Dla Natalii... oraz z okazji zbliżającej się trzeciej rocznicy istnienia bloga :-)
Tysiąc odcieni bieli (I)
Na stole leżała biała
koperta. Taka jakich setki czy tysiące przewijają się na co dzień przez ręce
pracowników poczty. Nieco przybrudzona, z zagniecionym prawym rogiem, znaczkiem
naklejonym odrobinę krzywo, jakby w pośpiechu. Całkiem zwyczajna.
Kobieta otarła
wierzchem dłoni pot z gładkiego czoła, po czym sięgnęła po list, na którym
wyraźnymi literami napisano jej imię i nazwisko. Nie wydawała się być
przestraszona, raczej odrobinę zaciekawiona, nawet poirytowana. Nikt nie lubi
korespondencji od nieznanego adresata. Przyszło jej na myśl, że jest to zwykły
list reklamowy. Ewentualnie zaproszenie na durny show, podczas którego
natrętni, nieznający umiaru handlowcy będą wciskać tani chiński bubel za grube
pieniądze. Była kiedyś na takim pokazie, niby połączonym z występami znanego
komika. Wyszła zniesmaczona, zażenowana, zastanawiając się jak ktokolwiek może
nabrać się na tak tanie sztuczki. Dlatego w pierwszej chwili chciała zgnieść
kopertę i wyrzucić ją do śmieci. Później zrezygnowana westchnęła i oderwała
końcówkę, nawet nieszczególnie przejmując się uszkodzeniem zawartości. Była nią
pojedyncza kartka papieru, zapisana drukiem, z zamaszystym podpisem u dołu, z
oficjalnym logo kancelarii adwokackiej. Przebiegła wzrokiem te kilka wersów,
uważnie przyjrzała się dacie, a później usiadła, podpierając podbródek dłońmi. Zadumana,
patrzyła w bezruchu na znajomy widok za oknem, skrawek błękitnego nieba,
czerwone kwiaty begonii rosnącej w doniczce umocowanej na zewnętrznym
parapecie, brązowe dachy sąsiednich kamienic. Zastanawiała się nad przeczytaną treścią.
Niby nie powinna była budzić ona niepokoju, a jednak… Otrząsnęła się i ponownie
zerknęła na leżący list, którego biel wyraźnie odcinała się od zniszczonej
powierzchni drewnianego stołu. Adwokat o nieznanym, lecz dość egzotycznie
brzmiącym nazwisku zawiadamiał, że dotychczasowa właścicielka zrzeknie się
prawa własności do kamienicy na rzecz swego siostrzeńca. Tej kamienicy, w
której na ostatnim piętrze mieściło się małe mieszkanko, a na parterze
niewielka piekarnia, które Agnieszka odziedziczyła po dziadku. Dotychczasowa
właścicielka, pani Anna na stałe mieszkała za oceanem. Nigdy nawet nie miała okazji
jej spotkać. Ale była wyrozumiałym człowiekiem, a czynsze w kamienicy nie
wzrastały tak jak gdzie indziej, dążąc do horrendalnych, wygórowanych sum.
Zmiana była niepokojąca. Była zapowiedzią czegoś zupełnie nowego, nieznanego.
Zaterkotał leżący na stole
telefon. Agnieszka pomyślała, że to chyba telepatia i z uśmiechem odebrała.
– Cześć Basiu.
– Cześć kochanie.
Wpadniesz dziś do mnie na kawkę? Wiem że pysznym ciachem cię nie skuszę, bo
najlepsze jakie jadłam wypiekasz ty, ale może porcją ploteczek?
– Właśnie przed
chwilą pomyślałam, że potrzebuję twojego towarzystwa. Dostałam dziwny list.
– Od wielbiciela?
– zachłannie zainteresowała się Basia. – Czas najwyższy!
– Nie. Od
adwokata. Uważam że to nie rozmowa na telefon. Będę za kwadrans, zgoda?
– Za pół godziny.
Miałam długą noc, dopiero przed chwilą wstałam.
– Dobrze, za pół
godziny.
Basia była jej
najlepszą przyjaciółką, aż do zakończenia szkoły podstawowej. Później, na
bardzo długi czas ich drogi się rozeszły. Spotkała ją przypadkiem w sklepie.
