Dobrze, niech będzie wcześniejsza publikacja. Z urodzinowymi życzeniami dla jednej z czytelniczek, samych pięknych chwil w życiu, dużo miłości, szczęścia i seksu :-D
link do części IV - klik
link do części IV - klik
Dług V
Mateusz siedział w
fotelu, z zimnym okładem na głowie, z trudem panując nad gniewem. Co za wredna
suka! Kiedy do diabła zamieniła szklanki z drinkami? Chyba w tym momencie, gdy
poprosiła o słomkę. Siedzieli przy barze, on odwrócił się, a ona wykorzystała
okazję. I skąd u diabła wiedziała, co zamierzał?
Bo nie jest tępą
kretynką, pomyślał z niechęcią. Cały wieczór się na nią sadził, a na końcu, to
on sam wylądował w krzakach. Dobrze chociaż, że nie przewrócił się wśród tłumu
gości. Ewa by mu tego nie darowała. Gorzej, on sam nie darowałby sobie zepsucia
najważniejszej dla niej uroczystości.
Z chaosu wyłoniła się
pewna myśl. Jego cholerny braciszek wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu
sprawy. A może to on maczał w tym palce? Powiedział dziewczynie, co ją czeka, doradził,
co ma zrobić? Tknięty tą myślą, Mateusz wstał, stęknął i energicznym krokiem
udał się do mieszkania naprzeciwko. Wykupili dwa apartamenty, sąsiadujące ze
sobą, na najwyższym piętrze ekskluzywnego wieżowca. Załomotał do drzwi
mieszkania brata, ale otworzyła mu wysoka, szczupła blondynka. Naga. O ile
dobrze pamiętał jedna z druhen i kuzynka pana młodego.
– Gdzie jest mój
brat? – spytał krótko, ładując się do środka.
– Tu – Artur
wyszedł z łazienki owinięty jedynie ręcznikiem. – Złotko, zrób kawki, a potem
będziemy się kochać.
Klepnął kobietę w nagi
tyłeczek, ta zachichotała, posłała przeciągłe spojrzenie Mateuszowi i kręcąc
pupą pomaszerowała do kuchni.
– Pewnie chodzi o
Wiktorię? – spytał domyślnie Artur sięgając po papierosy.
– Maczałeś w tym
palce, prawda?
– Odrobinkę. Nie,
nie wściekaj się. Też nie zamierzałeś się dzielić, prawda?
– Oby cię szlag
trafił – życzył mu nienawistnym tonem brat. – Wiesz kurwa, jak się teraz czuję?
– Ale ciebie
przynajmniej nikt nie przeleciał – Artur zaczął się śmiać, patrząc na jego
minę. – Powiedziałem tylko, że ma uważać na to, co pije. Nie przyszło mi do
głowy, że zamieni drinki. Swoją drogą, świetny pomysł. Bystra dziewczynka –
dodał z uznaniem.
– Palant – odparł
Mateusz, zaciągając się papierosem i zerkając w kierunku krzątającej się w
kuchni blondynki. – Mogę się przyłączyć?
– No pewnie.
– Ale nie myśl, że
ci wybaczyłem. Mogłeś trzymać gębę na kłódkę.
– Nie. Ona będzie
moja.
– Gówno prawda!
Sądzisz, że poddam się po jednej przegranej rundzie?
– To powalczymy –
oświadczył wesoło Artur. Kobieta postawiła na niskim stoliku tackę z kawą,
kiedy nagle poczuła brutalne pchnięcie.
– Co robisz? –
jęknęła.
– Ja nic. To ty
masz zadanie. Postawisz mojemu bratu i to tak, żeby był na maksa zadowolony.
– Nie! –
zaprotestowała niepewnym głosem. Ale mężczyzna chwycił ją za włosy, unieruchomił
z tyłu pleców dłonie i pchnął na kolana. W tym samym czasie Mateusz rozpiął
spodnie, zsuwając je w dół. Oczy kobiety zrobiły się okrągłe ze zdumienia i
podziwu.
– A teraz ssij
suko!
Mateusz zamknął oczy i
odchylił głowę. Co prawda była to jedynie namiastka przyjemności, której
pragnął, ale przynajmniej nie musiał tego robić sam.
