środa, 17 września 2014

Pożegnanie złośnicy (III)

Trafnie niektórzy odgadli: Dama za burtą. Uwielbiam i film, i Goldie Hawn, o inspirację nie było więc trudno. Dziś wstęp krótki, za komentarze dziękuję, choć nawet już nie piszę, że odpowiem w wolnej chwil. Czort wie, kiedy taka będzie. Dostaniecie kawałeczek rozrywkowy, a z Szekspirem to chyba skojarzenie przez tytuł? Na szczęście "pączków róż" nie mam w planach :-D
Do zobaczenia w sobotę, chyba wieczorkiem, bo od rana moje dziecię ma szkolny festyn rodzinny. Aha, jeszcze jedno. Jedna z osób, które wygrały w konkursie nie dostała przesyłki. Osobiście wiem, że z pocztą różnie bywa, raz paczka dotarła do kupującego (czasy pozbywania się zbędnych lektur na allegro) po siedmiu miesiącach. Jakby ktoś jeszcze miał problem, pisać na pocztę. 

I najserdeczniejsze życzenia urodzinowe dla jednej z czytelniczek! Tłuściejszy kawałek będzie ciut później, chociaż może mi się uda jednak dać coś wcześniej. Zobaczymy :-)

Link do części II - klik

             Pożegnanie złośnicy (III)
Joanna z narastającą rozpaczą rozglądała się dookoła. To miałby być jej dom? Ta śmierdząca, na wpół zrujnowana nora? Patrzyła na zniszczone podłogi, pełną plam kanapę, lepiącą się od brudu kuchnię i popadała w coraz większe przygnębienie.
– Witaj w domu kochanie! – zabrzmiało radośnie za jej plecami. – Co prawda pewnie go nie poznajesz, ale nic nie szkodzi, wszystko ci wyjaśnię. Tu mamy kuchnię, salon, tam są drzwi do sypialni i łazienki. Na górze mają pokoje chłopcy.
– Na górze – powtórzyła słabym głosem. – Aż dziw, że to wszystko jeszcze się nie zawaliło pod ciężarem kurzu i pajęczyn.
– Nie przesadzaj. Sama chciałaś abyśmy kupili ten cudny domek.
– Ja? – powoli odwróciła się w jego stronę. Konrad o mało co nie wybuchnął śmiechem, patrząc na jej minę. – Ja chciałam?
– Twierdziłaś, że jest uroczo rustykalny.
– Rustykalny? – jęknęła. – Toż to prawdziwa rudera!
– E tam, przesadzasz. – Podszedł do lodówki i wpakował do środka kupione piwo. – Wymalujemy ściany, przegonimy karaluchy i będzie dobrze.
– Karaluchy? – Joanna gwałtownie pobladła. – Są tu karaluchy?
– W łazience – odpowiedział po krótkim namyśle Konrad. Usiadł na kanapie, kładąc nogi na niski stolik i sięgając za oparcie po na wpół opróżnioną butelkę piwa. – Trochę się rozpleniły, ale damy radę. No i pod deskami werandy ma swoją siedzibę rodzinka zaskrońców.
– Boże! – wyszeptała. Nie, to niemożliwe, by to miejsce było jej domem. Z drugiej jednak strony dlaczego ten mężczyzna miałby kłamać? Ba! Pozostaje jeszcze pytanie dlaczego poślubiła tego nieokrzesanego troglodytę? – Chciałabym się przebrać.
– Tam – machnął w kierunku odrapanych drzwi. – Twoje ciuchy są jeszcze niewypakowane, bo dopiero wczoraj przyjechaliśmy.
Mruknęła coś, znikając w sypialni. Wcale nie prezentowała się lepiej niż to, co już zobaczyła. Brudne okna, poszarpane firanki. Jedynie łóżko wyglądało względnie solidnie. Tuż obok niego stała jakaś potwornie stara, zniszczona walizka. Pełna obaw Joanna otworzyła ją i w milczeniu, bardzo długo przyglądała się zawartości.
To ma być jej garderoba?! Ostrożnie wyjęła dwoma palcami coś, co chyba było spódniczką. O dwa rozmiary za dużą, plisowaną, w dodatku w ohydny wzorek, który wyglądał jakby ktoś zwymiotował na materiał. Dalej bluzka. Biała, z bufiastymi rękawkami i masą koronek. Niemożliwe by ktokolwiek mógł nosić cos takiego!
Jednak szalę goryczy przechyliła bielizna. A zwłaszcza ogromne, bawełniane gacie z nogawkami w czarne grochy.
– I jak? Rozpakowałaś się już żabciu? – Konrad stał w drzwiach, oparty o futrynę, przyglądając się jej z nieukrywaną ciekawością. Radochę niestety musiał stłumić.
– To jest moje?!
– Jak w mordę strzelił. Sam ci kupiłem na naszą ostatnią rocznicę ślubu – pochwalił się dumnie.
– Rocznicę?
– Tak. Co prawda chciałem kupić elektroniczny otwieracz do butelek, ale zażądałaś czegoś osobistego.
