wtorek, 18 czerwca 2013

Niekompletni (II)

Ponieważ w domu mam remont, nie bardzo mam czas na cokolwiek. Dlatego w nadchodzących dniach, będę dawała kolejne części "Niekompletnych" :)))

link do części I - (klik)

 
            Niekompletni (II)

         Rozdział 3 – Noc, która kradnie duszę

Kiedy otwierała drzwi zakurzonego sklepiku, tuż nad jej głową rozległ się delikatny dźwięk dzwonka. W środku było dokładnie tak jak sobie wyobrażała – panował lekki półmrok, a cała masa książek zalegała w nieładzie na poczerniałych ze starości półkach i stolikach. Nagle odżyła w niej nadzieja, że może tutaj uda jej się coś znaleźć. Pachniało kurzem, świeżo parzoną kawą i tajemnicą.
Stanęła niezdecydowanie po środku sklepu, spodziewając się, że dźwięk dzwonka przywoła sprzedawcę, ani chybi jakiegoś zgarbionego staruszka w lekko przekrzywionych okularach i burym swetrze. Jednak wciąż nikogo nie było, dlatego z ciekawością podeszła do jednej z półek. Grzbiety książek były wyblakłe, miejscami nawet przetarte, niewątpliwie należały do starych, choć wątpliwe czy również cennych dzieł.
Delikatnie przesunęła po nich palcem, rozkoszując się w duchu atmosferą tego miejsca. Nagle za swoimi plecami usłyszała miarowy stukot i gwałtownie się odwróciła. Z zaplecza wyszła wysoka, szczupła kobieta. Jej złotawe włosy ułożone zostały w wytworny kok, ciemne oczy miały lekko kpiący wyraz, a strój był raczej odpowiedni dla seksownej gwiazdy ekranu, niż dla kogoś, kto wynurza się z zaplecza zakurzonego antykwariatu.
– W czym mogę pomóc? – Głos także miała miękki i melodyjny.
– Ja… Pani tutaj pracuje?
Nieznajoma zmarszczyła brwi, ale zaraz potem rozluźniła się i roześmiała.
– Od wieków. Pewnie spodziewałaś się jakiegoś zreumatyzowanego staruszka?
– No cóż… Raczej tak. – Dziewczyna odwzajemniła ten uśmiech.
Tamta ponownie się roześmiała.
– Myślę, że to nie przeszkodzi nam w poszukiwaniach odpowiedzi na pytania, które cię dręczą – widząc jej zdumiony wzrok, prychnęła. – Swój rozpozna swego, Nataszo. Przyszłaś tu przecież, aby dowiedzieć się kim jesteś, a nie kupić jakąś zdewastowaną książkę?
Dziewczyna milczała, bo w głowie miała prawdziwy chaos. Ale skoro mogła jej pomóc…
– W zasadzie to przyszłam tu kupić jakąś zdewastowaną książeczkę, najlepiej o czarach lub coś w tym rodzaju.
Nieznajoma machnęła ręką.
– Dam ci potem kilka, będziesz je mogła sobie poczytać do poduszki. A teraz chodź, wypijemy kawę i pogawędzimy o pewnych sprawach. Długo na ciebie czekałam i obawiam się, że będę musiała wyjaśnić ci wiele rzeczy.
Mówiąc to podeszła do drzwi i zamknęła je, przekręcając tabliczkę na nieczynne. Potem znikła za zasłoną łączącą sklepik i zaplecze, a lekko oszołomiona Natasza podążyła za nią bez słowa sprzeciwu. Weszły do malutkiego pomieszczenia, załadowanego pod sufit różnorakimi książkami. Tylko w rogu, tuż przed palącym się kominkiem stały trzy fotele i wygodny, malutki stolik.
– Proszę usiądź. Kawę czy herbatę?
– Kawę, ciemną bez cukru.
W milczeniu zajęły miejsca i nieznajoma ze starego, porcelanowego dzbanka, nalała do dwóch filiżanek.
– Częstuj się kochana, mam tu pyszne kruche ciasteczka, przepis jeszcze z osiemnastego wieku. A tak w ogóle to czas się przedstawić. Jestem Danika. No i cóż za pytania cię dręczą?
– Skąd wiesz jak mam na imię?
– Czary mary. Rozumiem również, że właśnie to cię do mnie sprowadza?
– To nie tak – Natasza przez chwilę się zawahała. – Szukałam informacji, jakiś starych książek lub czegoś w tym rodzaju. Mój dar zawsze był dla mnie w większej części niezrozumiały, ale o ile kiedyś usiłowałam po prostu o tym nie myśleć, to teraz przychodzi to z coraz większym trudem. Dookoła pojawiło się zbyt wiele dziwnych rzeczy.
Zamilkła, jakby obawiała się, że Danika spyta się teraz, o czym do diabła ona mówi. Jednak instynktownie czuła, że trafiła w najlepsze z możliwych miejsc i spotka się tutaj z wyjątkowym zrozumieniem.