A tej małej zdzirze
jeszcze pokaże. Przede wszystkim to, że nie wolno wykręcać mu takich numerów.
***
– Jak było? –
spytał zaciekawiony Szymon, gdy siedziała nad talerzem owsianki, bezmyślnie
grzebiąc w niej łyżką.
– Chciał wrzucić
do mojej szklanki pigułkę gwałtu – odpowiedziała zwięźle.
– Co?!
– Zamieniłam
szklanki i w efekcie to on wypił feralnego drinka.
– Jezu! – jęknął
brat. – Czyś ty kompletnie zgłupiała? Ten mięśniak ci tego nie daruje!
– Co ma mi
darować?
– Pokrzyżowałaś mu
plany, to raz. Sam wpadł we własne sidła, to dwa. On nie grzeszy poczuciem
humoru. Dorwie cię i… O słodka mateńko! Co mamy zrobić?
– Nie histeryzuj –
powiedziała pojednawczo Wiktoria.
– Pakuj się i
wyjeżdżamy!
– Tak? A za co
chcesz kupić bilety? – spytała z ironią. – Zawsze jak są kłopoty chcesz
uciekać. Uspokój się. Nie ma powodów do obaw.
– Nie ma! –
wyjęczał Szymon. – Nie ma?!
– Dziś mam próbę
na auli. Wrócę wieczorem, możliwe, że późnym.
– Wiki, błagam.
Daj znać, przyjdę po ciebie. Naprawdę się boję.
– Dam znać –
westchnęła.
Szczerze mówiąc, miała
koszmarny nastrój. Dopiero po kilku godzinach zrozumiała dlaczego. Czuła się
zawiedziona. Rozczarowana. Przez krótką chwilę, naprawdę króciutką, miała
ochotę na coś całkiem szalonego. I nadzieję, że Mateusz wcale nie jest
odrażającym prostakiem. A jednak się pomyliła. Był prymitywnym mięśniakiem,
myślącym tylko o jednym oraz dbającym wyłącznie o swój własny tyłek.
Westchnęła i przebiegła
palcami po klawiszach. Nawet tutaj docierały odgłosy szalejącej na zewnątrz
nawałnicy. Nic dziwnego, ostatnie dni były szczególnie upalne. W końcu musiało
nadejść przesilenie.
Z nieuzasadnioną
niechęcią spojrzała na nuty. Potem na zegarek. Było już po dwudziestej, ale ona
umówiła się z Szymonem na dziesiątą. Poza tym w całym budynku przebywała
jedynie ochrona.
Wzdrygnęła się. Czyżby
gdzieś zaskrzypiały drzwi? Może powinna spakować się i pójść do dyżurki.
Starszy pan, który stróżował, częstował ją czasami herbatą i z dumą pokazywał
zdjęcia wnuków oraz prawnuków.
Ze złością uderzyła w
instrument. Stanowczym ruchem zmiotła nuty i zaczęła grać. Nie, nie utwór,
który miała zaprezentować na nadchodzącym koncercie, ale coś kompletnie
szalonego, chaotycznego, coś co wylewało się z jej wnętrza niczym niema skarga.
Kiedy skończyła, zarumieniona z podniecenia, oddychając szybko i płytko, ktoś
obok zaczął bić brawo.
– No kurczaku.
Trzeba przyznać, że dałaś czadu. Wczoraj również.
Mateusz podszedł bliżej
i kucnął, z satysfakcją wpatrując się w przerażone oczy dziewczyny.
– Czego chcesz?
– Aktualnie
jedynie zemsty.
Spojrzała na niego
niepewnie. Później w kierunku wyjścia, zastanawiając się, czy w razie czego,
zdoła uciec.
– Powinnaś się
zacząć bać – oznajmił cicho. – Wiesz jak się podle czułem rano?
Milczała, zastanawiając
się, co powinna powiedzieć.
– Wiesz? – syknął,
gwałtownie wstając i chwytając dziewczynę za włosy. – Wstawaj kurwo, tym razem
się z tobą policzę!
Zabolało. Najbardziej
słowa i wściekłość w jego głosie. W mgnieniu oka i ona się rozzłościła.
