Witajcie!!! Część pierwsza z dwóch, za długo więc nie będę Was torturować koniecznością oczekiwania na rozwój akcji. Z okazji walentynek, ponieważ jesteście moją platoniczna miłością ;-) chcę Wam życzyć spełnienia najskrytszych marzeń oraz satysfakcji z życia osobistego! O udanym, upojnym i szalonym seksie nie wspominając...
Jestem w mocno melancholijnym nastroju, a mówiąc dosadniej - nieco zdechła, co pewnie daje się zauważyć :-)
Echo (I)
– No i dlaczego on
tak grymasi? – warczałam poirytowana, nerwowo latając po całym pokoju. Radek
siedział, a w zasadzie leżał na fotelu, z jedną nogą przewieszoną przez
oparcie, ze znudzoną miną zajadając kolejne przywiędłe jabłko.
– Prezentujesz
skrajny pesymizm – powiedział tylko, z apetytem wgryzając się w biały miąższ. –
Facet się waha, bo jesteś zbyt agresywna.
– Bzdura! Jestem
wyjątkowo łagodna i spokojna! – oświadczyłam z lekka urażona. - Też mi
przyjaciel! Po której niby jesteś stronie?
– Nie wierzę w
przyjaźń damsko-męską – zręcznie uchylił się przed poduszką, którą w niego
rzuciłam. – I wciąż mam nadzieję, że kiedyś cię zaliczę…
Westchnęłam. Ileż razy
droczyliśmy się właśnie w ten sposób. On i ja, nieodłączna para, od kiedy po
raz pierwszy się spotkaliśmy. Czyli od piaskownicy, gdy ukradł moje wiaderko, a
ja w zamian przywaliłam mu metalową łopatką. Tym wiekopomnym czynem zasłużyłam
sobie na wieczny szacunek oraz dziwaczną przyjaźń. Przyjaźń pomiędzy wojującą
feministką, a facetem zaliczającym dziewczyny niczym kandydat do rekordu księgi
Guinnessa. Zresztą wystarczyło na niego spojrzeć; wysoki, zbudowany niczym
młody bóg, wąskie biodra, szerokie ramiona, silne, duże dłonie o zadbanych
paznokciach. Twarz spod dłuta Michała Anioła, wyżelowane ciemnoblond włoski,
opalenizna niczym z tropików i oczy. Ach, te oczy! Kpiące, w kolorze czystej
zieleni, niczym wiosenna trawka na łące. Szerokie usta, najczęściej
rozciągnięte w ironicznym uśmiechu. A wisienką na torcie był oczywiście seksowny,
dwudniowy zarost i sprane, obcisłe jeansy. Dupcię miał w nich taką, że laski
śliniły się na ten widok niczym rasowe buldogi. Ja nie. Kiedyś, w czasach gdy
hormony wściekle buzowały w moim ciele, troszkę próbowaliśmy tego i owego.
Kilka pocałunków, niewinne pieszczoty. Udało nam się nawet umówić na jedną
randkę. Podczas której rozbiłam mu na głowie szklankę po piwie. I słusznie, bo
zamiast adorować mnie, gapił się na blond pudla w obcisłej mini, o wydatnym
biuście. Subtelne napominanie nie pomogło, zastosowałam więc metodę radykalną.
Zaraz potem pojechaliśmy na pogotowie i przestał przypominać ofiarę brutalnej
napaści. Za to ja się obraziłam, bo przez cały ten czas bezczelnie się śmiał.
– Wracając do
Pawła. Postąpiłam zgodnie z twoimi wskazówkami. Naczekałam się jak głupia na
propozycję pierwszej randki. Nie dam rady czekać na propozycję drugiej –
wyjęczałam, tarmosząc dłońmi włosy.
– Będziesz miała na
głowie istne ptasie gniazdo.
– Mam to z dupie!
Chcę Pawła! Seksu!
– Seksu? – Radek
błyskawicznie się ożywił.
– Nie zaczynaj!
– Ja? Sądzisz, że
nie spodobałoby ci się?
– Nic nie sądzę.
– No dobrze. Chodź
tu dziewczynko – chwycił przegub mojej dłoni, przyciągając mnie do siebie i
sadzając na kolanach. – Pocieszę cię.
Zerknęłam na niego
podejrzliwie. Potem w bok, na stojący w pobliżu wazon. Chyba to zauważył, bo
zaczął się śmiać.
– Jakaś ty
nieufna. Przecież doskonale wiesz, że tylko się z tobą droczę. Czy kiedykolwiek
zrobiłem coś wbrew twojej woli?
Tak, właśnie w tym
leżał problem. Był jak brat, jak bliski kuzyn, jak przyjaciółka od serca. Ale
gdzieś tam majaczyło dziwne wspomnienie. Nie do końca mogłam je sprecyzować,
nie do końca byłam pewna, czy po prostu mi się nie śniło, ale siedziało uparcie
na obrzeżach mojego umysłu, nie dając się jasno określić. Wspomnienie dotyczyło
suto zakrapianej imprezy alkoholowej, a w zasadzie tego, co mogło się wydarzyć
tuż po niej. Potrząsnęłam głową i ciężko westchnęłam, wtulając się w szeroką,
męską pierś.
– Czy w ogóle
istnieje taki mężczyzna, który jednocześnie byłby zapatrzony we mnie niczym w
obrazek, starał się spełniać każdą zachciankę, każde pragnienie, a jednocześnie
byłby władczy i dominujący? A może pragnę nieosiągalnego? Jestem chyba zdrowo
pokręcona.
Dłoń Radka
przeczesywała moje włosy. Delikatnie, powoli, dostarczając otuchy i
przyjemności.
– Jesteś, choć
uważam, że w pozytywnym znaczeniu tego słowa. I ile razy powtarzałem ci, nie
mów co studiowałaś i gdzie pracujesz, dopóki nie wpadnie w twoje sidła.
– Mam się tego
wstydzić?
– Nati, błagam! Fizyka,
lotnictwo, kosmonautyka? Jesteś specjalistą od napędów lotniczych. Większość
nawet nie wie z czym to się je.
– Kiedyś
twierdziłeś, że poszłam na polibudę, aby złapać męża – odparłam złośliwie.
– Ja sądziłem, że
po to zdobyłaś czarny pas w karate?
– Ty też masz
czarny pas!
– Ale nie do
zdobywania kobiet.
– Radek! –
powiedziałam groźnie. Doskonale wiedziałam, że z racji wykonywanego zawodu oraz
przynależności do maksymalnie tajnych służb, jego umiejętności były dużo
większe. Za to czas wolny spędzał najchętniej w towarzystwie płci pięknej oraz
moim. To drugie znacznie rzadziej, bo jednak nic nie przebije tabunu chętnych,
długowłosych oraz biuściastych panienek. Chociaż ostatnio… Zmiana była
subtelna, ledwo zauważalna i przyznam, że lekko niepokojąca.
– Do zdobywania
kobiet wystarczy mi ta maczuga, wystrugana w wolnych chwilach z nogi od
zabytkowego krzesła po pradziadku.
– A ja myślałam,
że ta wytatuowana i umięśniona klata? – mruknęłam, wtulając nos w jego szyję
oraz wygodniej moszcząc się na kolanach.
– To też
kluseczko, to też – wymruczał, bawiąc się moimi włosami.
