czwartek, 29 maja 2014

Głupia miłość (I)

Cieszę się, że już w piątek odrobinę odetchnę. Na Wasze maile, komentarze też wtedy odpowiem, ale przede wszystkim zacznę dalej publikować, bo mój blogasek narzeka, że go zaniedbuję ;-) Od razu jednak zapowiadam, że będę działać na zwolnionych obrotach, znaki życia dając nieregularnie. Nie gniewajcie się, ale na razie mam za dużo obowiązków. Tyle ich czasem jest, że nawet na relaks przy pisaniu czy publikowaniu nie mam już siły...

A co do tekstu poniżej, ciekawe czy ktoś się domyśli jak dalej poprowadzę akcję? Ha! 

           Głupia miłość I
Wpadłam jak burza do ogromnego pomieszczenia i nie zważając na zdumioną minę podnoszącej się z miejsca sekretarki, gwałtownie otworzyłam drzwi do gabinetu prezesa.

Po czym zwinnie wślizgnęłam się do środka i błyskawicznie je za sobą zatrzasnęłam. Na szczęście w zamku tkwił klucz, który bez namysłu przekręciłam.

Mężczyzna siedzący za ogromnym biurkiem, toczył właśnie rozmowę w obcym języku, jednocześnie przeglądając leżące przed nim papiery. Nie przerwał nawet na mój widok, jedynie nieznacznie zmarszczył czoło.
– Przyszłam się sprzedać! – ryknęłam ogłuszająco.
Zamarł, wybałuszając oczy. Papiery wyleciały mu z rąk i powolutku sfrunęły na gładki blat mebla.
– Co?!
– Przyszłam się sprzedać – oświadczyłam z desperacją i podeszłam bliżej. Po krótkim namyśle zajęłam miejsce w ogromnym, skórzanym fotelu. A następnie bezczelnie oceniłam go wzorkiem.
Był wysoki, doskonale zbudowany; szerokie ramiona z trudem opinała ciemna marynarka, założę się, że miał również wąskie biodra, muskularne uda i niezły tyłeczek. Oraz takie tam inne dyrdymały. Ciemne włosy przyprószyła na skroni siwizna, ale to raczej sprawiło, że wyglądał bardziej seksownie. Z opalonej twarzy spoglądała na mnie para jasnoszarych oczu, w ciemnej oprawie gęstych rzęs. No i te usta. Doskonałe, lekko wykrzywione, z kącikami nieco uniesionymi ku górze. O dołeczku w brodzie nie wspominając.
Szał ciał i uprzęży!
– Chciałam się sprzedać – zaczęłam niecierpliwie, odgarniając natrętne kosmyki włosów i próbując uspokoić oddech. Jednak pokonanie dwudziestu iluś pięter dawało się we znaki. – Jestem dziewicą, świeżutką, niemacaną. Interes ja ta lala.
O ile to możliwe, osłupiał jeszcze bardziej. Nawet mu głosu zabrakło.
– No… Jesteś tym biznesmenem, co go ostatnio w telewizji pokazywali? Milioner i tak dalej? – upewniałam się. – Ponoć mówiłeś, że szukasz żony, dziewicy?
– Ty tak na serio???
– A jakże. Żenić się ze mną nie musisz – machnęłam ręką – ale mały sponsoring by się przydał.
Bardzo powoli, wręcz wystudiowanym gestem odłożył telefon, potem głęboko odetchnął. W szarych oczach zdziwienie zastąpiło rozbawienie.
– Uciekłaś ze szkoły dla dzieci specjalnej troski?
– Dlaczego ze szkoły?
– Taki mikrus, co zaledwie odrósł od ziemi, w dodatku o mentalności pawiana.
– Nie obrażaj zwierzątek. Mam dwadzieścia sześć lat – oświadczyłam z dumą.
– Akurat – mruknął, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Chyba trzynaście?
– Mam dowód! – oznajmiłam triumfująco i z kieszeni dresowych spodni, wyciągnęłam plastikowy kartonik. – Patrz i płacz!
– Faktycznie, wygląda na autentyk. Ale i tak nie wierzę.
Drzwi zadrżały pod wpływem głośnego łomotu. Widać właśnie dotarła ochrona, by bronić pana prezesa swymi emerytowanymi piersiami, w których biły serca podłączone do rozruszników made in china. Z przeceny.
