpieczona jakimkolwiek zamkiem. Głośnie skrzypienie zawiasów, wywołało
grymas na twarzy dziewczyny.
Teraz bowiem, choć w pobliżu nadal
nie było nikogo widać, nie miała żadnych wątpliwości, że jest obserwowana.
Wiedziała o tym równie dobrze, jak zwierzyna tropiona przez myśliwych.
W plecy uderzył ją kolejny podmuch,
niosący ze sobą jeszcze bardziej intensywną, słodkawą woń, o nieznanym źródle.
Przeniknęła ją.
Wzmogła strach.
I obudziła coś jeszcze...
Wspomnienia.
Za czarną, żelazną bramą, po której
bokach rosły bladoróżowe krzewy, biegł kamienny chodnik. Idąc nim dotarła do
drzwi wejściowych opustoszonego budynku. Przez chwilę wahała się, zanim
nacisnęła poczerniałą ze starości klamkę.
Głęboko odetchnęła. Potem zanurzyła
się w mrok.
Rozpraszały go jedynie rozmieszczone
w przeciwległych końcach, migoczące promyki świec. Na jednej z mdło
oświetlonych ścian rysował się cień jej sylwetki.
Spojrzała za siebie na przebytą
przed chwilą drogę.
Nikogo za nią nie było widać.
Spowity we mgle, uśpiony dom
otaczała martwa cisza. Zwyczajny budynek, a jednak budził w niej wyraźny
niepokój.
Piekło niezupełnie jawiło się tak,
jak je sobie wyobrażała.
Wciąż czuła, że coś się do niej
zbliża. Gdzieś w oddali na krótko rozbłysło bursztynowe światło i w tej samej
chwili eksplodowały wszystkie szyby.
Grad drobnych odłamków szkła
zaścielił podłogę, ale nie zrobił jej krzywdy.
To było naprawdę przerażające i w
głębi podświadomości dokładnie rozumiała, co się stało i czym była ta dziwna
siła, w tak widowiskowy sposób demonstrująca swą wielkość. Zdała sobie też
sprawę, że nie ma szans na ucieczkę, a jej pobyt tutaj wcale nie jest niezauważalny.
Chociaż nie było zimno, poczuła na
twarzy wyraźny chłód, wywołany przez ściekającą z czoła strużkę potu. Oblizała
wargi i wyczuła smak soli.
Potem w panującym półmroku
spostrzegła wysoką, mglistą postać, znacznie oddaloną, która zmierzała w jej
stronę.
Nie odwróciła się i nie uciekła.
Ruszyła przed siebie, na spotkanie przeznaczeniu, choć była pewna, że pobyt w
tym miejscu może skończyć się dla niej czymś więcej niż śmiercią.
Dopiero teraz spostrzegła, że miała
na sobie długą, białą, powłóczystą suknię. Oprócz niej nic nie przykrywało jej
ciała. Bose stopy dopiero teraz wyczuły chłód podłogi i nierówność progu, który
przekroczyła.
W następnym z pokojów było nie tylko
znacznie ciemniej, ale także bardziej gorąco i duszno. Słodkawa woń kwiatów
mieszała się z intensywnie narastającym zapachem czegoś obcego. Kogoś obcego.
Uświadomiła sobie, że ten mdlący
odór, to zaledwie zapowiedź czyjejś obecności.
Jakby na potwierdzenie, mrok zaczął
gęstnieć i poruszać się. Gdzieniegdzie bursztynowe iskry rozświetlały
wszechobecną czerń.
Najpierw zobaczyła jego oczy.
Złociste, o pionowych źrenicach,
pełne obcych i niezrozumiałych uczuć.
Później jego twarz. O wyraźnie
szpiczastym podbródku, wysokich kościach policzkowych i pełnych, szerokich
ustach.
Wargi skrywały jasne zęby, ostre i
spragnione krwi, a pomiędzy nimi doskonale widoczny gruby i mięsisty język,
wyraźnie rozdwojony na końcu.
Reszta ciała choć tak podobna do
ludzkiego, była równie przerażająca. Gładka i połyskliwa skóra, pokrywającą go
niczym grafitowa zbroja. Muskularny tors i szerokie ramiona, zakończone
szponiastymi dłońmi, o ostrych, atramentowo czarnych paznokciach. Wąskie
biodra, płaski brzuch, a w gęstwinie ciemnych włosów ogromny, pulsujący w rytm
uderzeń jej serca, członek.
Pochylił głowę, niczym bestia
szykująca się do ataku. Pod wpływem mrocznego, intensywnego spojrzenia, poczuła
jak uginają się pod nią kolana. Pojawił się paniczny strach.
