środa, 28 października 2015

Spadek XII

Mały chyba złapał jakieś przeziębienie i strasznie marudny się zrobił, ciężko przy kompie usiąść i cokolwiek zrobić. Wierci się i kręci, więc spieszyłam się jak głupia żeby zdążyć poprawić tekst. Już nic nie dodawałam, nic nie zmieniałam, dostajecie tak jak jest. Przyjemnego czytania!

link do części XI - klik

           Spadek XII
Parsknęłam piwem, a potem dostałam takiego napadu kaszlu, że o mało się nie udusiłam.
– Alina, no co ty? – Marysia wydawała się zaniepokojona.
– Jak to… chłopak? – Wiele mogłam znieść, ale nie to! – Żartujesz?!
– Mój brat jest w nim po uszy zakochany, dlatego go zatrudnił. Wierz mi, też próbowałam na początku go poderwać – westchnęła. – Nie udało się, choć dopiero później dowiedziałam się z jakiego powodu.
W tym momencie tuż obok rozległ się ogłuszający ryk. Jedno z dzieci, dziewczynka ubrana w falbaniastą, różową sukienkę, potknęła się i siedziała teraz na drewnianej podłodze ganku, głośno płacząc z powodu stłuczonego kolana. Normalnie rzuciłabym się na pomoc, ale byłam tak otumaniona tym, co przed chwilą usłyszałam, że starczyło mi siły tylko na to, aby wstać i sztywnym krokiem uciec do siebie na górę. W głowie miałam prawdziwy chaos, a na pierwszy plan wysuwało się niedowierzanie. Przecież to niemożliwe! Ta cholerna Maryśka musiała coś pokręcić, a może zamiast faktów podała swoje własne spostrzeżenia? Dotarłam do sypialni, ale nie zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, gdy ktoś energicznie je popchnął.
– Nareszcie! – mruknął Sebastian, obejmując i wtulając twarz w moją szyję. Odepchnęłam go z całej siły, a ponieważ nie tego się spodziewał, stał teraz naprzeciwko, posyłając mi pełne zdziwienia spojrzenie. – O co chodzi?
– I ty się jeszcze pytasz? – powiedziałam z goryczą. – To prawda, że Kuba jest gejem?
– Jest – odparł nagle rozbawiony. – Wiesz jakiej frajdy dostarczało mi obserwowanie twoich starań żeby go poderwać?
– I zatrudnił cię bo?...
– Bo znam się na swoim fachu.
– A nie z innego powodu? – Chciał mnie znowu przytulić, ale odsunęłam się na bezpieczną odległość, patrząc na niego spode łba.
– Aaa! Chodzi o to, że przez pewien czas byliśmy parą?
– Więc to prawda? – spytałam zdławionym głosem.
A ten wampir zaczął się jedynie śmiać. Przysiadł na skraju łóżka i zanosił się śmiechem, dopóki ze złością nie walnęłam w niego poduszką.
– Rozmawiałaś z Marysią? – stwierdził domyślnie.
– Tak.
– Księżniczko! Naprawdę jesteś strasznie łatwowierna.
– To mnie oświeć!
– Kubuś faktycznie zatrudnił mnie z dość dwuznacznych powodów – przyznał, grzebiąc w kieszeni i wyciągając paczkę papierosów. – Nie przypuszczał jednak, że będzie miał konkurencję w osobie siostry. Mają jednak pecha, bo ani on, ani ona, nie są w moim typie.
– Tylko mi tu nie pal! – wyrwałam mu papierosa z ust.
– Otworzymy okno i wywietrzymy.
– Sebastian! Wiesz jak się czuję po usłyszeniu tych rewelacji? I niby dlaczego mam wierzyć tobie, nie jej?
Sekundę później leżałam na łóżku, z podwiniętą sukienką, z rękoma unieruchomionymi nad głową, a on bardzo delikatnie pokrywał pocałunkami moją szyję.
– Czy moja orientacja seksualna ma aż takie znaczenie?
– A więc jednak! – syknęłam. – Jesteś biseksualny?
– Możliwe.
– O Boże! – Gorycz w moim głosie chyba go zaskoczyła. Uniósł głowę i spojrzał z niepokojem w moje oczy.
– Na wolności wolę kobiety, ale w ciupie czasami nie było wyboru.
– Siedziałeś? Wspaniale! Co jeszcze przede mną ukrywasz?
– Nie ukrywałem tego. Nie pytałaś.
