Pierwsze spotkanie przy
kawie było nieco krępujące. Kiedy Marika, otulona w puszysty szlafrok, zeszła
na dół, Maks wesoło pogwizdując, szykował śniadanie wraz z roześmianą Amelką.
Zdumiona uniosła brwi,
widząc tych dwoje w tak dobrej komitywie.
– Ubrałem małą.
Pokazała co chce włożyć. I uczesałem. Choć chyba kiepsko mi poszło? –
krytycznie spojrzał na krzywą kitkę na dziewczęcej głowie.
Amelka zaczęła
chichotać, z buzią pełną jedzenia.
– Powiedzieć, że
mnie zaskoczyliście, to mało. – Marika lekko się uśmiechnęła i sięgnęła po
kubek z kawą, który postawił przed nią Maks. – Kochanie, jak zjesz, proszę idź
do łazienki i umyj ząbki.
– Dobrze. Poproszę
jeszcze chlebek z nutellą!
– Proszę bardzo,
wedle życzenia! – Maks z gracją postawił przed nią talerz z kanapką, gdzie
czekoladowego kremu było więcej niż przewidywał zdrowy rozsądek.
Marika zrezygnowana
pokręciła głową, patrząc z czułością na dziewczynkę, która ze smakiem zajadała
swoją porcję.
Potem przeniosła wzrok
na Maksa. A on nieoczekiwanie się roześmiał. I pomyśleć, że wcześniej nigdy nie
uszykował żadnej kobiecie nawet kawy.
– Jak myślisz, mam
zadatki na dobrego męża?
– Nie wiem – lekko
się zarumieniła. – Najlepiej oceniłaby to twoja żona.
– No tak… – Głupio
było przyznać, że przez chwilę o tym zapomniał. Postawił przed Mariką kubek z
kawą i talerz z kanapkami.
– Jedz chudzino –
mrugnął okiem. – Musisz nabrać trochę ciałka.
– Uwielbiam krem
czekoladowy, ale posmarowałeś trochę za grubo.
– Jesteście na
wakacjach. Raz można zrobić wyjątek.
– Można.
W milczeniu jadła, obserwując
jak Maks prowadzi poważną rozmowę z najwyraźniej towarzysko nastawioną Amelką.
W końcu dziewczynka zjadła swoją porcję i z głośnym tupotem pobiegła do góry.
– Smakowało ci?
– Chleb z nutellą
i kawa? Były pyszne – powiedziała nieco kpiąco.
Maks zrobił dziwną minę,
chyba doskonale zrozumiał delikatną ironię tych słów.
– Nie jestem dobry
w takich sprawach. Od ponad dwudziestu lat dba o to gosposia.
– No wiesz. A
tutaj? – Zatoczyła dłonią dookoła. Kuchnia była wyposażona wręcz luksusowo, w
najbardziej wymyślny sprzęt.
Najwyraźniej się
zakłopotał.
– Tutaj zamawiałem
obiady, a na śniadanie jeździłem do pobliskiej restauracji.
– Aż do teraz?
– Aż do teraz.
Przypuszczałem, że ciężko cię będzie namówić do stołowania poza domem.
Ach, ci mężczyźni i ich
pokrętny sposób rozumowania. Podniosła się z zamiarem sprzątnięcia po sobie.
Maks również się poderwał, wyjmując jej naczynia z rąk.
– Ja to zrobię. A
ty idź się ubrać. Potem ruszymy w trasę. O ile oczywiście będziecie chciały
mnie ze sobą wziąć?
Stała niezdecydowana,
zerkając na niego spod opuszczonych rzęs. Nieoczekiwanie poczuł, że robi mu się
dziwnie gorąco.
Cholera! Wszytko
zaczynało być doprawdy niepokojące. Zarówno to co czuł, jak i to co robił. Nagle
przestało mu zależeć, by traktowała go jedynie jako przyjaciela. Pomalutku
wkradło się pragnienie, by zamienić to na coś więcej.
Zmieszany, energicznie
przystąpił do mycia naczyń. I z tym głupio się czuł, ale na szczęście Marika
wróciła na górę.
Pół godziny później
zaniepokojony Maks zapukał do sąsiednich drzwi. Otworzyła mu roześmiana Amelka.
– Oglądam bajkę –
poinformowała go radośnie.
– A twoja ciocia?
– Jest pod
prysznicem – dziewczynka udzieliła mu szczegółowej informacji i biegiem wróciła
na fotel przed telewizorem.
