Mały chyba złapał jakieś przeziębienie i strasznie marudny się zrobił, ciężko przy kompie usiąść i cokolwiek zrobić. Wierci się i kręci, więc spieszyłam się jak głupia żeby zdążyć poprawić tekst. Już nic nie dodawałam, nic nie zmieniałam, dostajecie tak jak jest. Przyjemnego czytania!
link do części XI - klik
Spadek XII
Parsknęłam
piwem, a potem dostałam takiego napadu kaszlu, że o mało się nie udusiłam.
– Alina,
no co ty? – Marysia wydawała się zaniepokojona.
– Jak
to… chłopak? – Wiele mogłam znieść, ale nie to! – Żartujesz?!
– Mój
brat jest w nim po uszy zakochany, dlatego go zatrudnił. Wierz mi, też
próbowałam na początku go poderwać – westchnęła. – Nie udało się, choć dopiero
później dowiedziałam się z jakiego powodu.
W
tym momencie tuż obok rozległ się ogłuszający ryk. Jedno z dzieci, dziewczynka
ubrana w falbaniastą, różową sukienkę, potknęła się i siedziała teraz na
drewnianej podłodze ganku, głośno płacząc z powodu stłuczonego kolana.
Normalnie rzuciłabym się na pomoc, ale byłam tak otumaniona tym, co przed
chwilą usłyszałam, że starczyło mi siły tylko na to, aby wstać i sztywnym
krokiem uciec do siebie na górę. W głowie miałam prawdziwy chaos, a na pierwszy
plan wysuwało się niedowierzanie. Przecież to niemożliwe! Ta cholerna Maryśka
musiała coś pokręcić, a może zamiast faktów podała swoje własne spostrzeżenia?
Dotarłam do sypialni, ale nie zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, gdy ktoś
energicznie je popchnął.
– Nareszcie!
– mruknął Sebastian, obejmując i wtulając twarz w moją szyję. Odepchnęłam go z
całej siły, a ponieważ nie tego się spodziewał, stał teraz naprzeciwko,
posyłając mi pełne zdziwienia spojrzenie. – O co chodzi?
– I
ty się jeszcze pytasz? – powiedziałam z goryczą. – To prawda, że Kuba jest
gejem?
– Jest
– odparł nagle rozbawiony. – Wiesz jakiej frajdy dostarczało mi obserwowanie
twoich starań żeby go poderwać?
– I
zatrudnił cię bo?...
– Bo
znam się na swoim fachu.
– A
nie z innego powodu? – Chciał mnie znowu przytulić, ale odsunęłam się na
bezpieczną odległość, patrząc na niego spode łba.
– Aaa!
Chodzi o to, że przez pewien czas byliśmy parą?
– Więc
to prawda? – spytałam zdławionym głosem.
A
ten wampir zaczął się jedynie śmiać. Przysiadł na skraju łóżka i zanosił się
śmiechem, dopóki ze złością nie walnęłam w niego poduszką.
– Rozmawiałaś
z Marysią? – stwierdził domyślnie.
– Tak.
– Księżniczko!
Naprawdę jesteś strasznie łatwowierna.
– To
mnie oświeć!
– Kubuś
faktycznie zatrudnił mnie z dość dwuznacznych powodów – przyznał, grzebiąc w
kieszeni i wyciągając paczkę papierosów. – Nie przypuszczał jednak, że będzie
miał konkurencję w osobie siostry. Mają jednak pecha, bo ani on, ani ona, nie
są w moim typie.
– Tylko
mi tu nie pal! – wyrwałam mu papierosa z ust.
– Otworzymy
okno i wywietrzymy.
– Sebastian!
Wiesz jak się czuję po usłyszeniu tych rewelacji? I niby dlaczego mam wierzyć
tobie, nie jej?
Sekundę
później leżałam na łóżku, z podwiniętą sukienką, z rękoma unieruchomionymi nad
głową, a on bardzo delikatnie pokrywał pocałunkami moją szyję.
– Czy
moja orientacja seksualna ma aż takie znaczenie?
– A
więc jednak! – syknęłam. – Jesteś biseksualny?
– Możliwe.
– O
Boże! – Gorycz w moim głosie chyba go zaskoczyła. Uniósł głowę i spojrzał z
niepokojem w moje oczy.
– Na
wolności wolę kobiety, ale w ciupie czasami nie było wyboru.
– Siedziałeś?
Wspaniale! Co jeszcze przede mną ukrywasz?
– Nie
ukrywałem tego. Nie pytałaś.
