Zaszalałam, oj, zaszalałam ;-) A to dopiero początek!
link do części III - klik
Tysiąc odcieni bieli (IV)
Nie poszło łatwo. Basia
za wszelką cenę usiłowała wyperswadować jej ten pomysł. Prosiła, ostrzegała, a
na samym końcu nawet na nią nakrzyczała.
– Zrozum, nie mogę
się wycofać. Chodzi o kamienicę – tłumaczyła jej Agnieszka.
– Gówno prawda! Jesteś
nim zauroczona.
– Trochę.
– Trochę? Jak
tylko się pojawił, kompletnie ci odbiło. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku.
Uczciwie muszę przyznać, że on od ciebie również – dodała nieco łagodniejszym
tonem. Potem podeszła bliżej i objęła przyjaciółkę ramieniem.
– Aguś, rozumiem
fascynację, ale ktoś taki jak on… To prawdziwe, zimnokrwiste i egoistyczne
bydlę. Nie masz najmniejszych szans na cokolwiek, co roisz sobie w tej ślicznej
główce. Przeleci cię, może raz, może dwa, może nawet kilka razy, lecz to wszystko.
Tacy jak on się nie zakochują. Takie jak ty zawsze. Świat jest pełen naiwnych
marzycielek o złamanych sercach. Nie chcę, abyś do nich dołączyła.
– Wiem – szepnęła
cichutko, kładąc głowę na ramieniu przyjaciółki. – Pilnuj mnie, abym spotkała
się z nim tylko ten jeden raz.
– To wystarczy,
aby być nieszczęśliwą.
– Nie sądzę.
Jesteśmy umówieni na kolację z panią Anną. Tylko tyle.
– Aż tyle. No
dobrze – Basia żartobliwym gestem rozczochrała jej włosy. – Raz. Potem zamknę
cię w spiżarce, przykuję do kaloryfera i przeprowadzę szkolenie ideologiczne.
Nie rozmawiały już
później na ten temat. Wróciła do domu, uważnie obserwując okolicę, czy aby nikt
jej nie śledzi. Jednak w niedzielny poranek niewielu było ludzi na ulicy. Kiedy
w końcu znalazła się w swoim małym mieszkanku, odetchnęła z ulgą. Z kubkiem
gorącej herbaty, skuliła się na kanapie. Panująca dookoła cisza, ukoiła jej
nerwy. Aromatyczny napój rozluźnił. Lecz pomimo to, nie potrafiła zapanować na
dziwną niecierpliwością, nad niepokojem, który opanował jej ciało. Niechętnie
musiała przyznać, że przyjaciółka miała rację. Rafał ją zauroczył. Atrakcyjny
fizycznie, jednocześnie pociągał ją i odpychał. Tak naprawdę to pragnęła się z
nim spotkać, zetrzeć chłód z twarzy, przegnać pogardę ze spojrzenia. Pragnęła
tego wbrew zdrowemu rozsądkowi, na przekór wszystkiemu. Pragnęła tak bardzo, że
była gotowa zaprzedać duszę i narazić się na złamanie serca.
I to właśnie ta
determinacja, tak ją przerażała.
***
– Gdzie jedziemy?
– spytała zaskoczona. – Sądziłam, że zjemy gdzieś w centrum.
– Nie.
Jego odpowiedź była
krótka, treściwa, wypowiedziana suchym, wyprawnym z emocji głosem. Powitanie
również. Tylko gdzieś w głębi czarnych źrenic płonął ogień pożądania. Jednak
tego wieczoru znakomicie nad sobą panował. Na razie nic nie mogła zarzucić jego
zachowaniu.
– To gdzie
jedziemy? – ponowiła pytanie.
– Zobaczysz.
Prowadził samochód z
niespotykaną pewnością siebie, oczywiście szybciej niż przewidywały to
jakiekolwiek przepisy. Nie odważyła się zwrócić mu uwagi. Siedziała w bezruchu,
od czasu do czasu zerkając na Rafała. Dziś wyglądał jeszcze bardziej
intrygująco, choć jednocześnie odpychająco. Miał na sobie czarny, matowy
garnitur, czarną koszulę, swobodnie rozpiętą pod szyją, bez krawatu. Trochę jej
to nie pasowało do eleganckiej kolacji, lecz szybko przegoniła tę niepokojącą
myśl. Sama ubrana była w białą sukienkę, bez głębszego dekoltu, ale za to
opadającą na ramiona i lekkim rozcięciem z boku spódnicy do kolan. Włosy
pozostawiła rozpuszczone, bez jakichkolwiek ozdób. Makijaż stonowany, usta
ledwo muśnięte błyszczykiem. Jedyną ekstrawagancją były cieniutkie niczym
pajęczyna pończochy i czarne szpilki, na niebotycznie wysokim obcasie. Nie
wiedziała, że to nie strój, a sama jej obecność, każde spojrzenie, doprowadzały
do wrzenia siedzącego obok mężczyznę.
