U mojej córki w szkole zdiagnozowano u jednego z dzieci krztusiec. Rodzice twierdzą, że chłopiec był szczepiony. Tyle tylko, że dzień po tym, jak lekarz stwierdził u niego krztusiec, wysłali go do szkoły... Bez komentarza. Córcia była szczepiona, z odpornością u niej nie najgorzej, ale mam w domu czteromiesięczne niemowlę. U tak małych dzieci czasami jedynym objawem jest bezdech. Ja pierdolę, czy to kurestwo będzie mnie prześladowało przez całe życie? Dobrze, przepraszam, wierzcie mi nie jestem typem panikary, ale ta wiadomość mocno mnie zmartwiła. W związku z tym dwa pytania do Was, drodzy czytelnicy i czytelniczki. Pierwsze - czy ktoś z Was spotkał się z przypadkiem krztuśca u tak małego dziecka? Drugie - wiem że już kiedyś o to pytałam, ale proszę o radę odnośnie takiego fajnego urządzenia monitorującego oddech, a przyczepianego do pieluchy.
A na poprawę humoru, Głupstwa część druga.
Buziaki
PS. Tak na marginesie - to nie jest wersja alternatywna. To po prostu kontynuacja, która owszem, mogłaby pozostać w sferze domysłów, ale w tym przypadku będzie jednak przeze mnie opisana. Jakby ktoś nie chciał, to niech nie czyta. Wkrótce dam Onego, to zasyci się czymś innym :-D
A na poprawę humoru, Głupstwa część druga.
Buziaki
PS. Tak na marginesie - to nie jest wersja alternatywna. To po prostu kontynuacja, która owszem, mogłaby pozostać w sferze domysłów, ale w tym przypadku będzie jednak przeze mnie opisana. Jakby ktoś nie chciał, to niech nie czyta. Wkrótce dam Onego, to zasyci się czymś innym :-D
link do części poprzedniej - klik
Głupstwo II (kontynuacja)
Wszystkie przyzwoite
kiecki były na mnie za małe. Za ciasne w pasie, w biuście i w biodrach. O dobre
dwa rozmiary. Smętnie gapiłam się na ciuchy rozrzucone po pokoju, zastanawiając
się, w co u diabła mam się ubrać? Za godzinę przyjdzie Konrad, a mnie brakowało
jakiegokolwiek pomysłu. Od Dorki nic nie pożyczę, bo też się nie zmieszczę. A
może od mamy?
Do czego to doszło,
myślałam z niesmakiem, grzebiąc w maminej szafie. W końcu jednak coś znalazłam.
Małą czarną, prostą, o ołówkowej spódnicy za kolano, bez dekoltu i bez rękawów.
W tali przeciętą czerwonym paskiem. Rozmiar buta mi się nie zmienił, więc od
razu doszłam do wniosku, że wspaniale będzie pasować z czerwonymi szpilkami,
które kiedyś kupiłam. Dla Karola… Czym prędzej przegoniłam przykre myśli, po
czym okazało się, że sukienka zapina się na styk. Musze schudnąć, stwierdziłam
poirytowana, przeglądając się w lustrze. Z przodu nieźle. Z tyłu bomba. Z boku…
Rany! Ależ mam brzuch! Nabrałam powietrza, wciągając go. No, trochę lepiej. Ale
przecież nie będę tak cały czas na wdechu!
Z determinacją
wygrzebałam z szuflady ogromne, elastyczne majtasy w cielistym kolorze.
Dostałam je od przyjaciółki, tuż po porodzie, jako remedium na niesforną
fałdkę. Dziś się przydadzą.
Kwadrans później byłam
gotowa. Wyglądałam idealnie, ale czułam się okropnie. Te cholerne gacie
uniemożliwiały normalne oddychanie. Były niczym pancerz, niczym tytanowa
zbroja. Co z tego, że zniwelowały brzuch, skoro czułam się w nich wyjątkowo
niekomfortowo. Na wszelki wypadek włożyłam do torebki zwykłe, bawełniane. W
razie czego szybciutko przebiorę się w damskiej toalecie.
