niedziela, 11 maja 2014

Mandat (IV)

Osobiście uważam, że nie powinnam pisać kontynuacji. Powinno się skończyć na upojnym seksie i wizji świetlanej przyszłości. Ale skoro obiecałam... Mam jednak wrażenie, że te dwie części będą słabe. No nic. Zobaczymy...

I najlepsze życzenia urodzinowe (już na jutro, bo pewnie nie będę miała czasu na bloga) dla czytelniczki, która podpisuje się Ann. Sto lat!!! Udanego seksu oczywiście ;-)

Link do części III - (klik)

         Mandat (IV)
Wedle zasad prawdziwego romansu, na rano powinien obudzić mnie czuły pocałunek, zapach kawy i śniadanie podane prosto do łóżka.
Niestety, to ja wstałam pierwsza.
Na zewnątrz ledwo świtało, a słońce dopiero nieśmiało wyglądało zza horyzontu.
Potężnie ziewnęłam i w pośpiechu udałam się do łazienki, po drodze wciągając na siebie porzuconą wczoraj koszulkę Wojtka.
Kiedy już załatwiłam co trzeba, przejrzałam się w lustrze. Miałam zaspane, błyszczące szczęściem oczy, szeroki uśmiech i szyję, na której była wyraźnie napisana cała historia naszych wczorajszych szaleństw.
Co dziwne starczyło nam siły jedynie na raz. Potem tylko rozmawialiśmy. Przytuleni, napawając się wzajemną bliskością. Na całkiem lekkie i bardzo poważne tematy, pijąc w łóżku wino. Nie tylko ja otworzyłam się przed Wojtkiem. On również szczerze odpowiadał na moje pytania. Czułam to, czułam wyraźnie, że mogę mu zaufać. A to sprawiło, że mogłam wyrzucić z siebie wszystko, wszystko co nagromadziło się przez całe moje życie. Dopóki nie zaczęłam, nie miałam pojęcia, że tyle tego jest.
Uśmiechnęłam się. Tak naprawdę to przeważnie ja mówiłam, a on słuchał. Biedak!
A kiedy już nie miałam siły na więcej, przytulił mnie, niesłychanie czule pocałował na dobranoc i ukołysał do snu. Tak jak poprzedniej nocy.
Nie było całonocnego maratonu wyuzdanego seksu. Ten pierwszy raz zaspokoił moje zmysły, ugasił pragnienie. Czułam się szczęśliwa, spełniona i on chyba także. W każdym bądź razie, widziałam wyraźnie w ciemnych oczach radość i podziw. Oraz przytłumione pożądanie.
Ogień nie zgasł. Tlił się tylko czekając na okazję, by znów mógł buchnąć w górę nieposkromionym płomieniem.
Przepłukałam gardło i wróciłam do łóżka.
Wojtek wymamrotał coś niewyraźnie i wtulił się we mnie stęskniony.
Ostrożnie przekręciłam się, tak, by móc patrzeć na jego twarz. Usta miał nieco rozchylone, potargane włosy i zaczerwienione policzki. Uniosłam dłoń i delikatnie powiodłam placem po jego wargach. Uśmiechnął się przez sen.
Ja również.
Nie wiem ile czasu tak leżałam, notując w pamięci każdy szczegół, kontemplując każdy detal. I zastanawiałam się co dalej?
Najchętniej spakowałabym walizkę i wprowadziła się do jego malutkiego mieszkanka. Albo na odwrót. U mnie było znacznie więcej miejsca. Wanna, w której moglibyśmy się razem kąpać, kominek, przed którym spędzalibyśmy wieczory.
Nieznacznie się zachmurzyłam. Mieszkanie kupił mi ojciec. Dawno temu, kiedy zaczynałam pracę. A on maniakalnie nie cierpiał policjantów. No i trzeba byłoby wymienić zamki, bo do starych klucze posiadał Adam.
To nawet nie będzie bitwa, to będzie prawdziwa wojna! Muszę koniecznie poprosić Sebastiana o wsparcie, gdy będę przedstawiała Wojtka mojej rodzinie. Matka zawsze trzymała wspólny front z ojcem, a moja starsza, przyrodnia siostra dzielnie dotrzymywała im kroku. Ja zazwyczaj po prostu się nie wtrącałam. Poza tym wcale nie chciałam prowokować kłótni rodzinnych.
Teraz było inaczej. I wiedziałam że nie ustąpię.
– Taki piękny poranek, a ty masz poważną i rozgniewaną minę – otulił mnie ramieniem i pocałował. – Żałujesz?
– Oszalałeś?! – aż zachłysnęłam się z oburzenia. – Nigdy w życiu!
– Tak przypuszczałem – uśmiechnął się i wygramolił z łóżka. Po czym ziewnął i szeroko przeciągnął. – Ale my faceci, też miewamy chwile zwątpienia.