– Pewnie – rzekłam zgryźliwie. – Bo to takie oczywiste, żeby na samym początku pytać o kryminalną przeszłość i upodobania seksualne. Za co zostałeś skazany?
– Stare dzieje. Włamanie, pobicie i według prokuratora usiłowanie morderstwa. Nie patrz na mnie z takim przerażeniem, nie jestem zabójcą. Kretyn uwziął się na mnie i na siłę chciał poszerzyć moją listę wykroczeń.
– Jak sobie pomyślę, że robiłeś to również… Fuj! To wstrętne! Złaź ze mnie!
– Nie.
– Złaź, powiedziałam!
Nie rozzłościł się, nie zirytował. Uśmiechał się kpiąco, jakby czuł swoją przewagę, przewidując że moje słowa nie będą miały pokrycia w czynach.
– Pokażę ci księżniczko, że od tyłu również bywa zajebiście – wyszeptał mi na ucho.
– Ani mi się waż!
Mogłam sobie protestować do woli. Tym bardziej, że mój sprzeciw nie do końca był autentyczny. Po całym dniu rozmyślania o seksie, marzyłam tylko o jednym. Żeby porządnie mnie zerżnął. Aż wstyd przyznać, ale przed samą sobą nie musiałam udawać, bawić się w zawoalowane sformułowania. Choć nie starczyło mi odwagi, by to samo powiedzieć na głos…
– Co my tu mamy? – spytał schrypniętym głosem, wkładając palec do mojego wilgotnego wnętrza. – Dziwnie wygląda ten twój wstręt. – Do pierwszego palca dołączył drugi, rytmicznie zagłębiając się i wysuwając. Jęknęłam gardłowo, szamocząc się w uścisku Sebastiana. Cóż, zawsze mogłam odrobine poudawać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mój opór jeszcze go podnieca, bo jego członek błyskawicznie rósł i twardniał.
– Zrobimy to inaczej niż zamierzałem, bo po całym dniu bez ciebie jestem nieziemsko napalony – powiedział cicho. Po chwili leżałam na brzuchu, z podwiniętą sukienką, bez bielizny, przygnieciona jego ciężkim ciałem. Lekko uniosłam się nad przedramionach, usiłując wykręcić głowę, by spojrzeć do tyłu.
– Sebastian, proszę! Tylko nie…
– Spokojnie – wyszeptał. – Anal zostawimy sobie na następny raz. Teraz mam ochotę jedynie na to! – I wbił się we mnie, brutalnie, do samego końca, bez jakiejkolwiek delikatności. Dłonią stłumił krzyk, drugą zacisnął na moim karku i zaczął się poruszać. Nie, to zbyt łagodnie powiedziane. Uderzał wściekle, bezlitośnie i rytmicznie. Bolało, ale ból splótł się z rozkoszą, a doprawiony podnieceniem i bezgranicznym pożądaniem, był dla mnie czymś zupełnie nowym. Zapomniałam o wszystkim, o swoich wątpliwościach, o tym, że tak naprawdę Sebastian nic nie wyjaśnił, zbywając mnie drwiącymi słówkami. Lecz przestało się to liczyć, choć gdzieś tam pojawiła się mglista, pełna rozbawienia myśl, że gejem to on z pewnością nie był. Potem zniknęła, bo nadszedł chaos i spełnienie. Silna ręka zacisnęła się na moim karku, zachłanne usta kąsały spoconą skórę, a ogromny członek drgał, wypełniając moje wnętrze ciepłym nasieniem. Zagryzłam z całej siły wargi, by nie krzyczeć, bo przecież na zewnątrz było pełno ludzi. Potem opadłam i wtuliwszy twarz w poduszkę, ciężko dyszałam. Sebastian zsunął się ze mnie i leżał obok na placach, oddychając z wysiłkiem.
– Nawet nie spytałeś czy się zabezpieczam? – odezwałam się z wyrzutem, gdy już uspokoiłam rozszalałe serce.
– E tam – mruknął, a potem wtulił się w mój bok.
– A co by było, gdybym zaszła w ciążę?
– Ożeniłbym się z tobą – powiedział sennie. – Zdrzemnę się księżniczko w twoim łóżku. Mogę?
– Tak – odparłam zdławionym głosem. I podczas gdy ja usiłowałam sobie poradzić z natłokiem myśli, z chaosem uczuć, on smacznie pochrapywał. Na wpół ubrany, obejmując mnie ramieniem i owiewając gorącym oddechem policzek. Nagle uśmiechnęłam się. Nie był idealny, bo miał przynajmniej jedną wadę – straszny był z niego śpioch.