– Owszem w naszym małym półświatku panuje ostatnio nieco większy ruch.
– Kiedyś dość rzadko spotykałam duchy, demony i inne straszydła, teraz natykam się na nie prawie na każdym rogu. I te sny…
– Mogę powiedzieć wszystko co wiem, o takich jak ty. Widzisz, my nazywamy was księżycowymi czarodziejkami albo trafniej posłańcami mocy. To bardzo rzadki dar, jesteś drugą taką osobą, o której słyszałam, a pierwszą, którą spotykam. Szczególna moc o dwóch obliczach – podczas pełni w służbie światła, podczas nowiu związana z ciemnością. Jesteś niczym obosieczny miecz, naczynie mocy, które może zostać wykorzystane w różnoraki sposób, sama masz jednak dość ograniczone możliwości.
– Jestem czarownicą?
– Ależ skąd, w żadnym wypadku. Nie dla ciebie rytuały i zaklęcia. Twój dar jest czysty i pierwotny, osoba, która się na tym zna może wykorzystać cię w sposób, który jej najbardziej będzie odpowiadał. W zależności od tego, w jakiej fazie znajduje się księżyc.
– Chyba rozumiem – w głosie Nataszy było słychać wyraźną gorycz – takie sobie narzędzie z duszą, do dyspozycji każdego, kto ma instrukcję obsługi.
– Nie przesadzaj, nie jest tak źle, możesz nauczyć się to kontrolować. Chyba robiłaś to jak dotąd z powodzeniem, o czym świadczy chociażby fakt, że siedzisz tu przede mną.
– Cóż… Kiedyś, gdy byłam dużo młodsza poszłyśmy z dziewczynami ze szkoły do wróżki, ot tak dla zabawy. Powiedziała mi wtedy coś dziwnego – moje koleżanki tego nie zrozumiały – ja owszem. Wystarczająco wiele by mnie wystraszyć, zbyt mało by cokolwiek wyjaśnić. To było krótko po tym, gdy zorientowałam się, że coś jest ze mną nie tak. Do dzisiaj pamiętam dokładnie każde jej słowo – strzeż się nocy bez księżyca, bo ona skradnie twoją duszę.
Natasza umilkła i zamyśliła się. Przez dłuższą chwilę obie siedziały w ciszy, popijając kawę, potem Danika spytała:
– To nie wszystko, prawda?
– A co, to zbyt mało? Super! Wilkołaki zamyka się podczas pełni, mnie należy zamknąć podczas nowiu.
– Pytałam o twoje sny. Czego dotyczą?
Natasza powoli nabrała powietrza, jakby w duchu rozważała każde słowo, które miała wypowiedzieć.
– Nie czego, tylko kogo.
– Mężczyzny?
– Tak. Ja już kiedyś go spotkałam, tylko wtedy był duchem.
– Duchem? – Brwi wiedźmy zmarszczyły się z niezrozumieniem.
– No niezupełnie. Był zawieszony pomiędzy światami, w innej rzeczywistości. Na początku trochę mnie to zdziwiło, bo powiedział, że jest wampirem, a one chyba nie…
– Wampirem? – Danika gwałtownie pochyliła się ku niej. – Wysoki, jasne włosy, szare oczy?
– Tak. Chciałbym pomogła mu uwolnić się od klątwy.
– Kiedy to było? I dlaczego akurat ty?
– Jakiś rok temu, u schyłku lata. Potrafiłam… Kiedy ujęłam jego dłoń, stawała się materialna.
– Mam nadzieję, że mu nie pomogłaś? – w jej głosie pobrzmiewało wyraźnie wyczuwalne napięcie.
– Nie, skąd!
 Danika głośno westchnęła z ulgą. Ale w sekundę później w jej oczach znów pojawił się niepokój.
– Powiedziałaś, że wtedy był duchem. A przecież…
– Zrobił to najwyraźniej ktoś inny.
Jej rozmówczyni nagle pobladła.
– Skąd wiesz?
– Spotkałam go wczoraj, tym razem zupełnie materialnego. Był nawet całkiem miły, nie skręcił mi karku na powitanie pomimo uprzednich gróźb.
– Miły? Nie wiesz dziewczyno, co mówisz. On jest jak ósma plaga egipska. Potwór bez sumienia, uczuć, czegokolwiek ludzkiego.
– Chyba przesadzasz. – Natasza spojrzała na nią z powątpiewaniem. – Owszem, przyznaję, że Siergiej jest z pewnością niebezpieczny, ale żeby aż ósma plaga?
Danika wyprostowała się i ujęła jej dłonie. Potem z niezwykłą powagą i naciskiem powiedziała:
– Ja go znam pod trochę innym imieniem, ale nieważne. To jeden z najstarszych wampirów, niewiarygodnie silny i zły. Za jego sprawą znikały całe wioski. Klątwa tego szamana to nie był tylko przypadek, to była kropla goryczy, która przechyliła szalę. Zapłacił za to ogromną cenę. Ktokolwiek pomógł temu wampirowi pokonać zaklęcia, musi być niesamowicie silny, być może jest też powiązany z Konwentem. To taka organizacja, co prawda składająca się w przeważającej części ze zmurszałych staruszków, ale wciąż wpływowa i groźna.  
