Miało być przed północą, ale mąż wywalczył sobie pierwszeństwo ;-) Zdążyłam jedynie opublikować komentarze. Także te z Waszymi odpowiedziami przysłanymi na konkurs. Na razie szybciutko daję nowy kawałek, a wieczorkiem podam listę zwycięzców oraz skomentuję każdą odpowiedź.
Link do części I - klik
Ciemniejsza strona księżyca (II)
Zielone oczy
obserwowały go z pewną pogardą i doskonale zauważalnym znużeniem.
– Klątwa jest
dziedziczna? Czy tatuś dziabnął cię w przypływie miłości rodzicielskiej?
– Dziedziczna.
– Taka usługa
kosztuje znacznie więcej.
– Najpierw musimy
go unieszkodliwić. Łatwo się nie podda.
– Sądzisz, że tego
nie wiem? – powiedziała z przekąsem. – Nie zabijemy go jednak od razu. Mając go
żywego, będzie o wiele łatwiej cofnąć cały ten proces.
– Nie wystarczy
zwykły antyczar?
– Antyczar? Skąd
ty czerpiesz taką durną wiedzę? Z internetu? – roześmiała się perliście. I
natychmiast umilkła. Zmrużyła oczy i obejrzała się za siebie.
Instynkt jej nie
zawiódł. Pojawiło się dwoje ludzi. Niby byli do siebie podobni, a jednak
krańcowo inni. Oboje mieli jasne, złociste włosy, przy czym u kobiety były one
proste i długie, a twarz mężczyzny okalały krótkimi kędziorami. I na tym
podobieństwo się kończyło.
Ona była wysoka,
smukła, o twarzy anioła i ogromnych, błękitnych oczach. On przewyższał ją o
głowę i miał sylwetkę sportowca, o szerokich, barczystych ramionach i wąskich
biodrach. Twarz, choć widać było w niej ślady delikatności, była zacięta, a
oczy gniewne, w kolorze nieba przed burzą.
– Jesteście! –
Gospodarz zerwał się z miejsca i z prawdziwą ulgą powitał przybyłych. – To Anna
i Krzysztof. A to… W zasadzie się nie przedstawiłaś – dodał zdumiony.
– Katja –
powiedział cicho nowo przybyły mężczyzna, mierząc ją wyjątkowo ostrym
spojrzeniem. – Wiedźma. Twoja sława cię wyprzedza, choć przyznam, że spodziewałem
się kogoś, hm, bardziej imponującego.
– Czym?
Muskulaturą? – spytała z ironią. – Po cholerę czarownicy znajomość sztuk walki
i siła niedźwiedzia?
– Twój motor stoi
na wjeździe? – zręcznie zmienił temat.
– Mój.
Kątem oka zanotowała,
że złotowłosa dziewczyna wtuliła się w ramiona jej zleceniodawcy. To chyba była
ta narzeczona, o której wspomniał. Nic dziwnego, że potrafił się oprzeć,
pomyślała Katja z przekąsem.
– Przywiozłam
kolację. Wystarczy odgrzać – odezwała się nieśmiało Anna.
– Krzysiek
wszystko ci wytłumaczy lepiej niż ja – Stefan uśmiechnął się przepraszająco. –
A my przygotujemy jedzenie.
– Ja? – jasnowłosy
mężczyzna spojrzał na niego pociemniałymi z gniewu oczami. – Sprawa dotyczy
ciebie.
– Nie truj – Katja
sięgnęła po puszkę coli, która pojawiła się tuż obok nie wiadomo skąd. – Chce
się urwać na mały numerek. O mało mu spodni nie rozsadziło przez ostatni
kwadrans.
Po czym wybuchła
niepohamowanym śmiechem, widząc ich miny.
– No idźcie już.
On się mną zajmie.
Skrzętnie skorzystali z
okazji i po chwili na werandzie siedziało dwoje ludzi, ona rozweselona, on
najwyraźniej poirytowany. Ostatnie słowa zabrzmiały bardzo dwuznacznie.
