piątek, 30 maja 2014

Głupia miłość (II)

Już chciałam obiecać, że będzie wieczorkiem, ale na szczęści się powstrzymałam. I słusznie, bo daję dopiero teraz i znów by było tysiąc odświeżeń stron na minutę ;-)

Cóż Wam rzeknę? Przyjemności!

Link do części I - klik 

          Głupia miłość (II)
Wróciłam do domu nieziemsko uszczęśliwiona.
Kretyński pomysł na zdobycie materiałów do oryginalnego reportażu, okazał się sukcesem. W zasadzie miałam poprzestać na tym jednym spotkaniu, ale kusiło mnie, by dostać więcej. Może i trafi się jakaś fotka? Albo kilka pikantnych szczegółów?
– Gdzie byłaś? – Tomek, mój narzeczony podniósł głowę znad laptopa i zamarł. – Matko! Ada, jak ty wyglądasz?!
– Miałam do wykonania zadanie służbowe – oznajmiłam beztrosko, ściągając w końcu z głowy wściekle gryzącą perukę. – Ta suka kazała mi za wszelką cenę zdobyć cenne materiały do artykułu o pewnej znanej osobie.
– Szefowa? – spytał domyślnie, uchylając się przed całusem. – Nie ma mowy, najpierw to z siebie zmyj. Masz chyba gumę do żucia na rzęsach?
– A owszem.
– Oryginalne metody pracy panują w waszej redakcji – mruknął. – Dobrze że nie kazała ci napisać tekstu o prostytutkach tylko o tym…jak mu tam? Konrad Lewandowski?
– Uhm. Musiałam to zrobić kotku, bo inaczej z awansu nici. Najpierw prysznic, później piwko i wszystko ci opowiem – rzuciłam za siebie, szybkim krokiem zmierzając ku łazience.
Kwadrans później, z zaparowanej tafli lustra patrzyła na mnie moja własna opalona, okrągła twarz, z nieco zadartym nosem i zielonymi oczami. Nie suszyłam włosów, były dość krótkie, by wyschnąć same. Zarzuciłam na siebie jedynie lekką sukienkę i pośpiesznie wróciłam do salonu. Jak nigdy o tej porze dnia, miałam szaloną ochotę na seks.
– To jak? Najpierw zabawna historyjka czy coś innego? – wymruczałam, siadając Tomkowi na kolanach.
– Teraz?
– Nie. Zaczekamy aż zrobi się ciemno, byś nie musiał się wstydzić tego rumieńca na twarzy – odparłam nieco opryskliwie. Jaki ten facet bywał czasami nieznośny.
Roześmiał się.
– A piwo? – spytał podstępnie, zsuwając ramiączka sukienki, by następnie pochylić się i przyssać wargami do sterczącego, purpurowego sutka.
– Chrzanić piwo! Jestem strasznie napalona – wyszeptałam mu do ucha, ocierając się o twardniejącą męskość.
– Jak zwykle.
– Nie narzekaj.
– Nie narzekam, stwierdzam oczywisty fakt.
Uniósł mnie i rozpiął spodnie. Tym razem nie potrzebowałam gry wstępnej. Byłam tak podniecona, że od razu nabiłam się na sterczącego członka, który nawet nie zdążył porządnie stwardnieć.
– Spokojnie maleńka – uśmiechnął się i poszukał moich ust. Pocałunek, o ile to możliwe, rozpalił mnie jeszcze bardziej i ruszyłam do szaleńczego galopu. Ujeżdżałam go, jęcząc coraz głośniej. Tomek zacisnął dłonie na moich biodrach, namiętnie mnie całując, ale to nie wystarczało.
– Pieść mnie! – warknęłam rozkazująco, przyciągając jego głowę do moich piersi.
Posłusznie wtulił się w dość spory biust, na zamianę liżąc i go i ściskając.
– Mocniej! Tak żeby bolało! – błagałam, dysząc coraz głośniej.
Spojrzał w górę, zdumiony tymi słowami. Nic dziwnego, nieczęsto bywałam tak bezpośrednia. Ale zrobił to, o co prosiłam.
Jedną ręką objął pierś i ścisnął ją z taką siła, że prawie zawyłam z bólu. Zębami brutalnie przygryzł drugą, a ja w tym momencie poczułam, że odpływam. Jeszcze kilka gwałtownych, posuwistych ruchów, a powietrze przeszył mój głośny okrzyk spełnienia. Drżałam, smakując rozkosz orgazmu zmieszaną z fizycznym bólem, bo Tomek wcale mnie nie puścił. Dopiero po chwili uniósł głowę i spojrzał w moje zasnute mgiełką ekstazy oczy.
