Te choroby to sobie chyba wykrakałam...
link do części I - klik
Tysiąc odcieni bieli (II)
W pewnym momencie
rozmowa zeszła na temat kompletnie nieznanej jej pary. Agnieszka spojrzała na
Rafała, na jego czysty profil. Przez chwilę podziwiała nienaganne, pełne
powściągliwości zachowanie. Czy zawsze był taki? Jej wydawało się to grą,
sposobem na ukrycie swego prawdziwego ja. Ale może nie miała racji. Może to
była prawdziwa bestia w ludzkiej skórze, człowiek bezwzględny, bezlitosny, po
trupach dążący do wyznaczonych sobie celów. A gdyby tak była jego prawdziwą dziewczyną?
Nie taką wynajętą na jeden wieczór, ale czymś więcej? Jak to jest być całowanym
przez niego? Uśmiecha się wtedy inaczej? Szczerze, bez tego chłodu, namiętnie,
bez dystansu, który stworzył wokół siebie? Mimowolnie dotknęła swoich ust,
przesunęła po nich opuszkiem palca, a wtedy Rafał odwrócił głowę i spojrzał
prosto na nią.
Twarz miał kamienną,
ale oczy… Te oczy potrafiły powiedzieć więcej niż chciałby wyjawić. Była w nich
złość, pewność siebie, cynizm i coś jeszcze, czego nie zauważyła wcześniej. Dopiero
później zrozumiała, że to było pożądanie.
Basia zapewniała ją, że
nie musi zgadzać się na żadne kontakty fizyczne. „Usługa” obejmowała jedynie
towarzystwo podczas przyjęcia. Lecz ten mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto
prosi. On żądał. A jeśli zażąda od niej więcej niż planowała mu dać? Jeśli
zażąda seksu? Czy uzna odpowiedź odmowną? Wyglądał raczej na takiego, co użyje
wszelkich środków, by zdobyć to, czego pragnął
– Przepraszam, nie
dosłyszałam o co pan pytał? – Agnieszka ocknęła się z zadumy, zarumieniona z
powodu tego, o czym rozmyślała.
– Jest pani urocza
z tym rumieńcem zakłopotania na twarzy. Nie dziwię się Rafałowi, że posyła nam ponure,
pełne zazdrości spojrzenia – powiedział figlarnym tonem jeden z mężczyzn.
Zaraz, zaraz, przedstawił się chyba jako Szymon.
– Posyła? –
powtórzyła Agnieszka niczym echo. Ona tak tego by nie nazwała.
– Zatańczysz? –
spytał Rafał, wstając od stołu. W zasadzie to nie było pytanie. Nawet nie
pomyślała o sprzeciwie. Wstała i z gracją podążyła na parkiet, mając
świadomość, że mężczyzna idzie tuż za nią. A gdy znaleźli się na środku, pośród
innych par, objął ją, odwracając twarzą ku sobie.
– Doskonale –
pochwalił. – Momentami nawet ja dałbym się nabrać. Ile bierzesz za całą noc?
– Za co? – Nie od
razu zrozumiała, o co spytał. Rozproszyło ją ciepło jego ciała, tak kontrastowe
w porównaniu do tego, co widziała w ciemnych oczach.
– Za noc – syknął,
z trudem maskując irytację. – I co oferujesz?
– Ja… – Poczuła
złość, chociaż miał prawo do takiego pytania. Z drugiej strony Baśka zawsze
mówiła, że odbywa się to w bardzo dyskretny sposób. – Ja nie oferuję nic poza
swoim towarzystwem.
– Nie? – Uniósł
zdumiony brwi. – To co z ciebie za dziwka?
– Taka, której nie
da się kupić – hardo uniosła podbródek. – Jeszcze jedno obraźliwe słowo, a do
naszego spotkania dodam coś gratis. Poza tym wspominałeś, że jeśli chcesz
seksu, to idziesz do burdelu, nieprawdaż?
Zacisnął usta, mierząc
ją nieustępliwym spojrzeniem.
