niedziela, 17 sierpnia 2014

Dług (V)

Dobrze, niech będzie wcześniejsza publikacja. Z urodzinowymi życzeniami dla jednej z czytelniczek, samych pięknych chwil w życiu, dużo miłości, szczęścia i seksu :-D

link do części IV - klik

         Dług V
Mateusz siedział w fotelu, z zimnym okładem na głowie, z trudem panując nad gniewem. Co za wredna suka! Kiedy do diabła zamieniła szklanki z drinkami? Chyba w tym momencie, gdy poprosiła o słomkę. Siedzieli przy barze, on odwrócił się, a ona wykorzystała okazję. I skąd u diabła wiedziała, co zamierzał?
Bo nie jest tępą kretynką, pomyślał z niechęcią. Cały wieczór się na nią sadził, a na końcu, to on sam wylądował w krzakach. Dobrze chociaż, że nie przewrócił się wśród tłumu gości. Ewa by mu tego nie darowała. Gorzej, on sam nie darowałby sobie zepsucia najważniejszej dla niej uroczystości.
Z chaosu wyłoniła się pewna myśl. Jego cholerny braciszek wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy. A może to on maczał w tym palce? Powiedział dziewczynie, co ją czeka, doradził, co ma zrobić? Tknięty tą myślą, Mateusz wstał, stęknął i energicznym krokiem udał się do mieszkania naprzeciwko. Wykupili dwa apartamenty, sąsiadujące ze sobą, na najwyższym piętrze ekskluzywnego wieżowca. Załomotał do drzwi mieszkania brata, ale otworzyła mu wysoka, szczupła blondynka. Naga. O ile dobrze pamiętał jedna z druhen i kuzynka pana młodego.
– Gdzie jest mój brat? – spytał krótko, ładując się do środka.
– Tu – Artur wyszedł z łazienki owinięty jedynie ręcznikiem. – Złotko, zrób kawki, a potem będziemy się kochać.
Klepnął kobietę w nagi tyłeczek, ta zachichotała, posłała przeciągłe spojrzenie Mateuszowi i kręcąc pupą pomaszerowała do kuchni.
– Pewnie chodzi o Wiktorię? – spytał domyślnie Artur sięgając po papierosy.
– Maczałeś w tym palce, prawda?
– Odrobinkę. Nie, nie wściekaj się. Też nie zamierzałeś się dzielić, prawda?
– Oby cię szlag trafił – życzył mu nienawistnym tonem brat. – Wiesz kurwa, jak się teraz czuję?
– Ale ciebie przynajmniej nikt nie przeleciał – Artur zaczął się śmiać, patrząc na jego minę. – Powiedziałem tylko, że ma uważać na to, co pije. Nie przyszło mi do głowy, że zamieni drinki. Swoją drogą, świetny pomysł. Bystra dziewczynka – dodał z uznaniem.
– Palant – odparł Mateusz, zaciągając się papierosem i zerkając w kierunku krzątającej się w kuchni blondynki. – Mogę się przyłączyć?
– No pewnie.
– Ale nie myśl, że ci wybaczyłem. Mogłeś trzymać gębę na kłódkę.
– Nie. Ona będzie moja.
– Gówno prawda! Sądzisz, że poddam się po jednej przegranej rundzie?
– To powalczymy – oświadczył wesoło Artur. Kobieta postawiła na niskim stoliku tackę z kawą, kiedy nagle poczuła brutalne pchnięcie.
– Co robisz? – jęknęła.
– Ja nic. To ty masz zadanie. Postawisz mojemu bratu i to tak, żeby był na maksa zadowolony.
– Nie! – zaprotestowała niepewnym głosem. Ale mężczyzna chwycił ją za włosy, unieruchomił z tyłu pleców dłonie i pchnął na kolana. W tym samym czasie Mateusz rozpiął spodnie, zsuwając je w dół. Oczy kobiety zrobiły się okrągłe ze zdumienia i podziwu.
– A teraz ssij suko!
Mateusz zamknął oczy i odchylił głowę. Co prawda była to jedynie namiastka przyjemności, której pragnął, ale przynajmniej nie musiał tego robić sam.
A tej małej zdzirze jeszcze pokaże. Przede wszystkim to, że nie wolno wykręcać mu takich numerów.