Nie cierpiałam tego
głupiego przezwiska z dzieciństwa. Faktycznie, byłam wtedy nieco kluskowata,
zarówno z wyglądu jaki i z charakteru, ale kto mi się naraził, szybko
dostrzegał swą pomyłkę. Potem wyrosłam, wysmuklałam i zaczęłam łamać męskie
serca, przy okazji wystawiając swoje własne na potężne wstrząsy. Z Radkiem
straciłam kontakt podczas studiów, ale kiedy nasze drogi całkiem przypadkowo się
skrzyżowały, oboje uznaliśmy, że warto kontynuować naszą znajomość. Na gruncie
ściśle koleżeńskim oczywiście. Nic innego nie wchodziło w rachubę. On
twierdził, że jestem zbyt mało subtelna i kobieca, ja, że nie mam ochoty
dzielić się facetem z połową kraju. Stanęło na luźnych kontaktach i piątkowych
wypadach na piwo, a w krótkim czasie przekształciło się w prawdziwą przyjaźń.
Damsko-męską chociaż żadne z nas w nią nie wierzyło. Wzruszyliśmy ramionami,
przestając się tym przejmować i reagować na głupie docinki znajomych. W końcu
nawet razem zamieszkaliśmy. Wyłącznie przez przypadek, bo Radek odziedziczył
klockowatą willę po babci i z chęcią wynajął mi całe piętro. Przeprowadziłam
generalny remont, zyskując wygodny dwupokojowy apartament, z jasną kuchnią i
przestronną łazienką. Poza tym mój gospodarz nigdy nie zapraszał swoich
podrywek do domu. W tym celu wynajął kawalerkę w centrum, powtarzając, że jego
dom to azyl, do którego nie ma wstępu żadna kobieta. Oprócz mnie, bo w nosie
miałam wszelkie nakazy i potrafiłam wyciągnąć go o trzeciej nad ranem z łóżka,
żeby zrobił coś z tym cieknącym kranem. Kapie i mnie denerwuje, nie mogę
zasnąć, więc musi temu zaradzić. Zazwyczaj mamrotał pod nosem różne inwektywy,
człapiąc na piętro, a raz nawet zasnął pod moim łóżkiem w sypialni, to wtedy,
gdy wydawało mi się, że ktoś chodzi po dachu, ale przenigdy się nie złościł. Za
to ja wpadałam w szał, gdy w towarzystwie nazywał mnie czule „swoją kluseczką”.
Potem się przyzwyczaiłam.
– Wydawał się taki
idealny – westchnęłam, wspominając Pawła.
– Nigdy nie wierz
politykom.
– To człowiek
wizjoner – zaprotestowałam.
– Trzy lata i
będzie taki sam jak wszyscy. Własną matkę sprzeda byle dopchać się do koryta.
– I kto tu jest
pesymistą? Radek, bierz tę rękę z mojej pupy!
– Jest taka
pulchniutka…
– To nie znaczy,
że możesz ją obmacywać niczym towar na straganie.
– Natalka,
kochanie! Wrzućmy na luz. Ty dostaniesz seks, ja spełnię swoje odwieczne
marzenie.
Gdyby nie kpina w jego
głosie, to musiałbym się obrazić.
– Nie trudź się.
To już na mnie nie działa. Nie jestem ani trochę rozgniewana.
– Szkoda – zrobił
markotną minę. – Tak ślicznie się złościsz.
– Nie złoszczę się
ślicznie. Przypominam nadętego goryla, o przekrwionych oczach, bluzgającego na
prawo i lewo pianą z pyska.
– Ja się chyba
domyślam, dlaczego ten facet dał nogę.
– Radek!
– Z nabzdyczonym
gorylem, broniącym zawzięcie swojej świętej cnoty, mało kto by wytrzymał –
kontynuował w zamyśleniu.
– Radek!!!
– Tak kluseczko? –
zerknął tęsknie w mój dekolt. Dałam mu pstryczka w nos i energicznie wstałam, lekko
się zataczając.
– Bo będę zwracać
się do ciebie per „penisku do wynajęcia” – zagroziłam.
– Jakie do
wynajęcia? Ciebie zaliczyłbym za darmo…
Co za paskuda. Nigdy
poważny, rzadko kiedy taktowny, a na dodatek cholernie seksowny. Rozbawiła mnie
rymowanka. Podeszłam do lustra wiszącego w przedpokoju i z dezaprobatą
przyjrzałam się swojemu odbiciu. Krótkie, obcięte na pazia włosy w odcieniu
starego złota, otaczały szczupłą twarz o wyraźnie trójkątnym podbródku. Duże
oczy w odcieniu morskiej zieleni. Dołeczek w policzku, gdy się uśmiechałam.
Pełne, nawet zbyt wyraziste usta. Prosty, bardzo klasyczny nos. Całkiem niezła
figura, wzrost średni, pupcia seksowna.
– Jest więcej niż
dobrze – oświadczyłam zadowolona. Z boku dał się słyszeć szatański chichot. – Twoje
zdanie się nie liczy, jesteś za bardzo zmanierowany.
– Czyli biorę
tylko towar z najwyższej półki?
– Tak zauważyłam –
pogłaskałam się z aprobata po płaskim brzuchu.
– Przesadzasz.
Ciebie też bym wziął, chociaż oscylujesz w granicach środka.
– Zamiast się
wygłupiać, powinieneś szykować się na randkę – spojrzałam na niego znacząco. –
Dziś piątkowy wieczór.
– A jakby tak… –
Radek zmierzył mnie nieodgadnionym wzorkiem – zamówić sobie pizzę, wyjąć z
lodówki czteropak piwa i obejrzeć jakiś dobry, piracki film?
– Ze mną?
– Tylko z tobą.
Lubisz przecież kino akcji, krwawe napierdalanki i tym podobne.
– Lubię. A Paweł
pewnie nie zadzwoni – westchnęłam rzewnie.
– To co kluseczko?
Robimy sobie piżama party?
– Co ci się tam
lęgnie w tym wyżelowanym łbie? – spytałam podejrzliwie. – Dobrowolnie
rezygnujesz z upojnego wieczoru?
– Upojnego? –
powiedział markotnie. – Wciąż to samo. Podrywam, zaliczam, uciekam łgając o
kolejnym spotkaniu. Czasami myślę, że robię to bardziej z przyzwyczajenia.
Wybałuszyłam oczy.
Naprawdę wyglądał na zniechęconego. Zadumałam się i doszłam do podobnych
wniosków. Scenariusz oklepany aż do granic wytrzymałości. Trzeba było chłopa
pocieszyć.
– Dzwoń po tę
pizzę. Na grubym spodzie, z podwójnym serem i zaznacz, że jak przypalą, to
wyląduje ona na głowie dostawcy.
– Brutalny
babsztyl.
– Za fuszerkę nie
płacę.
Chichocząc, sięgnął po
telefon. Cóż… Wymarzona randka to to nie była. Lecz potężny, ociekający
dodatkami kawał pizzy, krwawy film, gdzie trup ścielił się gęsto, towarzystwo
Radka oraz dwa wypite duszkiem piwa, całkiem porządnie poprawiły mi humor.
***
Dwa dni później siedziałam
nieziemsko rozczarowana przy wigilijnym stole moich rodziców, z szerokim
uśmiechem przylepionym do ust i rządzą krwawego odwetu w sercu.