Dyskretnie się wycofał
i usiadł na jednej z sof stojących w hallu. Zatopił wzrok w krajobrazie
rozciągającym się za ogromnym oknem, ale zamiast dobrze znanej panoramy przed
jego oczyma ukazał się widok nagiej Mariki, stojącej w strugach lecącej z góry
wody.
Przymknął oczy i
wygodnie się oparł.
A potem pozwolił sobie
na więcej. Każdy szczegół tak doskonale wyrzeźbionej sylwetki, jeszcze po
dziewczęcemu smukłej. Niewielkie, jędrne piersi, płaski brzuch, delikatna,
złocistobrązowa skóra. Jego dłonie docierające do każdego zakamarka…
Ocknął się dopiero, gdy
tuż obok rozległ się natarczywy dźwięk telefonu. Po krótkiej, acz treściwej
rozmowie z Agatą, z jękiem wplótł palce we włosy.
Boże! On chyba
zwariował?! Dobrze, można jeszcze zrozumieć, że kierowany chwilowym impulsem,
skusił się na krótki numerek wtedy w biurze. Ale co teraz miał na swoje
usprawiedliwienie? Nie, nie powinien był zostawać, nawet na te kilka dni.
– Jesteśmy już
gotowe – Marika stała tuż obok i uśmiechała się niepewnie. – Bajka kończy się
za kilka minut i możemy iść.
Milczał, patrząc na nią
nieco zagubiony. Właśnie tak by to określiła.
– Coś się stało?
– Nie! Nie, skąd –
powtórzył, tym razem znacznie spokojniej, zrywając się przy tym z miejsca.
– Ja również
jestem gotowy. Niech mała skończy oglądać i pójdziemy.
Uciekł do kuchni, by napić
się wody, a może i czegoś mocniejszego. Dopadł lodówki, jakby to była jego
ostatnia szansa i wyjął z niej schłodzoną butelkę whisky. Mały drink nie
zaszkodzi, a przywróci odrobinę równowagi.
Pewnie i tak, gdyby
zaniepokojona Marika nie podążyła za nim.
– Coś musi być nie
w porządku. Wyglądasz na wytrąconego z równowagi. Czy u Agaty…
Nie powinna była
podchodzić tak blisko. Nie powinna była go dotykać, kłaść dłoni na jego
ramieniu.
Maks całkowicie stracił
zdrowy rozsądek. Zresztą nigdy nie grzeszył powściągliwością w tych sprawach.
Pochylił się i pocałował zdumioną dziewczynę. Dotknął ustami miękkich warg i
cały świat dookoła przestał istnieć. Nie zwrócił uwagi na jej zdziwienie, a
nade wszystko na gościa, który właśnie stanął w progu z pobladłą twarzą i przyglądał
się całej tej scenie.
– Dzień dobry. Nie
przeszkadzam? – rozległ się pełen tłumionej złości głos.
Marika odskoczyła w
tył, czując, jak na policzku wypełza zdradliwy rumieniec. Ale Nataniel nie
patrzył na nią. Wlepiał wzrok w znieruchomiałego brata.
– Nie
przeszkadzasz – wykrztusił w końcu Maks. – I to nie to, co myślisz.
– O, tak! Z
pewnością. – Nataniel wszedł i postawił na ziemi niewielką walizkę. Ale nie
zamknął drzwi. I po chwili okazało się dlaczego. Tuż za nim ukazała się kobieta
– wysoka, zgrabna brunetka, o jasnej, porcelanowej cerze. Włosy miała zaczesane
w schludny kok, oczy błękitne niczym niebo, a do tego idealną twarz, o tak
regularnych rysach, że sprawiała wręcz nienaturalne wrażenie. Kiedy ich ujrzała
lekko, niemal niedostrzegalnie zmarszczyła brwi w geście niezadowolenia.
– Myślałam, że
będziemy sami? Cześć Maks.
Starszy z braci stał
nieruchomo, wlepiając w nią zaskoczony wzrok. Na schodach rozległo się głośnie
tupanie – to Amelka zbiegała w szalonym pędzie w dół.
Kiedy zobaczyła gości,
w pierwszej chwil się zawstydziła, dopiero gdy rozpoznała Nataniela, jej
szczupła buzia rozjaśniła się radośnie.
– Patrz ciociu!
Przyjechał ten książę, co całował cię pod drzewem.