***
– Jak było? – spytał zaciekawiony Szymon, gdy siedziała nad talerzem owsianki, bezmyślnie grzebiąc w niej łyżką.
– Chciał wrzucić do mojej szklanki pigułkę gwałtu – odpowiedziała zwięźle.
– Co?!
– Zamieniłam szklanki i w efekcie to on wypił feralnego drinka.
– Jezu! – jęknął brat. – Czyś ty kompletnie zgłupiała? Ten mięśniak ci tego nie daruje!
– Co ma mi darować?
– Pokrzyżowałaś mu plany, to raz. Sam wpadł we własne sidła, to dwa. On nie grzeszy poczuciem humoru. Dorwie cię i… O słodka mateńko! Co mamy zrobić?
– Nie histeryzuj – powiedziała pojednawczo Wiktoria.
– Pakuj się i wyjeżdżamy!
– Tak? A za co chcesz kupić bilety? – spytała z ironią. – Zawsze jak są kłopoty chcesz uciekać. Uspokój się. Nie ma powodów do obaw.
– Nie ma! – wyjęczał Szymon. – Nie ma?!
– Dziś mam próbę na auli. Wrócę wieczorem, możliwe, że późnym.
– Wiki, błagam. Daj znać, przyjdę po ciebie. Naprawdę się boję.
– Dam znać – westchnęła.
Szczerze mówiąc, miała koszmarny nastrój. Dopiero po kilku godzinach zrozumiała dlaczego. Czuła się zawiedziona. Rozczarowana. Przez krótką chwilę, naprawdę króciutką, miała ochotę na coś całkiem szalonego. I nadzieję, że Mateusz wcale nie jest odrażającym prostakiem. A jednak się pomyliła. Był prymitywnym mięśniakiem, myślącym tylko o jednym oraz dbającym wyłącznie o swój własny tyłek.
Westchnęła i przebiegła palcami po klawiszach. Nawet tutaj docierały odgłosy szalejącej na zewnątrz nawałnicy. Nic dziwnego, ostatnie dni były szczególnie upalne. W końcu musiało nadejść przesilenie.
Z nieuzasadnioną niechęcią spojrzała na nuty. Potem na zegarek. Było już po dwudziestej, ale ona umówiła się z Szymonem na dziesiątą. Poza tym w całym budynku przebywała jedynie ochrona.
Wzdrygnęła się. Czyżby gdzieś zaskrzypiały drzwi? Może powinna spakować się i pójść do dyżurki. Starszy pan, który stróżował, częstował ją czasami herbatą i z dumą pokazywał zdjęcia wnuków oraz prawnuków.
Ze złością uderzyła w instrument. Stanowczym ruchem zmiotła nuty i zaczęła grać. Nie, nie utwór, który miała zaprezentować na nadchodzącym koncercie, ale coś kompletnie szalonego, chaotycznego, coś co wylewało się z jej wnętrza niczym niema skarga. Kiedy skończyła, zarumieniona z podniecenia, oddychając szybko i płytko, ktoś obok zaczął bić brawo.
– No kurczaku. Trzeba przyznać, że dałaś czadu. Wczoraj również.
Mateusz podszedł bliżej i kucnął, z satysfakcją wpatrując się w przerażone oczy dziewczyny.
– Czego chcesz?
– Aktualnie jedynie zemsty.
Spojrzała na niego niepewnie. Później w kierunku wyjścia, zastanawiając się, czy w razie czego, zdoła uciec.
– Powinnaś się zacząć bać – oznajmił cicho. – Wiesz jak się podle czułem rano?
Milczała, zastanawiając się, co powinna powiedzieć.
– Wiesz? – syknął, gwałtownie wstając i chwytając dziewczynę za włosy. – Wstawaj kurwo, tym razem się z tobą policzę!
Zabolało. Najbardziej słowa i wściekłość w jego głosie. W mgnieniu oka i ona się rozzłościła.
– Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo ty mnie rozczarowałeś? Okazałeś się nic nie wartym gnojkiem, który w tak prymitywny i prostacki sposób chciał mnie jedynie zgwałcić.
– Teraz też chcę to zrobić!
