Grypa, której się wyrwałam w zeszłym tygodniu i tak mnie dopadła. Wczoraj skusiłam się na wyjazd na grzyby, choć chyba powinnam była zaaplikować sobie leki i poleżeć w łóżeczku. W zamian za to przedzierałam się przez las, po czym w dwóch tylko miejscach uzbierałam wiaderko kurek i wróciłam schrypnięta, mokra, oblepiona pajęczynami oraz wściekle pokąsana przez komary. Maślaków było tyle, że w okręgu o promieniu pięciu metrów uzbierałam dwie potężne reklamówki. Na dodatek byłam wybredna, tylko najładniejsze maślaczki. Mogłam sobie pozwolić, bo było ich tyle, że ho, ho!!!
Byle do kolejnej niedzieli, to sobie poleżę. Wcześniej nie da rady, za dużo obowiązków, chyba że padnę na pysk z temperaturą, wtedy jednak okaże się, że nie ma ludzi niezastąpionych...
Musi być ze mną kiepsko, bo dopiero przed godziną przypomniałam sobie, że mam dziś urodziny... Brak słów. Całej rodzinie wmówiłam, że to jutro. Zorientowali się, jak zobaczyli męża z kwiatami. A już miałam nadzieję, że się nie połapią ;-)
Link do części II - klik
On (III)
Kiedy się obudziła, w
mieszkaniu było pusto. Nieznajomy zniknął, zostawiając jedynie ciepłe jeszcze
bułki, kawę w ekspresie i karteczkę z wyraźnym poleceniem „nie ruszaj się
stąd”. Tak, było równie krótkie oraz treściwe, jak jego wypowiedzi.
Skrzywiła się. Jak
miała niby wyjść na zewnątrz? Boso i w piżamie?
Zjadła, wypiła kawę,
wzięła prysznic w malutkiej, zimnej łazience. Potem, owinięta w ręcznik,
podeszła do szafy i przez chwilę z zadumą wpatrywała się w jej ubogą zawartość.
Dwa czarne, identyczne garnitury. Trzy pary takich samych dżinsów. Równiuteńko
poukładane skarpetki i bokserki. Także identyczne. Boże! To chyba oznaczało, że
miała do czynienia z wariatem? Na czym polegał ten rodzaj wariactwa, nie umiała
sprecyzować, ale to nie było normalne. Przymierzyła spodnie. Były o wiele za
duże. Nogawki podwinęła, a w pasie związała się dodatkowo znalezionym w
szufladzie sznurkiem. Ubrała koszulkę. Bez bielizny i butów, czuła się dziwnie
naga oraz bezbronna. Wzięła jeszcze skarpety i dopiero potem spojrzała w
lustro. Wyglądała koszmarnie. Zaczęła się śmiać, lecz ten śmiech umilkł równie
nagle jak się zaczął.
Zadrżała, bo
uzmysłowiła sobie, że gdyby nie ten mężczyzna, to prawdopodobnie byłaby już
martwa. Interesujący był motyw jego postępowania. Po prostu ciekawość? A co się
stanie, gdy ją zaspokoi? Poczuła strach. A co będzie, gdy postanowi zaspokoić
coś więcej niż ciekawość? Intrygował ją, sprawiał, że czuła się bezpiecznie,
ale to nie były powody dla których zgodziłaby się na jakikolwiek kontakt
intymny. Rozejrzała się dookoła z narastającą paniką. Powinna uciekać. Na
policję, do mysiej dziury, byle daleko stąd, od niego, od nieznanych
napastników.
I wtedy zaskrzypiał
drzwi wejściowe. Wszedł do środka, odstawił torbę z zakupami i dopiero potem
spojrzał prosto na nią.
– Cześć –
powiedziała schrypniętym głosem. Na razie z ucieczki nici. Byle się nie
wychylać, nie prowokować go, może zostawi ją samą po raz kolejny i wtedy będzie
mogła spróbować. Czuła się dziwnie nieswojo pod jego bystrym, taksującym
spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że wyraża podziw.
– Kupiłem odzież –
wskazał na porzucone pod drzwiami pakunki.
– Dla mnie?
Skinął głową. Odwiesił
płaszcz i zdjął buty. Włosy miał związane w mały kucyk, na sobie jedynie białą
koszulkę i dżinsy. Identyczne jak te trzy pary z szafy. Podniósł najmniejszą
torbę i wypakował z niej kilka artykułów spożywczych. W tym samym czasie Orina
z narastającym podziwem przyglądała się zawartości drugiej torby. Dwie pary
spodni, a jakże, dżinsowych, biały sweterek, prosty i bez jakichkolwiek ozdób,
kilka koszulek, skarpetki, szal i czapka, podobna do tych, które zostawiła w
domu oraz zimowa kurtka. Nie zapomniał również o takich szczegółach jak
bielizna. Tylko że ona nie wyglądała na prostą i praktyczną. Wręcz przeciwnie.