Zamknęła oczy, z jękiem siadając na łóżku. To koszmar, z którego chyba się jeszcze nie obudziła.
– Biedactwo – rozczulił się obłudnie Konrad. – Czujesz się zagubiona? Zawołam dzieci… – Po czym odchylił się do tyłu i wrzasnął:
– Hej, smarkacze! Mamusia wróciła! Jazda na dół, przywitać się, bo później będzie zajęta robotą przy garach.
Na schodach załomotały trzy pary nóg. Chłopcy ustawili się w rzędzie, patrząc z ciekawością na skamieniałą ze zgrozy Joannę. Byli nieziemsko brudni, ale i też szalenie szczęśliwi. Zadanie jakie postawił przed nimi ukochany wujek nie tylko stanowiło źródło uciechy, ale i mogło być niezłą zabawą.
– Czołem matka! – wyrecytowali chórem.
– Kiedy obiad? – spytał najmłodszy. – Bo jestem tak głodny, że zjadłem gile z nosa Tomka.
– Spokój! – wrzasnął Konrad. Odwrócił się w ich kierunku puszczając oczko. Spisali się na medal. Cudowne dzieciaki! Będzie musiał wziąć ich potem na naprawdę duże lody. – Jak się zachowujecie smarkacze? Mama migiem się przebierze i przygotuje coś na ząb. Prawda pączusiu?
– Gile? – spytała z rozpaczą Joanna. W głowie miała istny chaos, a żołądek zwinął się w ciasny supełek.
– Smarki z nosa – uprzejmie wyjaśnił najmłodszy Arek.
– O boże, boże! – wyjęczała, waląc głową w oparcie łóżka. – Ja śnię, to musi być sen. Nie, nie sen. Koszmar!
– On tak zawsze robi, jak jest głodny – wyjaśnił najstarszy chłopiec.
– To kiedy to żarcie?
– No, matka – Konrad naprężył muskuły, posyłając jej olśniewający uśmiech. – Jazda do garów, dzieci mają rację, głodni jesteśmy. Amnezja czy nie, jeść trzeba.
Bardzo powoli wstała, nogą odpychając walizkę z całą tą koszmarną zawartością. Gdy przechodziła obok mężczyzny ten z całej siły klepnął ją w pupę. Wrzasnęła i poczerwieniała z oburzenia, na co męska część widowni zareagowała szalonym rechotem. Tak, bo śmiechem by tego nie nazwała.
– Jak ja lubię ten twój tyłeczek – powiedział z uznaniem Konrad. W duchu po raz kolejny gratulował sobie pomysłu. Co to była za rozkosz zapędzić nadętą panią dziekan do garów, a na dodatek bez konsekwencji klepać ją po zgrabnej dupci. Potem z rozbawieniem pomyślał, że to dopiero początek. Nie pożałuje sobie, oj, nie pożałuje.
Nie odpowiedziała, tylko pomaszerowała do kuchni. Stanęła pośrodku, rozglądając się z prawdziwym obłędem w oczach.
– Jest tu coś jadalnego? – spytała w końcu.
– Coś jest. Chyba w lodówce.
Otworzyła więc lodówkę. Pomijając piwo, stojące na prawie każdej półce, znajdowało się tam jeszcze kilka jajek i kawałek kiełbasy. Konrad pomyślał, że nawet jeśli nie umie gotować, to jajecznicy chyba nie zepsuje? Każdy potrafił ją przygotować.
– Tak, coś jest – powiedziała z przekąsem. – Co chcecie? Zupę piwną? Schabowego z kapsli czy purée z puszek?
– Nie irytuj się żabciu. Złość szkodzi urodzie.
– A ten syf dookoła to niby nie?
– Posprzątasz.
– Sama?
– A niby z kim? Ze mną? – zdziwił się, a potem w skupieniu obwąchał swoją pachę. Czas na popisowy numer. Specjalnie wygrzebał z brudów tę koszulkę.– No patrz, a sądziłem, że trzeba zmieniać ubrania co trzeci dzień. A tymczasem to noszę już tydzień i wcale najgorzej nie pachnie. Chcesz powąchać? – spytał z nadzieją.
Mina kobiety świadczyła, że z pewnością nie chce.
– Przecież lubisz pączusiu zapach prawdziwego faceta – kontynuował Konrad w upojeniu, zastanawiając się, kiedy pani dziekan w końcu wybuchnie, tracąc opanowanie. – Twoje własne słowa, słowo honoru.
– Dzięki temu wypadkowi odzyskałam widać zdrowe zmysły – odparła krótko, wyciągając z lodówki jajka i kiełbasę. – Marsz pod prysznic, a potem zmień ubranie. Całe – dodała z naciskiem. – A jak nie, to nie tylko nie dostaniesz obiadu, ale przysięgam! Całe piwo popłynie do najbliższej oczyszczalni ścieków!
I odwróciła się od zamarłego ze zdumienia Konrada, by wśród tego pobojowiska, odnaleźć patelnię, płyn do naczyń i względnie czystą ścierkę.

