Tak z ciekawości. Łapka z górę, kto ogląda serial Lucifer!
Ja, Baba! (III)
Nie odpowiedziałam, ale
ona wyraźnie nie oczekiwała odpowiedzi. Szeroko ziewnęła, po czym na powrót
zaryła nosem w poduszkę i głośno chrapnęła.
Ja zaś siedziałam w
bezruchu, czując narastającą panikę. Tak, tak. Zostałam skazana na wieczne
męki, bez możliwości odkupienia grzechów. Będę cierpieć po wieczność, smażyć
się… No nie, aż tak źle to nie było. Jeszcze raz ostrożnie się rozejrzałam. Te
piekło wcale nie było takie brzydkie. Pokój całkiem spory, łóżko miękkie, zza
okna wesoło mrugało do mnie słoneczko. Podrapałam się po nosie, nieco
zafrasowana. Zawsze tak robiłam, gdy czułam się niepewnie. Poza tym pewna
bardzo prozaiczna potrzeba coraz silniej dawała o sobie znać. W końcu musiałam
się ruszyć. Ostrożnie zmieniłam pozycję i zajrzałam pod łóżko. Nic. Żadnego
naczynia. Jeszcze raz się rozejrzałam, po czym w ostatecznej desperacji
potrząsnęłam ramieniem śpiącej obok dziewczyny.
– Muszę siusiu! –
wyjąkałam, gdy w końcu otworzyła jedno oko.
– To idź do
łazienki – mruknęła.
– Gdzie?!
– Tamte drzwi –
machnęła gdzieś w nieokreślonym kierunku.
Dałam jej spokój, bo
zrozumiałam, że mam znaleźć pomieszczenie, w którym niewątpliwie znajdować się
będzie jakieś wiadro. Podreptałam w kierunku czegoś, co faktycznie przypominało
drzwi i weszłam do środka.
Dobrze że nie zemdlałam
od razu, bo nad moją głową rozbłysło łagodne światło. A sama izba…
– Dziwne to piekło
– powiedziałam zniesmaczona. – Takie czyste i porządne.
Sama izba nie była
duża. Blask bił z czegoś, co zamocowano na suficie, ściany były białe,
niezwykle gładkie i chłodne. Z obawą przesunęłam dłonią po ich powierzchni, po
czym zaczęłam szukać tego wiadra, dziury, czegokolwiek. Nic z tego, znajdowało
się tutaj tylko coś dziwnego, a gdy przyjrzałam się z temu z bliska, zauważyłam
wodę chlupoczącą na dnie. Pęcherz dokuczał mi tak strasznie, że nawet pokonał
strach i panikę. I nie wiadomo, czy nie ulżyłabym swej potrzebie na wzór
prymitywnego zwierzęcia, gdyby do środka nie wepchnęła się jedna z dziewczyn.
Zaspana, z opuchniętymi oczyma i potarganymi włosami. Na dodatek półnaga.
– Korzystasz? –
spytała szeroko ziewając. – Bo ja muszę w trybie pilnym.
Zaprzeczyłam ruchem
głowy, a potem obserwowałam ją bez słowa, zachłannie. Usiadła na tym czymś z
wodą, usłyszałam znajome odgłosy, urwała kawałek czegoś, co wisiało na ścianie,
po czym wstała i dotknęła… Aż kwiknęłam z przerażenia. Spojrzała na mnie trochę
nieprzytomnie.
– Ale impreza była
wczoraj, co nie?
I poszła sobie,
zataczając się od lewa do prawa. Za to ja bez zbędnych ceregieli powieliłam jej
wyczyn, a ulga jakiej przy tym doznałam, była wręcz obezwładniająca. Pomacałam
również to białe na ścianie.
– Coś jak
delikatny materiał – mruknęłam. – A co mi tam…
W końcu wróciłam do
sypialnej komnaty. Usiadłam na skraju łoża i uruchomiłam myślenie.