– Dobrze?
– Cudownie! – wyszeptałam. – A teraz pozwolisz, że się zrewanżuję.
Zeszłam z niego i uklękłam. Ogromny penis sterczał dumnie, opływając moimi sokami, pachnąc dopiero co przeżytą rozkoszą. Zacisnęłam na nim dłoń i zaczęłam pieścić, silnymi, posuwistymi ruchami. Jednak szybko przerwałam, bo zauważyłam, że i Tomek jest bliski eksplozji. Wsadziłam więc sobie nabrzmiałego członka głęboko w gardło, patrząc prowokująco w jego ciemne oczy.
O, tak! Uwielbiał to! Doskonale wiedziałam, że kochał kończyć maksymalnie zanurzony we wnętrzu moich ust.
Nie inaczej niż teraz. Poczułam jak jego ciało się napina, oddech staje się coraz głośniejszy, wręcz przechodzi w ochrypły krzyk. Przytrzymał moją głowę, tryskając gorącym strumieniem słodkawej spermy, patrząc z satysfakcją pomieszaną z rozkoszą, jak dławię się, usiłuję wyrwać, jak patrzę błagalnie, prosząc, by mnie puścił.
Nic z tego. Docisnął moją głowę jeszcze mocniej. Dopiero kiedy wpompował ostatnią dawkę nasienia, uwolnił i posadził na kolanach.
– Mnie również było cudownie – wyszeptał, opuszkiem palca ścierając krople spermy, ściekające z kącika moich ust. – Zastanawiam się, jak ty to robisz, że za każdym razem jest coraz lepiej?
– Miłosne czary – oznajmiłam beztrosko, zarzucając mu ramiona na szyję. – Ależ się zrobiłam głodna!
– Zamówimy pizzę, a w lodówce jest twoje piwko. Tylko idź się ubrać, bo za chwilę ponownie mi stanie.
Miałam ochotę to sprawdzić, ale posłusznie poszłam do sypialni. Z szuflady bieliźniarki wygrzebałam bieliznę, potem ubrałam tę sama sukienkę. Kiedy skończyłam, Tomek właśnie odbierał w drzwiach naszą kolację.
Śmiał się serdecznie, gdy opowiadałam mu o moim występie. A jednak na sam koniec spoważniał.
– Ada, ja wiem, że jesteś szalona i niekiedy twoje pomysły przynoszą zaskakujące rezultaty, ale na twoim miejscu dałbym sobie z tym spokój.
– O czymś zapomniałeś. Alunia dała mi zadanie, bym napisała tekst szydzący z jego występu w pewnym programie. Pewnie chce się wybić na głośnej aferze.
– Tym bardziej nie powinnaś się w to mieszać.
– E tam. Nie ważne co mówią, ważne że mówią – dopiłam resztkę piwa. – Muszę go nieco rozgryź. Sądzisz, że jako zwyczajna ja, miałabym na to szansę?
– Sądzę że tak i bardzo mi się to nie podoba – zmarszczył brwi.
– Przesadzasz!
– Ja?! Przecież wiesz, ile ten drań ma na koncie romansów, podbojów, nie wspominając już o córce prezydenta, którą zostawił pod ołtarzem.
– Pod urzędem stanu cywilnego – dodałam uzupełniająco. – I nie prezydenta, a premiera.
– Ada! Przestań czepiać się szczegółów!
– Ja? Tomek, to ty przestań zachowywać się jak idiota. Naprawdę sądzisz, że jakikolwiek inny miałby u mnie szanse? To podłe!
Spojrzał na mnie wyjątkowo ponuro.
– Omota cię, nawet nie będziesz wiedziała kiedy.
– W tym przebraniu?!
– A! No nie – zakłopotał się i nagle wybuchnął śmiechem. – Dobrze, masz moje błogosławieństwo. Kupię ci nawet takie super buty, w żarówiasto zielonym kolorze.
– To dobrze – spojrzałam na niego spod opuszczonych rzęs. – Pewnie się nie domyślasz, ale mam ochotę na jeszcze…
Nie spytał głupio, czy chodzi o pizzę. Po prostu wstał i podniósł mnie z krzesła. W jego ramionach czułam się tak cudownie, jak mała bezbronna kobietka. Mała może i byłam, ale ten, kto sądziłby, że bezbronna, bardzo szybko zorientowałby się w swej pomyłce.