Cztery dorosłe osoby
skamieniały słysząc te słowa. I nagle Marika zaczęła chichotać. Cała ta
sytuacja była tak kuriozalna, tak nieoczekiwana, że nawet przy największych
staraniach, nie dałaby rady wymyślić czegoś podobnego.
Kiedy spojrzała prosto
w twarz Nataniela, chichot zamienił się w głośny śmiech. Zataczając się uciekła
na górę, padła na łóżko i wtuliła twarz w poduszkę, usiłując stłumić napad
wesołości.
Na dole Maks podjął
nadludzki wysiłek ratowania sytuacji.
– Cześć Zoe. Nie
przypuszczałem, że cię tu spotkam.
Zamilkł, doskonale
pamiętając te burzliwe dwa tygodnie, krótkiej znajomości z posągową pięknością.
– Nie
przypuszczałeś, że będę tu z twoim bratem? – To mówiąc przeszła do salonu, a za
nią podążył nadal milczący Nataniel.
Maks uśmiechnął się do
zmieszanej Amelki.
– Idź do Mariki.
Powiedz, że wychodzimy za kwadrans.
– Dobrze. –
Dziewczynka skinęła głową i pobiegła na górę.
Przesunął dłonią po
twarzy. Co za niezwykle głupi zbieg okoliczności. Chociaż… O ile nie myliła go
pamięć, to właśnie przy Natanielu mówił, że wyjeżdża w tym terminie w góry.
Odetchnął i wszedł do salonu.
– Co was tu
sprowadza?
– Krótki urlop –
odezwał się milczący dotąd Nataniel.
– Nie ma sprawy.
Na górze zostały jeszcze dwie wolne sypialnie.
– Nat opowiadał
mi, że roztacza się z nich bajeczny widok na góry? – Zoe założyła nogę na nogę,
eksponując je na całej długości.
– Owszem. Ale
akurat te są zajęte. Będziecie musieli zadowolić się tymi z widokiem na
ogródek.
– No wiesz? –
Nataniel wybuchnął z nagłą złością. – Jakim prawem?...
– Doskonale
wiedziałeś, że tu będę. Bierzecie to co jest, albo nie. Droga wolna! – Maks ze
spokojem rozsiadł się na kanapie. Już dawno uodpornił się na urok siedzącej
przed nim kobiety. To było tuż po tym, jak wróciwszy niespodziewanie do ich
apartamentu, zastał ją baraszkującą z dwoma obcymi mu osiłkami.
Ciekawe czego chce od
niej Nataniel?
link do części VI - klik
PS. Sorry, że coś pokręciłam. Pewnie wzięło się to stąd, że dałam jeden kawałek, a potem uznałam, iż jest za krótki i chciałam dołożyć resztę. Nie wiem, nie pamiętam już. Zaraz sprawdzam resztę tekstów, żeby sytuacja się nie powtórzyła.
Mam wrażenie że scena przy śniadaniu powtarza się dwa razy ,,z tym kremem butelka,,
OdpowiedzUsuńTo ma tak być ? Bo sie cos powtarza albo ja zle widze .. ;3
OdpowiedzUsuńProszę pani to jest oszustwo. Wklejać da razy żeby wyglądało na dłuższe to nieładnie, o!
OdpowiedzUsuńPodczas kopiowania się pomyliłaś i jest dwa razy to samo:( proszę napraw to szybko;)
OdpowiedzUsuńOj Babeczko, wyslalas dwa razy to samo ;P Ale cześć świetna, tylko szkoda ze krótka.
OdpowiedzUsuńJak dobrze pamietam opowiadania mialy byc dluzsze, a tu chochlik sie wkradl. Szkoda. Rozczarowalam sie. Czekam na wyjasnienie Babeczki.
OdpowiedzUsuń:-) Dziękujemy za kolejną część ;-) Ale wkleiłaś dwa razy tą samą część ze śniadaniem ;-) Ale jak wiadomo pomyłki zdarzają się każdemu ;-) Miłego dnia
OdpowiedzUsuńUps... Za pół godzinki wszystko poprawiam. Swoją drogą ciekawe jak to zrobiłam? Powinno być dłuższe, bo zamiast kolejnej części wkleiłam to samo. Strasznie Was przepraszam.
