Nie macie czasem tak, że chcielibyście stanąć na brzegu rozhukanego morza i wykrzyczeć wszystkie uczucia? Ja często, niestety jak już trafię na wakacje, to zazwyczaj wieczorami jestem tak padnięta, że nie mam siły... Ech, to życie!
Poniższe zakończenie nigdy nie powinno było powstać. Ale skoro obiecałam... Niestety, tak to zwykle bywa, mam silne wrażenie, że napisałam coś na siłę. W każdym bądź razie dla wyjątkowo zagorzałych fanek i fanów, maksymalnie cukierkowe i oczywiście zakończone...
Link do części IV - (klik)
Mandat (V)
koniec, ciągu dalszego nie będzie!
Poniższe zakończenie nigdy nie powinno było powstać. Ale skoro obiecałam... Niestety, tak to zwykle bywa, mam silne wrażenie, że napisałam coś na siłę. W każdym bądź razie dla wyjątkowo zagorzałych fanek i fanów, maksymalnie cukierkowe i oczywiście zakończone...
Link do części IV - (klik)
Mandat (V)
– Co zrobią inni?
– rozległ się spokojny głos tuż obok.
Jednym susem znalazłam
się w ramionach Wojtka. Przylgnęłam do niego z taką siłą, jakbym chciała się
wtopić w jego ciało.
– Twój brat wysłał
eskę z adresem – szepnął mi na ucho. – Więc jednak przyjechałem. Jesteś zła?
– Nie, w żadnym
wypadku! Powinnam była od razu zabrać cię ze sobą.
Pewnie, że nie byłam.
Za to szaleńczo szczęśliwa i tak spragniona jego pocałunków, że z ledwością nad
sobą panowałam. Najchętniej od razu zaciągnęłabym go w jakiś ustronny kącik
ogrodu.
Matko! Sama siebie nie
poznawałam!
Uśmiechnął się, a potem
spoważniał, gdy jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Adama.
– Daj spokój.
Przegrałeś na własne życzenie.
– Jeszcze nie przegrałem.
Wojtek uspokajająco
pogładził mnie po włosach, bo już zamierzałam wystartować i obić tę bezczelną
gębę.
– Nie daj się
sprowokować – wyszeptał. Jego wargi przyjemnie łaskotały płatek mojego ucha.
Nawet zbyt przyjemnie, bo natychmiast powróciły niegrzeczne myśli i szalone
pomysły.
Uniosłam głowę.
– Nie dam. Pocałuj
mnie!
– Teraz?
– Chociaż tak na
powitanie – bezczelnie żebrałam.
Więc pocałował. Bardzo
delikatnie, subtelnie, ale i tak wyczułam, ile kryło się za tym ognia. I kiedy
przerwał, miałam ochotę tylko na jedno.
– Wracamy do
ciebie – wyszeptałam.
– Chciałbym –
odgarnął nieposłuszny kosmyk włosów opadający na moją twarz. – Ale prosto stąd
jadę do pracy.
Moje rozczarowanie
stało się wręcz namacalne. Ale w duchu obiecałam sobie, że nie będę się zachowywać
niczym mała, rozkapryszona dziewczynka i żądać, by wziął wolne.
– Szkoda.
– Wiem. Za to cały
jutrzejszy dzień mogę poświęcić dla ciebie.
– To dobrze –
rozejrzałam się, szukając wzrokiem Adama. Dopiero teraz sobie o nim
przypomniałam. – Mój ojciec głupio upiera się przy ślubie, bo Adam miał zostać
jego następcą. Ale nie martw się, kilka dni i mu przejdzie.
– Twój brat mówił,
że jest jeszcze jeden problem?
– No właśnie –
zafrasowałam się, wodząc opuszkiem palca po jego ustach. – Trudno, będzie się musiał
z tym pogodzić.
Wojtek nagle
spoważniał. Spojrzał na dom, majaczący w oddali, na mnie i ciężko westchnął.
– Powinniśmy dać
sobie więcej czasu – powiedział cicho. Zanim zdążyłam zareagować z oburzeniem,
pochylił się i wyszeptał:
– Tylko ja nie
potrafiłem się dłużej opierać.
– To dobrze –
odparłam z zadowoleniem. – Trochę dziwnie bym się czuła, żebrząc o jeden
numerek. Zazwyczaj bywało odwrotnie.
Zaczął się śmiać.
– Chodź słoneczko,
odprowadzisz mnie, bo i tak już jestem spóźniony. Proszę, to klucze do mojego
mieszkania. Drugi komplet, więc nie musisz mi oddawać.
