poniedziałek, 24 czerwca 2013

Aż do końca świata (II)

Codzienność mnie dobija - właśnie poszła mi matryca w ostatnim, sprawnym kompie. Na szczęście tak, że idzie jeszcze korzystać ze sprzętu, choć ta niewielka, czarna plama potężnie wkurza!!!
W dodatku padło auto - koszt naprawy niewielki, ale jestem spieszona przez kilka następnych dni. Wrrr!!!
W związku z tym daję na szybko kolejną część opowiadania i życzę wam miłego dnia!

link do części I - (klik)

          Aż do końca świata (II)

8.
– Jeśli nas złapią, tobie nic nie grozi. Mnie mogą zabić na miejscu, nawet nie pytając o jakiekolwiek wyjaśnienia – powiedziałem cicho. Wciąż jeszcze byłem zaszokowany jej słowami. Moja sytuacja przedstawiała się, co najmniej nieciekawie. Pobiłem szlachcica, zabrałem ze sobą jego narzeczoną, córkę potężnego i wpływowego arystokraty, a na dodatek o mało nie pozbawiłem jej cnoty. O ile ją jeszcze miała, co zważywszy na temperament dziewczyny, nie było takie pewne. Bywałem w tarapatach, ale nigdy w takich.
– Muszę cię zostawić i uciekać, tak szybko jak to tylko możliwe.
Spojrzałem na jej twarz. Przestała się uśmiechać, a kąciki ust opadły, niczym u małej dziewczynki, która za chwilę ma się rozpłakać.
– Przecież jesteś demonem, nie dasz się tak łatwo złapać?
– Jestem mieszańcem – odpowiedziałem z naciskiem. – Nie mam żadnych nadprzyrodzonych mocy, tylko trochę więcej siły niż przeciętny śmiertelnik i dziwaczny wygląd, który bardziej mi w życiu przeszkadzał niż pomagał.
W milczeniu skubała końcówkę warkocza, w który zaplotła włosy.
– Mogę być twoją zakładniczką, na wypadek gdyby nas jednak złapali. Przystawisz mi wtedy nóż do gardła i nikt cię nie ruszy...
Spojrzałem na nią z rezygnacją.
– Nie masz w zwyczaju się poddawać?
– Po prostu nie chcę wrócić tam, skąd uciekłam. Może moje życie było łatwe i przyjemne, ale czułam się jak zamknięta w złotej klatce. Wtedy na balu… – jej usta wykrzywił wyraz goryczy. – Narzeczona traktowana jak zło konieczne, potrzebna tylko do tego, aby zachować pozory czystości linii rodu. Wiesz jak się czułam, gdy przyszły małżonek powitał mnie w towarzystwie obecnej kochanki? Gdy przez cały czas, na moich oczach składał jej dowody uwielbienia? I wtedy, gdy ubliżał mi w ogrodzie?
Przez dłuższą chwilę zapadło pomiędzy nami milczenie. Potem wyciągnąłem dłoń i otarłem z jej policzka zdradziecką łzę, która ukradkiem się wymknęła.
– Chodź Laila. Musimy zrobić małe zakupy, a potem pojedziemy dalej. A na imię mam Aidan.