OdpowiedzUsuńWrr ...to kiedy będzie ta brakująca część ?:> :p
OdpowiedzUsuńTeż troszkę na nią czekam ale może po prostu jesteś zajęta ;-) blog to nie wszystko ;-) zajrzę wieczorem ;-)
OdpowiedzUsuńBabeczko jesteś niesłowna:( miało być za pół godziny a tu nic:(
OdpowiedzUsuńMusiałam pomóc mężowi założyć kaloryfer ;-)
OdpowiedzUsuńDobra, poprawione. W ramach przeprosin za gafę, następne dwie część scalę i dostaniecie jedną dużą w przyszły poniedziałek. W planie poprawię później, bo teraz nie mam już czasu. Buźka
I co to niby ma być jakiś kawałeczek tekstu urwany w połowie? Wiele osob czekało tęsknie na tą część a tu ogromne rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńO, wlasnie, a wydawalo sie ze bedzei dluzsze o choc jeden akapit. Taki zawod.
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że poprzednio się pomyliłaś i zamiast dalszego ciągu opowiadania wkleiłam drugi raz to samo. Szkoda, narobiłam sobie smaczku na więcej. Maks coraz bardziej mi się podoba. Lubię twardych ale jednocześnie ciepłych facetów ;-)
OdpowiedzUsuńProszę, niech Maks nie czaruje Mariki:) Swoja droga to strasznie przechodzony jest:) ta go miala tamta go miala.. Czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńHi, hi... Musiałam. Bo potem jest fajnie i trzeba Was odpowiednio przygotować na finał ;-) Znaczy się odrobinę podjarać :)))
OdpowiedzUsuńJestem właśnie na pływalni. Moja córcia uczy się pływać, ja siedzę i piszę. I tak sobie dumam... Dlaczego kiedy ja chodziłam na basen, nie było takich przystojnych instruktorów? Sama bym się wtedy zapisała na taki kurs... Cholera. Los potrafi być złośliwy ;-D
OdpowiedzUsuńFoto do oceny daj
OdpowiedzUsuńKurczę, nie mam jak zrobić. Chyba, że przez szybę? Fajniutki jest, choć niewysoki i raczej szczupły. Właśnie doszłam do wniosku, że przypomina mi ślubnego :-D
UsuńMoze poczekaj az skonczy i pod prysznicem :D a od jutra bedziesz miec zakaz basenowy
UsuńKicha! Za nami następna grupa.
UsuńA chodzimy tylko w poniedziałki. Co prawda córcia jęczy, że jeszcze by chciała w soboty, ale wtedy zaczyna jęczeć mój portfel...
Babeczko musisz byc 100% b.dobrze zorganizowana. Ja po kilku dniach chodzenia z synkiem do przedszkola mam dosyc . Od miesiaca sie nie umie przyzwyczaic. Dla relaksu czytam Twoje opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńStaram się, ale kiepsko mi wychodzi. Jestem leniwa, chaotyczna i lekko egoistyczna. Gdyby nie te trzy cechy, byłabym wzorem porządku i zorganizowania ;-)))
UsuńMoje dziecko przestało chorować po pół roku, a jęczeć po trzech miesiącach. Za to ja choruję do dziś i do tego jęczę, bo te szalejące wokół mnie wirusy i bakterie nie podobają :-)
Babeczko chyba kazda z nas nurtuje pytanie jak wyglada Twoj mezczyzna? Czy przypomina tworzone przez Ciebie bohaterow ? Tez jest starszy od ukochanej o kilkanascie lat? Ja zauwazylam w kilku opowiadaniach, ze kobiety sa rude z zielonymi oczami. Pytam z babskiej ciekawosci
OdpowiedzUsuńA gdzie tam - czytać mi uważniej :-))) Choć z ręką na sercu - najmniej u mnie subtelnych blondynek.
UsuńMój mąż jest młodszy. O całe cztery lata ;-) Odwagą cywilną raczej nie grzeszy, ale (mogę zdradzić mały szczegół) idealnie dogadujemy się w łóżku. I choć całe życie uganiałam się za blondynami, to trafił mi się ciemny brunet, o wyjątkowo śniadej karnacji... Jeśli chodzi o charakter czy wygląd w najmniejszym stopniu nie przypomina jakiegokolwiek z mych bohaterów. Za to w czym innym przypomina :-DDD
Jak się zgodzi, to dam jakąś fotkę w rubryce "o mnie".