Co to za miejsce? Jak
tu trafiłam? Piekło? A może to Avalon, o którym wciąż bajdurzył ten staruszek,
jak mu tam było?... Merlin? Tak, Merlin. To Piekło nie bardzo mi pasowało, bo
było tu zbyt czysto, zbyt jasno, zbyt spokojnie. A niebo… Nie zasłużyłam na
niebo. Przecież gziłam się ze stajennym, zdradzając prawowitego małżonka. Więc
niebo odpadało. Zdezorientowana, porozczulałam się nad sobą odrobinę,
popłakałam, pomodliłam. W końcu pojawiła się ciekawość i podeszłam do okna. A
gdy wyjrzałam…
Oczy o mało mi nie
wyszły z orbit, serce nie wyskoczyło z piersi. W niekontrolowany sposób
zaczęłam drżeć, z całej siły zaciskałam dłonie, wbijając paznokcie w ich
wnętrze. Bo to, co ujrzałam, nie było podobne do niczego, co znałam.
Przekraczało granice mojej wyobraźni, przekraczało nawet zdolność pojmowania.
– Ej, laska – ktoś
klepnął mnie w ramię. – Co brałaś, że masz taki odjazd? Jeszcze nie
wytrzeźwiałaś?
Dziwny charkot wydobył
się z moich ust. Za plecami słyszałam kobiece głosy, rozbawione, zaspane. Ktoś
się śmiał, ktoś pytał o coś z irytacją. A ja trwałam w bezruchu, dławiąc się
bezradnością. Widziałam coś, co mogłabym nazwać miastem. W niebo strzelały wysmukłe
wieże, pośród zieleni widać było różnego kształtu i rozmiaru budynki. Pomiędzy
nim szerokie przesmyki, jakby drogi, po których coś się poruszało. A to
wszystko aż po horyzont.
– Gdzie jest Lena?
– spytał ktoś, a wtedy nagle wszystkie umilkły.
– Wyszła?
– Nie, nie było
jej jak się obudziłam. Za to była ona.
Powoli odwróciłam się
do nich przodem. Pięć kobiet, wszystkie piękne, o smukłych nogach i zgrabnych
ciałach. Szczegóły zamazywały się przed moimi oczyma, ale czy to było teraz
ważne?
– Nie pamiętam
kiedy ją zgarnęłyśmy – powiedziała posągowa brunetka, przyglądając mi się
intensywnie. – Karolina twierdzi, że jesteś kuzynką Leny. To prawda?
– Ja… –
odchrząknęłam, bo głos odmawiał mi posłuszeństwa. – Jestem Ginewra.
– Serio?
Oryginalne imię. Nietypowe – dziwiły się jedna przez drugą.
– Dobra, spokój! –
krzyknęła ta, która miała intensywnie rude włosy. – Zamówimy śniadanie i trzeba
się zbierać. Przypominam że jutro mój wielki dzień. Nie mogę wyglądać na
skacowaną czy przemęczoną. Muszę być jak ten róży kwiat – zażartowała. – Jestem
Jolka, a to Karolina, Marysia, Samanta i Klaudia. – Wskazała po kolei na
szczuplutką blondyneczkę o wesołych i ciemnych jak paciorki oczach, posągową
brunetkę, kolejną rudą o nieco anemicznym wyglądzie i wysoką dziewczynę o
bardzo długich, brązowych włosach. – Zamawiam. Sześć razy kawa, sześć razy
śniadanko. To wszystko?
– Może klina? –
spytała Klaudia, padając na łóżko. – Kaca mam nieziemskiego.
– To ci sok
pomidorowy zamówię, nie wódkę.
Paplały, kręciły się,
poprawiały fryzury i pokazywały sobie coś, trzymając w rękach dziwne
urządzenia. Za to ja nie zwracałam uwagi na szczegóły, bo wciąż czułam dziwne
dławienie w gardle i ucisk na piersiach.
– Czy to Avalon? –
spytałam w końcu, gdy umilkły, bo do pokoju weszła kobieta, pchając przed sobą
dziwaczny stół.
– Avalon? – Ta,
którą nazywały Karoliną, zmarszczyła brwi, patrząc na mnie z niepokojem. – Nie,
to Poznań. Chyba zabalowałaś wczoraj ostrzej niż my.