– Pewnie
– rzekłam zgryźliwie. – Bo to takie oczywiste, żeby na samym początku pytać o
kryminalną przeszłość i upodobania seksualne. Za co zostałeś skazany?
– Stare
dzieje. Włamanie, pobicie i według prokuratora usiłowanie morderstwa. Nie patrz
na mnie z takim przerażeniem, nie jestem zabójcą. Kretyn uwziął się na mnie i
na siłę chciał poszerzyć moją listę wykroczeń.
– Jak
sobie pomyślę, że robiłeś to również… Fuj! To wstrętne! Złaź ze mnie!
– Nie.
– Złaź,
powiedziałam!
Nie
rozzłościł się, nie zirytował. Uśmiechał się kpiąco, jakby czuł swoją przewagę,
przewidując że moje słowa nie będą miały pokrycia w czynach.
– Pokażę
ci księżniczko, że od tyłu również bywa zajebiście – wyszeptał mi na ucho.
– Ani
mi się waż!
Mogłam
sobie protestować do woli. Tym bardziej, że mój sprzeciw nie do końca był
autentyczny. Po całym dniu rozmyślania o seksie, marzyłam tylko o jednym. Żeby
porządnie mnie zerżnął. Aż wstyd przyznać, ale przed samą sobą nie musiałam
udawać, bawić się w zawoalowane sformułowania. Choć nie starczyło mi odwagi, by
to samo powiedzieć na głos…
– Co
my tu mamy? – spytał schrypniętym głosem, wkładając palec do mojego wilgotnego
wnętrza. – Dziwnie wygląda ten twój wstręt. – Do pierwszego palca dołączył
drugi, rytmicznie zagłębiając się i wysuwając. Jęknęłam gardłowo, szamocząc się
w uścisku Sebastiana. Cóż, zawsze mogłam odrobine poudawać. Doskonale zdawałam
sobie sprawę, że mój opór jeszcze go podnieca, bo jego członek błyskawicznie
rósł i twardniał.
– Zrobimy
to inaczej niż zamierzałem, bo po całym dniu bez ciebie jestem nieziemsko
napalony – powiedział cicho. Po chwili leżałam na brzuchu, z podwiniętą
sukienką, bez bielizny, przygnieciona jego ciężkim ciałem. Lekko uniosłam się
nad przedramionach, usiłując wykręcić głowę, by spojrzeć do tyłu.
– Sebastian,
proszę! Tylko nie…
– Spokojnie
– wyszeptał. – Anal zostawimy sobie na następny raz. Teraz mam ochotę jedynie
na to! – I wbił się we mnie, brutalnie, do samego końca, bez jakiejkolwiek
delikatności. Dłonią stłumił krzyk, drugą zacisnął na moim karku i zaczął się
poruszać. Nie, to zbyt łagodnie powiedziane. Uderzał wściekle, bezlitośnie i rytmicznie.
Bolało, ale ból splótł się z rozkoszą, a doprawiony podnieceniem i
bezgranicznym pożądaniem, był dla mnie czymś zupełnie nowym. Zapomniałam o
wszystkim, o swoich wątpliwościach, o tym, że tak naprawdę Sebastian nic nie
wyjaśnił, zbywając mnie drwiącymi słówkami. Lecz przestało się to liczyć, choć
gdzieś tam pojawiła się mglista, pełna rozbawienia myśl, że gejem to on z
pewnością nie był. Potem zniknęła, bo nadszedł chaos i spełnienie. Silna ręka
zacisnęła się na moim karku, zachłanne usta kąsały spoconą skórę, a ogromny
członek drgał, wypełniając moje wnętrze ciepłym nasieniem. Zagryzłam z całej
siły wargi, by nie krzyczeć, bo przecież na zewnątrz było pełno ludzi. Potem
opadłam i wtuliwszy twarz w poduszkę, ciężko dyszałam. Sebastian zsunął się ze
mnie i leżał obok na placach, oddychając z wysiłkiem.
– Nawet
nie spytałeś czy się zabezpieczam? – odezwałam się z wyrzutem, gdy już
uspokoiłam rozszalałe serce.
– E
tam – mruknął, a potem wtulił się w mój bok.
– A
co by było, gdybym zaszła w ciążę?
– Ożeniłbym
się z tobą – powiedział sennie. – Zdrzemnę się księżniczko w twoim łóżku. Mogę?