9.
Jechaliśmy już kilka godzin, cały wieczór i noc, bez żadnego postoju. Byłam tak obolała, że czułam każdą, nawet najdrobniejszą kosteczkę w swoim ciele. Ale nic nie mówiłam, bo doskonale wiedziałam, że powinniśmy jak najszybciej znaleźć się na równinach. Tylko że Aidan miał rację twierdząc, że to może nie powstrzymać pogoni. Podobało mi się to imię, takie ludzkie, zupełnie niepasujące do jego niezwykłego wyglądu.
Kiedy na horyzoncie zaczęło dnieć, srebrzysty rumak przedarł się przez gęste zarośla i znienacka stanęliśmy na niewielkiej polance, na której wesoło połyskiwało maleńkie oczko wodne o delikatnej powierzchni, niezmąconej żadnym podmuchem wiatru.
– Nareszcie – westchnęłam z ulgą, bardziej zsuwając się niż schodząc z wysokiego konia. Potem padłam na trawę i z rozkoszą rozprostowałam obolałe mięśnie. Nie przeszkadzała mi nawet rosa, która przemoczyła na wylot moje ubranie.
– Zrobimy krótki postój, zjemy coś i wykąpiemy się – wskazał palcem na jeziorko. – A potem pojedziemy dalej.
– Nie prześpimy się? – spytałam z żalem w głosie.
– Ja nie muszę, a ty możesz drzemać podczas jazdy.
Westchnęłam. Wiele bym teraz dała za wygodne łóżko z pachnącą pościelą. Wiele, ale nie właśnie uzyskaną wolność. Patrzyłam jak rozpala niewielkie ognisko i w małym kociołku grzeje odrobinę wody. Potem wyciągnął z torby chleb i suszone mięso. Byłam tak głodna, że nawet na ten niewyszukany posiłek, rzuciłam się niczym wygłodniały sęp.
– Powoli – powiedział rozbawiony, obserwując jak pazernie wgryzam się w grubą pajdę chleba. – Masz jeszcze ochotę na jabłko?
Przytaknęłam z pełnymi ustami. Potem nalał mi do kubka gorącego naparu i wrzucił do środka kilka suszonych liści. Po zapachu rozpoznałam, że to mięta.
Kiedy już skończyłam, rozłożyłam się na trawie i zapatrzyłam w błękitne niebo.
– Aidan?
– Tak? – Mój towarzysz jeszcze jadł swoją porcję.
– Dlaczego mnie ze sobą zabrałeś?
Milczał przez dłuższa chwilę.
– Pamiętasz tą ogromną brzoskwinię, którą zajadałaś się pod tamtym rozłożystym drzewem?
Obróciłam się na bok i podparłszy dłonią głowę, spojrzałam na niego zdumiona.
– Obserwowałeś mnie wtedy?
– Tak – lekko się uśmiechnął. Wytarłszy ręce w trawę, wstał i zaczął zdejmować buty. Jak widać nie zamierzał udzielić bardziej szczegółowych wyjaśnień. Ale teraz wiedziałam, że nieprzypadkowo znalazł się w zamkowym ogrodzie.
– Co robisz?
– Mam zamiar się wykąpać. Nie wiadomo kiedy trafi się podobna okazja. – Ściągnął już górę ubrania, a ja jak zahipnotyzowana wpatrzyłam się w jego nagi tors. Miał ciemną skórę, delikatnie połyskującą błękitem, zapewne dziedzictwo po ojcu. Dopiero kiedy stanowczym ruchem rozpiął spodnie i zsunął je w dół, pośpiesznie odwróciłam wzrok, czując rumieniec wypełzający na policzki. Potem zerknęłam zawstydzona i napotkałam jego pełne rozbawienia spojrzenie.
– Kąpiel w ubraniu bywa mało przyjemna – mrugnął do mnie jednym okiem i biegiem ruszył w kierunku jeziorka. Po chwili zanurzył się w rozsrebrzonej wodzie. Pozazdrościłam mu tej przyjemności i bez wahania zrzuciłam swoje ubranie. Poszło mi to o tyle łatwo, że akurat nie patrzył w moim kierunku. Pośpiesznie weszłam na bezpieczną głębokość, tak, aby woda zamknęła się na moimi ramionami i przez chwilę rozkoszowałam się jej chłodem.
– Od razu lepiej. Prawda? – wynurzył się tuż za mną. Dopiero teraz zorientowałam się, że tam gdzie ja z ledwością wystawiałam głowę ponad powierzchnię, jemu woda sięgała zaledwie kilka centymetrów powyżej pasa. Potem poczułam silne, męskie dłonie. Powoli, delikatnie, zaczął pieścić moją skórę, najpierw brzuch, potem przesunął je wyżej. Oparłam głowę o jego nagi tors. Pochylił się nade mną i musnął ustami szyję, jednocześnie ugniatając i masując piersi. Czułam jak napina się całe moje ciało, miękną kolana, a podbrzusze zaczyna pulsować podnieceniem.
– Chcesz tego? Podoba ci się? – wyszeptał  ochrypłym z napięcia głosem.
W ustach zaschło mi tak bardzo, że nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa, tylko potakująco skinęłam głową. Lekko ugiął kolana i dopiero teraz poczułam na swoich pośladkach jego ogromną, twardniejącą męskość. To było niesamowite! Zaczęłam delikatnie się o niego ocierać, zataczałam biodrami niewielkie kółka, wręcz prowokując do dalszego działania. Nie przeżyłabym gdyby przerwał w tym momencie. Ale on najwyraźniej daleki był od tego, bo chwycił mnie na ręce i wyniósł na brzeg. Już odrobinę nagrzane, poranne powietrze przyjemnie suszyło mokrą skórę. Położył mnie na trawie i pochyliwszy się, zaczął wodzić koniuszkiem języka po moim ciele. Najpierw zjechał w dół, stanowczym ruchem rozsunął mi nogi, docierając do najbardziej intymnych zakamarków. To było tak cudowne, że aż zachłysnęłam się powietrzem, wplatając dłonie w jego włosy i jeszcze bardziej przyciągając mu głowę do mego podbrzusza. Pieścił mnie coraz mocniej, na przemian liżąc i delikatnie przygryzając, a ja coraz głośniej jęczałam, wspinając się na szczyty rozkoszy. Kiedy przerwał byłam tak rozpalona pożądaniem, że czułam jak cała płonę. Tym razem jego usta i ręce powędrowały w górę, docierając w końcu do nabrzmiałych piersi. Tam rozpoczęły pełną przekory zabawę, na zmianę ssąc i przygryzając sterczące sutki. Potem powędrowały dalej, aż zawisły nad moimi wargami. Zatraciliśmy się w tym pocałunku, zapominając o całym otaczającym nas świecie, o grożącym nam niebezpieczeństwie. Aidan stawał się coraz bardziej dziki, wręcz brutalny. Kiedy poczułam na sobie ciężar jego ciała, zamknęłam go w uścisku swych ramion, otoczyłam plecy nogami, krzyżując je na jego pośladkach. Na chwilę przerwał i uniósł głowę wpatrując się w moją twarz. Jego niezwykle oczy błyszczały, a usta odsłoniły zbyt ostre zęby. W tej chwili w ogóle nie przypominał człowieka, ale ja i tak się go nie bałam. Znów zaczął mnie całować, z niespotykaną dziką żądzą, nieomal graniczącą z szaleństwem. Choć brakowało mi doświadczenia, to nie wierzyłam, że tak może kochać zwykły mężczyzna. Zresztą zbyt dobrze wyczuwałam wielkość jego nabrzmiałego członka. To też wyraźnie mówiło, że nie do końca był człowiekiem.

