Codzienność mnie dobija - właśnie poszła mi matryca w ostatnim, sprawnym kompie. Na szczęście tak, że idzie jeszcze korzystać ze sprzętu, choć ta niewielka, czarna plama potężnie wkurza!!!
W dodatku padło auto - koszt naprawy niewielki, ale jestem spieszona przez kilka następnych dni. Wrrr!!!
W związku z tym daję na szybko kolejną część opowiadania i życzę wam miłego dnia!
link do części I - (klik)
Aż do końca świata (II)
8.
– Jeśli nas złapią, tobie
nic nie grozi. Mnie mogą zabić na miejscu, nawet nie pytając o jakiekolwiek
wyjaśnienia – powiedziałem cicho. Wciąż jeszcze byłem zaszokowany jej słowami.
Moja sytuacja przedstawiała się, co najmniej nieciekawie. Pobiłem szlachcica,
zabrałem ze sobą jego narzeczoną, córkę potężnego i wpływowego arystokraty, a
na dodatek o mało nie pozbawiłem jej cnoty. O ile ją jeszcze miała, co
zważywszy na temperament dziewczyny, nie było takie pewne. Bywałem w
tarapatach, ale nigdy w takich.
– Muszę cię zostawić i
uciekać, tak szybko jak to tylko możliwe.
Spojrzałem na jej twarz.
Przestała się uśmiechać, a kąciki ust opadły, niczym u małej dziewczynki, która
za chwilę ma się rozpłakać.
– Przecież jesteś demonem,
nie dasz się tak łatwo złapać?
– Jestem mieszańcem –
odpowiedziałem z naciskiem. – Nie mam żadnych nadprzyrodzonych mocy, tylko
trochę więcej siły niż przeciętny śmiertelnik i dziwaczny wygląd, który
bardziej mi w życiu przeszkadzał niż pomagał.
W milczeniu skubała końcówkę
warkocza, w który zaplotła włosy.
– Mogę być twoją
zakładniczką, na wypadek gdyby nas jednak złapali. Przystawisz mi wtedy nóż do
gardła i nikt cię nie ruszy...
Spojrzałem na nią z rezygnacją.
– Nie masz w zwyczaju się
poddawać?
– Po prostu nie chcę wrócić
tam, skąd uciekłam. Może moje życie było łatwe i przyjemne, ale czułam się jak
zamknięta w złotej klatce. Wtedy na balu… – jej usta wykrzywił wyraz goryczy. –
Narzeczona traktowana jak zło konieczne, potrzebna tylko do tego, aby zachować
pozory czystości linii rodu. Wiesz jak się czułam, gdy przyszły małżonek
powitał mnie w towarzystwie obecnej kochanki? Gdy przez cały czas, na moich
oczach składał jej dowody uwielbienia? I wtedy, gdy ubliżał mi w ogrodzie?
Przez dłuższą chwilę zapadło
pomiędzy nami milczenie. Potem wyciągnąłem dłoń i otarłem z jej policzka
zdradziecką łzę, która ukradkiem się wymknęła.
– Chodź Laila. Musimy
zrobić małe zakupy, a potem pojedziemy dalej. A na imię mam Aidan.
9.
Jechaliśmy już kilka godzin,
cały wieczór i noc, bez żadnego postoju. Byłam tak obolała, że czułam każdą,
nawet najdrobniejszą kosteczkę w swoim ciele. Ale nic nie mówiłam, bo doskonale
wiedziałam, że powinniśmy jak najszybciej znaleźć się na równinach. Tylko że
Aidan miał rację twierdząc, że to może nie powstrzymać pogoni. Podobało mi się
to imię, takie ludzkie, zupełnie niepasujące do jego niezwykłego wyglądu.
Kiedy na horyzoncie zaczęło
dnieć, srebrzysty rumak przedarł się przez gęste zarośla i znienacka stanęliśmy
na niewielkiej polance, na której wesoło połyskiwało maleńkie oczko wodne o
delikatnej powierzchni, niezmąconej żadnym podmuchem wiatru.
– Nareszcie – westchnęłam z
ulgą, bardziej zsuwając się niż schodząc z wysokiego konia. Potem padłam na
trawę i z rozkoszą rozprostowałam obolałe mięśnie. Nie przeszkadzała mi nawet
rosa, która przemoczyła na wylot moje ubranie.
– Zrobimy krótki postój,
zjemy coś i wykąpiemy się – wskazał palcem na jeziorko. – A potem pojedziemy
dalej.
– Nie prześpimy się? –
spytałam z żalem w głosie.
– Ja nie muszę, a ty możesz
drzemać podczas jazdy.