To były koronkowe cuda najlepszych bieliźniarskich marek. Trzy białe, trzy
czarne i jedno czerwone. Frywolne, seksowne i co najdziwniejsze, od razu
spostrzegła, że jej rozmiar. Zarumieniła się. Obmacał ją podczas snu czy co?
Taka bystrością nie grzeszył normalny facet. Tak, tylko że ten najwyraźniej nie
był do końca normalny.
– Pasuje? – spytał
tylko, obserwując spod opuszczonej głowy jej reakcję. Zwłaszcza moment, gdy
wyjęła bieliznę. Pytanie było retoryczne, bo był pewien, że idealnie trafił z
rozmiarem.
– Chyba tak –
odparła z wahaniem. – Przymierzę.
Nie odpowiedział, za to
pomógł jej przenieść ogromną torbę do łazienki. Rzucił ostatnie, pełne zadumy
spojrzenie i cicho zamknął drzwi, pozostawiając Orinę samą. Jeszcze przez
moment uspokajała oddech, bo była niemal pewna, że wepchnie się za nią i… No właśnie.
Co niby miałby zrobić?
Z ulgą pozbyła się zbyt
dużych spodni. Nowa odzież leżała, jakby na była na nią szyta. Zwłaszcza
biustonosz. I majtki. Zarumieniła się, a potem spojrzała w lustro, samej sobie
w oczy. I co z tego? Na razie miała dosyć problemów, nie powinna pakować się w
kolejne. A nieznajomemu daleko było do super bohatera z dziewczęcych snów, choć
z pewnością był tajemniczy.
– Wszystko pasuje
– powiedziała krótko, wychodząc z łazienki i siadając przy stole. – Ale
zapomniałeś o butach.
Bez słowa wskazał na
ostatni pakunek. No tak, nie zauważyła go. Kozaczki był lekkie, ciepłe i bardzo
wygodne. Pasowały jak ulał.
– Ty to masz oko –
stwierdziła z podziwem Orina, a potem nagle zaczęła się śmiać. Masz oko?
Doskonale to ujęła, można powiedzieć, że dosłownie. Od razu zrozumiał, o co jej
chodzi i również się uśmiechnął. Podsunął kubek z kawą, potem z kieszeni wyjął
tajemniczą książeczkę. Całkiem o niej zapomniała.
– Znalazłeś w niej
coś ciekawego?
– Tak.
– Tak? – spytała
zdumiona. – Może jakieś szczegóły? Wiesz, w końcu chciałabym wiedzieć, bo ktoś
chce mi za nią skręcić kark.
– Spróbuj sama –
podał jej baśnie, a sam zabrał się za otwieranie przybrudzonej koperty. Czyżby
kolejne zlecenie? Nieznacznie się skrzywił. Akurat teraz, gdy był zajęty czymś
innym. Wyjął ze środka zwykłą kartkę w kratkę i bardzo długą chwilę przyglądał
jej się ze zmarszczonymi brwiami. Orina miała podobny wyraz twarzy, w skupieniu
kartkując książeczkę. Nagle mężczyzna gwałtownym ruchem zgniótł otrzymaną
wiadomość, a następnie wstał tak energicznie, że krzesło na którym siedział,
upadło z rumorem. Podniosła głowę i pobladła. W prawej ręce trzymał ogromny
nóż. Przeraził ją chłód jego spojrzenia, zacięty wyraz twarzy.
Spojrzała na porzuconą
kopertę, na zgnieciony papier i przyszła jej do głowy straszna myśl.
Bo jeśli naprawdę
zabijał na zlecenie, to być może właśnie otrzymał nowe. A dotyczyło niej samej.
***
Kobieta siedząca przy
biurku miała zimne szare oczy, szczupłą twarz i jasne włosy, ściągnięte w
surowy kok na czubku głowy. Białą koszulę zapięła aż pod szyję, granatowe
spodnie były starannie wyprasowane, a ciemne buty wypolerowane na wysoki
połysk. Smukłymi palcami, o krótkich, wypielęgnowanych paznokciach, postukiwała
w szklany blat biurka.
– A więc nie macie
ani książki, ani dziewczyny?