10.
Cichutko jęknęła, a ja uświadomiłem sobie, że jestem zbyt ogromny jak na jej pierwszy raz. A przecież dokładnie wyczułem, że była dziewicą. Cholernie ciężko było mi zapanować na chęcią wtargnięcia w cudownie gorące wnętrze. W zamian za to położyłem się na plecach i stanowczym ruchem posadziłem ją na sobie, w ten sposób by jej usta znalazły się nad moją męskością. Tym razem jęk przeobraził się w cichy okrzyk, kiedy zobaczyła sterczącego w pełnym wzwodzie członka. Bez najmniejszego skrępowania pochyliła się nade nim, najpierw zaczęła pieścić go czubkiem języczka, aby po chwili objąć wargami i wsunąć sobie głęboko do ust. Te jednostajne, rytmiczne ruchy, przyniosły mi niewypowiedzianą rozkosz. Chwyciłem krągłe pośladki i zanurzyłem swój język w jej gorącym i wilgotnym wnętrzu. Zatraciliśmy się w tym tak bardzo, że dopiero kiedy dziewczyna szczytując z okrzykiem rozkoszy, napięła całe ciało, a potem zaczęła drżeć, zorientowałem się, że i ja zaraz skończę.
– Laila… – jęknąłem. Domyśliła się, o co mi chodziło i choć sama wyczerpana dopiero co przeżytym orgazmem, zaczęła pieścić mnie nie tylko ustami, ale i dłońmi. Widok jej kształtnych pośladków tuż przed moją twarzą, potęgował jeszcze doznawaną przyjemność.