Ucałowały się i postanowiły umówić na kawę. Podczas tego spotkania wyszło na
jaw, że Baśka jest mamą dwóch uroczych szkrabów. Na dodatek samotną. Radziła
sobie wyjątkowo dobrze, choć Agnieszka pamiętała, że nie pochodziła ze zbyt
zamożnej rodziny. Tymczasem mieszkała w luksusowym budynku, jeździła całkiem
niezłym samochodem, nosiła markowe ciuchy. I pracowała jako kelnerka... Przez
pewien czas Agnieszka podejrzewała, że być może dostaje wysokie alimenty.
Potem, że ma bogatego kochanka. I wreszcie pewnego dnia po prostu zapytała.
Choć trzeba przyznać, że było tuż po suto zakrapianym wieczorze urodzinowym.
Zupełnie na trzeźwo nie zdołałaby tego zrobić. Basia natychmiast spoważniała, a
następnie głęboko odetchnąwszy, wyjawiła jej szokującą prawdę. Kilka wieczorów
w miesiącu, pracowała jako dziewczyna do towarzystwa. Biznesowe spotkania,
podróże po świecie, czasami seks. Ostatnie słowa Basia powiedziała prawie
szeptem, bojąc się reakcji przyjaciółki. Ale ta tylko smutno się uśmiechnęła.
Nie umiała potępiać, bo sama nie znajdowała się w tak trudnej sytuacji – z
dwojgiem dzieci, bez konkretnego wykształcenia, tylko po liceum, bez męża czy
partnera i z rodziną, która na pewno nie zadawała sobie trudu, by ją wspomóc. Nie
krytykowała, nie pogardzała, ale za to zaoferowała pomoc przy maluchach, jeśli
zajdzie taka potrzeba.
– Przyniosłam
babeczki – powiedziała na powitanie i podała przyjaciółce duże, płaskie pudło.
– Te z białą czekoladą i borówkami, które uwielbiacie.
– Po cichu
liczyłam na jakieś słodkości – westchnęła Basia, wysoka, zgrabna blondynka,
aktualnie mocno rozczochrana i ubrana jedynie w kusy szlafroczek. – Chłopcy są
u opiekunki, wrócą dopiero za godzinę.
– Nie zjedz
wszystkich – uśmiechnęła się Agnieszka, wchodząc do kuchni. Bez pytania wzięła
pękaty kubek, a potem pstryknęła włącznikiem ekspresu. Od dawna nie była
gościem w tym domu, a niemalże jego mieszkańcem. Basia była dla niej siostrą,
której nigdy nie miała.
– Dwanaście sztuk?
Żartujesz?
– Łatwo wchodzą.
– Aż za łatwo – mruknęła
Baśka z pełnymi ustami, dobrawszy się do zawartości pudła. – To co to za list?
– Od adwokata
będącego pełnomocnikiem obecnej właścicielki.
– Oho, coś złego,
prawda?
– Właśnie, że nie
wiem – stropiła się Agnieszka, opierając o lodówkę. – Jest w nim wiadomość, że
kamienica wkrótce zmieni właściciela.
– Pokaż.
Podała przyjaciółce
list. Ta czytała go ze zmarszczonymi brwiami. Potem przełknęła ostatni kęs
babeczki i odezwała się zamyślona.
– Rafał Jarzębski.
Gdzie ja słyszałam to nazwisko?
– Na pewno nie ode
mnie. Dziś spotkałam się z nim pierwszy raz w życiu.
– Czekaj, czekaj…
Wiem! – Az podskoczyła na krześle. – Już wiem! Wczoraj, od mojego towarzysza.
Agnieszka zdumiona
uniosła brwi. Nigdy nie wypytywała o szczegóły „tej pracy”, ale Baśka czasami
sama potrafiła wiele zdradzić.
– Był zachwycony i
za wszelką cenę chciał mnie umówić ze swoim partnerem biznesowym, jak się
wyraził, który przylatuje do Polski w tym tygodniu. Wymienił dokładnie to imię
i nazwisko. Powiedział, że przyda mu się towarzystwo pięknej kobiety na
rozluźnienie. Tylko że ja nie mogę, przecież wyprawiam chłopcom urodziny, a w
niedzielę z samego rana jedziemy na obiecaną wycieczkę.