Żylasty mężczyzna
siedzący w niewygodnym, ale za to bardzo desingerskim fotelu, wzruszył
ramionami, zaciągając się papierosem
– Samanto, nie
powiedziałaś nam wszystkiego. Jakim cudem to dziewczątko łamie karki moim
ludziom niczym zapałki? Nie wyglądała na kulturystkę.
– Nie jesteśmy na
ty – wycedziła, mrużąc oczy.
– Tak? Ile razy
muszę cię przelecieć, abyśmy byli?
– To nie ma nic
wspólnego z naszymi stosunkami na gruncie zawodowym. Pytałam, dlaczego nie
przyprowadziliście mi dziewczyny?
– Moim skromnym
zdaniem ktoś jej pomaga. Pytanie raczej powinno brzmieć: kto?
– Żywą lub martwą.
Nawet tego nie potrafisz zrobić.
– Nie obrażaj
mnie. Co z jej siostrą? Może to ona wynajęła kogoś do ochrony?
– Wykluczone.
– I sama załatwiła
czterech dryblasów? A może dlatego jest dla ciebie tak cenna? Czego mi nie
powiedziałaś kotku?
– Wiesz tyle, ile
powinieneś – w szarych oczach zabłysła złość. – Pamiętaj, jesteś od czarnej
roboty, a nie od planowania. Każemy ci kogoś ścigać, robisz to. Zabić, zabijasz.
Nic poza tym. A jej siostra… Cóż, jedno mogę stwierdzić z całą stanowczością.
To nie ona.
– W takim razie
kto?
– Nie wiem –
wzruszyła ramionami. – Ale się tego dowiem. Orina ma wszczepiony biochip. Ten
zawiera nadajnik GPS, czyli krótko mówiąc jest niczym lokalizator. Dotąd nie
był nam potrzebny, ale skoro nie wiemy gdzie się podziała przyda się jak
znalazł. Ma on swój niepowtarzalny cyfrowy numer, oczekujący tylko na sygnał
radiowy. Kiedy go wyślecie, odpowie. W ten sposób można ustalić, gdzie przebywa
dziewczyna. Lecz tym razem tego nie spaprajcie.
– Jak to ma? –
spytał z niedowierzaniem mężczyzna.
– Wszczepiono jej
tuż po narodzinach.
– Mówisz serio? Bo
mam wrażenie jakbym znalazł się w środku pieprzonego filmu sf.
– Kretyn – odparła
krótko. Włączyła stojącego na biurku laptopa, przez kilka minut w skupieniu
śledziła dane na ekranie, po czym uniosła głowę i powiedziała.
– Idź do
laboratorium, do Karla. Zaraz zadzwonię, by poinformować go o wszystkim.
Dostaniesz bardzo szczegółową lokalizację. I ostrzegam cię, nie wracaj z
pustymi rękoma.
Spojrzał prosto w
zimne, wyprane z wszelkich emocji, oczy kobiety i zrozumiał, że tym razem mówi
serio. Przez moment zastanowił się, dlaczego tak bardzo zależy jej na
niepozornym dziewczątku, z małego, zacofanego kraju leżącego na skraju Europy,
lecz momentalnie wzruszył ramionami i wstał. Miał do wykonania zadanie. Nie
pierwszy i nie ostatni raz nie zna żadnych szczegółów. Pora więc zapracować na
swoją pensję.
***
– Co się stało? –
spytała Orina, czując jak jej serce przyspiesza w niesamowitym tempie. – Co
chcesz zrobić?
– Podwiń rękaw.
– Ale…
– Podwiń go! –
rozkazał głosem nie znoszącym sprzeciwu. Znalazł się tuż przy niej. Oczy miał
lodowate, wręcz zmroziło ją ich spojrzenie. Wzdrygnęła się, drżącą ręką próbując
podwinąć rękaw swetra.
– Nie, nie tak.
Zdejmij go! – powiedział niecierpliwie. Wolałby nie zabrudzić nieskazitelnej
bieli puszystego materiału.
– Proszę! Nie rób
mi krzywdy! – wyjąkała. Po raz pierwszy, od kiedy go spotkała, naprawdę się
bała. Przerażał ją chłód błękitnych źrenic, pewna nieugięta stanowczość spojrzenia.
I ostre, lśniące ostrze noża. Zdjęła sweter i chciała otulić się ramionami,
zasłaniając własną nagość, ale nie zdążyła. Przytrzymał jej prawą dłoń, potem
oparł ją o blat stołu i w skupieniu zaczął macać jej zewnętrzną stronę palcami.
Patrzyła, wciąż
przerażona, ale i zdezorientowana. Co on u diabła robił? Zerknęła na zgniecioną
kartkę, a następnie podniosła głowę do góry.