Przycisnął dziewczynę do ściany, znajdującej się za jej plecami. Uniósł w górę,  kolanem rozchylił uda. Kiedy krzyknęła, próbując się wyrwać i okładając go pięściami, uniósł dłoń, chcąc wymierzyć cios. W ostatniej chwili zmienił zamiary, pochylił się i przylgnął wargami do jej ust. Wiktoria znieruchomiała. Zadrżała, a potem nieumiejętnie oddała pocałunek. Nie rozumiała dlaczego tak postępuje. Wiedziała jedynie, że pragnie tego, jak niczego innego na świecie. Naprężyła ciało w jego uścisku, wysunęła biodra i zarzuciła ręce na barczyste ramiona. Nigdy wcześniej nie czuła w sobie takiej tęsknoty, takiego żaru, tak ogromnej potrzeby, by uprawiać seks. Przymknęła oczy i rozchyliła wargi, by jego język mógł bez przeszkód buszować we wnętrzu jej ust. Delektowała się bliskością drugiego człowieka, nawet jeśli przed chwilą był on dla niej najgorszym wrogiem.
Za to Mateusz całkowicie zapomniał o swoich planach. Całował dziewczynę, jego podniecenie rosło, a dłonie błądziły po kuszących zaokrągleniach, po wszelkich wypukłościach, doprowadzając go do szaleństwa. I nagle dotarło do niego, że Wiki nie tylko się nie broni, ale i ociera się o niego w dość jednoznaczny sposób. Była podniecona nie mniej niż on sam. Ubrana w zwiewną sukienkę i cienką bieliznę. Wystarczyło zerwać z niej majtki…
Jęknął, jeszcze brutalniej wpił się w jej wargi. Z taką siłą przycisnął ciało dziewczyny do ściany, że poczuła się jak w potrzasku. Na dodatek nie miała wątpliwości, że coś twardego, co ocierało się jej gorące wnętrze, to nabrzmiała męskość. Wpakowała się w prawdziwe kłopoty.
– Mateusz, przestań! Proszę!
Nie raczył odpowiedzieć. Drżącą dłonią chwycił cieniutki paseczek bielizny i szarpnął z wściekłością. Wiktoria pokonała własną słabość i spróbowała go odepchnąć lub zacisnąć uda. Na próżno.
– Proszę! Ja nie chcę! Nie chcę, by mój wymarzony pierwszy raz przypominał zwykłe parzenie się zwierząt!
Spojrzał jej prosto w oczy. Ale bez zrozumienia, za to z tak zimnym uśmiechem, że zadrżała, przerażona.
– Nie chcesz? – spytał oschle i pchnął biodrami, tak że czubek jego członka zanurzył się odrobinę. Dziewczyna krzyknęła. – A kto tu mówi o tym, czego ty chcesz?
– Proszę! – rozpłakała się. – Zrobisz mi krzywdę!
– O to chodzi! – wrzasnął, atakując ponownie.
W tej samej chwili nad ich głowami przetoczył się wyjątkowo głośny grzmot. Wiki wyczuła, że uścisk muskularnych ramion odrobinę zelżał i błyskawicznie to wykorzystała. Padła na kolana, przetoczyła się na bok i zerwała, chcąc uciec. Ale wtedy ponownie wpadła w czyjeś ramiona.
– Spokojnie – Artur objął ją i przytulił. – Nie pozwolę mu na nic więcej. Słowo!
– Nie mieszaj się do cholery! – warknął rozwścieczony Mateusz, ruszając w ich stronę.
– Podciągnij portki, bo się w nie zaplączesz i rymniesz jak długi.
Po czym spojrzał w dół, na drżącą dziewczynę, na dłonie, które zacisnęła na jego przedramionach. Ona naprawdę była śliczna. I słodka. Może warto byłoby zamienić tę znajomość na coś więcej niż jednorazowe bzykanko?
Te oczy… Potrząsnął głową z niedowierzaniem i zerknął na brata, który właśnie zapinał spodnie. Zawsze go podziwiał, ale mówiąc oględnie, metody podrywania miał cokolwiek nieżyciowe. Tak jak teraz. Rzucić się, wsadzić, spuścić. To wszystko.
– Policzymy się w domu – powiedział lodowatym głosem Mateusz.
– Porozmawiamy – potwierdził ze spokojem Artur. Jeden zero dla niego. Byle nie wypaść z roli. W zasadzie to nie było nawet trudne.
– Policzymy!
– Porozmawiamy.
– Śledziłeś mnie?
– Sądzisz, że to było trudne?
