niedziela, 10 lipca 2016

Pewnego dnia, w innym miejscu (XI)

Żyję, nie zapomniałam o blogu, nie zapomniałam o Was... 
Ostatnio przeczytałam w pewnej gazecie, nie wiem czy to była wypowiedź polityka czy też słowa samego dziennikarza, że jak polki, które posiadają trójkę pociech dostaną te 500 stów na dziecko, to będą siedzieć w domu i cytuję "nic nie robić". Ja mam tylko dwójkę, więc przez ostatni tydzień byczyłam się znacznie bardziej niż matka z trójką... Tak się byczyłam, że nie miałam nawet pięciu minut aby skrobnąć krótką notkę czy opublikować wasze komentarze. Byczyłam się do potęgi, nudziłam jak mops, zwichnęłam szczękę od ziewania, a od "nic nie robienia" i "siedzenia w domu" krzyże mi nawaliły...  Nawet straciłam na wadze od tego byczenia, a jakże, równe trzy kilogramy :-) 
Jaka ja wypoczęta jestem bo dostanę pięć stówek. Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym dostała więcej ;-)
A serio, to jak bym k*** tego g*** dorwała, to bym s**** pokazała jak to kobieta "nic nie robi" przy trójce dzieci. 
No cóż. Dziś święto, mój mąż ma wreszcie wolne, on się byczy... Ale nie docenia tego, bo jak mu za mocno ta nuda i "nic nie robienie" doskwiera, to się niewdzięcznik odgraża, że pójdzie do pracy i więcej wolnego nie weźmie... Doprawdy, ja go nie rozumiem ;-D

No i jeszcze jedno. Wyjeżdżam na wakacje, w zasadzie to w tej chwili powinnam prasować sterty ubrań... Na wakacje do leśnej głuszy, gdzieś w okolice Pszczewa, gdzie nawet z zasięgiem jest problem, a o internecie to można od razu zapomnieć. Dlatego pewnie odezwę się jak wrócę, czyli za jakiś tydzień. I wtedy dostaniecie ostatnią część. Powiem wam w tajemnicy, że przyda mi się ten wyjazd, bo jadę już na rezerwie rezerwy. Do tego stopnia nie miałam ochoty na pisanie, że zaczęłam podejrzewać kolejną ciążę... Istne szaleństwo.