– Proszę! –
wyszeptała. – Ja wcale nie chcę…
Nie dokończyła. Dwie
łzy spłynęły po piegowatych policzkach. Mężczyzna nie zareagował. Zamarł w
bezruchu, w skupieniu dotykając pewnego punktu. Dopiero potem na nią spojrzał.
Wytrzyma? Wstał i z małej szafki wyciągnął podręczną apteczkę. Wziął też ze
sobą dwa czyste ręczniki. To wszystko położył na stole.
– Będzie bolało –
oznajmił.
Orina patrzyła na niego, nie mogąc wykrztusić
ani słowa. Co będzie bolało? Przyciągnęła ramię ku sobie, ale on na powrót je
chwycił i nie bawiąc się w delikatności, ustawił je w poprzedniej pozycji.
– Ciesz się, że
nie muszę wyrwać zęba.
– Ale po co? –
jęknęła.
– Masz lokalizator.
– Lo… Co?!
– Lokalizator –
powtórzył cierpliwie. – Maleńki biochip pod skórą.
– Ja?!
Nie odpowiedział, tyko
podszedł do lodówki i wyjął stamtąd jeszcze butelką wódki. Polał jej
zawartością dłoń dziewczyny, a potem w skupieniu marszcząc czoło, przyłożył do
jasnej skóry lśniącą końcówkę noża.
– Będzie bolało.
Zaciśnij zęby.
Wciąż przerażona,
skinęła głowa. Widziała, że mężczyzna stara się to zrobić jak najdelikatniej,
ale to nie umniejszyło bólu. Kiedy było po wszystkim, z trudem łapała powietrze,
a łzy kapały z jej podbródka na blat stołu. Za to on ze spokojem opatrywał
ranę. Dopiero później na nią spojrzał.
– Chcesz? –
wskazał na wódkę.
– Tak. – Chwyciła
butelkę i dała sporego łyka. Zakrztusiła się, ledwo go przełknęła. Następnie
spojrzała na coś niezwykle maleńkiego, co przypominało metalowy drucik. – Skąd
wiedziałeś, gdzie go szukać?
Jak zwykle, nie
odpowiedział. Palcami starł łzy z jej policzków, starając się nie patrzeć w
dół, na dwie jaśniejące bielą półkule, obleczone w czarną koronkę. Najchętniej
ukląkłby i zanurzył w nich twarz. Mógłby poczuć wtedy zapach kobiecej skóry,
jej delikatność, aksamitną miękkość i jędrność. Pokręcił głową, bo takie myśli
stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Zwłaszcza w obliczu wiadomości, którą
przed chwilą przeczytał.
Orina jakby domyślając
się wszystkiego, sięgnęła po zgniecioną kartkę. Było na niej zaledwie kilka
zdań. I rysunek dłoni, z zaznaczonym punktem. Spojrzała na zabandażowaną rękę.
– Nic z tego nie
rozumiem. Kto to przysłał? I skąd wiedział, że będę u ciebie?
– Nie wiem. Ty mi
powiedz.
Link do części IV - klik
Robi sie coraz ciekawiej. Opowiadanie pierwsza klasa bardzo wciagajace z reszta jak wszystkie inne twoje dziela. Zdrówka zycze :) Kasia.
OdpowiedzUsuń<3 Więcej tego... Tak długo czekałam :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby wszystkie plany,
OdpowiedzUsuńnawet te wydające się abstrakcyjne udało się zrealizować.
Szczęścia - dzięki któremu te zamierzenia będą realne.
Zdrowia, które pomoże w ich realizacji.
Pieniędzy - bez których, nawet te najwybitniejsze są niczym.
I przyjaciół, z którymi te sukcesy będzie można dzielić.
pozdrawiam Sylwia;)
Oj Babeczko, śmiem twierdzić, że to Twoje jak dotąd najlepsze opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następne części! Nie każ nam zbyt długo czekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa :)
Wszystkiego Najlepszego!!! Dużo zdrowia , radości i...już Ty najlepiej wiesz, czego Ci życzyć.niech wena twórcza Cię nie opuszcza.pozdrawiam gorąco. I pozwolę sobie przesłać Ci urodzinowego buziaka :¤ marek.
OdpowiedzUsuńPozwalam ;-) Mój mąż nie czytuje mojego bloga :-)))
UsuńJesli blog zostanie zamkniety tzn ze zaczal ;)
Usuńsg.
Babeczko przede wszystkim miłości! No i weny ;D i wszystkiego naaaaaajlepszego!!! :*
OdpowiedzUsuńP.S. Nie wiem dlaczego ale nie lubię facetów z długimi włosami i kiedy czyta o kucyku itd ciągle się zastanawiam kiedy je zetnie xD Wiem to jest chore ...