Ten podły palant nie
zadzwonił. Nie przysłał nawet krótkiego, banalnego smsa z życzeniami. Nic.
Totalnie nic! Zainwestowałam w niego kilka tygodni mego bezcennego czasu,
prawie się zakochałam, a on co? Bezczelny skurwiel! Pochłaniając aromatyczny
barszczyk miotałam w duchu różne inwektywy, ale na całego rozkręciłam się
dopiero przy makiełkach i rybce. Planowałam upojną kolację w pierwszy dzień
świąt, równie upojny seks w drugi, a w zamian za to będę siedzieć pod kocem,
obżerając się i oglądając beznadziejne filmy, sama, samiuteńka… Wizja
przerażająca, ale od razu przypomniałam sobie, że Radek również spędza święta u
rodziców. Dom tuż obok, a może też miał w planach jak co roku nudę i obżarstwo?
Namówię go na kino! Ostatnio byliśmy na Hobbicie…
Godzinę później stałam
przed drzwiami jego mieszkania, przytupując z zimna i chuchając w zziębnięte
dłonie, bo choć nie spadł jeszcze śnieg, to mróz panował nieziemski. Chyba z
minus dziesięć czy coś koło tego. Idealna pogoda na spacerek, tylko muszę
wrócić po rękawiczki.
– Cześć –
oznajmiłam radośnie, pakując się do środka. Nie wyglądał na zdziwionego, raczej
na zniechęconego. Ale to mnie nie zraziło. – Czas spalić te wszystkie kalorie.
– Przeczuwałem to.
Nie chce mi się – mruknął, starannie zamykając drzwi. I natychmiast się ożywił.
– Są też inne sposoby na spalanie zbędnych kalorii.
– Milcz
erotomanie. Szukaj skarpet, wkładaj sweter i idziemy. A jutro może kino? Leci
ostatnia część krasnali.
– Niewtajemniczony
pomyślałby, że idziemy na przygody Koszałka Opałka – burknął, znikając w głębi
domu. Podążyłam za nim, doskonale wiedząc, że obżarta specjałami rodzina zażywa
słusznego odpoczynku w salonie na piętrze. Może to było dziwne, ale Radek co
roku spędzał w ten sposób święta oraz sylwestra. Żadnych wyjazdów, szampańskiej
zabawy, kobiet, przyjaciół, kompletnie nic. Jakby przez ten tydzień chciał od
wszystkiego odpocząć. Kiedyś złośliwie wmawiałam mu, że to dlatego, iż tęskni
do rodzinnego życia. Z każdym mijającym rokiem dochodziłam do wniosku, że być
może miałam rację.
– Kwadrans, nie
dłużej – zastrzegł, pojawiając się już ubrany. – Śniegu co prawda nie ma, ale
zimno jest jak cholera.
– Muszę się cofnąć
po rękawiczki.
– Pożyczę ci moje.
W zasadzie nie zależało
mi na szałowym wyglądzie. Bez pośpiechu wciągnęłam na dłonie grube, wełniane
rękawice i zadowolona przyglądałam, jak kończy się ubierać.
– Fryzurka ci się
zepsuje – powiedziałam złośliwie, patrząc jak zakłada czapkę.
– E tam… To tylko
spacer z tobą.
Szturchnęłam go
łokciem, ale wcale nie czułam się urażona. W końcu przed chwilą pomyślałam to
samo. Wyszliśmy na ulicę, więc wepchnęłam rękę pod jego ramię i przytuliłam
się. Trzeba przyznać, że tempo nadaliśmy sobie od samego początku zabójcze.
– To co z tym
kinem? – postanowiłam drążyć temat.
– O ile mnie
pamięć nie myli, miałaś mieć jutro randkę?
– Bydlę jednak nie
zadzwoniło – oznajmiłam nieco markotnie. – Trudno. Widać nie był mi pisany.
Zostałeś ty, albo kocyk i telewizor.
– Ja się dziwię, że
jeszcze chcesz ze mną chodzić do kina – mruknął.
Dwa lata temu,
poszliśmy na nocny maraton Władcy Pierścieni. Kusił mnie nie tyle sam film, co
rozmach z jakim został zrealizowany. Radek zaopatrzył nas w przekąski oraz
popitkę, po czym ja trylogią byłam zachwycona, on nieco znudzony. Uporczywie
przedrzeźniał biednego Sama, szepcąc mi na ucho „panie Frugo” i szatańsko
chichocząc. Pominę już całą resztę komentarzy, które w połowie drugiej części
doprowadziły mnie do prawdziwej furii. Bez namysłu wylałam na jego kolana
resztę coli z lodem. Cola jak cola, ale lód mu się nie spodobał i w pospiechu
umknął do łazienki. Wrócił pół godziny później, akurat na sceny batalistyczne,
więc miałam trochę spokoju. Potem zaczął od nowa… Kiedy wróciliśmy do domu,
urządziłam mu karczemną awanturę, fruwały różne przedmioty oraz niecenzuralne
słowa, po czym godnie urażona pomaszerowałam na piętro, do swego apartamentu.
Dodatkową złość wywołał fakt, że padalec wyglądał na zadowolonego z całej akcji…
I zrozum tu kobieto faceta.
– W zeszłym roku
ci się podobało – postanowiłam odświeżyć mu pamięć.
– Ta elfica miała
boską dupcię.
– Elfica? –
spytałam drwiąco. – Teraz rozumiem dlaczego przez cały seans majstrowałeś w
okolicach rozporka.
– Dyskretnie
dawałem ci znać, żebyś się tym zajęła.
– To nie kino
erotyczne.
– A szkoda –
westchnął. – Zabrałbym cię kiedyś do takiego.
– Radek, litości.
Czy możemy nie zbaczać na tematy dotyczące seksu?
– A jakoś samo
tak…
Poślizgnęłam się, ale
on zareagował błyskawicznie. Nie miałam szans na najmniejszego fikołka.
– Wracamy? –
zaproponował. – Zagramy sobie w karty, wypijemy po lampce wina.
– No tak –
skinęłam potakująco głową. Co roku to samo. Wigilia, spacer, kilka rund w
karty, pół butelki korzennego, rozgrzewającego alkoholu, a na drugi dzień kino.
– Nie jesteśmy normalni.
– Dlaczego? Lubię
spędzać czas w twoim towarzystwie.
– To ci nowość –
zerknęłam na niego nieufnie. Miał minę niewiniątka i podejrzany błysk w oku. –
Zdradzę ci jednak, że ja również. Nie muszę się krygować, udawać seksownego
wampa, opowiadać nieskończonej ilości bzdur, prężyć biustu i zastanawiać, czy
przypadkiem nie rozmazał mi się makijaż lub zepsuła fryzura.
– Seksownego
wampa? – spytał z powątpiewaniem. – Ty?
– Nie zaczynaj!
– Ale wampa? Na
dodatek seksownego?
– Radek!