– Ile? –
powtórzył. Obejmujące ją ramię zacisnęło się tak mocno, że poczuła ból.
– Puść! To…
– Ile? – wysyczał wściekłym
szeptem, nieznacznie się pochylając. Agnieszka zadrżała. Tylko kilka centymetrów
dzieliło ich twarze, usta. Ciepło jego oddechu owiewało jej policzki, płonące czarne
oczy w pewnym sensie hipnotyzowały, zmuszając do uległości. Miała rację, że był
typem, który bierze to, na co ma ochotę, nie pytając o pozwolenie. Zapomniała
jedynie, że pyta o cenę. Bo przecież wszystko było na sprzedaż.
– Puść mnie, albo
zacznę wzywać pomocy! – Dla podkreślenia prawdziwości swoich słów, szarpnęła
się energicznie. Poluzował uchwyt, lecz nie wyglądało na to, aby się poddał. W
desperacji pomyślała, że zadzwoni do Basi. Przecież do diabła, nie zjawiła się
tutaj w celach zarobkowych. Zerknęła na zaciętą, gniewną twarz Rafała. Gdyby
chociaż raz się uśmiechnął, gdyby przestał zachowywać się jak ostatni skurwiel,
to… Czym prędzej pozbyła się tych myśli. Był jak tykająca bomba, na dodatek co
tu dużo ukrywać, niezwykle seksowna bomba. Zimny drań, jakiego chciałaby zdobyć
każda kobieta, naiwnie wierząc, że zmieni go w potulnego baranka.
– Nie jestem na
sprzedaż – powtórzyła z uporem.
– Każdy jest.
– To bardzo
cyniczne spojrzenie na świat.
– Realistyczne.
Nie zamierzała wdawać
się w słowne utarczki. Chciała jedynie przetrwać ten wieczór i zapomnieć.
Zapomnieć o swojej fascynacji, o strachu, o wszystkim. Na razie jednak musiała
kontynuować niebezpieczną grę i to według całkiem nieznanych reguł.
– Słyszałam, że
chociaż nie mieszkasz w Polsce, to prowadzisz tu różnego rodzaju interesy? –
rozpoczęła nowy, neutralny temat.
– Tak.
– Teraz również?
– Tak.
Odpowiadał zdawkowo,
suchym tonem, jakby znudzony tymi pytaniami. Jednak nie spuszczał z niej wzroku,
obserwując bacznie spod opuszczonych powiek. Nie poluzował również uścisku, nie
pozwolił o zwiększenie dystansu nawet o centymetr.
– Jakiego rodzaju
są te interesy?
– Nieruchomości.
Teraz zamilkła i
Agnieszka. Zastanawiała się, czy powinna drążyć ten temat. Teoretycznie nie
było żadnego ryzyka, bo nie wierzyła, że Rafał mógł powiązać ją z kamienicą
ciotki. Lecz życie nauczyło ją, by zachować ostrożność. Lubiło płatać figle, kochało
bywać złośliwe.
– Powinniśmy
wrócić do stolika – odezwała się cichym głosem.
– Bo?
– Zamierzasz
tańczyć cały wieczór?
– Nie, nie tylko
tańczyć – odparł drwiąco, ale puścił ją i po dżentelmeńsku podał ramię. Z ulgą
zajęła swoje miejsce, drżącą dłonią sięgając po kieliszek z wodą. Wolała unikać
alkoholu. Rafał odwrócił głowę, wdając się w dyskusję z jednym z panów.
Agnieszka postanowiła wykorzystać okazję i uśmiechając się przepraszająco,
umknęła do damskiej toalety. Nie zauważyła jednak czujnego spojrzenia czarnych
oczu. I tego, że mężczyzna również wstał, podążając w tym samym kierunku co
ona.