– Bosko, bosko –
skomentowała mój wygląd Dorka. – Wracasz do formy.
– Bynajmniej. Butelka
z mlekiem jest w lodówce. Telefon będę miała pod ręką.
– Nie przesadzaj.
Poradzimy sobie doskonale. Marysia do północy twardo śpi, więc masz sporo
czasu.
– Wrócę po dwóch
godzinach – mruknęłam.
– Poszalej sobie.
Czy to nie sukienka mamy? – spytała nagle podejrzliwe.
– Tak. Podaj mi
sweter. Nieźle wyglądam, ale dziwnie się czuję.
– Dobrej zabawy. I
wspomnij mu, że teraz ja przejęłam władzę nad kijem bejsbolowym – zakpiła.
– Nie omieszkam.
Ucałowałam jeszcze
główkę Maleńkiej, wzięłam torebeczkę i pomaszerowałam w kierunku furtki. Minęła
dwudziesta, więc miałam nadzieję, że Konrad już tam czeka. Zresztą, spróbowałby
nie czekać! Z daleka zauważyłam męską sylwetkę, co mnie nieco uspokoiło.
Umówiłam się w głupi sposób i wcale nie chciałam zostać wystawiona. Ciekawe
gdzie mnie zabierze? Ba! Ciekawsze było, dlaczego tak nagle mnie zaprosił?
Przecież nie z powodu oszałamiającego wyglądu i seksapilu, pomyślałam
poirytowana.
A kiedy doszłam do
furtki, zdębiałam.
– Co to ma być? –
spytałam słabym głosem, wskazując na ogromny motocykl.
– Nasz środek
transportu – odparł usłużnie, zachęcająco klepiąc czarne, skórzane siedzenie.
– Chyba żartujesz?!
– Nie. Jakże bym
śmiał.
– Może jeszcze
każesz mi ubrać na głowę kask? Nic z tego.
– Jak chcesz –
powiedział z błyskiem w oku. – Pięknie wyglądasz.
– Ty też –
mruknęłam nieuważnie, zastanawiając się, jak bardzo będę musiała podwinąć
spódnicę, aby dosiąść to cudo. Wąska była niemiłosiernie, więc wyszło, że
sporo.
– Wyglądam
pięknie? – zakpił.
Ocknęłam się z zadumy.
Wyglądał nieźle. Klasyczne dżinsy, biała polówka, podkreślająca opaleniznę,
czarna, skórzana kurtka.
– Zamyśliłam się.
– Wsiadasz? –
wskazał ruchem głowy na motocykl. – Daleko nie pojedziemy, wytrzymasz nawet tak
ubrana.
– Wsiadam. –
Podwinęłam spódnicę, nie zwracając na błysk podziwu w szarych oczach, po czym
zajęłam miejsce za jego plecami. Czułam się okropnie. Pancerna bielizna
uwierała mnie każdym centymetrem materiału, a na dodatek wyeksponowałam całe
nogi. Bałam się przy tym, że pójdzie mi oczko w pończochach, a zapasowych
przecież nie miałam. Szpilki również nie nadawały się na ten środek transportu.
No i ten ogłuszający hałas… Wtuliłam się w plecy Konrada, a potem gwałtownie
wyprostowałam. Nie dlatego, że nie odpowiadała mi scena rodem z romantycznego
filmu, i nie dlatego, że postanowiłam być nagle oziębła i oschła. Wręcz
przeciwnie, cudownie pachniał, a na dodatek był naprawdę szeroki w ramionach i
doskonale zbudowany. Przyjemne uczucie, niepozbawione dreszczyku emocji, obejmować
takiego faceta, ale miałam na twarzy starannie wykonany makijaż, a on przed
wyjazdem zdjął kurtkę, zarzucając ją na moje ramiona i pozostał w jasnej
koszulce. Cholera! Czy ten dziwaczny cień to ślad mojego podkładu? W razie
czego będę siedzieć cicho, nie przyznając się do tego. Przecież nie zauważy, co
ma na plecach.