– Sądzisz że
pojawi się w kamienicy?
– Raczej nie. Tacy
jak on załatwiają większość spraw za pośrednictwem prawników i innych. Boisz
się czegoś, prawda?
– Boję się
eksmisji. Ta kamienica to łakomy kąsek. Dopóki właścicielką była pani Anna, nie
musieliśmy się niczego obawiać. Nawet czynsze były więcej niż znośne. Lecz
teraz, nie wiem jak to ująć, ale czarno widzę naszą przyszłość.
– Przesadzasz –
odpowiedziała Basia, patrząc na nią niepewnie. – Pewnie wzrosną opłaty i tyle.
– Nie byłabym tego
taka pewna – mruknęła Agnieszka. Gdzieś tam zamajaczyło dziwne wspomnienie
pewnej rozmowy, wspomnienie plotki o siostrzeńcu pani Anny. Nie potrafiła
przypomnieć sobie szczegółów, pamiętała tylko swoje odczucia, obawę i niechęć.
– Tak sobie myślę…
– rozpoczęła zamyślona przyjaciółka. – Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Nie
protestuj zanim nie skończę. A gdybyś ty zajęła moje miejsce w przyszły
weekend?
– Co?!
– Facet potrzebuje
towarzystwa na biznesową kolację lub przyjęcie, nie pamiętam szczegółów. Nie
wie kim jesteś, a będą rozmawiać o interesach. Na luzie co prawda, ale zawsze
można się czegoś dowiedzieć.
– Oszalałaś – opowiedziała
słabym głosem Agnieszka.
– Aguś, to nic
takiego. Masz pięknie wyglądać, o co w twoim przypadku nietrudno, elegancko się
zachowywać, zapewnić mu odrobinę rozrywki. Żadnych intymnych kontaktów jeśli
sobie tego nie życzysz. Przyjedzie po ciebie, zjecie kolację, wypijecie kilka
drinków, na koniec odwiezie cię do domu. To wszystko. A możesz się dowiedzieć
bezcennych rzeczy.
– Pytanie, co mi
da ta wiedza?
– Nie wiem. Może
dużo, może nic.
– Sama nie wiem…
– Nie będę
nalegać, zdecyduj sama. Powiedz tylko słowo, a wszystko zorganizuję.
Agnieszka upiła łyk
kawy, zamyślona, wciąż niepewna. W sumie to Basia miała rację. Poznałaby
przeciwnika, może dowiedziała się ważnych rzeczy.
– Czy to jest
trudne? – zadała w końcu nurtujące ją pytanie. – Albo inaczej, czy byłoby
trudne dla mnie?
– Jesteś piękna,
choć za mało wykorzystujesz swoją urodę. Mężczyźni powinni ustawiać się do
ciebie w kolejce, a tymczasem nie masz żadnego.
– O tym już
rozmawiałyśmy – uśmiechnęła się Agnieszka. – Nie tego w życiu szukam.
– Poklasku? Czasem
przydaje się podziw innych, mile łechcący nasz ego. Lecz wracając do tematu,
nie, to nie będzie trudne. Masz być niczym gejsza, o ile wiesz, co mam na
myśli?
– Chyba tak. Jeden
wieczór, kilka godzin. Przeżyję. Na pewno bez seksu?
– Zuch dziewczyna.
Na pewno, bo wyraził się dość jasno, co do mojej roli. – Basia wstała, sięgając
po telefon. – Dzwonię. Później nie będzie odwrotu, czyli zwykłym bólem głowy
się nie wyłgasz.
– Dzwoń.
Przysłuchiwała się
rozmowie toczonej przez przyjaciółkę, jednocześnie zastanawiając się, w co tak
naprawdę się wpakowała. A jednak propozycja ta kusiła tajemnicą, wabiła swą
nowością, bo była przecież obietnicą kilku chwil innego życia. Agnieszka
uśmiechnęła się do swoich myśli. W wyobraźni widziała samą siebie na tym
bankiecie czy przyjęciu, na który miał ją zabrać nieznajomy, piękną i ponętną,
Widziała jak prowadzi interesującą konwersację, jak wymienia błyskotliwe uwagi,
jak uwodzi… Nawet jeśli nie dowie się niczego o planach nowego właściciela
względem kamienicy, to przynajmniej oderwie się od szarej rzeczywistości. Tak,
stanowczo jej się to przyda.