link do części X - klik

            Pewnego dnia, w innym miejscu (XI)
Nie miała tyle odwagi, by nacisnąć klamkę. Położyła się na brzuchu, starając dojrzeć coś przez szparę pod drzwiami. Niestety, widać było jedynie kamienną podłogę. Dziurka od klucza była czymś zapchana, Weronika stała więc przed tajemniczymi drzwiami przerażona, niezdecydowana, oszołomiona. W głowie miała jedynie chaos. Przecież Maksym wyraźnie dawał do zrozumienia, że nikt z nich nie powinien zapuszczać się do piwnicy. Może miał taki kaprys, a może skrywał jakieś tajemnice. Przypomniała sobie Piotra, jego wykręcone ciało, szeroko otwarte oczy z wyrazem zastygłego przerażenia. Czy to dlatego, że nagle stracił równowagę i runął w dół, czy też przyczyna była całkiem inna? To, co znajdowało się za tymi drzwiami.
Nie stchórzę, postanowiła nagle Weronika, chociaż gdy położyła dłoń na klamce, serce o mało co nie wyskoczyło jej z piersi. Poza tym to było dziwne, ale nie bała się Maksyma. Nie tak bardzo jak powinna. Wciąż czuła smak jego pocałunków, zapach ciała, słyszała rozbawienie w ostatnich słowach, jakie wypowiedział. Pewnie dlatego nie potrafiła tak do końca uwierzyć, że mógłby być potworem. Chociaż czerwony notes pokazywał co innego.
Bardzo powoli uchyliła drzwi, potem odważyła się zerknąć do środka. Ogromne pomieszczenie, coś na kształt jaskini, o nierównych, krzywych ścianach oraz wysokim suficie, wydawało się nie mieć końca. Źródłem światła okazała się jedna z lamp naftowych, jakich używali gospodarze, stojąca w najbliższym rogu na piaszczystej podłodze. Oprócz niej, było tu całkowicie pusto, żadnych mebli, żadnych ukrytych trupów. Weronika uśmiechnęła się blado i zdecydowała, że dalej już nie pójdzie. Skoro tak wyglądały te strzeżone tajemnice Maksyma…
– Co tu robisz? – Silne ramię owinęło się dookoła jej szyi, drugie uwięziło dłonie. Jego pojawienie było tak niespodziewane, że przez dłuższy moment nie potrafiła zapanować nad rozszalałymi zmysłami.
– Nikogo nie mogłam znaleźć – wykrztusiła. To wstyd, ale w jej głowie pojawiła się myśl o kolejnym seksie. – Nawet twojej babci…
– Ona nie jest moją babcią! – syknął w odpowiedzi. – Co to za chujowe określenie?
– Nie wiesz?
– Nie interesują głupawe tytuły, których używacie.
– My?
– Tak. Wy. – Wcale jej nie puścił. Wręcz przeciwnie, uniósł w górę, kopniakiem zatrzasnął drzwi i podążył w ciemność.
– Nie rozumiem – wyszeptała, szamocząc się w stalowym uścisku.
– O tak, to daje się zauważyć.
Nie zadała kolejnego pytania. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym panowała krwawa poświata, bez wyraźnego jej źródła. Było mniejsze niż to poprzednie, bardziej klaustrofobiczne, a na jego środku znajdowało się coś, co przypominało ogromny blok, z nieregularnie ociosanego kamienia. A na nim leżał nagi człowiek, z ramionami rozciągniętymi na boki, skrępowany i najwyraźniej zamroczony.
– Adam? – spytała, drętwiejąc z przerażenia.
– Jak nie chcesz go zastąpić, to musisz być cicho – wyszeptał Maksym. Skrył się w cieniu, właściwie tuż na progu, nawet na moment nie luzując uścisku. – Koniec zabawy, jesteś ostatnia. A nie – nagle jakby coś sobie przypomniał. – Zapomniałem o twoim chorym koledze.
Nie odpowiedziała, zbyt zaszokowana tym, co zobaczyła i tym, co usłyszała. I nagle oprócz strachu poczuła ogromne rozczarowanie. Zrozumiała, jak bardzo zależało jej, aby Maksym okazał się zwykłym, nieco zdziwaczałym samotnikiem, a cała reszta koszmarnym zbiegiem okoliczności. To rozczarowanie sprawiło, że z jej oczu popłynęły łzy.
– Ty też? – Skrzywił się z odrazą, gdy poczuł je na swojej dłoni. Z obrzydzeniem otarł ją o materiał spodni.
– Co masz na myśli?
– Gdy nadchodzi koniec albo wrzeszczycie, albo płaczecie.
– To nie dlatego… – umilkła, bo znów dał się słyszeć ten przerażający skowyt. Nie wydostał się on jednak z ust więźnia, a więc ktoś jeszcze musiał tu być. Mimowolnie przylgnęła do Maksyma, chociaż w zasadzie takie zachowanie było więcej niż absurdalne. Skamieniała w uścisku żelaznych ramion, zaciskających się wokół jej ciała niczym imadło, patrzyła na ołtarz z rozciągniętą na nim ofiarą. Teraz przestała mieć wątpliwości co do tego, czym było to miejsce. Adam poruszył się i wymamrotał coś niewyraźnie, ale krępujące go więzy i oszołomienie, skutecznie go unieszkodliwiło. Z zaciemnionych kątów wypełzły cztery cienie. Najpierw krążyły w półmroku, cicho popiskując, dopiero po dłuższej chwili jeden z nich odważył się podejść do półprzytomnej ofiary. Choć krwawa poświata była na tyle słaba, aby nie dało się rozpoznać szczegółów, to wystarczyła, by ukazać przerażający widok. Stworzenie było niewielkie, o brunatnej skórze, nieco połyskującej złotem. Poruszało się na dwóch nogach, choć ramiona wieńczyły zakrzywione paluchy, zakończone ostrymi pazurami. Najgorsza była jednak jego głowa, twarz będąca jednocześnie karykaturą ludzkiego oblicza i oblicza bestii, rodem z najgorszego koszmaru.
– Co to jest? – jęknęła.
– Tajemnica, którą chciałaś poznać. – Dotknął ustami skraju jej policzka.
– Nie rozumiem?