Na szczęście droga nie
była długa. Zaledwie kilometr, może troszkę więcej. Włoska knajpka przy głównej
ulicy, w której jeszcze nigdy nie miałam okazji gościć. Poprawiłam sukienkę, fryzurę
i z godnością oznajmiłam, że muszę skorzystać z toalety. Po czym z ulgą
pozbyłam się tej pożal boże, modelującej bielizny, którą siłą upchnęłam w
malutkiej torebeczce. Trochę zaniepokoiło mnie jej słabe zamknięcie, ale
machnęłam na to ręką i wróciłam na salę.
Konrad po dżentelmeńsku
odsunął krzesło, nalał wody, bo za wino podziękowałam, a potem zamilkł,
wpatrując się w kartę dań.
– Taki kawałek
mogliśmy pójść pieszo – odezwałam się zrzędliwym tonem. Wymusił tę kolację, nie
będzie więc przyjemnie, o nie! Moją irytację wzmógł fakt, że naprawdę miał
ślady moich kosmetyków na plecach. Gwoli ścisłości pudru i szminki. Nie mógł
cholera przyjechać jakimś normalnym środkiem transportu?
– Mogliśmy –
zerknął na mnie z uśmiechem błąkającym się na ustach. – Ale widok twoich gołych
nóg był bezcenny. Za nic bym z niego nie zrezygnował.
– Dlaczego się ze
mną umówiłeś? – spytałam prosto z mostu.
Uniósł nieznacznie
brwi.
– To wydaje się
oczywiste.
– Dobrze.
Wytłumacz mi zatem tę oczywistość.
– Jesteś piękna,
seksowna, aktualnie samotna. Jako mężczyzna nie muszę chyba dodawać nic więcej?
– W tym starym
dresie, w dziurawych kapciach i z chaosem na głowie jawiłam ci się jako
seksowna kobieta? W dodatku po tym, jak przyłożyłam ci miotłą? Zaczynam się
bać.
– W takim razie –
mrugnął pojednawczo – powiedzmy że wydałaś mi się intrygująca. Nie na co dzień
jestem ofiarą napaści, a na dodatek napastnik używa takiej broni.
– Akurat to miałam
pod ręką – przyznałam uczciwie. – Kij bejsbolowy przejęła moja siostra. Miałam
ci o tym wspomnieć, gdybyś miał w planach uwiedzenie mnie i porzucenie.
– Mam.
Wkurzająca była ta jego
dziwaczna wesołość. Zachowywał się trochę tak, jakby miał do czynienia z małą,
rozkapryszoną dziewczynką. Zerknęłam na niego spod opuszczonych rzęs i nagle
zrozumiałam, że wcale nie chcę być tak traktowana. Westchnęłam i odgarnęłam
opadające mi na twarz włosy do tyłu. Karol też nie traktował mnie poważnie. Dla
niego byłam z kolei okazją do zabicia czasu, gdy jego prawdziwa miłość akurat
nie potrzebowała pomocy. Wspaniale!
– Uwiedzenie czy
porzucenie? – spytałam markotnie.
– Przecież
żartowałem – przykrył moją dłoń swoją i bardzo delikatnie przesunął po niej
opuszkiem serdecznego palca. – Na razie to tylko kolacja, choć wspominając
widok twoich nóg, miałbym ochotę na znacznie więcej.
Czyli na seks. Cudnie!
Dlaczego każdy facet myśli tylko o jednym? Z drugiej jednak strony, ta kolacja
była niczym pierwsza randka. A mnie odbija. Całkiem niezły mężczyzna patrzy na
mnie z podziwem, prawiąc mi komplementy, a ja w tym widzę kolejną próbę
zaciągnięcia mnie do łóżka. Stanowczo, powinnam nad tym popracować. Może nie
tylko o łóżko mu chodzi?
– Przepraszam,
dawno nigdzie nie byłam. – Bo przecież z Karolem spotykaliśmy się tylko w domu.
Wykrzywiłam usta z goryczą na to wspomnienie.
– W takim razie
muszę się postarać, żebyś to nadrobiła.
– Chcesz oswoić
bestię? – uśmiechnęłam się mimowolnie.
