Ponieważ szykują się ogromne zmiany w moim blogowaniu, mam do Was prośbę. Z boku, po lewej, tuż pod indeksem stron, umieściłam pięć ankiet. Byłabym niezmiernie wdzięczna ze te pięć klików. Od razu zaznaczam, że potrzebne jest mi to, do uzyskania danych statystycznych, Innymi słowy, chcę wiedzieć, jakie czytelniczki / jacy czytelnicy najchętniej do mnie zaglądają. na przykład Google Analystic podaje, że 60% moich czytelników to mężczyźni. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, dlatego stworzyłam własne ankiety, skierowane bezpośrednio do Was. Głównym celem jest jeszcze sprawniejsze prowadzenie bloga oraz organizacja newslettera i innych atrakcji :-)))
link do części IV -klik
Tysiąc odcieni bieli (V)
Wstała z wahaniem.
Odruchowo poprawiła sukienkę, odgarnęła włosy do tyłu. Więcej nie zdążyła
zrobić, bo mężczyzna chwycił jej dłoń, przyciągając do siebie, sadzając na
kolanach, a potem wplótł palce w jedwabiste włosy. Drugą ręką błądził po
smukłej szyi, sycąc oczy widokiem jej ciała. Dla niego była doskonała. Nie
rozumiał dlaczego akurat ta kobieta budziła w nim tyle emocji, lecz był pewien,
że gdy się nią nasyci, odzyska zdrowy rozsądek i władzę nad swoimi myślami.
Cała reszta go nie obchodziła.
– Mogłabym uznać,
że to porwanie – odezwała się cicho, ujmując jego szczupłą twarz w obie dłonie.
Tym razem nie skapitulowała i odważnie zatopiła wzrok w czarnych źrenicach. Wbrew
wszystkiemu, podniecało ją to, co tam zobaczyła.
– Możesz uznać, co
chcesz. – Zsunął materiał sukienki z ramienia, przebiegł palcami po aksamitnej
skórze. Nie zaprotestował, gdy to ona go pocałowała. Muskała zachęcająco gorące
wargi, uwalniając powoli tłumioną tęsknotę. Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego to
zrobiła, dlaczego wyszła mu naprzeciw. Być może nie potrafiła wygrać z
pragnieniami własnego ciała, być może zadecydowała o tym ciekawość. To
przestało być ważne. Smakowała go niczym najlepsze wino, czując jak jej ciało
wibruje od emocji, których nigdy wcześniej nie doświadczyło. Bo jak miała
porównać tę sytuację, do jakiegokolwiek wydarzenia w swoim życiu, tego
mężczyznę do innych? Nie potrafiła. Był inny. Jego chłód rozpalał żar w jej
ciele, prowokował, prowadził do zatracenia. Zatonęła w jego objęciach, zatonęła
w pocałunku, w jednakowym stopniu przytłoczona własnymi uczuciami, jak i
promieniującą od niego pewnością siebie. Gdzieś tam pojawiła się myśl, że tak
bezwarunkowa kapitulacja nie jest dobra, a za raz popełniony błąd przyjdzie słono
zapłacić. Pojawiła się i zniknęła, tonąc w morzu pożądania.
Tak jak i oni.
Bo Rafał, chociaż
zawsze potrafił znakomicie nad sobą panować, tym razem chciwie wgryzł się w
miękkie, aksamitne wargi, nie potrafiąc wygrać walki, w którą się uwikłał. Jego
dłonie sunęły po smukłym, kobiecym ciele, wślizgując się w każdy zakamarek,
wargi z coraz większą stanowczością żądały całkowitego podporządkowania, żądały
rozkoszy. Agnieszka mętnie pomyślała, że nie ma w tym nic z poprzedniej
brutalności. Nie przyszło jej do głowy, że gdyby stanowczo zaprotestowała, to
sytuacja mogłaby wyglądać całkiem inaczej.
– Nie! – odezwał
się nagle Rafał, przerywając pocałunek. Od razu zrozumiała, co miał na myśli.
Nie byli sami, a ciasna kabina odrzutowca nie sprzyjała intymności. Nie
wiedziała, że podniecenie zwyciężyła świadomość, iż ktokolwiek z podwładnych
lub pracowników, mógłby być świadkiem jego słabości. Zawstydziła się więc
swojej spontaniczności. I tego, że to nie ona przerwała.
