Kochani! Żyję, nic mi się nie stało, nie wyjechałam na wakacje, nie porzuciłam Was na dobre ;-) Z wakacjami to akurat szkoda, bo kilka dni oderwania od codzienności, to jest to, czego teraz potrzebuję najbardziej. Zresztą zapowiadałam, że może być krucho z nowymi postami, bo jadę na rezerwie rezerwy. Naprawdę wierzę, że po kilkudniowym pobycie nad morzem to się zmieni i ruszę do pisania z nowymi siłami. Teraz też tylko daję nowy kawałek i idę spać. Po dwóch dobach nieustannej migreny, na którą tabletki gówno pomogły, marzę jedynie o łóżku. Na szczęście migrena ustąpiła, ale i tak muszę w trybie przyspieszonym do lekarza, bo nie da się żyć, jak to paskudztwo dopada człowieka raz na tydzień... A jak kiedyś czytałam o migrenie, to się podśmiechiwałam, że to taka fanaberia. To chyba kara boska za te kpiny...
link do części II - klik
Uwikłani (III)
Leniwie przeciągnęła
się, dopiero potem otworzyła oczy.
Była sama. Usnęła po
cudownym seksie, a teraz znów była sama. Wolna. Leżała na łóżku naga, niedbale
przykryta skrawkiem pościeli. Kajdany, które jeszcze wczoraj krępowały jej
nadgarstki, leżały porzucone w kącie. Za oknem widać było nowy, pełen słońca
dzień.
Przeciągnęła się
rozkosznie, przywołując w pamięci poprzedni wieczór. Rozmasowała odrobinę
zdrętwiałe ramiona, zastanawiając się, gdzie zniknął jej towarzysz. Tak
naprawdę niewiele wiedziała o tych odmieńcach. Byli inni, niebezpieczni,
szaleni. A może jednak to nie do końca była prawda? Ten… On nie wyglądał na
potwora. Owszem, był oschły, brutalny, tajemniczy, ale nie zrobił jej krzywdy.
No właśnie, tutaj tkwił problem. Nie zrobił niczego, czego ona sama by nie
chciała. Czy myślałaby w ten sposób o gwałcicielu, który dwukrotnie wziąłby ją
siłą? Bynajmniej.
Usiadła na łóżku,
podpierając dłonią podbródek. Zamyśliła się.
Nie pamiętała czasów
sprzed rozszczepu. Mogła o nich jedynie czytać, oglądać stare filmy,
przechadzać się ulicami dawnych miast w wirtualnej rzeczywistości. To nie był idealny
świat, ale wtedy jego panami była rasa ludzka. Potem pojawił się wirus, zginęły
miliony, wielu uległo mutacji, stali się obcy, przerażający. Stali się inną
rasą. Świat się podzielił, na nieliczne ludzkie enklawy spokoju i na tereny
gdzie żyli ONI. Wyglądający prawie tak samo, czujący prawie to samo, ale niebędący
ludźmi. Najpierw kryli się pod ziemią, uciekali, zaszczuci, przerażeni,
zdezorientowani. Lecz było ich coraz więcej i więcej, bo wirus wciąż zbierał
swoje żniwo, aż w końcu zbuntowali się i zaatakowali. Nie pomogło wystrzelenie
kilku pocisków nuklearnych, dzięki którym zachodnia Europa i część Azji stały
się jałowym pustkowiem, nie pomogła broń konwencjonalna. Wśród zmutowanych
również było wielu naukowców, wojskowych, zbyt wielu. Na siłę odpowiedzieli
siłą. Więc ludzie wycofali się do swoich nielicznych przyczółków; tam żyli,
stamtąd kontynuowali podbój kosmosu, wiedząc, iż nadejdzie dzień, gdy Ziemia
stanie się zbyt mała dla dwóch ras.
Tę wiedzę wbijano do
głowy każdemu od kołyski. Zainfekowani byli potworami, koniec, kropka.