Z ulgą usiadła w
fotelu, który stał w rogu ekskluzywnego pomieszczenia. Rozejrzała się dookoła z
roztargnieniem. Luksus, niewyobrażalny wręcz luksus. Nawet w takim miejscu jak
to. Marmurowa umywalka, marmurowe ściany, ogromne lustro, dyskretne, niezbyt
rażące oświetlenie. Zaraz jednak o tym zapomniała, zastanawiając się, jak ma
wybrnąć z sytuacji, w której się znalazła. Bała się. Bała się, że na kolacji
się nie skończy, bała się tego, że nie będzie potrafiła wystarczająco
zdecydowanie zaprotestować, jeśli Rafał…
Ktoś energicznie
zapukał do drzwi. Zmieszana, uniosła głowę, nerwowym gestem przygładziła włosy, po czym wstała,
zamierzając wyjść. Sądziła, że po prostu ktoś również chce skorzystać z
toalety, ale gdy tylko przekręciła zamek, do środka wtargnął Rafał. Wyrósł
przed nią jak spod ziemi i bez słowa wepchnął z powrotem do środka.
– Co ty robisz? –
wyjąkała, cofając się. Kiedy napotkała jego wzrok, ugięły się pod nią kolana.
Całe szczęście, że mogła oprzeć się plecami o ścianę. Nie spodziewała się tak
nagłego, zdecydowanego wtargnięcia. I to jeszcze w miejscu publicznym. Co
chciał osiągnąć? Strach i podniecenie nietypową sytuacją splotły się w jedno,
sprawiły że przez ciało Agnieszki przepływały na zmianę fale zimna i gorąca, że
chęci ucieczki towarzyszył obezwładniający paraliż. Wewnętrzny głos kazał jej
protestować, krzyczeć, okazać jawny sprzeciw, lecz pomimo tego nawet nie
drgnęła, wpatrzona w hipnotyzujące, ciemne oczy mężczyzny.
Rafał nie odpowiedział.
Błyskawicznie przekręcił klucz w drzwiach i przycisnął ją do zimnej, marmurowej
ściany.
– Nie! – W końcu
odważyła się zaprotestować.
– Tak! Skoro nie
chcesz zrobić tego za forsę… – Nie dokończył, chwytając odpychające go dłonie
za nadgarstki. Jego noga brutalnie wdarła się pomiędzy uda dziewczyny, bezceremonialnie je rozszerzając. Nie miał
żadnego problemu z jej przytrzymaniem, a gdy próbowała się uwolnić, jeszcze
mocniej ścisnął szczupłe nadgarstki, z jeszcze większą siłą docisnął ją do
ściany. Nie przejął się ani sprzeciwem, ani błagalnym spojrzeniem, ani
kiełkującą złością.
– Puść mnie
bydlaku! – wysyczała i w akcie desperacji, splunęła mu w twarz. Ze pozornym
spokojem starł jej ślinę z policzka, a później uderzył. Lekko, jakby chciał
jedynie pokazać przedsmak tego, co mógłby tak naprawdę zrobić. Lecz Agnieszka
poczuła autentyczne przerażenie. Nie dość, że wieczór był zupełnie inny niż to
sobie wyobrażała, to trafiła na prawdziwego szaleńca. Gorzej. To, czego nie
dostał dobrowolnie, chciał wziąć po prostu siłą, nie zważając na konsekwencje.
– Zerżnę cię tak,
że długo będziesz to wspominać – wyszeptał jej do ucha. – A wiesz, co będzie
potem? Zapragniesz więcej. Będziesz o mnie śnić na jawie, błagać o powtórkę. Przyjdziesz
po więcej i wtedy to ja podyktuję…
– Oszalałeś! –
desperacko usiłowała się uwolnić. Nie zwróciła uwagi, że rozdarła sukienkę, że
w pończochach poszło kilka oczek, że mało co pozostało z wytwornej fryzury.
Chciała jedynie uwolnić się i uciec. Zwłaszcza, że jego słowa wywołały nie
tylko strach, ale i podniecenie. Wściekła na niego, na siebie samą, wiła się w
silnym uścisku, osiągając raczej znikome efekty. Rafał był silny, zbyt silny. I
wyglądało na to, że równie mocno zdesperowany.