– Wyrodna menda – warknął Mateusz, podchodząc bliżej. Wiktoria zadrżała i jeszcze mocniej przytuliła się do Artura.  Nagle pomysł Szymona, by spakować się i wyjechać, nie wydał się ja wcale tak zły. Pogubiła się. Nie rozumiała własnych reakcji, własnych pragnień. To, że ją pocałował, było mało znaczące w porównaniu do tego, że ona oddała ten pocałunek. Jak mogła? Jak mogła pozwolić sobie na coś takiego względem tego bydlaka?
– Ja? A kto tym razem chciał oskubać kurczaka?
– Drwina ci nie wychodzi.
– Twoje własne słowa.
Mateusz dopiął spodnie, nie spuszczając z nich wściekłego wzroku. Do czego to doszło, że młodszy brat panował nad sobą lepiej niż on? Zawsze było odwrotnie. Chęć zdobycia tej kobiety była tak silna, że tracił nad własnymi poczynaniami całkowitą kontrolę. Zdrowy rozsądek. Wszystko. Kurwa! Jak on chciał ją mieć! Podniecenie wcale nie zniknęło, było tak samo silne, jak wczoraj, jak przed chwilą, gdy się z nią całował. Już prawie ją zdobył! Nie podaruje temu sukinsynowi numeru, który mu wyciął! Nie podaruje.
– Odwieź cię do domu? – Artur pochylił się troskliwie i opuszkiem palca przesunął po drżących wargach dziewczyny.
– Tak.
– To chodź.
– Moje nuty – zerknęła na rozrzucone na podłodze arkusze. Potem na stojącego obok Mateusza. – Nieważne.
– Nie bój się. W moim towarzystwie nic ci nie zrobi.
– Jest większy – mruknęła. – Wydaje się silniejszy.
– Racja. Ale nawet gdyby się na mnie rzucił, to będziesz miała czas na ucieczkę – puścił do niej oczko. Szli krętymi korytarzami, ona wciąż przytulona do jego ramienia, on z wyrazem triumfu na twarzy.
– Czy on?...
– Tak. Spuściłby mi lanie, ale nie bój się. Nie zrobiłby krzywdy. Są pewne granice, których żaden z nas nie przekroczy.
Zabrzmiało to odrobinę pocieszająco.
– Nie sądziłam, że pomoc może nadejść z twojej strony.
– Pierwsze wrażenie bywa mylące.
Milczała, kiedy wsiadali do niskiego, sportowego wozu. Milczała, kiedy jechali przez rozświetlone miasto. Artur również. Patrzył jedynie na jej wyrazisty profil, na pełne wargi, ogromne, świetliste oczy. I złapał się na tym, że rozmyśla nad czymś więcej niż jednorazowy numerek. Dochodził do trzydziestki, może więc najwyższy czas się ustatkować? Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się snuć takich planów, czuł się więc zaniepokojony oraz w równym stopniu podniecony. I pierwszy raz w życiu pożałował swego głupiego, nieodpowiedzialnego zachowania, wtedy w klubie, gdy zjawiła się by oddać pieniądze.
– Wiesz gdzie mieszkam? – spytała nagle zaskoczona Wiktoria.
– Tak.
– Skąd?
– Powiedzmy, że o każdym z naszych dłużników wiemy sporo rzeczy.
– No tak.
Ponownie umilkła. Nagły ból głowy nie pozwalał jasno formułować myśli. A przecież wcale nie pozbyła się problemu jakim był Mateusz. Wręcz przeciwnie, sytuacja stawała się coraz gorsza.
– Co dalej? – spytała, kiedy wysiedli i stanęli przed poczerniałymi ze starości drzwiami starej kamienicy. – Co mam zrobić dalej?
– Nic. Porozmawiam z bratem – odparł Artur. Kurde! Naprawdę przestawał się dziwić Mateuszowi, że dostawał w jej towarzystwie małpiego rozumu. On również zaczynał świrować. Najpierw chciał się jedynie zemścić. To było głupie. Teraz coraz bardziej pragnął nie tylko seksu. Naprawdę chciał czegoś więcej. – Przejdzie mu.
– Boję się. O siebie, o brata.
– Spokojnie Wiki – objął ją, przyciągając ku sobie. – Wiem, jak sobie z nim poradzić. Poza tym będę pilnował, by nie zrobił ci krzywdy.
– Dlaczego? – spojrzała na niego z powagą.