Z kpiącym uśmiechem, szarmancko
otworzył przede mną drzwi. Usiadłam w moim ulubionym fotelu, tym który stał
najbliżej kominka. Z rozkoszą ogrzewałam zziębnięte dłonie, czekając, aż doniesie
wszystko co niezbędne. A kiedy skończyła się pierwsza runda krwawej, zażartej
walki, a Radek zniknął w drzwiach kuchni, obiecując przynieść więcej wina,
mgliście pomyślałam, że jest mi naprawdę dobrze. W zasadzie mało było momentów
w moim życiu, gdy czułam się tak rozluźniona, rozbawiona i bezpieczna. Lekko
się wzruszyłam, bo w zasadzie ten dobry humor zawdzięczałam swojemu najlepszemu
przyjacielowi. Wiedział, jak bardzo czułam się rozczarowana postępowaniem
Pawła, jak bardzo zraniona, chociaż nigdy nie powiedziałam na ten temat ani
słowa. No, z wyjątkiem przekleństw. Rozumiał to i chciał mnie pocieszyć. Z
rozrzewnieniem wspomniałam zeszły rok, i poprzedni, każdą…
– Masz dziwną
minę. Jeśli rozmyślasz o seksie ze mną, to może zagramy w rozbieranego tysiąca?
– Tuż nad moją głową rozległ się głos pełen nietajonej nadziei oraz lekkiej
drwiny. – Wiesz… Na bezrybiu i rak rybą.
Tak. I oczywiście, jak
co roku, musieliśmy się potężnie pokłócić.
***
– Chętnie zabrałbym
cię na imprezę – kusiłam Radka. Ale on pozostał niewzruszony.
– Bawić się można
cały rok. To idiotyzm żeby fetować tę jedną datę.
– Nie rozumiem.
Taki rozrywkowy chłopak…
– Zostaję w domu –
oznajmił stanowczo.
– Nigdy nie
lubiłeś sylwestra? – mruknęłam, spoglądając na niego pytająco. – Ale nie
zdradziłeś dlaczego?
– Baluję prawie co
weekend. Nie mogę chcieć odpocząć?
– Nie to nie –
wzruszyłam ramionami i zajęłam się salaterką pełną chipsów. W zasadzie było mi
obojętne czy go namówię, czy też nie. Do następnego dnia, gdy dowiedziałam się,
gdzie odbędzie się impreza i kto będzie gospodarzem. Poprzeklinałam cicho w
duchu, zachmurzyłam się, lecz chwilę potem postanowiłam działać.
– Musisz ze mną
pójść – oznajmiłam z determinacją, gdy tylko otworzył drzwi. – Jako podpora
duchowa oraz obiekt, którego ta małpa z pewnością mi pozazdrości.
– Zwariowałaś? –
odparł z niesmakiem. – Co to ja jestem? Boski żigolo?
– Przyjaciel.
– Niech zgadnę?
Chodzi o Gosię?
– Tak. W tym roku
wyszła za mąż, za jakiegoś pokracznego obcokrajowca. Niby nic, ale będzie się
puszyć i nadymać… Wiesz, jakie to jest wkurzające?
– Od kiedy
zwracasz uwagę na takie rzeczy?
– Od dziś.
– To nie idź.
– Radek,
kochaniutki, zgódź się – złożyłam ręce jak do modlitwy, patrząc na niego
błagalnym wzrokiem. – Będę ci co niedziela gotowała pyszne obiadki. Słowo
honoru!
Aż się otrząsnął.
– Nie, dziękuję.
Ja chcę żyć…
– Spaghetti robię
wyśmienite, nie narzekaj.
– Tak, z sosem z
proszku – uzupełnił drwiąco. – Co ci nagle tak zależy?
– Nie lubię tej
małpy, bo własnych rodaków traktuje jak śmieci. Zważniała w tej Brukseli i
zupełnie zapomniała, że jeszcze kilka lat temu pracowała przy taśmie z
sardynkami albo jako tele coś tam.
– W seks
telefonie?
Zgrzytnęłam zębami.
– Czy tobie
wszystko kojarzy się z erotyką?
– Ty nie…
Gdybym nie był mi
potrzebny, to z pewnością znów musiałabym się na niego rozzłościć. Założę się,
że zrobił to specjalnie, wampir jeden.
– Radunio, najdroższy!
Moja podporo duchowa!
– Siadaj. Chcesz
herbaty?
Skinęłam potakująco
głową i zajęłam miejsce na kuchennym stołku.
– Gdzie są
wszyscy? – rozejrzałam się po opustoszałym domu.
– Nie wiesz? Po
dwóch dniach świąt, rzucili się na najbliższy market. Co za obrzydliwie
konsumpcyjne społeczeństwo – powiedział ze wstrętem, zajmując miejsce
naprzeciwko. – Ciekawe czy Gosia jest tak samo piękna jak przed laty.
– Piękna? –
prychnęłam z irytacją. – Uśmiechała się jak trup po ekshumacji.
– Trupy po
ekshumacji się uśmiechają? – gwałtownie zainteresował się Radek. – Nie
wiedziałem…
– Przestań. Wiesz
o co mi chodzi. Wargi jej idą tak do wewnątrz – zaprezentowałam – i wygląda jak
staruszka stojąca nad grobem. Poza tym ma policzki jak chomik, patrząc na nią
tylko chrumkania się oczekuje.
– Zazdrośnica. Śliczna
z niej była dziewczyna, zwłaszcza wtedy, gdy ty przypominałaś bielutką,
pulchniutką kluseczkę.
– O! Wiem! Zamiast
obiadów będziesz mógł mi dokuczać przez, powiedzmy pół roku.
– I tak to robię.
– Ale ja nie będę się
złościć.
– To gdzie tu
ubaw?
– Jesteś okropny.
– Jestem twoją
podporą duchową, pamiętasz – mrugnął łobuzersko okiem.
– Wolisz w
sylwestra siedzieć przed telewizorem z rodzicami?
– Tak.
Opadły mi ręce. Co za
uparty osioł!
– A więc nie, to
nie! – wrzasnęłam, tracąc opanowanie. Jak to się działo, że tylko on potrafił
wyprowadzić mnie z równowagi? Przy innych ludziach, płci różnorakiej zawsze
zachowywałam się jak normalny człowiek, tylko przy Radku traciłam cechy ludzkiej
istoty? Co w nim takiego było?...
– Trudno –
zacisnęłam zęby, jednocześnie wyjmując z kieszeni komórkę. – Wyjdę na idiotkę,
ale lepsze to niż pełne politowania spojrzenia tej małpy.
– Co robisz? –
spytał, jakby lekko zaniepokojony.
– Gdzie jest to p…
W tym momencie wyrwał
mi telefon i schował za plecami. Chyba zrozumiał, co zamierzałam zrobić.
– Nie możesz się
tak poniżać. Miałaś czekać na jego telefon, nie odwrotnie.
– Mogę –
warknęłam, zrywając się z miejsca i usiłując odebrać mu aparat. – Oddawaj!
– Poza tym nie
powiedziałem „nie”.
– Powiedziałeś.
– Powiedziałem, że
wolę siedzieć w domu, co nie oznacza, że nie pójdę.
– Coś mi tu
śmierdzi – chwyciłam go za poły rozpiętej koszuli, prezentującej nagi, idealnie
wyrzeźbiony tors i energicznie potrząsnęłam. – Mów, pókim dobra!
– Stawiam dwa
warunki.
– Dwa? –
prychnęłam.
– Po pierwsze,
ubierzesz się jak człowiek. Jak sobie przypomnę tę kolację firmową, na którą
cię zaprosiłem…
– Miało być
elegancko – warknęłam.
– Elegancko tak –
odparł z naciskiem. – Ale ta spódnica za kolano, babciny żakiet, biała bluzka i
buty na płaskim obcasie. Jasny gwint, Natalia! Wiesz co ja wtedy przeżyłem?