link do części IV - klik

29 komentarzy:

  1. Wow, szalejesz babeczko, ale wolałabym kolejna cześć ,,jego", bo bedą kolejne części, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłaś mi humor babeczko :D Czekam na kolejną część.
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie :D jest mega genialne :) błagam dodaj szybko kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co sprawi, że sobie wszystko przypomni:) super tekst!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne:)
    jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko wielbię Cię! Czekam z niecierpliwością na kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak doszłam do momentu gaci do kolan w grochy... Padlam ze śmiechu hahaha

    OdpowiedzUsuń
  8. Śmieszne :) Jestem tylko ciekawa jak to będzie jak Joanna odzyska pamięć czy wogule tak się stanie :)

    Weroniś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam twoje opowiadania zawsze czytam albo wieczorem do poduszki albo rano w autobusie do szkoły :D taka świetna odskocznia od często ponurej rzeczywistości <3

    a teraz jeszcze z innej beczki.wiesz może co się dzieje u Anny ze od dobrych 10 dni ani jej widu ani słychu na blogu?
    A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Babeczko, mam wielką prośbę do Ciebie. Przez nowe tło nie mogę otwierać bloga na telefonie, wszystko się rozjeżdżą, liście przykrywają stronę główną i nie mam nawet możliwości kilknięcia w nowy post, wcześniej tak nie było. Myślisz, że dałoby się coś z tym zrobić?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Babeczko, proszę dodaj coś dzisiaj. Miałam straszny dzień.. tak na poprawe humoru :)

    OdpowiedzUsuń
  12. hahahahahaha
    chciałabym zobaczyć minę Konrada ;)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Babeczko.
    Twoje opowiadania są wspaniałe, świetnie się je czyta, zabierasz czytelnika w inny świat, to pozwala choć na chwilę się zrelaksować. Dzięki.
    Rozumiem, że to Twoje hobby i jak każdy z nas masz całe mnóstwo innych zajęć, wobec tego mam sugestię, wstawiaj teksty wtedy kiedy możesz, ale nie uprzedzaj o tym, bo sama tym wprowadzasz małe zamieszanie.
    Tak na przykład w środę zapowiadasz koleją część opowiadania na sobotę, po czym ono się nie pojawia. Rozumiem, że nie mogłaś, ale po co składasz takie obietnice? Czytelnicy denerwują się i piszą niepochlebne komentarze z pretensjami. Nie podawaj terminu, jeśli już wstawiasz zapowiedź, to napisz, że wkrótce lub za kilka dni.
    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
  14. Babeczko nie obrazaj sie, ale pisz wiecej, kiedy dokladnie dasz jakis post, bo od wczorajszego wieczoru weszlam tu jakis milion razy i nic. Wole kiedy nie piszesz nic i wtedy chociaz nie ma rozczarowania :( A po drugie licznik wejsc przekroczyl juz magiczna liczbe ;) Pamietam co obiecalas ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Babeczko ta godzina ja czekam na 4 czesc a na mym monitorze nic sie takiego nie pojawia
    :(