Westchnęłam. Wiele bym teraz
dała za wygodne łóżko z pachnącą pościelą. Wiele, ale nie właśnie uzyskaną
wolność. Patrzyłam jak rozpala niewielkie ognisko i w małym kociołku grzeje
odrobinę wody. Potem wyciągnął z torby chleb i suszone mięso. Byłam tak głodna,
że nawet na ten niewyszukany posiłek, rzuciłam się niczym wygłodniały sęp.
– Powoli – powiedział
rozbawiony, obserwując jak pazernie wgryzam się w grubą pajdę chleba. – Masz
jeszcze ochotę na jabłko?
Przytaknęłam z pełnymi ustami.
Potem nalał mi do kubka gorącego naparu i wrzucił do środka kilka suszonych
liści. Po zapachu rozpoznałam, że to mięta.
Kiedy już skończyłam, rozłożyłam
się na trawie i zapatrzyłam w błękitne niebo.
– Aidan?
– Tak? – Mój towarzysz
jeszcze jadł swoją porcję.
– Dlaczego mnie ze sobą
zabrałeś?
Milczał przez dłuższa chwilę.
– Pamiętasz tą ogromną
brzoskwinię, którą zajadałaś się pod tamtym rozłożystym drzewem?
Obróciłam się na bok i
podparłszy dłonią głowę, spojrzałam na niego zdumiona.
– Obserwowałeś mnie wtedy?
– Tak – lekko się
uśmiechnął. Wytarłszy ręce w trawę, wstał i zaczął zdejmować buty. Jak widać
nie zamierzał udzielić bardziej szczegółowych wyjaśnień. Ale teraz wiedziałam,
że nieprzypadkowo znalazł się w zamkowym ogrodzie.
– Co robisz?
– Mam zamiar się wykąpać.
Nie wiadomo kiedy trafi się podobna okazja. – Ściągnął już górę ubrania, a ja
jak zahipnotyzowana wpatrzyłam się w jego nagi tors. Miał ciemną skórę,
delikatnie połyskującą błękitem, zapewne dziedzictwo po ojcu. Dopiero kiedy
stanowczym ruchem rozpiął spodnie i zsunął je w dół, pośpiesznie odwróciłam
wzrok, czując rumieniec wypełzający na policzki. Potem zerknęłam zawstydzona i
napotkałam jego pełne rozbawienia spojrzenie.
– Kąpiel w ubraniu bywa
mało przyjemna – mrugnął do mnie jednym okiem i biegiem ruszył w kierunku
jeziorka. Po chwili zanurzył się w rozsrebrzonej wodzie. Pozazdrościłam mu tej
przyjemności i bez wahania zrzuciłam swoje ubranie. Poszło mi to o tyle łatwo,
że akurat nie patrzył w moim kierunku. Pośpiesznie weszłam na bezpieczną
głębokość, tak, aby woda zamknęła się na moimi ramionami i przez chwilę
rozkoszowałam się jej chłodem.
– Od razu lepiej. Prawda? –
wynurzył się tuż za mną. Dopiero teraz zorientowałam się, że tam gdzie ja z
ledwością wystawiałam głowę ponad powierzchnię, jemu woda sięgała zaledwie
kilka centymetrów powyżej pasa. Potem poczułam silne, męskie dłonie. Powoli,
delikatnie, zaczął pieścić moją skórę, najpierw brzuch, potem przesunął je
wyżej. Oparłam głowę o jego nagi tors. Pochylił się nade mną i musnął ustami
szyję, jednocześnie ugniatając i masując piersi. Czułam jak napina się całe
moje ciało, miękną kolana, a podbrzusze zaczyna pulsować podnieceniem.
– Chcesz tego? Podoba ci
się? – wyszeptał ochrypłym z napięcia
głosem.
W ustach zaschło mi tak bardzo,
że nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa, tylko potakująco skinęłam głową.
Lekko ugiął kolana i dopiero teraz poczułam na swoich pośladkach jego ogromną,
twardniejącą męskość. To było niesamowite! Zaczęłam delikatnie się o niego
ocierać, zataczałam biodrami niewielkie kółka, wręcz prowokując do dalszego
działania. Nie przeżyłabym gdyby przerwał w tym momencie. Ale on najwyraźniej
daleki był od tego, bo chwycił mnie na ręce i wyniósł na brzeg. Już odrobinę
nagrzane, poranne powietrze przyjemnie suszyło mokrą skórę. Położył mnie na
trawie i pochyliwszy się, zaczął wodzić koniuszkiem języka po moim ciele.