***
To było cudowne sześć dni. Nieziemskiego seksu, raz szybkiego i szalonego, innym razem subtelnego i romantycznego. Przestałam się już dziwić temu, że Sebastian potrafił być zarówno czułym kochankiem, jak i brutalem, który bez pytania i nie przejmując się mymi doznaniami, potrafił brać co chciał. Dałam spokój jego związkom z Kubą, bo po prostu stwierdziłam, że nie chcę wiedzieć nic więcej. Jednego byłam pewna – Marysia kłamała mówiąc o jego rzekomym homoseksualizmie. No chyba że ja byłam chłopcem i nic o tym nie wiedziałam…
Nadszedł piątek a wraz z nim kłopotliwe kobiece dni. Sebastian nawet się nie skrzywił, gdy usłyszał, że przez jakiś czas koniec z seksem. Wieczorem, gdy inni pojechali do pubu na piwo, on został ze mną. Siedzieliśmy na starej kanapie, wystawionej na werandzie. Było ciepło, świerszcze cykały jak wściekłe, korony drzew delikatnie szumiały, a ja siedziałam w jego objęciach, z głową na piersi, objęta ramionami. Bezpieczna, szczęśliwa. Siedzieliśmy w milczeniu, a on czasami pochylał się, delikatnie całując skrawek mojego policzka, pieszcząc wargami szyję. Pomyślałam, że taka chwila mogłaby trwać wiecznie. Albo że takich momentów mogłoby być więcej. Spojrzałam w górę, w ciemne oczy Sebastiana i lekko się uśmiechnęłam. Ze świstem wciągnął powietrze.
– Błagam księżniczko, nie patrz tak na mnie, bo nie wytrzymam.
– Nie bardzo rozumiem…
– Co tu rozumieć? – mruknął, dłonią leniwie gładząc moje ramię. – Masz najpiękniejsze na świecie oczy.
– Tym bardziej nie rozumiem czego nie możesz wytrzymać.
– Ech… – i wtulił twarz w moje włosy. W tym momencie przysięgłabym, że mu na mnie zależy, zresztą tak samo jak i mnie na nim. Nie pamiętam tego momentu, kiedy to sobie uświadomiłam, ale coraz częściej myślałam o związku z Sebastianem w kategorii najbliższej oraz dużo bardziej odległej przyszłości. Byłam też ciekawa, co on sądzi o naszym związku. Doskonale pamiętałam jego słowa o małżeństwie, choć nie do końca traktowałam je poważnie. Ciężko, naprawdę ciężko było go rozgryź, a mnie brakowało odwagi, by spytać wprost.
– Jutro wyjeżdżam.
– Jutro? Dokąd?
– Do domu. Mam do załatwienia kilka spraw w poniedziałek, więc przy okazji chciałam spędzić jeden dzień z rodziną. Może… – zająknęłam się. – Może pojechałbyś ze mną?
– Tak oficjalnie? – spytał rozbawiony. Dotychczas skrzętnie urywaliśmy swój związek przed Kubą i pozostałymi, choć przysięgłabym, że Konrad się czegoś domyśla.
– Mam to w nosie! Jestem dorosła i mogę robić, co chcę! – zdenerwowałam się.
– Masz rację, ale i tak nie skorzystam z zaproszenia. W sobotę chcemy nadrobić zaległości, a w poniedziałek rozpoczynamy remont kuchni. Jestem tu potrzebny.
– No tak, remont – zamyśliłam się. Jego słowa brzmiały logicznie, a jednak nie mogłam się pozbyć wrażenia, że coś było nie tak jak powinno.
Choć zaniósł mnie do łóżka, choć wycałował na pożegnanie i zasnęłam błogo w jego ramionach, to nieprzyjemne uczucie powróciło następnego dnia, gdy wyjeżdżałam. Nie na długo, bo postanowiłam sprawdzić, co tak naprawdę porabia Sebastian pod moją nieobecność. Najpierw zadzwoniłam z telefonu stacjonarnego, by upewnić go, że jestem w domu, ponad dwieście kilometrów stąd. Potem pożyczyłam samochód od przyjaciółki i ruszyłam w drogę powrotną. Kilometr przed celem silnik zgasł, bo zapomniałam zatankować. Przeklinając własną głupotę oraz niefrasobliwość, wybrałam doskonale mi znaną trasę, do domu. Było już całkiem ciemno, jedynie blady sierp księżyca rozświetlał ten mrok. Nigdy w życiu się tak nie bałam, ale nie miałam wyjścia. Pędziłam przed siebie, nie troszcząc się nawet o zachowanie ciszy. Gdy dotarłam, zziajana i spocona, gwałtownie przystanęłam, obrzuciwszy okolice uważnym spojrzeniem. Wszędzie cisza, spokój, ciemność. Nawet w przyczepie, bo widać panowie zażywali zasłużonej rozrywki w pobliskim pubie. Nie było też Sebastiana.