Natasza pochyliła głowę. Siergiej jako niewiarygodnie zły? Grzecznym chłopcem to on z pewnością nie był, ale w końcu wampiry mają swój własny kodeks postępowania i trudno od nich wymagać, by zachowywały się jak uczestnicy szkółki niedzielnej. A Siergiej był taki, był… No cóż, musiała przyznać, że budził w niej dziwny niepokój.
– Nataszo! – Głos wiedźmy zabrzmiał nieoczekiwanie ostro i przenikliwie w ciszy, która zapadła. – Ja mówię poważnie, trzymaj się od niego z daleka. Owszem, widzę że jest dla ciebie niebywale pociągający, ale jeśli chcesz ochronić swoją skórę, to uciekaj, gdy tylko pojawi się w zasięgu twego wzroku. Może to tchórzostwo, ale i tak najlepsze z możliwych posunięć. Twoja moc nie ochroni cię przed wampirem, a tym bardziej przed jego nieznanym sojusznikiem. Przynajmniej nie w sposób, jaki by ci odpowiadał.
– Pomożesz mi?
Danika westchnęła.
– Gdzie go wczoraj spotkałaś?
– Na balu fundacji Koots, ale chyba nie był gościem.
– Fundacji Kristofera Kootsa? Owszem, ten ma wiele ciemnych sprawek na sumieniu. Czarnoksiężnik, półdemon, prawa ręka Konwentu. Poza tym ulubieniec kobiet i wyjątkowy łajdak.
– W zasadzie się zgadza się, choć o tym Konwencie nie słyszałam. Ale ulubieniec kobiet? Mnie bardziej przeraził niż zachwycił.
Danika zaczęła się śmiać.
– Założę się, że nie byłby zadowolony z tego, co powiedziałaś. A co do reszty – Konwent to prastara organizacja, składająca się w wszelkiej masy dziwadeł. Łączą ich dwie rzeczy: wiek i pragnienie władzy przemieszane z ogromną pogardą dla ludzi, których traktują jak niechciane robactwo. Mają na swoich usługach niejednego polityka i niejeden rząd. Pod przykrywką szlachetnych poczynań dla świat, szaleje zło i leje się krew. Ludzka krew. Niestety równowaga to równowaga i ku ich utajonemu żalowi, nie mogą jawnie zapanować nad naszym światem. Za to mogą to robić w ukryciu. Taką politykę uprawiają od tysiącleci i wiedzie im się coraz lepiej. Kristofer to ich prawa ręka, tuszująca wszelkie wpadki i występki. To straszny kobieciarz, więc przypuszczam, że przedstawił ci się osobiście?
– Tak. Poprosił abyśmy mówili sobie po imieniu i od razu zaczął pleść jakieś bzdury o miłości.
– Znakomite! On i miłość. Ten dupek nawet nie zna definicji tego słowa.
– Potem ktoś nam przeszkodził i poszedł sobie. Ale wtedy pojawił się Siergiej.
– Hm… Jestem pewna, że teraz i on jest na usługach Konwentu. No cóż, powtórzę tylko to, co powiedziałam ci wcześniej – trzymaj się od niego z daleka!
– On też udzielił mi takiej rady – głos Nataszy przypominał szept. Apatycznie skubała ciastko na swoim talerzu, wpatrując się gdzieś w nieokreślony punkt za plecami Daniki. – Od niego i od Kristofera.
Przez dłuższą chwilę obie milczały, potem jasnowłosa kobieta pochyliła się w stronę Taszy i z niespotykaną jak na nią łagodnością ujęła twarz dziewczyny w swoje dłonie.
– Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie wiem co było przyczyną tych słów, nawet nie chcę się tego domyślać, ale w tym wypadku muszę się całkowicie z nim zgodzić. Jesteś bardzo łakomym kąskiem, wystarczy skłonić cię do współpracy i to nie ważnie jak: przekupstwem, obietnicą czy siłą. Można wtedy zyskać dostęp do potężnego źródła mocy i dowolnie ją wykorzystać. Naruszyć zasady, które obowiązują nas od samego początku naszego współistnienia. Kto wie, co mogłoby się wtedy stać, przy czym najbardziej optymistyczna wersja to ta, która zakłada rządy Konwentu. Pesymistycznej wersji nie musze już chyba opisywać… Nic nie zyskasz na tej znajomości, za to stracisz o wiele więcej niż życie. Twoja moc nie jest czymś, co rzuca się w oczy, co łatwo znaleźć, choć wierz mi niektórzy usiłują tego dokonać przez tysiące lat. Dlatego dopóki sama nie wejdziesz im w drogę, dopóty jesteś bezpieczna. Jeśli jednak Siergiej opowie o waszym pierwszym spotkaniu, Kristofer może zacząć się domyślać kim jesteś, choć z pewnością o takich jak ty słyszał tylko w legendach. Najchętniej zamknęłabym cię w jakimś odludnym miejscu i pilnowała dwadzieścia cztery godziny na dobę!
