Trochę zmieniłam plany. Na początek spory kawałek do przetestowania. Dalej normalnie. Całość przewidziana na siedem części. Wampirów i wilkołaków w nim nie ma ;-)
Zbyt wiele twarzy (I)
– Halo! Halo! Jest
tu ktoś?
Z niechęcią wstał z
krzesła. Nie lubił intruzów. Podszedł do drzwi, głęboko odetchnął, a potem je
otworzył. Na progu stała młoda dziewczyna, wysoka, smukła, z grubym pszenicznym
warkoczem, z oczami jak niebo w słoneczny, bezchmurny dzień. Ubrana jedynie w
krótkie spodenki i białą koszulkę. Stała, to niewłaściwe słowo. Przytupywała ze
zniecierpliwieniem jedną nogą, dopóki nie otworzył.
– Dzień dobry –
odezwała się, prawie połykając słowa. – Może mi pan pomóc? Wybrałyśmy się z
koleżanką na wycieczkę i nie dosyć, że się zgubiłyśmy, to ona miała wypadek.
Chyba złamała nogę.
Machnęła ręką za
siebie, a jednocześnie w jej oczach ukazał się niepokój. Nie spodziewała się,
że w tej leśnej głuszy, w zaniedbanej, podupadającej chacie, będzie mieszkał
ktoś taki. Nie spodziewała się widoku takiego mężczyzny. Pomijając niechęć
malującą się na szczupłej twarzy, błysk nienawiści w zielonych oczach, wydał
jej się szalenie interesujący. Gdyby nie Laura...
– Pójdzie
pan ze mną?
Skinął głową. Wolał
zobaczyć o co chodzi i jak najszybciej pozbyć się smarkatej. Kobiety, ludzie
oznaczali dla niego kłopoty. Przypominali to, od czego uciekał. Przywoływali
szaleństwo.
Niedbale zatrzasnął za
sobą drzwi. Dziewczyna prawie biegła, co rusz oglądając się, czy na pewno za
nią idzie. Zresztą, nie pokonali zbyt wielkiego dystansu. Za zakrętem wąskiej
ścieżki, leżały dwa rowery, a pod drzewem siedziała wspomniana koleżanka.
Ponuro przyglądała się swojej lewej kostce. Też była młoda, lecz znacząco różniła
się kolorytem. Włosy miała czarne, połyskująca granatem, krótko obcięte, cerę
jasną, lekko zadarty nos i oczy w nieokreślonym kolorze, ni to zielone, ni to
brązowe. To zauważył dopiero, gdy podszedł bliżej. Klęknął i nie zwracając na
wymianę ich spojrzeń, dotknął opuchniętej kostki. Syknęła.
– Ostrożnie, to
boli – powiedziała. Wzruszył obojętnie ramionami.
– To nie złamanie
– odparł, starając się nie podnosić głowy, aby nie mogły zauważyć wyrazu jego
oczu. Cholernie długo nie uprawiał seksu. Dwa lata? Tak, dwa lata, trzy
miesiące i siedem dni. A ta tutaj była prawie naga – krótkie szorty, bluzka z
głębokim dekoltem. Nogi miała szczupłe, opalone i takie gładkie. Wbrew sobie
przesunął palcami po zgrabnej łydce.
– Przestań mnie
macać – syknęła. – Wiem, że to nie
złamanie. Ta idiotka przesadziła.
– Nie jestem
idiotką – obraziła się jasnowłosa. – Zresztą, skoro jesteś taka mądra, to jak
zamierzasz wrócić do domu?
– Doczołgam się –
warknęła ze złością jej koleżanka. – Za godzinę przyjeżdża Michał...
Obie umilkły, a on
doskonale wyczuł napięcie w tych ostatnich słowach. Tylko że mało go to
obeszło. Wstał, patrząc z góry na siedzącą dziewczynę. Ona również uniosła
głowę i ich oczy się spotkały. Dziwne, nadal nie mógł określić ich koloru.
