sobota, 8 kwietnia 2017

Do piekła i z powrotem (XVII)

Kto chce, niech zaczeka do poniedziałku, bo na ten dzień zaplanowana jest kolejna część. Skonsumuje wtedy hurtem i będzie bardziej syty ;-)
W ogóle w przyszłym tygodniu może być różnie, bo jak wiadomo idą święta i mogę mieć mniej czasu na pisanie. Na pewno będą dwa posty, jeden z bezpłatną, drugi z płatną treścią. A czy coś więcej? Nie mam pojęcia...

            Do piekła i z powrotem (XVII)
Daria siedziała skulona w fotelu stojącym tuż przy oknie. Niemrawym ruchem poprawiła spadający koc, po czym znowu zamarła. Davyana nie było, bo dała mu wolne. Oczywiście skrzętnie to wykorzystał, znikając zaraz po porannym incydencie. Bardzo długo zastanawiała się, gdzie pobiegł. Może do tej czarownicy, o której kiedyś wspominał? Zgrzytnęła zębami z bezsilnej złości. Nie tylko on był zazdrosny. A potem się rozpłakała, bo to wszystko wydało jej się nagle takie beznadziejne, takie bezsensowne. Umowa? Do diabła z umową. Jak tylko demon wróci, wyjaśni mu, że to wszystko było tylko zabawą. Najwyżej ją zabije i przynajmniej pozbędzie się tego okropnego bólu serca, żołądka i całkiem sporej liczby innych narządów. Pociągnęła nosem. Ale tak poddać się bez walki? To całkiem nie w jej stylu.
Prychnęła z irytacją, opierając podbródek na dłoni. Gapiła się na śnieg sypiący z nieba, na biel rozświetlaną światłami latarni i powoli w jej głowie zaczynał się krystalizować kolejny plan. Co prawda była pewna, że aby skłonić Davyana do seksu, nie potrzebowała czegoś takiego jak romantyczna kolacja, ale właśnie o czymś takim marzyła. Na demona nie mogła liczyć, więc musiała sama wyjść z inicjatywą. Zerknęła na zegarek. Aby go zrealizować miała pełne trzy godziny, bo przypuszczała, że Davyan maksymalnie wykorzysta cały czas wolny. Trzy godziny i mnóstwo rzeczy do zrobienia.
– No to do dzieła! – wymruczała sama do siebie. Najpierw włączyła światło i zanurkowała w szafie, po chwili wyciągając stamtąd sukienkę, schowaną prawie na samym dnie. Bynajmniej nie dlatego, że była taka brzydka. Rzuciła ją na łóżko, a potem szybko dobrała odpowiednią bieliznę. Na samym końcu wyciągnęła z komody karton z butami. Całość obrzuciła taksującym spojrzeniem, aby po chwili pokiwać z uznaniem głową. Po czym zabrała się za resztę.

Prawie trzy godziny później, zadowolona Daria przeglądała się w ogromnym lustrze wiszącym na parterze tuż pod schodami. W salonie panował idealny porządek i bardzo nastrojowy półmrok, rozświetlony jedynie płonącym na kominku ogniem i palącymi się na zastawionym stole świecami. Jeszcze kilka stało na komodzie przy oknie. Dopełnieniem tego była nastrojowa muzyka sącząca się z głośników i ogromna taca sushi, stojąca w lodówce. Catering, bo sama nie dałaby rady przygotować czegoś w tak krótkim czasie. Poza tym odpadał problem z warowaniem przy kuchence, pilnowaniem, aby wszystko się nie przypaliło.
Chrobot klucza rozległ się dokładnie w momencie, gdy zegar wybił dwudziestą pierwszą. Do środka wślizgnął się Davyan, pokryty grubą warstwą śniegu, ze strasznie niezadowoloną miną. Otrzepał się, zdjął buty, kurtkę rzucił na podłogę i pewnie od razu umknąłby do góry, gdyby nie widok, który zastopował go u podnóża schodów.
Daria miała na sobie czarną sukienkę z jakiegoś migoczącego materiału, o głębokim dekolcie, tak krótką, że ledwo przykrywała pośladki. Do tego zgrabne szpilki na niebotycznych obcasach. Włosy rozpuszczone, usta w kuszącym kolorze czerwonego wina. Stała przed lustrem, dokonując drobnych poprawek i wydawało się, że ledwo zwróciła uwagę na jego przyjście.