Za to mężczyzna ze spokojem podniósł słuchawkę telefonu.
– Claudia? Wszystko w porządku. Dam sobie radę. Tak, tak. To tylko jakaś niepełnosprawna umysłowo małolata. Niech zaczekają. Porozmawiam sobie z nią i będą ją mogli wyprowadzić.
– Ja sobie wypraszam! – zaperzyłam się. – Sam jesteś niepełnosprawny umysłowo!
– Pewnie – odparował z ironią. – Możesz mi wyjaśnić, co to za durna gadka o dziewictwie i mojej chęci nabycia go?
– No… – zakłopotałam się. – Pamiętasz ten wywiad, co go niedawno udzieliłeś?
– Idiotka! Żartowaliśmy sobie – spojrzał na mnie z politowaniem. – To były żarty. Kojarzysz, co to znaczy?
– A może jednak? – zamrugałam zachęcająco rzęsami. – Tylko dodam, że nie ma żadnego sprawdzania towaru przed zakupem.
Zaczął się tak śmiać, że o mało co nie spadł z fotela.
– Tam jest lustro – wskazał na ścianę, ocierając załzawione oczy. – Przejrzyj się koczkodanie!
Z czego on tak rechotał? Zerwałam się z miejsca i dopadłam wskazanego przedmiotu. Pełna złych przeczuć, że może koafiura mi się przekrzywiła, albo tusz rozmazał, przejrzałam się i wzruszyłam ramionami. Wszystko było w porządku. Tlenione blond włosy, wspaniale natapirowane i odpowiednio utrwalone lakierem, wznosiły się ku niebu. Do tego rzęsy tak długie, że mogłam się nimi wachlować podczas upałów, wyrazisty makijaż, dwa sztuczne pieprzyki, by podkreślić mój seksapil oraz guma pomiędzy karminowymi wargami.
Ja nie rozumiem czego ten człowiek się czepiał?
Na dodatek założyłam mój ulubiony dres adidasa w ciekawym odcieniu wściekłej zieleni oraz kilka upiększających dupereli. Pozłacany łańcuch, chyba z setkę bransoletek i ogromne, bijące po oczach swym niewątpliwym blaskiem, kolczyki.
– Wyglądam cudnie! – oznajmiłam stanowczo, z lubością wpatrując się w swe odbicie. Za moimi plecami rozległo się coś na kształt rzężenia, potem zastąpił je głośny wybuch śmiechu.
– No co? – spytałam wrogo, na powrót siadając w fotelu i wypuszczając ogromnego balona z ust. – Trochę mi się gryzie ten fiolet z butów, ale bez przesady. Kto by zwracał uwagę na takie szczegóły?
W odpowiedzi zaniósł się jeszcze większym rechotem, o mało co nie wpadając pod biurko.
Cham jeden! Ja tu mu proponuję mą niewątpliwą cnotę, niewinne, niemacane ciałko, a on rży niczym młoda kobyła wiosną na łące.
– Dobijamy targu czy nie? – zadałam podstawowe pytanie, przyglądając się mu nieco wrogo. Otarł zapłakane oczy i spojrzał z autentycznym rozbawieniem.
– Interes mówisz? A co niby miałbym z tobą robić?
– Dobrze całuję – pochwaliłam się. – I robię super lody…
Tym razem zgiął się wpół, wydając z siebie urywane kwiki. Co go tak do kurwy nędzy rozbawiło? Chyba te fioletowe papcie? Od razu miałam przeczucie, że nie pasują!
– …w każdych warunkach – dokończyłam z powagą, wyciągając z kieszeni małe puzderko i przypudrowując nos. – Z seksem to nie wiem, bo jak rzekłam, jestem dziewicą. Ale z pewnością i w tym będę miszczem.
– O, tak! Mistrzem! – poświadczył skwapliwie, zachłannie mi się przyglądając. – Kto cię wynajął dzieweczko, by mnie rozbawić?
– Nikt. Ja sama. Po tym fajowskim programie, co leciał w pytaniu na śniadanie, postanowiłam, że skoro potrzebujesz dziewicy, to ja się nadam. Zresztą, głupio byłoby dawać ogłoszenie w necie, że sprzedam cnotę. Że tak to ujmę, spadłeś mi z nieba.
– I niby ile ma to mnie kosztować?