Szaleńcami, którzy niczym wściekłe zwierzęta rzucały się na każdego
przedstawiciela rasy ludzkiej. Kolejne szczegóły bywały jeszcze bardziej
makabryczne. Sama pamiętała przynajmniej dwa tuziny takich krwawych historii,
opowiadanych w gronie przyjaciół. Tymczasem prawdziwe życie spłatało jej figla,
bo chociaż znalazła się w rękach odmieńca, to nadal żyła. Więcej, kochała się z
nim i to wcale nie wbrew własnej woli.
Alisa zasępiła się.
Tylko co dalej? Wyraźnie dawało się zauważyć, że ukrywał jej obecność przed
swoimi ziomkami. Nie znała jego imienia, nie wiedziała o nim absolutnie niczego,
a co gorsza zamienili ze sobą zaledwie kilka słów. Przywołała w pamięci
wczorajszy uśmiech. Dotknęła palcami ust. Nie, nie uwierzy, że mógłby ją
skrzywdzić. Jednak co dalej? Uwolni ją? Uwięzi tutaj? To wszystko nie miało
sensu.
Drgnęła, gdy na
zewnątrz dało się słyszeć głośny rumor. Potem słychać było głosy, kilka serii z
automatu i dzikie krzyki, pełne bólu i wściekłości. Skuliła się na łóżku,
sięgając po kołdrę. Strach powrócił. Irracjonalnie zapragnęła, aby w drzwiach
ukazał się nieznajomy, aby przytulił ją i chociaż gestem dał znać, że wszystko
będzie dobrze. Takie zachowanie nie bardzo do niego pasowało, ale jak widać
kobieca wyobraźnia nie ma granic. Szkoda że nie znała jego imienia. Dziwnie
było myśleć o nim „on”.
Echo krzyków i
strzelaniny ucichło. Alisa wstała, bo nagle poczuła się głodna. Pomyślała że do
wieczora ma dużo czasu. Przeżuwając twarde mięso po raz kolejny rozejrzała się
dookoła. Mogłaby tu posprzątać. Chociaż troszeczkę, tak żeby wyglądało lepiej,
ale nie rzucało się to w oczy. Najpierw jednak prysznic.
Kilka godzin później
zadowolona z siebie dziewczyna siedziała przy stole pijąc herbatę. Miała na
sobie jeszcze lekko wilgotny kombinezon, ale już czysty i z zacerowanymi
dziurami. Trzeba przyznać, że czuła się o niebo lepiej. Ciało płonęło w
oczekiwaniu na to, czego mogła doświadczyć tego wieczoru. Jeśli scenariusz
będzie taki sam, to on niedługo przyjdzie, wykąpie się, zje i… Zacisnęła uda, z
głośnym westchnieniem przygryzając wargę. Była tak podniecona, że czuła wilgoć
moczącą materiał ubrania, nabrzmiałe i sterczące sutki, żar na policzkach.
W końcu nie mogąc
zapanować na własnym ciałem, drżąc pod wpływem emocji, wstała i zaczęła
przechadzać się po mieszkaniu. Podeszła nawet do okna, chociaż wcześniej
starała się tego nie robić ze względu na ryzyko zauważenia przez niepożądane
osoby. Zapadał zmierzch. Już powinien był wrócić.
Zaczęła liczyć. Do stu,
potem do tysiąca. W końcu znużona usiadła na łóżku, z całej siły tłumiąc
szarpiący nią niepokój. Znów zaczęła liczyć. Gdy doszła do pięciu tysięcy, za
oknem zapadł mrok. Pojawił się strach. A co jeśli coś mu się stało? Nie wróci,
a ona zostanie tu sama, bezbronna, zagubiona… Rozejrzała się z przerażeniem. Na
stoliku tuż pod oknem zauważyła prawie całkiem opróżnioną butelkę. Może to
alkohol? Spróbowała, pociągając solidnego łyka. Kilka sekund później
spazmatycznie łapała oddech, a z zaczerwienionych oczu leciały łzy. Napitek
okazał się piekielnie ostry, prawie nie do przełknięcia. Cóż, przynajmniej była
pewna, że to alkohol.