– Tak
– odparłam zdławionym głosem. I podczas gdy ja usiłowałam sobie poradzić z
natłokiem myśli, z chaosem uczuć, on smacznie pochrapywał. Na wpół ubrany,
obejmując mnie ramieniem i owiewając gorącym oddechem policzek. Nagle
uśmiechnęłam się. Nie był idealny, bo miał przynajmniej jedną wadę – straszny był
z niego śpioch.
***
To
było cudowne sześć dni. Nieziemskiego seksu, raz szybkiego i szalonego, innym
razem subtelnego i romantycznego. Przestałam się już dziwić temu, że Sebastian
potrafił być zarówno czułym kochankiem, jak i brutalem, który bez pytania i nie
przejmując się mymi doznaniami, potrafił brać co chciał. Dałam spokój jego
związkom z Kubą, bo po prostu stwierdziłam, że nie chcę wiedzieć nic więcej. Jednego
byłam pewna – Marysia kłamała mówiąc o jego rzekomym homoseksualizmie. No chyba
że ja byłam chłopcem i nic o tym nie wiedziałam…
Nadszedł
piątek a wraz z nim kłopotliwe kobiece dni. Sebastian nawet się nie skrzywił,
gdy usłyszał, że przez jakiś czas koniec z seksem. Wieczorem, gdy inni
pojechali do pubu na piwo, on został ze mną. Siedzieliśmy na starej kanapie,
wystawionej na werandzie. Było ciepło, świerszcze cykały jak wściekłe, korony
drzew delikatnie szumiały, a ja siedziałam w jego objęciach, z głową na piersi,
objęta ramionami. Bezpieczna, szczęśliwa. Siedzieliśmy w milczeniu, a on
czasami pochylał się, delikatnie całując skrawek mojego policzka, pieszcząc
wargami szyję. Pomyślałam, że taka chwila mogłaby trwać wiecznie. Albo że
takich momentów mogłoby być więcej. Spojrzałam w górę, w ciemne oczy Sebastiana
i lekko się uśmiechnęłam. Ze świstem wciągnął powietrze.
– Błagam
księżniczko, nie patrz tak na mnie, bo nie wytrzymam.
– Nie
bardzo rozumiem…
– Co
tu rozumieć? – mruknął, dłonią leniwie gładząc moje ramię. – Masz najpiękniejsze
na świecie oczy.
– Tym
bardziej nie rozumiem czego nie możesz wytrzymać.
– Ech…
– i wtulił twarz w moje włosy. W tym momencie przysięgłabym, że mu na mnie
zależy, zresztą tak samo jak i mnie na nim. Nie pamiętam tego momentu, kiedy to
sobie uświadomiłam, ale coraz częściej myślałam o związku z Sebastianem w
kategorii najbliższej oraz dużo bardziej odległej przyszłości. Byłam też
ciekawa, co on sądzi o naszym związku. Doskonale pamiętałam jego słowa o
małżeństwie, choć nie do końca traktowałam je poważnie. Ciężko, naprawdę ciężko
było go rozgryź, a mnie brakowało odwagi, by spytać wprost.
– Jutro
wyjeżdżam.
– Jutro?
Dokąd?
– Do
domu. Mam do załatwienia kilka spraw w poniedziałek, więc przy okazji chciałam
spędzić jeden dzień z rodziną. Może… – zająknęłam się. – Może pojechałbyś ze
mną?
– Tak
oficjalnie? – spytał rozbawiony. Dotychczas skrzętnie urywaliśmy swój związek
przed Kubą i pozostałymi, choć przysięgłabym, że Konrad się czegoś domyśla.
– Mam
to w nosie! Jestem dorosła i mogę robić, co chcę! – zdenerwowałam się.
– Masz
rację, ale i tak nie skorzystam z zaproszenia. W sobotę chcemy nadrobić
zaległości, a w poniedziałek rozpoczynamy remont kuchni. Jestem tu potrzebny.
– No
tak, remont – zamyśliłam się. Jego słowa brzmiały logicznie, a jednak nie
mogłam się pozbyć wrażenia, że coś było nie tak jak powinno.