– W takim razie idziemy do sypialni i przerżnę cię tak, że przez tydzień nie usiądziesz na tym swoim cudnym tyłeczku…
***
Po krótkim namyśle, uznałam że wznoszącą się ku niebu wieżę z natapirowanych blond kosmyków, warto posypać dodatkowo brokatem. Zrobiłam to niestarannie, w efekcie uzyskując efekt, jakby ktoś spuścił mi na głowę wiadro z farbą. Tyle że błyszczącą.
Potem wklepałam dwie warstwy podkładu, przykleiłam nowe rzęsy, czarną kredką pogrubiłam brwi i na sam koniec starannie umalowałam usta cynobrową szminką.
Wyglądałam świetnie! Nie, inaczej. Wyglądałam wyjątkowo fatalnie. Szyja biła w oczy swą bielą, na opalonym obliczu gryzły się wszystkie kolory od fiołkowych cieni do powiek, poprzez barwę ust, aż do intensywnie landrynkowatego różu na policzkach. Włożyłam jeszcze gumę do ust i postarałam się posłać swemu odbiciu zalotne spojrzenie.
Z trudem zachowałam powagę.
Tym razem w roli seksownych ciuszków, wystąpiła mini w panterkę, futerko z jakiegoś mocno nadgryzionego przez mole zwierzaka, top w pomarańczowo-fioletowe ciapki oraz kupione przez Tomka intensywnie różowe buty.
– Proszę. Brzydszych nie znalazłem – powiedział, wręczając mi rankiem mały kartonik.
– Idealne! – zachwyciłam się. – Dają po oczach niczym halogeny.
– Mam nadzieję, że po wszystkim je wyrzucisz? – spytał z lekką obawą.
– Nie, ubiorę na niedzielny obiad u twoich rodziców…
Nie skomentował, ale wyglądał na zaniepokojonego.
Zadzwoniłam po taksówkę i z sercem przepełnionym wolą walki oraz pragnieniem zdobycia jak największej ilości newsów, udałam się pod adres zapisany na kartce.
Dojechaliśmy do majestatycznej posesji, której ogromna, masywna brama, była otwarta na oścież. Kazałam kierowcy wjechać do środka i zatrzymać się dopiero na podjeździe.
A jakże! Czekał na mnie, ubrany wyjątkowo gustownie, z drwiącym uśmieszkiem przyklejonym do ust.
– Witam moją przyszłą ukochaną! – odezwał się kpiąco, pomagając mi wysiąść z auta.
– Nie kpij, bo figę dostaniesz po promocyjnej cenie – ostrzegłam go i wypuściłam ogromnego balona.
– Przecież nie skłamałem. I mam coraz większą ochotę cię poślubić.
Jego dłoń była sucha i ciepła. Błękit koszuli podkreślał opaleniznę, krój idealną sylwetkę. Smętnie pomyślałam, że ta sława Don Juana nie wzięła się z niczego. Miała solidne, namacalne podstawy. Nawet mnie się podobał, choć przecież byłam do niego tak bardzo uprzedzona. I zakochana w innym mężczyźnie.
– Co to za balanga? – spytałam podejrzliwie, bo dookoła stało mnóstwo luksusowych samochodów.
– Zobaczysz – odpowiedział, obejmując mnie ramieniem. Łypnęłam na niego podejrzliwie, bo coś mi tutaj nie pasowało. – Niespodzianka.
– Wiem! – wrzasnęłam triumfalnie, zwracając na siebie uwagę obsługi. – Chcesz ogłosić nasze zaręczyny!
O mało co nie wyrżnął w znajdujący się przy wejściu filar.
– Że co?!
– Zaręczyny! Wolisz to niż rzucić kasą, dusigroszu jeden – wytknęłam mu. – Marzy ci się darmowe bzykanko, ot co!
– Tak, to doprawdy jest moje najskrytsze marzenie – odpowiedział z sarkazmem. Lokaj, stojący obok, podejrzanie poczerwieniał na twarzy. – Bądź już cicho i chodź. I oddaj gumę.
Cóż…
Wyplułam różową masę na dłoń i przylepiłam na płótnie wiszącego obrazu. Mój towarzysz spurpurowiał ze złości, ale nie skomentował tego.
Za to kiedy się odwrócił, ukradkiem wsadziłam w usta kolejną.
Z uznaniem pomyślałam, że w razie gdyby nie powiodło mi się jako dziennikarce, zawsze mogę zostać aktorką. Komediową oczywiście.