– Wspomniałeś że
zajmujesz się nieruchomościami – odezwała się niespodziewanie Agnieszka. W
końcu dlaczego nie wykorzystać okazji i nie dowiedzieć się czegoś więcej?
– Tak.
Gdyby jeszcze jego
odpowiedzi nie były tak zdawkowe.
– Tutaj w Polsce?
– Tutaj? – Po raz
pierwszy wyglądał na rozbawionego. – Czasami. Macie znakomitą koniunkturę,
idzie dobrze zarobić przy małych nakładach. Wystarczą znajomości i łapówki.
Wtedy można kupić wszystko i wszystkich.
– Wy? Przecież… –
poczuła się zaskoczona.
– Nazwisko? Język?
Co to za problem?
– Ale pani Anna
stąd pochodzi.
– Tak jak i moi
rodzice. Ale nie ja.
Nic więcej nie dodał.
Zamyśliła się. Faktycznie, zmyliło ją polsko brzmiące nazwisko i doskonała
znajomość języka. Tak naprawdę bardzo niewiele o nim wiedziała. I nagle poczuła
ochotę, aby to zmienić.
– Wspomniałeś coś
o spadku – zaczęła ostrożnie. – Ziemia? Kamienice? – dodała, z biciem serca
oczekując na odpowiedź. Wzruszył obojętnie ramionami, nie widząc powodu
dzielenia się z nią swoimi planami.
– Pani Anna jest
chyba bogata?
– Jest.
– A ty?
– Ja? – spojrzał na
nią nieco zaskoczony. I raptem się roześmiał. To było tak niesłychane, że przez
dłuższą chwilę, nie rozumiała tego, co widzi. Nie był to śmiech pełen radości,
raczej sporo w nim było goryczy. Szkoda, pomyślała zawiedziona. Czy tylko na
tyle było go stać? Jak wydobyć z tego sopla lodu ukryty żar? Oryginalne
porównanie. Sople lodu były zimne, twarde i nic poza tym. Nie powinna więc
liczyć na wiele.
W tym momencie Rafał
przyhamował, skręcając w drogę prowadzącą na lotnisko, a konkretnie do jego
starej części. Zajechał przed wejście, zatrzymał się i nie gasząc silnika,
wysiadł. Agnieszka przez moment sądziła, że może po kogoś przyjechali, ale
kiedy mężczyzna otworzył drzwi po jej stronie, zrozumiała, że chodzi o coś
więcej.
– Wysiadaj –
usłyszała polecenie, wydane szorstkim tonem. Z wahaniem ujęła silną, męską dłoń
i po chwili stała oszołomiona przed przeszkoloną fasadą budynku. Zauważyła
jeszcze, że miejsce za kierownicą zajął obcy mężczyzna w garniturze, a potem
została wprowadzona do środka. Rafał po prostu objął ją wpół, pociągając za
sobą. Bez najmniejszego słowa wyjaśnienia. Nieco otrzeźwiała, gdy znaleźli się
przy bramkach i grzecznie poproszono ją o dokument tożsamości.
– Ale… – zaczęła,
lecz jej towarzysz uciął wszelkie protesty, najzwyczajniej w świecie zabierając
torebkę i po krótkich poszukiwaniach wyjmując z niej plastikowy kartonik. Patrzyła
na to bez słowa, zaniepokojona i… podekscytowana. Czegoś podobnego nigdy nie
przeżyła nawet w najśmielszych marzeniach. Całkiem nie bezpodstawnie zaczęła
podejrzewać, że to nie będzie kolacja z panią Anną.
Tuż obok nich pojawiła
się uśmiechnięta kobieta w granatowym mundurku. Spokojnie przeczekała krótką
kontrolę, po czym gestem dała im znać, że mają za nią podążyć. Wsiedli do kolejnego
samochodu, który skierował się na północną płytę lotniska. Po czym zatrzymał
się przy samolocie o niewielkich rozmiarach. Dopiero teraz Agnieszce przyszło do
głowy, że ktoś taki jak Rafał z pewnością nie podróżuje lotami rejsowymi. W
nagłym napadzie paniki chciała się wycofać, stanowczo powiedzieć, że pozwala
sobie na zbyt wiele. Jednak nie dał jej na to szansy.