– Punktualny jesteś – powiedziała z uznaniem. – Gdzie byłeś?
– Nie twoja sprawa – odparł opryskliwie, gapiąc się na nią pazernie. Momentalnie zaschło mu w gardle, a gdy w końcu utkwił wzrok w głębokim wycięciu sukienki, z trudem przełknął ślinę. I nagle straszne podejrzenie przeszyło jego umysł. Jeśli umówiła się z tym wampirem, to przysięga, wypruje mu flaki i to bez najmniejszego wahania!
– Idziesz gdzieś? – spytał, z trudem opanowując złość.
– Nie żartuj, w taki mróz? Przygotowałam kolację – wskazała dłonią w kierunku salonu. – Wykąp się i przebierz, czyste ciuchy zostawiłam na łóżku.
– A może nie mam ochoty?
– Po pierwsze, obowiązuje nas umowa i robisz, co każę. Po drugie – podeszła bliżej i położyła rękę na jego piersi, patrząc mu prowokująco w oczy. – Po drugie, naprawdę nie chcesz?
Pewnie, że chciał, chociaż po cholerę te rytuały? Wystarczyłoby kilka sekund, aby byłby gotowy, a następnie kilka minut, aby ją przeleciał. Niestety, znowu wszystko skomplikowała. Kolacja? Trudno, przeżyje. Miał tylko nadzieję, że go nie zwodzi, bo tym razem weźmie siłą, to co mu się należało. Bez słowa ruszył na górę. Przed oczyma wciąż miał ten widok – krągłe, jędrne kobiece piersi, z takim cudownym rowkiem pośrodku. Kąpiel i ubranie się zajęło mu niecałe dziesięć minut. Na koniec poprawił sterczącego już kutasa, a potem w pośpiechu zbiegł na dół.
Daria siedziała przy stole, popijając wino.
– Czekałam na ciebie – powiedziała z uśmiechem. – Siadaj.
Usiadł, chociaż wcale nie był głodny. Kiedy wstała, zagapił się zachłannie na jej nogi, na kształtne łydki i uda, na koronkowy paseczek pończoch i na pośladki opięte czarnym materiałem sukienki. A kiedy lekko pochylała się nad stołem, to na dekolt i usta. Nabrzmiały członek rozsadzał mu spodnie, napierając na mało elastyczny materiał. Ale Davyan nie zwrócił na to uwagi. Nie zwrócił także uwagi na to, co przygotowała. Dopiero kiedy odruchowo poszukał widelca, zorientował się, co ma na talerzu.
– To ta kolacja? – spytał podejrzliwie.
– Kuchnia japońska. Lekkostrawna i pyszna. – Ponownie usiadła, bo wszystko co powinno, znalazło się już na stole.
– To jest ryż!
– To jest sushi. A to pałeczki. W ten sposób bierzesz jeden kawałek i maczasz go w tym sosie. Potem zjadasz – zademonstrowała całą operację nieufnie przyglądającemu się jej demonowi. – Spróbuj.
Oczywiście jako pierwszy pojawił się problem z pałeczkami. W końcu Daria ze śmiechem kazała mu posłużyć się palcami.
– I jak?
– Niezłe – mruknął, zastanawiając się jednocześnie, czy jądra mu nie eksplodują. Przez te kilka godzin błąkał się po mrozie, rozmyślając o sytuacji, w jakiej się znalazł. Nieodmiennie dochodził do wniosku, że jego pragnienia coraz bardziej zaczynają się rozmijać z celem, który miał osiągnąć. Wkurzało go to nieziemsko, ale co mógł poradzić? I nagle zamarł, z kawałkiem sushi uniesionym w górę, bo poczuł dotyk zgrabnej, kobiecej stópki na swoim penisie. Najpierw delikatne muskała wypukłość pomiędzy jego udami, potem bardziej zdecydowanie zaczęła zakreślać coraz większe kółka. Aż w końcu przerwała, wycofując się.
– Ależ jesteś podniecony – wymruczała Daria, przygryzając dolną wargę i sięgając po kieliszek z winem. – Jak skończysz mam coś jeszcze na deser.