Jakbym szedł na imprezę z własną matką.
– Skręciłam
kostkę, nie mogłam ubrać obcasów – wytknęłam mu, nieco zawstydzona wspomnieniem
tego wydarzenia. Przecież nie mogłam się przyznać, że czymś mnie wtedy wkurzył
i postanowiłam się odegrać.
– Tak? A ja się
założę, że zrobiłaś to specjalnie.
– I sądzisz, że
teraz to powtórzę?
– Kto cię tam wie
– mruknął, gładząc mnie kciukiem po policzku. – Ale jest jeszcze drugi warunek.
– Obiadki?
– Skąd. Włożysz
pończoszki. Do tego koronkowy staniczek i seksowną sukienkę, z ledwością
zasłaniającą pośladki. Buciki na mega wysokich obcasach.
– To wszystko? –
zerknęłam na niego podejrzliwie.
– Tylko to co
wymieniłem.
Nie od razu
zrozumiałam…
– A majtki?
– Sęk w tym, że
nie. Żadnych stringów, szortów czy czegokolwiek. Tylko pas i pończochy –
oświadczył z iście diabelskim błyskiem w oku. – Sukienka ma zakrywać ich górę,
ale gdy się nachylisz… Sama się domyśl.
– Zwariowałeś? W
taki mróz?
– Impreza jest
planowana na dworze?
– No nie –
odparłam z wahaniem. – Ale jak to tak, bez gaci?
– Ano tak to. Przecież
sama przyznałaś, że zdarza ci się zapomnieć o tej części bielizny.
– Ta – popukałam
się w głowę. – Latem, gdy zakładam spodnie w domu. Zresztą co to za dziwaczny
warunek? Specjalnie to robisz – dźgnęłam go palcem w pierś. – Po to, żeby mnie
zdenerwować.
– To mój jedyny
warunek. Pojadę z tobą jutro na zakupy, bo gustu to ty nie masz za grosz
kluseczko.
– Znaczy się nie
eksponuję półnagiego tyłka, a biust nie wylewa mi się z dekoltu?
– Coś w tym
rodzaju. To jak? Umowa stoi?
Oczywiście znów mnie
podpuszczał, nie wierząc, że tak naprawdę mogłabym to zrobić. Zmrużyłam oczy,
udając zamyśloną. Nie zareagowałam nawet wtedy, kiedy jego dłoń zaczęła
delikatnie pieścić moje plecy. A co gdybym tak dotrzymała słowa w każdym
szczególe? Chociaż na samym początku, bo całej imprezy mogłabym nie przeżyć w
zdekompletowanej garderobie. Tylko troszeczkę, wystarczająco by utrzeć nosa
temu nieznośnikowi. Uśmiechnęłam się szeroko i strąciłam jego natrętne ręce z
mojej pupy.
– Łapy precz! A co
do sylwestra – to umowa stoi. Sukienkę wybiorę sama – zasłoniłam mu dłonią
usta, gdyż od razu chciał zaprotestować. – Będzie w twoim stylu, więc nie
marudź.
– Siedzisz mi na
kolanach i sądzisz, że jestem z kamienia? – zgłosił pretensje, kiedy karcąco
dałam mu po łapach.
– Mówiłeś, że ja
nie kojarzę ci się z seksem?
– Jestem na
głodzie – burknął, spychając mnie na podłogę. – Pamiętaj, bez wygłupów.
Seksowna kiecka, szpileczki i bielizna. Jak coś będzie nie tak, zostaję w domu.
– Mnie również
zależy na własnym wyglądzie.
– Oryginalna z
ciebie kobietka, kto wie, co ci chodzi po głowie.
Westchnęłam i duszkiem
dopiłam herbatę. Miałam cztery dni, nie licząc dzisiejszego na znalezienie
odpowiedniej kreacji. Z bielizną nie było problemu; wbrew temu, co twierdził
Radek posiadałam różne seksowne cudeńka. Kiecki za to jedynie trzy, przy czym
żadna nie byłaby odpowiednia. No i buty… W tych cudach, o których kupno
pokusiłam się pewnego, pięknego dnia, od biedy wytrzymam z trzy godzinki. Jak
większość czasu spędzę na kanapie, to może i dłużej.
Dopiero po powrocie do
domu, uświadomiłam sobie, jak głupi był to pomysł. Ja z Radkiem, udającym
zakochanego we mnie bez pamięci, półnaga, uwieszona na jego ramieniu i bez słowa
protestu, a nawet z uśmiechem na ustach, znosząca jego zaloty. To się wkopałam.
Ale potem przypomniałam sobie bal maturalny, podsłuchaną w damskiej toalecie
rozmowę i zgrzytnęłam zębami, aż echo poszło po pokoju. Dam radę. Byle do
północy, potem dyskretnie się ulotnimy. Zawsze byłam uparta i ten ośli upór
pomagał pokonać mi wszelakie przeszkody. Teraz również. Zalogowałam się online
na konto w banku, sprawdziłam moje możliwości finansowe, a potem skuliłam w
fotelu pod kocem, snując pełne triumfu marzenia o sylwestrowej nocy.
***
– Wyglądasz ślicznie
– Radek pochylił się nade mną, z rozmachem całując w ucho. – Jestem za tym,
byśmy zostali w domu i zajęli się czymś znacznie przyjemniejszym?
– Nie – odparłam
twardo. Leciutko drżałam z emocji, bo jednak sukienka była naprawdę krótka, a
ja przecież prócz staniczka i pończoch, nic więcej pod nią nie miałam. Oba warunki
spełniłam w zupełności i sama nie mogłam się napatrzeć na siebie w lustrze. Radek
też wyglądał bosko, zresztą, jak zawsze. Eleganckie spodnie, niebieska koszula,
odcieniem dopasowana do koloru mojej kreacji, od góry dwa niedbale odpięte
guziki ukazujące skrawek czekoladowej opalenizny i ten błysk łowcy w oczach. Nagle
zaniepokoiłam się.
– Co będzie, jak
spodoba ci się jakaś inna kobieta? – spytałam ostrożnie. Pewne kwestie wypadało
wyjaśnić od razu.
– Nic. Idę tam z
tobą, udając zakochanego do szaleństwa – wzruszył ramionami, podając mi
płaszcz. – Możesz być pewna, że nie odwalę fuszerki. Pijemy mało, bawimy się
szampańsko, od czasu do czasu namiętnie całujemy.
– No tak –
odparłam zmyślona, uwagę o całowaniu pomijając milczeniem. Opatuliłam się potem
szalem i zaczekałam, aż Radek się ubierze. Przeczucie, że to był porąbany
pomysł, gniotło mnie z siłą prasy hydraulicznej. A na dodatek tak strasznie
podwiewało od dołu…
W taksówce milczeliśmy.
Ja wciąż pogrążona w złowrogich przeczuciach, Radek dziwnie poważny, wpatrujący
się w migające za oknem widoki. Mimo wszystko dobrze było tak siedzieć w
zupełnej ciszy, przytulając się do jego ramienia. Pomyślałam, że nie spytał o
drugi warunek. Rany, on naprawdę nie wierzył, że mogłabym to zrobić! Dobrze, że
w malutkiej torebeczce miałam zwinięte w kuleczkę koronkowe szorty, które
postanowiłam założyć natychmiast po przybyciu na miejsce. Głupio postąpiłam,
nie robiąc tego od razu, chociaż
wiedziałam, że Radek żartował.
