środa, 25 czerwca 2014

Ciemniejsza strona księżyca (II)

Miało być przed północą, ale mąż wywalczył sobie pierwszeństwo ;-) Zdążyłam jedynie opublikować komentarze. Także te z Waszymi odpowiedziami przysłanymi na konkurs. Na razie szybciutko daję nowy kawałek, a wieczorkiem podam listę zwycięzców oraz skomentuję każdą odpowiedź.

Link do części I - klik 

           Ciemniejsza strona księżyca (II)
Zielone oczy obserwowały go z pewną pogardą i doskonale zauważalnym znużeniem.
– Klątwa jest dziedziczna? Czy tatuś dziabnął cię w przypływie miłości rodzicielskiej?
– Dziedziczna.
– Taka usługa kosztuje znacznie więcej.
– Najpierw musimy go unieszkodliwić. Łatwo się nie podda.
– Sądzisz, że tego nie wiem? – powiedziała z przekąsem. – Nie zabijemy go jednak od razu. Mając go żywego, będzie o wiele łatwiej cofnąć cały ten proces.
– Nie wystarczy zwykły antyczar?
– Antyczar? Skąd ty czerpiesz taką durną wiedzę? Z internetu? – roześmiała się perliście. I natychmiast umilkła. Zmrużyła oczy i obejrzała się za siebie.
Instynkt jej nie zawiódł. Pojawiło się dwoje ludzi. Niby byli do siebie podobni, a jednak krańcowo inni. Oboje mieli jasne, złociste włosy, przy czym u kobiety były one proste i długie, a twarz mężczyzny okalały krótkimi kędziorami. I na tym podobieństwo się kończyło.
Ona była wysoka, smukła, o twarzy anioła i ogromnych, błękitnych oczach. On przewyższał ją o głowę i miał sylwetkę sportowca, o szerokich, barczystych ramionach i wąskich biodrach. Twarz, choć widać było w niej ślady delikatności, była zacięta, a oczy gniewne, w kolorze nieba przed burzą.
– Jesteście! – Gospodarz zerwał się z miejsca i z prawdziwą ulgą powitał przybyłych. – To Anna i Krzysztof. A to… W zasadzie się nie przedstawiłaś – dodał zdumiony.
– Katja – powiedział cicho nowo przybyły mężczyzna, mierząc ją wyjątkowo ostrym spojrzeniem. – Wiedźma. Twoja sława cię wyprzedza, choć przyznam, że spodziewałem się kogoś, hm, bardziej imponującego.
– Czym? Muskulaturą? – spytała z ironią. – Po cholerę czarownicy znajomość sztuk walki i siła niedźwiedzia?
– Twój motor stoi na wjeździe? – zręcznie zmienił temat.
– Mój.
Kątem oka zanotowała, że złotowłosa dziewczyna wtuliła się w ramiona jej zleceniodawcy. To chyba była ta narzeczona, o której wspomniał. Nic dziwnego, że potrafił się oprzeć, pomyślała Katja z przekąsem.
– Przywiozłam kolację. Wystarczy odgrzać – odezwała się nieśmiało Anna.
– Krzysiek wszystko ci wytłumaczy lepiej niż ja – Stefan uśmiechnął się przepraszająco. – A my przygotujemy jedzenie.
– Ja? – jasnowłosy mężczyzna spojrzał na niego pociemniałymi z gniewu oczami. – Sprawa dotyczy ciebie.
– Nie truj – Katja sięgnęła po puszkę coli, która pojawiła się tuż obok nie wiadomo skąd. – Chce się urwać na mały numerek. O mało mu spodni nie rozsadziło przez ostatni kwadrans.
Po czym wybuchła niepohamowanym śmiechem, widząc ich miny.
– No idźcie już. On się mną zajmie.
Skrzętnie skorzystali z okazji i po chwili na werandzie siedziało dwoje ludzi, ona rozweselona, on najwyraźniej poirytowany. Ostatnie słowa zabrzmiały bardzo dwuznacznie.
– Wyjaśnisz, na czym ma polegać moje zadanie?
– Wyjątkowo zwięźle. Ojciec i syn. Jeden z nich to prawdziwa bestia, doskonale zdająca sobie sprawę ze swych możliwości i bez najmniejszych skrupułów mordująca, kiedy ma na to ochotę. Drugi od dawna nauczył się panować nad swą druga naturą. Jednak – Krzysiek na moment się zawahał – ostatnio nie potrafi kontrolować się podczas pełni.
– Te wilkołaki – Katja pokręciła głową z dezaprobatą. – Czasami naprawdę brakuje im dyskrecji.
– Dziwne słowo w odniesieniu do tego gatunku.
– Dziwne? Ty raczej zdradź mi jak to się stało, że jeden z nich zakochał się w siostrze Łowcy?
– To… – zająknął się. – Uratował jej życie.
– Rozumiem teraz dlaczego od razu nie poczęstowałeś go srebrną kulą.
– Nie jest zły. To wszystko wina klątwy.
– Brednie – niecierpliwym gestem odgarnęła opadające włosy. Patrzył na nią z niechęcią i podziwem, z trudem przyznając, że rzadko widuje się tak piękne kobiety. Ciekawe, ile było w tym magii, a ile naturalnego wdzięku? – Widocznie trafiła na podatny grunt.
– Pomożesz czy nie? Bo jeśli nie, to tracimy czas.
– Nie do końca rozumiem, czego po mnie oczekujecie?
– Masz cofnąć klątwę.
– No proszę! Taka błahostka!
– Dasz radę czy nie?
Zerknęła na niego spod opuszczonych powiek. Też był seksowny, choć w tym przypadku przeczuwała kłopoty. Tacy jak on bywali uparci i bezkompromisowi. I nienawidzili czarownic. Musiał bardzo kochać swoją siostrę, zgadzając się wezwać do pomocy wiedźmę. Zazwyczaj po prostu ucinał łeb warczącemu problemowi. Wszystkim czarownicom w pobliżu również.