Patrzyła na niego zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Bez rozbawienia, kpiny czy irytacji. Chyba po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że jest śliczna. Seksowna. I to z całą pewnością nie tylko zasługa krwi demona, która płynęła w jej żyłach.
– Skończyłem – oświadczył szybko. – Gdzie ten deser?
Roześmiała się perliście. Potem wstała, pociągając go ze sobą w pobliże kominka. Tam zarzuciła mu ramiona na szyje, a on odruchowo objął ją w pasie, lekko się pochylając.
– Najpierw zatańczymy – powiedziała cicho, patrząc na niego spod opuszczonych powiek. Nie musiała się starać na zmysłowość, przy nim czuła się niezwykle kobieco, seksownie. Ubrany w czarną koszulę i czarne spodnie, z tą niepokorną czupryną i błyskiem dzikiego głodu w oczach, był kwintesencją erotyzmu. Każda kobieta czułaby się przy nim seksowna.
– Nie umiem tańczyć – mruknął ze słabo maskowaną niecierpliwością. – Coś ty znowu wykombinowała? Będziemy się pieprzyć, czy znowu mnie podrażnisz i wyślesz spać?
– Skoro nie zaprosiłeś mnie na romantyczną kolację przy świecach i nastrojowej muzyce, ja musiałam to zrobić.
– Ale po co?
– Ech, wy, demony! – Płynnym ruchem odwróciła się, tym razem opierając głowę o jego ramię, i ocierając się wypiętymi pośladkami o stwardniałą męskość. Robiła to w dziwnie hipnotyzującym rytmie, zataczając pupą małe kółeczka, drażniąc każdym ruchem, doprowadzając go na skraj wytrzymałości.
– Podoba ci się? – spytała szeptem, lekko wykręcając głowę i łapiąc jego spojrzenie.
– Tak. – Z całej siły ścisnął ją w pasie, a potem bez namysłu, przesunął dłońmi po płaskim brzuchu, docierając do piersi. Masował je, ugniatał, a jednocześnie pochylił się, pieszcząc ustami kusząco wygiętą szyję. Daria zamknęła oczy, a jej głośny, coraz płytszy oddech drażnił jego zmysł słuchu.
– Davyan – wyszeptała cichutko, ocierając się o niego z coraz większą niecierpliwością. Podwinął brzeg sukienki, wciskając palec pod koronkowy paseczek stringów. I od razu przekonał się, że ona również jest mocno podniecona. Gorąca i mokra. Tak mokra, że czuł wilgoć spływającą po wnętrzu jej ud. A on już dawno przestał racjonalnie myśleć. Pragnął jej. Gdyby nie głupi przypadek, zrobiłby to już rano, wtedy pod prysznicem. Kiedy wychodził to i tak wiedział, że wróci. I to nie ze względu na umowę. Po prostu nie potrafił przebywać daleko od tej dziewczyny. I nie potrafił dłużej nad sobą panować.
– Jeśli o to ci chodziło… – wymruczał, by zaraz potem z nieprawdopodobnym głodem wgryźć się w jej usta. Całował ją tak, że brakowało jej tchu. Na chwilę przerwał, odwracając przodem do siebie. Przez kilka sekund patrzyli sobie w oczy. A potem rozpętało się szaleństwo, bo ani on, ani ona nie potrafili dłużej się kontrolować. Dwoma ruchami zerwał z niej sukienkę, a jej strzępy odrzucił na bok. Teraz została jedynie w bieliźnie. Delikatna czarna koronka opinała duże, jędrne piersi. Przez cienki materiał wyraźnie było widać sterczące, ciemne sutki. Wtulił się w nie, rozkoszując ich miękkością, kształtem. W pośpiechu wydostał je z koronkowych miseczek, ssał, przygryzał i lizał. Wszystko, o czym marzył, wszystko, na co zawsze miał ochotę. Tak był tym pochłonięty, że dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że Daria wije się w jego objęciach, cicho wzdychając. Bez wahania uniósł ją w górę, a potem dał kilka kroków do przodu i położył na dywanie przed kominkiem. Z niecierpliwością zaczęła rozpinać jego koszulę, potem sięgnęła do rozporka.