– Pamiętasz głaz w lesie? Pamiętasz? To granica, której przekroczenie kończy się śmiercią. Wasz gatunek jest tak żałośnie słaby – powiedział nieco rozbawiony.
Tym razem nie spytała o więcej. Przerażenie dławiło ją w gardle, spowijało gęstą chmurą zamroczony strachem umysł. Przypomniał jej się koszmar, który śniła podczas pierwszej nocy pobytu tutaj. Może to również był sen?
– Pod wieloma względami wręcz bezradny – kontynuował Maksym. W zasadzie miał co do niej inne plany, ale skoro się tu pojawiła, nie miał wyjścia. Gdyby tylko mógł zapanować nad tym irytującym pragnieniem, nad mrowieniem w pewnej części ciała, nad narastającym podnieceniem. Zaklął, a potem nieoczekiwanie się ugiął. Skorzysta z dziewczyny jeszcze jeden raz, a później koniec. Tym bardziej, że ONA będzie wściekła, gdy dowie się ile już złamał zasad.
Weronika nie pytała o więcej. Wzrok miała wlepiony w demony, krążące coraz bliżej swojej ofiary. Demony? Tak, to chyba było najtrafniejsze określenie. Ogarnął ją pusty śmiech, który bardzo szybko zmienił się w histeryczny chichot. Demony? Przecież one istniały jedynie w grubaśnych książkach i tandetnych horrorach. W wyobraźni, w strasznych historiach, w masowej pop kulturze.
Głaz, śnieżyca, ten dom. Nic nie było zbiegiem okoliczności, a jedynie poszczególnymi punktami starannie napisanego scenariusza.
– Patrz – wyszeptał Maksym. – Patrz i podziwiaj. Nie ma bardziej podniecającego widoku niż moi ucztujący bracia.
Skrzywiła się, nie odpowiadając. Przymknęła oczy, ale tylko na ułamek sekundy. Pomyślała, że skoro on chciał, aby przyglądała się temu przedstawieniu, musiała to zrobić.. Tylko całkowite podporządkowanie mogło uśpić czujność wroga, stwarzając szanse na ucieczkę. Minimalne szanse, ale i tak lepsze od ich całkowitego braku. Zwilżyła językiem zaschnięte wargi, poczuła słony smak łez, które spływały po policzkach, lecz nawet nie drgnęła.
– Co one zamierzają? – spytała cicho, gdy kolejne cienie wynurzyły się z mroku.
– Nic. Są głodne – usłyszała lakoniczną odpowiedź.
– Zabiją go i zjedzą? – Zemdliło ją na samą myśl o tym, że będzie się musiała temu przyglądać. W ustach pojawił się dziwny posmak, w głowie zawirowało niczym na karuzeli. Walczyła z wymiotami, ale najwyraźniej Maksym ani trochę się tym nie przejął.
– Prędzej czy później – mruknął, ocierając się biodrami o jej pośladki.
– A potem? Potem przywiążesz tam mnie?
Znieruchomiał. Nie mogła widzieć jego twarzy, ale czuła, że nie spodobały mu się te słowa.
– Nie, ciebie zostawię na sam koniec. – Choć słowa były drwiące i pogardliwe, dosłyszała w nich też złość.
– Po tym jak mnie zerżniesz?
– I to niejeden raz.
– Nie – powiedziała zdesperowana. – Nie chcę patrzeć! – Jej głos stał się nagle piskliwy i drżący. – Wolę żebyś zabił mnie od razu.
– Ty wolisz? – zadrwił.
– Dlaczego to robisz?
– Muszę. Ona nie lubi nieposłuszeństwa.
Bestie były coraz bliżej. Przed oczyma stanął jej widok rozszarpanego ciała Adama, krew wplątana w jego włosy, krew na rękach, ramionach, brzuchu, udach, krew na całym ciele. Co gorsza, zrozumiała, że skończy w ten sam sposób. Kolejna wizja i teraz to ona leżała na ołtarzu, wokół niej krążyły te potwory. Dotyk Maksyma już w najmniejszym stopniu nie podniecał. Mężczyzna wydał się jej odrażającym monstrum, zresztą nie powinna przypisywać mu człowieczeństwa. Może jego wygląd to złudzenie, iluzja taka sama jak to miejsce?
Zamknęła oczy. Jednak natychmiast je otworzyła, ponieważ obrazy ukazujące się w wyobraźni były zbyt okropne, zbyt brutalne. Jedyne czego pragnęła to stąd uciec. Dlatego choć dygotała, to starała się nad tym zapanować. Musiała być przygotowana do szybkiej akcji, gdy pojawi się szansa ucieczki. Musiała ją sobie wywalczyć. Podstępem. W czołowym starciu nie miała żadnych szans.
– Maksym – wyszeptała. – Rób ze mną co chcesz, ale zabierz mnie stąd.
– I tak zrobię z tobą, to co chcę.
Mówił prawdę. Sytuacja w jakiej się znaleźli, podniecała go. Poprzez ubranie wyczuwała nabrzmiałą męskość ocierającą się o jej pośladki, lecz budziło to tylko obrzydzenie. Uwięziona w ramionach szaleńca, a nawet kogoś dużo gorszego, zmuszona do oglądania krwawego spektaklu rozgrywającego się przed jej oczyma, czuła powoli narastającą panikę. A kiedy Maksym zmienił pozycję, dość jednoznacznie wkładając dłoń za pasek jej rozpiętych spodni, krzyknęła głośno.
Cienie krążące wokół kamiennego bloku zamarły, powoli odwracając nienaturalne głowy. Jakby dopiero teraz spostrzegły ich obecność. Mężczyzna za jej plecami również zastygł w bezruchu.  
– Co robisz głupia? – syknął. – Tak ci się spieszy, żeby do niego dołączyć?
– Sądzisz że być gwałconą, podczas gdy te potwory ucztują, to lepsza alternatywa?
– Poprzednio zbytnio nie protestowałaś…
– Wtedy nie wiedziałam, kim jesteś.
– A teraz wiesz? Sądzisz że wiesz? – zadrwił, odzyskując pewność siebie. Z wściekłością ukąsił ją w szyję. Tym razem krzyknęła z bólu. I nagle zrozumiała, że nie powstrzyma jego pożądania. Nie zapanuje nad tym, nad czym on sam nie potrafił zapanować.
 