Choć
zaniósł mnie do łóżka, choć wycałował na pożegnanie i zasnęłam błogo w jego ramionach,
to nieprzyjemne uczucie powróciło następnego dnia, gdy wyjeżdżałam. Nie na
długo, bo postanowiłam sprawdzić, co tak naprawdę porabia Sebastian pod moją
nieobecność. Najpierw zadzwoniłam z telefonu stacjonarnego, by upewnić go, że
jestem w domu, ponad dwieście kilometrów stąd. Potem pożyczyłam samochód od
przyjaciółki i ruszyłam w drogę powrotną. Kilometr przed celem silnik zgasł, bo
zapomniałam zatankować. Przeklinając własną głupotę oraz niefrasobliwość,
wybrałam doskonale mi znaną trasę, do domu. Było już całkiem ciemno, jedynie
blady sierp księżyca rozświetlał ten mrok. Nigdy w życiu się tak nie bałam, ale
nie miałam wyjścia. Pędziłam przed siebie, nie troszcząc się nawet o zachowanie
ciszy. Gdy dotarłam, zziajana i spocona, gwałtownie przystanęłam, obrzuciwszy
okolice uważnym spojrzeniem. Wszędzie cisza, spokój, ciemność. Nawet w
przyczepie, bo widać panowie zażywali zasłużonej rozrywki w pobliskim pubie. Nie
było też Sebastiana.
Przeklinając
w duchu własną podejrzliwość, weszłam na ganek i dopiero wtedy zauważyłam, że
nie mam kluczy. Cały ich pęk położyłam na komodzie w przedpokoju i tam został. Moja
irytacja osiągnęłam apogeum. Po prostu wspaniale! Idiotyczny plan, brak paliwa,
brak możliwości wejścia do własnego lokum, tylko mnie mogło coś takiego
spotkać. Idiotka do potęgi. A Sebastian pewnie siedzi sobie przy barze, sącząc
piwko i paląc papierosa. Obeszłam dom, w duchu nadal wymyślając sobie od
kretynek, gdy nagle przypomniałam sobie, że być może drzwi prowadzące z werandy
do salonu będą otwarte. Zamek nie działał i w zasadzie potencjalny złodziej nie
miałby problemu, aby dostać się do środka. Wymiana była zaplanowana dopiero na
środę, więc istniała duża szansa…
O
mało nie umarłam na zawał, potykając się po ciemku, o stojące na brzegu tarasu
doniczki. Narobiłam przy tym niezłego hałasu. W końcu jednak dotarłam do drzwi,
a tam nastąpił cud! Weszłam do środka.
I
ostatnie co pamiętam, to silne uderzenie w głowę. Potem zapadła ciemność.
***
Ocknęłam
się, czując chłód wilgotnej ziemi, mokre źdźbła trawy na moim policzku. Leżałam
na brzuchu, z dłońmi skrepowanymi na plecach, ze związanymi nogami i szmatą w
ustach, która utrudniała mi oddychanie. Podniosłam głowę, usiłując rozejrzeć
się dookoła, ale w panujących ciemnościach niewiele można było zauważyć. Czarna
bryła budynku, ciemna ściana lasu otaczająca go z trzech stron – to chyba był
mój dom? Potem usłyszałam przytłumione głosy. Oba męskie i nie miałam
wątpliwości, do kogo mogły należeć. Ten, w którym pobrzmiewały nutki
wściekłości, do Kuby. Drugi, spokojniejszy, bardziej stanowczy, do Sebastiana.
Drań, pomyślałam z goryczą. Cholerny, kłamliwy drań! Czy choć raz był ze mną
szczery? A tak w ogóle, co to u diabła miało znaczyć? Skupiłam się, by usłyszeć
jak najwięcej, choć okazało się to niełatwe, bowiem wszystko zagłuszał szum
drzew.
– Daj
spokój, jest niegroźna.
– Dobra,
jak chcesz, ale jeśli nas złapią, to będzie wyłącznie twoja wina!
– A
pomyślałeś, co będzie jak ją sprzątniemy i nas złapią? No, co mądralo?
Sprzątniemy?
Zmroziło mnie to słowo. Na dodatek Sebastian wypowiedział je tak lekko, prawie
że z rozbawieniem, może jedynie delikatnie zabarwionym poirytowaniem. Tak jakby
przemawiał do wyjątkowo upartego dziecka.
– Przeleciałeś
ją i od razu zebrało ci się na litość – warknął Kuba.
– Opanuj
się – tym razem dosłyszałam w jego głosie wyrachowanie. – Czysty rachunek
zysków i strat.