– Zdajesz sobie
sprawę, jak bardzo ty mnie rozczarowałeś? Okazałeś się nic nie wartym gnojkiem,
który w tak prymitywny i prostacki sposób chciał mnie jedynie zgwałcić.
– Teraz też chcę
to zrobić!
Przycisnął dziewczynę
do ściany, znajdującej się za jej plecami. Uniósł w górę, kolanem rozchylił uda. Kiedy krzyknęła,
próbując się wyrwać i okładając go pięściami, uniósł dłoń, chcąc wymierzyć
cios. W ostatniej chwili zmienił zamiary, pochylił się i przylgnął wargami do
jej ust. Wiktoria znieruchomiała. Zadrżała, a potem nieumiejętnie oddała
pocałunek. Nie rozumiała dlaczego tak postępuje. Wiedziała jedynie, że pragnie
tego, jak niczego innego na świecie. Naprężyła ciało w jego uścisku, wysunęła
biodra i zarzuciła ręce na barczyste ramiona. Nigdy wcześniej nie czuła w sobie
takiej tęsknoty, takiego żaru, tak ogromnej potrzeby, by uprawiać seks. Przymknęła
oczy i rozchyliła wargi, by jego język mógł bez przeszkód buszować we wnętrzu
jej ust. Delektowała się bliskością drugiego człowieka, nawet jeśli przed
chwilą był on dla niej najgorszym wrogiem.
Za to Mateusz
całkowicie zapomniał o swoich planach. Całował dziewczynę, jego podniecenie
rosło, a dłonie błądziły po kuszących zaokrągleniach, po wszelkich
wypukłościach, doprowadzając go do szaleństwa. I nagle dotarło do niego, że
Wiki nie tylko się nie broni, ale i ociera się o niego w dość jednoznaczny
sposób. Była podniecona nie mniej niż on sam. Ubrana w zwiewną sukienkę i
cienką bieliznę. Wystarczyło zerwać z niej majtki…
Jęknął, jeszcze
brutalniej wpił się w jej wargi. Z taką siłą przycisnął ciało dziewczyny do
ściany, że poczuła się jak w potrzasku. Na dodatek nie miała wątpliwości, że
coś twardego, co ocierało się jej gorące wnętrze, to nabrzmiała męskość. Wpakowała
się w prawdziwe kłopoty.
– Mateusz,
przestań! Proszę!
Nie raczył
odpowiedzieć. Drżącą dłonią chwycił cieniutki paseczek bielizny i szarpnął z
wściekłością. Wiktoria pokonała własną słabość i spróbowała go odepchnąć lub
zacisnąć uda. Na próżno.
– Proszę! Ja nie
chcę! Nie chcę, by mój wymarzony pierwszy raz przypominał zwykłe parzenie się
zwierząt!
Spojrzał jej prosto w
oczy. Ale bez zrozumienia, za to z tak zimnym uśmiechem, że zadrżała, przerażona.
– Nie chcesz? –
spytał oschle i pchnął biodrami, tak że czubek jego członka zanurzył się
odrobinę. Dziewczyna krzyknęła. – A kto tu mówi o tym, czego ty chcesz?
– Proszę! –
rozpłakała się. – Zrobisz mi krzywdę!
– O to chodzi! –
wrzasnął, atakując ponownie.
W tej samej chwili nad
ich głowami przetoczył się wyjątkowo głośny grzmot. Wiki wyczuła, że uścisk
muskularnych ramion odrobinę zelżał i błyskawicznie to wykorzystała. Padła na
kolana, przetoczyła się na bok i zerwała, chcąc uciec. Ale wtedy ponownie
wpadła w czyjeś ramiona.
– Spokojnie –
Artur objął ją i przytulił. – Nie pozwolę mu na nic więcej. Słowo!
– Nie mieszaj się
do cholery! – warknął rozwścieczony Mateusz, ruszając w ich stronę.
– Podciągnij
portki, bo się w nie zaplączesz i rymniesz jak długi.
Po czym spojrzał w dół,
na drżącą dziewczynę, na dłonie, które zacisnęła na jego przedramionach. Ona
naprawdę była śliczna. I słodka. Może warto byłoby zamienić tę znajomość na coś
więcej niż jednorazowe bzykanko?