– Pierwszej młodości już nie jesteś – skrzywiłam się, patrząc na niego krytycznie. – Pewnie dość zużyty? Ale co tam, będzie promocja! – dodałam wspaniałomyślnie.
– Zużyty? – zmarszczył brwi, błyskawicznie pozbywając się nadmiaru wesołości. – I ty śmiesz mnie krytykować?
– Uzasadniam niską cenę.
– Niską?
– Niską, bo na twoje możliwości, krągły milionik to bułka z masłem – oznajmiłam radośnie, zalotnie mrugając i nadmuchując kolejnego balona. Niestety, pękł z hukiem i jego resztki przykleiły się na mych rzęsach. Zakwiliłam żałośnie, bo to żadna przyjemność, gdy takie cholerstwo dostanie ci się do oka, skutecznie je unieruchamiając.
– Milionik? – Nawet nie ruszył dupy, by ruszyć na ratunek swej przyszłej kochance. Siedział jedynie, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
– Wiem, wiem – machnęłam jedną ręką, a drugą wydłubując resztki ciągnącej się gumy. – To mało, bardzo mało. Ale nie jestem pazerna. Starczy na solarkę do końca życia, szałową brykę i nowy dres. I buty – dodałam po namyśle. – Bo te fioletowe nie pasują do wielu ciuchów.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wrzasnęłam z triumfem, bo dodłubałam się do większego kawałka. Pociągnęłam, ale niestety nie do końca się udało. Trzymałam więc resztkę gumy i moje cudowne, zakręcone rzęsy.
– O, w dupę jeża! – zaklęłam soczyście. – Make up mi się zepsuł. Ale chyba i tak wyglądam szałowo? – spytałam, ze wzmożonym entuzjazmem mrugając zalotnie oczami.
Facet nie wytrzymał chyba wizji przyszłego szczęścia, bo zerwał się z miejsca i zginając wpół, uciekł do pomieszczenia obok. Pewnie do łazienki, bo mignęła mi biel wykafelkowanej ściany.
Zanim wrócił, zdążyłam przykleić na powrót brakujący element mego imagu, w czym pomogła mi reszta gumy. Trochę krzywo wyszło, ale od biedy dało się to zignorować. Przypudrowałam jeszcze raz nos, wyjęłam z opakowania kolejną i pomacałam się po głowie, sprawdzając czy z fryzurą wszystko w porządku.
W końcu się pojawił. Zdjął krawat, rozpiął górę koszuli, ale i tak wyglądał nieco dziwnie. Purpurowy na gębie, odrobinę spocony, z oczyma czerwonymi jak u królika.
– To co? Bo mam dziś jeszcze w planach imprę i nie wiem, kiedy sfinalizujemy naszą umowę?
– Umowę? W porządku – dodał, szeroko się uśmiechając. – Ale pamiętaj, do pakietu wchodzi seks oralny, seks analny oraz całkiem zwykły seks normalny.
– Na misjonarza, znaczy się? – zapatrzyłam się w niego, zaprzestając nawet intensywnego żucia?
– A nie lubisz?
– Skąd mam u licha wiedzieć? Ile razy?
– Ile razy co?
– Ile razy chcesz mnie przelecieć? – wyjaśniłam cierpliwie. – I kiedy dostanę kasę?
– Masz – podał mi kartkę, na której napisał kilka słów. – Staw się jutro, pod ten adres. Będzie tam również adwokat. Załatwimy formalności i przystąpimy do rozdziewiczania.
– Zgoda! – wrzasnęłam radośnie. Wyrwałam mu papierek, nie zwracając uwagi na wyraźnie malującą się na jego twarzy drwinę. – Nawet się na tę okazję wykąpię!
– Wykąp się, wykąp – poświadczył skwapliwie i znów się roześmiał. – A jak ci na imię?
– Adolfina. To taka ksywka artystyczna – dodałam wstając.
Coraz lepiej – odpowiedział. – Do zobaczenia jutro Adolfino. I nie zapomnij odstawić się równie elegancko co dziś.
– Oczywiście! – Posłałam mu całusa, na który nie zareagował. Za to w bardzo nietypowy sposób wykrzywił twarz. – Tylko majtki przebiorę, bo te mają już kilka dni przebiegu i na rozbierane randki się nie nadają…
  