– Tatuś pewnie błąka się gdzieś po okolicy?
– Tydzień i trzy ofiary. Nie znaleziono zwłok, ale miejscowi i tak swoje wiedzą.
– I od razu winien biedny wilkołak?
– Nie kpij. Sądzisz, że nie potrafię tego rozpoznać?
– Sądzę, że potrafisz.
Jedna jej stopa znalazła się nagle na męskim kolanie i zaczęła pieścić je w dość jednoznaczny sposób.
– Masz ochotę? Oni i tak nie zauważą. Są zajęci tym samym.
Stanowczym ruchem odtrącił ją i spojrzał z wyjątkowo wyraźną pogardą.
– Daruj sobie.
– Zwariowałeś? Wy, Łowcy jesteście wspaniałymi kochankami, jak już przestajecie być takimi sztywniakami.
Gwałtownie poczerwieniał. Doskonale wiedział, o czym mówiła. Albo raczej o kim.
– Oficjalnie nie biorę w tym udziału.
– Tym lepiej, tym lepiej – wymruczała.
– Każdemu proponujesz seks od pierwszego spotkania?
– Nie. Jestem wybredna. Ale od miesiąca z nikim się nie kochałam – westchnęła, przyciągając nogi do siebie. – Ciężko jest panować nad nieokiełznana magią, własnymi popędami i… – zamilkła gwałtownie. Tego nie zamierzała mu powiedzieć. Najpilniej strzeżona tajemnica, miała nią pozostać do końca jej życia.
– I? – podchwycił, patrząc na nią ze skupieniem. Czyżby ochronny czar przestał działać? Albo osłabł? Nie, niemożliwe. Gdyby tak było, nie miałaby żadnych szans. Już byłaby martwa.
– Mam też marzenia – odpowiedziała, odwracając wzrok. – Głupie marzenia o zwyczajnym życiu niczego nieświadomego człowieka. Takiego, który walczy jedynie o całkiem przyziemne rzeczy. Żadnych czarów, magii, nadprzyrodzonych stworów. Łowców…
– Marzenia? – powtórzył zamyślony. – Naprawdę tego byś chciała?
– Sama nie wiem. A ty?
– Co ja?
– Nie chciałbyś prowadzić normalnego życia?
– Nie narzekam.
Katja wstała i podeszła do drewnianej barierki okalającej werandę. Oparła się o nią i w zamyśleniu patrzyła w stronę lasu.
Miał rację. Tam gdzieś czaiło się niebezpieczeństwo. Człowiek i wilk w jednej postaci, tak idealnie dopasowani, że dotychczas nigdy nie spotkała się z czymś podobnym. Każdy z nich czerpał siły od tego drugiego, żaden nie zyskiwał jednak ostatecznej przewagi.
Ciężko będzie go pokonać.
Było kilka zaklęć… Skrzywiła się. Nieprzyjemnych zaklęć, z pogranicza tego, w co mogła się bawić. Musi najpierw porozmawiać z całą trójką. Najbardziej obawiała się sprzeciwu Łowcy. Nie dość, że była jego naturalnym wrogiem, to za to, co chciała zrobić, powinien ją zabić.
Ale nie było innego wyjścia.
– Dlaczego nie zapolowałeś na niego osobiście? – spytała cicho. – Nie mówię o wezwaniu pomocy pobratymców, bo rozumiem, że leży ci na sercu szczęście osobiste siostry.
Stanął tuż obok, lecz milczał.
– Jest za silny, prawda? – odwróciła głowę, usiłując złapać jego spojrzenie.
– Tak.
Widziała, ile kosztowało go to wyznanie. Zazwyczaj wynik pojedynku łowca-wilkołak kończył się porażką i śmiercią tego drugiego. Czasami jednak, w bardzo nielicznych przypadkach, bestia okazywała się zbyt potężna. Wtedy Łowca zbierał drużynę i razem ruszali na łowy.
– Moja siostra jest zwyczajną dziewczyną, która miała pecha i została wciągnięta w konflikty naszego świata. Ktoś, kto chciał dopaść mnie, zapolował na nią.
Mężczyzna oparł się poręcz, która ostrzegawczo zatrzeszczała.
– O ironio, uratował ją wilkołak. Wiesz jak ciężko było mi to zaakceptować?
– Podejrzewam.
Wcale nie miała ochoty z tego kpić.
– Jesteś świadomy tego, że to zakazane? Pomijając już fakt, że powinieneś go zabić.
Prychnął z niezadowoleniem.
– Wiem. Dlatego sprowadziliśmy tu kogoś takiego jak ty. Możesz zdjąć klątwę, odjedziesz, ja zniknę, a oni zostaną, żyjąc długo i szczęśliwie. Przynajmniej taki był plan, zanim nie pojawił się jego ojciec.
– Tym lepiej. Jestem czarownicą nie bogiem – zakpiła. – Jak sobie niby to wyobrażałeś?
– Istnieją legendy… – przerwał, splatając dłonie. – Bardzo stare legendy.
– Właśnie. Legendy. Ciesz się, że tatuś wilkołak jest w pobliżu, bo inaczej nici z twojego pięknego planu.
– Czyli najpierw musimy go złapać?
– Można to tak ująć. Odpocznę i jutro pomyślimy o pułapce z tłustą przynętą.
– Nie uśmiecha mi się ta rola – skrzywił się.
– A kto mówił o tobie? Najlepsza będzie twoja siostrzyczka o niewinnej buzi i oczach sierotki Marysi.
– Anna? Nie ma mowy!
Nie dyskutowała z nim. Nie widziała w tym sensu. Poza tym była szalenie ciekawa tego wilkołaka. Tylko raz w swym dotychczasowym życiu miała okazję spotkać kogoś podobnego. Wtedy przegrała, bo nie potrafiła walczyć jednocześnie na dwa fronty, z wrogiem wewnętrznym i z tym, który stanął przed nią, oświadczając, że jest jej ojcem.
 