Najpierw zjechał w dół, stanowczym ruchem rozsunął mi nogi, docierając do
najbardziej intymnych zakamarków. To było tak cudowne, że aż zachłysnęłam się
powietrzem, wplatając dłonie w jego włosy i jeszcze bardziej przyciągając mu
głowę do mego podbrzusza. Pieścił mnie coraz mocniej, na przemian liżąc i
delikatnie przygryzając, a ja coraz głośniej jęczałam, wspinając się na szczyty
rozkoszy. Kiedy przerwał byłam tak rozpalona pożądaniem, że czułam jak cała
płonę. Tym razem jego usta i ręce powędrowały w górę, docierając w końcu do
nabrzmiałych piersi. Tam rozpoczęły pełną przekory zabawę, na zmianę ssąc i
przygryzając sterczące sutki. Potem powędrowały dalej, aż zawisły nad moimi
wargami. Zatraciliśmy się w tym pocałunku, zapominając o całym otaczającym nas
świecie, o grożącym nam niebezpieczeństwie. Aidan stawał się coraz bardziej
dziki, wręcz brutalny. Kiedy poczułam na sobie ciężar jego ciała, zamknęłam go
w uścisku swych ramion, otoczyłam plecy nogami, krzyżując je na jego
pośladkach. Na chwilę przerwał i uniósł głowę wpatrując się w moją twarz. Jego
niezwykle oczy błyszczały, a usta odsłoniły zbyt ostre zęby. W tej chwili w
ogóle nie przypominał człowieka, ale ja i tak się go nie bałam. Znów zaczął
mnie całować, z niespotykaną dziką żądzą, nieomal graniczącą z szaleństwem.
Choć brakowało mi doświadczenia, to nie wierzyłam, że tak może kochać zwykły
mężczyzna. Zresztą zbyt dobrze wyczuwałam wielkość jego nabrzmiałego członka.
To też wyraźnie mówiło, że nie do końca był człowiekiem.
10.
Cichutko jęknęła, a ja
uświadomiłem sobie, że jestem zbyt ogromny jak na jej pierwszy raz. A przecież
dokładnie wyczułem, że była dziewicą. Cholernie ciężko było mi zapanować na
chęcią wtargnięcia w cudownie gorące wnętrze. W zamian za to położyłem się na
plecach i stanowczym ruchem posadziłem ją na sobie, w ten sposób by jej usta
znalazły się nad moją męskością. Tym razem jęk przeobraził się w cichy okrzyk,
kiedy zobaczyła sterczącego w pełnym wzwodzie członka. Bez najmniejszego
skrępowania pochyliła się nade nim, najpierw zaczęła pieścić go czubkiem
języczka, aby po chwili objąć wargami i wsunąć sobie głęboko do ust. Te
jednostajne, rytmiczne ruchy, przyniosły mi niewypowiedzianą rozkosz. Chwyciłem
krągłe pośladki i zanurzyłem swój język w jej gorącym i wilgotnym wnętrzu.
Zatraciliśmy się w tym tak bardzo, że dopiero kiedy dziewczyna szczytując z
okrzykiem rozkoszy, napięła całe ciało, a potem zaczęła drżeć, zorientowałem
się, że i ja zaraz skończę.
– Laila… – jęknąłem.
Domyśliła się, o co mi chodziło i choć sama wyczerpana dopiero co przeżytym
orgazmem, zaczęła pieścić mnie nie tylko ustami, ale i dłońmi. Widok jej
kształtnych pośladków tuż przed moją twarzą, potęgował jeszcze doznawaną
przyjemność.
11.
Czułam, że zbliża się do końca.
Wciąż jeszcze byłam podniecona widokiem jego okazałego wzwodu. Rozkosz, przed
chwilą przeżyta, nie dawała się porównać z niczym, czego doświadczyłam w całym
swoim życiu. Teraz chciałam, by stała się i jego udziałem. Z ochrypłym
okrzykiem eksplodował mi w ustach, ściskając jednocześnie moje pośladki z tak
ogromną siłą, że z pewnością ślady, które pozostawił, miały być widoczne
jeszcze przez długi czas. Potem opadł na trawę, a ja położyłam się obok,
przytulając do jego boku i delikatnie gładząc unoszącą się coraz wolniej pierś.
Jego oddech uspokajał się, a napięte mięśnie coraz bardziej rozluźniały.
Nic nie mówiliśmy; rozmowa tylko
zraniłaby ciszę panująca pomiędzy nami. Zastanawiałam się, dlaczego nie poszedł
na całość? Ja z pewnością nie miałabym nic przeciwko temu… Choć mając wciąż
przed oczyma rozmiar jego członka, mogłoby to być dla mnie bardzo bolesne
przeżycie.