– Wyjaśnisz, na
czym ma polegać moje zadanie?
– Wyjątkowo
zwięźle. Ojciec i syn. Jeden z nich to prawdziwa bestia, doskonale zdająca
sobie sprawę ze swych możliwości i bez najmniejszych skrupułów mordująca, kiedy
ma na to ochotę. Drugi od dawna nauczył się panować nad swą druga naturą. Jednak
– Krzysiek na moment się zawahał – ostatnio nie potrafi kontrolować się podczas
pełni.
– Te wilkołaki –
Katja pokręciła głową z dezaprobatą. – Czasami naprawdę brakuje im dyskrecji.
– Dziwne słowo w
odniesieniu do tego gatunku.
– Dziwne? Ty
raczej zdradź mi jak to się stało, że jeden z nich zakochał się w siostrze
Łowcy?
– To… – zająknął
się. – Uratował jej życie.
– Rozumiem teraz
dlaczego od razu nie poczęstowałeś go srebrną kulą.
– Nie jest zły. To
wszystko wina klątwy.
– Brednie –
niecierpliwym gestem odgarnęła opadające włosy. Patrzył na nią z niechęcią i
podziwem, z trudem przyznając, że rzadko widuje się tak piękne kobiety.
Ciekawe, ile było w tym magii, a ile naturalnego wdzięku? – Widocznie trafiła
na podatny grunt.
– Pomożesz czy
nie? Bo jeśli nie, to tracimy czas.
– Nie do końca
rozumiem, czego po mnie oczekujecie?
– Masz cofnąć
klątwę.
– No proszę! Taka
błahostka!
– Dasz radę czy
nie?
Zerknęła na niego spod
opuszczonych powiek. Też był seksowny, choć w tym przypadku przeczuwała
kłopoty. Tacy jak on bywali uparci i bezkompromisowi. I nienawidzili czarownic.
Musiał bardzo kochać swoją siostrę, zgadzając się wezwać do pomocy wiedźmę.
Zazwyczaj po prostu ucinał łeb warczącemu problemowi. Wszystkim czarownicom w
pobliżu również.
– Tatuś pewnie błąka
się gdzieś po okolicy?
– Tydzień i trzy
ofiary. Nie znaleziono zwłok, ale miejscowi i tak swoje wiedzą.
– I od razu winien
biedny wilkołak?
– Nie kpij.
Sądzisz, że nie potrafię tego rozpoznać?
– Sądzę, że
potrafisz.
Jedna jej stopa
znalazła się nagle na męskim kolanie i zaczęła pieścić je w dość jednoznaczny
sposób.
– Masz ochotę? Oni
i tak nie zauważą. Są zajęci tym samym.
Stanowczym ruchem
odtrącił ją i spojrzał z wyjątkowo wyraźną pogardą.
– Daruj sobie.
– Zwariowałeś? Wy,
Łowcy jesteście wspaniałymi kochankami, jak już przestajecie być takimi
sztywniakami.
Gwałtownie
poczerwieniał. Doskonale wiedział, o czym mówiła. Albo raczej o kim.
– Oficjalnie nie
biorę w tym udziału.
– Tym lepiej, tym
lepiej – wymruczała.
– Każdemu
proponujesz seks od pierwszego spotkania?
– Nie. Jestem
wybredna. Ale od miesiąca z nikim się nie kochałam – westchnęła, przyciągając
nogi do siebie. – Ciężko jest panować nad nieokiełznana magią, własnymi
popędami i… – zamilkła gwałtownie. Tego nie zamierzała mu powiedzieć.
Najpilniej strzeżona tajemnica, miała nią pozostać do końca jej życia.
– I? – podchwycił,
patrząc na nią ze skupieniem. Czyżby ochronny czar przestał działać? Albo
osłabł? Nie, niemożliwe. Gdyby tak było, nie miałaby żadnych szans. Już byłaby
martwa.