 Link do części II - klik

54 komentarze:

  1. Sorry ale mi sie nie podoba. Dodane jakos tak na sile a masz przeciez opowiadanie które zapowiada sie świetnie i od miesiąca nie dodajesz zadnej części (Nie umiem stąpać...) to opowiadanie jest głupio śmieszne i myśle że zachwyci się nim młodzież z gimnazjum :D Uwielbiam Twoją twórczość i czekam na powrót na właściwe ścieżki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całym szacunkiem, ale to właśnie głównie część gimnazjalistek chodzi w dresach, więc to właśnie im mogłoby się najbardziej nie spodobać ;D Każdy ma swoje zdanie. Ja jestem kobietą dorosłą i właśnie podoba mi się ta maniera Babeczki w opisywaniu dosyć przekoloryzowanych historii. Może nie wybija się na wyżyny tworząc dzieła sztuki mieszczące się w kanonach literatury pięknej, ale chyba właśnie to jest coś, co mnie w tych tekstach pociąga. Coś, czego nie znajdę nigdzie indziej. Cóż, ale rozumiem, nie każdemu się może podobać coś tak nierealnego. Dla mnie to po prostu odskocznia. Ty preferujesz ambitniejsze teksty. Kto co lubi ;)

      Ja uważam, że spokojnie nie jeden kabaret by na tym niezłą kasę zarobił, bo zrobiłaś tu mistrzostwo świata Babeczko. Właśnie naśmiewasz się z tych dziewczątek, które chodzą w dresach, na twarzy kilo tapety i czują się piękne. A te oszałamiające kolory ubioru! Nic tylko na paryskie salony powinny trafić i tam pokazywać projektantom kanony prawdziwej mody :D
      Pozdrawiam
      Shana

      Usuń
    2. Hmm...do gimnazjum nie chodziłem,nie chodzę i już mi to nie grozi.nie podobać się może,ale proszę nie sądzić wg siebie. Moim zdaniem to świetna odskocznia i na razie za wcześnie ,by mówić w którą stronę to pójdzie. Było natchnienie na taką historię i ok.najgorsze sa rzeczy pisane na siłę.Babeczka widać po czestosci Jej wpisów miała ciężki tydzień i widocznie taka opowiastka była potrzebna ,by się zresetować.dajmy dziewczynie odpocząć.pozdrawiam gorąco.marek

      Usuń
    3. Ja także niecierpliwie czekam na "Nie umiem stąpać..". Jest szansa na następną część w najbliższym czasie? :)

      Usuń
    4. Podpisuje sie pod tym :-(

      Usuń
    5. Choć niechętnie, muszę zgodzić się z przedmówczynią. Chociaż uwielbiam Twoje opowiadania to to na razie mnie do siebie nie przekonuje. Chyba dlatego, że nie bardzo potrafię wyobrazić sobie tą całą sytuację i jak dla mnie Adolfina jest zbyt przerysowana. Czekam jednak na drugą część, może kolejne odsłony zmienią moje podejście do tego opowiadania ;)
      Mana

      Usuń
    6. Nawet jeśli tylko młodzieży gimnazjalnej miałoby się podobać to, co niby w tym złego? Przy tym do żadnej młodzieży się już nie zaliczam, a mnie owszem, podoba się. Jest zabawne, a jak się czasem rozejrzeć po ulicach to wcale nie tak bardzo przerysowane... Uśmiałam się setnie z tłumem innych, jak widać po ilości komentarzy :D

