Osobiście uważam, że nie powinnam pisać kontynuacji. Powinno się skończyć na upojnym seksie i wizji świetlanej przyszłości. Ale skoro obiecałam... Mam jednak wrażenie, że te dwie części będą słabe. No nic. Zobaczymy...
I najlepsze życzenia urodzinowe (już na jutro, bo pewnie nie będę miała czasu na bloga) dla czytelniczki, która podpisuje się Ann. Sto lat!!! Udanego seksu oczywiście ;-)
I najlepsze życzenia urodzinowe (już na jutro, bo pewnie nie będę miała czasu na bloga) dla czytelniczki, która podpisuje się Ann. Sto lat!!! Udanego seksu oczywiście ;-)
Link do części III - (klik)
Mandat (IV)
Wedle zasad prawdziwego
romansu, na rano powinien obudzić mnie czuły pocałunek, zapach kawy i śniadanie
podane prosto do łóżka.
Niestety, to ja wstałam
pierwsza.
Na zewnątrz ledwo
świtało, a słońce dopiero nieśmiało wyglądało zza horyzontu.
Potężnie ziewnęłam i w
pośpiechu udałam się do łazienki, po drodze wciągając na siebie porzuconą
wczoraj koszulkę Wojtka.
Kiedy już załatwiłam co
trzeba, przejrzałam się w lustrze. Miałam zaspane, błyszczące szczęściem oczy,
szeroki uśmiech i szyję, na której była wyraźnie napisana cała historia naszych
wczorajszych szaleństw.
Co dziwne starczyło nam
siły jedynie na raz. Potem tylko rozmawialiśmy. Przytuleni, napawając się
wzajemną bliskością. Na całkiem lekkie i bardzo poważne tematy, pijąc w łóżku
wino. Nie tylko ja otworzyłam się przed Wojtkiem. On również szczerze
odpowiadał na moje pytania. Czułam to, czułam wyraźnie, że mogę mu zaufać. A to
sprawiło, że mogłam wyrzucić z siebie wszystko, wszystko co nagromadziło się
przez całe moje życie. Dopóki nie zaczęłam, nie miałam pojęcia, że tyle tego
jest.
Uśmiechnęłam się. Tak
naprawdę to przeważnie ja mówiłam, a on słuchał. Biedak!
A kiedy już nie miałam
siły na więcej, przytulił mnie, niesłychanie czule pocałował na dobranoc i
ukołysał do snu. Tak jak poprzedniej nocy.
Nie było całonocnego maratonu
wyuzdanego seksu. Ten pierwszy raz zaspokoił moje zmysły, ugasił pragnienie.
Czułam się szczęśliwa, spełniona i on chyba także. W każdym bądź razie,
widziałam wyraźnie w ciemnych oczach radość i podziw. Oraz przytłumione
pożądanie.
Ogień nie zgasł. Tlił
się tylko czekając na okazję, by znów mógł buchnąć w górę nieposkromionym
płomieniem.
Przepłukałam gardło i
wróciłam do łóżka.
Wojtek wymamrotał coś
niewyraźnie i wtulił się we mnie stęskniony.
Ostrożnie przekręciłam
się, tak, by móc patrzeć na jego twarz. Usta miał nieco rozchylone, potargane
włosy i zaczerwienione policzki. Uniosłam dłoń i delikatnie powiodłam placem po
jego wargach. Uśmiechnął się przez sen.
Ja również.
Nie wiem ile czasu tak
leżałam, notując w pamięci każdy szczegół, kontemplując każdy detal. I
zastanawiałam się co dalej?
Najchętniej
spakowałabym walizkę i wprowadziła się do jego malutkiego mieszkanka. Albo na
odwrót. U mnie było znacznie więcej miejsca. Wanna, w której moglibyśmy się
razem kąpać, kominek, przed którym spędzalibyśmy wieczory.