– O czym myślisz
kluseczko?
– O tym, że chyba
powinnam była założyć te majtki – wyszeptałam mu do ucha, starając się, by nie
usłyszał tego kierowca. I trzeba przyznać, że tak osłupiałego nie widziałam go
nigdy wcześniej.
– Nie założyłaś… –
zaczął zdławionym głosem. – Sądziłem, że wiesz, iż żartowałem?
– Całkiem poważnie
wyglądałeś stawiając oba te warunki – zerknęłam zalotnie w górę, napotykając
jego wciąż pełne zdziwienia spojrzenie. – A mnie zależało na twoim
towarzystwie.
Nie odpowiedział, ale
jego oczy pociemniały i pojawiło się w nich coś, co stanowczo można było
określić tylko jednym słowem. Wolałam nie kusić losu, więc dodałam:
– Mam je w
torebce. Poszukam damskiej toalety i założę.
– Nie! – prawie
jęknął. – Zostań tak, proszę.
– Perwersyjny
jesteś.
– Wiesz jak mnie coś
takiego kręci? Będę bardziej wiarygodny.
Przysięgłabym, że
chodziło mu po głowie coś innego jak wiarygodność. Już teraz czułam, jak jego
dłoń ukradkiem gładzi moje udo. Niestety, płaszcz miałam długi, za kolano, więc
nie było szans, by Radek wywinął mi jakiś numer, zwłaszcza, że właśnie
dojechaliśmy do celu. Zapłacił kierowcy, szarmancko przytrzymał drzwi,
pomagając mi wysiąść i poprowadził po stromych schodach. Impreza odbywała się w
rzęsiście oświetlonym budynku, usytuowanym na przedmieściach, w pewnym
oddaleniu od ludzkich siedzib. Była przewidziana na ponad sto osób, suto
zakrapiana, z witającą nas od progu dudniącą muzyką.
Radek odwiesił mój
płaszcz, po czym objął władczo ramieniem. Uśmiechnęłam się z przekąsem, czując
jak jego dłoń zsuwa się dużo niżej niż nakazywała to względna przyzwoitość.
Wiedziałam, że stara się wybadać czy mówiłam prawdę.
– Nie obmacuj mnie
tak publicznie – szepnęłam mu, jednocześnie machając do przyjaciół, siedzących
przy okrągłym stoliku. W zasadzie widziałam tu wiele znajomych twarzy, łącznie
z tą małpą, przez którą zorganizowałam całą tę szopkę. – Będziesz miał okazję
później to sprawdzić.
Prychnął, lecz nie
zaprotestował. Przedstawiłam go całemu towarzystwu oraz kilku znanym osobom,
które przechodziły obok, po czym zażądałam solidnego drinka. Radek z zapałem
spełnił moje życzenie, po czym przyłączył się do beztroskiej konwersacji. Do
momentu gdy pojawił się mój arcy wróg czyli nadobna Gosieńka. Kiedy zobaczyła z
kim przyszłam, o mało co oczy nie wylazły jej z orbit. Opanowała się jednak,
przyjmując minę niepokalanej dziewicy. Już ja te jej numery znałam na pamięć.
Walnęłam soczysty opis na temat mojego domniemanego romansu, dodałam
hipotetyczną datę ślubu i z satysfakcją obserwowałam jej rzednącą minę.
– Nie nosisz obrączki?
– wyrwało mi się z niedowierzaniem w pewnej chwili.
– Rozwodzę się.
– Po sześciu miesiącach
małżeństwa?
– To była okropna
pomyłka – oświadczyła, robiąc słodkie oczy w kierunku Radka. Za to on wyglądał,
jakby lada moment miał wybuchnąć śmiechem. – Zresztą, przed kilkoma tygodniami
poznałam mężczyznę mych marzeń.
- Ja również. Za pół
roku zamierzamy się pobrać – odparłam głosem ociekającym jadowitą satysfakcją,
namiętnie przytulając się do ramienia mego towarzysza. Miałam nosa, małpa
jednak ochajtała się dla kasy, jako warunek konieczny postawiła brak intercyzy i
teraz elegancko kopnęła swego ślubnego w cztery litery. Słowem – wyssała go jak
pijawka swą ofiarę. Co prawda widziałam człowieka raz na oczy, ale
nieoczekiwanie zrobiło mi się go żal. Ciekawe, kim był kolejny szczęściarz?
– Zatańczymy? –
spytałam Radka, który stanowczo zbyt intensywnie wpatrywał się w tę małpę.
Trzeba go było jakoś wyrwać spod hipnotyzującego wpływu Gosieńki. Pomysł był
doskonały, bo od razu zerwał się, porywając mnie na parkiet.
– Nie mogę wyczuć,
czy mówiłaś prawdę, czy też nie?
– Sam słyszałeś.
Rozwód po pół roku, a na dodatek bezczelnie pożerała cię wzorkiem.
Spojrzał na mnie z
nieco dziwnym wyrazem twarzy.
– Miałem na myśli
twój brak bielizny.
– A ty tylko o
jednym!
Pochylił się i
wyszeptał mi do ucha, schrypniętym głosem:
– Jak sobie
wyobrażę, że wystarczy podwinąć ten kawałek materiału, by mieć dostęp do
prawdziwych skarbów… – w tym momencie przycisnął mnie dość jednoznacznie, a ja
po raz pierwszy pomyślałam, że być może wcale się ze mną nie droczy. W takim
jednak razie, jak najszybciej powinnam odwiedzić damski przybytek i uzupełnić
garderobę.
– Co cię napadło?
– mruknęłam, usiłując nieco zwiększyć między nami dystans. Niestety, w tańcu
okazało się to niezwykle trudnym zadaniem.
– Pożądanie.
– Nic nowego. Z
tego co wiem, napada cię bardzo często.
– Ale nieczęsto w
twoim towarzystwie.
– Wielkie dzięki –
odparłam skwaszona. – To mnie pocieszyłeś.
– Mam robić za
powiernika twych trosk czy za owładniętego miłością?
– Wystarczy, że
będziesz się zachowywał tak jak na pierwszej lepszej randce – burknęłam. – To
chyba nie powinno być trudne.
– Nie, nie powinno
– odpowiedział, dziwnie na mnie spoglądając.
– Nie patrz tak,
bo czuję się jak małpa w zoo przyłapana podczas kopulacji.
– Kluseczko, twoje
teksty są powalające – zachichotał. – Skąd taka znajomość nawyków naczelnych?
Sądziłem, że biologia nie była twoją mocną stroną?
– Pozostałość w
genach po przodkach.
– To spojrzenie
wściekłego goryla także?
– Goryla
zaliczyłabym raczej do kuzynostwa – wysiliłam odrobinę umysł, by zabłysnąć
wiedzą. – Ta sama rodzina, ale inny rodzaj. Poza tym do najbliższego krewnych
należą także szympansy.
– Zawsze poruszasz
tak interesujące tematy na randkach? – spytał zaciekawiony. – Nic dziwnego, że
zazwyczaj zwiewają w podskokach.
– Podlec. To nie
ja zaczęłam.
– Chyba w wolnych
chwilach powinienem cię dokształcić.
– Ty?
– Zaufaj mojemu
doświadczeniu.