26 komentarzy:

  1. Odpalam sobie rano komputer .... :D
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaardzo mi się podoba :) Coś zupełnie innego i nowego, super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się rozwija :-) jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej akcja ;-)
    Pozdrawiam, Ola.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łowcy, wilkołaki, wiedźmy... Czyżbyś inspirowała się "Supenatural"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Pewnym horrorem klasy Z i własną wyobraźnią ;-)

      Usuń
    2. Skojarzyło mi się z książką "Dary Anioła", chociaż "Supernatural" też było na liście podejrzanych ;)

      Usuń
    3. To może "Hansel i Gretel - łowcy czarownic"?? Ostatnio oglądałam i Twoje opowiadanie jest bardzo podobne :D

      Usuń
  5. Więcej !!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko, błąd aż razi po oczach. Piszemy niepoHamowany =) pewnie z rozpędu machnęłaś nieppotrzebne C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Co mnie dziwi, że to przeszło przez dwa programy sprawdzające pisownię i nic.

      Usuń
  7. Zapowiada się bardzo ciekawie... :)
    Tęskniłam za tego typu opowiadaniami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Babeczko a kiedy mozna się spodziewac następnej części?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super:-) a moglabys podac tytul tego horroru

    OdpowiedzUsuń
  10. Babeczko, proszę Cię dodaj coś nowego jak najszybciej. Siedze cała zdenerwowana w oczekiwaniu na wyniki matur i chetnie bym się odstresowała przy jakimś nowym kawałku ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetne opowiadanko :3 zapowiada się ciekawie :). Aż mnie ściska, że trzeba czekać jeszcze tydzień ;).

    Pozdrawiam
    Paw :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe :) / N.

    OdpowiedzUsuń
  13. A Ty naprawcę jesteś Agniesszka, tak?

    OdpowiedzUsuń
  14. jestes nauczycielka,, a przeciez juz koniec roku.. czmeu nie masz dla nas czasu??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzież ja napisałam, że pracuję w szkole? Zawód wyuczony, ale tylko to :-))) Obecnie zajmuję się kompletnie czymś innym.

      Usuń
    2. Nie ma czasu bo ma własne sprawy, własną rodzinę, własną pracę a blog to tylko hobby, robione w miarę wolnego czasu.

      Usuń
    3. DDobra, zamknij sie obronco ucisnionych, przeciez nikt tu Babeczki nie zjechal i przestan lizac dupe ;P to gdzie Babeczko pracujesz? :p w szkole jako woźna ? :D

      Usuń
    4. Tłumaczenie nic nie da. Olać.

      Jako woźna? Niestety nie... Na awans to trza zasłużyć... ;-)

      Usuń
  15. Hmmmm... Strasznie długo Cię nie ma. Mam nadzieję, że już niedługo wrócisz. Codziennie liczę na coś nowego i po kilka razy sprawdzam czy coś się pojawiło. Ciężko walczyć z uzaleznieniem ;-) z Tobą jak z czekoladą ;-) Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej niż z czekoladą. Nie tuczy.
      Aprecjator

      Usuń
  16. Długo Ciebie nie ma. Mam nadzieję że nie oznacza to żadnych kłopotów ale tylko nawał pracy.
    Aprecjator

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.