– Och! – wyrwało jej się, gdy poczuła twardego jak głaz penisa. Demon zgrabnie pozbył się spodni, a później jednym ruchem rozwarł jej nogi do granic możliwości. Na moment zamarł, gapiąc się na różową, cudownie wąską i wilgotną szparkę, lecz ten widok tak na niego podziałał, że jego podniecenie osiągnęło apogeum. Wiedział, że zaraz wystrzeli. Dlatego bez wahania przylgnął do ciała dziewczyny, przyssał się do jej ust. Czuł jej duże piersi ocierające się o jego tors. Czuł płaski brzuch pod swoim. A przede wszystkim czuł żar mokrego od soków podniecenia wnętrza. Wszedł w nią jednym, mocnym ruchem. Szarpnęła się, zaciskając palce na jego ramionach, wbijając je z taką siłą, że niektóre miejsca zabarwiły się na karminowo. Krzyknęła krótko, urywanie.
– Zerżnę cię! Tak jak od dawna marzyłem. Żeby ssać twoje piersi, żeby spuścić się w twojej cudownej cipce – wyrzucał z siebie słowa, jak w transie. – I teraz nareszcie cię mam! Mam cię!
– Davyan – wyszeptała na końcu, a jej gorący oddech pieścił jego twarz. Uniósł się lekko, opierając na rozwartych dłoniach i zaczął się poruszać. Wycofywał się, po czym gwałtownym, silnym ruchem wbijał się na powrót. Wtedy pojękiwała. Nogi zaplotła na jego plecach, ręce zacisnęła na prężących się barkach. Wchodził tak głęboko jak się dało, czując jednocześnie, że zaraz eksploduje. Patrzył w pociemniałe oczy dziewczyny, na jej rozchylone usta, na kropelki potu nad górną wargą, na falujące piersi i rżnął ją coraz mocniej, pochylając się i w dzikim szale kąsając jej szyję. Dotarł do ust i wtedy to ona nie wytrzymała.  Pierwsza dotarła na szczyt, a kiedy poczuł rytmiczne skurcze jej cipki, wystrzelił. Jego ciało napięło się, poddając rozkoszy, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał. Na wpół przytomna Daria przyciągnęła go ku sobie, wsłuchując się w chrapliwy okrzyk ekstazy. Widziała jego zmienioną twarz, oczy zasnute mgłą, czuła niekontrowane drżenie całego ciała. To wszystko było jakby echem je własnych doznań, zwielokrotnionym echem. Uniosła głowę i pocałowała go namiętnie. Odwzajemnił pocałunek. Leżał w jej objęciach i całował ją, trochę leniwie, ale wciąż z żarem, który wcale nie zniknął. Tlił się nadal, czekając na dogodny moment, aby mógł buchnąć w górę dużym płomieniem.
– Wiesz – ujęła jego twarz w obie dłonie, patrząc figlarnie w oczy koloru nieba przed burzą. – Nie chcę się skarżyć, ale strasznie szybko ci poszło. Kilka ruchów i po wszystkim.
– Ty się dziwisz – mruknął, przygryzając płatek jej ucha. – Byłem napalony jak cholera. Tyle razy mnie zwodziłaś.
– Ja? Weź przestań! To okoliczności nam nie sprzyjały. – Zepchnęła go z siebie, a kiedy zaskoczony leżał na plecach, usiadła na nim okrakiem. Wyprostowała plecy, rozpięła i rzuciła za siebie stanik. Teraz była całkiem naga. Zaczęła powoli się poruszać, patrząc na niego prowokująco. To, co dostała, w najmniejszym stopniu nie zaspokoiło zmysłów, lecz jedynie pobudziło je, wywołało głód. Pragnęła więcej. Teraz, natychmiast. Bez wytchnienia i bez odpoczynku.

7 komentarzy:

  1. Dobrze, że poniedziałek blisko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Davyan jest taki słodki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy istnialaby możliwość zmiany strony startowej na mniej dosadną w przekazie? Zdaje sobie sprawę, że tło jest twoim dziełem, ale utrudnia ono publiczna lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cierpliwości, robi się :-) Wiem ze strasznie długo to trwa, ale decydują czynniki niezależne ode mnie. Nowa strona już z obiecanym od dawna newsletterem już wkrótce!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.