Każdy kolejny łyk był
ostrożniejszy, bardziej wyważony. W końcu pusta butelka poturlała się po
podłodze, a Alisa smacznie zasnęła na łóżku. W pokoju zapanowała ciemność i
cisza, przerywana od czasu do czasu potężnym chrapnięciem.
Kiedy wszedł do środka,
powitał go panujący mrok. Pomyślał, że dziewczyna uciekła, wykorzystując to, że
jej nie skrępował. Pstryknął włącznikiem
i mieszkanie zalało łagodne światło. Gdy zobaczył jak smacznie śpi na łóżku,
zastygł w bezruchu.
A więc nie uciekła.
Spała. Przekrzywił głowę, zacisnął usta. Potem starając się czynić to
bezszelestnie zaryglował drzwi, odłożył broń i udał się do łazienki. Kiedy
wrócił całkiem nagi, jego członek sterczał już we wspaniałej erekcji, jednak
najpierw postanowił zaspokoić ten bardziej prozaiczny głód. Jadł powoli, wciąż
gapiąc się Alisę. W jego głowie pojawiły się dziwne myśli, jeszcze bardziej
obce niż te wczoraj. Nie bał się ich, nie wstydził, chociaż coraz bardziej go
irytowały. Na początku wszystko wydawało się takie proste. Niecodzienny łup,
chęć wykorzystania okazji, a potem, kiedy już mu się znudzi, pozbycie się
kobiety w dość oczywisty sposób. Nie liczył na współpracę, przekonany że to,
czego zapragnie, będzie musiał wziąć siłą. Tymczasem ona go zaskoczyła. Splątała
myśli, pokrzyżowała plany. Nie tak miało być…
Przeżuł ostatni kęs i
wstał. Rozluźnił mięśnie, podchodząc do łóżka. Dziewczyna leżała na plecach, z
rozrzuconymi ramionami. Usiadł obok, Ostrożnie rozpiął zamek kombinezonu,
rozsunął na boki miękki materiał, musnął wierzchem dłoni sterczące sutki.
Cichutko westchnęła, ale się nie obudziła. Pochylił głowę, wtulając twarz w
płaski brzuch. Zaciągnął się zapachem nagiego ciała, przymykając oczy i
pogrążając w narastającym pożądaniu. Za oknami dał się słyszeć hałas. Znów ktoś
kogoś zabijał. Normalne. Seria z karabinu automatycznego wdarła się w ciszę,
przecinając ją niczym ostrze sztyletu. Wtórował jej agonalny krzyk pełen
wściekłości. Zamroczona Alisa otworzyła oczy, napotykając nieprzeniknione
spojrzenie mężczyzny. Drgnęła przerażona, gdy hałas z zewnątrz nasilił się.
– Cicho – położył palec
na drżących wargach. – Tutaj jesteś bezpieczna.
Jednak rozluźniła się
dopiero pod wpływem dotyku jego dłoni. Zsunęły z jej ramiona ubranie,
odrzucając je na bok. Błądziły, z niezwykłą precyzją docierając do najczulszych
punktów. Uśmiechnęła się, na powrót zamykając oczy. Miał rację, przy nim czuła
się bezpieczna. Przygryzła usta, gdy zwinne palce dotarły do podbrzusza. Bez
skrępowania rozłożyła uda, zapraszając do środka, do rozgrzanego podnieceniem
wnętrza. I krzyknęła cicho, gdy poczuła tam zwinny język, powoli i dokładnie
badający każdy milimetr. Uderzyła w nią nieznana wcześniej fala rozkoszy. Wiła
się, jęcząc coraz głośniej, ale mężczyzna nie przerwał. W żelaznym uchwycie
uwięził jej biodra, pragnąc, aby tym razem sama dotarła na szczyt. Nieustępliwy
język wwiercał się w ciasną dziurkę, dotykał nabrzmiałej łechtaczki, bawił się
nią. A kiedy dziewczyna odchylając do tyłu głowę, naprężyła całe ciało, głośno
krzycząc, zrozumiał, że osiągnął swój cel. Błyskawicznie przerwał, silnym
ruchem odwracając ja na brzuch, rozchylił pośladki i wbił się brutalnie w
mokrą, wstrząsaną spazmami rozkoszy cipkę. Poruszał się jak w amoku, uderzając
o wypięte pośladki, zagłębiając się aż po sam koniec. Nie obchodziły go krzyki;
zresztą zaskoczenie bardzo szybko zamieniło się w akceptację. Oparty na
przedramionach, opływający potem, z wściekłością kąsając szyję i kark Alisy,
dążył do spełnienia. Nie trwało to długo, bo zbyt mocno był podniecony.