Adam obdarowywał mnie
biżuterią, której nie cierpiałam. Zabierał na romantyczne wycieczki, kolacje,
kupował przynajmniej jeden prezent niespodziankę na miesiąc.
Ale nic nigdy nie
ucieszyło mnie tak bardzo, jak ten niepozorny pęk żelastwa. Wraz z nim dostałam
nadzieję na szczęście.
Tym razem to ja
pocałowałam Wojtka. Zachłannie, pazernie, jakbym go chciała zagryź, a nie obdarować
pieszczotą. Jednak nic nie mogłam na to poradzić. Byłam tak go spragniona, że
nie panowałam nad swą tęsknotą. I wcale nie chodziło o seks.
Ja naprawdę, tym razem
bardzo porządnie i chyba już do końca życia, się zakochałam.
***
Trzy dni później,
pomimo gorącego sprzeciwu własnej rodziny, zapakowałam dwa potężne pudła i zawiozłam
do mieszkania Wojtka. Ponieważ oczywiście wytknięto mi stan własności mojego
dotychczasowego lokum, uniosłam się dumą i przeprowadziłam.
Sama czułam się niczym
na karuzeli. Sprawy pędziły z oszałamiającą prędkością, seks był coraz bardziej
fascynujący, a wieczory spędzałam przytulona do ramienia ukochanego, oglądając
te cholerne mecze.
Lecz za nic bym nie
zrezygnowała.
Był czuły, delikatny,
ostry i brutalny. Potrafił żartować i tak szczerze śmiał się z moich żartów. Nie
kręcił i nie kłamał. Czasem potrafił się na mnie rozzłościć, ale nigdy na
dłużej niż dwadzieścia minut. Z dumą przedstawił mnie swojej rodzinie, a ja tak
bardzo żałowałam, że nie mogę zrobić tego samego.
Nawet namówił na
przejażdżkę motocyklem…
Czułam się jakbym
trafiła do raju i choć wiedziałam, że z czasem będzie inaczej, bardziej
zwyczajnie, to i tak postanowiłam, że nie chcę nikogo innego. Tylko jego.
Było jednakże jedno
ale…
Nigdy, nawet słówkiem
nie nadmienił o ślubie, stałym związku i nigdy nie powiedział mi, że mnie
kocha.
Może uważał, że na to
było zbyt wcześnie?
Postanowiłam wziąć
sprawy we własne ręce. Romantyczna kolacja, świeczki i czerwone wino, a ja w
seksownej sukience, z biciem serca oczekująca na jego powrót z pracy.
Tylko że…
Tego akurat wieczoru Wojtek
wrócił i wymawiając bólem głowy, zamknął się w łazience. Był przy tym taki
ponury i taki zamyślony. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. Zawsze miał czas
by mnie przytulić, powiedzieć że jestem cudowna, dodać kilka anegdotek z pracy.
Zawsze miał ochotę na seks. Nawet jeśli miał to być tylko szybki numerek, po
którym padał na łóżko i zasypiał kamiennym snem.
Pewnie, pocałował mnie,
przeprosił. Ale i tak czułam, jakby ktoś żywcem wyrwał ze mnie serce. Gdzieś
tam, w głębi, zakwitło dziwne podejrzenie, nieprzyjemne uczucie, którego nie
potrafiłam opisać, ale które zżerało mnie od środka.
Minął miesiąc. Czyżbym
po prostu mu się znudziła? Może tak intensywny od pierwszych godzin związek,
zaczął się wypalać?
Tylko że nie dla mnie.
Z każdym dniem kochałam go coraz mocniej, chciałam zostać jego żoną, urodzić
dzieci…
Więc kiedy on poszedł
się położyć, ja siedziałam w kuchni, łykałam łzy i wymyślałam coraz to bardziej
ponure scenariusze.
Bo co się do cholery
stało? Pierwszy raz widziałam go w takim nastroju. Bywał wcześniej zmęczony,
ale nigdy tak obojętny. Czy coś zrobiłam źle? Czy domyślił się, że chcę czegoś
więcej, czego wcale nie chciał mi dać?
Nienawidziłam
półsłówek, niejasnych sytuacji. Po nieprzespanej nocy, zdecydowałam się
porozmawiać. Musiałam, inaczej chyba bym oszalała.
Przygotowałam poranną
kawę i czekałam, aż wyjdzie z łazienki.