– Ty! – wskazała
go palcem. – Powiesz nam, gdzie jesteśmy i narysujesz na kartce prowizoryczną
mapę z drogą do najbliższej wsi. A ty – teraz wskazała na koleżankę – wrócisz
do kwatery i sprowadzisz chłopaków na pomoc. Ja i rower tu zaczekamy.
– A jeśli... –
zaczęła tamta i umilkła spłoszona, zerkając na stojącego nieruchomo mężczyznę.
– Jak mnie
ukatrupi, to będziecie wiedzieć, gdzie szukać zwłok. No, ruszże się! Mamy mało
czasu!
Rozbawiła go. Niewiele
było w jego życiu osób, od których przyjmował polecenia, a i wśród tej garstki
na pewno nie było żadnej kobiety. Powstrzymał cisnące się na usta słowa, że
jeśli będzie chciał, to nie znajdą ani trupa, ani jego. Naiwność i próba
rządzenia nim przez tą dziewuszkę, naprawdę go rozbawiła. A ponieważ chciał jak
najszybciej zostać sam, skinął potakująco głową, a potem pochylił się i
podniósł dziewczynę bez najmniejszego wysiłku. Nie obdarzyła go zachwyconym
spojrzeniem, nie robiła słodkich min. Wręcz przeciwnie. Zmierzyła go ponurym
wzrokiem i dość niechętnie objęła za szyję.
– Aśka, a rower? –
krzyknęła jeszcze do koleżanki, która ruszyła za nimi. – Cofnij się po rower.
Dużo później siedzieli
na werandzie. On w fotelu na biegunach, z piwem w ręku i obojętnym wyrazem
twarzy, ona na podniszczonej sofie, ze szklanką wody, o którą poprosiła. Co
chwila nerwowo zerkała w kierunku ścieżki prowadzącej do domu. W końcu nie
wytrzymała.
– Która godzina?
– Dwudziesta
trzydzieści pięć.
– Wnioskujesz to po
położeniu słońca na niebie? – spytała z sarkazmem.
– Tak.
Zamurowało ją. Potem
prychnęła.
– Ta, pewnie.
Pytałam serio.
– Odpowiedziałem
serio.
– Masz tu telefon?
- zmieniła temat, zaciskając dłonie w pięści.
– Nie.
– A co masz?
– Spokój.
– Psychol –
mruknęła cicho, jednak on doskonale to słyszał. Mało go to obeszło. Popijał ze
spokojem piwo, patrząc na zbliżające się ku ziemi słońce. Nie zależało mu na
rozmowie. Była intruzem, którego chciał pozbyć się jak najszybciej.
– Mógłbyś
zorganizować chociaż zimny okład – odezwała się po chwili milczenia. –
Tabletkami przeciwbólowymi też bym nie pogardziła.
– Sądzisz że
pomogą? – uniósł zdumiony brwi.
– Nie wiem. Ale
okład tak.
Niechętnie wstał. W
kuchni wyjął z zamrażarki lód w kostkach. Owinął go w gruby ręcznik, a potem
wrócił na werandę, chwytając po drodze krzesło. Ostrożnie podniósł stopę
dziewczyny, a potem położył ją na wytartym siedzisku. Sięgnął po lód. Położył
go na spuchniętej kostce, elegancko przygładzając na samym końcu. Po raz
kolejny nie potrafił się powstrzymać i musnął delikatnie jej łydkę. Cudowne
miała te nogi, chętnie posunąłby się dużo dalej. Uniósł głowę i napotkał
pociemniałe z gniewu oczy. Teraz były zielone, był tego pewien. Dłonie
zacisnęła w pięści, policzki zabarwił krwisty rumieniec. Westchnął, wycofując
rękę. Mógłby jednak przysiąc, że przez moment zauważył żal w jej spojrzeniu.
Jednak z wielu wzglądów to był bardzo zły pomysł, bardzo zły.
– Na pewno dobrze
narysowałeś drogę? – spytała nieufnie, gdy z powrotem zajął swoje miejsce.
– Tak.