Nieznacznie się
zachmurzyłam. Mieszkanie kupił mi ojciec. Dawno temu, kiedy zaczynałam pracę. A
on maniakalnie nie cierpiał policjantów. No i trzeba byłoby wymienić zamki, bo
do starych klucze posiadał Adam.
To nawet nie będzie
bitwa, to będzie prawdziwa wojna! Muszę koniecznie poprosić Sebastiana o
wsparcie, gdy będę przedstawiała Wojtka mojej rodzinie. Matka zawsze trzymała
wspólny front z ojcem, a moja starsza, przyrodnia siostra dzielnie dotrzymywała
im kroku. Ja zazwyczaj po prostu się nie wtrącałam. Poza tym wcale nie chciałam
prowokować kłótni rodzinnych.
Teraz było inaczej. I
wiedziałam że nie ustąpię.
– Taki piękny
poranek, a ty masz poważną i rozgniewaną minę – otulił mnie ramieniem i
pocałował. – Żałujesz?
– Oszalałeś?! – aż
zachłysnęłam się z oburzenia. – Nigdy w życiu!
– Tak
przypuszczałem – uśmiechnął się i wygramolił z łóżka. Po czym ziewnął i szeroko
przeciągnął. – Ale my faceci, też miewamy chwile zwątpienia.
– Powiem ci.
Zresztą – również usiadłam, okrywając się kołdrą – i tak szybko się dowiesz.
– Masz trójkę
nieślubnych dzieci i urodziłaś się mężczyzną?
– Wojtek! –
powiedziałam groźnie.
– No co? Tylko
pytam – roześmiał się i wstał. Był nagi i…
– Wracaj do łóżka
– rozkazałam stanowczym tonem, roziskrzonym wzrokiem wpatrując się w twardą,
sterczącą męskość. – Teraz, natychmiast!
– Daj mi minutkę
na wizytę w łazience.
Padłam z powrotem na
pościel. Spojrzałam na zasłonięte okna. Dopiero teraz dotarło do mnie, że chyba
się rozpadało.
Co za różnica –
wzruszyłam ramionami. Zdjęłam koszulkę i leżałam całkiem naga, coraz bardziej
podniecona i niecierpliwa.
– Już jestem –
uśmiechnął się łobuzersko i pomachał przed moim nosem jakimś żelastwem. –
Zaufasz mi?
– Myślałam że
żartujesz z tymi kajdankami? – Stanowczym ruchem odrzuciłam przykrycie, łowiąc
zachwycone spojrzenie ciemnych oczu.
– Nie żartuję. To
jak?
Wyciągnęłam ku niemu
złączone w nadgarstkach ramiona.
– Ufam ci –
powiedziałam po prostu.
Uniósł kpiąco jedną
brew, ale jego wzrok mówił mi całkiem co innego.
– Nie tak. Odwróć
się tyłem i połóż ręce na oparciu.
Bez wahania zrobiłam,
co kazał. Byłam tak podniecona, że nawet najlżejszy dotyk wywoływał dreszcze w
moim ciele. Chłód metalu wcale mnie nie zniechęcił. Nagle, przyszło mi do
głowy, że z pewnością robił to nie po raz pierwszy. W dodatku ta metalowa,
solidnie wyglądająca rama. I pręty, wręcz idealne, by kogoś do nich przykuć.
Wcale nie poczułam
żalu. Wręcz przeciwnie, moje podniecenie rosło w niespotykanym dotąd tempie.
– Co chcesz
zrobić? – spytałam, wykrzywiając głowę do tyłu.
– Spełnić mroczne
pragnienia związane z twoją osobą – wymruczał. Założył mi kajdanki jednocześnie
zahaczając je o poręcz łóżka.
– Ale…
– Nie bój się –
przytulił się do moich pleców, nabrzmiałym członkiem ocierając o rowek pomiędzy
pośladkami. – Wiem o czym pomyślałaś lecz na to jest stanowczo za szybko.
Cichutko odetchnęłam z
ulgą.
