Z najlepszymi życzeniami urodzinowymi dla wiernej czytelniczki :-))) Sto lat!
Głupstwo (I)
Tego dnia z nieba lał
się prawdziwy żar. Słoneczko przyświecało jak wściekłe, a powietrze było tak
przesycone gorącem, że z ledwością dawało się nim oddychać.
Siedziałam na
werandzie, z ponurą miną wpatrując się w ekran komputera. Byłam pochłonięta
wertowaniem ofert pracy. I nieodmiennie dochodziłam do mało zadowalających
wniosków.
Pół roku temu zostałam
dumnym magistrem historii, z dyplomem na piątkę, uprawnieniami pedagogicznymi i
maksymalnie optymistyczną wizją przyszłości. Zdawało mi się, że każda szkoła
czeka na mnie z otwartymi ramionami i ze znalezieniem pracy nie będę miała
najmniejszych problemów. Życie bardzo szybko skorygowało ten pogląd, nadszedł
upalny lipiec, a moje oszczędności topniały w tempie zgoła nadprzyrodzonym. A
wolnego etatu nadal ani widu, ani słychu…
Energicznie zamknęłam
laptopa i chwyciłam leżącą obok książkę. Było to wyuzdane, ociekające seksem
dzieło, które przypomniało mi, że faceta również nie mam…
Pięć minut później
maszerowałam na tyły ogrodu, z lekturą w jednej, a z ogromnym drinkiem w
drugiej dłoni. Doszłam prawie do samego końca i z westchnieniem ulgi zajęłam
miejsce na leżaku, pod rozłożystą wierzbą. Odgradzała mnie od świata z trzech
stron, z czwartej nie musiała, bo sąsiedztwo stanowiła ogromna, opuszczona już
od kilku lat willa. Jej właściciele wyjechali za granicę i od tego czasu, dwa
razu do roku pojawiał się jedynie ogrodnik.
Powoli dałam wciągnąć
się lekturze. Pod wpływem soczystych opisów i dużej dawki alkoholu, poczułam,
że zaczyna kręcić mi się w głowie, a żar oblewa całe ciało, kumulując się w
dole brzucha. Bez namysłu wsunęłam rękę za skraj majtek od bikini i jakby od niechcenia
błądziłam nimi po tych najbardziej intymnych rejonach.
Wiedziałam, że
domownicy nie wrócą do wieczora. Obok nikt nie mieszkał. A w zasadzie, to gęste
gałęzie drzewa dawały miłe wrażenie bezpieczeństwa.
Pozwoliłam więc sobie
na coś, co ulżyło moim zmysłom i zdecydowanie poprawiło humor. Potem
przeciągnęłam się niczym kotka i znieruchomiałam.
Pod płotem stał
nieznany mi mężczyzna, wpatrując się we mnie zachłannym wzrokiem. Jedna jego
dłoń masowała krocze, a na twarzy miał wypisane niczym nietajone podniecenie.
Wcale się nie zmieszał,
gdy napotkał moje zdumione spojrzenie. Za to ja…
Jęknęłam i złapałam
leżącą obok sukienkę. Miałam przy tym okropną świadomość, że to i tak za późno.
Dokładnie widział każdy szczegół mojego ciała i to, co robiłam.
Skąd on się tam u
diabła wziął?!
Przestałam tracić czas
na bezsensowne rozważania i po prostu uciekłam. Z hukiem zatrzasnęłam za sobą
drzwi wejściowe i oparłam się o nie plecami. A później głośno walnęłam się
pięścią w czoło.
Taki wstyd!
Onanizowałam się na oczach obcego człowieka, a na dodatek miał idealny widok na
całe to nietypowe przedstawienie. Nic dziwnego, że był podniecony.
Pomaszerowałam do
kuchni i napiłam się wody. Sama nie wiedziałam jak mam uspokoić rozegrane
zmysły. Kolejnym drinkiem? Upiję się i w taki upał szlag mnie trafi. Podeszłam
do okna i delikatnie uchyliłam firankę. Na sąsiedniej posesji znów brakowało
jakichkolwiek śladów życia.
Więc kim on był?
Książkę ze wstrętem
rzuciłam w kąt. Miałam dość. Gdyby nie ona…
Dobrze. Przed samą sobą
musiałam przyznać, że to nie tylko wina namiętnej lektury. Po prostu tak
wyszło.