– Jak
dla…
Dziwny
dźwięk zagłuszył dalszą część rozmowy. Gdy umilkł, na nowo wytężyłam słuch, ale
tym razem niczego nie usłyszałam. Skoro skończyli to chyba powinnam zacząć się
bać? Zadrżałam z zimna, usiłując pozbyć się krępujących mnie więzów. Przez cały
czas zastanawiałam się nad powodem ich działań? Okup odpadał, znalezione przeze
mnie książki nie były aż tyle warte. Więc co? Ten legendarny, na wpół mityczny
skarb? To nawet by się zgadzało. Dwóch wspólników, możliwe że również partnerów
w życiu osobistym, mający jasno określony cel. Poderwać naiwną idiotkę, a
między czasie przeszukać miejsce potencjalnego ukrycia skarbu. Tylko że dom
stał pusty przez prawie trzy miesiące, zdążyliby to zrobić bez problemu
wcześniej. Ni w ząb nie rozumiałam ich postępowania. Chociaż… Te stare zdjęcia
posesji, które tak zainteresowały Sebastiana, że nawet przeszła mu ochota na
seks. Tak, to musiało być to. Doskonale ukryte wśród dziesiątek innych, widać
nie przyciągnęło ich uwagi podczas poszukiwań. I widać, że odkryli na nich cos
ważnego, co być może stanowiło rozwiązanie zagadki.
Silne
dłonie pomogły mi wstać. Gdzieś obok błysnęło światło latarki. Nie za słabe,
ale wystarczająco mocne bym mogła zobaczyć twarz jednego z oprawców. Bo tak go
w duchu nazywałam, przy czym był to najłagodniejszy epitet, na jaki było mnie
stać.
– Cóż
księżniczko… – westchnął z udawanym żalem, a potem mrugnął łobuzersko. – Chyba
musimy się pożegnać.
Chciałam
wykrzyczeć mu w twarz przepełniające mnie uczucia, całą wściekłość, a w zamian
za to patrząc w te jego kpiące oczy, na skrzywione w uśmiechu usta, poczułam
wypełniający mnie żal. Powinnam była wiedzieć, że był zbyt idealny, aby to
wszystko mogło być prawdziwe. Powinnam była się spodziewać tego, że gdy zacznie
mi zależeć, to poniosę porażkę. Chociaż nie przewidywałam jak wielką. Potraktował
seks ze mną jak znakomitą zabawę, incydent, o którym można z łatwością
zapomnieć. Zamrugałam oczyma, próbując przegonić napływające łzy, ale kiedy
Sebastian uniósł dłoń i kciukiem pogładził mnie po policzku, tak delikatnie i
czule, jakby to była pieszczota kochanka, rozpłakałam się na dobre. Łzy
spłynęły, choć milczałam, bo nadal byłam zakneblowana. Za to on nagle
spoważniał.
– Nie
sądzisz księżniczko, że to było na serio? Chyba się we mnie nie zakochałaś? –
spytał z niepokojem.
Gnojek,
pomyślałam z goryczą. Wredne bydlę, któremu powinnam splunąć w twarz, zamiast
rozpaczać z powodu jego obłudy.
– To
był tylko seks – uśmiechnął się krzywo. – Zajebisty, ale tylko seks. Czysta
przyjemność, nieprawdaż? Nie martw się księżniczko, za kilka godzin zadzwonię
na policję i powiem im, gdzie maja cię szukać. Ochłoniesz i znajdziesz sobie
przyzwoitego chłopca, za którego będziesz mogła wyjść za mąż. Potrzebny ci taki
– dodał w zadumie, przeczesując palcami moje włosy. A potem pochylił się i
wyszeptał. – Jesteś tak śliczna i pociągająca, że czasami żałuję…
– Skończyłeś?
– Między nas wdarł się ostry głos Kuby. – Jak chcesz, to przeleć ją na
pożegnanie i jedźmy już.
– Zamknij
się! – warknął nieoczekiwanie rozgniewany Sebastian. – Nie jestem gwałcicielem!
– Jaki
tam gwałt – odparł lekceważąco tamten. – Sama nadstawi dupy gdy…
Nie
skończył, bo potężny cios powalił go na ziemię.
– Kazałem
ci się zamknąć! – Pierwszy raz widziałam Sebastiana tak wściekłego. I ten ton głosu,
prawdziwie arktyczny chłód.
– Czekaj,
powiem Maryśce – odgryzł się Kuba, gramoląc z ziemi. – Ciekawe jak jej się
wytłumaczysz? Błędny rycerz się znalazł.
Więc
to tak! A twierdził, że nie była w jego typie. Kłamca, po raz kolejny, po raz
setny i tysięczny, kłamca!
– Opuszczamy
ją czy nie? – spytał ze spokojem Sebastian. – Za godzinę zacznie świtać.
– Dobra,
robimy to i spływamy.