– Nie powinno się
ufać zawodowym podrywaczom – odparłam, kątem oka łowiąc zamieszanie na
parkiecie po prawej. Jednocześnie przez cały czas poprawiałam zbyt nisko
zjeżdżającą dłoń Radka. Powiedzieć, że w jego objęciach czułam się nieswojo, to
zdecydowanie ogólnikowa uwaga. Nie wspominając już o tym, że bosko pachniał. Nic
tylko wtulić nos w szeroką pierś i odpłynąć. Zawsze uważałam, że jestem zbyt
wrażliwa na zapachy.
– Jestem
zawodowcem?
– Nie znam pojęcia
amatorski podrywacz. – Na parkiecie pojawiła się Gosia w objęciach szałowego
bruneta, co nie przeszkodziło jej na posyłanie długich, wieloznacznych spojrzeń
w naszym kierunku. Widocznie Radek wpadł jej w oko. Uśmiechnęłam się z
przekąsem.
– Satysfakcja?
Widać, że twój plan wypalił.
– Nie pochlebiaj
sobie. Sądzisz, że gdybyś był wolny, to w podskokach popędziłaby z tobą do
najbliższej wolnej sypialni?
– Niekoniecznie do
sypialni – wzruszył ramionami. Na plus należy mu policzyć, że nadal nie odrywał
ode mnie wzorku.
– Najpierw wybadałaby
zawartość twojego portfela i o ile ją znam, to mieściłbyś się w dolnych
granicach. Później nastąpiłaby długa gra wstępna, zwana wabieniem ofiary, na
końcu zarzucenie sieci, oszacowanie twych zdolności rozrodczych i w końcu być
może doszedłbyś do finału.
– Mówiłem ci już,
że masz śliczne piersi? Takie idealnie krągłe, aż chciałoby się je schrupać –
wymruczał, wtulając nos w moją szyję.
– Zasługa
odpowiedniej bielizny.
– Zapomniałaś, że widziałem
cię całkiem nago. I doskonale pamiętam każdy szczegół.
– Tyle razy
mówiłam, że nie wchodzi się do czyjegoś mieszkania bez pukania! – od razu się
zdenerwowałam.
– Ty do mojego
wchodzisz.
– To co innego.
Nie robię tego bez wyraźnej potrzeby.
– Jak ta
hipotetyczna mysz biegająca po kuchni? – spytał szyderczo.
– Żadna mysz! Nie
szkaluj mi tu mojego dobrego imienia. To był szczur, ogromny i brudny. Nie
potrzebowałam pomocy tylko łopaty.
– Żeby mu
przywalić?
– Żeby go
eksmitować.
– Łopatą? Chyba na
tamten świat?
– Radek! –
spojrzałam na niego groźnie, znacznie się odsuwając.
– No co? Z
doświadczenia wiem, że to twoja ulubiona broń.
– Jak te
dziewczyny z tobą wytrzymują? – wymamrotałam, wyślizgując się z jego objęć i
kierując ku łazience. O bogowie! Ile bym dała, by znaleźć się tu w towarzystwie
zauroczonego mną mężczyzny, z którym nie musiałabym rozmawiać o małpach czy
szczurach, który namiętnym głosem prawiłby mi komplementy, rozpalał zmysły, co
pozwoliłoby na snucie ekscytujących planów na kolejne dni, tygodnie, a może i
całe życie. Gdzież się podziewał ten mój wymarzony książę? W końcu mógłby się
pojawić, nawet bez białego rumaka, ale…
– Natalia?
Stanęłam jak wryta,
mając wrażenie, że chyba śnię. To niemożliwe, aby moja upojna wyobraźnia
potrafiła tworzyć tak realistyczne wizje? To po prostu niemożliwe!
– Paweł? – wyrwało
mi się, możliwe że z zachwytem. Bo i było na co popatrzeć. Stylowy, elegancki,
jak zawsze czarujący, mój ideał z uwieszoną u boku nadobną Gosieńką. Los bywał
podły, ale jak widać dziś postanowił wyjątkowo się postarać. Statystycznie
rzecz biorąc cała ta sytuacja była nieprawdopodobna, wręcz kuriozalna. I jak tu
się śmiać z powiedzenia, że świat bywa mały? Czasami bywa wręcz tyciuteńki.
– Co za spotkanie!
– Paweł delikatnie pocałował mnie w policzek, jednocześnie zezując w mocno
wycięty dekolt. Nic dziwnego, na nasze spotkania, zgodnie z własnym kodeksem
randkowym, nie ubierałam się tak seksownie.
– O, tak! –
odparłam nieco jadowicie, znacząco zerkając na jego towarzyszkę. – Bardzo
zaskakujące.
Paweł roześmiał się,
dokładnie wiedząc, co mam na myśli. Dwa tygodnie temu obiecał zadzwonić, snując
na głos czarowne wizje wspólnego spędzenia świąt. Na obietnicach się skończyło,
a reszta okazała się czystym łgarstwem. Bynajmniej, nie zmieszał się, nie
zakłopotał, odważnie patrzył prosto, to w moje zagniewane oczy, to na stojącego
za moimi plecami Radka. Poczułam jak zawiść – w końcu do mnie dotarło, kim była
nowa miłość Gosi – oraz wściekłość zaczynają dławić mnie w gardle, tworząc
mieszankę wybuchową. Jednak lekki uścisk na moim ramieniu pozwolił się opanować
i odzyskać nieco zdrowego rozsądku.
– Wspominałaś coś
o nowym mężczyźnie w twoim życiu – zwróciłam się do szeroko uśmiechniętej
koleżanki. Uh! Jak ja chętnie wybiłabym jej te białe, lśniące zęby. Co do
jednego! – Czy moje przypuszczenia są słuszne?
– Owszem. A skąd
wy się znacie? – spytała z odrobiną podejrzliwości w głosie.
– Stare dzieje. Dwa
przypadkowe randki – zełgał gładko Paweł. Tym razem poczułam chęć na wybicie
jego zębów. – A to musi być Radek, twój współlokator, prawda? Natalia opisała
cię niezwykle trafnie i w ogromnych superlatywach. Jedyne co miała ci do
zarzucenia – roześmiał się – to ciągłe
podrywki oraz ścielący się za tobą trup połamanych, niewieścich serc. Ale
widzę, że zaprosiłaś go na imprezę, więc aktualnie chyba oboje jesteście
samotni?
To bezczelny łajdak! Przypomniałam
sobie łgarstwa na temat wielkiej miłości, głupawą wzmiankę o rychłym ślubie,
zauważyłam w oczach Gosieńki gwałtowne zainteresowanie połączone z satysfakcją,
bo mimo wszystko nie była aż taka głupia jakbym tego pragnęła i wyrecytowałam w
duchu soczystą wiązankę przekleństw. A potem po prostu obróciłam się na pięcie
i uciekłam. Najbardziej idiotyczne rozwiązanie, ale jedyne, które przyszło mi w
danej chwili do głowy.
Los nie tylko był podły.
Bywał również prawdziwym skurwielem, obfitującym w nieprawdopodobne zbiegi
okoliczności.
link do części II - klik
link do części II - klik
Bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńI bardzo mi sie podoba, jak klniesz w myslach bohaterek :P
czekam na "On"ego od kilku miesięcy z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńO, ja też czekam na "On"ego !!