11.
Czułam, że zbliża się do końca. Wciąż jeszcze byłam podniecona widokiem jego okazałego wzwodu. Rozkosz, przed chwilą przeżyta, nie dawała się porównać z niczym, czego doświadczyłam w całym swoim życiu. Teraz chciałam, by stała się i jego udziałem. Z ochrypłym okrzykiem eksplodował mi w ustach, ściskając jednocześnie moje pośladki z tak ogromną siłą, że z pewnością ślady, które pozostawił, miały być widoczne jeszcze przez długi czas. Potem opadł na trawę, a ja położyłam się obok, przytulając do jego boku i delikatnie gładząc unoszącą się coraz wolniej pierś. Jego oddech uspokajał się, a napięte mięśnie coraz bardziej rozluźniały.
Nic nie mówiliśmy; rozmowa tylko zraniłaby ciszę panująca pomiędzy nami. Zastanawiałam się, dlaczego nie poszedł na całość? Ja z pewnością nie miałabym nic przeciwko temu… Choć mając wciąż przed oczyma rozmiar jego członka, mogłoby to być dla mnie bardzo bolesne przeżycie.
– Jakim cudem tak długo udało ci się pozostać dziewicą? – spytał cicho, obracając się na bok i zatapiając we mnie zamyślone spojrzenie.
– To proste – z uśmiechem lekko pocałowałam jego usta. – Nie spotkałam nigdy wcześniej kogoś takiego jak ty.
– Czyżbym był aż tak wyjątkowy? – wyczułam ton sarkazmu.
– Dla mnie jesteś – odpowiedziałam z powagą. – Możesz sobie z tego drwić lub żartować, ale to nie zmieni tego, co ja czuję.
Milczał, pieszcząc dłonią moje policzki, przesuwając palcami po nabrzmiałych od pocałunków wargach.
– Przepraszam Laila. Nie przywykłem do takich słów.
– Dlaczego? Z pewnością miałeś wiele kobiet... – To dziwne, ale poczułam absurdalne ukłucie zazdrości.
Nie odpowiedział od razu, jakby zastanawiał się nad słowami.
– Moja matka i ojciec byli jak ogień i woda. Przynajmniej tak wywnioskowałem ze skąpych opowieści, którymi czasem, w przypływie dobrego humoru mnie raczył.
– Była?
– Zniknęła zaraz po moim urodzeniu. Bez słowa, bez pożegnania, bez żadnego powodu. Od tamtej pory mój ojciec jej szukał, jak oszalały, bez wytchnienia, niemal bez odpoczynku. Widywałem go tylko między jedną a drugą wyprawą, kiedy wymizerowany wracał do domu by zaszyć się na długie tygodnie w swoich komnatach, a potem znów ruszał w drogę.
– Aż tak bardzo ją kochał? – Nie chciałam uwierzyć, że demon mógł żywić wobec ludzkiej kobiety takie uczucia. Myślałam raczej, że matka Aidana była przypadkową branką, wziętą do niewoli podczas wojny.
– W odniesieniu do mojej rasy to dość dziwne, prawda?
– Czyli bardziej czujesz się demonem niż człowiekiem?
– Wychowałem się wśród nich, przez piętnaście pierwszych lat mego życia mieszkałem w górach.
– A potem?
– A potem mój ojciec wyruszył na kolejną wyprawę i już z niej nie powrócił. Zamek pozbawiony jego magii zaczął popadać w ruinę.
– Zamek? – spojrzałam na niego ze zdumieniem.
Nie odpowiedział tylko podniósł się i zaczął wciągać spodnie. Potem rzucił mi moją koszulę.
– Wy, mieszkańcy dolin, tak naprawdę nic o nas nie wiecie. Jesteśmy dla was potworami żywiącymi się ludzką krwią, pradawnym złem, demonami. Według waszych legend nie mamy żadnej kultury, zasad, uczuć. A my jesteśmy po prostu inni.
Zaplatałam włosy w warkocz, w zadumie patrząc na przed siebie.
– Myślisz, że on zginął?
– Kto? Mój ojciec? Nie sądzę. Ale gdziekolwiek się teraz znajduje, mam nadzieję, że nie jest sam i odnalazł tą, której szukał.
– Masz rację. – Wstałam i zapięłam ostatni zatrzask przy kaftanie. Aidan był już ubrany i czekał aż skończę. – Wiemy o was bardzo mało, ośmieliłabym nawet twierdzić, że w zasadzie nic…


link do części III - (klik)

3 komentarze:

  1. mam wrazenie ze juz to wszystko czytalam.

    czekam z zapartym tchem na niekapletnych!

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie czytałam wcześniej na pokątnych, pamiętam że było nieco dłuższe tzn ta 2 część była jeszcze pierwszą a część 2 dotyczyła dalszych losów Aidana i Laili. Zauważyłam w powyższym tekście drobną nieścisłość "- Dlaczego? Z pewnością miałeś wiele kobiet... – to dziwne, ale poczułam absurdalne ukłucie zazdrości.
    Nie odpowiedział od razu, jakby zastanawiał się nad słowami.
    - Moja matka i ojciec byli jak ogień i woda. Przynajmniej tak wywnioskowałem ze skąpych opowieści, którymi czasem, w przypływie dobrego humoru mnie raczył" ucięłaś kawałek tekstu ponieważ odpowiedz nie dotyczyła tego pytania.
    pozdrawiam vet:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrażenie słuszne, bo część była na pokatnych. Ale za to koncówka powinna was miło zaskoczyć :)))
    Co do nieścisłości w tekście - zamierzona, choć chyba do poprawki, bo nie może być tak, że czytelnik będzie miał wrażenie jakiś braków.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.