Przeklinając w duchu własną podejrzliwość, weszłam na ganek i dopiero wtedy zauważyłam, że nie mam kluczy. Cały ich pęk położyłam na komodzie w przedpokoju i tam został. Moja irytacja osiągnęłam apogeum. Po prostu wspaniale! Idiotyczny plan, brak paliwa, brak możliwości wejścia do własnego lokum, tylko mnie mogło coś takiego spotkać. Idiotka do potęgi. A Sebastian pewnie siedzi sobie przy barze, sącząc piwko i paląc papierosa. Obeszłam dom, w duchu nadal wymyślając sobie od kretynek, gdy nagle przypomniałam sobie, że być może drzwi prowadzące z werandy do salonu będą otwarte. Zamek nie działał i w zasadzie potencjalny złodziej nie miałby problemu, aby dostać się do środka. Wymiana była zaplanowana dopiero na środę, więc istniała duża szansa…
O mało nie umarłam na zawał, potykając się po ciemku, o stojące na brzegu tarasu doniczki. Narobiłam przy tym niezłego hałasu. W końcu jednak dotarłam do drzwi, a tam nastąpił cud! Weszłam do środka.
I ostatnie co pamiętam, to silne uderzenie w głowę. Potem zapadła ciemność.
***
Ocknęłam się, czując chłód wilgotnej ziemi, mokre źdźbła trawy na moim policzku. Leżałam na brzuchu, z dłońmi skrepowanymi na plecach, ze związanymi nogami i szmatą w ustach, która utrudniała mi oddychanie. Podniosłam głowę, usiłując rozejrzeć się dookoła, ale w panujących ciemnościach niewiele można było zauważyć. Czarna bryła budynku, ciemna ściana lasu otaczająca go z trzech stron – to chyba był mój dom? Potem usłyszałam przytłumione głosy. Oba męskie i nie miałam wątpliwości, do kogo mogły należeć. Ten, w którym pobrzmiewały nutki wściekłości, do Kuby. Drugi, spokojniejszy, bardziej stanowczy, do Sebastiana. Drań, pomyślałam z goryczą. Cholerny, kłamliwy drań! Czy choć raz był ze mną szczery? A tak w ogóle, co to u diabła miało znaczyć? Skupiłam się, by usłyszeć jak najwięcej, choć okazało się to niełatwe, bowiem wszystko zagłuszał szum drzew.
– Daj spokój, jest niegroźna.
– Dobra, jak chcesz, ale jeśli nas złapią, to będzie wyłącznie twoja wina!
– A pomyślałeś, co będzie jak ją sprzątniemy i nas złapią? No, co mądralo?
Sprzątniemy? Zmroziło mnie to słowo. Na dodatek Sebastian wypowiedział je tak lekko, prawie że z rozbawieniem, może jedynie delikatnie zabarwionym poirytowaniem. Tak jakby przemawiał do wyjątkowo upartego dziecka.
– Przeleciałeś ją i od razu zebrało ci się na litość – warknął Kuba.
– Opanuj się – tym razem dosłyszałam w jego głosie wyrachowanie. – Czysty rachunek zysków i strat.
– Jak dla…
Dziwny dźwięk zagłuszył dalszą część rozmowy. Gdy umilkł, na nowo wytężyłam słuch, ale tym razem niczego nie usłyszałam. Skoro skończyli to chyba powinnam zacząć się bać? Zadrżałam z zimna, usiłując pozbyć się krępujących mnie więzów. Przez cały czas zastanawiałam się nad powodem ich działań? Okup odpadał, znalezione przeze mnie książki nie były aż tyle warte. Więc co? Ten legendarny, na wpół mityczny skarb? To nawet by się zgadzało. Dwóch wspólników, możliwe że również partnerów w życiu osobistym, mający jasno określony cel. Poderwać naiwną idiotkę, a między czasie przeszukać miejsce potencjalnego ukrycia skarbu. Tylko że dom stał pusty przez prawie trzy miesiące, zdążyliby to zrobić bez problemu wcześniej. Ni w ząb nie rozumiałam ich postępowania. Chociaż… Te stare zdjęcia posesji, które tak zainteresowały Sebastiana, że nawet przeszła mu ochota na seks. Tak, to musiało być to. Doskonale ukryte wśród dziesiątek innych, widać nie przyciągnęło ich uwagi podczas poszukiwań. I widać, że odkryli na nich cos ważnego, co być może stanowiło rozwiązanie zagadki.