– Powiem ci. Zresztą – również usiadłam, okrywając się kołdrą – i tak szybko się dowiesz.
– Masz trójkę nieślubnych dzieci i urodziłaś się mężczyzną?
– Wojtek! – powiedziałam groźnie.
– No co? Tylko pytam – roześmiał się i wstał. Był nagi i…
– Wracaj do łóżka – rozkazałam stanowczym tonem, roziskrzonym wzrokiem wpatrując się w twardą, sterczącą męskość. – Teraz, natychmiast!
– Daj mi minutkę na wizytę w łazience.
Padłam z powrotem na pościel. Spojrzałam na zasłonięte okna. Dopiero teraz dotarło do mnie, że chyba się rozpadało.
Co za różnica – wzruszyłam ramionami. Zdjęłam koszulkę i leżałam całkiem naga, coraz bardziej podniecona i niecierpliwa.
– Już jestem – uśmiechnął się łobuzersko i pomachał przed moim nosem jakimś żelastwem. – Zaufasz mi?
– Myślałam że żartujesz z tymi kajdankami? – Stanowczym ruchem odrzuciłam przykrycie, łowiąc zachwycone spojrzenie ciemnych oczu.
– Nie żartuję. To jak?
Wyciągnęłam ku niemu złączone w nadgarstkach ramiona.
– Ufam ci – powiedziałam po prostu.
Uniósł kpiąco jedną brew, ale jego wzrok mówił mi całkiem co innego.
– Nie tak. Odwróć się tyłem i połóż ręce na oparciu.
Bez wahania zrobiłam, co kazał. Byłam tak podniecona, że nawet najlżejszy dotyk wywoływał dreszcze w moim ciele. Chłód metalu wcale mnie nie zniechęcił. Nagle, przyszło mi do głowy, że z pewnością robił to nie po raz pierwszy. W dodatku ta metalowa, solidnie wyglądająca rama. I pręty, wręcz idealne, by kogoś do nich przykuć.
Wcale nie poczułam żalu. Wręcz przeciwnie, moje podniecenie rosło w niespotykanym dotąd tempie.
– Co chcesz zrobić? – spytałam, wykrzywiając głowę do tyłu.
– Spełnić mroczne pragnienia związane z twoją osobą – wymruczał. Założył mi kajdanki jednocześnie zahaczając je o poręcz łóżka.
– Ale…
– Nie bój się – przytulił się do moich pleców, nabrzmiałym członkiem ocierając o rowek pomiędzy pośladkami. – Wiem o czym pomyślałaś lecz na to jest stanowczo za szybko.
Cichutko odetchnęłam z ulgą.
– Nie chcę cię zniechęcić… – dodał.
– Do czego? – naprężyłam ciało, cichutko pomrukując, niczym drapany z uszkiem kociak.
– Do wielu rzeczy – jego dłonie zacisnęły się na moich piersiach. Ujął pomiędzy dwa palce stwardniałe sutki i zaczął się nimi bawić. - Czasami lubię być bardzo ostry.
– Jak bardzo?
W odpowiedzi wymierzył mi brutalnego klapsa, prosto w prawy pośladek. Krzyknęłam z zaskoczenia i bólu. Wykręciłam głowę i napotkałam wzrok Wojtka. Mroczny, pełen dziwnych pragnień.
– Pamiętaj o jednym. Nic nie zrobię bez twojego pozwolenia. Ale kiedy zacznę, nie wystarczy błagać, bym przerwał.
Nie namyślałam się ani sekundy.
– Naprawdę ci ufam.
Na chwilę znieruchomiał. A potem mnie pocałował. Łapczywie, gwałtownie. Wręcz boleśnie. Wpijał się w moje usta, ocierał o wrażliwe miejsca, z niespotykaną siłą masował piersi. Nagle zrozumiałam, że to jedynie początek. I w tym momencie moje podniecenie zaczęło rosnąc w oszołamiającym tempie. Nigdy wcześniej nie czułam się taka bezbronna, taka krucha. I to, wraz z pożądaniem, doprowadziło mnie do prawdziwego obłędu.
Bez uprzedzenia wszedł we mnie z takim impetem, że aż przesunęłam się materacu. Nie mogłam krzyczeć, bo jedną ręką zakrył moje usta. Drugą ściskał biodra i poruszał się rytmicznie, szybko, wbijając się tak głęboko, że sprawiało mi to ból. Lecz nie tylko.
Idealnie i bardzo szczelnie wypełniał moje wnętrze. Jego ruchy stawały się coraz bardziej nieokiełznane, coraz dziksze. To była naprawdę ostra jazda – posuwał mnie w zawrotnym tempie, a ja jęczałam coraz głośniej, pomimo zakrytych ust. Tego doprawdy się nie spodziewałam!
Wchodził we mnie po sam koniec, po czym cofał się na całą długość, tylko po to, by za ułamek sekundy powtórzyć tę samą czynność. W pewnej chwili chwycił moje włosy i szarpnął do siebie tak, że moje ciało wygięło się łuk.