 

12 komentarzy:

  1. Słodki Jezu... Spojrzałam na daty. Prawie dwa tygodnie mnie nie było!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś znowu w ciąży?! :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, na sto procent nie. Osobiście przedkładam jakość nad ilość i mnie dwójka wystarczy. Bez urazy dla wielodzietnych rodzin, ale mnie już teraz brakuje sił, a co dopiero przy większej ilości..
      Czyżbym wyczytała przerażenie pomiędzy słowami? ;-D

      Usuń
  3. Kochana, lepiej dodaj teraz ostatnią część, bo nie doczekamy się kolejnej. Umieramy już z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak dlugo nic, a teraz jeszcze czekać kolejny tydzień na ostatnią część... ech, życie jest brutalne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Babeczko dodaj jeszcze przed urlopem bo dosc sie wyczekalismy. A znajac zycie to z tygodnia zrobia sie dwa tyg nieobecnosci..
    Milego wypoczynku:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moze czas pomyslec o jakiejs przerwie blogowej..i tak juz robisz spore odstepy a my czytelnicy tylko sie irytujemy ze przez tyle czasu nic nie ma..zajmij sie tym co teraz najwazniejsze czyli dziecmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opanuj się :) niektórzy wolą czekać i codziennie mieć dreszczyk adrenaliny - a może kochana Babeczka coś dodała, niż żyć ze smutną świadomością, że Babeczka ma przerwę. Ja mogę czekać choćby miesiąc, ale przynajmniej wiedzieć, że się doczekam!

      Usuń
    2. Popieram.. Lepiej konkretnie wiedziec na czym sie stoi.

      Usuń
    3. Babeczka zajmuje się tym, co najważniejsze, a blog to forma przyjemności, więc z jakiej racji ma sobie robić przerwę?

      Usuń
  7. A nie lepiej Babeczko dodać tą ostatnią część teraz, a gdy wrócisz zaczniesz znowu dodawać Tysiąc odcieni bieli... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę o następną część. Nie mogę się jej już doczekać... :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.