***
Cały piątek spędziły na
przygotowaniach. Basia zaciągnęła ją do kosmetyczki, umówiła do fryzjera na
sobotnie popołudnie, uparła się asystować przy zakupach.
– Nie przyniesiesz
wstydu ani samej sobie, ani mnie – argumentowała stanowczym tonem. – Pożyczyłabym
ci którąś z moich, ale nie mieścisz się w cyckach. Za duże urosły.
– Bez przesady.
Zwykłe c.
– Dam sobie głowę
obciąć, ze więcej. No! – powiedziała zadowolona, prezentując wyszukaną przez
siebie suknię. – Ta będzie idealna, przymierz.
Agnieszka z
zainteresowaniem przyjrzała się małej czarnej. Była bez rękawów, krótka, może
nawet zbyt krótka, a może po prostu tak jej się wydawało. Zbyt mocno
przyzwyczaiła się do spodni. Miała głęboki dekolt, niemalże na granicy
przyzwoitości. Uszyta była z miłej, niezwykle delikatniej tkaniny. No i po
ubraniu jej, od razu wiedziała, że to strzał w dziesiątkę. Skromna, a
jednocześnie wyzywająca. Jak taki niepozorny kawałek materiału może zmienić
człowieka? pomyślała, z zadowoleniem przeglądając się w lustrze.
W sobotę uparta Baśka
wpadła na chwilę, by zobaczyć rezultaty działań fryzjera.
– Idealnie! –
zachwyciła się. Agnieszka na głowie miała misternie ułożone włosy, jedynie
kilka kosmyków wymykało się jakby przypadkowo na wolność, tworząc wrażenie
zamierzonego nieładu. Do tego kupiona sukienka, zgrabne szpileczki, stonowany
makijaż i ciemnoczerwona szminka. – Tu masz klucze do mojego mieszkania. My
wyjeżdżamy około drugiej, będziesz miała spokój. Skombinowałam parę fajnych
filmów na dvd, żebyś się nie nudziła.
– Dziękuję.
– Piękna jesteś! –
zachwyciła się, podczas gdy Agnieszka nieufnie przeglądała się w lustrze.
– Piękną jest
kobieta, która wyrwana w środku nocy z łóżka oszałamia urodą – odparła
krytycznie.
– Przestań marudo.
Naprawdę niczego ci nie brakuje.
Miała rację. Agnieszka
idealnie nadawałaby się do roli królewny Śnieżki. Wysoka, po dziewczęcemu
smukła. Czarne niczym heban włosy, jasna, nawet zbyt jasna cera, ogromne
błękitne oczy, w oprawie ciemnych, długich rzęs i usta o tak wyrazistym,
kuszącym kształcie, że w zasadzie grzechem byłoby ich nie pocałować. Tak
przynajmniej myślało wielu mężczyzn, których spotkała na swojej drodze. Tylko
Basia wiedziała, jak poważnie podchodzi jej przyjaciółka do każdej znajomości,
do każdego związku. Na tyle poważnie, że od roku, po zerwaniu z chłopakiem,
nadal była sama.
– Przydałaby się
biżuteria.
– Nigdy w życiu! –
Agnieszka wzdrygnęła się z niechęcią. – Żadnej biżuterii! Wiesz jak jej nie
cierpię.
– Wiem. I to mnie
dziwi. Która kobieta nie kocha diamentów?
– Nie mam
diamentów – uśmiechnęła się. – I jak? Zdałam sprawdzian?
– Na sto procent –
Basia wstała, sięgając po torebkę. – Pamiętaj, że możesz dzwonić do mnie w
każdym momencie. Zwłaszcza gdybyś miała kłopoty.
– Szkoda że nie
mogę być na urodzinach chłopców.
– Wpadniesz jutro,
złożysz im życzenia, a mnie wszystko opowiesz.