Te oczy… Potrząsnął
głową z niedowierzaniem i zerknął na brata, który właśnie zapinał spodnie. Zawsze
go podziwiał, ale mówiąc oględnie, metody podrywania miał cokolwiek nieżyciowe.
Tak jak teraz. Rzucić się, wsadzić, spuścić. To wszystko.
– Policzymy się w
domu – powiedział lodowatym głosem Mateusz.
– Porozmawiamy –
potwierdził ze spokojem Artur. Jeden zero dla niego. Byle nie wypaść z roli. W
zasadzie to nie było nawet trudne.
– Policzymy!
– Porozmawiamy.
– Śledziłeś mnie?
– Sądzisz, że to
było trudne?
– Wyrodna menda –
warknął Mateusz, podchodząc bliżej. Wiktoria zadrżała i jeszcze mocniej
przytuliła się do Artura. Nagle pomysł
Szymona, by spakować się i wyjechać, nie wydał się ja wcale tak zły. Pogubiła
się. Nie rozumiała własnych reakcji, własnych pragnień. To, że ją pocałował,
było mało znaczące w porównaniu do tego, że ona oddała ten pocałunek. Jak
mogła? Jak mogła pozwolić sobie na coś takiego względem tego bydlaka?
– Ja? A kto tym
razem chciał oskubać kurczaka?
– Drwina ci nie
wychodzi.
– Twoje własne
słowa.
Mateusz dopiął spodnie,
nie spuszczając z nich wściekłego wzroku. Do czego to doszło, że młodszy brat panował
nad sobą lepiej niż on? Zawsze było odwrotnie. Chęć zdobycia tej kobiety była
tak silna, że tracił nad własnymi poczynaniami całkowitą kontrolę. Zdrowy
rozsądek. Wszystko. Kurwa! Jak on chciał ją mieć! Podniecenie wcale nie
zniknęło, było tak samo silne, jak wczoraj, jak przed chwilą, gdy się z nią
całował. Już prawie ją zdobył! Nie podaruje temu sukinsynowi numeru, który mu
wyciął! Nie podaruje.
– Odwieź cię do
domu? – Artur pochylił się troskliwie i opuszkiem palca przesunął po drżących
wargach dziewczyny.
– Tak.
– To chodź.
– Moje nuty –
zerknęła na rozrzucone na podłodze arkusze. Potem na stojącego obok Mateusza. –
Nieważne.
– Nie bój się. W
moim towarzystwie nic ci nie zrobi.
– Jest większy –
mruknęła. – Wydaje się silniejszy.
– Racja. Ale nawet
gdyby się na mnie rzucił, to będziesz miała czas na ucieczkę – puścił do niej
oczko. Szli krętymi korytarzami, ona wciąż przytulona do jego ramienia, on z
wyrazem triumfu na twarzy.
– Czy on?...
– Tak. Spuściłby
mi lanie, ale nie bój się. Nie zrobiłby krzywdy. Są pewne granice, których
żaden z nas nie przekroczy.
Zabrzmiało to odrobinę
pocieszająco.
– Nie sądziłam, że
pomoc może nadejść z twojej strony.
– Pierwsze
wrażenie bywa mylące.
Milczała, kiedy
wsiadali do niskiego, sportowego wozu. Milczała, kiedy jechali przez
rozświetlone miasto. Artur również. Patrzył jedynie na jej wyrazisty profil, na
pełne wargi, ogromne, świetliste oczy. I złapał się na tym, że rozmyśla nad czymś
więcej niż jednorazowy numerek. Dochodził do trzydziestki, może więc najwyższy
czas się ustatkować? Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się snuć takich planów, czuł
się więc zaniepokojony oraz w równym stopniu podniecony. I pierwszy raz w życiu
pożałował swego głupiego, nieodpowiedzialnego zachowania, wtedy w klubie, gdy
zjawiła się by oddać pieniądze.
– Wiesz gdzie
mieszkam? – spytała nagle zaskoczona Wiktoria.
– Tak.
– Skąd?
– Powiedzmy, że o
każdym z naszych dłużników wiemy sporo rzeczy.
– No tak.
Ponownie umilkła. Nagły
ból głowy nie pozwalał jasno formułować myśli. A przecież wcale nie pozbyła się
problemu jakim był Mateusz. Wręcz przeciwnie, sytuacja stawała się coraz
gorsza.