– Pewnie mi nie uwierzysz – uśmiechnął się krzywo – ale nie ma w tym żadnych podtekstów. Mnie samemu trudno to zaakceptować.
Zarumieniła się. Artur w niczym nie ustępował bratu. Więcej, z nich dwojga to on był tym przystojniejszym. Dotychczas miała go za dupka, czy powinna zmienić zdanie? Cichutko westchnęła i pocałowała go w policzek.
– Na razie chcę się położyć oraz przespać. Oboje potraficie nieźle namącić.
– Prawda – roześmiał się i również ucałował jej policzek. – Do zobaczenia Wiktorio. Nie martw się o Mateusza. Daję słowo, że nie będzie cię niepokoił.
Odczekał, aż zniknęła w ciemnej bramie. Przeszedł na drugą stronę ulicy, nie zważając na padający deszcz, zadarł głowę. W oknach na trzecim piętrze zabłysły światła. Potem pokiwał głową i pogwizdując, wsiadł do samochodu. Może świrował, ale miał ochotę na mocne rąbanko. Trzeba skoczyć do klubu, aby wyłowić jakiegoś gorącego kociaka. A później porozmawia z bratem.
***
– Nie gadam z tobą!
– Przesadzasz. Postępujesz kretyńsko i ja to wykorzystuję. Nigdy nie dymałeś dziewicy?
– Co za różnica, używana czy nie? – Mateusz wzruszył ramionami. Siedział na wysokim, kuchennym taborecie, pijąc kawę i paląc papierosa za papierosem. Wczorajszego wieczoru przesadził z alkoholem, dziś odczuwał tego wyraźne skutki. – Chcę ją do cholery jedynie zaliczyć!
– Ja też – odparł ze spokojem Artur. – Kiepsko mi wyszedł początek, ale nadrabiam zaległości. Najgorsze jednak jest to, że zastanawiam się na czymś więcej. Może się ożenię? – dodał z rozbawieniem.
– Ty?! – Brat wybałuszył na niego oczy. Zapomniał nawet o dokuczliwym ssaniu w żołądku i bólu głowy. – Pojebało cię?
– Czasami mam wrażenie, że tak.
– Akurat cię zechce – mruknął Mateusz, sięgając po kolejnego papierosa.
– Postaram się by zechciała.
– Ja już ją prawie miałem! Powinienem skuć ci mordę, za ten numer, który mi wywinąłeś.
Artur odstawił kubek, odłożył papierosa i podszedł bliżej.
– Wal! Będę miał niezbity dowód na to, jak dzielnie walczyłem w jej obronie.
– Idiota.
– Wal, bo będę musiał poprosić o to któregoś z chłopaków.
– Odczep się! – Mateusz zerwał się z miejsca. – Kurwa! Aż trudno czasami uwierzyć, że mamy tych samych rodziców.
– Ha, ha! Ale wiesz co? Daję słowo, że jeśli będzie kiepska w łóżku, to dam ci skorzystać. Przelecisz ją w końcu i po sprawie.
Nie wiadomo, które z tych słów doprowadziły go do obłędu. Artur zachwiał się pod wpływem potężnego uderzenia, podczas gdy jego brat stał naprzeciwko, dysząc z wściekłości. W końcu odwrócił się i wyszedł. Choć w głowie miał mętlik, wiedział jedno – nie odpuści. Nie wierzył w głupie gadki brata o ustatkowaniu. Ten skurwiel miał co noc inną, czasami brał hurtem, po trzy lub cztery. Nie dopuści do tego, by Wiktoria stała się jedną z wielu, zaliczonych i odrzuconych. To nie była dziewczyna, która godzi się na jednorazowy seks. Za delikatna, za dobra na takie numery. Tak, tylko w takim razie czego on chciał od niej? Przecież nie trwałego związku?
Mateusz jęknął. Pora na zimny prysznic, tabletkę na ból głowy oraz przemyślenie całej sprawy. Najwyraźniej w świecie, też zaczyna mu odbijać. I to bardzo.