– Aśka ma kiepską orientację
w terenie, ale powinna już wrócić. Z pomocą. Co ona do cholery tak długo robi?
– wybuchła, próbując zamaskować tym poprzednie zakłopotanie.
– Minęła dopiero
godzina - odparł obojętnie.
– Godzina?
Cholera, cholera i jeszcze raz cholera! – zaklęła ze złością. – I wszystkie
moje plany wzięły w łeb – dodała z goryczą.
– Plany? – spytał,
chociaż tak naprawdę miał gdzieś odpowiedź.
– Pokrętne, naiwne
dziewczęce plany. Taki jak ty i tak tego nie zrozumie.
– Bo?
– Bo jesteś za
stary – burknęła, mierząc go niechętnym spojrzeniem. – Chociaż seksapilu to nie
można ci odmówić.
– W takim razie,
na co jestem za stary? – Odważna smarkata. Takie słowa, w towarzystwie obcego mężczyzny,
na dodatek w takiej sytuacji. Odważna albo głupia.
– Znajdzie się
kilka rzeczy.
– Czyli?
– Nie przesadzaj!
– rozzłościła się po raz kolejny. – Wiercisz i wiercisz, chociaż masz w dupie
moją odpowiedź. A poza tym jestem głodna. Mógłbyś czymś poczęstować.
Spojrzał na trzymaną puszkę.
– Mam piwo.
– Głodna, nie
spragniona.
Nie odpowiedział.
Wstał, kierując się do kuchni. Z szafki wyjął chleb, z lodówki ser i masło.
Przygotował kilka kanapek, z irytacją spoglądając na duży zegar wiszący nad
kredensem. Chciał znów zostać sam. Im prędzej przybędzie obiecana pomoc, tym
lepiej. Dziewczyna była pyskata, odważna i... piękna. Zbyt piękna. Takich jak
ona spotykał setki i tysiące, lecz ona... Coś się zmieniło, coś nie było tak
jak zawsze. Samotność? Czy jego długa samotność miała wpływ na to, w jaki
sposób postrzegał tę małolatę? Być może.
Starannie ułożył
kanapki na dużym talerzu. Po namyśle dodał jeszcze kilka małych, przejrzałych pomidorków.
Przesunął dłonią po nieogolonym podbródku, w zamyśleniu spoglądając na
poczerniały blat stołu. Ocknął się, gdy gdzieś w oddali dał się słyszeć huk
gromu.
– Proszę – podał
talerz dziewczynie i sięgnął po na wpół opróżnioną puszkę piwa.
– Czy to burza? –
spytała z niepokojem, biorąc pierwszą z brzegu kanapkę.
– Tak.
– Co za złośliwy,
wredny los – westchnęła smętnie. Potem zamilkła, zajęta jedzeniem. On również,
obserwując ją kątem oka. Tym razem jej oczy były bardziej brązowe, rzęsy
rzucały cień na szczupłe policzki, usta... Poczuł suchość w gardle. A ona
nieświadoma jego myśli, oblizała je z okruszków chleba. Przełknął ślinę, czując
znajome mrowienie w podbrzuszu. Zacisnął palce na poręczy fotela. Nie może
sobie na to pozwolić. Inaczej znowu będzie musiał uciekać. Powinien jak
najszybciej pozbyć się nieproszonego gościa.
– Myślisz, że
będzie padać? – Przerwała ciszę, jednocześnie odkładając pusty talerz.
– Może.
– Wylewny to ty
nie jesteś – zerknęła na niego z ukosa. – Lecz mimo tego dziękuję za pomoc.
– Nie miałem
wyjścia.
– Uprzejmością
również nie grzeszysz.
Tym razem nie
odpowiedział.
– Jestem Laura. A
ty?
– A ja nie.
– Kurwa! –
syknęła, krzywiąc się z irytacją. – Przecież wiem. Pytałam o twoje imię.
– Marek. – Podał
pierwsze lepsze z brzegu, żeby wreszcie dała mu spokój.