– Przepraszam –
bąknęła, usiłując pośpiesznie wstać. Potknęła się, lecz silna męska dłoń
pomogła jej zachować równowagę. A kiedy spojrzała w oczy Rafała zrozumiała, że
on nie zrezygnował. Zauważyła też z jakim trudem nad sobą panował. Z powrotem
zajęła swoje miejsce, zarumieniona, oszołomiona. Odruchowo zerknęła za okno.
Nic, ciemność. I odbicie jej twarzy, rozszerzonych podnieceniem oczu,
rozchylonych i nabrzmiałych od pocałunku warg. Dotknęła ich opuszkiem palca.
Potem kierowana niezrozumiałym impulsem, spojrzała na Rafała. Nie spuszczał z
niej wzroku, zaciskając palce na poręczach, lekko pochylony do przodu, niczym
atakujący drapieżnik.
– Może się
zdrzemnę? – zaproponowała drżącym głosem.
Powoli skinął głową. Nic
więcej. Sięgnęła po jedną z poduszek i opierając na niej głowę, zapatrzyła się
w ciemność za malutkim oknem. Szukała w niej ukojenia, chociaż doskonale
zdawała sobie sprawę, że tam go nie znajdzie. Nie było takiego miejsca na
świecie, gdzie mogłaby się uwolnić od własnych mrocznych pragnień, zapomnieć o
pocałunkach. Zgodziła się na to spotkanie, wykonała pierwszy krok i przepadła. Od
samego początku stała na straconej pozycji i to nie tylko dlatego, że on był
zdecydowany postawić na swoim. Zamknęła oczy, czując piekące pod powiekami łzy.
Tego szaleństwa nie da się powstrzymać, nie wystarczy powiedzieć stop.
– Gdzie lecimy? –
spytała, licząc na to, że tym razem odpowie. Lecz panującą ciszę, zagłuszała
jedynie rozmowa prowadzona półgłosem pomiędzy pilotami. Nic poza tym. Pozostała
jej tylko nadzieja, że wylądują w miejscu, z którego będzie mogła uciec. Tylko
czy na długo? Walczyła z zamętem opanowującym umysł, z dziwnym uczuciem
budzącym się gdzieś w głębi duszy. Nie liczyła upływającego czasu, bo nie
widziała w tym żadnego sensu. Mogła jedynie starać się opanować własne
pragnienia. I kiedy jej się to w końcu udało, otworzyła oczy i spojrzała na
Rafała. Siedział blisko, w zasadzie na wyciagnięcie ręki, zamyślony, zapatrzony
w małe okno. Był tak fascynujący, że patrzenie na niego, sprawiało niemal
fizyczny ból. Założył nogę na nogę, dłonią podparł podbródek i wydawał się
całkiem nieobecny duchem. Lecz ponure, pełne żaru spojrzenie mówiło całkiem coś
innego. A jednak mało brakowało, a zerwałaby się z miejsca, aby pełnym czułości
gestem przeczesać jego włosy, dotknąć rozpalonej skóry, chłodnych warg. Otrząsnęła
się ze zgrozą, a wtedy na nią spojrzał.
– Lądujemy –
oznajmił krótko.
– Już? – Trochę się
zdziwiła, bo ile mogli być w powietrzu? Godzinę? Nie, chyba dłużej. Dwie? Maksymalnie.
W takim razie raczej daleko nie zalecieli?
– Kilkakrotnie
pytałam, gdzie jesteśmy. Za każdym razem zbywałeś moje pytanie milczeniem. Czy
teraz mogę się tego dowiedzieć? – spytała stanowczo.
– Zobaczysz.
– Nie chcę
zobaczyć. Chcę wiedzieć.
– Wiedzieć? –
Uśmiechnął się zimno. – Po co? Po wszystkim odstawię cię do domu.
– Po wszystkim?
Bezsensowna rozmowa. Nie
chciał jej powiedzieć. I znakomicie zdawała sobie sprawę, co oznaczają słowa „po
wszystkim”. Coś, co wywoływało dreszcz zniecierpliwienia, strach i jednocześnie
tęsknotę.
– Mogę dostać
wody? – poprosiła niepewnie. Po chwil trzymała w dłoniach ciężką szklankę,
napełnioną aż po sam brzeg. Dopiero, kiedy dała pierwszy łyk, uświadomiła
sobie, jak bardzo była spragniona. I głodna. Od wczoraj mało co zjadła, nie
miała apetytu. Zresztą naiwnie wierzyła, że idą na kolację.