– Nie chcę cię
zniechęcić… – dodał.
– Do czego? –
naprężyłam ciało, cichutko pomrukując, niczym drapany z uszkiem kociak.
– Do wielu rzeczy
– jego dłonie zacisnęły się na moich piersiach. Ujął pomiędzy dwa palce
stwardniałe sutki i zaczął się nimi bawić. - Czasami lubię być bardzo ostry.
– Jak bardzo?
W odpowiedzi wymierzył
mi brutalnego klapsa, prosto w prawy pośladek. Krzyknęłam z zaskoczenia i bólu.
Wykręciłam głowę i napotkałam wzrok Wojtka. Mroczny, pełen dziwnych pragnień.
– Pamiętaj o
jednym. Nic nie zrobię bez twojego pozwolenia. Ale kiedy zacznę, nie wystarczy
błagać, bym przerwał.
Nie namyślałam się ani
sekundy.
– Naprawdę ci
ufam.
Na chwilę
znieruchomiał. A potem mnie pocałował. Łapczywie, gwałtownie. Wręcz boleśnie.
Wpijał się w moje usta, ocierał o wrażliwe miejsca, z niespotykaną siłą masował
piersi. Nagle zrozumiałam, że to jedynie początek. I w tym momencie moje
podniecenie zaczęło rosnąc w oszołamiającym tempie. Nigdy wcześniej nie czułam
się taka bezbronna, taka krucha. I to, wraz z pożądaniem, doprowadziło mnie do
prawdziwego obłędu.
Bez uprzedzenia wszedł
we mnie z takim impetem, że aż przesunęłam się materacu. Nie mogłam krzyczeć,
bo jedną ręką zakrył moje usta. Drugą ściskał biodra i poruszał się rytmicznie,
szybko, wbijając się tak głęboko, że sprawiało mi to ból. Lecz nie tylko.
Idealnie i bardzo
szczelnie wypełniał moje wnętrze. Jego ruchy stawały się coraz bardziej
nieokiełznane, coraz dziksze. To była naprawdę ostra jazda – posuwał mnie w
zawrotnym tempie, a ja jęczałam coraz głośniej, pomimo zakrytych ust. Tego
doprawdy się nie spodziewałam!
Wchodził we mnie po sam
koniec, po czym cofał się na całą długość, tylko po to, by za ułamek sekundy
powtórzyć tę samą czynność. W pewnej chwili chwycił moje włosy i szarpnął do
siebie tak, że moje ciało wygięło się łuk.
Orgazm był już blisko,
bardzo blisko. Drżałam, napinając plecy i coraz głośniej krzycząc. W pewnym
momencie Wojtek przerwał i wstał, by potem przykucnąć i znów się wbić
gwałtownym ruchem.
To była cudowna
pozycja, zwłaszcza że wciąż pozostawałam skrepowana. Jęknęłam przeciągle,
czując, że już dłużej nie dam rady, tak bardzo pragnęłam spełnienia.
I nadeszło, ogromną
falą rozlewając się po całym ciele, zagłuszając wszelkie inne myśli,
wydzierając z moich ust ochrypły krzyk. W tym samym momencie i on doświadczył
tego samego, naprężył się i wystrzelił.
A jego jęki były niemal
tak cudowne, jak odczuwana przeze mnie rozkosz.
Potem, już wolna,
znalazłam się w silnych ramionach, słuchałam nieco chaotycznych, ale bardzo
czułych słów i po chwili smacznie zasnęłam.
– Pobudka,
śpiochu!
Ziewnęłam,
przeciągnęłam się i napotkałam radosne spojrzenie ciemnych oczu Wojtka.
– Nie do wiary, że
tak szybko zasnęłam – wymamrotałam. - Późno już?
– Prawie trzecia.
– Po południu? –
spytałam z niedowierzaniem.
– Owszem –
pocałował mnie namiętnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest już całkiem ubrany.