– Nie pasujesz do
niego – zmrużyła oczy, przyglądając mu się z uwagą. – Nieważne, skoro nie
chcesz, nie nalegam.
Lekko się uśmiechnął.
Nie pasuje? Zabawna teoria. To człowiek powinienem pasować do imienia? Z drugiej
strony miała rację. Nie mówił prawdy.
– Xaver.
Tym razem to ona
wyglądała na zdumioną.
– Kapitulacja? Tak
szybko? To nie jest polskie imię. Niemiec?
– W połowie.
– Tak mi się
wydawało, że ten delikatny obcy akcent to nie omamy.
– Ja mam obcy
akcent?
– Tylko momentami
– zmrużyła oczy. – Pewnie już nie zdradzisz, co tu robisz, mieszkając na takim
odludziu, w towarzystwie wiewiórek i zajęcy?
– Żyję. Miejsce
dobre jak każde inne.
– To akurat
wygląda jak kryjówka.
Nie odwrócił głowy,
więc nie mogła zauważyć zimnego błysku w jego oczach. Przestała mu się podobać
ta przenikliwość. Nie życzył sobie, aby ktokolwiek odkrywał jego tajemnice.
Więc milczał, gapiąc się na coraz mroczniejsze niebo. Znów zagrzmiało, tym
razem znacznie bliżej.
– Przysięgłabym że
Aśka wywinęła mi jakiś numer – Dziewczyna zmieniła temat. – Nie chciałabym się
dalej narzucać, ale jeśli tak dalej pójdzie, to będę zmuszona poprosić cię o
nocleg. Może być przytulny kącik w kuchni – zażartowała, chociaż zaczynała się
czuć niepewnie.
– Nocleg? –
powtórzył powoli. Tym razem na nią spojrzał. I nie było to przyjemne. Z
beztroskiej obojętności przeszedł nagle do wrogiej czujności.
– Nie wyrzucisz
chyba rannej kobiety?
Przez krótki moment
miała wrażenie, że zrobiłby to bez wahania. Miał w sobie coś takiego, co nie
tylko nakazywało, ale wręcz krzyczało – bądź ostrożna. Zwłaszcza w zmrużonych
po kociemu, i po kociemu zielonych oczach. To co powiedziała o seksapilu było
prawdą, chociaż nie miała na myśli wyglądu. To coś było w nim, promieniowało,
obezwładniało. Zresztą do wyglądu również nie mogła mieć zastrzeżeń. Wysoki, o
szerokich ramionach i wąskich biodrach, przywoływał na myśl, greckich herosów.
Włosy miał ani jasne, ani ciemne. Cerę smagłą, twarz szczupłą, o wyraźnie
trójkątnym podbródku. Usta odrobinę za wąskie. No i dłonie... Miała hopla na
punkcie męskich dłoni, a te były po prostu cudowne. Duże, silne, opalone, o
długich palcach i połamanych paznokciach. Nie było w nich nic z delikatności,
jedynie siła, pierwotna siła. One nie mówiły, one krzyczały, że będą robiły to,
na co mają ochotę. To były dłonie silnego, przywykłego do rozkazywania
mężczyzny. Miała szaloną ochotę ich dotknąć, przekonać się, czy naprawdę są
twarde i szorstkie, czy miękkie i gładkie. Była pewna, że to pierwsze.
Uniosła głowę, odrywając
wzrok od jego rąk i mimochodem notując szczegóły ubrania. Byle jaka koszula w
kratę z podwiniętymi rękawami, dżinsy przetarte w zbyt wielu miejscach,
rozczłapane, uwalane blatem tenisówki. Błotem? Gdzie u licha znalazł błoto? Od
kilkunastu dni świeciło słońce, nie spadał nawet jedna kropla deszczu. Mało
brakowało, a by o to spytała.
Opowiadania z małolatami? Nie bardzo mi się to podoba i szkoda nawet pieniędzy.
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego daję dłuższy wstęp bezpłatny. Abyście mogli sami zadecydować i nie czuć się zawiedzeni.