– Akurat nie
takiego porównania bym użył. Wybrałaś coś? – Tak raptownie zmienił temat, że z
początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi.
– Owszem. Wiem że
powinnam zamówić porcję dla wróbelka, ale poza obiadem niczego nie jadłam i
jestem wściekle głodna – przyznałam uczciwie. – I uwielbiam włoską kuchnię.
– To zaczniemy od
przystawki, a zakończymy na deserze.
Skinęłam potakująco
głową.
– Często tu
bywasz? – spytałam z ciekawością.
– Powiedzmy.
– To może
zaskoczysz mnie i sam coś dla nas wybierzesz?
– Ja? – Jego brwi powędrowały w
górę. – Dlaczego by nie. Zaufasz mi?
– Tak. Byle tylko
nie trzeba było długo czekać. – Nie byłam łakoma, po prostu zaburczało mi w
brzuchu. Nieprzyjemne uczucie, zwłaszcza gdy dookoła wszyscy coś jedzą.
Konrad skinął głową, w
zamyśleniu wertując menu. Po raz pierwszy mogłam się mu przyjrzeć, odnotowując
wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły. Podobał mi się jego dołeczek w
podbródku, stanowczy zarys ust, zmarszczki w kącikach oczu. Zaciekawił
drapieżny tatuaż na przedramieniu, przedstawiający, a jakżeby inaczej,
wypasiony motocykl i panienkę z nogami do nieba, dumnie prężącą biust. Hormony
we mnie nie szalały, nie miałam najmniejszej ochoty na seks, a jednak
zastanowiłam się, jak to by było gdyby…
– O czym
rozmyślasz? Dam głowę, że o czymś niegrzecznym.
– Za wcześnie na
takie rzeczy – mruknęłam usiłując ukryć skrępowanie. – To portret twojej eks? –
wskazałam na wytatuowaną panienkę.
– To – zerknął na
ramię – według mnie ideał kobiety.
– Taki stary, a
taki wybredny.
– Bez przesady –
znów się uśmiechnął. - I nie zmieniaj tematu. Zresztą, do twarzy ci z tym
rumieńcem zakłopotania.
– To nie
rumieniec, to róż na policzkach.
– Założę się, że
częściowo mam go na plecach? – spytał z udawaną rezygnacją.
– Róż nie, tylko
puder i… – umilkłam spłoszona. Lecz on tylko się roześmiał. Na szczęście dla
mnie właśnie pojawiła się kelnerka i postawiła przed nami coś, co wyglądało
bardzo apetycznie. Zajadałam z apetytem, zerkając na Konrada, a że nie było
tego dużo, szybko skończyliśmy. Kiedy przyniesiono danie główne, zaspokoiłam
już pierwszy głód i mogłam dalej, z właściwym sobie wdziękiem, prowadzić
konwersację.
– Gdzie teraz
będziesz jeździł tymi swoimi maszynami?
– To proste. W
drugą stronę. Chyba że kolejna śliczna sąsiadeczka zaatakuje mnie miotłą. Czy
ten facet, którego walnęłaś kijem bejsbolowym…
– Nie rozmawiajmy
o tym – przerwałam mu ostrym tonem.
– Rozumiem. – Oczy
Konrada pociemniały. – Ale wierz mi, nie pasowałaś do niego.
– Wyrocznia się
znalazła. Znałeś go chociaż?
– Poznałem pól
roku temu. Wystawił dom na sprzedaż, a moi znajomi byli zainteresowani jego kupnem.
Rasowy podrywacz, zarozumiały, nadęty w samouwielbieniu egoista.
Aż otworzyłam usta ze
zdumienia.
– Jak śmiesz!…
– Próbował
poderwać żonę mojego przyjaciela, nawet nie krępując się jego obecnością.
Szczerze mówiąc, miałem wielką ochotę mu wtedy przyłożyć. A domu, choć bardzo
im się podobał, nie kupili.
Próbował poderwać? To
było jak sól na moje świeżo co zabliźnione rany. Jednak w duchu dziękowałam, że
nie spotkaliśmy się podczas tej wizyty, o której nawet nie wiedziałam.