Hehe u mnie na odwrot. Marzylam o brunecie z niebieskimi ocztami I wysportowa sylwetka. Mam za to blondyna oczy sie zgadzaja a ci do sylwetki to kiedys byla wysportowana. Hehe Moja kolezanka ma mlodszego I jest zadowolona.
OdpowiedzUsuńŻycie jest podłe... :-)
UsuńNarzekać, nie narzekam, bo widziały gały co brały, ale czasem mam wrażenie, że w dowodzie figuruje mi dwójka dzieci, nie jedno :D
To ja mam trojke. A najstarszy nadal jest w przedszkolu
UsuńMentalnie. Zaomnialam dodac
UsuńTo ja podziwiam, bo jest co ogarniać... Przy jednym jest sporo, a przy trzech? Rany!
UsuńHihi... U mnie to on ten mocny ( nie jest typem osilka) i z wygladu i z charakteru . Ja to typowa slaba plec . Czasami to wkurzajace.... przypominam czasami malego pieska ktory szczeka i szczeka. ... Faceci oh faceci
OdpowiedzUsuńAno właśnie :-) Mój znów nie taki miękki, ale za twardy też by nie mógł być, bo byśmy sobie gardła poprzegryzali na tysiąc procent...
UsuńJa kocham dwóch jednocześnie. Z jednym żyję .Jesteśmy rodziną. Drugi tkwi w mym sercu , pożądam go. Od czasu do czasu kontaktujemy się. Wiem, że on mnie też kocha.W łòżku było nam wdpaniale. Na marginesie Spotykaliśmy się zanim poznałam męża. Los zdecydowal za nas. Jednak nadal czuję niedosyt.....Moje wnętrze płonie gdy tylko go usłyszę I onin pomyślę... Los z nas zadrwił. Oh Babeczko dobrze , że jesteś
OdpowiedzUsuńZnam taki przypadek. Ktoś mi bliski przez 6lat tkwił w takim związku. Połowę swojego małżeństwa.
UsuńNie mogła się zdecydować i ciągle była gdzieś pomiędzy mężem i dziećmi a tym mężczyzną.
Dodam, że mąż z czasem zaczał na boku wywijać i dowiedział się o tym drugim co jednak mimo wielu burz i kłótni nie przerwało tej znajomości.
A Ona zorientowała się jak wiele ten mężczyzna dla niej znaczy dopiero w momencie, kiedy on postanowił, dłużej nie czekać i ułożyć sobie życie z zupełnie inną kobieta.
Byłam dość mocno zaznajomiona w przebiegu tej znajomości. Wiem jak to wygląda i wiem jak wiele trzeba poświęcić, dlatego podziwiam kobiety, które potrafią walczyć o swoje szczęście, bo żyjemy raz a zasługujemy na najlepsze...
Życzę Ci, dużo siły, wytrwałości i nadzieji, bo wielu z nas to ona pomaga znosić przeciwności losu...
Pozdrawiam i ściskam,
LIA.
LIA to on zrezygnował ze mnie dla dobra rodziny. Bolało bardzo. Wtedy pragnęłam być z nim nawet kosztem bycia kochanką. Kraś każdą chwilę jak była nam dana. To on przestał się odzywać . W tym czasie poznałam obecnego męża. Jesteśmy już ze sobą 5 lat. Nauczyłam się go kochać. Jednak szleńczo kocham tamtego. Teraz on rozwodzi się... Czuję się w potrzasku...
UsuńPrzepraszam za swoje żale , ale tak prawdę mówiąc nie mam komu się zwierzyć.
UsuńBabeczkarnia działa na nas oczyszczająco:)
UsuńTo Twoje życie i Ty decydujesz. Nikt go za Ciebie nie przeżyje. Jestem zdania, że uczucia są najważniejsze, chociaż nigdy w miłość nie wierzyłam, zanim jej nie poznałam. Ktoś tu napewno będzie cierpiał, ale dlaczego to masz być Ty? Wiem, że to brzmi samolubnie ale czasem warto pomyśleć o sobie... Jeśli masz pewność, że chce z Tobą być to dlaczego by nie spróbować? Czasem warto zaryzykować nawet jeśli ryzykuje się wiele...
LIA.
Myślę, że niewielu kobietkom w życiu udało się trafić w swój ideał...
OdpowiedzUsuńA jeśli już się udało to czy są z tymi swoimi wyśnionymi ideałami tak szczęśliwe jak zaplanowały?