– Mam też marzenia
– odpowiedziała, odwracając wzrok. – Głupie marzenia o zwyczajnym życiu niczego
nieświadomego człowieka. Takiego, który walczy jedynie o całkiem przyziemne
rzeczy. Żadnych czarów, magii, nadprzyrodzonych stworów. Łowców…
– Marzenia? –
powtórzył zamyślony. – Naprawdę tego byś chciała?
– Sama nie wiem. A
ty?
– Co ja?
– Nie chciałbyś
prowadzić normalnego życia?
– Nie narzekam.
Katja wstała i podeszła
do drewnianej barierki okalającej werandę. Oparła się o nią i w zamyśleniu patrzyła
w stronę lasu.
Miał rację. Tam gdzieś
czaiło się niebezpieczeństwo. Człowiek i wilk w jednej postaci, tak idealnie
dopasowani, że dotychczas nigdy nie spotkała się z czymś podobnym. Każdy z nich
czerpał siły od tego drugiego, żaden nie zyskiwał jednak ostatecznej przewagi.
Ciężko będzie go
pokonać.
Było kilka zaklęć…
Skrzywiła się. Nieprzyjemnych zaklęć, z pogranicza tego, w co mogła się bawić. Musi
najpierw porozmawiać z całą trójką. Najbardziej obawiała się sprzeciwu Łowcy.
Nie dość, że była jego naturalnym wrogiem, to za to, co chciała zrobić,
powinien ją zabić.
Ale nie było innego
wyjścia.
– Dlaczego nie
zapolowałeś na niego osobiście? – spytała cicho. – Nie mówię o wezwaniu pomocy pobratymców,
bo rozumiem, że leży ci na sercu szczęście osobiste siostry.
Stanął tuż obok, lecz
milczał.
– Jest za silny,
prawda? – odwróciła głowę, usiłując złapać jego spojrzenie.
– Tak.
Widziała, ile
kosztowało go to wyznanie. Zazwyczaj wynik pojedynku łowca-wilkołak kończył się
porażką i śmiercią tego drugiego. Czasami jednak, w bardzo nielicznych
przypadkach, bestia okazywała się zbyt potężna. Wtedy Łowca zbierał drużynę i
razem ruszali na łowy.
– Moja siostra
jest zwyczajną dziewczyną, która miała pecha i została wciągnięta w konflikty
naszego świata. Ktoś, kto chciał dopaść mnie, zapolował na nią.
Mężczyzna oparł się
poręcz, która ostrzegawczo zatrzeszczała.
– O ironio,
uratował ją wilkołak. Wiesz jak ciężko było mi to zaakceptować?
– Podejrzewam.
Wcale nie miała ochoty
z tego kpić.
– Jesteś świadomy
tego, że to zakazane? Pomijając już fakt, że powinieneś go zabić.
Prychnął z
niezadowoleniem.
– Wiem. Dlatego
sprowadziliśmy tu kogoś takiego jak ty. Możesz zdjąć klątwę, odjedziesz, ja
zniknę, a oni zostaną, żyjąc długo i szczęśliwie. Przynajmniej taki był plan,
zanim nie pojawił się jego ojciec.
– Tym lepiej. Jestem
czarownicą nie bogiem – zakpiła. – Jak sobie niby to wyobrażałeś?
– Istnieją
legendy… – przerwał, splatając dłonie. – Bardzo stare legendy.
– Właśnie.
Legendy. Ciesz się, że tatuś wilkołak jest w pobliżu, bo inaczej nici z twojego
pięknego planu.
– Czyli najpierw
musimy go złapać?
– Można to tak
ująć. Odpocznę i jutro pomyślimy o pułapce z tłustą przynętą.
– Nie uśmiecha mi
się ta rola – skrzywił się.