– O ile będę miała
co.
– Wierz mi,
będziesz miała.
Wolała nie dochodzić,
co przyjaciółka miała na myśli. Zdjęła sukienkę i spojrzała na zegarek. Po
drugiej pojedzie do mieszkania Basi. Nie mogła przecież umówić się pod
kamienicą z jej przyszłym właścicielem. O siódmej zejdzie na dół, a tam będzie na
nią czekał klient. W zamyśleniu powiodła dłońmi po nagim, jeśli nie liczyć
bielizny, ciele. Czy będzie prezentować się wystarczająco dobrze? Nie chodziło
o to, że brak jej pewności siebie, ale to będzie całkiem inne towarzystwo.
Bardziej wybredne, rozpieszczone bogactwem. Piękne kobiety, przystojni
mężczyźni, całkiem jak na niektórych filmach. Uśmiechnęła się. Trzeba zając się
czymś absorbującym. Inaczej stchórzy i nie zejdzie na dół, kiedy przyjdzie
pora. A co może być ciekawszego oraz bardziej relaksującego od oglądania
romantycznych komedii, które przygotowała Basia? Szybko ubrała dżinsy,
narzuciła na siebie sportową bluzę i z bagażem udała się do mieszkania
przyjaciółki.
Obejrzała aż dwie.
Przez ten czas starała się nie myśleć o dzisiejszym wieczorze. Nawet nieźle jej
to się udało. Potem napiła się soku jabłkowego i zaczęła ubierać. Poprawiła
makijaż, fryzurę, strzepnęła niewidzialny pyłek z sukienki. Zerknęła na
zegarek.
Wybiła dziewiętnasta.
Pora na wielki show.
Rozejrzała się z zadumą i wyszła z mieszkania. Klucze wrzuciła niedbale do
torebki. Pokonanie dwóch pięter w dół zajęło jej wyjątkowo dużo czasu. Aż w
końcu dotarła do bramy głównej. Teraz zostało tylko kilka stopni na zewnątrz.
Agnieszka zeszła po
schodach, czując jak jej serce przyspiesza w oszałamiającym tempie. Głęboko
odetchnęła, po czym ruszyła w kierunku ciemnego, błyszczącego auta. Co tu dużo
ukrywać – cholernie bała się tego spotkania. Dopiero teraz to do niej dotarło,
dopiero w tej chwili pojawił się strach. Nie tylko z powodu roli, jaką miała
odegrać, lecz także z powodu mężczyzny, który właśnie odwrócił się w jej
kierunku.
Był wysoki i doskonale
zbudowany. Cerę miał smagłą, o oliwkowym odcieniu, twarz szczupłą, pociągłą, o
surowo zaciśniętych, wąskich ustach. Jego pierwotny urok podkreślały jeszcze
wyraziście zarysowane kości policzkowe i ciemne, prawie czarne oczy. Grafitowy
garnitur leżał na nim niczym druga skóra. Pod spodem miał koszulę w podobnym
odcieniu i tylko fiołkowy krawat stanowił jedyną barwną plamę wśród tych
szarości. Aż dziw, że ktoś taki potrzebował płatnego towarzystwa.
A potem spojrzała mu
prosto w oczy i odruchowo się cofnęła. Panika zalała jej umysł niczym wzburzona
fala podczas przypływu i mało brakowało, a Agnieszka najzwyczajniej w świecie
by uciekła. Nigdy wcześniej nie spotkała się z tak dziwną mieszanką lodowatej
pogardy, pewności siebie i tłumionej złości. Wydawał się opanowany i zimny, ale
miała wrażenie, że to tylko pozory. Że wewnątrz drzemie nieokiełznana bestia,
przyczajona do skoku, gotowa do ataku.
– Ty jesteś
Samanta?
Głos miał niski, o
głębokiej, budzącej w jej ciele dziwne wibracje, barwie.
– Nie – wyjąkała.
Kurczowo zacisnęła dłonie, próbując się opanować.
– Nie? – uniósł
brwi, choć wcale nie wyglądał na zdumionego. Mierzył ją przy tym ostrym,
przeszywającym spojrzeniem. Jego wzrok nie wyrażał jednak absolutnie żadnej
aprobaty, żadnego zachwytu. Jakby nie stała przed nim piękna, seksowna i
powabna kobieta.