– Co dalej? –
spytała, kiedy wysiedli i stanęli przed poczerniałymi ze starości drzwiami
starej kamienicy. – Co mam zrobić dalej?
– Nic. Porozmawiam
z bratem – odparł Artur. Kurde! Naprawdę przestawał się dziwić Mateuszowi, że
dostawał w jej towarzystwie małpiego rozumu. On również zaczynał świrować.
Najpierw chciał się jedynie zemścić. To było głupie. Teraz coraz bardziej
pragnął nie tylko seksu. Naprawdę chciał czegoś więcej. – Przejdzie mu.
– Boję się. O
siebie, o brata.
– Spokojnie Wiki –
objął ją, przyciągając ku sobie. – Wiem, jak sobie z nim poradzić. Poza tym
będę pilnował, by nie zrobił ci krzywdy.
– Dlaczego? –
spojrzała na niego z powagą.
– Pewnie mi nie
uwierzysz – uśmiechnął się krzywo – ale nie ma w tym żadnych podtekstów. Mnie
samemu trudno to zaakceptować.
Zarumieniła się. Artur
w niczym nie ustępował bratu. Więcej, z nich dwojga to on był tym
przystojniejszym. Dotychczas miała go za dupka, czy powinna zmienić zdanie?
Cichutko westchnęła i pocałowała go w policzek.
– Na razie chcę
się położyć oraz przespać. Oboje potraficie nieźle namącić.
– Prawda –
roześmiał się i również ucałował jej policzek. – Do zobaczenia Wiktorio. Nie
martw się o Mateusza. Daję słowo, że nie będzie cię niepokoił.
Odczekał, aż zniknęła w
ciemnej bramie. Przeszedł na drugą stronę ulicy, nie zważając na padający
deszcz, zadarł głowę. W oknach na trzecim piętrze zabłysły światła. Potem
pokiwał głową i pogwizdując, wsiadł do samochodu. Może świrował, ale miał
ochotę na mocne rąbanko. Trzeba skoczyć do klubu, aby wyłowić jakiegoś gorącego
kociaka. A później porozmawia z bratem.
***
– Nie gadam z tobą!
– Przesadzasz.
Postępujesz kretyńsko i ja to wykorzystuję. Nigdy nie dymałeś dziewicy?
– Co za różnica,
używana czy nie? – Mateusz wzruszył ramionami. Siedział na wysokim, kuchennym
taborecie, pijąc kawę i paląc papierosa za papierosem. Wczorajszego wieczoru
przesadził z alkoholem, dziś odczuwał tego wyraźne skutki. – Chcę ją do cholery
jedynie zaliczyć!
– Ja też – odparł
ze spokojem Artur. – Kiepsko mi wyszedł początek, ale nadrabiam zaległości.
Najgorsze jednak jest to, że zastanawiam się na czymś więcej. Może się ożenię?
– dodał z rozbawieniem.
– Ty?! – Brat
wybałuszył na niego oczy. Zapomniał nawet o dokuczliwym ssaniu w żołądku i bólu
głowy. – Pojebało cię?
– Czasami mam
wrażenie, że tak.
– Akurat cię
zechce – mruknął Mateusz, sięgając po kolejnego papierosa.
– Postaram się by
zechciała.
– Ja już ją prawie
miałem! Powinienem skuć ci mordę, za ten numer, który mi wywinąłeś.
Artur odstawił kubek,
odłożył papierosa i podszedł bliżej.
– Wal! Będę miał
niezbity dowód na to, jak dzielnie walczyłem w jej obronie.
– Idiota.
– Wal, bo będę
musiał poprosić o to któregoś z chłopaków.
– Odczep się! –
Mateusz zerwał się z miejsca. – Kurwa! Aż trudno czasami uwierzyć, że mamy tych
samych rodziców.
– Ha, ha! Ale
wiesz co? Daję słowo, że jeśli będzie kiepska w łóżku, to dam ci skorzystać.
Przelecisz ją w końcu i po sprawie.