Ale Tanja nie chciała i nie mogła
stchórzyć. Nawet teraz, gdy spotkała pierwszego mieszkańca tej krainy.
Bardzo powoli zaczął się zbliżać w
jej kierunku. Płynnym, niemal gadzim ruchem. Ale zatrzymał się nagle w pół
kroku i wlepił swe nieludzkie oczy w wisior
na szyi dziewczyny.
Jej jedyną ochronę. Amulet
bezpieczeństwa, kryjacy w sobie zarazem drogę ucieczki. Ten stwór po prostu nie
mógł podejść bliżej.
Nagle zrozumiała.
To był strażnik. Jedyny i
niepokonany. Czyżby bronił dostępu do czyjegoś więzienia?
Zacisnęła zęby i ruszyła przed
siebie, w głąb budynku. Z tyłu rozległ się ogłuszający ryk, który towarzyszył
jej przez kilka następnych pomieszczeń. Potem nagle urwał się i nastała cisza.
Ale to było znacznie gorsze. Tanja
podwinęła suknię i zaczęła biec. Ciężko dysząc wpadła do ogromnej komnaty, w
której przez wyrwy i dziury w suficie, sączyło się blade światło. A pośrodku, z
rękoma skutymi nad głową, wisiał zakrwawiony, brudny demon.
Tym razem serce powiedziało, że to
był jej Daren.
Podbiegła i z niepokojem ujęła
szczupłą twarz w swe dłonie. To dziwne, ale chyba był nieprzytomny? Jak inaczej
wytłumaczyć sobie całkowity brak reakcji?
– To na nic. Nie zdołasz go
uwolnić.
Odwróciła się ze strachem i zamarła.
Tuż stało puste biurko, a za nim, z nogami beztrosko skrzyżowanym na blacie
siedział ten drugi Daren.
– A w dodatku dałaś się złapać
w tak prymitywną pułapkę.
– Pułapkę? – zmarszczyła brwi.
– Co masz na myśli?
– Dam ci pięć minut do namysłu.
Twoje życie za jego wolność.
– Dlaczego?
– Po pierwsze – zemsta. Po
drugie – wciąż potrzebuję twojej krwi.
Spojrzała w bok. Zagryzła wargi. Jak
nigdy brakowało jej rady Aleksandra. A teraz musiała sama podjąć decyzję, nie wiedząc,
co się z nią łączy.
– Jesteś jego władcą?
– Powiedzmy – odparł
rozbawiony. – To jak będzie Tanju?
– Nie zgadzaj się… – rozległ
się ochrypły szept. – Za żadną cenę!
– Daren! – Błyskawicznie
znalazła się tuż przy nim i objęła ramionami.
Władca pokiwał głową ze zrezygnowaną
miną.
– Coś ty zrobiła z moim
najlepszym sługą? Sama popatrz – miękki jak wosk, słaby niczym śmiertelnik, a w
dodatku cierpiący za miliony. To doprawdy okropne!
– Darenie! – wyszeptała całując
ostrożnie spierzchnięte wargi.
– On chciał tylko cię tu
zwabić. Na nic się nie zgadzaj!
– Ale ty?...
– Ja sobie poradzę – uśmiechnął
się krzywo. Wyglądał doprawdy okropnie, jeden siniak zlewał się z drugim,
wszędzie było pełno zakrzepłej krwi.
– Nie potrafię! – powiedziała z
rozpaczą.
– Musisz. Tak naprawdę nie ty
jesteś ce…
– Dość! – ryknął władca.
Błyskawicznie zjawił się tuż przy nich i złapał umęczonego demona za szyję,
ściskając ją z taka siłą, że Darenowi zabrakło tchu. – Twoja decyzja?
Tanja zamarła. Celem? Nie ona? To
kto? Aleksander? Kto jeszcze mógłby…?
Nagle gwałtownie pobladła.
Pomyślała, że to niemożliwe. Ale
jeśli było prawdą, Daren miał rację. Musiała go poświęcić.
Po policzkach ciekły niepowstrzymane
łzy, gdy położyła dłoń na amulecie. Choć z trudem, demon zdobył się na uśmiech.
A później wszystko zawirowało i znów stała w swoim mieszkaniu. Gdzieś z oddali
dobiegł do jej uszu dziki ryk wściekłości.
Błagam!!!
OdpowiedzUsuńMusisz dac dzisiaj kolejna część. Jeszcze żadno opowiadanie mnie tak nie wciągnęło. Prooooooosze.