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Lubię Twoje poczucie humoru, ale tu przebiłaś samą siebie. Mało brakło a musiałbym założyć pampersa :))
    Duże brawa!
    Zdrawim
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj babeczko rzadko komentuje twoje historie ale tą akurat muszę skomentować. Sprawiłaś mi dużo radości tym tekstem, a zwłaszcza dzisiaj przy takiej niezbyt uroczej pogodzie jaką mamy za oknem.
    Bardzo jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów. Po tobie można się wszystkiego spodziewać dlatego nawet nie zaczynam gdybać co będzie dalej.
    Pozdrawiam i życzę dużo słońca i weny
    Sylwia z Gostynia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że "Adolfina" jest tylko postacią wymyśloną przez jakąś normalną kobietę o burzy rudych loków, w tylko jej wiadomym celu:)
    Bo jeśli nie to czeka mnie dłuższa przerwa od Babeczkarni, której nie zniose!
    Pozdrawiam deszczowo z pływającego Wrocławia:)
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłaś uprzedzić, że podczas czytania nie należy pić kawy i nie czytać w miejscu publicznym :P
    Dawno tak się tak nie uśmiałam :D
    Pozdrawiam Sylwia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko You make my day ♥♥♥ Dominika

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję Babeczko dawno się tak nie uśmiałam

    OdpowiedzUsuń
  8. Bomba!zapowiada się na niezły pastisz.poprawilas mi humor.nie będę zagadywał co dalej,ale czekam na cd.pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha ,nie no normalnie nie mogę przestać się śmiać ,super opowiadanie jestem strasznie ciekawa ciągu dalszego ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. yyy... nie wiem co o tym sądzić. Mam nadzieję, że ona tylko udaję taką kretynkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Umarłam ze śmiechu ;D Nie powinnas dodawac takich rzeczy, bo teraz bede tu wchodzic co godzine sprawdzajac, czy cos dodałas ;D;D;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale to tak na poważnie?

    OdpowiedzUsuń
  13. zabójcze. ; ooo i jak tu Cię nie kochać. <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś chyba związane z wygraną

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, Babeczko, nikt tak jak Ty nie potrafi mnie rozbawić w tak paskudy deszczowy dzień! Ja się zastanawiam skąd Ty te teksty bierzesz :D I znowu koczkodan się pojawił xD Może ten tekst zachwyci Twoich czytelników podobnie jak wygrana? Kurcze, też będzie zabawnie, znając życie wymyślisz coś tak nieprzewidywalnego, że.. nikt się nie domyśli co Tobie po głowie chodzi. Chociaż, może ta bohaterka się tak tylko wystylizowała na dresiarę? Może się z kimś założyła, albo ktoś jej zapłacił za zrobienie z Pana Prezesa durnia? xD To by było ciekawe. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Może czasem każesz Nam długo czekać, ale jak już coś zaserwujesz, to zwala z nóg xD
    I chyba w Tobie właśnie lubię tą nieprzewidywalność. Szlag mnie trafia, gdy inna blogerka ciągnie swoje opowiastki przez parę tygodni dodając jedną część na tydzień! Już dawno można zapomnieć o czym się czytało. A Ty zawsze mnie pozytywnie zaskakujesz, gdy tylko się coś pojawia. Uwielbiam Twój styl pisania. Wszystko takie nierealne, lekko się czyta i do tego rozśmiesza. Po prostu czapki z głów! ;D

    Pozdrawiam
    Shana

    OdpowiedzUsuń
  16. Tego się nie spodziewałam. Śmieszne owszem, ale czy rzeczywiście chcesz w opowiadaniu połączyć człowieka z klasą i tlenioną, głupawą blondynę? Dalej będę śledzić Twoje opowiadania :D Nie ma co, inspirujesz ludzi do życia :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam Twoje teksty, ale to już przesada. :( Nie lubię tego, że ze swoich bohaterów robisz takie "ciapy" (wymijająco mówiąc). Błagam rozważ to Królowo Słodkości, zrób z niej chociażby przysłaną agentkę FBI, ale niech ma więcej oleju w głowie. :((

    OdpowiedzUsuń
  18. Ona ma chyba jakiś ukryty plan :)
    I specjalnie się tak się zachowywała :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Boskie ! Kiedy ciąg dalszy ?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Znowu "baba - kołtun" i pan prezes ( lub inny książę z bajki)...