– Masz rację –
odparłam markotnie. – Ale proszę, nie rozmawiajmy już o nim, dobrze?
Zabsorbowana rozmową,
która przybrała zupełnie nieoczekiwany obrót, sięgnęłam po torebeczkę. Chciałam
wyjąc z niej telefon, żeby sprawdzić czy na pewno nikt nie dzwonił, ale
zapomniałam że upchnęłam w niej te pancerne gacie. Na dodatek łokciem niechcący
zawadziłam o odłożony widelec, który z brzękiem spadł na podłogę. Usiłując
wykonać dwie czynności naraz, machnęłam trzymaną w prawej ręce torebką, puścił
słaby zatrzask i w powietrze wyleciała cielistego koloru płachta, a potem
wdzięcznie wylądowała na tacy kelnera, który przechodził obok naszego stolika.
Zamarłam, bo cholerne gacie idealnie wyeksponowały wszelkie swoje walory.
Osłupiały chłopak upuścił tacę, rozległ się hałas tłuczonych naczyń. Spojrzałam
w dół. Na samym wierzchu tego, co upuścił, z brązową plamą umiejscowioną
dokładnie w kroku, leżały moje majtasy. Co miałam zrobić? Sięgnęłam po nie,
elegancko złożyłam w kosteczkę i na powrót upchnęłam do torebki. Powiedziałam
przepraszam do ogłupiałego kelnera i dopiero wtedy odważyłam się zerknąć na
Konrada. Czerwony na gębie, z trudem powstrzymywał śmiech.
– Ani słowa! Bo
sobie pójdę! – zagroziłam na wszelki wypadek. Biedak, o mało co nie
eksplodował.
– Ja… Na chwilę
przepraszam – i umknął w kierunku wyjścia. Wcale mu się nie dziwiłam.
Wzruszyłam ramionami, kontynuując konsumpcję i udając, że nie zauważam mało
dyskretnych spojrzeń pozostałych gości. Do diabła! Miałam przeczucie, że ten
cholerny zatrzask puści.
Konrad wrócił po kilku
minutach, z oczyma jak królik, wciąż rozweselony.
– Co robiłeś? –
spytałam podejrzliwie.
– Popłakałem się
ze śmiechu – przyznał uczciwie. – Gabrysiu, jesteś niesamowita! A tak w ogóle
po co ci tak szykowna bielizna w torebce?
– To są takie
majtki poporodowe – oznajmiłam obojętnym tonem. – Dostałam od przyjaciółki.
– Jako rodzaj
antykoncepcji? Mężczyzna zaczyna pieścić kobietę, przesuwa dłońmi po udach,
dociera wyżej i umiera ze śmiechu?
– Zaraz tam
umiera. Ty przeżyłeś.
– Widok tak. Nie
wiadomo co by było w przypadku bliższego spotkania z tym bieliźniarskim cudem.
Wiesz co Gabrysiu? Z tobą nie można się nudzić. Jesteś cudowna!
Nie tyle słowa, co ton
jakim zostały wypowiedziane, sprawiły że poczułam się naprawdę wyjątkowa. Były
niczym plaster na moją zbolałą i kolczastą duszę. Tym bardziej, że we wzroku
Konrada, w tych rozbawionych szaro-niebieskich oczach widziałam nie tylko
podziw. Więc kiedy odwiózł mnie do domu i całując w policzek spytał, czy mam
ochotę na kolejne spotkanie, wbrew wcześniejszym obietnicom, powiedziałam tak.
Więcej nie zdążyłam, bo z domu wypadła Dorka dzierżąc w prawej dłoni ten
przeklęty kij bejsbolowy. Konrad zaczął się śmiać, ale na wszelki wypadek wolał
się ewakuować. A ja tej nocy, po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, odważyłam
się śnić o czymś nowym i wspaniałym.