Wystarczyło zaledwie kilka minut, by pogrążyć się w ekstazie, tryskając gorącym
strumieniem w jej wnętrzu.
Później, półprzytomny
zsunął się na łóżko. Zamknął oczy, a ciszę przerywały jedynie ich świszczące
oddechy. Poczuł jak zmęczona dziewczyna przytuliła się do jego boku. Nie
zaprotestował i nie odepchnął jej. W zasadzie to po raz pierwszy w życiu miał
potrzebę przedłużenia odczuwanej przyjemności, a wręcz zastąpienia jej czymś o
wiele subtelniejszym. Dotykiem, pieszczotą, pocałunkiem. Uśmiechnął się lekko,
gdy gorące usta dotknęły jego warg.
– Mam na imię Jago
– powiedział, gdy na chwilę przerwała, unosząc głowę. Napotkał zdumione
spojrzenie błękitnych oczu, a potem to on ją pocałował.
***
Kolejny poranek, taki
sam jak ten poprzedni. Kolejny dzień, który spędziła bijąc się z myślami,
próbując zapanować nad chaosem w swojej głowie. Nudziła się. Wariowała. Marzyła
o tym, co będą mogli zrobić wieczorem. W swych marzeniach posuwała się coraz dalej,
wymyślała coraz to bardziej wyuzdane scenariusze. Chwilami przerażała ją własna
zachłanność. Innym razem miała wrażenie, że oszaleje, że nie da rady doczekać
do jego powrotu. Wtedy z całej siły zaciskała uda. Później fundowała sobie
lodowaty prysznic. Na samym końcu poddała się. Dwukrotnie zaspokoiła swoje
potrzeby, a kiedy leżała na łóżku, dysząc głośno, nadal czuła niedosyt. Nadal
pragnęła seksu.
Najgorsze było
oczekiwanie. Snuła się po pokoju, zaglądała w zakamarki, aż w końcu ośmieliła
się podejść do okna. Ostrożnie zerknęła przez brudne szyby. Od razu zorientowała
się, że mieszkanie znajduje się na drugim piętrze. Na wprost miała zrujnowany
budynek, z czarnymi plamami po ogniu rozlewającymi się po ścianach. Brakowało
mu dachu, nie miał okien. Poniżej widać było szeroką, pustą ulicę, zawaloną
rdzewiejącymi wrakami samochodów, porośniętą chwastami, pełną śmieci. Więcej
nie zdążyła zobaczyć, bo gdy po prawej stornie zauważyła grupkę osób, cofnęła
się w panice. Mimo wszystko była na terytorium wroga. W zasadzie to, że jeszcze
żyła, było cudem.
Skuliła się na łóżku,
czując nagłe ściskanie w żołądku. To wszystko było zbyt skomplikowane, zbyt
nieprawdopodobne. Z jednej strony euforia przeplatająca się z nadzieją, z
drugiej strach i niepewność. Przypomniała sobie swój świat, dom, rodzinę.
Westchnęła. Pragnęła tam wrócić, lecz jednocześnie chciała też zostać.
Najgorsze było to, że nie potrafiła pogodzić tych dwóch pragnień.
Czas dłużył się
niemiłosiernie. W końcu nadszedł kolejny wieczór. Zapadł zmrok. Najpierw czuła
złość, że tak długo nie wracał. Później strach. Gdy zasnęła, był to niespokojny
sen, bardziej podobny do czuwania. Krótki, nieregenerujący sił. Gdy się
obudziła, Jago wciąż nie było. Rozczarowanie było wręcz namacalnym, fizycznym
bólem. Usiadła na łóżku, oplatając kolana ramionami i zagapiła się na niebo
widoczne za oknem. Księżyc wędrował po nim, godzina po godzinie, a ona
siedziała tak, drżąc ze strachu i niepokoju. A kiedy nadszedł ranek, przerażona
Alisa zrozumiała, że być może została sama.