UsuńA to opowiadanie bardzo mi się podoba, lubię motywy "friends"
Jeju! Cudowne! :O
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bohaterka ;) I na dodatek moja imienniczka . Natalia
OdpowiedzUsuńJeszcze jeszcze jeszcze! :)
OdpowiedzUsuńBardzo często popełniasz w tekstach jeden błąd!
OdpowiedzUsuńWyszukaj wszystko co zawiera "wzork" i pozamieniaj w razie potrzeby na "wzrok".
Pozdrowienia!
Fajnie ze wracasz i ze lepiej sie czujesz nie powiem ze tesknilam za tymi wyrazistymi ustami
OdpowiedzUsuńIle będzie jeszcze części tego opowiadania? ; )
OdpowiedzUsuńNiezbyt często się tu odzywam. Ale strasznie się stęskniłam za twoją twórczością. Dopiero jak przeczytałam, ogarnęłam jak bardzo mi brakowalo tych opowiadań. To zapowiada się świetnie tak samo zresztą jak dwa pozostałe opowiadania. Mam nadzieję że z ciążą wszystko w porządku. Lofki kiski. Magda :)
OdpowiedzUsuńCzy to nie dziwne ze kobieta, co prawda pośrednio, lecz nadal kobieta jest w stanie tak mnie podniecić?? Jak zwykle Babeczko chylę czoła przed Twoimi zdolnościami i fantastycznymi pomysłami. Nie powiem, ze cholernie mi Ciebie brakowało, zwłaszcza ze to nie kto inny, tylko Ty zainspirowałas mnie do rozpoczęcia przygody z piórem a raczej z klawiaturą :) chciałam dodać jeszcze tylko jedna rzecz, na temat opowiadania. Oczywiście jest cudowne i pobudzające zmysły, ale zdarzyło mi sie dojść do zbliżenia z najlepszym przyjacielem i okazało sie to jedną z najwiekszych moich życiowych pomyłek. Od tamtej pory na wizje związku opartego na damsko męskiej przyjaźni patrzę przez pryzmat swoich niewesołych doświadczeń i zastanawiam sie czy według Ciebie jest to możliwe ? Ja miałam wrażenie jakbym całowała swojego najlepszego kumpla a nie chłopaka, w dodatku zaczął mnie zupełnie inaczej traktować... Byłaś kiedyś w takim związku Babeczko?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Olivia.K
Świetne! :) nie mogę się doczekać następnej części :)
OdpowiedzUsuńSuper! Czekamy na kontynuacje ; )
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś :) super, że czujesz się juz lepiej i super, że dodałaś takie świetne opowiadanie do tego główna bohaterka jest moja imienniczką :)
OdpowiedzUsuńŚwietne to opowiadanko i coś czuję, że druga część będzie jeszcze lepsza.
Mam nadzieję, że szykujesz takie zakończenia jak przewiduje... oczywiście happy end z wielki love story na końcu. Takie coś bardzo by mi się przydało po niedawnym rozstaniu z facetem.
Cociaż tutaj niech facet okaże się facetem a nie zwykłą świnią ;)
Podoba mi się i to bardzo:)) Fajnie,że masz już lepsze samopoczucie ,trzymam za Was kciuki:)
OdpowiedzUsuńK.
Babeczko, znalazłam kiedyś twojego bloga i teraz zakładka do niego, widnieje na ekranie głównym mojego telefonu :-) Bardzo się cieszę, że wróciłaś i także jestem zdania, żebyś pokończyła zaczęte opowiadania. Są cudowne i nawet moja koleżanka czyta je razem ze mną w szkole, choć czytać bardzo nie lubi :-) Pozdrawiam i jakbyś znalazła chwilkę, zapraszam na mojego bloga.
OdpowiedzUsuń~whyiwrite
Hmm... to moja pierwsza wizyta tu, ale po przeczytaniu, na pewno jeszcze tu zajrzę.
OdpowiedzUsuńA kiedy 2 cześć ?
OdpowiedzUsuńZ zapowiedzi "opowiadania walentynkowego" NIC nie wyszło...
OdpowiedzUsuńbabeczko kiedy dalsza część?
OdpowiedzUsuńDzisiaj następna, prosimy
OdpowiedzUsuńoch błagam niech Radek z Natalią wypalą że są razem i się kochają aby zetrzeć uśmieszek z ust tego frajera pawła, niech żałuje co stracił i z ust tej lafiryndy gośki....
OdpowiedzUsuńNieco zdechła czy nie... czyta się Ciebie świetnie !!!
OdpowiedzUsuńUgh... I wróciłam do nałogu czytania babeczkowych opowiadań! Tylko proszę, nie zwlekaj już i wrzucaj kolejną część!
OdpowiedzUsuń~Wierna babeczkowa czytelniczka
Kiedy planujesz dodać kolejną część Babeczko? ;-)
OdpowiedzUsuńNo czekam czekam i czekam i nic :-( Opowiadanie super :-) codzień tutaj wchodzę po pare razy i sprawdzam czy czasem czegoś nie dostałaś. Ale to mnie szczerze zaciekawiło :-D czekam na ciąg dalszy.. :-D
OdpowiedzUsuńKiedy następna?
OdpowiedzUsuńI to juz koniec? myslała, że między Radkiem a Natalią coś się wydarzy;(
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuńNie mów babeczko ze będzie znowu długa przerwa bo nie wytrzymam :(
OdpowiedzUsuńHalo, jest juz marzec, gdzie druga cześć?
OdpowiedzUsuńHalo babeczko co się znowu dzieję ? :c
OdpowiedzUsuńTak mi smutno jakoś... Nie przeczytałam tego opowiadania, zrobię to jak wrzucisz ostatnią część. Pusto się tu zrobiło, brakuje mi tego codziennego wchodzenia na bloga, odświeżania stron po kilka razy dziennie. Picia pierwszej herbatki na tarasie z laptopem na kolanach. Zatęskniłam za Twoimi opowiadaniami, przykro mi, że czasami zapominam o istnieniu tego bloga jak chyba większość z Nas, stałych czytelniczek co widać po komentarzach.
OdpowiedzUsuńWiem, że czytałam to opowiadanie o złośnicy ale już nie pamiętam o czym było i to też przeczytam jak skończysz.
Mam nadzieje, Droga Babeczko, że wszystko u Ciebie w porządku i wrócisz do nas niebawem z taką częstotliwością jak wcześniej:)
Do czerwca jeszcze troszkę zostało ale ja już Ci życzę szczęśliwego rozwiązania:)
Ślicznego i zdrowego maleństwa:)
Pozdrawiam cieplutko!
LIA.
Oj, kiedy kolejna część? ;) Wkręciłam się w fabułę dość mocno, zwłaszcza, że przypomina mi to trochę sytuację z mojego życia ;)
OdpowiedzUsuńCzęść 2 to chyba na walentynki 2016 będzie. Chyba ze żyje w innej czasoprzestrzeni i juz jest czerwiec i pojechalas rodzić.
OdpowiedzUsuńWitaj!!!. Twoje teksty są super. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI 8 MARCA - WIKTOR
OdpowiedzUsuńNastepna czesc mile widziana :)
OdpowiedzUsuńKochana Babeczko! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok i zarówno Ty jak i Dzidzia czujecie się dobrze :-) Czekamy na Twój powrót z nadzieją :-)
OdpowiedzUsuńPaula.
Więcej proszę! :)
OdpowiedzUsuń