– Ja oszalałem? –
Okazał nagłe rozbawienie. – Ja? – I jednocześnie z taką wściekłością naparł na
jej ciało, że dziewczynie zabrakło tchu.
– Przestań! To
boli!
– Boli? Ma boleć!
– warknął. – Oboje wiemy, że też tego chcesz. Twoje spojrzenie przeczyło
słowom…
– Rafał – odważyła
się wypowiedzieć jego imię. – Proszę! Naprawdę sprawiasz mi ból!
– Zrozum księżniczko,
że ja zawsze dostaję to, czego chcę i wtedy, kiedy chcę. Nie czekam, nie proszę
– czubkiem języka przesunął po jej szyi – tylko biorę.
Zaskoczył ją. A więc
powodem był opór, który okazała. Gdyby się zgodziła, podając cenę, być może nie
doszłoby do tej sytuacji. Podniecał go opór, możliwość jego przełamania.
Zresztą, cholera go wie. Był zdrowo pokręcony, skoro podniecała go perspektywa
gwałtu. Szarpnęła się po raz kolejny i udało jej się wyswobodzić jedną rękę.
Błyskawicznie odepchnęła twarz Rafała, wbijając się paznokciami w jego
policzki. Chyba zabolało, bo zasyczał z wściekłością. Ale nie próbował się
bronić. Wręcz przeciwnie, równie szybkim ruchem wepchnął dłoń pomiędzy jej uda,
a później dalej. Agnieszka krzyknęła zaskoczona, czując jak dwa palce utorowały
sobie drogę do jej wnętrza. Lecz wcale nie przyniosły rozkoszy, a ból. Tym
razem wbiła paznokcie w jego oczy, albo przynajmniej próbowała to zrobić. Chcąc
uniknąć trwałego kalectwa, musiał odsunąć głowę, jednocześnie wycofując się.
– Przestań!
Kompletnie ci odbiło? – jęknęła, tym razem wydostając się z żelaznego uścisku.
Dała dwa kroki do tyłu i usiłując się uspokoić, patrzyła w pełną wściekłości,
poharataną twarz Rafała. Jednak tym razem się nie poruszył. Zacisnął tylko
dłonie w pięści i powtórzył:
– Ile?
Powoli pokręciła głową.
Jednocześnie spojrzała w lustro i przestraszyła się tego, co tam ujrzała. Czerwona
plama na policzku, po uderzeniu. Rozszerzone strachem źrenice. Drżące usta.
– Wracam do domu –
oznajmiła cichym głosem. – Nie musisz mnie odwozić, zadzwonię po taksówkę.
Nie odpowiedział. Zmierzył
ją ponurym, pełnym tłumionej złości spojrzeniem.
– Przepuść mnie,
chcę wyjść.
Nadal milczał. Był
wściekły. Na to, że stracił kontrolę nad swoim postępowaniem, a przede
wszystkim na to, że pokazał jej, jak bardzo mu zależy. Nieważne że dotyczyło to
jedynie seksu. Nienawidził takich sytuacji.
– Doprowadź się do
porządku – syknął, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając głośno
drzwiami. Agnieszka nie czekała na więcej. Tym razem to ona błyskawicznie
przekręciła klucz, a potem oparła się o umywalkę i z rozpaczą spojrzała w
lustro.
– Co to miało być?
– zadała samej sobie pytanie. Przestała cokolwiek rozumieć. Ten niekontrolowany
wybuch przemocy, pokaz czystej, brutalnej żądzy i szybka, niespodziewana
kapitulacja. Co to do cholery miało znaczyć? Drżącymi dłońmi poprawiła ubranie,
zdjęła dziurawe pończochy i wyrzuciła je do kosza. Z makijażem było trudniej;
nie udało jej się do końca zamaskować śladu uderzenia. Na samym końcu rozpuściła
włosy, pozwalając im swobodnie opaść na plecy. Po wytwornej fryzurze nie został
nawet najmniejszy ślad. Po fascynacji Rafałem również. Teraz dominującym
uczuciem był strach. Miała jedynie nadzieję, że pozwoli jej odejść. Pomyślała z
żalem, że musi jeszcze wrócić po torebkę, która została przy stoliku. Idiotka,
trzeba było o niej nie zapominać. Gdyby nie jej zawartość, uciekłaby bez słowa
pożegnania.