Jago nie wrócił. A to
oznaczało, że coś musiało mu się stać. Być może zginął, być może leżał gdzieś
ranny, konając w agonii. Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
link do części IV - klik
Nie każ czekać na kolejną dawkę tego wciagajacego opowiadania tak długo jak na tą część... proszę proszę proszę ☺
OdpowiedzUsuńJezus Maria, cudne! Chociaż... Jago? To imię kojarzy mi się z nieokrzesanym dzikusem z dżungli, który nawet nie wie co to kobieta:-) Zaskoczyłaś mnie Babeczko oj tak... Ale opowiadanie po prostu nie z tej planety:-D Czy zakończenie mogłoby być szczęśliwe i lukrowane?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
S.
Wspaniałe!!! Życzę dużo wypoczynku Babeczko :)
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie :) Babeczko, jestes wspaniała, że dajesz nam taką przyjemność czytania takich cudeniek :*
OdpowiedzUsuńOjjj Babeczko... jedyne co przychodzi mi do głowy to:CHCĘ JESZCZE... i pliiisss!!! Nie każ nam długo czekać na kolejną część.
OdpowiedzUsuńNo powiem szczerze że bywało lepiej, jakieś bez polotu to opowiadanie takie bez celu, bez konkretów takie nijakie.
OdpowiedzUsuńHm... Sądziłam że to jasne, że chodzi o seks, a cała reszta to jedynie maleńki dodatek ;-)
UsuńAnonimowy widocznie lubi erotykę a nie porno :)
UsuńSwoją drogą to byłby pomysł na ankietę - ilu czytelników kręci w opowiadaniu opis seksu a ilu fabuła która do niego prowadzi?
Ha! Czy można napisać interesujące czytelników opowiadanie erotyczne, w którym nie byłoby seksu sensu stricte?
Ola
Kiedy kolejna część? : )
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńJedno z najlepszych opowiadan!
OdpowiedzUsuńA takie pytanie. Masz zamiar skonczyc ,,On''?
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie trzymające w napięciu ale co dalej? Ciekawość mnie zżera a tu nic...
No wlasnie, i co dalej? :P
OdpowiedzUsuńbabeczko ja wiem ze masz dla nas mało czasu, ale co z naszymi niedzielnymi opowiadaniami? tesknie za nimi
OdpowiedzUsuńBabeczko nie koncz prosze tego opowiadania szybko bo moim zdaniem ma szanse zostac najlepszym opowiadaniem na blogu :-) mam tez nadzieje ze ta para bedzie mogla zostac razem - choc nie wiem gdzie znajda takie miejsce i sposob skoro sytuacja na swiecie tak wyglada hmm ... No ale moze daloby rade? ;-) choc jago to chyba alkoholik ;-)
OdpowiedzUsuńJa wole osobiscie tego typu mroczne opowiadania od dowcipnych w stylu wygranej i dzina - choc tamte tez porywaja :-)
OdpowiedzUsuńChyba żyjesz skoro akceptujesz komentarze? :-D
OdpowiedzUsuńKomentarze łatwo akceptować nawet z komórki :-)
UsuńA co do reszty... Od dwóch tygodni próbuję pozbyć się bólu głowy, który na początku brałam za migrenowy. Nic z tego, żadne tabletki nie pomagają, a do tego mdli mnie na potęgę. Zresztą przez ostatni rok niepokojąco wiele razy bolała mnie głowa. Czas udać się w podskokach do lekarza :)))
Ojej miejmy nadzieję, że to nic poważnego! Życzymy zdrówka :)
UsuńZbadaj cholesterol. Miałam to samo.
UsuńA czy tysiac odcieni bieli bedzie w niedlugim czasie kontynuowane?
OdpowiedzUsuńM.