Posadzono mnie przy
okrągłym stoliku. Postawiono naczynie z czymś czarnym, gorącym i intensywnie
pachnącym. Potem talerz, na którym było chyba coś jadalnego. Jakby pieczywo…
– No jedz i pij,
nie gap się tak na tego rogalika – Ruda szturchnęła mnie w bok. – Zabiorę cię
chyba za sobą i zaopiekuję, dopóki nie zjawi się Lena. Może być?
Odruchowo skinęłam
głową. Czarny napój miał oryginalny, gorzki smak. O mało co nie wyplułam
pierwszego łyka. Potem poszło już sprawniej, bo nagle mi zasmakował. Pieczywo
również. Było mięciutkie, rozpływało się w ustach. Wspomniałam chleb jak gościł
na naszych stołach i ponownie się zadumałam. Jak jedna z nich nazwała to
miejsce? Poznań? Jaki u licha Poznań? To chyba poza granicami naszego
królestwa?
– Laska, kończ to
śniadanie i ubieraj się. Nie chcesz chyba paradować w tej koszuli?
– Ale… – rozejrzałam
się bezradnie. – Nie mam nic innego. Moje suknie zostały na zamku.
Jolka po raz kolejny
przyglądała mi się uważnie.
– Żebym tylko nie
musiała z tobą jechać na pogotowie – mruknęła. – Nie mam na to czasu. Dobra,
zabieram cię tak, jak stoisz. Pożyczę jakąś kieckę, u mnie się też wykąpiesz.
Między czasie może zdołam dodzwonić się do Leny, bo ma chyba wyłączony telefon.
Zapanował chaos. Potem
jedna z nich chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą. Szłam, czując że
nadmiar bodźców obezwładnia, czyniąc ze mnie bezwolną kukiełkę. Byłam w stanie
jedynie patrzeć, ani myśleć, ani mówić. Naśladując moją towarzyszkę, pozwoliłam
się wepchnąć do jakiegoś pudła. Ale kiedy to coś ruszyło i świat zaczął mknąc w
oszałamiającym tempie, zemdlałam.
– Hej, hej! – Ktoś
delikatnie klepał mnie po policzku.
– No i co ja mam z
nią zrobić? – To ruda, która wyraźnie była rozgniewana. – A ta cholerna Lena
nie odbiera! Więcej, wciąż ma wyłączony telefon!
– Daj spokój
siostrzyczko. – Dopiero teraz do mnie dotarło, że ten drugi głos należał do
mężczyzny.
– Zbadałeś ją
chociaż? Nic jej nie jest?
– A co ja? Mam
rentgena w oczach i laboratorium w nosie?
– Nie chrzań!
Jesteś w końcu lekarzem!
– To po mojemu nic
jej nie jest. Alkohol bym wykluczył, musiała wziąć coś innego.
– Dlaczego nie alkohol?
– Bo ty śmierdzisz
nim na odległość, a od niej nic nie czuć. O! Ocknęła się! – ucieszył się. –
Cześć laleczko. Ile widzisz palców?
– Dwa –
wychrypiałam, usiłując usiąść. – Dwa wyprostowane i trzy zgięte.
– Bystra
dziewczynka – pochwalił, a ja mogłam w końcu mu się przyjrzeć. Był tak samo
rudy i piegowaty jak jego siostra. Twarz miał szczupłą, pociągłą, oczy błękitne
jak niebo za oknem. Uśmiechał się, błyskając bielą zębów. A kiedy wstał,
okazało się, że również jest bardzo wysokim mężczyzną. I całkiem nieźle
zbudowanym. Nie tak umięśnionym jak mój ukochany, ale całkiem nieźle.
– Będzie żyć. I
dojdzie do siebie.
– No dobrze. Ale
ja nie mam czasu czekać, aż ona wytrzeźwieje. Jutro mój ślub! Mój ślub, zrozumiałeś?!
– Ruda chwyciła go za ubranie i energicznie nim potrząsnęła. Nie okazał
oburzenia, tylko lekceważąco machnął ręką.
– Zajmę się nią. I
tak nie mam nic do roboty.