Nie wiadomo, które z
tych słów doprowadziły go do obłędu. Artur zachwiał się pod wpływem potężnego
uderzenia, podczas gdy jego brat stał naprzeciwko, dysząc z wściekłości. W
końcu odwrócił się i wyszedł. Choć w głowie miał mętlik, wiedział jedno – nie
odpuści. Nie wierzył w głupie gadki brata o ustatkowaniu. Ten skurwiel miał co
noc inną, czasami brał hurtem, po trzy lub cztery. Nie dopuści do tego, by
Wiktoria stała się jedną z wielu, zaliczonych i odrzuconych. To nie była
dziewczyna, która godzi się na jednorazowy seks. Za delikatna, za dobra na
takie numery. Tak, tylko w takim razie czego on chciał od niej? Przecież nie
trwałego związku?
Mateusz jęknął. Pora na
zimny prysznic, tabletkę na ból głowy oraz przemyślenie całej sprawy.
Najwyraźniej w świecie, też zaczyna mu odbijać. I to bardzo.
Podczas gdy on doprowadzał swoje myśli do
porządku, Wiktoria z rosnącym strachem, wpatrywała się w ekran telefonu. Szymon
nie wrócił na noc. Kiedy Artur odwiózł ją do domu, zadzwoniła do brata i po raz
ostatni z nim rozmawiała. Zmęczona, szybko poszła spać. A kiedy rankiem
zauważyła, że go nie ma, od razu poczuła niepokój. Nie odbierał komórki. Co
więcej, wyłączył ją. Wcześniej wysłał jedną, krótką wiadomość „nie martw się,
na razie mnie nie będzie, zamknij dom i błagam, nocuj u cioci”. Zdawkowo,
tajemniczo. O co u licha chodziło z tym noclegiem? Co on znowu nabroił? Czy to
miało związek z Arturem i Mateuszem? Kolejna pożyczka? Pobił któregoś z nich?
Podniosła głowę i
rozejrzała się dookoła. Może lepiej zrobić, jak kazał? Tylko dlaczego? Z
ociąganiem spakowała najważniejsze rzeczy, a potem zadzwoniła do Melanii. W
zasadzie była ona taką przyszywaną ciotką, starą panną o artystycznej duszy, która
traktowała Wiktorię jak swą własną córkę. Na pewno nie będzie zadawała zbędnych
pytań, tylko powita ją z otwartymi ramionami.
Kilka godzin później
jej niepokój sięgnął zenitu. Miała ochotę pójść na najbliższy komisariat i
zgłosić zaginięcie brata, ale doskonale wiedziała, że nie przyjmą zgłoszenia.
Zbyt szybko, nie upłynęła przecież nawet doba. Z drugiej strony nie wiadomo co
zmalował, może na razie dać sobie spokój z policją? Ciotka wręczyła jej klucze
i zapowiedziała, że wróci późnym wieczorem. Wiktoria siedziała przy kuchennym
stole, wyłamując palce i obmyślając setki ponurych scenariuszy, każdy kolejny
gorszy od poprzedniego. Obdzwoniła wszystkich znajomych. Swoich i Szymona. Na
próżno. Osobiste problemy przyćmił nowy, bardziej zawiły i skomplikowany. Kiedy
zapadł zmrok, podjęła decyzję, że nie może dłużej czekać. Nie biorąc ze sobą
niczego poza telefonem, wybiegła na ulicę i od razu skierowała się do własnego
mieszkania. Może Szymon w końcu się tam pojawił? Zabije go, przysięga! Żeby aż
tak szargać jej nerwy! Cóż on znowu wymyślił?
Wbiegła szybko po
schodach i przystanęła zdyszana. Drzwi do ich mieszkania były uchylone. Bardzo
ostrożnie podeszła bliżej. Ze środka nie dobiegał żaden dźwięk. W końcu, po
krótkiej chwili namysłu, zdecydowała się wejść.
Kiedy zapaliła światło,
zabrakło jej tchu. Przekroczyła próg i bezwiednie zamknęła za sobą drzwi. Dookoła
panował prawdziwy chaos. Połamane meble walały się po wszystkich kątach, na
podłodze rozrzucono zawartość szaf. To, co było szklane, teraz zamieniło się w
kupki skorup. Poza tym fortepian…
Wiktoria z głośnym
okrzykiem rzuciła się w kierunku ukochanego instrumentu. Albo raczej tego, co z
niego zostało. Płacz dławił ją w gardle, gdy podniosła jedną z nóg. Przecież to
niemożliwe? Kto mógł to zrobić? I dlaczego?