link do części III - klik
link do części III - klik
Wyczekiwałam Karolka... a tu klops! ;(
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię!:)
OdpowiedzUsuńEeeee tam, ktoś by nie chciał. Przeczytają z ciekawości a potem ich wciągnie.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu! xD
A nie mówiłam że będzie czad, hihihi
Och! Żeby tylko Karol nie pojawił się w ostatnich częściach! :-)
OdpowiedzUsuńBłagam niech Karol wróci! On musi się zmienić!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest swietne. Szkoda tylko ze nie przyblizasz wieku bohatera. A co to krztusca... Nie wiem. To ze jest szczepiony nie zawsze gwarantuje brak choroby a szybsze jej zwalczenie i lagodniejszy przebieg. Ciocia miala problem z bezdechem u synka i lekarka polecila jej takie urzadzenie ktore zaczyna pikac gdy cos sie dzieje z oddechem malucha ale niestety nazwy nie znam. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. :-)
OdpowiedzUsuńMam to płytkowe pod materac, ale szczerze mówiąc, przydałoby się to na pieluchę. Dla nas chyba będzie lepsze.
UsuńKiedy kolejna część? A jak dzieciaczki Pani Autorko 😊?
UsuńBabeczko zabierz dziecko narazie ze szkoły bo może (ale nie musi) przynieść ci to świństwo do domu. Odporność poszczepienna trwa jakieś 2-3 lata, ja bym nie ryzykowała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo pierwsze co zrobię :-) Dzięki
Usuńa po drugie ja bym tez poszla do lekarza dziecego po informacje, najgorsze co mozna zrobic to wpadac w panike, opowiedziala mu o swoich obawach i on/ona powinein ci pomoc, przynjamniej uspokoic
Usuńps. gacie w opowiadaniu swietne, czekam na dalsze przygody gaci do modelowania sylwetki :D
Babeczko, szczepionka nie daje gwarancji, że córcia nie zachoruje, niestety. Jeśli zaś chodzi o rodziców dziecka które zachorowało - szkoła powinna zażądać od nich zaświadczenia lekarskiego, że dziecko może chodzić do szkoły. U nas w przedszkolu nawet po chorobie zakaźnej muszę dostarczyć zaświadczenie, żę córka już może wrócić.
OdpowiedzUsuńOczywiście wiem że szczepionka nie chroni stuprocentowo i właśnie to mnie martwi, bo przy łagodniejszym przebiegu mogłabym go wziąć u starszej córci za zwykłe przeziębienie. A tak nawiasem mówiąc zadzwoniłam do swojego pediatry i okazało się, że to właśnie ona zdiagnozowała ten przypadek :-) Fajna babeczka, dobry lekarz, tyle że prywatny... Przy wizycie bada dziecko od stóp do głów. Trafiłam do niej jak Mała miała 6mcy i nie ukrywam, że uratowała nas wtedy przed szpitalem. Nasza pani pediatra z przychodni też jest niezła, ale nie stać ją by poświęcić na jednego pacjenta pół godziny. Ma dziesięć minut, a i to często z poślizgiem, bo cała poczekalnie pacjentów już czeka...
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, pani doktor uspokoiła mnie, a w piątek i tak mieliśmy jechać na kontrolę z Małym. A niby na mleku z cycka jest. Jak widać przy starszym dziecku, tak to bywa :-)
PS. Wracam do pisania, bo berbeć śpi i mam w końcu okazję skrobną choć kilka zdań :-)
OdpowiedzUsuńA gdzie Karol? :(
OdpowiedzUsuńW Karolowie ;-D
UsuńTo niech szybko z tego Karolowa wraca ;)
UsuńBabeczko płakałam ze śmiechu! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozwój :)
Co do monitora oddechu polecam snuza hero, u nas spisuje się świetnie.
OdpowiedzUsuńBabeczko mam nadzieję że dzieci będą zdrowe i paskudztwo się nie przyplata. A co do opowiadania to musisz dawać ostrzeżenie ze śmieszne bo czytałam po kryjomu na zajęciach i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu :) cudo :) przed oczami stanęła mi Bridget Jones :) a już sama nie wiem który lepszy Konrad czy Karol :) Mieszasz mi w głowie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJesteś super! Opowiadanie ekstra, nie mogę doczekać się dalszej części ! Calusy; *
OdpowiedzUsuńBabeczko jestes jedyna w swoim rodzaju <3 opowiadanie suuuuuper:) gacie- mistrzostwo świata i okolic, Konrad wydaje sie byc przyzwoitym facetem choc z charakterkiem, no i nie ma przebrzydlego gada(no chyba ze go zrehabilitujesz, np. Odmieniony karlos po 1000 lat spędzonych na medytacjach w Tybecie to ok;) :P to moze dalabym mu szanse ;-)
OdpowiedzUsuńOby Karol nie wrócił, a jeśli wróci to niech go Konrad wyśle na księżyc. Strasznie mnie ten Karol irytował w pierwszej części.