UsuńAle ja się już czuje zawiedziona :-(
UsuńChyba to jest/będzie najgorsze opowiadanie zaraz po "W mojej głowie, w twoim sercu" :/
OdpowiedzUsuńNomen omen to opowiadanie zajęło piąte miejsce w rankingu moich opowiadań, więc po prostu, co kto lubi ;-)
UsuńA może dlatego, że wtedy konkurencja była mniejsza?
UsuńNie podoba mi się bohaterka, miała być zadziorna, jest irytująca i wulgarna, ale może się jeszcze rozkręci :)
OdpowiedzUsuńZależy w którą stronę ;-)
UsuńNie tylko Tobie.
UsuńJak u Hitchcocka,najpierw trzęsienie 😆
OdpowiedzUsuńSeks albo jest na początku, albo na końcu. Pierwsze rzadziej lecz bywa :-)
UsuńBabeczki czy teraz wszystkie Twoje opowiadania będą płatne?
OdpowiedzUsuńAleż skąd! Już pisałam, na razie jestem w stanie dawać po jednym tekście tygodniowo płatnym i bezpłatnym. Poza tym szykuje się newsletter i tam dodatkowo będzie jedna część bezpłatna na tydzień. Jak ktoś się zapisze, to będzie miał dwa teksty tygodniowo do poczytania, a jak będzie mu mało to kolejny płatny. Do tego muszę się jednak przygotować. Zmian oczekujcie mniej więcej za dwa, trzy tygodnie :-)
UsuńZaskakujących dodam!!! :-D
Napalone małolaty... ech.
OdpowiedzUsuńAle coś w tym jest, że kobieta najbardziej bywa aktywna seksualnie w pewnych okresach życia :-) Oczywiście nie każda ;-D
UsuńTak, a potem dziecko rodzi dziecko. :-)
Usuńwitaj Babeczko . ja w sumie to mam pytanie odnosnie platnych tresci . wykupilam przy poprzednim opowiadaniu dostep - dostalam kod itd . kod oczywiscie zadzialalo . teraz kiedy chce czytac kolejne opowiadanie to musze ponownie wykupic kod dostepu? bo teraz jest on nie poprawny (dostep na 365 dni za 11.20zl ) ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jeden kod - jedno opowiadanie. Dostęp jest po prostu do tej treści na cały rok. Tak to jest zorganizowane.
UsuńNie odbierz tego co napisze zle, ale szkoda, ze robisz biznes na blogu.... kazde Twoje opowiadanie chcialabym przeczytac ale niestety na platne tresci mnie nie stac
OdpowiedzUsuńSerio - nie stać? A na komputer i abonament za neta tak?
UsuńNapisz, ze po prostu twoim zdaniem nie są warte tych pieniędzy i tyle ;)
Inni mają odmienne zdanie i zapłacą.
A branie pieniędzy za dzielenie się talentem, co w tym zdrożnego?
Ola
Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Gdyby Babeczka wydała książkę też trzeba by było ją kupić. Doskonale wiemy wszyscy ile czasu zajmuje pisanie. To wlasciwie karkołomna praca, bo nad 12 stronami a4 siedzi się kilka dni, żeby to było pieknie napisane i po naszej myśli.
UsuńJa się cieszę, że dziewczyna chce na tym zarobić, ponieważ pisanie to jak druga praca, a żadna z nas pisarzem na pelen etat nie jest, żeby sobie pozwolić tylko na prowadzenie bloga i tworzenie powieści.
Babeczko, odwaliłaś na blogu kawał dobrej roboty. Ahh, tyle tu czasu przesiedzialam!
Nie przypadło mi do gustu, a tak lubię Twoje opowiadania 😣
OdpowiedzUsuńA kiedy będzie "Do piekła i z powrotem"?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie TOB?!
OdpowiedzUsuńEj ja mam 20, lat i ostatnio moj wsplopracownik starszy o dyszke mowi do mnie pet malolato.. takze;)
OdpowiedzUsuńo ty samym pomyslalam ;) bardzo mi sie podoba opowiadanie :)
Usuń