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek marzyła o kolorze oczu czy włosów mojego ewentualnego męża... Zawsze trzymałam się cech charakteru i tutaj byłam bardzo wymagająca bo uważam, że najważniejsze jest żebyśmy zawsze i wszędzie mieli ze sobą o czym rozmawiać i jednocześnie nie czuć skrępowania kiedy przyjdzie nam ochota przy sobie pomilczeć...
Mój Orzech, ma 198 cm a ja 161 :) wyglądam przy nim jak karzełek ;) ale lubię to bo czuję się przy nim niesamowicie bezpieczna... Nie jest modelem ale jest muskularny i ma brzuszek, ktory uwielbiam (nie zadne sześciopaki:P) Nasza Pszczółka narazie jest drobniutka i mam nadzieję, że jej tak zostanie:)
I też czasami szczekam, pozatym jestem mistrzem sarkazmu... na szczęście (!!) On to rozumie i potrafi mnie rozładować ze wszystkich napięć jednym zdaniem:)
Wiadomo, że nie zawsze jest cukierkowo, bo są spięcia i napięcia jak wszędzie, ważne, że nie trwają długo a my nie rozpamiętujemy tego co było tylko jak to mówią nasi znajomi "spijamy sobie z DziUbków"...
Zrobiło się miło, ciepło i bardzo nam prywatnie:)
I ja z tego miejsca chciałabym życzyć Nam wszystkim samych cukierkowych chwil:)
Pozdrawiam,
LIA.
P.S. Tak, wiem. Głosowałam na Maxa, trzymałam się go rękami i nogami, ale jak już mają być nieszczęśliwi to niech stracę i ona będzie z tym Natanielem...:P
Droga Babeczko opowiadanie jak zwykle super tylko troche scena przy sniadaniu tak jakas...ona siega po kubek z kawa a ten zaraz potem podaje jej kawe i talerz z kanpakami? To ja nie umiem sobie tego wyobrazic czy tylko kubek sam sie przemieszcza?:)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze widoków;) ale chyba pomysl zrobienia sobie dziecka po to by też popatrzeć na instruktora to nie fajny jest prawda?:D
Drogie Panie,ja uwazam ze powinnyscie sie cieszyc, ze kochacie.Chyba lepiej kochać i troche przy tym pocierpiec niz jak ja nienawidzic. Po 5 latach udalo mi sie wyrwac z toksycznego zwiazku,gdzie bylam traktowana jak marionetka i od czasu rozstania a to juz 2 lata ciagle czuje tylko nienawisc do niego,a innym nie potrafie zaufac,ani nawet odrobinke sie zaangazowac.
A ja czytam i czytam, a tego nie zauważyłam :))) Poprawię w najbliższym czasie. Dzięki.
UsuńNie do końca znam Twoją sytuację. Więc nie będę pisała głupot w stylu "spróbuj" itd. Ale myślę, że gdy spotkasz właściwego człowieka, przyjdzie właściwa pora, to choć będziesz się bała jak cholera, wahała, biła z myślami i wyczyniała inne sztuki, to decyduj się, bo jak mówię "w totka mogą wygrać tylko ci, którzy grają". Każdy związek jest obarczony ryzykiem, nawet ten najbardziej idealny...
PS. I daj sobie spokój z nienawiścią. To wypala. Dostarcza mnóstwo goryczy. Ja sobie odpuściłam. Nawet w stosunku do tych, którzy bardzo, ale to bardzo mnie zawiedli. Więcej - kiedy słyszę o ich nieszczęściach, to potrafię współczuć. Powierzchownie co prawda, ale zawsze.
Bądź szczęśliwa, a ręczę, że twojego eks szlag trafi na ten widok... :-)))
A ją jestem mężatką od 7lat jest różnie jak to bywa. Mój kuby to straszny upartych szczególnie gdy się kłócimy, z reguły jest tak że to ją pierwsza wyciągam rękę na zgodę w jaki sposób myślicie otóż najpierw gorący sex( choć muszę się bardzo napracować bo mój mąż jest wielce obrażony i nie chcę abym go nawet palcem dotknęła)a potem mezulek mój jest taki milutki że mogę robić z nim co chcę(oczywiście w granicach rozsądku)......a propos pana instruktora to popatrzcie na swego ukochanego jak wychodzi spod prysznica cały ociekajacy wodą jak dla mnie to niezłe ciacho choć ma drabinkę 1-stopniową .my tez nie jesteśmy idealne KONIEC
OdpowiedzUsuńSorki za błędy ale piszę z komórki,,dotykowej,, i czasami wyskakują głupoty
UsuńMiałam dopisać jeszcze że mój miły jest starszy o 8 lat
UsuńAleż ja patrzę... On czasem też... A potem galopem pędzimy do sypialni ;-) O ile zdążymy ;-D
UsuńJestem na "diecie" to fakt. Ale dlaczego nie mogłabym przyglądać się "menu"? Sama siebie już wystarczająco dobrze znam i wiem, że to tylko jest przyglądanie, z którego być może wykluje się fajny pomysł na jakąś historię :))) Już mi tam coś nawet po głowie "lata"...