    OdpowiedzUsuń
  21. Noo,no no....kolejna ciekawość mnie zżera!!! Teraz znów trzeba będzie dybać na kolejną część , a więc warte na blogu trzeba teraz trzymać. ;). Pozdrawiam serdecznie -Patim

    OdpowiedzUsuń
  22. świetnie się zapowiada, jest takie inne i można się popłakać ze śmiechu. uwielbiam Twoje opowiadania :* <3

    P.S. obstawiam że bohaterka przegrała jakiś zakład i dlatego tak się zachowuje i wygląda ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. jestem pod wrazeniem Babeczko...bardzo mi sie podoba to opowiadanie,bo jest takie nietypowe;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Byłam zła, że tak długo nie dodawałaś nic nowego i nie kontynuowałaś opowiadań, ale dzięki temu opowiadaniu wszystko Ci wybaczam! Jest po prostu fenomenalne, dawno się tak nie uśmiałam przy czytaniu.
    Mam nadzieję, że trochę unormalnisz główną bohaterkę, a moze to jakiś zakład albo podstęp?
    Czekam z niecierpliwością ba kolejną część.
    ~ C

    OdpowiedzUsuń
  25. Pretty woman??

    OdpowiedzUsuń
  26. Babeczko i co ja mam powiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  27. Szczerze mówiąc nie podoba mi się. Jakby pisane na szybko

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja mam tylko nadzieję, że ona udaje i gdy do niego przyjdzie, zaskoczy wszystkich swoją urodą i elegancją. A jak nie... To się przynajmniej pośmieję ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. czyżby inspiracja "Pretty woman"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. uwielbiam taki humor;) ale niestety i takie eksponaty zdarzają się w życiu codziennym;) ciekawe co dalej z tym opowiadaniem zrobisz;) uśmiałam się "po pachy"

    OdpowiedzUsuń
  31. Dzisiaj kolejna część :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Skręcało mnie na myśl o jej image'u :< Bleh..

    OdpowiedzUsuń
  33. "Widać właśnie dotarła ochrona, by bronić pana prezesa swymi emerytowanymi piersiami, w których biły serca podłączone do rozruszników made in china. Z przeceny." - ten fragment rozłożył mnie na łopatki, leżę i kwiczę ze śmiechu:D

    Mam nadzieję, że Adolfina jest tylko zmyślnym przebraniem jakiejś ognistej kobiety, która np. chce zrobić reportaż o bogatych sponsorach i wyhaczyła sobie ofiarę :P

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiedy kolejna część? :D /A.

    OdpowiedzUsuń
  35. Mam nadzieję, że się nie zawiodę Babeczko na tym opowiadaniu... Pozdrawiam Cieplutko!!!!! Dominika M. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Oj! Ubawiłam się tutaj dzisiaj :)
    Mam nadzieję, że przy pisaniu tej historii i Tobie humor się poprawia, tak jak mnie przy jej czytaniu :)
    Pozdrawiam cieplutko :)
    Anya

    OdpowiedzUsuń
  37. http://deser.pl/deser/1,111858,16047316,Ogloszenie___Oddam_dziewictwo_za_karnet_na_Open_era__.html#TRNajCzytSST

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mówili, że to na szczęście tylko prowokacja dziennikarska.

      Usuń
    2. Muszę sobie w wolnej chwili poczytać :-)))

      Usuń
  38. Babeczko ten tekst to swietna odskocznia od codziennego zycia . Czytając go malo nie umarłam ze śmiechu . Co bylo miłym akcentem. Świetny opis Adolfiny. Tekst zapowiada się w prost fenomenalnia. Czekam na kolejna część . Natalia

    OdpowiedzUsuń
  39. Nic nie napiszę... Przeczytacie kolejną część i sytuacja odrobinę się wyklaruje :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kiedy kolejna część ? ;) K.

      Usuń
  40. A kiedy następna część ? Mam nadzieje, że wiele ona wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  41. A bedzie dzisiaj czesc?

    OdpowiedzUsuń
  42. "A następnie bezczelnie oceniłam go wzorkiem" :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Kiedy następna?

    OdpowiedzUsuń
  44. hmmm cos innego i mi sie tak skojazylo z Mariolka z kabaretu Paranienormalnych :)
    czekam na kolejna czesc :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Mam mieszane uczucia. Wiem ze i tak będzie super bo to Twoje Babeczki
    Nefdrae

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.