– To dobrze –
odetchnęła z ulgą. – Ginewra, poznaj mojego brata, Mateusza. Mateusz, to
Ginewra.
– Twoje prawdziwe
imię? – spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
– Tak – potaknęłam
ruchem głowy. I zamarłam, bo właśnie coś sobie uświadomiłam. Oni nie używali
mojej ojczystej mowy. Za to ja mówiłam w dziwnym języku, który jednocześnie był
i nie był mi znany. Co to miało znaczyć?
– Dobra, jest cała
twoja. Ja idę do kosmetyczki, nie będzie mnie kilka godzin. Przekażę Lenie, że
ma ją stąd odebrać. Ale najpierw niech się wykąpie, przebierze. Pa, pa
braciszku.
I już jej nie było.
Zostałam sama z obcym mężczyzną, w miejscu, które doprowadzało mnie do szaleństwa.
– Tam jest
łazienka – wskazał na prawo. – Chyba że najpierw napijemy się jeszcze kawy?
– Tego czarnego? –
zainteresowałam się niemrawo. – A masz wodę?
– Mam. – Wyglądał
na rozbawionego. – Przynieść ci szklankę czy pójdziesz ze mną do kuchni?
– Pójdę –
zapewniłam go szybko, bo bałam się zostać sama. Podreptałam, wpatrzona w jego
plecy, przy okazji zastanawiając się, w co u licha był ubrany? I znów poczułam
panikę. Niby to była ta kuchnia? Gdzie palenisko? Gdzie stoły i ławy? Gdzie…
– Proszę – wcisnął
mi w rękę naczynie, które wyglądało na niezwykle kruche. – Pij, bo faktycznie
minę masz nietęgą.
Wypiłam. Duszkiem. Poprosiłam
o jeszcze i dostałam. A później odetchnęłam i postanowiłam złapać byka za rogi.
Wyglądał na godnego zaufania i sympatycznego młodzieńca.
– Mam problem –
powiedziałam prosto z mostu. – Nie wiem, co to za miejsce.
– Hm – podszedł
bliżej i delikatnie ujął moją twarz w obie dłonie, przesuwając kciukami po
policzkach. – Pamiętasz, co brałaś?
– Nic –
odparłam poirytowana. – Zasnęłam… – tu
się lekko zająknęłam, bo przecież nie mogłam powiedzieć, że w ramionach
kochanka na sianie. – Zasnęłam w swym łożu. Na zewnątrz szalała burza, w
kominku palił się ogień, wyganiając chłód z zimnych murów. Mój małżonek…
– Nie gadaj, masz
męża? – Mateusz nie tylko był zaskoczony. Posmutniał. – A nie dałbym ci
dwudziestu lat.
– Mam
dziewiętnaście – odparłam skromnie. – Jestem mężatką od pięciu.
– Żartujesz? –
wybałuszył oczy. – Hajtnęłaś się w wieku czternastu lat?
– To wcale nie tak
późno – powiedziałam chłodnym tonem, skubiąc rąbek lnianej koszuli.
Potrząsnął głową.
– Nic nie
rozumiem. Jak nie tak późno? Przecież to o wiele za wcześnie!
– Czy możemy
zostawić w spokoju sprawę mego małżeństwa? Mam inne problemy na głowie.
– Możemy –
poweselał i sięgnął za siebie, po chwili stawiając przede mną talerz z czymś
niezwykle smakowicie wyglądającym. – To teraz powiedz Ginewro, jakie to kłopoty
zaprzątają tak piękną kobietę? A swoją drogą, dostałaś imię na cześć
legendarnej żony króla Artura?
– Króla? –
zainteresowałam się. – Jakiego króla?
– Wielkiego władcy
Brytów. Nie mówi, że nie słyszałaś tej legendy?
– Widocznie w
moich stronach nie była tak popularna – westchnęłam.
– W twoich
stronach? Czyli gdzie? Na bezludnej wyspie Pacyfiku?
– Co to jest
Pacyfik? – spytałam z ciekawością.