– Pani przodem –
odezwał się drwiącym tonem, wskazując na trzy niewielkie schodki, prowadzące do
wejścia. Obok nich pojawił się starszy mężczyzna, z pewnością pilot, co można
było zauważyć po stroju.
– Tylko jeśli mi
powiesz, co to ma znaczyć.
Wydawało się, że przy
obcych ludziach mogła czuć się bezpieczna. Nic bardziej mylnego. Chwycił ją
brutalnie za kark, po czym pchnął do przodu. Nie prosił, nie tłumaczył. Trzeba
jednak przyznać, że i ona nie protestowała zbyt energicznie. Po prostu zajęła
jedno z miejsc w luksusowej kabinie i spojrzała z obawą na Rafała, który siadał
dokładnie naprzeciwko. Samolot rozpoczął kołowanie i szykował się do startu.
Uwielbiała ten moment, zwłaszcza, że w dużo mniejszej maszynie, wrażenie było
niesamowite.
– Dlaczego akurat
samolot? – spytała cicho, gdy maszyna wyrównała lot, rozpoczynając równomierne wznoszenie.
Czuła że się zarumieniła. Przestrzeń w której się znajdowali była mała, niemal
klaustrofobiczna, sprzyjająca niezamierzonej intymności.
– Bo mi nie
uciekniesz – odpowiedział krótko.
– Jest wynajęty?
– Nie, jest mój.
Nie znała się na tych
rzeczach, ale te słowa po raz kolejny ją zaskoczyły. Taka przyjemność musiała
słono kosztować. Zanim zdążyła pomyśleć, że nie wypada, spytała o to Rafała. Nie
odpowiedział, jedynie dziwnie na nią spojrzał. Jakby z niedowierzaniem. Potem
sięgnął do barku o marmurowym wykończeniu po dwa kieliszki i butelkę szampana.
Nalał do pełna, jeden z nich podając Agnieszce.
– Za naszą owocną
transakcję – zadrwił.
Milczała, jednocześnie
podekscytowana, jak i przerażona. Lecz wiedziała, że tak naprawdę nie ma
wyboru. Mogła uciec jeszcze pięć minut temu, teraz już nie. Nie pozwoliłby na
to.
– Długo potrwa
lot?
– Tym się nie
kłopocz. Umilimy sobie ten czas. – Silna dłoń o smukłych palcach i
wypielęgnowanych paznokciach dotknęła jej policzka. Kreśliła na rozpalonej skórze
chaotyczne wzory, lecz bynajmniej nie była pieszczotą. Była wstępem do czegoś
więcej. Odsunęła się, przerywając ten kontakt, lecz wtedy w ciemnych oczach
ukazała się furia. Przez moment wystraszyła się, że ją uderzy, tak jak wtedy,
ale nie zrobił tego. Oparł się wygodnie, nie spuszczając z niej wzroku i
popijając szampana.
Czuł prawdziwy triumf.
Miał ją! Nareszcie ją miał! Ta doba, która upłynęła od ostatniego spotkania,
wydawała się wiecznością. Chociaż obiecał sobie, że zachowa cierpliwość zanim
dotrą do celu, teraz ta obietnica przestała być ważna. Gdyby nie piloci za jego
plecami, to całkowicie przestałby nad sobą panować. Obserwował pełną wyrazu
twarz dziewczyny, jej wyraźne zakłopotanie, odrobinę strachu w dużych, błękitnych
oczach. Zdawał sobie sprawę, że nie udawała, nie prowadziła żadnej gry i to go
podniecało. Do szaleństwa. A kiedy Agnieszka zsunęła szpilki i podciągnęła nogi
pod siebie, niewiele brakowało by skapitulował wobec swoich własnych pragnień.
Ten drobny, niepozorny gest, ani odrobinę uwodzicielski, a raczej obronny,
sprawił, że jego męskość stwardniała, a oddech przyspieszył. Pochylił głowę,
lekko ją opuszczając, zacisnął palce na poręczy fotelu. Całe szczęście, że
przed chwilą odłożył kieliszek, bo inaczej zmiażdżyłby delikatne naczynie. Agnieszka
nie zauważyła tego, bo z całych sił starała się nie patrzeć w jego oczy.
Spojrzenie miała utkwione w widoku za oknem. W duchu modliła się, aby ten lot
nie potrwał długo. Dokądkolwiek by ją nie zabrał, ucieknie, gdy tylko wylądują.