U nas to tradycja rodzinna na młodszych ;-) Moja praprababcia miała młodszego o siedem lat (w tym celu sfałszowała sobie datę urodzenia), moja babcia również. Geny skaczą zygzakiem co dwa. A mój mąż to już trzeci facet w pokoleniu (prędzej był ojciec i dziadek), który ma żonę starszą o dokładnie 4 lata :)))
Zresztą - co to za różnica? Grunt to być ze sobą szczęśliwym...
Taka fajna dyskusja, a ja musiałam pójść wcześniej spać :( Jestem dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńNo nic.
Nadgonię troszkę ;-)
Tak w zasadzie, to zawsze chciałam zostać starą panna. Teraz mówi się "singlem". Jak zwał, tak zwał. Miałabym kilka kotów, kilku kochanków i święty spokój.
Los zadecydował inaczej. Mało - dorobiłam się ciąży, biorąc pigułki! Teraz myślimy o drugim dziecku, choć tak mi się nie chce... Ech!
Chodzi o to, że można być szczęśliwym na różne sposoby. To nie jeden upojny stan ducha, lecz suma drobnych przyjemności. Na przykład ja już we wrześniu planuję wystrój świątecznego stołu :))) A jaki mam z tego ubaw! Ho, ho!
Mój szanowny małżonek też niejedno zbroił. Raz miał walizki za drzwiami kiedy wrócił, bo wyczerpała się moja cierpliwość. Ale to był raczej taki straszak ;-)
Co to chciałam... A, prawda. Tak jak patrzę do tyłu, to te "wielkie" miłości, które przeżywałam nigdy nie zapewniały mi szczęścia. Ta obecna jest może troszkę mniejsza, ale daje o wiele więcej. Nie wiem, może to, że mam się zawsze do kogo przytulić? To jest tak ulotne, że nawet ja nie umiem tego opisać.
I powiem wam jedno - można zwalać winę na los, na przypadek, ale wiem jedno - to my zazwyczaj kierujemy własnym życiem. Zazwyczaj, powtarzam. Owszem, nie zawsze jest to proste, ja też wciąż błądzę po manowcach. Czasami patrzę na niektóre kobiety, spełnione w stu procentach zawodowo i z żalem sobie wyrzucam własne lenistwo i brak konsekwencji. Albo słabość do słodyczy ;-)
Dlatego jeśli ktoś tkwi w nieszczęśliwym związku to MUSI podjąć jakąś decyzję. Taką, która go uszczęśliwi, jednocześnie jak najmniej raniąc innych. Nasze życie jest takie krótkie, takie ulotne - nie marnujmy go na łzy i rozpacz. Nie warto.
I nie mam na myśli tego, że teraz każda żyjąca w nieszczęśliwym związku, ma go rzucać w pioruny i podążać za głosem serca. Skąd! Trzeba po prostu rozważyć wszystkie za i przeciw, a potem przeciąć ten węzeł gordyjski.
Większość ludzi ma tą cudowną właściwość, że zawsze potrafi zacząć od nowa, zbudować dom na ruinach poprzedniego. Niektórzy nazywają to optymizmem. W takim razie i ja jestem optymistką, bo niejednokrotnie podnosiłam się po upadku i szłam dalej.
I Wam też tego optymizmu życzę z całego serca! :D
Wiem ze nie nawisc niszczy, jednak kiedy ktos nawet po 2 latach potrafi sie odezwac tylko po to by znow obrazac nie da sie innaczej. Staram sie byc szczesliwa jednak lepiej wychodzi tylko udawanie szczescia. Wiem, a racze wierzę ze kiedys znajdzie sie ktos komu bede umiala zaufac kogos kto sprawi ze mur jaki zbudowalam runie jednak narazie pozostaje korystac z innej bliskosci jaka jest przyjazn.