 Podczas gdy on doprowadzał swoje myśli do porządku, Wiktoria z rosnącym strachem, wpatrywała się w ekran telefonu. Szymon nie wrócił na noc. Kiedy Artur odwiózł ją do domu, zadzwoniła do brata i po raz ostatni z nim rozmawiała. Zmęczona, szybko poszła spać. A kiedy rankiem zauważyła, że go nie ma, od razu poczuła niepokój. Nie odbierał komórki. Co więcej, wyłączył ją. Wcześniej wysłał jedną, krótką wiadomość „nie martw się, na razie mnie nie będzie, zamknij dom i błagam, nocuj u cioci”. Zdawkowo, tajemniczo. O co u licha chodziło z tym noclegiem? Co on znowu nabroił? Czy to miało związek z Arturem i Mateuszem? Kolejna pożyczka? Pobił któregoś z nich?
Podniosła głowę i rozejrzała się dookoła. Może lepiej zrobić, jak kazał? Tylko dlaczego? Z ociąganiem spakowała najważniejsze rzeczy, a potem zadzwoniła do Melanii. W zasadzie była ona taką przyszywaną ciotką, starą panną o artystycznej duszy, która traktowała Wiktorię jak swą własną córkę. Na pewno nie będzie zadawała zbędnych pytań, tylko powita ją z otwartymi ramionami.
Kilka godzin później jej niepokój sięgnął zenitu. Miała ochotę pójść na najbliższy komisariat i zgłosić zaginięcie brata, ale doskonale wiedziała, że nie przyjmą zgłoszenia. Zbyt szybko, nie upłynęła przecież nawet doba. Z drugiej strony nie wiadomo co zmalował, może na razie dać sobie spokój z policją? Ciotka wręczyła jej klucze i zapowiedziała, że wróci późnym wieczorem. Wiktoria siedziała przy kuchennym stole, wyłamując palce i obmyślając setki ponurych scenariuszy, każdy kolejny gorszy od poprzedniego. Obdzwoniła wszystkich znajomych. Swoich i Szymona. Na próżno. Osobiste problemy przyćmił nowy, bardziej zawiły i skomplikowany. Kiedy zapadł zmrok, podjęła decyzję, że nie może dłużej czekać. Nie biorąc ze sobą niczego poza telefonem, wybiegła na ulicę i od razu skierowała się do własnego mieszkania. Może Szymon w końcu się tam pojawił? Zabije go, przysięga! Żeby aż tak szargać jej nerwy! Cóż on znowu wymyślił?
Wbiegła szybko po schodach i przystanęła zdyszana. Drzwi do ich mieszkania były uchylone. Bardzo ostrożnie podeszła bliżej. Ze środka nie dobiegał żaden dźwięk. W końcu, po krótkiej chwili namysłu, zdecydowała się wejść.
Kiedy zapaliła światło, zabrakło jej tchu. Przekroczyła próg i bezwiednie zamknęła za sobą drzwi. Dookoła panował prawdziwy chaos. Połamane meble walały się po wszystkich kątach, na podłodze rozrzucono zawartość szaf. To, co było szklane, teraz zamieniło się w kupki skorup. Poza tym fortepian…
Wiktoria z głośnym okrzykiem rzuciła się w kierunku ukochanego instrumentu. Albo raczej tego, co z niego zostało. Płacz dławił ją w gardle, gdy podniosła jedną z nóg. Przecież to niemożliwe? Kto mógł to zrobić? I dlaczego?
Drżącą dłonią przesunęła po roztrzaskanych klawiszach. Usiłując zapanować nad krzykiem wydobywającym się gdzieś z głębi duszy, bezmyślnie podniosła z ziemi, kilka arkuszy nut. Nie, to wydawało się sennym koszmarem. Może zasnęła czekając na brata… Szymon! Ten dziwny nakaz, by przenocowała poza domem. W co on się wplątał?! Boże! W co on się znowu wplątał?
Z jej ust wydobył się głośny krzyk.
I wtedy z hukiem otworzyły się drzwi. Walnęły w ścianę, a dziewczyna błyskawicznie się odwróciła. Z przerażeniem wpatrywała się w wykrzywioną wściekłością twarz Mateusza. W broń, którą trzymał w ręce. W osiłków, którzy tłoczyli się za jego plecami.
To było zbyt wiele. Napięcie, strach, wydarzenia ostatnich dni, tajemnicze zniknięcie brata i niedająca się zrozumieć utrata ukochanego instrumentu, stały się mieszanką wybuchową. Do tego ten typ, rozjuszony, rozgniewany, z prawdziwą żądzą krwi w oczach.
Wiktoria bezwiednie wypuściła z rąk trzymane nuty i najzwyczajniej w świecie zemdlała.