– Mówisz serio? – Przestraszona dziewczyna gwałtownie odsunęła się do tyłu.
– Ależ skąd! – Blady uśmiech przemknął po twarzy Daniki. – Ale możesz być pewna, że będę cię miała na oku, czy tego chcesz czy też nie.
***
Leżała w łóżku, już od kilku godzin daremnie oczekując na sen, który nie nadchodził. Myśli w jej głowie plątały się, tworząc prawdziwe królestwo chaosu, a jednocześnie były rozpaczliwie wyraziste. Nie wiadomo, który to już raz przewróciła się na drugi bok i kurczowo zacisnęła powieki. Ale i tak wciąż widziała dziwny i zagadkowy wyraz oczu Siergieja, po tym, gdy zaproponowała, by ją zabił. Budził w niej tyle sprzecznych emocji: niepokój, strach, obrzydzenie i jakąś dziwną nadzieję w oczekiwaniu na coś zupełnie irracjonalnego. Sama nie umiała określić stanu swego ducha, ale jedno było pewne – nigdy wcześniej tak się nie czuła.
„Fascynacja”! Pojedyncze słowo przemknęło przez jej umysł niczym błyskawica i było chyba jak najbardziej odpowiednie.
Tuż nad ranem, gdy niebo zaczęło rozjaśniać się łuną wschodzącego słońca, zmęczona dziewczyna zasnęła, lecz płytkim i niespokojnym snem, który nie przyniósł ze sobą żadnego ukojenia, a jedynie nierealne i zagmatwane majaki.
– Wyglądasz jakbyś całą noc imprezowała! – W głosie Sylwii słychać było lekki niepokój. Właśnie siedziała przy porannej kawie, gdy jej przyjaciółka wpadła pochwalić się swoim małym, artystycznym sukcesem.
– Słabo sypiam – uśmiech Taszy wypadł niezwykle blado na tle jej mizernej twarzy i podkrążonych oczu.
– Kim on jest?
– Kto?!
– Ten dureń, który przysparza ci tyle zmartwień. I dlaczego ja dowiaduję się o nim dopiero teraz?
– No co ty…
– Nic nie mów, ja i tak wiem, że chodzi o sprawy sercowe.
– Nie, to nie tak. – Jeśli teraz nie wytłumaczy się dość przekonywująco, Sylwią będzie zadręczała ją swą nadopiekuńczością i dobrymi radami przez najbliższy miesiąc. Upiła łyk kawy i odchyliła głowę do tyłu. Mogła powiedzieć więcej niż innym, bo jako jedyna z bliskich wiedziała o jej dziwnym darze.
– Kiedy byłyśmy na tym balu poznałam kogoś.
– Aaa… Kristoefera Kootsa? Dzwonił do mnie wczoraj i nagrał się na sekretarce. Wpadłaś mu w oko. A ja się głupia dziwiłam skąd ten zaszczyt, że szef całej fundacji chce ze mną rozmawiać na temat wystawy. Teraz rozumiem.
– Sylwio, to nie on.
Przyjaciółka popatrzyła na nią przeciągle. Gdyby nie zmęczenie, Natasza od razu zauważyłaby napięcie brzmiące w jej głosie i czujny wyraz oczu.
– Nie spodobał ci się?
– Nie bardzo. A tobie?
Sylwia gwałtownie wstała i podeszła do okna.
– Mnie również kochana. Ależ tu duszno. – Zamaszyście otwarła jedno skrzydło i spokojnym już krokiem wróciła do stołu. – Choć musisz przyznać, że przystojniak z klasą z niego.
– Tak, a może i z dwoma – mruknęła Tasza popijając kawę. - Tak na przyszłość, to trzymaj się od niego z daleka, zwłaszcza jeśli kiedykolwiek wierzyłaś w moje opowieści, to nie zbliżaj się do niego.
– Jest kimś więcej niż człowiekiem? – Głos Sylwii brzmiał tak spokojnie, że wydawał się nienaturalny.
– To półdemon, półczłowiek, ale i tyle wystarczy, aby był niebezpieczny dla szalonych, rudowłosych artystek, które wciąż mają nadzieję na lukrowany romans i miłość aż po grób.
Przez chwilę milczały. Tasza pomyślała z ironią, że ta sytuacja jest jak deja vu – tak samo ostrzegała ją przed kilkoma dniami Danika. Jednak czy w jej przypadku coś to dało? Miała nadzieję, że Sylwia okaże się choć odrobinę rozsądniejsza.
– Skoro to nie Kristofer, to kto?
Jęknęła z rezygnacją. Potem oparła podbródek na dłoni i zadumana zapatrzyła się w dal. Nie było mowy, aby Sylwia zrezygnowała z wyciągnięcia od niej prawdy.