Powoli, z duszą na
ramieniu opuściła toaletę. Kiedy doszła do stolika, zauważyła że siedzi przy
nim tylko Rafał. Gdy tylko ją ujrzał, wstał ze spokojem i jak gdyby nigdy nic,
odsunął krzesło.
– Usiądź –
powiedział.
– Wolałabym nie.
– Zapłaciłem za
cały wieczór.
– Ja… –
odchrząknęła. Po bestii nie pozostał nawet najmniejszy ślad, chociaż żar w jego
oczach wcale nie przygasł. Owszem, odzyskał nad sobą panowanie, lecz nie
zmienił planów. Znów przypominał zimnego, bezwzględnego drania, chociaż ona już
wiedziała, że tak naprawdę nim jest. – Wolałbym wrócić do domu.
– Ty byś wolała? –
powtórzył z ironią. I nagle wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Zniknęła
tłumiona złość, podniecenie, drwina. Nawet ukazało się na niej coś w rodzaju serdeczności.
Zanim jednak zdumiona Agnieszka zdołała zadać pytanie, co to ma znaczyć, do ich
stolika podeszła starsza, bardzo elegancka i dystyngowana kobieta. Rafał
szarmancko ucałował jej dłoń, a potem policzek.
– Witaj kochany –
odezwała się nieznajoma z uśmiechem. – Wiedziałam, że cię tu znajdę.
– Czasami jestem przewidywalny
– uśmiechnął się zdawkowo, ale i tak Agnieszka o mało co nie zemdlała, widząc
ten uśmiech. Więc jednak potrafił to robić? Niesamowite!
– Nie, akurat ty
zawsze jesteś nieprzewidywalny. Jak teraz. Kim jest twoja urocza towarzyszka?
Wspominałeś coś o niespodziance.
– Owszem. –
Odwrócił się i posłał zaskoczonej dziewczynie ostrzegawcze spojrzenie. – To właśnie
ta niespodzianka. Poznaj ciociu moją narzeczoną, Agnieszkę.
O kurczę, brak słów żeby opisać cudowność tego opowiadania. Jak na razie jest moim ulubionym i przekochanym. Nareszcie troszkę brutalniej:-D
OdpowiedzUsuńZdrowia i duuużooo weny życzę:-D :-D
S.
Tak samo jak i moim! :-D
Usuńdzięki za miły poranek:)
OdpowiedzUsuńFajne! Oby zdrowie pozwoliło publikować długie i "soczyste" fragmenty dla naszej radochy :) weny raczej nie brakuje
OdpowiedzUsuńWeny nie. Czasu :-D jak zwykle.
UsuńExtra mocne. Wolę Babeczko Twoje opowiadania w realu.
OdpowiedzUsuńA ja w lidlu!
Usuń:)))))
Wow
OdpowiedzUsuńBiedronka jest sympatyczniejsza:))))))
UsuńJa mam najbliżej Dino ;-)
UsuńNiesamowite! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńDużo, dużo zdrowia :))
I czasu, oczywiście czasu babeczko Ci życzę ;)
M.
Super kiedy dodasz nowe juz nie moge sie doczekac....:)
OdpowiedzUsuńKocham :-) kiedy możemy spodziewać się kolejnych części???
OdpowiedzUsuńKolejnej? Jutro. Nie, spojrzałam na zegar. Dzisiaj.
OdpowiedzUsuńIdealne! :) Właśnie na to opowiadanie od dawna czekałam :)
OdpowiedzUsuńJej naprawdę dziś będzie kolejna czesc <3
OdpowiedzUsuńUważaj uważaj bo będzie xD
UsuńCzym poprawiła makijaż, skoro torebki nie miała?
OdpowiedzUsuńI tak sobie wyszła potargana (bo grzebień skąd?) i w rozdartej sukience na spotkanie?