    OdpowiedzUsuń
  16. A tak zmieniając temat, będzie kontynyacja nie umiem stapac tak cicho? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ano, film jako inspiracja fajny, zamysl fajny, oczywsicie wszystko fajne, ale nie bylabym na gdybym sie nie nie doczepila :D

    licze lata tym bohatrom i ten Kondrad jakis tatki stary, ty mu dajesz 43 lata, czyli musial byc jeszcze zonaty majac 31, potem poszedl do wiezenia na kilka lat

    to jak dlugo on byl w tym wiezieniu, max za pobicie jest 3 lata, za ciezki uszczerbek na zdrowiu do 8, ja lubie jak czasami cos jest precyzyjniej

    i pracowal tez kilka lat na platfromach (5-6), zostal zlota roczka i pewnie z jakis czas pomaga siostrze-czyli nie wiecej niz rok,
    do tego przyjedzajac do wiekszego miasta mial 25 lat czyli 6 lat imprezowal (?)
    OK, czasami lubisz cos rozciagac w czasie, ale potem mi sie to troszke od realnia, wiem ze lubisz poplynac :)

    a dwa co to za jezioro samotnia skoro wszystcy przypadkiem tam sie spotykaja, prawie niewiarygodne, cisza spokoj a tu pol wiekszego miasa wie gdzei to jest i ma domek w poblizu :)
    znam pare cichych i odludnych miejsc od poznania ale takich tlumow to tam nie ma, nawet w wakacje
    fakt sa miejsca w odleglosci godziny jazdy od poznania gluche ciche i zarosniete ale zeby az tak, to by musileli wszyscy w tym samym kierunku wyjezdzac a przeciez sie tak nie zdaza, ja wiem ze to proza, czysto fantystyczno romantyczna, ale to mi tak zgrzytlo, bo co innego spotkac kogos pierwszy raz w lesie a co innego spotkac ta konkretna osobe, czegos moze zabraklo o KOndardzie dlaczego go ciagnelo akurat do tego miejsca i dlaczego ona tez je akurat lubila i jak to sie stalo ze sie predzej tam nie spotkali (np jakis byly pani dr pokazal jej to zaciesze, a KOndarda jak ona zaczala tam jezdzic poprosu nie bylo bo byl akurat w wiezieniu lub platformie). BO tak opowiadnia bardzo fajne, najbardziej podoba mi sie ta trojka chlopakow :)rorzabiajaco- wrzeszczacych, rozwin ich plisss :D, moze opowiadanie cos nowego zyska

    to tyle na dzis, czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wszystko przyjdzie pora, a ten wiek to muszę sobie jeszcze raz przeliczyć :-) Możliwe że coś pokręciłam, bo coś ciężko mi się ostatnio myśli...

      Usuń
    2. Jak sobie wszystko rozpiszesz to nawet jest ok. Ale moglby byc mlodszy

      Usuń
  18. Babeczko już poniedziałek nie każ nam więcej czekać :)
    Cam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Babeczko czemu od kilku dni nie ma postow? :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie lubię, jak nawet nie dajesz znaku życia :( Już nawet nie chodzi o nowe opowiadania, ale chociaż kometarz, że wsyztsko u Ciebie ok ;(

    OdpowiedzUsuń
  21. Chyba mi się coś popsuło w komputerze, bo od tygodnia prawie nie pokazuje mi nowych części ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Heej, gdzie jesteś?
    Nie porzucaj nas <3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.