Pozdrawiam:)
Czekam z utęsknieniem na kolejną część
OdpowiedzUsuńKobietko grzeszysz takimi dobrymi opowiadaniami;)dawno nic mnie tak nie wciągnęlo...dzieki za chwile wytchnienia od realnego świata:)
OdpowiedzUsuńAle jestem nakręcona na cd.
OdpowiedzUsuńCzy może będzie miała dzidziusia z darenem
OdpowiedzUsuńTeż o tym pomyślałam :P
UsuńHa, ha!
UsuńWyobrażacie sobie scenę, gdzie Daren trzyma przed sobą fikającego, śliniącego się niemowlaka i patrzy na niego z nieufnością, a potem pyta się: "To na serio moje?"....
A Tanja krzyczy z kuchni: "Pośpiesz się kochanie i zmień tą pieluszkę, bo nie zdążymy na obiad do mamy!"
:D
Dlaczego znikają moje komentarze?:(
OdpowiedzUsuńsie nakomentowałam "Krewnego" i poszłooo...
co do "Pechowej..." to mam dziwne przeczucie, że skończy się źle..
Babeczka lubi się znęcać:)
Pozdrawiam,
LIA.
Blogger ma czasem dziwne zawiechy, sama kilka razy nie mogłam dodać nowego posta :(
UsuńNie będę się znęcać w tym wypadku. Ulubionego bohatera nie uśmiercę ;-)
Jakoś mnie nie pocieszyło to, że go nie uśmiercisz... możesz jeszcze zamienić go w jakąś pokraczną kreaturę, zamknąć w zamczysku, skazać na wygnanie czy co tam jeszcze wpadnie do Twojej główki. Zdążyłam już zauważyć, że sadystycznych pomysłów trochę masz;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą najwyższy czas się przywitać. Należę do grona zapewne licznych cichych, ale wiernych czytelników. Jak dziecko cieszę się, gdy widzę u Ciebie nowe wpisy, a trafiłam tu... szukając przepisu na muffiny;)
Nieeeee... Słowo!
UsuńMnie również miło - Agnieszka, choć ta "babeczka" stanowczo przypadła mi do gustu :D
Ją też jestem agnieszka tylko że z czerwca i trafiłam tu (jakoś na samym początku jak zakładałas swego bloga ) po twoim nicku na pokantnych
UsuńŚwietna część i czekamy na więcej :) Kiedy planujesz wrzucić następną któregoś z opowiadań ?
OdpowiedzUsuńNastępną część oczywiście ;}
UsuńAż grzech przestawać w takim momencie...cd poproszę=)
OdpowiedzUsuńJulex
Moja Droga Babeczko (Agnieszko) nie będę prosiła o dalszy ciąg bo tych próśb jest już wystarczająco dużo:). Ale, ale ;) Gdy wygram w totka ( a żeby wygrać trzeba zacząć najpierw grać), to wykupię wydawnictwo i opublikuję wszystkie twoje opowiadania. Zaczełam od Pokatne, ptem twój blog jak nie dodajesz nic nowego rozpaczam i biorę się za książki, każdą jaka wpadnie mi w rękę. Dzisiaj od samego rana siedę i czytam wszysko po kolei i cieszę się, że tutaj jest dalszy ciąga tej opowieści i smucę bo niema następnej. Nie jestem L.., ale chyba gdybym mogłą zdradziłabym mojego męża z tobą:P tylko i wyłącznie dla Twoich opowiadań:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńPsyt...
Mój ślubny czasem tu zagląda, ukradkiem, żebym nie widziała, że się interesuje. Jeszcze się wystraszy i zabierze mi komputer ;-D
A jak przeczyta i zobaczy to może jakąś kolację niespodziankę zrobi ? Tylko po to aby się upewnić czy nadal jesteś tylko jego? ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przydałoby się... Choć na razie to nie wiem kiedy, praca siedem dni w tygodniu :(
OdpowiedzUsuńOch... . Dacie radę czego się nie robi dla ukochanej osoby ;) .
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej części ;) uwielbiam Twoje opowiadania, są po prostu cudowne, podziwiam Cię za to jak piszesz, mam nadzieję, że kiedyś do mojej biblioteczki zawita Twoja książka :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jedno z moich ulubionych opowiadań i mam nadzieje, że w najbliższej przyszłości poznam dalsze losy tej parki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Julex
Kiedy następna część ? :)
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam na kolejną część... Doczekam się jej w najbliższym czasie? :D
OdpowiedzUsuńTak się powolutku zabieram do pisania kolejnej części :-)
UsuńJa już chyba nie wytrzymam ;p
OdpowiedzUsuńBabeczko!
Trzymam kciuki żebyś jak najszybciej napisała!
Zlituj się :)