– Był taki jeden mężczyzna, choć chyba nawet nie pokazał się na sali. Stary znajomy, rozmawialiśmy chwilkę w ogrodzie…
– I co? Zakochałaś się?
Natasza z udawaną rozpaczą wplotła dłonie w swoje włosy. U Sylwii większość spraw sprowadzała się do miłości i zdrady.
– Zwariowałaś! On jest podobno jeszcze bardziej niebezpieczny niż Kristofer.
– Podobno? I tylko dlatego, że ktoś naopowiadał ci o nim bzdur, teraz cierpisz z niewłaściwych twoim zdaniem uczuć? Powinnaś to olać i po prostu pozwolić się sobie zakochać.
– To zupełnie nie tak. Sylwio ja wiem jak naprawdę czasem ciężko wierzyć w moje słowa, ale przyrzekam, że tym razem sprawa jest niezwykle poważna. Dla mnie – bo jestem tym, kim jestem i dla ciebie, bo jeśli Kristofer wpadł ci w oko, to czym prędzej o nim zapomnij. Ja tylko nie chcę by stało się coś złego, zwłaszcza tobie.
Przyjaciółka westchnęła przeciągle.
– Dobrze, zrobię jak mówisz. A co z tobą?
– Mam nadzieję, że nie będę miała już okazji na takie przypadkowe spotkania ze starymi znajomymi – zamyślona Natasza podniosła się znad stołu. – Naprawdę mam taką nadzieję.
***
Kristofer Koots z uśmiechem spoglądał na swoją towarzyszkę. Uwielbiał piękne kobiety, a ta z pewnością się do takowych zaliczała. Rude włosy falami opadały na ramiona, a ogromne niebieskie oczy wpatrywały się w niego z uwielbieniem i fascynacją. Pomyślał, że choć to nie ona była celem, tylko jej tajemnicza czarnowłosa przyjaciółka, to nie zaszkodzi na sam koniec pobytu w tej dziurze (jak określał miejsce swego obecnego zamieszkania), troszkę się jeszcze zabawić. Nie przepuszczał żadnych okazji, zwłaszcza takich jak ta. Kiedy dziewczyna przeprosiła go i na chwilkę wyszła, zapewne do toalety, wygodnie rozpostarł się na krześle i ziewnął.
„Łatwizna” – pomyślał odrobinę znudzony. W całym swoim długim życiu, nie trafił jeszcze na kobietę, która potrafiłaby mu się oprzeć. Rzecz jasna z tymi zakochanymi bywało nieco trudniej, musiał zdobyć się na kilka banalnych posunięć i wygłaszać wiele wyświechtanych frazesów, ale i tak w końcu zwyciężał. Pokonani rywale stanowili tylko dodatkowe źródło rozrywki.
Jego pełne samozadowolenia rozmyślania, przerwało nagłe i niespodziewane wejście Siergieja, który znienacka pojawił się w zasięgu jego wzroku. Leniwym krokiem podszedł do stolika i zajął jedno z wolnych miejsc.
– Coś ważnego? – Kristofer nie krył irytacji.
– Nie, skąd. Przeszkadzam?
– Owszem. Jestem na randce, gdybyś uprzejmy był nie zauważyć.
We wzroku Siergieja pojawiły się złośliwe chochliki. Też uwielbiał urozmaicać sobie czas dokuczaniem demonowi, co wielokrotnie dawało bardzo zabawne wyniki.
– Widziałem. Apetyczna dziewczyna, szkoda taką przepuścić. Może mieć wyjątkowo słodką krew…
– Tobie tylko jedno w głowie – zdenerwował się Kristofer.
Wampir wzruszył ramionami.
– Mogę poczekać, aż skończysz – zaproponował obłudnie. Obaj doskonale wiedzieli, że gdy demon „kończył” to trzeba było tylko trochę posprzątać.
– W żadnym wypadku! Trzymaj się od niej z daleka.
– Czyżbyś chciał się w końcu ustatkować i dorobić gromadki małych pół demoniątek?
Kristofer zacisną zęby.
– Nie opowiadaj głupot. Po prostu ona nie jest dla ciebie. To rozkaz, jeśli tak wolisz.
Siergiej zmrużył oczy. Demonowi zazwyczaj było wszystko jedno, co dział się z jego kochankami, choć żadna z nich nie uchodziła z życiem. Nigdy też nie był tak pełen napięcia z powodu kilku niewinnych żartów.
Dziewczyna właśnie wróciła do stolika i z zakłopotaniem spoglądała na nieoczekiwanego towarzysza. Przez chwilę miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, które pogłębiło się, gdy napotkała jego badawczy wzrok.
- Pozwól, że przedstawię mojego współpracownika i kolegę – Siergieja. A oto najpiękniejsza kobieta jaką dotychczas poznałem – Sylwia.