Zrobi to, co powinna była uczynić już dawno. Bez względu na wszystko, na jego
wściekłość, na swoje własne pragnienia. Basia miała rację, źle zrobiła godząc
się na to spotkanie. Dopiero teraz docierało do niej, jak źle.
– Czy… –
odchrząknęła, bo mimo szampana zaschło jej w gardle. W końcu spojrzała na
Rafała, lecz zdecydowanie to tylko zwiększyło obawy. – Czy będę mogła zadzwonić
do przyjaciółki po wylądowaniu?
Nie odpowiedział.
Siedział wygodnie oparty o skórzane siedzenie, mrużąc oczy i próbując się
opanować. Zaplanował ten wieczór w każdym szczególe i nie podobało mu się, że
będzie go musiał zmienić. Nie lubił zmian tak samo jak nienawidził tracić nad
sobą panowania. Tym razem jednak nie potrafił się oprzeć.
– Chodź tu do mnie
– rozkazał schrypniętym głosem.
Patrzyła na niego,
zaskoczona tymi słowami, nieświadomie przygryzając dolną wargę.
– Nie bardzo
rozumiem…
– Chodź! – syknął,
tym razem nie starając się stłumić przepełniających go uczuć.
Wstała z wahaniem.
Odruchowo poprawiła sukienkę, odgarnęła włosy do tyłu. Więcej nie zdążyła
zrobić, bo mężczyzna chwycił jej dłoń, przyciągając w swoim kierunku. Posadził
ją na swoich kolanach, a potem wplótł palce w jedwabiste włosy. Drugą ręką
błądził po smukłej szyi, sycąc oczy widokiem jej ciała. Dla niego była
doskonała. Nie rozumiał dlaczego akurat ta kobieta budziła w nim tyle emocji,
lecz był pewien, ze gdy się nią nasyci, odzyska zdrowy rozsądek i władzę nad
swoimi myślami. Cała reszta go nie obchodziła.
I już?! 😨
OdpowiedzUsuńOooo, już nie mogę się doczekać następnej części. W takich momentach skonczysz że czuje niedosyt. Kiedy można liczyć na kolejna część?
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJeszcze, błagam jeszcze! ;_;
Monia ^^
KOCHAM TO
OdpowiedzUsuńJeeeeestt!! Kolejna część!! Dziękuję stokrotnie!!
OdpowiedzUsuńI mamy zwycięzcę!
OdpowiedzUsuńJak zwykle - celujące z dużym plusem!
OdpowiedzUsuńP.S. Szkoda, że główna bohaterka tak szybko uległa.
A.
Błagaaam niech ona nie będzie taka łatwa... Oczywiście czekam na ciąg dalszy i ściskam Cię mocno Babeczko :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj to prawie wszystkie bohaterki Babeczki są łatwe. ;/
UsuńE tam... Pitolisz. Prędzej czy później, to jedynie słodka kapitulacja ;-)
UsuńPoza tym - bo następna główna bohaterka będzie święcie broniła swego niepokalanego dziewictwa aż do ostatniego akapitu ;-D
Oooo Babeczko to ja chcę to opowiadanie😊 hehe jestem ciekawa jak ja przedstawisz i juz nie moge sie doczekać
UsuńMogłoby być zabawnie. Nie, na pewno byłoby zabawnie! Muszę to wykorzystać!
UsuńDziekuje i prosze o jeszcze.
OdpowiedzUsuńk
Świetneeee, uwielbiam, szanuje, podziwiam Twoj talent :)
OdpowiedzUsuńOlsniewajace! Ale zdecydowanie oczekiwanie na dalsze losy bohaterów to nie moja dobra strona;) Kiedy następna część tego opowiadania?
OdpowiedzUsuńStaram się, aby na tydzień była przynajmniej jedna część. następna jutro albo pojutrze, zależy jak się wyrobię, bo chciałabym dać jakiś dłuższy kawałek, a nie maluśko, byle tylko post był...
UsuńCzarne szpilki do białej sukienki?
OdpowiedzUsuńEkstrawagancko ;)
Widziałam gdzieś w jakiejś plotkarskiej gazetce i bardzo mi się spodobał taki zestaw. Szkoda że nie mam możliwości zamieszczenia foto, podziałało by na wyobraźnię i urozmaiciło tekst. Bo do dokładnych opisów garderoby nie mam serca :-) W ogóle ze mnie taki typ, że wszystko jedno, co na siebie wciągnie, byle było wygodne i czyste. Jedynego szmergla mam na punkcie butów!
Usuń