OdpowiedzUsuńCo do wad mezczyzn czy naszych to uwazam ze to w nich wlasnie sie zakochujemy bo wyobrazmy sobie naszego partnera jako ideala.wytrzymala by ktoras z takim z ktprym.nawet pokloc sie ni ma o co? Bo ja to bym chyba z przeproszeniem rzygala tecza i w jakas depresje albo paranoje wpadla.
P.s
przepraszam za bledy ale z tel pisze
Nie przepraszaj, i tak jest nieźle jak na telefon :-)
UsuńJa się uwielbiam kłócić! Od czasu do czasu, tak potężnie, żeby wszystko fruwało! Żadnych podjazdowych sprzeczek. Zazwyczaj (nawet częściej) przeprasza mój mąż ;-) A potem można się pogodzić :-))) Taka kłótnia jest jak burza, po upalnych dniach - oczyszcza atmosferę. I znów może być ciepło.
Co do szczęścia - to nie tylko udany związek. Dla mnie to świeczka zapalona wieczorem i rozjaśniająca mrok, ciepła herbata w zimowy wieczór, kolorowy zachód słońca, bezsensowne łażenie po sklepach, widok spokojnie śpiącego dziecka, pół kilograma cukierków zjedzonych przy dobrym filmie... Tysiące dupereli, czasem tak malutkich, tak niezauważalnych. Nie lekceważ ich - one potrafią dać więcej niż przypuszczasz. Nie, nie wszystko, ale dużo. To moja prywatna teoria na życie - dwie rolki papieru zużyte w jeden beznadziejny wieczór i poranna kawa, samym swym aromatem poprawiająca humor. To moja teoria sprzed szczęśliwego związku, żeby nie było, że się teraz wymądrzam. To teoria, gdy spotkała mnie rodzinna tragedia, a facet z którym byłam przyprawiał niemal jelenie rogi... :-)
Po północy będzie Wygrana? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBydzie, bydzie... Minutę po północy, co byście nie musiały długo czekać ;-)
UsuńA moje szczęście z mężem to 3dzieci a dodatkowo cicha noc i my mocno wtuleni w siebie w szczególności po dobrym seksie
OdpowiedzUsuńMy się zdecydowaliśmy na drugie. Obaczymy, co będzie. Jakby co, to znów era pieluch mnie czeka...
UsuńWiecie kiedy czuję się bezgranicznie szczęśliwa? Kiedy zimą patrzę w nocy za okno na padający cicho śnieg. A ja w domu bezpieczna, przytulona do kaloryfera...
Drugie dziecko dla mnie to koszmar.Z pierwszym mam ciągle kłopoty. Łobuz z niego . Posiadanie dwojki to istne szaleństwo. To moje odczucie I przeżycia. Dlatego pidziwiam tych co decyduja się na wiecej. To będzie Wasze wspólne drugie czy pierwsze? Do boju Babeczko. :-)
UsuńPiszecie w jakich to wspaniałych związkach jesteście.O super seksie... Co tu czarować U mnie to 2 miesiące ochoty na seks a poźniej pół roku brak. Dziwię się , że mòj mężuś nie zrobił skok w bok. Chyba bym mu wybaczyła.Tylko czy on by wybaczył? Lepiej nie próbować
OdpowiedzUsuńBez lukru ;-) Kłócimy się, burczymy na siebie, czasem odwracamy plecami i stanowczo protestujemy przeciwko propozycji bzykanka... Ja mojego męża raz ściągałam z punktu gier hazardowych z przysłowiowym "wałkiem" w dłoni. Musiałam zastosować brutalną metodę przeciwko rozrzucaniu brudnych skarpet. Zużyte chusteczki do nosa czasem zbieram do dziś... Jak się raz posprzeczaliśmy o to, kto robi wieczorem łóżko, to przez kilka dni spał na podłodze ;-)
UsuńNie jest słodko, ale jest normalnie. Ja też mam swoje wady, które go drażnią. Nie pasujemy do siebie w stu procentach, ale w dziewięćdziesięciu dziewięciu dobrze uzupełniamy.
PS. Może dlatego nie zrobił, bo Cię kocha? Czasem odpowiedzi są banalnie proste...
Porcelanowa piękność - takie ładne określenie, aczkolwiek mnie sie z piękności nie kojarzy:-)
OdpowiedzUsuń