Wampir nie podniósł się, ani nie podał jej ręki. „Gbur” oceniła lekko urażona. Choć musiała przyznać, że szalenie przystojny i gdyby nie Kristofer…
- Miło mi – powiedziała nieszczerze. Czuła się wyjątkowo nieswojo pod jego badawczym i świdrującym wzrokiem.
Siergiej wzruszył ramionami. Nalał sobie pełny kieliszek wina i wypił go jednym haustem. Przez chwilę przy stoliku panowała krępująca cisza, Kristofer był wściekły, Sylwia zakłopotana a ich niechciany towarzysz najwyraźniej zadowolony.
- O ile się nie mylę, to miałeś jakieś ważne sprawy do załatwienia? – w głosie demona pobrzmiewała ukryta groźba.
Wampir nieoczekiwanie się uśmiechnął, drapieżnym i nieprzyjaznym grymasem.
 - Dobrze, pójdę sobie skoro tak bardzo ci na tym zależy. Ale i tak dowiem się dlaczego…
Ostatnie jego słowa zawisły w powietrzu niczym ukryta groźba. Podniósł się i bez słowa wyszedł z sali, wziąwszy jeszcze po drodze kieliszek szampana.
Zarówno Kristofer, jaki i Sylwia odetchnęli z ulgą, choć każde z nich z zupełnie innych powodów.
- Przepraszam za mojego towarzysza. – Potem uśmiechnął się czarująco i ujął jej dłoń. – To na czym skończyliśmy?
Tymczasem Siergiej szedł ulicą, powoli i czujnie, a jego myśli zaprzątało dziwne zachowanie czarownika. Musiał mieć w tym wszystkim jakiś ukryty cel i na pewno nie były to gorące uczucia do tej rudowłosej panienki. Potem jednak ziewnął i stanowczym krokiem skierował się ku najbliższemu klubowi nocnemu. Miał ochotę na polowanie i wyjątkowo obfita kolację.
W środku jak zwykle panował półmrok, pogłębiony dodatkowo przez mgłę dymu tytoniowego. Siergiej powoli podszedł do baru i gestem zamówił drinka. Bywał tu na tyle często, że robił to bez wypowiadania zbędnych słów. Potem chwycił szklaneczkę i rozejrzał się dookoła. Ze względu na sobotni wieczór panował spory ruch, było więc w czym wybierać. Dziś stanowczo miał ochotę na jakąś apetyczną blondynkę i najlepiej byłoby gdyby przyszła sama. Jakoś nie chciało mu się wdawać w przepychanki z zazdrosnymi facetami. Nie żeby stanowiło to jakiś problem, ale po co tracić zbędny czas gdy już zaczynało mu burczeć w brzuchu. I tak czekała go jeszcze to głupawa gra wstępna z kilkoma wymuszonymi uśmiechami i udawaniem podziwu dla tych łatwowiernych kretynek.
- Znudzony? – Aksamitny głos należał do wysokiej blondynki o kuszących pełnych wargach. Miała na sobie kusą czerwoną sukienkę, która więcej odsłaniała niż przykrywała. Złociste włosy bujnymi lokami opadały na plecy, a wielkie ciemne oczy spoglądały obiecująco.
 „Idealna” – ocenił jednomyślnie Siergiej. Może nawet zacznie od seksu, kolację zostawiając na później.
- Teraz już nie – jego uśmiech nawet przy najlepszych chęciach trudno było uznać za serdeczny. Prędzej można było powiedzieć, że był zabójczo niebezpieczny, zwłaszcza gdy uważny obserwator dopatrzyłby się zbyt ostrych zębów.
Położyła dłoń na jego piersi i prowokująco spojrzała mu w oczy.
- Może przysiądziesz się do mnie? To tamta loża na prawo. Co prawda jestem tu z przyjaciółmi, ale oni w tej chwili są zajęci sobą...
Z przyjaciółmi? Siergiej w głębi duszy nieznacznie się skrzywił. Ale co tam, była tego warta. Bezwiednie oblizał się na myśl, kiedy już będzie mógł zakosztować jej krwi, a potem potakująco skinął głową. Wygodnie rozsiadł się na obszernej kanapie, mając stąd znakomity widok na parkiet i resztę klubu. Dziewczyna przedstawiła go parze siedzącej naprzeciwko, z satysfakcją obserwując zazdrość malującą się na twarzy koleżanki. Nic dziwnego, ten facet był wyjątkowo seksowny i przystojny. Usiłowała tylko nie myśleć o chłodzie malującym się w jego spojrzeniu.
- Jestem Monika – wargi delikatnie połaskotały jego policzek, gdy wyszeptała swoje imię.