– Jakim cudem tak długo
udało ci się pozostać dziewicą? – spytał cicho, obracając się na bok i
zatapiając we mnie zamyślone spojrzenie.
– To proste – z uśmiechem
lekko pocałowałam jego usta. – Nie spotkałam nigdy wcześniej kogoś takiego jak
ty.
– Czyżbym był aż tak
wyjątkowy? – wyczułam ton sarkazmu.
– Dla mnie jesteś –
odpowiedziałam z powagą. – Możesz sobie z tego drwić lub żartować, ale to nie
zmieni tego, co ja czuję.
Milczał, pieszcząc dłonią moje
policzki, przesuwając palcami po nabrzmiałych od pocałunków wargach.
– Przepraszam Laila. Nie
przywykłem do takich słów.
– Dlaczego? Z pewnością
miałeś wiele kobiet... – To dziwne, ale poczułam absurdalne ukłucie zazdrości.
Nie odpowiedział od razu, jakby
zastanawiał się nad słowami.
– Moja matka i ojciec byli
jak ogień i woda. Przynajmniej tak wywnioskowałem ze skąpych opowieści, którymi
czasem, w przypływie dobrego humoru mnie raczył.
– Była?
– Zniknęła zaraz po moim
urodzeniu. Bez słowa, bez pożegnania, bez żadnego powodu. Od tamtej pory mój
ojciec jej szukał, jak oszalały, bez wytchnienia, niemal bez odpoczynku.
Widywałem go tylko między jedną a drugą wyprawą, kiedy wymizerowany wracał do
domu by zaszyć się na długie tygodnie w swoich komnatach, a potem znów ruszał w
drogę.
– Aż tak bardzo ją kochał?
– Nie chciałam uwierzyć, że demon mógł żywić wobec ludzkiej kobiety takie
uczucia. Myślałam raczej, że matka Aidana była przypadkową branką, wziętą do
niewoli podczas wojny.
– W odniesieniu do mojej
rasy to dość dziwne, prawda?
– Czyli bardziej czujesz
się demonem niż człowiekiem?
– Wychowałem się wśród
nich, przez piętnaście pierwszych lat mego życia mieszkałem w górach.
– A potem?
– A potem mój ojciec
wyruszył na kolejną wyprawę i już z niej nie powrócił. Zamek pozbawiony jego
magii zaczął popadać w ruinę.
– Zamek? – spojrzałam na
niego ze zdumieniem.
Nie odpowiedział tylko podniósł
się i zaczął wciągać spodnie. Potem rzucił mi moją koszulę.
– Wy, mieszkańcy dolin, tak
naprawdę nic o nas nie wiecie. Jesteśmy dla was potworami żywiącymi się ludzką
krwią, pradawnym złem, demonami. Według waszych legend nie mamy żadnej kultury,
zasad, uczuć. A my jesteśmy po prostu inni.
Zaplatałam włosy w warkocz, w
zadumie patrząc na przed siebie.
– Myślisz, że on zginął?
– Kto? Mój ojciec? Nie
sądzę. Ale gdziekolwiek się teraz znajduje, mam nadzieję, że nie jest sam i
odnalazł tą, której szukał.
– Masz rację. – Wstałam i
zapięłam ostatni zatrzask przy kaftanie. Aidan był już ubrany i czekał aż
skończę. – Wiemy o was bardzo mało, ośmieliłabym nawet twierdzić, że w zasadzie
nic…
link do części III - (klik)
mam wrazenie ze juz to wszystko czytalam.
OdpowiedzUsuńczekam z zapartym tchem na niekapletnych!
To opowiadanie czytałam wcześniej na pokątnych, pamiętam że było nieco dłuższe tzn ta 2 część była jeszcze pierwszą a część 2 dotyczyła dalszych losów Aidana i Laili. Zauważyłam w powyższym tekście drobną nieścisłość "- Dlaczego? Z pewnością miałeś wiele kobiet... – to dziwne, ale poczułam absurdalne ukłucie zazdrości.
OdpowiedzUsuńNie odpowiedział od razu, jakby zastanawiał się nad słowami.
- Moja matka i ojciec byli jak ogień i woda. Przynajmniej tak wywnioskowałem ze skąpych opowieści, którymi czasem, w przypływie dobrego humoru mnie raczył" ucięłaś kawałek tekstu ponieważ odpowiedz nie dotyczyła tego pytania.
pozdrawiam vet:)
Wrażenie słuszne, bo część była na pokatnych. Ale za to koncówka powinna was miło zaskoczyć :)))
OdpowiedzUsuńCo do nieścisłości w tekście - zamierzona, choć chyba do poprawki, bo nie może być tak, że czytelnik będzie miał wrażenie jakiś braków.
Pozdrawiam