– Chyba zrobiłem ci krzywdę – stwierdził zatroskany, zerkając na moje otarte
nadgarstki.
– Krzywdę? –
mruknęłam. – Nie wiesz człowieku, co mówisz. Ja chcę więcej!
Ale Wojtek nagle
spoważniał.
– Dzwonił twój
brat. Prosił, byś przyjechała. Wasz ojciec…
– Nic nie mów.
Rozumiem. Dostał szału?
– Coś w tym
rodzaju.
Nagle przytuliłam się
do niego z całej siły.
– Musisz mi jedno
obiecać – spojrzałam w górę. – Jeśli mnie pragniesz, jeśli twoje słowa były
prawdziwe, to nie poddasz się tak łatwo.
Przeczesał palcami moje
włosy. Wydawało mi się, że nagle posmutniał. I milczał.
Dlaczego on do cholery
milczał?
– Będzie ciężko? –
spytał z końcu.
– Tak. Bardzo. Ale
ja chcę tylko ciebie!
Moje obawy były jak najbardziej
słuszne. Wojtka nie dało się zastraszyć, szantażować czy grozić mu zemstą.
Jednak jeśli mój ojciec przekona go, że nie jest mnie wart, że zmarnuję sobie
życie wiążąc się ze zwykłym policjantem, to czeka mnie na lada kłopot.
– Chyba czas
pojawić się w domu – powiedziałam niechętnie.
– Przed niektórymi
kłopotami nie da się uciec.
– Nie da –
przytaknęłam. – Zadzwoń do mojego brata i powiedz, że będę za godzinę.
– Dobrze. Mam
jechać z tobą?
Jak chętnie bym go ze
sobą zabrała. Ale nie powinnam. Najpierw muszę porozmawiać z rodzicami.
– Nie. Sama
powinnam stawić im czoła. Nie masz nic przeciwko?
– Nie słoneczko –
delikatnie mnie pocałował. – Idź pod prysznic, zrobię kawę i jakieś kanapki.
I faktycznie, godzinę
później wysiadałam z taksówki, przed wejściem do ogromnego domostwa moich
rodziców.
Nagle poczułam, jak
bardzo jestem tym wszystkim zmęczona. Ostatnie dwie noce były tak intensywne,
tak niesamowite. Nie, to nie noce były niesamowite, ale to, co działo się w
moim sercu. Żeby zakochać się prawie od pierwszego spojrzenia…
Poweselałam, ale gdy
tylko weszłam do środka, od razu powrócił zły humor. Na powitanie wyszedł
uśmiechnięty Adam.
– Wróciłaś –
odezwał się z satysfakcją.
– Nie dla ciebie.
Chcę porozmawiać z rodzicami.
– Czekają w bibliotece.
Ktoś objął mnie i
pocałował w ucho.
– Cześć
siostrzyczko.
– Dobrze, że
jesteś – odparłam tylko.
– Tak – zerknął na
Adama. – Ja też tak sądzę.
Matka siedziała w
fotelu z filiżanką kawy w dłoni. Ojciec stał pod oknem, z rękoma splecionymi za
plecami. Całe szczęście byli sami.
– Ciebie to chyba
nie dotyczy? – zmarszczyłam brwi, patrząc jak Adam wchodzi i siada na sofie.
– Dotyczy,
kochanie, jak najbardziej dotyczy. W końcu to mnie zostawiłaś wczoraj przed
ołtarzem.
– Żartujesz?
Posuwałeś obcą laskę w noc przedślubną!
– Już nam wszystko
wytłumaczył. – Mój ojciec podszedł bliżej. Wyglądał na wściekłego, choć
maskował to pozornym spokojem.
Sebastian usiadł obok
Adama i milczał, bawiąc się moja komórką. Odrobinę mnie to zirytowało, ale nie
miałam teraz czasu na głupstwa. Też mi obrońca!
– Co wytłumaczył?
Zdradę?
– Czasami tak
bywa.
