środa, 30 kwietnia 2014

Głupstwo (I)

Z najlepszymi życzeniami urodzinowymi dla wiernej czytelniczki :-))) Sto lat!

          Głupstwo (I)
Tego dnia z nieba lał się prawdziwy żar. Słoneczko przyświecało jak wściekłe, a powietrze było tak przesycone gorącem, że z ledwością dawało się nim oddychać.
Siedziałam na werandzie, z ponurą miną wpatrując się w ekran komputera. Byłam pochłonięta wertowaniem ofert pracy. I nieodmiennie dochodziłam do mało zadowalających wniosków.
Pół roku temu zostałam dumnym magistrem historii, z dyplomem na piątkę, uprawnieniami pedagogicznymi i maksymalnie optymistyczną wizją przyszłości. Zdawało mi się, że każda szkoła czeka na mnie z otwartymi ramionami i ze znalezieniem pracy nie będę miała najmniejszych problemów. Życie bardzo szybko skorygowało ten pogląd, nadszedł upalny lipiec, a moje oszczędności topniały w tempie zgoła nadprzyrodzonym. A wolnego etatu nadal ani widu, ani słychu…
Energicznie zamknęłam laptopa i chwyciłam leżącą obok książkę. Było to wyuzdane, ociekające seksem dzieło, które przypomniało mi, że faceta również nie mam…
Pięć minut później maszerowałam na tyły ogrodu, z lekturą w jednej, a z ogromnym drinkiem w drugiej dłoni. Doszłam prawie do samego końca i z westchnieniem ulgi zajęłam miejsce na leżaku, pod rozłożystą wierzbą. Odgradzała mnie od świata z trzech stron, z czwartej nie musiała, bo sąsiedztwo stanowiła ogromna, opuszczona już od kilku lat willa. Jej właściciele wyjechali za granicę i od tego czasu, dwa razu do roku pojawiał się jedynie ogrodnik.
Powoli dałam wciągnąć się lekturze. Pod wpływem soczystych opisów i dużej dawki alkoholu, poczułam, że zaczyna kręcić mi się w głowie, a żar oblewa całe ciało, kumulując się w dole brzucha. Bez namysłu wsunęłam rękę za skraj majtek od bikini i jakby od niechcenia błądziłam nimi po tych najbardziej intymnych rejonach.
Wiedziałam, że domownicy nie wrócą do wieczora. Obok nikt nie mieszkał. A w zasadzie, to gęste gałęzie drzewa dawały miłe wrażenie bezpieczeństwa.
Pozwoliłam więc sobie na coś, co ulżyło moim zmysłom i zdecydowanie poprawiło humor. Potem przeciągnęłam się niczym kotka i znieruchomiałam.
Pod płotem stał nieznany mi mężczyzna, wpatrując się we mnie zachłannym wzrokiem. Jedna jego dłoń masowała krocze, a na twarzy miał wypisane niczym nietajone podniecenie.
Wcale się nie zmieszał, gdy napotkał moje zdumione spojrzenie. Za to ja…
Jęknęłam i złapałam leżącą obok sukienkę. Miałam przy tym okropną świadomość, że to i tak za późno. Dokładnie widział każdy szczegół mojego ciała i to, co robiłam.
Skąd on się tam u diabła wziął?!
Przestałam tracić czas na bezsensowne rozważania i po prostu uciekłam. Z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi wejściowe i oparłam się o nie plecami. A później głośno walnęłam się pięścią w czoło.
Taki wstyd! Onanizowałam się na oczach obcego człowieka, a na dodatek miał idealny widok na całe to nietypowe przedstawienie. Nic dziwnego, że był podniecony.
Pomaszerowałam do kuchni i napiłam się wody. Sama nie wiedziałam jak mam uspokoić rozegrane zmysły. Kolejnym drinkiem? Upiję się i w taki upał szlag mnie trafi. Podeszłam do okna i delikatnie uchyliłam firankę. Na sąsiedniej posesji znów brakowało jakichkolwiek śladów życia.
Więc kim on był?
Książkę ze wstrętem rzuciłam w kąt. Miałam dość. Gdyby nie ona…
Dobrze. Przed samą sobą musiałam przyznać, że to nie tylko wina namiętnej lektury. Po prostu tak wyszło.
Stałam przy oknie jeszcze z dobry kwadrans, ale pomimo to, nikogo nie zauważyłam. Dlatego, kiedy tylko wróciła moja siostra, ze zniecierpliwieniem zadałam jej nurtujące mnie pytanie:
– Dorka, czy my mamy nowych sąsiadów?