link do części VI - klik

34 komentarze:

  1. Oczywiście i tak mamy nadzieje że rozdział następny pojawi się po północy 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Dasz jeszcze jedną część proooszeeee

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejną część błaaaagaaam

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja mam urodziny jutro, wiec fajnie by tez bylo przeczytac kolejna czesc :D Ta jest zaje!@#$%^&*bista!

    Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i nie dałam :( Ale i tak składam życzenia urodzinowe!!!

      Usuń
  5. Łooo jej w takim momencie skończyć :( i weź tu wytrzymaj ;) a kiedy będzie kokejna część??

    Mam nadzieje że pogoda Ci dopisuje i wypoczniesz troszke :)

    Pozdrawiam

    Yuya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem jadę na dłużej. Chyba sobie kupię świnkę skarbonkę...

      Usuń
  6. Czytam, Babeczko, opowiadanie, kiedy nagle przychodzi mój synek i mówi: "Mamo! Co Ty tam takiego masz ciekawego, że nie słyszysz, jak cię wołam?". No więc odkładam laptop i pędzę z synkiem do jego pokoju. Kiedy wracam..co widzę? Mojego męża przed laptopem, czytającego "Dług" od początku. Jego reakcja: "Kochanie, dlaczego mi nie powiedziałaś, że czytasz takie świetne opowiadanie?". Od teraz nie tylko ja jestem twoją wierną czytelniczką, mój mąż również się wkręca.
    Oj Babeczko, żeby tylko nie wkręcił się za bardzo, bo mi potem nie da w nocy spać...:)
    Pozdrawiam gorąco, N. :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech nie daje, niech nie daje :-D
      Rodzinne fankluby? A ja sądziłam, że głównie czytają mnie panie, a nieliczni panowie. Jak widać różnie bywa.
      Pozdrowionka :-)))

      Usuń
  7. Aaaahhh! Ja chce już kolejny! Mało mi i mało. :D
    Niagati

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę niezła akcja. Ale aż się prosi wprowadzenie "trzeciego bliźniaka" :) .zobaczymy jakie Ty masz plany.na razieodpoczywaj.a przy okazji, jak komputer i Twoje dane? Pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
  9. Kończyć w takim momencie. Babeczko nie masz serca... ;(
    ~C

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie przerywać !!!! No to trochę się pogmatwało, kiedy kolejna część ???