– Tato! Chyba
zwariowałeś? Powinieneś wyrzucić tego bydlaka na zbity pysk, a ty go jeszcze
bronisz, mając pretensje do mnie?! Czy ja dobrze zrozumiałam?
– Tak, bronię –
warknął ze złością. – Wszystko tak dobrze się układa, a ty masz jakieś głupie
fochy! W dodatku całe wesele… Wiesz, co się działo, gdy nie pojawiłaś się w
kościele?!
Zapatrzyłam się w
niego, niczym sroka w gnat. Owszem, miał prawo się gniewać, że uciekłam, ale to
z Adamem… To kompletnie nie pasowało do mojego ojca. Co mu odbiło?
– Nie rozumiem…
– Nie, nie
rozumiesz. Na niego – wskazał Sebastiana – nie mam co liczyć. Mąż twojej
siostry to kretyn. Komu mam zostawić firmę?
– Zaraz, zaraz!
Chcesz, bym wyszła za Adama bo…
– Idealnie nadaje
się na prezesa. I wszystko zostanie w rodzinie. Więc ustalcie nową datę ślubu i
pogódźcie się.
– Nie! –
wrzasnęłam, zrywając się z miejsca.
– Już z nim
rozmawiałem. Dał mi słowo, że więcej nie będzie takich sytuacji.
– Nie chodzi o
zdradę. Mnie po prostu przestało zależeć.
– Nie gadaj
głupstw – po raz pierwszy odezwała się moja matka. – Chciałaś go poślubić i
przeszło ci w jeden dzień?
Tak, to faktycznie
głupio brzmiało.
– Nie w jeden, w
dwa – poprawiłam ja odruchowo. – I nie wyjdę za niego. Nie zmusicie mnie.
– Nie, ale mogę
zastosować różne środki perswazji.
– Tato, chyba
żartujesz?
– Jesteś piękna,
wykształcona i bogata. Potrzeba ci jedynie odpowiedniego męża.
– Owszem, tu się z
tobą zgadzam. Ale on – wskazałam na siedzącego z obojętną miną Adama – nim nie
będzie.
– Marta! Bądź
rozsądna!
– Właśnie jestem.
– Nie jesteś. Adam
opowiedział nam ciekawą historię. Jak się z niej wytłumaczysz?
– Nie zamierzam. I
wiecie co? Nie spodziewałam się, że jakaś tam firma będzie ważniejsza od mojego
szczęścia.
Odwróciłam się, by
wyjść.
– Stój! – ryknął
ojciec. – Nie jakaś tam firma, tylko to, na co całe życie ciężko pracowałem.
Wyjdziesz za niego i koniec!
– Te czasy się już
skończyły – odparłam z ironią. – Idę do ogrodu. Macie godzinę by zacząć myśleć
normalnie. A jego – wskazałam na mojego eks – wyrzucić na zbity pysk.
Byłam wzburzona, ale
nie chciałam tego kończyć w ten sposób. Niech porozmawiają, przemyślą sobie
wszystko jeszcze raz i zrozumieją, że ten ślub okazał się fatalną pomyłką.
– Marta!
Z niechęcią zerknęłam
na pełnego skruchy Adama.
– Zaczekaj.
– Po co?
– Co to za
otarcia? – wskazał na moje nadgarstki.
– Zaszaleliśmy –
odparłam z satysfakcją. Na moment w jego oczach pojawił się prawdziwy gniew. Pojawił
się i zniknął. O, tak! Przecież doskonale go znałam – potrafił nad sobą panować
jak mało kto.
– Mogę ci
wybaczyć. Pewnie potraktowałaś to jako zemstę.
– Nie.
Potraktowałam to jako najbardziej upojny, najwspanialszy seks w moim życiu.
– Nie żartuj!
– Ależ ja nie
żartuję.
– Marta, skończ z
tym. Nie możesz po prostu tak przekreślić wszystkiego, co nas łączyło!
