Recydywista (II)
– Przepuścisz
mnie?
– A co za to
dostanę? – spytał ze śmiechem.
– Raczej czego nie
dostaniesz – rozległ się za jego plecami głos pełen sarkazmu. Zza zielonej
kurtyny wyłoniła się potężna sylwetka Tymoteusza. Twarz miał spokojną, ale
spojrzenie pełne tłumionego gniewu.
– Matka cię szuka
– zwrócił się do znieruchomiałej dziewczyny. Lidia skinęła głową i szybko
zniknęła. Lecz gdy Szymon chciał pójść w jej ślady, silna dłoń zacisnęła się na
jego ramieniu.
– Skrzywdź ją, a
cię zabiję. – Drgnął, odwracając się i posyłając kose spojrzenie starszemu
mężczyźnie.
– Dlaczego miałbym
ją krzywdzić? – spytał krótko.
– Twój brat jest
dla mnie jak rodzina. Ty nie. Tylko ze względu na niego, zgodziłem się, abyś
mógł się tutaj dzisiaj zjawić.
– Nie wierzysz w
moc resocjalizacji? – zakpił Szymon, macając się po kieszeniach i wyciągając
papierosy. – Po cholerę miałbym mścić się za własne błędy i to jeszcze na
twoich dzieciach? Odbiło ci czy co?
– Doskonale
pamiętam, co mi powiedziałeś po rozprawie. Czyżbyś zmienił zdanie?
– Tak.
Tymoteusz nie
odpowiedział, mrużąc oczy. Szczerze mówiąc, to już żałował, że uległ prośbie
przyjaciela. Mariusz też lepiej by zrobił, pozbywając się ukochanego braciszka
z domu. Ten mężczyzna był niebezpieczny, potrafił wpaść w niekontrolowany szał.
Był zgorzkniały, cyniczny i żądny zemsty. Minęło piętnaście lat i zmienił się,
ale na gorsze. Wtedy jego czyny były skutkiem głupoty, obecnie wyrachowania.
– Bo co? Co mi
zrobisz? Zastrzelisz mnie? – Szymon wzruszył ramionami, po czym odwrócił się na
pięcie i nie czekając na odpowiedź, skierował ku rzęsiście oświetlonemu domowi.
Z niechęcią pomyślał, że ten Tymoteusz to jednak cwana bestia. Doskonale go
rozszyfrował. Ale czy to ważne? Póki nie ma dowodów, nic nie zrobi. A
dziewczyna… Aż mlasnął z zadowoleniem. Specjalnie pozostanie na głodzie, a gdy
już zrealizuje swój plan, wtedy sobie poużywa. Całą noc, calutką noc będzie ją
brał na wszelkie możliwe sposoby. Bez litości. Najbardziej pikantne sceny nagra
i wyśle tatusiowi. A co będzie potem? To bez znaczenia. Może uda mu się uciec,
może wściekły Tymoteusz faktycznie go zastrzeli. Plan Szymona dotyczył zemsty i
kończył się na zemście. Niczego innego nie przewidywał.
***
Stał w cieniu
rozłożystego drzewa, z uwagą obserwując siedzącą na trawie dziewczynę. Była
pochłonięta nauką, bo widział jak raz po raz zerkała, to do książki, to na
którąś z rozrzuconych dookoła niej kartek. Czasami coś notowała, innym razem
czytała, marszcząc czoło i przygryzając końcówkę ołówka.
Oparł się o szorstki
pień brzozy. Była zaledwie połowa czerwca, ale z nieba lał się prawdziwy żar.
Szymon czuł, jak koszulka lepi mu się do pleców, jak czoło zrasza pot. Najchętniej
wyskoczyłby z ciuchów, ale przecież nie w miejscu publicznym. Uśmiechnął się do
swoich myśl, popijając wodę. Zauważył, że dziewczyna zrobiła to samo. Potem
zaczęła się wachlować kartkami papieru. Przerwała studiowanie notatek i
zapatrzyła przed siebie.
Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
Miałam iść spać, tu kolejna część! 😍
OdpowiedzUsuń