– A kto mówił o
tobie? Najlepsza będzie twoja siostrzyczka o niewinnej buzi i oczach sierotki
Marysi.
– Anna? Nie ma
mowy!
Nie dyskutowała z nim.
Nie widziała w tym sensu. Poza tym była szalenie ciekawa tego wilkołaka. Tylko
raz w swym dotychczasowym życiu miała okazję spotkać kogoś podobnego. Wtedy
przegrała, bo nie potrafiła walczyć jednocześnie na dwa fronty, z wrogiem
wewnętrznym i z tym, który stanął przed nią, oświadczając, że jest jej ojcem.
Odpalam sobie rano komputer .... :D
OdpowiedzUsuńSuper!
Baaardzo mi się podoba :) Coś zupełnie innego i nowego, super :)
OdpowiedzUsuńNareszcie...
OdpowiedzUsuńSuper się rozwija :-) jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej akcja ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola.
Łowcy, wilkołaki, wiedźmy... Czyżbyś inspirowała się "Supenatural"?
OdpowiedzUsuńNie. Pewnym horrorem klasy Z i własną wyobraźnią ;-)
UsuńSkojarzyło mi się z książką "Dary Anioła", chociaż "Supernatural" też było na liście podejrzanych ;)
UsuńTo może "Hansel i Gretel - łowcy czarownic"?? Ostatnio oglądałam i Twoje opowiadanie jest bardzo podobne :D
UsuńWięcej !!!!! :P
OdpowiedzUsuńBabeczko, błąd aż razi po oczach. Piszemy niepoHamowany =) pewnie z rozpędu machnęłaś nieppotrzebne C.
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Co mnie dziwi, że to przeszło przez dwa programy sprawdzające pisownię i nic.
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie... :)
OdpowiedzUsuńTęskniłam za tego typu opowiadaniami.
Babeczko a kiedy mozna się spodziewac następnej części?:)
OdpowiedzUsuńSuper:-) a moglabys podac tytul tego horroru
OdpowiedzUsuńBabeczko, proszę Cię dodaj coś nowego jak najszybciej. Siedze cała zdenerwowana w oczekiwaniu na wyniki matur i chetnie bym się odstresowała przy jakimś nowym kawałku ;)
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanko :3 zapowiada się ciekawie :). Aż mnie ściska, że trzeba czekać jeszcze tydzień ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paw :3
Ciekawe :) / N.
OdpowiedzUsuńA Ty naprawcę jesteś Agniesszka, tak?
OdpowiedzUsuńjestes nauczycielka,, a przeciez juz koniec roku.. czmeu nie masz dla nas czasu??
OdpowiedzUsuńA gdzież ja napisałam, że pracuję w szkole? Zawód wyuczony, ale tylko to :-))) Obecnie zajmuję się kompletnie czymś innym.
UsuńNie ma czasu bo ma własne sprawy, własną rodzinę, własną pracę a blog to tylko hobby, robione w miarę wolnego czasu.
UsuńDDobra, zamknij sie obronco ucisnionych, przeciez nikt tu Babeczki nie zjechal i przestan lizac dupe ;P to gdzie Babeczko pracujesz? :p w szkole jako woźna ? :D
UsuńTłumaczenie nic nie da. Olać.
UsuńJako woźna? Niestety nie... Na awans to trza zasłużyć... ;-)
Hmmmm... Strasznie długo Cię nie ma. Mam nadzieję, że już niedługo wrócisz. Codziennie liczę na coś nowego i po kilka razy sprawdzam czy coś się pojawiło. Ciężko walczyć z uzaleznieniem ;-) z Tobą jak z czekoladą ;-) Ania
OdpowiedzUsuńLepiej niż z czekoladą. Nie tuczy.
UsuńAprecjator
Długo Ciebie nie ma. Mam nadzieję że nie oznacza to żadnych kłopotów ale tylko nawał pracy.
OdpowiedzUsuńAprecjator