– Palant! Nie
chodzi o mnie, ale o cieplutką posadkę prezesa, prawda? Dla takich rzeczy warto
się poświęcić i poudawać odrobinę skruchy.
– Nie zmuszaj
mnie, abym użył siły.
– Damski bokser –
mruknęłam. – Wracam do domu.
– Nie, kochanie –
twarz Adama nagle stężała. – Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie wysłuchasz, co
mam do powiedzenia. A jeśli chodzi o tego policjanta, to istnieje mnóstwo
sposobów, by mu zaszkodzić. Może trafić przez twój bezsensowny upór do
więzienia. Albo do kostnicy. Wiesz, zbłąkana kula i tym podobne…
– Tknij go, to
sama cię zamorduję! – warknęłam. Mało brakowało, a rzuciłabym się na niego.
– Ależ ja go nie
tknę. Zrobią to inni.
– Co zrobią inni?
– rozległ się spokojny głos tuż obok.
link do części V - (klik)
No nie ! Zabić to mało ! Przerwać w takim momencie ?!
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam ! Moim zdaniem świetne część , trzyma poziom poprzednich ! Czekam z niecierpliwością na kolejną ! K.
OdpowiedzUsuńBabeczko, przez Ciebie to geniusz przemawia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTaki miałam ciężki dzień, smutny, pełen łez, dziękuję Ci za to opowiadanie, za radość jaka nam dajesz Swoimi opowiadaniami. Jesteś wielka!!!!!!!!
Jeszcze,jeszcze ! :D
OdpowiedzUsuńBabeczko ja Cię po prostu kocham! Weszłam z zamiarem przeczytania(po raz setny) mojej ukochanej sylwestrowej opowieści, a tu mandat i życzenia dla mnie :D Bardzo Ci dziękuje :) A co do tej części to niesamowicie mi się podoba, już nie mogę się doczekać reszty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ann.
Taki moment!
OdpowiedzUsuńGenialne, czekałam z utęsknieniem na to opowiadanie ;)
A.
Babeczko ja cie wręcz blagam o szczęśliwe zakonczenie no i o jak najszybsze dodanie kolejnej części
OdpowiedzUsuńooochhha le meocje i naopiecia...!! co ty wgl wygadujesz ze slaba??!!! jest swietna!! i to zakonczenie..sadze ze Wojtek sie pojawił i bardzo dobrze!:>>>>
OdpowiedzUsuńczekamy z niecierpliwością na kolejną część :*
Którzy rodzice tak postępują? Chyba juz ci najbardziej skrajni. I zgadzam sie, skonczyc w takim momencie... Jestes okrutna!
OdpowiedzUsuńjak moglas....teraz bede czekac z niecierpliwoscia na kolejna czesc:D
OdpowiedzUsuńJak zwykle kolejna część opowiadania cudowna, tak długo czekałam na kontynuacje tego opowiadania. twoje opowiadania są naprawdę cudowne i takie pełne miłości i namiętności.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, nie powinnas pisać kontynuacji.
OdpowiedzUsuńOsobiście podzielam Twoje zdanie, kontynuacja nie jest potrzebna. Ale skoro lud się uparł to Tobie nie pozostało nic innego jak ulec. ;)
OdpowiedzUsuńS a d y s t k a ! ! !
OdpowiedzUsuńTak. To dobre słowo
UsuńBabeczko, GENIALNE!
OdpowiedzUsuńkiedy możemy liczyć na kolejną część?
A gdzie zniknęła reklama?:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie. Czasem jest tak, że wydaje Ci się, że coś jest niewystarczająco dobre, a czytelnikom się podoba. Nie musiało być kontynuacji, ale jest świetna, więc czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy ciąg dalszy? :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością
uwielbiam twoje opowiadania ;) nie moge sie juz doczekac kolejnej części ;) Kiedy mozna sie spodziewac kolejnej części?? ;D
OdpowiedzUsuń