– Znaczy się tak.
– Sądzę, że
zadałem proste pytanie?
– Samanta trafiła
do szpitala. Mam ją zastąpić – odpowiedziała drżącym głosem, czując jak
rumieniec wypełza na jej policzki. – Jestem Agnieszka.
Zapomniała, że nie
powinna była przedstawiać się swoim prawdziwym imieniem. Wyciągnęła w jego
kierunku rękę, ale nadal stał nieruchomo, jedynie mierząc ją wzrokiem.
– Nie zamawiałem
żadnej Agnieszki. Miała być Samanta.
Nie wiedziała, co
powinna odpowiedzieć. Wpatrywała się w niego ogromnymi, przestraszonymi oczami,
nie mogąc odnaleźć potrzebnych słów.
– Masz
doświadczenie? – spytał w końcu.
– Tak.
– Gówno prawda! Z
takimi oczami, pasowałabyś raczej do roli dziewicy rzuconej na żer krwawej
bestii – warknął i dał krok do przodu.
Nie ośmieliła się
powiedzieć, że nawet podobnie się czuje. Mężczyzna wyciągnął dłoń i ścisnąwszy
jej podbródek zmusił, by spojrzała mu prosto w oczy. Przy tak niewielkiej
dzielącej ich odległości, okazało się to krępujące.
– Może doskonale
udajesz? Gerard wiedział, że takie lubię – mruknął, badawczo się przypatrując.
W co ta Baśka mnie
wplątała? pomyślała w panice Agnieszka. W co ja sama się wplątałam? Na pierwszy
rzut oka widać, że ten człowiek to bezwzględny egoista. Jeśli pani Anna
zrealizuje swój plan i zrzeknie się praw do kamienicy na jego rzecz, to
lokatorzy już mogą pakować walizki.
– Dobrze, wsiadaj
– puścił ją i niedbałym gestem otworzył drzwi po stronie pasażera. Zawahała
się. Jeszcze mogła zrezygnować, uciec bez zbędnego tłumaczenia. Ale wtedy cała sprawa
odbiłaby się niekorzystnie dla przyjaciółki, a Basia potrzebowała tego
dodatkowego zajęcia. Zresztą, jadą w publiczne miejsce, nie zrobi jej krzywdy,
gdy dookoła będzie pełno obcych ludzi. Bez słowa wsiadła do samochodu, a on zatrzasnął
za nią drzwi i sam zajął miejsce kierowcy.
Ruszyli ostrym zrywem.
Prowadził płynnie, ze wzrokiem wbitym w drogę, milczący, wyniosły i ponury.
Panująca między nimi cisza była krepująca, ale nie miała odwagi się odezwać.
Nie tak wyobrażała sobie to spotkanie. Chciała być czarująca, odrobinę
uwodzicielska, elokwentna. Może nawet bardziej niż w towarzystwie innych mężczyzn.
Miała przecież zadanie do wykonania. A siedziała nieruchomo, spięta i
przerażona.
– Dojechaliśmy –
odezwał się nieoczekiwanie.
Skinęła tylko głową,
ale widać nie spodziewał się odpowiedzi. Zgrabnie zaparkował i dopiero wtedy na
nią spojrzał. Skuliła się w sobie pod wpływem tego przeszywającego spojrzenia.
– Miałem pojawić
się w towarzystwie atrakcyjnej, niegłupiej dziewczyny, z którą przyjemnie
spędzę czas i której wszyscy będą mi zazdrościć. Jeśli jednak będziesz patrzyła
się na mnie takim przerażonym wzrokiem, nic z tego nie wyjdzie. A tego bym nie
chciał – dodał z doskonale wyczuwalną groźbą. – Kiedy chcę seksu, idę do
burdelu, więc grać osaczone niewiniątko możesz wtedy, gdy zostaniemy sami.
– Zrozumiałam –
odrzekła krótko, modląc się w duchu, by przypadkiem nie mieli okazji zostać
sami.