Kiedy wylądowali,
uświadomiła sobie, że na zewnątrz pada. Silny wiatr zacinał o bok maszyny, a z
nieba lały się hektolitry wody. Z niepokojem pomyślała o swojej sukience,
całkiem nieodpowiedniej na taką pogodę. Lecz Rafał zaskoczył ją po raz kolejny,
bo szybkim ruchem zdjął marynarkę, zarzucając na jej ramiona. Potem otworzył
parasol i nieco drwiącym tonem powiedział:
– Pani przodem!
To było dziwne. Z niesmakiem
pomyślała, że to szaleństwo, jeżeli całkiem ludzkie odruchy w jego wykonaniu,
wydają się dziwne. Tylko że tak, tak właśnie było. To, co u innych wzięłaby za
oznakę normalności, u niego było niezwykłe, nietypowe. I jakby nieszczere. To
nie człowiek, który dbałby o grę pozorów, więc musiało chodzić o coś innego.
Zadrżała. Domyślała się o co.
Marynarka i parasol
niewiele pomogły. Wystarczyło kilkanaście sekund, aby jej ciało pokryło się
gęsią skórką. Z ulgą wsiadła do stojącego tuż obok samolotu, auta. Otrząsnęła
się i spojrzała na zajmującego miejsce obok mężczyznę. Limuzyna nie była zbyt
duża, ale wygodna, z luksusowym wnętrzem w kolorze kości słoniowej. Za oknami
lało, a tutaj było ciepło, przyjemnie i odrobinę pachniało tytoniem. Uśmiechnęła
się lekko, bo ten zapach skojarzył jej się z czymś niesłychanie przyjemnym.
– Możesz oddać
moją marynarkę.
– Nie – tym razem
postanowiła celowo go sprowokować. – Jeśli chcesz ją z powrotem, to ją sobie
zabierz.
Zmrużył oczy z wyrazem
niezadowolenia. Nie podobało mu się, że zwierzyna staje się coraz bardziej
odważna, coraz bardziej chętna. Wolał widzieć w jej oczach strach. Z całej siły
zacisnął zęby. Zobaczy go. Najpierw jednak muszą dotrzeć na miejsce. Tam będzie
mógł zrobić wszystko, o czym zamarzy. Tam nikt nie usłyszy jej krzyków.
Samochód mknął przez
ciemność i pustkę, a oni siedzieli w milczeniu, które zakłócał jedynie cichy
pomruk silnika i szum uparcie padającego deszczu. Agnieszka chuchnęła na szybę,
a potem powoli opuszkiem palca narysowała uśmiechniętą buźkę. Zawsze tak robiła,
od kiedy była dzieckiem. Dwie kropki oczu, jedna pełniąca rolę nosa i kreska
symbolizująca usta. Obrazek szybko zniknął, a ona z melancholią pomyślała, że
chociaż siedzą tak blisko, wyczuwając żar swoich ciał, to jednocześnie wciąż
dzieli ich przepaść nie do przebycia. I żaden fizyczny akt tego nie zmieni.
Żaden, chociaż najwspanialszy seks. Bo ona z każdą sekundą pragnęła czegoś
więcej, a on… Nie, teraz była pewna, że nigdy nie da rady skruszyć tego muru wokół
siebie zbudował. Bo tak naprawdę go nie było. Niczego nie było. Drugiego dna,
zagubionej duszy, prawdziwych uczuć maskowanych przez chłód. Rafał był po
prostu zimnym, egoistycznym draniem, zaspokajającym jedynie swoje własne
potrzeby i pragnienia.
– Dojeżdżamy –
przerwał jej rozmyślania szorstkim tonem.
Skupiła się za tym, co
mogła dojrzeć za oknem. Na próżno. Wszędzie wszechobecna czerń, niebo
przecinane jasnymi wstęgami błyskawic. Dopiero kiedy spojrzała do przodu,
dostrzegła coś, co musiało być źródłem światła.
Pomieszczenie, do
którego wjechali bardziej przypominało betonowy bunkier niż garaż. Stało tam
zresztą kilka innych samochodów. Gdy tylko wysiedli, szofer wrzucił wsteczny i
zniknął za kurtyną padającego deszczu.