– Cześć maleńka –
posłał mi blady uśmiech, siadając przy stole. – Przepraszam za wczoraj, głupio
wyszło, prawda?
– Co się stało?
– Byłem zmęczony
i… – zawahał się. – Musimy porozmawiać.
– Wojtek –
wyszeptałam, zaciskając drżące dłonie na porcelanowym kubku. – O czym?
– O nas.
– Też tak sądzę.
– To dobrze –
wyglądał jakby się ucieszył. – Przyda nam się małe rozstanie, prawda?
Milczałam, wlepiając
niego zaskoczony wzrok. Bardzo powoli docierał do mnie sens tych słów.
– Rozstanie? –
powtórzyłam jak echo.
– Zbliżyła nas
sytuacja, w której się znalazłaś. I seks. Ale teraz – potarł kciukiem czoło –
ale teraz pomalutku do mnie dociera, że powinniśmy byli to wszystko przemyśleć.
– Rozstanie?
– Marta? –
zaniepokoił się. – Wiesz, słabo do siebie pasujemy. Seks to nie wszystko. Nie
mamy wspólnych znajomych, jesteś lepiej wykształcona, zarabiasz prawie dziesięć
razy więcej niż ja. Mógłbym podać jeszcze wiele argumentów.
– Chodzi ci o
zeszły tydzień? – wyszeptałam zmartwiałymi wargami. W sobotę próbowałam go
namówić na wernisaż znajomego. Poszliśmy, dlaczego by nie. Ale Wojtek
zdecydowanie źle czuł się pośród śmietanki towarzyskiej i samym tylko
spojrzeniem ubłagał mnie, byśmy wrócili do domu.
– Nie tylko. Nie
zrezygnuję z mojej pracy tylko dlatego, by robić jakąś bezsensowną karierę.
– Stwierdziłeś to
tak sobie, z dnia na dzień?
– Już wcześniej o
tym myślałem – wstał i sięgnął po wiszącą na oparciu kurtkę. – Muszę wyjść.
Spakuj się, po powrocie odwiozę cię do domu.
Złapałam go za rękę i
uniosłam głowę. Dłużej nie miałam siły powstrzymywać cisnących się do oczu łez.
– Jest jakaś inna?
– spytałam.
– Nie – zaprzeczył
gwałtownie. A potem nagle się zachmurzył. – A w zasadzie tak.
Dziwne. Skąd wrażenie,
że prawdomówny z natury mężczyzna, bezczelnie skłamał? Byłam tak wyczulona na
każde jego słowo, na każdą, najmniejszą choć zmianę głosu, że od razu wyczułam
fałsz. Mógł się mną znudzić, lecz powodem na pewno nie była inna kobieta.
Patrzyłam na zamknięte
drzwi, za którymi przed chwilą zniknął.
Patrzyłam, zdumiona,
przerażona, a nade wszystko zrozpaczona.
Jak on mógł? Jeszcze
przedwczoraj wszystko układało się tak cudownie, zaśmiewaliśmy się oglądając
romantyczną komedię, a dziś po prostu oświadczył mi, że to koniec.
Co się u diabła stało?
Serce mnie bolało,
dłonie drżały jak u nałogowego alkoholika, a z oczu nieprzerwanie płynęły łzy.
Zaczęłam się pakować, ale nie miałam siły, by skończyć. Nie ubrałam się, nie
umyłam i nie uczesałam. Siedziałam na łóżku i tępym wzrokiem wpatrywałam się w
ścianę.
Za to powolutku
kiełkowało we mnie dziwne podejrzenie.
– Jeszcze jesteś
nie gotowa? – usłyszałam lekko zniecierpliwiony głos. – A ja za godzinę jestem
umówiony – cmoknął z przyganą.
– Zamówię taksówkę
– odparłam cicho.
– To dobrze.
I tylko tyle. Wyjął
piwo z lodówki i usiadł przed telewizorem.
Wstałam z trudem i
poczłapałam do pokoju obok.
– Wojtek…
– Tak? – nawet na
mnie nie spojrzał.
– Rozmawiałeś z
moim ojcem, prawda?
– Nie. Skąd ten
pomysł?
Stałam, oparta o
futrynę, bo powoli brakowało mi sił. I tchu. Dusiłam się, z coraz większym
trudem łapiąc każdy kolejny oddech.
Jak ja mam przekonać
tego kretyna, że więcej nas łączy niż dzieli? Coraz bardziej byłam pewna, że
jego obojętność była wymuszona, udawana. Że nie była prawdziwa.