Kiedy wysiedli, objął
ją ramieniem. Zadrżała. Było w tym geście tyle zdecydowania i pewności siebie,
a jednocześnie paraliżującego chłodu. Nie spojrzał jej w oczy, nie uśmiechnął
się, nie powiedział komplementu. Tego się nie spodziewała. Nigdy wcześniej nie
spotkała mężczyzny, który w tak doskonały sposób panował nad swoimi emocjami. Czy
był przystojny? Chyba tak, choć nie umiała teraz tego określić. Na pewno
fascynujący. Nie, inaczej. Fascynująco niebezpieczny.
Kiedy weszli do środka,
oszołomił ją przepych tego wnętrza, blask świec odbijający się w lustrach o
bogatych, złoconych ramach. Obcasy jej butów, delikatnie stukały na gładkiej,
lśniącej powierzchni parkietu. Takie miejsca widywała jedynie w filmach i na
fotografiach modnych magazynów. Ludzi, którzy siedzieli przy okrągłych stołach,
również. Powinna być zachwycona, a czuła jedynie niepewność. Wiedziała
dlaczego. Zerknęła na swego towarzysza. Tym razem się uśmiechał. To był jedynie
grymas wykrzywiający usta, nie odmienił twarzy, nie dotarł do oczu. Poprowadził
ją do towarzystwa zasiadającego przy jednym ze stołów. Dwa wolne miejsca z
pewnością czekały na nich. Pozostałe pięć było zajętych. Panowie byli
eleganccy, dwóch starszych, jeden młodszy, prawie w jej wieku. Panie zaś, chodź
wyglądały zjawiskowo, dawno musiały przekroczyć już czterdziestkę. Tak
przynajmniej przypuszczała. Były piękne, doskonale zrobione, szałowo ubrane,
ale brakowało im świeżości spojrzenia, czegoś ulotnego, co zdradzało ich
prawdziwy wiek.
– Agnieszka –
przedstawił ją, odsuwając jednocześnie krzesło, by mogła usiąść. Uśmiechnęła
się zdawkowo, starając pozbyć męczących ją obaw. W końcu ci ludzie nie gryźli.
– Nie wiedziałam
Rafale, ze masz tak piękną dziewczynę – odezwała się jedna z kobiet, posyłając
jej ostre spojrzenie.
– Nie było okazji
– oznajmił krótko. – Prawda kochanie?
Przez moment nie
rozumiała, że do niej kierował te słowa. To „kochanie” brzmiało w jego ustach
niczym obelga. A może tylko ona wyczuła w nim szyderstwo?
– Nie było –
poświadczyła słabym głosem, przywołując się do porządku. Wtedy poczuła jak
mężczyzna ściska jej nadgarstek, dając do zrozumienia, co myśli o takim
zachowaniu. – Poznaliśmy się całkiem niedawno.
Zdawkowe uprzejmości.
Puste słowa, układające się w krótkie zdania, chwile ciszy oraz
porozumiewawczych spojrzeń. Niewiele zjadła, starając się wypaść jak najlepiej,
a przy tym mało mówić i dużo słuchać. Czasami spoglądała na siedzącego obok mężczyznę.
On czasami odwzajemniał to spojrzenie. Wtedy mimowolnie drżała. Ten ogień w
jego oczach, maskowany obojętnością… Czym był? Nie potrafiła tego rozszyfrować.
W pewnym momencie
rozmowa zeszła na temat kompletnie nieznanej jej pary. Agnieszka spojrzała na
Rafała, na jego czysty profil. Przez chwilę podziwiała nienaganne, pełne
powściągliwości zachowanie. Czy zawsze był taki? Jej wydawało się to grą,
sposobem na ukrycie swego prawdziwego ja. Ale może nie miała racji. Może to
była prawdziwa bestia w ludzkiej skórze, człowiek bezwzględny, bezlitosny, po
trupach dążący do wyznaczonych sobie celów. A gdyby tak była jego prawdziwą dziewczyną?
Nie taką wynajętą na jeden wieczór, ale czymś więcej? Jak to jest być całowaną
przez niego? Uśmiecha się wtedy inaczej? Szczerze, bez tego chłodu, namiętnie,
bez dystansu, który stworzył wokół siebie? Mimowolnie dotknęła swoich ust,
przesunęła po nich opuszkiem palca, a wtedy Rafał odwrócił głowę i spojrzał
prosto na nią.