OdpowiedzUsuńKochana Babeczko, życzę zdrówka dla dzieci, oby żadna choroba się nie przypałętała, sama mam dwójkę dzieci to wiem jakie to przeżycie.
Studiuję medycynę i widziałam ostatnio na oddziale malucha (miał coś między miesiącem a trzema, niestety nie pamiętam), który zaraził się krztuścem od rodziców. Faktycznie przebieg tej choroby u takich maleństw jest niebezpieczny. Jeżeli są bezdechy i dojdzie do znaczącego niedotlenienia może pojawić się sinica. Najłatwiej chyba ją uchwycić wokół ust (takie szarawe zabarwienie). Coś słyszałam, że są też szczepionki dla takich małych dzieci ale to trzeba by się dopytać pediatry. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Na razie dziś jedziemy do pediatry, która zresztą uspokoiła mnie już przez telefon, bo to ona zdiagnozowała ten przypadek w szkole córki. Okazało się, że chodzi o nieleczony krztusiec, chłopiec fazę krytyczną przechodził prawdopodobnie w sierpniu. Na razie obserwujemy :-)
UsuńHmmm, można dowiedzieć się kiedy mniej więcej można oczekiwać kolejnej części? :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna część? ;)
OdpowiedzUsuńKiedy dalsza część nie mogę się doczekać zaglądam codziennie 😊 buu uwielbiam Cię
OdpowiedzUsuńMęczę się z Onym :( Jakoś to co czytam mi się nie podoba, a jak chce coś zmienić to kicha, wskakuje mi na inne opowiadanie. Jeszcze dwa dni i się poddam, publikując Głupstwo...
UsuńCoś chyba z tymi dwoma dniami nie wyszło.
UsuńPublikuj głupstwo, lepiej to niz Onego lub wcale ma nic nie byc
UsuńBabeczko! Przesyłam ci duchową moc, żebyś dała radę, bo gorąco oczekuje tego opowiadania ;D
OdpowiedzUsuńTak szczerze to mam nadzieję że Karolek ne wróci i z się nie dasz namówić.
OdpowiedzUsuńGacie boskie!
Ahh Babeczko, czekam i czekam na kolejną cześć Głupstwa, bardziej niż na Onego. Mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawi się Karol i dowie się o małej, ciekawa jestem jego reakcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kiedy można się spodziewać następnej części ? :)
OdpowiedzUsuńKiedy możemy się spodziewać nowej publikacji ? :) Pozdrawiam, życzę weny i mniej problemów ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział głupstwa? ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część ? Naprawdę już doczekać się nie mogę :) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na kolejną część Głupstwa <3
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Twoja nieobcenosc wynika z braku weny a nie choroby malca...
OdpowiedzUsuńHej,i jak maleństwo? Sporo czasu minęło od ostatniego posta i mam nadzieje,że nie wynika to z żadnych problemów z pociechami :) pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się czegoś nowego? :)
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko :) śledzę Twoje opowiadania od bardzo dawna. Zauważyłam, że lubisz łączyć młode dziewczyny, kobiety, ze starszymi mężczyznami :) Mam więc do Ciebie małą propozycje :) co byś powiedziała na to abyś napisała jakieś opowiadanie na temat miłości starszego ochroniarza w klubie tak z 40-45 lat do dziewczyny w wieku 20-25 :) chętnie bym o takim czymś przeczytała :) pozdrawiam Cię, życzę dużo zdrowia dla Ciebie i dzieci :) a przede wszystkim dużo weny :))
OdpowiedzUsuń