Orgazm był już blisko, bardzo blisko. Drżałam, napinając plecy i coraz głośniej krzycząc. W pewnym momencie Wojtek przerwał i wstał, by potem przykucnąć i znów się wbić gwałtownym ruchem.
To była cudowna pozycja, zwłaszcza że wciąż pozostawałam skrepowana. Jęknęłam przeciągle, czując, że już dłużej nie dam rady, tak bardzo pragnęłam spełnienia.
I nadeszło, ogromną falą rozlewając się po całym ciele, zagłuszając wszelkie inne myśli, wydzierając z moich ust ochrypły krzyk. W tym samym momencie i on doświadczył tego samego, naprężył się i wystrzelił.
A jego jęki były niemal tak cudowne, jak odczuwana przeze mnie rozkosz.
Potem, już wolna, znalazłam się w silnych ramionach, słuchałam nieco chaotycznych, ale bardzo czułych słów i po chwili smacznie zasnęłam.
– Pobudka, śpiochu!
Ziewnęłam, przeciągnęłam się i napotkałam radosne spojrzenie ciemnych oczu Wojtka.
– Nie do wiary, że tak szybko zasnęłam – wymamrotałam. - Późno już?
– Prawie trzecia.
– Po południu? – spytałam z niedowierzaniem.
– Owszem – pocałował mnie namiętnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest już całkiem ubrany. – Chyba zrobiłem ci krzywdę – stwierdził zatroskany, zerkając na moje otarte nadgarstki.
– Krzywdę? – mruknęłam. – Nie wiesz człowieku, co mówisz. Ja chcę więcej!
Ale Wojtek nagle spoważniał.
– Dzwonił twój brat. Prosił, byś przyjechała. Wasz ojciec…
– Nic nie mów. Rozumiem. Dostał szału?
– Coś w tym rodzaju.
Nagle przytuliłam się do niego z całej siły.
– Musisz mi jedno obiecać – spojrzałam w górę. – Jeśli mnie pragniesz, jeśli twoje słowa były prawdziwe, to nie poddasz się tak łatwo.
Przeczesał palcami moje włosy. Wydawało mi się, że nagle posmutniał. I milczał.
Dlaczego on do cholery milczał?
– Będzie ciężko? – spytał z końcu.
– Tak. Bardzo. Ale ja chcę tylko ciebie!
Moje obawy były jak najbardziej słuszne. Wojtka nie dało się zastraszyć, szantażować czy grozić mu zemstą. Jednak jeśli mój ojciec przekona go, że nie jest mnie wart, że zmarnuję sobie życie wiążąc się ze zwykłym policjantem, to czeka mnie na lada kłopot.
– Chyba czas pojawić się w domu – powiedziałam niechętnie.
– Przed niektórymi kłopotami nie da się uciec.
– Nie da – przytaknęłam. – Zadzwoń do mojego brata i powiedz, że będę za godzinę.
– Dobrze. Mam jechać z tobą?
Jak chętnie bym go ze sobą zabrała. Ale nie powinnam. Najpierw muszę porozmawiać z rodzicami.
– Nie. Sama powinnam stawić im czoła. Nie masz nic przeciwko?
– Nie słoneczko – delikatnie mnie pocałował. – Idź pod prysznic, zrobię kawę i jakieś kanapki.
I faktycznie, godzinę później wysiadałam z taksówki, przed wejściem do ogromnego domostwa moich rodziców.
Nagle poczułam, jak bardzo jestem tym wszystkim zmęczona. Ostatnie dwie noce były tak intensywne, tak niesamowite. Nie, to nie noce były niesamowite, ale to, co działo się w moim sercu. Żeby zakochać się prawie od pierwszego spojrzenia…
Poweselałam, ale gdy tylko weszłam do środka, od razu powrócił zły humor. Na powitanie wyszedł uśmiechnięty Adam.
– Wróciłaś – odezwał się z satysfakcją.
– Nie dla ciebie. Chcę porozmawiać z rodzicami.
– Czekają w bibliotece.
Ktoś objął mnie i pocałował w ucho.
– Cześć siostrzyczko.
– Dobrze, że jesteś – odparłam tylko.
– Tak – zerknął na Adama. – Ja też tak sądzę.
Matka siedziała w fotelu z filiżanką kawy w dłoni. Ojciec stał pod oknem, z rękoma splecionymi za plecami. Całe szczęście byli sami.
– Ciebie to chyba nie dotyczy? – zmarszczyłam brwi, patrząc jak Adam wchodzi i siada na sofie.
– Dotyczy, kochanie, jak najbardziej dotyczy. W końcu to mnie zostawiłaś wczoraj przed ołtarzem.
– Żartujesz? Posuwałeś obcą laskę w noc przedślubną!
– Już nam wszystko wytłumaczył. – Mój ojciec podszedł bliżej. Wyglądał na wściekłego, choć maskował to pozornym spokojem.