Ohhhh,taaaakk...wiedziałam, czułam , ze dzisiaj coś dasz :) siebie się zapowiada, ekstra. Chociaż "pewnego..."też nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńJoanna
Mało, mało zdecydowanie za mało! :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka też ma dwojke dzieci czy nie? :o
OdpowiedzUsuńBasia, Basia ma dzieci. Agnieszka jest nobliwą panienką, stanu wolnego ;-D
UsuńO MATKO! WIĘCEJ BABECZKO! *-*
OdpowiedzUsuńWoow, wchodzę sobie tak przed snem, a tu niespodzianka, nowy wpis :D Poprawia humor po dobijającym dniu;)
OdpowiedzUsuńNo i co dalej? ;p
OdpowiedzUsuńhahaha .. super.
OdpowiedzUsuńPrawie spóźniłam się przez ten tekst do pracy. Ciekawe czy z facet ewoluuje ewentualnie pokaże swoją "ukrytą wrażliwość i dobroć" czy też okaże się socjopatą, a Agnieszkę będzie ratował rycerz na białym koniu :D
Fajne ... sama czekam na więcej
Mam nadzieje,ze bedzie slodko - pierdzace, akuray tego mi potrzeba
OdpowiedzUsuńK
I D E A L N E ! ! !
OdpowiedzUsuńWeny życzę :-)
No w końcu jest to opowiadanie:D po ponad dwóch latach czekania ;)
OdpowiedzUsuńMusiałam zapoznać się z historiami callgirl i wybrać taką, która pasuje do opowiadania ;-)
UsuńDziekuje babeczko :) od razu humor mi się poprawil, niestety mój dzien nie należy do udanych. Opowiadanie zapowiada się fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńIdealne :) Dziękuję za poprawienie mi humoru :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ,że z okazji 3 urodzin bloga wstawisz nam tutaj jakąś swoją nową fotkę:) pozdrawiam i miłego wieczoru życzę;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji 3 urodzin bloga ☺ weny i aby częściej fragmenty się ukazywały ☺ opowiadanie mega nawet nie wiem czy bardziej czekam za odcieniami czy w innym miejscu ☺
OdpowiedzUsuńJestem za! :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Babeczko, świetnie się zapowiada, czekam na więcej :) Mam tylko jedną wątpliwość językową " jak to jest być całowanym przez niego" - brzmi trochę jakby to facet myślał, może lepiej by brzmiało " być całowaną przez niego"? To tylko sugestia, polonistką nie jestem więc mogę się mylić ;) A tak poza tym to bardzo fajnie się Ciebie czyta. Pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńDzięki, poprawione :-) Tyle razy to czytałam, a nie zauważyłam...
Usuń"przerażonym wzorkiem" czy nie powinno być "przerażonym wzrokiem"?
OdpowiedzUsuńPewnie że tak. Znowu się ten wzorek przyplątał... Dzięki!
UsuńJa chce nastepna część! 😭😭
OdpowiedzUsuńBabeczko ty wiesz kiedy przerwać.... 😀
Pozdrawiam Magda 😉
Dokładnie codziennie wchodzę zobaczyć czy nowa część jest ☺
UsuńMam nadzieję, że połączy ich tylko ognisty romans, a potem każde pójdzie w swoją stronę. Ten facet nie może okazać się dobry, bo ta jego pewność siebie i oziębłość czyni go seksowynym.
OdpowiedzUsuńZrobi jej dziecko, wywali z chaty, zdesperowana Agnieszka wpadnie w sidła najstarszego zawodu i z Basią będą się puszczać i wychowywać dzieci.
OdpowiedzUsuńWitam! Kiedy następna część, bo nie mogę się jużżż doczekać?!!! :) O.
OdpowiedzUsuńkiedy następna część tego opowiadania? Chyba już dosyć długo czekałam... :(
OdpowiedzUsuńZgadzam sie. Zapowiada sie super!
UsuńKochana, wrzuc jak najszybciej kolejne czesci bo czuje, ze to bedzie bomba :-)
OdpowiedzUsuń