Drżącą dłonią
przesunęła po roztrzaskanych klawiszach. Usiłując zapanować nad krzykiem
wydobywającym się gdzieś z głębi duszy, bezmyślnie podniosła z ziemi, kilka
arkuszy nut. Nie, to wydawało się sennym koszmarem. Może zasnęła czekając na
brata… Szymon! Ten dziwny nakaz, by przenocowała poza domem. W co on się
wplątał?! Boże! W co on się znowu wplątał?
Z jej ust wydobył się
głośny krzyk.
I wtedy z hukiem
otworzyły się drzwi. Walnęły w ścianę, a dziewczyna błyskawicznie się
odwróciła. Z przerażeniem wpatrywała się w wykrzywioną wściekłością twarz
Mateusza. W broń, którą trzymał w ręce. W osiłków, którzy tłoczyli się za jego
plecami.
To było zbyt wiele.
Napięcie, strach, wydarzenia ostatnich dni, tajemnicze zniknięcie brata i niedająca
się zrozumieć utrata ukochanego instrumentu, stały się mieszanką wybuchową. Do
tego ten typ, rozjuszony, rozgniewany, z prawdziwą żądzą krwi w oczach.
Wiktoria bezwiednie
wypuściła z rąk trzymane nuty i najzwyczajniej w świecie zemdlała.
link do części VI - klik
link do części VI - klik
Oczywiście i tak mamy nadzieje że rozdział następny pojawi się po północy 😀
OdpowiedzUsuńDasz jeszcze jedną część proooszeeee
OdpowiedzUsuńKolejną część błaaaagaaam
OdpowiedzUsuńa ja mam urodziny jutro, wiec fajnie by tez bylo przeczytac kolejna czesc :D Ta jest zaje!@#$%^&*bista!
OdpowiedzUsuńAda
No i nie dałam :( Ale i tak składam życzenia urodzinowe!!!
UsuńŁooo jej w takim momencie skończyć :( i weź tu wytrzymaj ;) a kiedy będzie kokejna część??
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że pogoda Ci dopisuje i wypoczniesz troszke :)
Pozdrawiam
Yuya
Następnym razem jadę na dłużej. Chyba sobie kupię świnkę skarbonkę...
UsuńCzytam, Babeczko, opowiadanie, kiedy nagle przychodzi mój synek i mówi: "Mamo! Co Ty tam takiego masz ciekawego, że nie słyszysz, jak cię wołam?". No więc odkładam laptop i pędzę z synkiem do jego pokoju. Kiedy wracam..co widzę? Mojego męża przed laptopem, czytającego "Dług" od początku. Jego reakcja: "Kochanie, dlaczego mi nie powiedziałaś, że czytasz takie świetne opowiadanie?". Od teraz nie tylko ja jestem twoją wierną czytelniczką, mój mąż również się wkręca.
OdpowiedzUsuńOj Babeczko, żeby tylko nie wkręcił się za bardzo, bo mi potem nie da w nocy spać...:)
Pozdrawiam gorąco, N. :-*
Niech nie daje, niech nie daje :-D
UsuńRodzinne fankluby? A ja sądziłam, że głównie czytają mnie panie, a nieliczni panowie. Jak widać różnie bywa.
Pozdrowionka :-)))
Aaaahhh! Ja chce już kolejny! Mało mi i mało. :D
OdpowiedzUsuńNiagati
Naprawdę niezła akcja. Ale aż się prosi wprowadzenie "trzeciego bliźniaka" :) .zobaczymy jakie Ty masz plany.na razieodpoczywaj.a przy okazji, jak komputer i Twoje dane? Pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńKończyć w takim momencie. Babeczko nie masz serca... ;(
OdpowiedzUsuń~C
W takim momencie przerywać !!!! No to trochę się pogmatwało, kiedy kolejna część ???
OdpowiedzUsuńWeroniś :)
Jak zawsze zaskakujące ;) wspaniałe!