Dobrze. Sam tego
chciał! – pomyślałam nagle mściwie. Pewnie później przyjdzie mi się z tego
grubo tłumaczyć, ale złamię ten głupi upór. Złamię i koniec. A na dodatek
będzie musiał mi się oświadczyć.
– Jestem w ciąży –
oznajmiłam stanowczo.
W Wojtka jakby piorun
strzelił. Znieruchomiał, a puszka z piwem potoczyła się po puszystym dywanie.
– W ciąży?! – Miał
wygląd poważnie zszokowanego. – Sądziłem, że bierzesz pigułki? Nawet widziałem…
– To była furaginka –
uśmiechnęłam się szeroko. – To będę bliźnięta.
– Bliźnięta? –
przełknął ślinę i spojrzał na mnie z prawdziwą rozpaczą. – Bliźnięta? –
powtórzył.
– Więc musisz się
ze mną ożenić, nieważne co powiedział mój ojciec.
– On po… Nie
rozmawiałem z nim!
– Wojtek! –
powiedziałam groźnie. Podeszłam bliżej i bez skrupułów, wygodnie umościłam się
na jego kolanach. – Gadaj prawdę, ale już! Nie możesz denerwować matki twoich
dzieci.
Objął mnie bez namysłu,
a minę miał doprawdy nieszczęśliwą.
– Miał trochę
racji – wydusił w końcu z siebie.
– Chyba żartujesz?
– Ja też. Na samym
początku, pamiętasz? Jesteś taka cudowna, tak wyjątkowa – teraz wpatrywał się
we mnie z prawdziwą rozpaczą. – Tak naprawdę, to nie zasługuję na ciebie.
– To ja nie spałam
całą noc, cierpiałam te kilka godzi, bo ty masz głupie kompleksy?! – wrzasnęłam.
– Ty bydlaku! Za karę się ze mną ożenisz! I piśnij tylko słówko sprzeciwu!
– Zaraz… Mam się z tobą
ożenić?
I wtedy się
rozpłakałam. Szlochałam rozpaczliwie, wtulona w jego pierś, a on pierwszy raz
wyglądał na bezradnego.
– Nie jestem w
ciąży – wyjąkałam. – Skłamałam. Ale nie możesz mnie zostawić! Nie możesz! Tak
bardzo cię kocham!
– Cicho maleńka – pogładził
mnie po zmierzwionych włosach. – Nie powiem, ulżyło mi.
Tym razem rozbeczałam
się na dobre. Ulżyło mu?
– No cicho już! –
pocałował moje słone od łez usta. – Też cię kocham. Wiedziałem, że przepadłem,
jak tylko pierwszy raz spojrzałaś w moje oczy.
– Yyy? –
wyjąkałam, gwałtownie cichnąc.
– Wiesz jak bardzo
się bałem, że jestem dla ciebie tylko przelotną przygodą? Albo kimś w rodzaju
pocieszyciela?
– Ty głupku! Bo co
innego mogę powiedzieć?
– Że zgadzasz się
zostać moją żoną – wyszeptał mi na ucho. – Najlepiej jutro!
– Może być. Wezmę
Sebastiana na świadka, ty swoją siostrę i gotowe.
– Ty na poważnie?
– A ty nie?
– Jak najbardziej,
kochanie, jak najbardziej. Też mi zrobisz taką niespodziankę, jak twojemu
niedoszłemu?
– Jak powtórzysz,
że mnie kochasz.
– Kocham cię –
pocałował mnie po raz kolejny raz, i kolejny. – I przepraszam za ostatnie
godziny. Sądziłem, dałem sobie wmówić, że robię dobrze.
– Mój tatuś
umiejętnie podsycił twoje wątpliwości.
– Nawet nie wiesz,
jak bardzo bolało mnie każde słowo.
– Ciebie? –
zarzuciłam mu ręce na ramiona i bardzo głęboko spojrzałam w oczy. – Wiesz co?
Za karę tym razem to ja cię skuję. I nie będzie litości! Zastosuję najbardziej
wyrafinowane metody.
– Martuniu… – przytulił
się do mnie. – Zgadzam się. Na wszystko.
– Do końca życia? –
opuszkami palców powiodłam po jego ustach. Uśmiechnął się.
– Do końca.
I to była najpiękniejsze,
czego mogłam doświadczyć.
koniec, ciągu dalszego nie będzie!