– No właśnie – wzruszyła ramionami. – Ponoć wprowadził się jeden taki niesympatyczny typek. Pani Halinka miała nieprzyjemność go poznać. Opisała go jako opryskliwego, nieuprzejmego i złośliwego mężczyznę w sile wieku.
Siła wieku? Fakt, ten pod płotem nie wyglądał na młodzieniaszka. A coś więcej? Byłam tak zmieszana i zawstydzona, że kompletnie nie zwróciłam uwagi na wygląd zewnętrzny. Jedyne co pamiętałam, to to, że był brunetem.
– Czyli mamy nowego sąsiada?
– Chyba tak. Zjesz pizzę na kolację?
Nieuważnie skinęłam głową. Nie zaspokoiłam swej ciekawości, wręcz przeciwnie, stawała się ona coraz większa.
Tak więc, kiedy zapadł zmrok, wymknęłam się na tyły ogrodu, by obserwować sąsiednie domostwo. Specjalnie ubrałam czarne spodnie i koszulkę, a moje jasne włosy przysłoniłam ciemną chustą. Wdrapałam się na wierzbę i wytrzeszczałam oczy, w nadziei, że dojrzę coś ciekawego. Przyznam, że robiłam to głównie z nudów. Bez głębszych motywów czy skomplikowanych myśli.
Siedziałam na tej wierzbie, odganiając się od komarów i ze smakiem zajadając kolejne jabłko. Dom sąsiada, znajdujący się zaledwie pięćdziesiąt metrów dalej, wciąż pozostawał ciemny i cichy.
I nagle ujrzałam, jak w oknie na piętrze zapala się światło. O mało co nie udławiłam się kawałkiem owocu. Wyrzuciłam ogryzek i z kieszeni wyjęłam małą lornetkę.
Po czym prawie spadłam z gałęzi.
Wyraźnie widziałam nagą, skrępowaną kobietę, o potarganych włosach. W ustach miała dziwny knebel, dłonie związane na plecach i rozmazany makijaż.
Płakała.
Niewiele się namyślając, zaskoczyłam i pobiegłam truchtem do gospodarczego, skąd wytargałam potężnych rozmiarów kij bejsbolowy. Nie mam pojęcia, skąd on się tam wziął, leżał od zawsze, a teraz okazał się bronią idealną.
Nie niepokoiłam rodziców, Dorki znów nie było w domu, więc wsadziłam jedynie w kieszeń komórkę, by móc później zadzwonić na policję. Poza tym pałam chęcią zemsty na bezczelnym podglądaczu. Najpierw moja satysfakcja, potem interwencja władzy. Głupota totalna, ale zawsze miałam idiotyczne pomysły.
I chyba naoglądałam się zbyt wielu zagranicznych filmów…
Dawno temu mieszkało obok małżeństwo z dwójką dzieci. Chłopiec, znacznie ode mnie starszy, prawie dorosły, był prawdziwym bufonem. Albo może po prostu nie interesowała go pyzata sześciolatka. Dziewczynka, rok młodsza, przez pewien czas była moją psiapsiółką. Aby nie musieć chadzać dookoła, obluzowałyśmy kilka desek tuż na samym końcu naszych sąsiadujących posesji. Wiedziałam, że prowizoryczne przejście nadal tam jest, choć minęły wieki odkąd z niego korzystałam.
Przekradłam się teraz z bijącym sercem.
Potem ujęłam kij w obie dłonie i starając się robić to bezszelestnie, powoli posuwałam się w kierunku domu.
Drzwi były zaledwie przymknięte.
Sąsiad chyba zmienił miejsce kaźni, bo stłumione jęki dobiegały teraz z góry. Z sypialni.
To zadziwiające jak dobrze pamiętałam gdzie postawić stopę, by drewniane schody nie zaczęły podejrzliwie trzeszczeć. Poruszałam się prawie po omacku, wpatrzona w łunę bijącą z jednego z pokoi.
Bardzo ostrożnie zerknęłam do środka, w każdej chwili przygotowana na atak lub obronę.
Bezczelny gad stał do mnie plecami. Całkiem nagi, eksponując zgrabne, umięśnione pośladki. Uwięziona przez niego biedulka leżała na łóżku, nadgarstki miała przykute do metalowej poręczy, na całym ciele czerwone ślady po uderzeniach. Łkała cichutko, miała zamknięte oczy i ten dziwaczny knebel. Coś jakby kulkę na skórzanych paskach.
– Teraz dziwko jesteś moja. Wiesz, co zrobię? Wiesz? – ryknął i kolejne uderzenie spadło na biedne, zmaltretowane kobiece ciało. Ofiara naprężyła się i zaraz potem bezsilnie opadła z powrotem.
Nie zamierzałam dłużej czekać. W mgnieniu oka oceniłam swoje szanse i wystartowałam z kijem. Dudniąca, ponura muzyka całkowicie zagłuszyła moje kroki, a ja z prawdziwą satysfakcją walnęłam wroga prosto w kudłaty łeb. Pamiętałam przy tym, aby nie robić tego z całej siły, w końcu chciałam go tylko ogłuszyć a nie skrzywdzić.