- Siergiej – nie zamierzał wdawać się w jakieś dodatkowe opisy. Tym bardziej, że w rozbawionym tłumie na parkiecie dostrzegł znajomą sylwetkę. Czarnowłosa dziewczyna dość jednoznacznie przytulona do swojego towarzysza, z wdziękiem kołysała się w rytm muzyki. Jego dłonie obejmowały ją w pasie, a usta powoli przesuwały się po szyi. Widocznie podobało jej się to, o czym świadczyły pół przymknięte oczy i rozchylone wargi. Znieruchomiały wampir wpatrywał się w nich dłuższą chwilę, potem gwałtownie wstał odsuwając swoją towarzyszkę. Bez namysłu podszedł do tańczącej pary i jednym stanowczym ruchem odepchnął mężczyznę. Tamten oszołomiony chciał zaprotestować, ale widząc krwawy błysk w oczach przeciwnika i nie całkiem ludzki grymas ust, podniósł w górę ręce uznając się za pokonanego.
Zaskoczona Natasza szeroko otwarła oczy. Traf chciał, że właśnie ten wieczór wybrała sobie na eksperyment alkoholowy i te kilka drinków nie tylko pozwoliło zapomnieć o zmartwieniach, ale także pozbawiło wszelkich zahamowań. Jednym słowem była kompletnie pijana i absurdalnie szczęśliwa, a widok nie wiadomo dlaczego wściekłego Siergieja jeszcze bardziej poprawił jej humor. Bez namysłu zarzuciła ręce na jego ramiona i z łobuzerskim uśmiechem spojrzała w jego oczy. Widać było, że bez żalu zmieniła partnera.
- Co do cholery! – warknął wampir. Potem chwycił ją za ramiona i ścisnął. – Co ty do diabła wyprawiasz? – wysyczał.
Ale Natasza była w szampańskim nastroju i jego groźna mina nie zrobiła na niej żadnego wrażenia.
- Tańczę z jego najlepszym pomocnikiem.
- Chcesz tańczyć? – wyszeptał wprost do jej ucha. - Jesteś pewna, że tego chcesz?
Roześmiała się radośnie. Czarne loki zatańczyły wokół jej twarzy, gdy wykonała półobrót i wtuliła się w jego ramiona. Teraz mając go z tyłu za swoimi plecami, oparła głowę na piersi i delikatnie falując biodrami, ocierała się o jego ciało w takt muzyki. Nie pozostał jej dłużny i objąwszy w pasie pochylił się nad kusząco zgrabną szyją. Delikatnie dotknął jej wargami, wyraźnie wyczuwając jak napina całe ciało, a z jej ust dobiegło go ciche westchnienie. Miał taką cholerną ochotę wbić się w miękką skórę, nie bacząc na miejsce, w którym się znajdowali. Ale było tu zbyt tłoczno i złamałby niepisane zasady swojego świata.
- Kusząca propozycja – wyszeptał jej do ucha – ale wolałbym, aby było to mniej publiczne miejsce.
- O nie! Przyszłam tu potańczyć i się upić. Pijana już jestem, ale teraz chcę tańczyć -  wydęła wargi niczym mała rozkapryszona dziewczynka.
W umyśle Siergieja panował zamęt, a zwierzęcy głód powoli zamieniał się w pożądanie. Dotyk jej skóry palił żywym ogniem, zapach odurzał.
- Dobrze – powiedział ochrypłym głosem – Najpierw zatańczymy, a potem zajmę się tobą tak, że będziesz błagała o litość, krzycząc...
- Natasza! – Tuż obok nich rozległ się ostry głos. Przebił się nawet przez hałaśliwą muzykę. Oboje spojrzeli w tamtą stronę, dziewczyna trochę nieprzytomnie, wampir ze złością.
- W tej chwili marsz do domu. Kto widział tak się upijać! – Danika chwyciła ją za ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia. Natasza rzuciła ostatnie, pełne żalu spojrzenie na znieruchomiałego pośrodku parkietu mężczyznę i bez oporu dała się wyprowadzić na zewnątrz.
- Czyś ty całkiem oszalała!? – Głos wiedźmy i świeże powietrze troszkę ja ocuciły. – Miałaś trzymać się od niego z daleka, a ty sama podajesz się na talerzu jako kolacja.
- Dlaczego kolacja? – Dziewczyna zmarkotniała spoglądała na swoją towarzyszkę.
Tamta tylko jęknęła.
- Zaprowadzę cię do domu, porozmawiamy jutro jak będziesz trzeźwa. Kto cię tak spoił?
- Nikt. Ja sama. Chciałam spróbować jak to jest. I chyba troszkę mi niedobrze...
Danika nie odpowiedziała, milcząc przez resztę drogi, za co Natasza była jej nawet wdzięczna. Niespodziewanie szybko dochodziła do siebie. Przyjemne upojenie mijało, w zamian za to pojawiły się wyrzuty sumienia i wstyd.
Kiedy zatrzymały się pod jej domem, Danika odwróciła się w jej kierunku.
- Czy wiesz jak niebezpieczny jest ten, z którym tak beztrosko przed chwilą tańczyłaś. Moje ostrzeżenia nic dla ciebie nie znaczą. – Głos miała spokojny, ale pomimo to można było wyczuć w nim tłumiony gniew.
- To nie tak...