Sebastian usiadł obok Adama i milczał, bawiąc się moja komórką. Odrobinę mnie to zirytowało, ale nie miałam teraz czasu na głupstwa. Też mi obrońca!
– Co wytłumaczył? Zdradę?
– Czasami tak bywa.
– Tato! Chyba zwariowałeś? Powinieneś wyrzucić tego bydlaka na zbity pysk, a ty go jeszcze bronisz, mając pretensje do mnie?! Czy ja dobrze zrozumiałam?
– Tak, bronię – warknął ze złością. – Wszystko tak dobrze się układa, a ty masz jakieś głupie fochy! W dodatku całe wesele… Wiesz, co się działo, gdy nie pojawiłaś się w kościele?!
Zapatrzyłam się w niego, niczym sroka w gnat. Owszem, miał prawo się gniewać, że uciekłam, ale to z Adamem… To kompletnie nie pasowało do mojego ojca. Co mu odbiło?
– Nie rozumiem…
– Nie, nie rozumiesz. Na niego – wskazał Sebastiana – nie mam co liczyć. Mąż twojej siostry to kretyn. Komu mam zostawić firmę?
– Zaraz, zaraz! Chcesz, bym wyszła za Adama bo…
– Idealnie nadaje się na prezesa. I wszystko zostanie w rodzinie. Więc ustalcie nową datę ślubu i pogódźcie się.
– Nie! – wrzasnęłam, zrywając się z miejsca.
– Już z nim rozmawiałem. Dał mi słowo, że więcej nie będzie takich sytuacji.
– Nie chodzi o zdradę. Mnie po prostu przestało zależeć.
– Nie gadaj głupstw – po raz pierwszy odezwała się moja matka. – Chciałaś go poślubić i przeszło ci w jeden dzień?
Tak, to faktycznie głupio brzmiało.
– Nie w jeden, w dwa – poprawiłam ja odruchowo. – I nie wyjdę za niego. Nie zmusicie mnie.
– Nie, ale mogę zastosować różne środki perswazji.
– Tato, chyba żartujesz?
– Jesteś piękna, wykształcona i bogata. Potrzeba ci jedynie odpowiedniego męża.
– Owszem, tu się z tobą zgadzam. Ale on – wskazałam na siedzącego z obojętną miną Adama – nim nie będzie.
– Marta! Bądź rozsądna!
– Właśnie jestem.
– Nie jesteś. Adam opowiedział nam ciekawą historię. Jak się z niej wytłumaczysz?
– Nie zamierzam. I wiecie co? Nie spodziewałam się, że jakaś tam firma będzie ważniejsza od mojego szczęścia.
Odwróciłam się, by wyjść.
– Stój! – ryknął ojciec. – Nie jakaś tam firma, tylko to, na co całe życie ciężko pracowałem. Wyjdziesz za niego i koniec!
– Te czasy się już skończyły – odparłam z ironią. – Idę do ogrodu. Macie godzinę by zacząć myśleć normalnie. A jego – wskazałam na mojego eks – wyrzucić na zbity pysk.
Byłam wzburzona, ale nie chciałam tego kończyć w ten sposób. Niech porozmawiają, przemyślą sobie wszystko jeszcze raz i zrozumieją, że ten ślub okazał się fatalną pomyłką.
– Marta!
Z niechęcią zerknęłam na pełnego skruchy Adama.
– Zaczekaj.
– Po co?
– Co to za otarcia? – wskazał na moje nadgarstki.
– Zaszaleliśmy – odparłam z satysfakcją. Na moment w jego oczach pojawił się prawdziwy gniew. Pojawił się i zniknął. O, tak! Przecież doskonale go znałam – potrafił nad sobą panować jak mało kto.
– Mogę ci wybaczyć. Pewnie potraktowałaś to jako zemstę.
– Nie. Potraktowałam to jako najbardziej upojny, najwspanialszy seks w moim życiu.
– Nie żartuj!
– Ależ ja nie żartuję.
– Marta, skończ z tym. Nie możesz po prostu tak przekreślić wszystkiego, co nas łączyło!
– Palant! Nie chodzi o mnie, ale o cieplutką posadkę prezesa, prawda? Dla takich rzeczy warto się poświęcić i poudawać odrobinę skruchy.
– Nie zmuszaj mnie, abym użył siły.
– Damski bokser – mruknęłam. – Wracam do domu.
– Nie, kochanie – twarz Adama nagle stężała. – Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie wysłuchasz, co mam do powiedzenia. A jeśli chodzi o tego policjanta, to istnieje mnóstwo sposobów, by mu zaszkodzić. Może trafić przez twój bezsensowny upór do więzienia. Albo do kostnicy. Wiesz, zbłąkana kula i tym podobne…
– Tknij go, to sama cię zamorduję! – warknęłam. Mało brakowało, a rzuciłabym się na niego.
– Ależ ja go nie tknę. Zrobią to inni.
– Co zrobią inni? – rozległ się spokojny głos tuż obok.