Padł na podłogę z głuchym jękiem.
Ofiara chyba zorientowała się, że coś się wydarzyło, bo otwarła oczy, w których ukazało się prawdziwe przerażenie.
– Nie bój się – powiedziałam, starając się aby mój głos zabrzmiał spokojnie i pocieszająco. – Zaraz cię uwolnię. Tylko zadzwonię po policję, zanim ten tutaj się ocknie.
Szybko wystukałam 997 i zdałam pobieżną relację. Ponieważ jednak doskonale znałam realia kraju, w którym mieszkałam, przewidująco postanowiłam związać wroga. Krzyknęłam z radości, gdy znalazłam kolejną parę kajdanek.
– Najpierw go skuję – wyjaśniłam uspokajająco. – A potem zdejmę z ciebie to ustrojostwo.
Mężczyzna leżał twarzą do podłogi. Sapiąc z wysiłku, zaciągnęłam go pod kaloryfer, po czym elegancko unieruchomiłam. Otarłam pot z czoła i spojrzałam na uwięzioną kobietę. Dziwne, ale wyglądała na rozwścieczoną. Pewnie oczekiwała, że nią zajmę się w pierwszej kolejności.
– Jak to z ciebie zdjąć? – zastanawiałam się na głos. I wtedy rozległ się dzwonek.
Po chwili wprowadziłam do środka dwóch policjantów. Trzeba przyznać, że mieli dość dziwne miny. Jakby rozbawione…
– Trzeba ją uwolnić – wskazałam palcem na łóżko. – Jeszcze nie zdążyłam tego zrobić.
– Dobrze – jeden z policjantów bez problemu uporał się z kneblem.
Kobieta nabrała tchu, a potem wrzasnęła ile sił w płucach.
– Coś ty narobiła kretynko?!
– Ja? – zdziwiłam się. – Uratowałam cię przecież.
– Przed czym?!
– Przed nim – wskazałam wciąż nieruchomo leżącego kudłacza. – Katował cię…
W tym momencie tuż obok rozległo się dziwne rzężenie. Przedstawiciele władzy poczerwienieli i wyglądali, jakby z trudem tłumili napad wesołości.
– Katował mnie?! Kurwa! Ty idiotko! Kretynko!
Zaraz. Dlaczego ona była na mnie wściekła?
– Nie rozumiem – z impetem usiadłam na jedynym dostępnym krześle.
Kwadrans później panowie policjanci usiłowali uwolnić już przytomnego i nieziemsko rozeźlonego sąsiada, nota bene, wciąż świecącego nagim zadkiem. Hipotetyczna ofiara zniknęła za drzwiami łazienki, a ja siedziałam cichutko niczym mysz pod miotłą, zastanawiając się co tak właściwie się stało. To znęcał się nad nią czy nie?
W końcu wszyscy znaleźliśmy się na dole, w salonie.
– Zgłasza pan napaść? – jeden z policjantów spojrzał z wciąż słabo maskowanym rozbawieniem na gospodarza. Ten, przynajmniej w połowie był już ubrany i rozcierał właśnie obolałe nadgarstki. Wolałam na niego nie patrzeć, bo co tu dużo mówić, było mi strasznie głupio. Kretynka stulecia…
Mój kij stał tuż obok, oparty o ścianę, ściągając na siebie rozbawione spojrzenia.
– Nie wiem. Zastanowię się.
– Chciałam dobrze – pisnęłam cichutko, nerwowo skubiąc końcówkę warkocza.
– Dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane – warknął mężczyzna.
Kobieta nic nie mówiła, paląc w milczeniu jednego papierosa za drugim.
– Przyjechała moja taksówka – odezwała się nagle. – Miłego wieczoru Karolu – dodała zajadle, po czym chwyciła torebkę i bez pożegnania, wyszła.
– Panowie są już wolni. A ona – sąsiad wskazał na mnie – zostanie. Muszę zamienić słówko na osobności z tą panienką.
W zasadzie to miałam wielką ochotę zaprotestować. Ale przecież wypadło przeprosić, jakoś się wytłumaczyć. Chyba nie skręci mi karku?
Odważyłam się podnieść wzrok i po raz pierwszy dokładnie przyjrzeć się „mojej” ofierze. Nie na darmo określiłam go mianem kudłacza. Miał czarne, kręcone włosy, bardzo mocno owłosiony tors, a na dodatek kilkudniowy zarost. Ponieważ był wysoki i potężnie zbudowany, całość sprawiała wrażenie nieokrzesanego barbarzyńcy z epoki kamienia łupanego. Do tego te mroczne spojrzenie ciemnych oczu i wydatne usta.