Silne dłonie pomogły mi wstać. Gdzieś obok błysnęło światło latarki. Nie za słabe, ale wystarczająco mocne bym mogła zobaczyć twarz jednego z oprawców. Bo tak go w duchu nazywałam, przy czym był to najłagodniejszy epitet, na jaki było mnie stać.
– Cóż księżniczko… – westchnął z udawanym żalem, a potem mrugnął łobuzersko. – Chyba musimy się pożegnać.
Chciałam wykrzyczeć mu w twarz przepełniające mnie uczucia, całą wściekłość, a w zamian za to patrząc w te jego kpiące oczy, na skrzywione w uśmiechu usta, poczułam wypełniający mnie żal. Powinnam była wiedzieć, że był zbyt idealny, aby to wszystko mogło być prawdziwe. Powinnam była się spodziewać tego, że gdy zacznie mi zależeć, to poniosę porażkę. Chociaż nie przewidywałam jak wielką. Potraktował seks ze mną jak znakomitą zabawę, incydent, o którym można z łatwością zapomnieć. Zamrugałam oczyma, próbując przegonić napływające łzy, ale kiedy Sebastian uniósł dłoń i kciukiem pogładził mnie po policzku, tak delikatnie i czule, jakby to była pieszczota kochanka, rozpłakałam się na dobre. Łzy spłynęły, choć milczałam, bo nadal byłam zakneblowana. Za to on nagle spoważniał.
– Nie sądzisz księżniczko, że to było na serio? Chyba się we mnie nie zakochałaś? – spytał z niepokojem.
Gnojek, pomyślałam z goryczą. Wredne bydlę, któremu powinnam splunąć w twarz, zamiast rozpaczać z powodu jego obłudy.
– To był tylko seks – uśmiechnął się krzywo. – Zajebisty, ale tylko seks. Czysta przyjemność, nieprawdaż? Nie martw się księżniczko, za kilka godzin zadzwonię na policję i powiem im, gdzie maja cię szukać. Ochłoniesz i znajdziesz sobie przyzwoitego chłopca, za którego będziesz mogła wyjść za mąż. Potrzebny ci taki – dodał w zadumie, przeczesując palcami moje włosy. A potem pochylił się i wyszeptał. – Jesteś tak śliczna i pociągająca, że czasami żałuję…
– Skończyłeś? – Między nas wdarł się ostry głos Kuby. – Jak chcesz, to przeleć ją na pożegnanie i jedźmy już.
– Zamknij się! – warknął nieoczekiwanie rozgniewany Sebastian. – Nie jestem gwałcicielem!
– Jaki tam gwałt – odparł lekceważąco tamten. – Sama nadstawi dupy gdy…
Nie skończył, bo potężny cios powalił go na ziemię.
– Kazałem ci się zamknąć! – Pierwszy raz widziałam Sebastiana tak wściekłego. I ten ton głosu, prawdziwie arktyczny chłód.
– Czekaj, powiem Maryśce – odgryzł się Kuba, gramoląc z ziemi. – Ciekawe jak jej się wytłumaczysz? Błędny rycerz się znalazł.
Więc to tak! A twierdził, że nie była w jego typie. Kłamca, po raz kolejny, po raz setny i tysięczny, kłamca!
– Opuszczamy ją czy nie? – spytał ze spokojem Sebastian. – Za godzinę zacznie świtać.
– Dobra, robimy to i spływamy.
To, co wydarzyło się potem przypominało najstraszliwszy koszmar. Obwiązali mnie dodatkową liną, a następnie powoli opuścili w dół czarnej dziury. Bez problemu domyśliłam się, że to studnia. Na dnie nie było wody, a jedynie sucha, ubita ziemia. Potem przecięli linę i zasunęli czymś otwór u góry. Zapadły egipskie ciemności. Nie widziałam nawet czubka własnego nosa, zresztą nie dałabym rady go zobaczyć, bo oczy miałam pełne łez. Szlochałam bezgłośnie, wspominając ostatnie spojrzenie Sebastiana i całusa jakiego posłał mi na pożegnanie. Płakałam nad swym złamanym sercem, płakałam nad zawiedzionymi nadziejami, płakałam tak długo, aż mrok rozświetliło światło latarki, a u góry rozległy się męskie głosy.