To,
co wydarzyło się potem przypominało najstraszliwszy koszmar. Obwiązali mnie dodatkową
liną, a następnie powoli opuścili w dół czarnej dziury. Bez problemu domyśliłam
się, że to studnia. Na dnie nie było wody, a jedynie sucha, ubita ziemia. Potem
przecięli linę i zasunęli czymś otwór u góry. Zapadły egipskie ciemności. Nie
widziałam nawet czubka własnego nosa, zresztą nie dałabym rady go zobaczyć, bo
oczy miałam pełne łez. Szlochałam bezgłośnie, wspominając ostatnie spojrzenie
Sebastiana i całusa jakiego posłał mi na pożegnanie. Płakałam nad swym złamanym
sercem, płakałam nad zawiedzionymi nadziejami, płakałam tak długo, aż mrok
rozświetliło światło latarki, a u góry rozległy się męskie głosy.
link do częśći XIII - klik
link do częśći XIII - klik
Babeczko super opowiadanie . Jestem tylko ciekawa czy to ostatnia część czy bd jeszcze jakieś zakończenie? Pozdrawiam i życzę zdrówka dla małego Natalia
OdpowiedzUsuńBędzie. Ostatnia. Ale na razie idę spać, bo kto wie, jak mnie czeka nocka ;-) Dobranoc wszystkim!
OdpowiedzUsuńO rany ! Naprawdę? Wow!!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?
Kocham to opowiadanie :)
Codziennie zaraz po przebudzeniu i wieczorem po pracy sprawdzam Twojego bloga z nadzieją na kolejną część któregoś z opowiadań ! :):)
Życzę zdrówka dla dzieciaczka :)
K@sia
O matko, a kiedy ostatnia jesli wolno spytac?
OdpowiedzUsuńA jednak:) Tak jak przypuszczałam. Kuba z Sebastianem byli wspólnikami. Szkoda mi dziewczyny, była zbyt łatwowierna. No ale, podobno, serce nie sługa. Myślę, że Sebastian wróci, a jego "księżniczka" wybaczy mu, i będą razem. No ale zobaczymy co tam wymyśli nasza kochana autorka. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i zdrówka dla dzieciaczków.
OdpowiedzUsuńAleż mnie zdziwko wzięło!:D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną część.
Buziaki wspomagacze dla Was!:-*
Mogłaby w tej studni znaleźć jakiś skarb
OdpowiedzUsuńCo raz ciekawiej się robi i szkoda, że będzie jeszcze tylko jedna część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrówka życzę :*
No, no Babeczko! Zaskoczyłaś mnie. Czekam na ostatnią część. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w niej i potwierdzi moje domysły.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Was :* I dużo zdrówka dla maluchów!
Dzięki za komentarze. Jestem potwornie niewyspana :-) bo Mały się jednak rozchorował. Prawie 38 gorączki, wszedł antybiotyk, do drugiej w nocy było nieźle, potem już nie ;-( Tak to już bywa...
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część ?
OdpowiedzUsuńBabeczka pisze, że jej się dziecko nieźle rozchorowało, a ty o następnej części. Masakra.
UsuńBabeczko życzę zdrówka do kochanego brzdąca. :)
Nie mogę się doczekać kolejnej części! Dodaj jak najszybciej;) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPragniemy drugiej cześci! ; ))
OdpowiedzUsuńPragniemy drugiej cześci! ; ))
OdpowiedzUsuńWitaj Babeczko ;) Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części? Pozdrawiam i życzę zdrowia dla Ciebie i kochanej rodzinki.
OdpowiedzUsuńMagda
W zasadzie całkiem niedługo. Jeśli Mały zafunduje sobie jeszcze jedną porządną drzemkę, to nawet dziś wieczorem. A potem kontynuacja Głupstwa. Muszę, bo pisząc ostatnią scenę popłakałam się ze śmiechu. Żal nie podzielić się tym z Wami ;-)))
OdpowiedzUsuńOch, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę. :-)
OdpowiedzUsuńWięc modlę się, aby malutki zasnął i słodko spał, pozwalając pisać mamusi ostatnią część Spadku. :-)))
A co do Głupstwa...
Z tego też ogromnie się cieszę! :-D
Ciekawa jestem co ty takiego wymyśliłaś...
Czekam niecierpliwie.
Magda.
Czytam i czytam a tu przy VII części moja głowa i poważanie świata poszło w las a ja zaczęłam walić głową o łóżko krzycząc ,, jebut"
OdpowiedzUsuńDlaczego przy VII? Popełniłam jakąś gafę? ;-)
Usuń