Nie zdążył
odpowiedzieć, bo drzwi otwarły się z hukiem i do środka weszła grupka
roześmianych mężczyzn. Było ich czterech, a ja poczułam nagłe zawstydzenie, bo
w końcu siedziałam tutaj ubrana jedynie w nocną bieliznę. Mateusz również nie
wyglądał na zadowolonego. Przywitał się z nimi i kiedy zaczęli się dopytywać
kim jestem, chwycił mnie za ramię, pociągając za sobą. Weszliśmy na piętro po
dziwnie mało stromych schodach, a potem zaprowadził mnie na kolejnego
pomieszczenia, które wzbudziło mój niepokój.
– Prysznic,
kosmetyki, szlafrok – wskazywał ręką całkowicie nieznane mi przedmioty, zarówno
z wyglądu, jak i z nazwy. – Jak wyjdziesz, to pierwsze drzwi po prawej to
sypialnia Jolki. Masz sobie wybrać sukienkę z jej garderoby.
– Zaczekaj –
desperacko chwyciłam jego rękę, ściskając nadgarstek. – Jaki prysznic? Co to
jest kosmetyki?
Pierwszy raz spojrzał
na mnie jak na idiotkę.
– Aż takiej
amnezji chyba nie masz? – spytał z niesmakiem. – Idę, a ty się rozgość.
I wyszedł. A ja
zostałam sama, czując narastającą panikę. Jaki prysznic, na Boga? Jak niby
miałam się tutaj wykąpać? W czym? I skąd wziąć wodę? Gdzie służba?
– Boże, Boże!
Czemuś mnie mój panie tak pokarał? – wyjęczałam, tarmosząc włosy.
Mówiąc dosadnie, miałam
przechlapane.
Babeczko,kiedy będzie kolejna cześć Pałki i Wygrana 3
OdpowiedzUsuńBabeczko,masz u siebie wielką fanke Lucyfera, uwielbiam go! Co do opowiadania, byłam na nie, tą częścią mnie zaintrygowałaś, jestem ogromnie ciekawa dalszych przygód Bab xd
OdpowiedzUsuńDzięki za cześć opwiadanie. A co do Twojego pytania to nawet nie wiem o czym jest serial. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńLucifer 😍
OdpowiedzUsuńJa oglądam i ubóstwiam 😍
OdpowiedzUsuńOglądam Lucyfera😜
OdpowiedzUsuńS.
Ja oglądam ! Mój obecny ulubiony serial ♡
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lucka💗
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania też!!
Fantastyczne opowiadanie, dziewczyny zamieniły się światami, że tak powiem :) Obejrzałam parę odcinków Lucyfera, ale potem nie dałam jakoś rady.
OdpowiedzUsuńLucy <3
OdpowiedzUsuńWszystkie odcinki na bieżąco. Czekam na 16 odcinek drugiego sezonu.
Opowiadanie jak zwykle cudowne! :)
Dobrze wiedziec, że jest drugi sezon XD
UsuńBa! Wiki po angielsku i są już pierwsze odcinki 3 sezonu!
UsuńWiadomo mi, że stacja FOX zapowiedziała trzeci sezon na 2018 rok i żadnych odcinków nie znalazłam z 3 sezonu. Może wrzucisz linka gdzie one są? :))
UsuńA proszę:
Usuńhttps://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Lucifer_episodes
TBA jest skrótem od "to be announced". Na razie podają tylko konkretniejsze informacje dotyczące pierwszych odcinków trzeciego sezonu.
UsuńTo gdzie Babeczko masz te pierwsze odcinki do obejrzenia?
Super pomysł na opowiadanie. Lucyfera miałam zamiar oglądać lecz zawsze coś stawało mi na drodze, przez Ciebie zaczęłam i wciągnęłam się w trakcie matur, oj niedobrze ;)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, pora nie najlepsza :-)
UsuńPytałam z ciekawości, ale przyznam że jak się przymknie oko na niedociągnięcia, to jest całkiem, całkiem. Przy czym uważam że drugi sezon jest lepszy od pierwszego i jak nie lubię brunetow to Tom Elis wymiata!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty :D Już nie mogę się doczekać kolejnych części :>
OdpowiedzUsuń