link do części V -  (klik)

20 komentarzy:

  1. No nie ! Zabić to mało ! Przerwać w takim momencie ?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się doczekałam ! Moim zdaniem świetne część , trzyma poziom poprzednich ! Czekam z niecierpliwością na kolejną ! K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Babeczko, przez Ciebie to geniusz przemawia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Taki miałam ciężki dzień, smutny, pełen łez, dziękuję Ci za to opowiadanie, za radość jaka nam dajesz Swoimi opowiadaniami. Jesteś wielka!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze,jeszcze ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Babeczko ja Cię po prostu kocham! Weszłam z zamiarem przeczytania(po raz setny) mojej ukochanej sylwestrowej opowieści, a tu mandat i życzenia dla mnie :D Bardzo Ci dziękuje :) A co do tej części to niesamowicie mi się podoba, już nie mogę się doczekać reszty.
    Pozdrawiam Ann.

    OdpowiedzUsuń
  6. Taki moment!
    Genialne, czekałam z utęsknieniem na to opowiadanie ;)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Babeczko ja cie wręcz blagam o szczęśliwe zakonczenie no i o jak najszybsze dodanie kolejnej części

    OdpowiedzUsuń
  8. ooochhha le meocje i naopiecia...!! co ty wgl wygadujesz ze slaba??!!! jest swietna!! i to zakonczenie..sadze ze Wojtek sie pojawił i bardzo dobrze!:>>>>
    czekamy z niecierpliwością na kolejną część :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Którzy rodzice tak postępują? Chyba juz ci najbardziej skrajni. I zgadzam sie, skonczyc w takim momencie... Jestes okrutna!

    OdpowiedzUsuń
  10. jak moglas....teraz bede czekac z niecierpliwoscia na kolejna czesc:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle kolejna część opowiadania cudowna, tak długo czekałam na kontynuacje tego opowiadania. twoje opowiadania są naprawdę cudowne i takie pełne miłości i namiętności.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z Tobą, nie powinnas pisać kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  13. Osobiście podzielam Twoje zdanie, kontynuacja nie jest potrzebna. Ale skoro lud się uparł to Tobie nie pozostało nic innego jak ulec. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. S a d y s t k a ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  15. Babeczko, GENIALNE!
    kiedy możemy liczyć na kolejną część?

    OdpowiedzUsuń
  16. A gdzie zniknęła reklama?:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajne opowiadanie. Czasem jest tak, że wydaje Ci się, że coś jest niewystarczająco dobre, a czytelnikom się podoba. Nie musiało być kontynuacji, ale jest świetna, więc czemu nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Babeczko kiedy ciąg dalszy? :)
    Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  19. uwielbiam twoje opowiadania ;) nie moge sie juz doczekac kolejnej części ;) Kiedy mozna sie spodziewac kolejnej części?? ;D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.