To bylo cudowne . Szkoda tylko ze takie krótkie . Opłacało się czekać :)
OdpowiedzUsuńczuc, nawet bardzo, że pisane na siłe :/
OdpowiedzUsuńHahaha! Xd
OdpowiedzUsuńMiód aż się leje :)
OdpowiedzUsuńAle ogólnie spoko, trochę ckliwie ale tak też czasem w życiu bywa.
Wiedziałam że tatuś coś namąci :P
S.
No i dobrze, że nie będzie dalszego ciągu. Za słodkie to ;)
OdpowiedzUsuńBomba!!!!! Opłacało się czekać ;)
OdpowiedzUsuńPaulina
Jakoś mi się nie podoba... Pozdrawiam, N.
OdpowiedzUsuńooo jak słodko :)))
OdpowiedzUsuńa powiedz czemu tak z niechecia pisalas to opowiadanie? najpierw zaczelas a potem ci sie nagle odwidzialo?;/ dlaczego?
Idealne :)
OdpowiedzUsuńWidać że sama końcówka troszkę na siłę, co nie zmienia faktu że twoje opowiadania i tak są zajebiste :*
OdpowiedzUsuńhmmm... uwielbiam twoje opowiadania ale...pierwszy raz musze powiedziec ze... mi sie nie podobalo... wybacz Babeczko - wydaje mi sie ze na sile bylo to pisane i fakt ze powinno sie skonczyc tak jak chcialas na 3 czesci .
OdpowiedzUsuńale wciaz cie uwielbiam i wciaz ze zniecierpliwieniem bede czekac na nowe opowiadania
pozdrawiam
A co się stało z Adamem? Bo jakoś zniknal magicznie... :-)
OdpowiedzUsuńOpowiadania świetne, masz talent, ale na litość boską nie motor tylko motocykl. Wiem, czepiam się szczegółów, ale to psuję efekt. Widzę świetne opowiadanie i bum motor, to aż razi. Po za tym jest idealnie. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza? :) Takie malo obszerne tresciowo jak na ciebie babeczko, ale i tak fajne :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, widać, że pisane "na siłę". Pomysł miałaś, tylko wykonanie "trochę" sobie odpuściłaś, ale rozumiem zmęczenie materiałem. Będą tacy, którzy się zachwycą, a i narzekających nie zabraknie. Moim zdaniem powinnaś zakończyć gdzieś w IV części, ale to Twoje opowiadania i postępuj zgodnie z własnym zamysłem i sumieniem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie się podoba. Ja chcę szczęśliwe zakończenia.
OdpowiedzUsuńAprecjator
A ja chciałabym Cię Droga Babeczko, poprosić żebyś więcej nie pisała nic na siłę. To Ty masz być z tego dumna, nam może się podobać mniej lub bardziej, sama kilka razy wspomniałaś, że wszystkich nie zadowolisz.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem jak przyjdzie Ci pomysł dokończenia jakiegoś zakończonego opowiadania to zrób to "Krewnemu", bo ja przez niego czasami jeszcze nie śpię po nocach :p
Tak przy okazji... co z "Nie umiem..." ?
Pozdrawiam,
LIA.
Popieram
UsuńTrochę się muszę pogimnastykować nad tym tekstem. Myślę, że dam rade dodać kolejną część jeszcze w tym tygodniu.
Usuńhaha:)cudowne babeczko i dziękuje za tą czesc::)
OdpowiedzUsuńNo troche takie.. nijakie. NIe wiem gdzie na początku opowiadania zniknął Adam? Poza tym spodziewałam się jakiejś konfrontacji Wojtka z jej ordziną, jakiejś bardziej rozwiniętej akcji. No ale coz :)
OdpowiedzUsuńTrochę przesłodzone. Już wolę jak ktoś kończy opowiadanie hmm.... powiedzmy intrygująco a w epilogu jest słodko. Bardziej rzeczywiste to jest. Ale to tylko moje marudzenie ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBabeczko dziękuje za świetne zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko, chyba czytelnicy zapominają o tym, że piszesz tutaj przede wszystkim dla siebie samej. Taka jest prawda, to Ty musisz się czuć w tym dobrze, nie możesz robić nic na siłę, bo kiedyś może przejść Ci ten zapał do pisania!! Dodawaj tutaj to co Tobie " leży " !! Pozdrawiam, Agata.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zrobione na siłę i zupełnie nie potrzebnie, powinno się skończyć tak jak chciałaś, na trzech częściach.
OdpowiedzUsuńBellla
To było cudne!
OdpowiedzUsuńA ja chcę więcej!
Pozdrawiam:
M