link do częśći XIII - klik

20 komentarzy:

  1. Babeczko super opowiadanie . Jestem tylko ciekawa czy to ostatnia część czy bd jeszcze jakieś zakończenie? Pozdrawiam i życzę zdrówka dla małego Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie. Ostatnia. Ale na razie idę spać, bo kto wie, jak mnie czeka nocka ;-) Dobranoc wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany ! Naprawdę? Wow!!
    Kiedy kolejna część?
    Kocham to opowiadanie :)
    Codziennie zaraz po przebudzeniu i wieczorem po pracy sprawdzam Twojego bloga z nadzieją na kolejną część któregoś z opowiadań ! :):)
    Życzę zdrówka dla dzieciaczka :)

    K@sia

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, a kiedy ostatnia jesli wolno spytac?

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak:) Tak jak przypuszczałam. Kuba z Sebastianem byli wspólnikami. Szkoda mi dziewczyny, była zbyt łatwowierna. No ale, podobno, serce nie sługa. Myślę, że Sebastian wróci, a jego "księżniczka" wybaczy mu, i będą razem. No ale zobaczymy co tam wymyśli nasza kochana autorka. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i zdrówka dla dzieciaczków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ mnie zdziwko wzięło!:D
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część.

    Buziaki wspomagacze dla Was!:-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogłaby w tej studni znaleźć jakiś skarb

    OdpowiedzUsuń
  8. Co raz ciekawiej się robi i szkoda, że będzie jeszcze tylko jedna część :)

    Pozdrawiam i zdrówka życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No, no Babeczko! Zaskoczyłaś mnie. Czekam na ostatnią część. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w niej i potwierdzi moje domysły.

    Pozdrowienia dla Was :* I dużo zdrówka dla maluchów!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za komentarze. Jestem potwornie niewyspana :-) bo Mały się jednak rozchorował. Prawie 38 gorączki, wszedł antybiotyk, do drugiej w nocy było nieźle, potem już nie ;-( Tak to już bywa...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejna część ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babeczka pisze, że jej się dziecko nieźle rozchorowało, a ty o następnej części. Masakra.
      Babeczko życzę zdrówka do kochanego brzdąca. :)

      Usuń
  12. Nie mogę się doczekać kolejnej części! Dodaj jak najszybciej;) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pragniemy drugiej cześci! ; ))

    OdpowiedzUsuń
  14. Pragniemy drugiej cześci! ; ))

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Babeczko ;) Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części? Pozdrawiam i życzę zdrowia dla Ciebie i kochanej rodzinki.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  16. W zasadzie całkiem niedługo. Jeśli Mały zafunduje sobie jeszcze jedną porządną drzemkę, to nawet dziś wieczorem. A potem kontynuacja Głupstwa. Muszę, bo pisząc ostatnią scenę popłakałam się ze śmiechu. Żal nie podzielić się tym z Wami ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę. :-)
    Więc modlę się, aby malutki zasnął i słodko spał, pozwalając pisać mamusi ostatnią część Spadku. :-)))
    A co do Głupstwa...
    Z tego też ogromnie się cieszę! :-D
    Ciekawa jestem co ty takiego wymyśliłaś...

    Czekam niecierpliwie.
    Magda.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytam i czytam a tu przy VII części moja głowa i poważanie świata poszło w las a ja zaczęłam walić głową o łóżko krzycząc ,, jebut"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego przy VII? Popełniłam jakąś gafę? ;-)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.