- A jak? – spojrzała jej prosto w oczy. – Jak mam rozumieć to, co widziałam- ciebie mizdrzącą się niczym tanią dziwkę do tego tam...
- To nie fair. Przyznaję, że troszkę mnie poniosło, ale przecież to tylko zabawa.
- Mniej zabawne będzie, jak w końcu przegryzie ci szyję.
Dziewczyna westchnęła. Jak wytłumaczyć coś, co jest tylko przeczuciem.
- Nie zrobi tego. Myślę, że Siergiej odegra znaczącą rolę w moim życiu, co więcej – stanie się jego integralną częścią. Może to tylko moje pobożne życzenie, ale w jego duszy kryje się coś więcej ponad to, co widoczne jest w jego oczach.
- On nie ma duszy, czyżbyś zapomniała?
- Ma – tym razem w głosie Nataszy pobrzmiewała tak niezachwiana pewność, że Danika spojrzała na nią ze zdumieniem. – Wiem że dla ciebie łatwiej by było walczyć ze złem, kiedy wiadomo, że nie kryje się pod nim ktoś całkowicie zagubiony.
Jej towarzyszka milczała przez dłuższą chwilę.
- Przyjdź do mnie jutro, musimy koniecznie o czymś porozmawiać. Wysłuchasz mnie, a potem zadecydujesz, co chcesz zrobić z tajemnicą, którą ci powierzę. Dobrej nocy Nataszo.
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. W głosie Daniki było słychać niezmierzony smutek. A to było dużo gorsze niż gniew, który wyczuwała wcześniej. Zapowiadało zmiany, których wcale nie pragnęła.

***

Leżał z na wpół przymkniętymi oczami, wśród widocznych świadectw niedawnej orgii. Przytulona do jego boku spała młoda wampirzyca, która dzisiejszej nocy dostarczyła mu tyle rozkoszy. Jednak choć i ona i jej towarzyszki bardzo się starały, a Siergiej przeszedł samego siebie, to i tak nie udało mu się ugasić dziwnego pragnienia, spalającego go od środka niczym płomień. Teraz, gdy ucichły już odgłosy zabawy, w wszyscy zmęczeni spali lub drzemali, tylko on jeden był całkowicie przytomny i rozbudzony. I wciąż niesamowicie pobudzony. Od tamtej chwili w klubie, gdy jego dłonie obejmowały smukłą talię Nataszy, a usta błądziły po jej ponętnej szyi, nie mógł stłumić swojego podniecenia. Przeklinał tą starą wiedźmę – swój świetnie rozpozna swego – że nieomal siłą ich rozdzieliła. Gdyby nie to... Siergiej zasępił się. Nie podobała mu się ta sytuacja. Zbyt wiele nieznanych uczuć kłębiło się w jego sercu, różnorakich myśli błądziło po głowie. Zemsta? Co to za zemsta, gdy z podniecenia zapomniał po co się tak naprawdę do niej zbliżał. Jakoś nie wyobrażał sobie, by mógł jej zrobić krzywdę. I to właśnie było najgorsze. Powinien się rozprawić z nią ostro i bez litości, potraktować jak śmiecia, zerżnąć tak mocno, by krzykiem błagała o litość. Tylko jakoś nie bardzo mu się ten pomysł podobał. Mógłby poprosić o pomoc Kristofera, ale to także nie przypadło mu do gustu. Był rozdarty pomiędzy swoją pierwotną naturą, a czymś zupełnie nowym i nieznanym.
Z niechęcią odepchnął na boki swoje towarzyszki i skierował się ku łazience. Jednak zimny, niemal lodowaty prysznic w niczym mu nie pomógł. W jego umyśle wykiełkowała nagle nieśmiała myśl by pójść do Nataszy i zrobić dokładnie to, na co miał ochotę. Gdyby nie kobiece dłonie, które oplotły go w pasie, z pewnością by to zrobił. Siergiej odwrócił się z grymasem i odwzajemnił wilgotny pocałunek. Potem, nieomal wbrew sobie, oddał się tej rutynowej czynności, którzy niektórzy nazywają miłością.

link do części III - (klik)



5 komentarzy:

  1. Nareszcie, wspaniałe!
    Estera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałaś "Pamiętniki Wampirów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Jeśli tam bohaterka miała na imię Elena i walczyło o nią dwóch facetów wampirów, to coś mi się tam zdarzyło widzieć. Jeśli nie, to chyba nie oglądałam :-) U mnie wśród serialów "wampirowych" prym wiodła Buffy, ale jedynie te odcinki ze Spikem, bo resztę można zlać ciepłym moczem ;-)

      Usuń
  3. Uwielbiam imiona, które nadajesz swoim bohaterom... Danika, Natasza, Kira, Siergiej, Kristofer, Daren.. O Wiktorii to już nawet nie wspominając XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to dziwnie zabrzmi, ale ja im tych imion nie nadaję. Jakby to wytłumaczyć... Po prostu tak się nazywają i nawet jeśli próbuję coś zmienić to na próżno :-)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.