Agnieszka rozglądała się
dyskretnie dookoła, podczas gdy brama zamykała się z cichym szumem. Nadal miała
na sobie marynarkę Rafała. Nie zdjęła jej z dwóch powodów: po pierwsze było
zimno, a po drugie, sprawiało jej przyjemność otulanie się jego zapachem.
Z drwiącym uśmiechem
otworzył przed nią drzwi. Odrobinę się zawahała, jednocześnie uświadamiając sobie,
że za późno na takie rzeczy. Najpierw szli długim, klaustrofobicznie ciasnym
korytarzem. Później betonowe schody, pnące się ku górze, zaprowadziły ich do
ogromnego salonu. Agnieszka po raz kolejny rozejrzała się z ciekawością. Dom
wyglądał na ultranowoczesny: beton, stal, szkło i surowe drewno. Mebli było
niewiele, żadnych obrazów, kwiatów czy dekoracyjnych drobiazgów, za wyjątkiem
kilku futurystycznych rzeźb, które rzucały długie cienie na nagie podłogi. Zaskakiwały
ogromne okna, które tak w zasadzie pełniły rolę ścian. I widok za nimi.
Bezkresny ocean, wzburzone, kotłujące się fale. Ciemne, bezgwiezdne niebo, co
chwila rozświetlane białą poświatą. Nigdy wcześniej nie widziała tak nowoczesnego,
sterylnego domu. W dodatku w tak oryginalnym miejscu, tuż na krawędzi wysokiego
klifu. Podeszła do ogromnego okna, a w zasadzie szklanej ściany, o którą
uderzały fale padającego deszczu. Przyłożyła dłoń do zimnej tafli, czując jak
Rafał stanął tuż za nią.
– Gdzie jesteśmy? –
spytała ponownie, odwracając się powoli. I wtedy przeraził ją wyraz jego oczu. Nigdy
wcześniej nie pozwolił, aby ukazało się w nich tak wiele.
– W miejscu,
którego nigdy nie zapomnisz – odezwał się w końcu szeptem, uśmiechając się z
satysfakcją. Szczupłe palce bardzo wolno zacisnęły się na jej krtani. – W moim
domu.
– A kolacja? –
wyszeptała zmartwiałymi wargami.
– Kolacja? Jesteś
głodna? – Ustami dotknął jej policzka. – Ja też. Pozwól jednak, ze pierwszy
zaspokoję swój głód.
W takim momencie!!! ;o
OdpowiedzUsuńJuż czułam to napięcie ;>
Wspaniały kawałek, oby tak dalej Babeczko :D <3
Monia ^^
Kończyć w takim momencie ? Babeczko jesteś potworem :)...
OdpowiedzUsuńJej, genialne! Z niecierpliwością czekam na więcej
OdpowiedzUsuńS. :-)
Ja nie mogę Babeczko pliss kontynuuj szybciutko :P
OdpowiedzUsuńWiesz co?
OdpowiedzUsuńMiałeś kobiet sto
Możesz kolejną mieć -
I tak jestem dla ciebie śmieć
I tak jestem dla ciebie pogardy godna
I pełnego odrzucenia
Mogę chodzić naga, bosa i głodna -
Dla ciebie to tylko forma podniecenia
Już całkiem zgłupiałeś
Zgubiłeś wszystko, co było cenne
Bo naprawdę kiedyś wszystko miałeś -
A teraz serce twe puste, a życie - denne...
Bardzo mi się podoba ;D
UsuńBabeczko! Czy strona mobilna jest u Ciebie? 😧
OdpowiedzUsuńNo, no dzieje się, dzieje!
Też się zdziwiłam wchodząc na stronę przez komórkę... Cóż się stało z wersją mobilną?
UsuńKiedy kolejny fragment?
OdpowiedzUsuńMiej litość ...
OdpowiedzUsuńjak mogłas przerwac w takim momencie ;-;
OdpowiedzUsuńchce jeszcze jedna czesc dzis xd
No nieeeeee..... Błagam jak tak można? Proszę, w takim momencie? :/
OdpowiedzUsuńbabeczko ja chciałam ci powiedzieć ze dzisiaj panowie maja mecz a my... no wlasnie fajnie by było jakbys nas zaskoczyla i wrzucila nowy kawalek czegokolwiek... prosimy :) :) :)
OdpowiedzUsuńCudowne 😍 moje ulubione! Kiedy kolejna czesc ?
OdpowiedzUsuń