 link do części III - klik

25 komentarzy:

  1. Dodam, że mam wyrzuty sumienia, iż tak Was zaniedbuję. Ale niestety, musiałabym po prostu nie sypiać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Babeczko, dozujesz nam po prostu przyjemność :) a dzięki Tobie odkryłam jeszcze Mikę i teraz w chwilach samotności odwiedzam to twój blog, to jej nową stronę... Tak upływa dzień po dniu na czekaniu ;)

    dziękuję Ci, że się pojawiłaś i tak cudownie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest wspaniałe ! Nie mogę się doczekać, co będzie dalej ! Babeczko, proszę nie każ nam długo czekać na kolejną część :) K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest dobrze, wiadomo że kaażdy tęskni i czeka aż coś tutaj napiszesz, ale masz swoje życie i to jest najważniejsze :*
    buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega śmieszne, takie coś mniej więcej jak Zbuntowany Anioł ( tak mi się skojarzyło jakoś). ;;;))))









    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy pomysł z tym opowiadaniem :) jak czytałam poprzednią część, to myślałam, że będziesz pisała o jakimś wytapetowanym pustaku, a tu taka niespodzianka! :D
    Tak troszkę dziwnie się to czyta, ale jest dobrze :)
    Pozdrawiam, N :)

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowne opowiadanie,bo Twoj pomysl jest genialny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. zaskoczyłaś i to baaaardzo pozytywnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. GSGDUSGDUCB 153815399864 KRÓL ZSTĄPIŁ

    OdpowiedzUsuń
  10. Uff, dobrze, ze Adolfina okazała sie byc po prostu "aktorką". Inaczej nie wiem jak wytrzymywałabym ze śmiechu;) Oczywiscie nadal jest genialne, zabawne i najlepsze na świecie
    Jeszcze gdybym mogla prosic o link do bloga tej Miki, bo wszyscy tak chwalą, pewnie warto tam zajrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  11. Co też knuje ten Lewandowski? Kolejna dawka śmiechu, mam nadzieję, że pociągnięsz tak dalej.
    ~C

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyli jednak zgadłam z tym artykułem w gazecie i podstępną przebieranką :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Może z okazji dnia dziecka coś dodasz :-D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowy blog Miki http://mikakamaka.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. Prosimy o jakiś prezent na Dzień Dziecka, bo podobno wszyscy jesteśmy dziećmi ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Babeczko, strasznie nas zaniedbujesz :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Babeczko, oj Babeczko - kiedy dalsza czesc?

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części??

    OdpowiedzUsuń
  19. Babeczko, tęsknimy! No, przynajmniej ja tęsknię... / N.

    OdpowiedzUsuń
  20. Babeczko, co się dzieje?:////

    OdpowiedzUsuń
  21. Babeczko dodaj coś bo wykituje :-D

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy będzie coś nowego?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.