Nie spodobał mi się. Było w nim coś dzikiego, coś co kojarzyło się z pierwotną, nieposkromioną siłą.
– Co masz mi do powiedzenia? –spytał chłodno.
– Myślałam… Sądziłam… – znów opuściłam głowę, niczym zbesztana uczennica. – Tak wyszło…
– Walnęłaś mnie w głowę, nabijając potężnego guza. Zepsułaś znakomicie zapowiadający się wieczór i na dodatek spłoszyłaś moją zdobycz. Zwykłe przepraszam nie wystarczy. Rozbieraj się!
– Że co?! – podniosłam głowę i zapatrzyłam się w niego niczym sroka w gnat.
– Zrobisz to sama, albo ci pomogę!
– Jeszcze czego! – energicznie zerwałam się z krzesła. Potem chwyciłam leżący obok kij. – Chyba za słabo ci przywaliłam?
– Widziałem już na co cię stać. Dziś, przed południem – uśmiechnął się, mierząc mnie przy tym pożądliwym spojrzeniem. – Teraz w ramach przeprosin masz okazję to powtórzyć.
– Niedoczekanie! Wracam do domu – oznajmiłam godnie, czując, że moje policzki pokrywa purpura. To na samo wspomnienie… Uh! Powinnam była mocniej mu przywalić w ten zakuty łeb!
– To ja złożę skargę.
– Jak się jest zboczeńcem, to trzeba się liczyć z takimi sytuacjami.
– Ja niby jestem zboczeńcem?
– A kto inny? Ja?
– Obłudna świętoszka.
– Wcale nie świętoszka!
– Przeleciał cię kiedyś ktoś w innej pozycji niż na misjonarza? – spytał z zaciekawieniem, nalewając sobie do szklanki whisky.
– Nie twój zasrany interes.
– Nie. Ale dałbym sobie uciąć rękę, że nie. Prawda?
Milczałam, godnie nadęta.
– Prawda – potwierdził sam swoje słowa z widocznym zadowoleniem.
– Palant. Przeprosin nie będzie, idę sobie.
– A ja złożę skargę.
– To sobie składaj – zezłościłam się. – Mam w dupie co zrobisz, co pomyślisz, i tak dalej.
– Dupcię masz śliczną – powiedział z rozbawieniem, zerkając na mnie z nad krawędzi szklanki. – Chętnie bym się nią zajął.
Co za bezczelny typ! Nawet nie próbował udawać zawstydzenia, choć przyłapałam go w tak dziwnej sytuacji. Dlaczego więc ja miałam się wstydzić tego, co zrobiłam?
– Nie gustuję w tego typu zabawach.
– Próbowałaś?
– Nie! I nie zamierzam!
– To skąd wiesz, że ci się nie spodoba?
Miałam dość tej banalnej dyskusji, zmierzającej donikąd. Chwyciłam mocniej kij i podeszłam bliżej.
– Bo wiem – powiedziałam z naciskiem. – Żegnam!
– A ty dokąd? – błyskawicznie chwycił mnie za ramię. Zamachnęłam się trzymana bronią, ale zablokował uderzenie i pozbył się jej, jakby miał do czynienia ze zwykłym patyczkiem. Potem zostałam zakleszczona pomiędzy zimną ścianą, a gorącym męskim ciałem.
– Puszczaj!
– Nie. Jakaś ty nerwowa – wymruczał, pochylając się. Nie podobało mi się spojrzenie ciemnych oczu, które podejrzanie błyszczały podnieceniem. – Ale ślicznie pachniesz. Jestem bardzo czuły na zapachy.
Boże! Znalazłam się w rękach prawdziwego wariata, który nie dość, że praktykował jakieś oryginalne, wyuzdane praktyki seksualne, to na dodatek mnie obwąchiwał.
– A ty NIE pachniesz ślicznie – odparowałam, szamocząc się w żelaznym uścisku.
– Nawet bardziej niż na wygląd – kontynuował z namysłem. – Urodę masz taką sobie. Jesteś strasznie blada i mało wyrazista. Chociaż gdyby…
Nie dokończył zdania. Przerwał w połowie i mnie puścił.
– To idź już sobie. Jestem zmęczony i boli mnie głowa.
Wściekła, pomaszerowałam w kierunku wyjścia. Oczywiście, nawet się za siebie nie obejrzałam.
Blada i mało wyrazista?
Też coś!
Ale udałam się wprost do łazienki.
Faktycznie, urodę miałam dość eteryczną. Za elfa u Tolkiena mogłabym robić bez charakteryzacji. Owalna twarz, blada cera, jasnoblond włosy. Jedynie oczy były w kolorze intensywnego błękitu.
A gdyby tak przyciemnić brwi i rzęsy, trochę się opalić?
Zadumałam się.
Czy miałam kierować się zdaniem podstarzałego erotomana?
Może troszkę spróbuję?
I w tym momencie przypomniałam sobie, że nie zabrałam mojego kija…