    Weroniś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze zaskakujące ;) wspaniałe!
    czekam niecierpliwie na następną część,
    pozdr

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, sama nie wiem którego bym wolała ;d
    opowiadanie cudowne i uzależniające, z niecierpliwością czekam na dalsze części
    proszę , nie znęcaj się nad nami ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Babeczko daj dzisiaj długą część błagam

    OdpowiedzUsuń
  14. #TeamMateusz! Hahah tylko niech sie odmieni, plis!! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No i mój mąż też zaczął czytać :D
    jak jeszcze raz zapyta "już jest kolejna część ? " to go ..... :)
    Pozdrawiam i udanego urlopu :)
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę chyba jednak ułożyć jakiś plan... Uch! Gorzej będzie się z niego wywiązać.

      Usuń
  16. Babeczko , zapewne wiesz że niedługo zaczynają się Mistrzostwa Świata siatkówki w Polsce , może z tej okazji napiszesz te wyczekiwane opowiadanie o romansie dziennikarki i siatkarza, o którym wcześniej już wspominałam , było by bardzo miło jeśli przystała byś na moja prośbę .
    A te opowiadanie naprawdę wciągające ..! Niewątpliwie masz wielki talent Babeczko ...! A TAK NA MARGINESIE ZDRADZISZ JAK MASZ NA IMIĘ? Liczę na twą odpowiedz dotyczącą opowiadania . Serdecznie Pozdrawiam hum. k.p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka.. Juz dawno tutaj nie mieszka :DD

      Usuń
    2. No, lepiej żeby jednak mieszkala, bo kto by nam takie piękne opowiadania pisał? ;) Pozdrawiam.marek

      Usuń
    3. A propos opowiadania, przyznam, że nie mam pomysłu. Na siłę nic nie stworzę, tak to niestety jest :( Lecz wystarczy nagły błysk i od razu wystartuję. Słowo, dowiesz się pierwsza :D

      Usuń
  17. Babeczko Kochana ! Proszę zlituj się nad nami i daj dzisiaj kolejną część. Dawnoooo nie wciągnęło mnie tak żadne opowiadanie. A tak swoją drogą to Ty ukrywasz w szufladach prawdziwe skarby... publikujesz "Ciemniejszą stronę księżyca", "On" a tu nagle nie spodziewanie pojawia się "Dług" który po prostu mnie oczarował podobnie jak wcześniej "Głupia miłość" czy "Bywa" które tez trzymałaś w sekrecie bo nie zauważyłam ich w zapowiedziach. Oby więcej takich niespodzianek. Życzę dużo weny, słońca i wypoczynku ! :) Kasia

    OdpowiedzUsuń
  18. Babeczko, Babeczko, możemy na coś dzisiaj liczyć? :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Będzie następna część po północy? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam te komentarze innych czytelniczek i zazdroszczę!! Moj mąż nie cierpi jak czytam cytuje " te cipne książki i tego bloga o muffinkach" ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Babeczko zlituj się nad nami biednymi ludźmi i dodaj kolejną(baaardzooo dłuuugą) część my CE tu na kolanach błagamy.

    Zły Omen

    OdpowiedzUsuń
  22. Zlituj się ludzka istoto!
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  23. Babeczko kochana kiedy kolejna część? :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetne! Uwielbiam twoje opowiadania, a to jest jednym z najbardziej wciągających. :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Sama również próbuje pisać opowiadania i wiem jakie to jest trudne. Gdy jednak czytam Twoje, to wydaje mi się jakby, było to dla Cb dziecinnie proste.:) Piszesz tak gładko, a czytając nie ma żadnych zgrzytów. Od twoich opowiadań nigdy nie można się oderwać, od razu widać, że pisanie masz we krwi. Pozdrawiam i życzę weny! :) Ada

    OdpowiedzUsuń
  25. Swietne za to ja mam urodziny 23, wypocznij i obys miala sile na pisanie dla nas.. ;*
    /Berry

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie no błagam, od poniedziałku nie śpię do 1 w nocy odświeżając twoja stronę ;d
    Musze wiedzieć co będzie dalej ;d

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.