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na następną część,
pozdr
Ach, sama nie wiem którego bym wolała ;d
OdpowiedzUsuńopowiadanie cudowne i uzależniające, z niecierpliwością czekam na dalsze części
proszę , nie znęcaj się nad nami ;)
Babeczko daj dzisiaj długą część błagam
OdpowiedzUsuń#TeamMateusz! Hahah tylko niech sie odmieni, plis!! :)
OdpowiedzUsuńNo i mój mąż też zaczął czytać :D
OdpowiedzUsuńjak jeszcze raz zapyta "już jest kolejna część ? " to go ..... :)
Pozdrawiam i udanego urlopu :)
Sylwia
Muszę chyba jednak ułożyć jakiś plan... Uch! Gorzej będzie się z niego wywiązać.
UsuńBabeczko , zapewne wiesz że niedługo zaczynają się Mistrzostwa Świata siatkówki w Polsce , może z tej okazji napiszesz te wyczekiwane opowiadanie o romansie dziennikarki i siatkarza, o którym wcześniej już wspominałam , było by bardzo miło jeśli przystała byś na moja prośbę .
OdpowiedzUsuńA te opowiadanie naprawdę wciągające ..! Niewątpliwie masz wielki talent Babeczko ...! A TAK NA MARGINESIE ZDRADZISZ JAK MASZ NA IMIĘ? Liczę na twą odpowiedz dotyczącą opowiadania . Serdecznie Pozdrawiam hum. k.p
Agnieszka.. Juz dawno tutaj nie mieszka :DD
UsuńNo, lepiej żeby jednak mieszkala, bo kto by nam takie piękne opowiadania pisał? ;) Pozdrawiam.marek
UsuńTak jest :-)
UsuńA propos opowiadania, przyznam, że nie mam pomysłu. Na siłę nic nie stworzę, tak to niestety jest :( Lecz wystarczy nagły błysk i od razu wystartuję. Słowo, dowiesz się pierwsza :D
UsuńBabeczko Kochana ! Proszę zlituj się nad nami i daj dzisiaj kolejną część. Dawnoooo nie wciągnęło mnie tak żadne opowiadanie. A tak swoją drogą to Ty ukrywasz w szufladach prawdziwe skarby... publikujesz "Ciemniejszą stronę księżyca", "On" a tu nagle nie spodziewanie pojawia się "Dług" który po prostu mnie oczarował podobnie jak wcześniej "Głupia miłość" czy "Bywa" które tez trzymałaś w sekrecie bo nie zauważyłam ich w zapowiedziach. Oby więcej takich niespodzianek. Życzę dużo weny, słońca i wypoczynku ! :) Kasia
OdpowiedzUsuńBabeczko, Babeczko, możemy na coś dzisiaj liczyć? :D
OdpowiedzUsuńBędzie następna część po północy? :)
OdpowiedzUsuńCzytam te komentarze innych czytelniczek i zazdroszczę!! Moj mąż nie cierpi jak czytam cytuje " te cipne książki i tego bloga o muffinkach" ... ;)
OdpowiedzUsuńBabeczko zlituj się nad nami biednymi ludźmi i dodaj kolejną(baaardzooo dłuuugą) część my CE tu na kolanach błagamy.
OdpowiedzUsuńZły Omen
Zlituj się ludzka istoto!
OdpowiedzUsuńAlex
Babeczko kochana kiedy kolejna część? :(
OdpowiedzUsuńŚwietne! Uwielbiam twoje opowiadania, a to jest jednym z najbardziej wciągających. :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Sama również próbuje pisać opowiadania i wiem jakie to jest trudne. Gdy jednak czytam Twoje, to wydaje mi się jakby, było to dla Cb dziecinnie proste.:) Piszesz tak gładko, a czytając nie ma żadnych zgrzytów. Od twoich opowiadań nigdy nie można się oderwać, od razu widać, że pisanie masz we krwi. Pozdrawiam i życzę weny! :) Ada
OdpowiedzUsuńSwietne za to ja mam urodziny 23, wypocznij i obys miala sile na pisanie dla nas.. ;*
OdpowiedzUsuń/Berry
Nie no błagam, od poniedziałku nie śpię do 1 w nocy odświeżając twoja stronę ;d
OdpowiedzUsuńMusze wiedzieć co będzie dalej ;d