link do części II - (klik)

21 komentarzy:

  1. Hahahha super. To jest to wyuzdane opowiadanie? Kidy dasz kolejna czesc? Moze dzisiaj po polnocy.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze się zapowiada:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Babeczko, a co z resztą niedokończonych opowiadań?

    OdpowiedzUsuń
  4. G E N I A L N E !
    Bardzo mi się podoba to kolejne opowiadanie i chętnie przeczytam dalej. Już wyczuwam tu jakiś niebezpieczny romans, który mnie wciągnie i będę do niego często wracała.
    Pozdrawiam, Pani Ciemności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Babeczko jak zawsze jesteś genialna ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromnie jestem ciekawa rozwinięcia, zapowiada się świetnie. Brawo babeczko, ciągle zaskakujesz pozytywnie! Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego tego opowiadania jak i Mandatu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo fajne ale nadal czekam na "Mandat"

    OdpowiedzUsuń
  8. Najwierniejszej! Wczoraj, dzisiaj, jutro i zawsze! Najlepsze zakończenie tego dnia;) Dziękuję Kochana Babeczko! :*:*:*!!
    Całuję mocno,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  9. oooo ciekawe;) choć wciąż czekam na Mandat! :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten tekst to niespodzianka urodzinowa :-) Co do Mandatu, to mam spory kawałek, ale muszę go jeszcze poddać własnej korekcie. Horrorek się pisze, niestety powoli. A poprawę Kary chyba sobie daruję i dam tak jak jest...
    Buziaki, wasza maksymalnie zmęczona dziś (dużo, dużo pracy, nawet z córcią dziś cały dzień się nie widziałam)
    Babeczka :-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne jak zawsze ! Mogłabyś mi napisać w jakim wieku jest główny bohater ? Lepiej będzie mi sobie go wyobrazić bo to określenie "podstarzały erotoman " trochę mnie odstraszyło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A mnie się tak średnio podoba. Znaczy tekst oczywiście dobry, dobrze napisany etc. ale mimo, że mam życiowo powiedzmy "twardy charakter", to w głębi duszy wolę takie skrajnie przesłodzone i przelukrowane opowieści w stylu wygranej, czy chociażby ostatnio aniołka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja nie mogę co za głupie dziewcze z niej :P
    Czyta te erotyki i nie domyśliła się co wyprawia jej sąsiad? eh...

    Płakałam ze śmiechu jak wpadła tam z bejsbolem aby uratować "zniewoloną kobietę" ;)
    Zapowiada się fajna historia, mam nadzieję że sąsiad weźmie ją w obroty i pokaże to i owo ;)
    :)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  14. Płakałam ze śmiechu, dziękuję.
    A co z Mandatem?

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy kolejna czesc bochana babeczko?

    OdpowiedzUsuń
  16. O Boże, jak tam można :D Czytałam i dosłownie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać :D

    OdpowiedzUsuń
  17. To opowiadanie masz już skończone? Bo jeśli nie, to nie wiem czy zaczynać czytać, bo jak na każde Twoje opowiadanie, nie dam rady czekać zbyt długo :D

    Ada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będzie dodawane do końca weekendu majowego.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.