Zdradzę w sekrecie, że ja również. Ale ON ma długie włosy i nic na to nie poradzę...
UsuńWszystkiego najlepszego, mnóstwa pomysłów i inspiracji, zdrowia, szczęścia i spełnienia najskrytszych marzeń!
OdpowiedzUsuńPs. Opowiadanie jak zwykle - świetne :)
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia , szczęścia i spełnienia marzeń :)
OdpowiedzUsuńPoza motywem z ciężarną na początku, przez który o mało nie zrezygnowałam z czytania tego opowiadania, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńAW
mmm....to opowiadanie jest nie tuzinkowe, ciekawe i nie przewidywalne. Czekam na kolejną część przygód Oriny i nieznajomego :) Życzę Ci ,abyś miała więcej wolnego czasu i weny bo to już da jeden stopień do góry by w życiu być szczęśliwym poprzez samorealizację. Zdrowia i uśmiechu :) :) :)
OdpowiedzUsuńWeroniś :)
Babeczko wszystkiego najlepszego dużo radości z twojej pociechy i może następnych? I wiecznej miłości z mężem! A ja dziś mam urodziny : -)
OdpowiedzUsuńTo przyjmij ode mnie spóźnione życzenia!!!
UsuńWszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńKochana Babeczko ! Życzę CI dużo zdrówka i szczęścia a także spełnienia wszystkich Twoich marzeń! Żeby Twoje życie było tak cudne jak Twoje opowiadania i żeby uśmiech nigdy nie znikał z Twojej twarzy. Samych szczęśliwych chwil w gronie rodzinki i prawdziwych przyjaciół.! 1000000000000000000000000 lat życia i jeszcze więcej. Żebyś zawsze miała czas dla siebie, na robienie tego co sprawia Ci przyjemność. Wszystkiego najwspanialszego Babeczko ! :) :* Kasia.
OdpowiedzUsuńNajlepszego Babeczko! 'Najlepsiejszego'! Sto lat!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie - rewelacja! Znów nie dotrzymałam słowa... Uzależniasz! a ja jak nałogowiec nie mogę się doczekać kolejnej dawki...
Pozdrawiam cieplutko Anya
Wszystkiego najlepszego Babeczko, powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie dość ciekawe, ale widzę drobną sprzeczność, dotyczącą incydentu z lokalizatorem. Jeżeli na kartce był rysunek dłoni z wyznaczonym na nim punktem, w którym zlokalizowane jest urządzenie, to po co Orina musiała zdejmować sweter? Drobny błąd, ale radziłabym to zmienić, bo osobiście zwracam dość dużą uwagę na szczegóły. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i niecierpliwie czekam na więcej,
G.
Bardzo długo zastanawiałam się, czy ma zdejmować ten sweter czy nie. W końcu jednak uznałam, że biały sweter wypadałoby zdjąć, by go przypadkiem nie zabrudzić krwią. Niby wystarczyłoby podwinąć rękaw, ale ja bym na jej miejscu jednak zdjęła całość :-) Dlatego tak zostało.
UsuńCoraz ciekawiej zaczynają się toczyć losy naszej bohaterki. Z niecierpliwością czekam na następną część.
OdpowiedzUsuńSpóźnione życzenia spełnieni najskrytszych marzeń i dużo cierpliwości dla czytelników :)
Najlepszego :-) Dużo zdrówka,szczęścia,pomyślności,spełnienia najskrytszych marzeń!100 lat Kochana Babeczko :-D
OdpowiedzUsuńSto lat natchnienia ;) tez bym zdjela sweter, wygodniej jest kroic;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego ! Spełnienia wszystkich marzeń i dużo radości ;)
OdpowiedzUsuńJulex ;]
wszystkiego najlepszego kochana nasza:)! Szybkiego powrotu do zdrowia i spełnienia wszystkich najskrytszych marzen:) Twoja opowiadania działają cuda. potrafię siedziec do 2 w nocy i czytac po raz kolejny to samo opowiadanie;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:) I mam cichą nadzieję że pojawi się po północy..bo jeśli nie to pewnie znowu wygrzebię coś starego i będe czytac na nowo:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina:))
Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie będziemy musiały długo czekać na kolejna część.
Pozdrawiam.
Wierna.
Babeczko, jak zwykle cudownie, ale czy On nie ma jednego oka? Cały czas używasz form jakoby miał oboje oczu i to trochę gubi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, caluski !