Stałam przy oknie
jeszcze z dobry kwadrans, ale pomimo to, nikogo nie zauważyłam. Dlatego, kiedy
tylko wróciła moja siostra, ze zniecierpliwieniem zadałam jej nurtujące mnie
pytanie:
– Dorka, czy my mamy
nowych sąsiadów?
– No właśnie –
wzruszyła ramionami. – Ponoć wprowadził się jeden taki niesympatyczny typek.
Pani Halinka miała nieprzyjemność go poznać. Opisała go jako opryskliwego,
nieuprzejmego i złośliwego mężczyznę w sile wieku.
Siła wieku? Fakt, ten
pod płotem nie wyglądał na młodzieniaszka. A coś więcej? Byłam tak zmieszana i
zawstydzona, że kompletnie nie zwróciłam uwagi na wygląd zewnętrzny. Jedyne co
pamiętałam, to to, że był brunetem.
– Czyli mamy
nowego sąsiada?
– Chyba tak. Zjesz
pizzę na kolację?
Nieuważnie skinęłam
głową. Nie zaspokoiłam swej ciekawości, wręcz przeciwnie, stawała się ona coraz
większa.
Tak więc, kiedy zapadł
zmrok, wymknęłam się na tyły ogrodu, by obserwować sąsiednie domostwo.
Specjalnie ubrałam czarne spodnie i koszulkę, a moje jasne włosy przysłoniłam
ciemną chustą. Wdrapałam się na wierzbę i wytrzeszczałam oczy, w nadziei, że
dojrzę coś ciekawego. Przyznam, że robiłam to głównie z nudów. Bez głębszych
motywów czy skomplikowanych myśli.
Siedziałam na tej
wierzbie, odganiając się od komarów i ze smakiem zajadając kolejne jabłko. Dom
sąsiada, znajdujący się zaledwie pięćdziesiąt metrów dalej, wciąż pozostawał
ciemny i cichy.
I nagle ujrzałam, jak w
oknie na piętrze zapala się światło. O mało co nie udławiłam się kawałkiem
owocu. Wyrzuciłam ogryzek i z kieszeni wyjęłam małą lornetkę.
Po czym prawie spadłam
z gałęzi.
Wyraźnie widziałam
nagą, skrępowaną kobietę, o potarganych włosach. W ustach miała dziwny knebel,
dłonie związane na plecach i rozmazany makijaż.
Płakała.
Niewiele się
namyślając, zaskoczyłam i pobiegłam truchtem do gospodarczego, skąd wytargałam
potężnych rozmiarów kij bejsbolowy. Nie mam pojęcia, skąd on się tam wziął,
leżał od zawsze, a teraz okazał się bronią idealną.
Nie niepokoiłam
rodziców, Dorki znów nie było w domu, więc wsadziłam jedynie w kieszeń komórkę,
by móc później zadzwonić na policję. Poza tym pałam chęcią zemsty na bezczelnym
podglądaczu. Najpierw moja satysfakcja, potem interwencja władzy. Głupota
totalna, ale zawsze miałam idiotyczne pomysły.
I chyba naoglądałam się
zbyt wielu zagranicznych filmów…
Dawno temu mieszkało
obok małżeństwo z dwójką dzieci. Chłopiec, znacznie ode mnie starszy, prawie
dorosły, był prawdziwym bufonem. Albo może po prostu nie interesowała go pyzata
sześciolatka. Dziewczynka, rok młodsza, przez pewien czas była moją
psiapsiółką. Aby nie musieć chadzać dookoła, obluzowałyśmy kilka desek tuż na
samym końcu naszych sąsiadujących posesji. Wiedziałam, że prowizoryczne
przejście nadal tam jest, choć minęły wieki odkąd z niego korzystałam.
Przekradłam się teraz z
bijącym sercem.
Potem ujęłam kij w obie
dłonie i starając się robić to bezszelestnie, powoli posuwałam się w kierunku
domu.
Drzwi były zaledwie
przymknięte.
Sąsiad chyba zmienił
miejsce kaźni, bo stłumione jęki dobiegały teraz z góry. Z sypialni.
To zadziwiające jak
dobrze pamiętałam gdzie postawić stopę, by drewniane schody nie zaczęły
podejrzliwie trzeszczeć. Poruszałam się prawie po omacku, wpatrzona w łunę
bijącą z jednego z pokoi.
Bardzo ostrożnie
zerknęłam do środka, w każdej chwili przygotowana na atak lub obronę.
Bezczelny gad stał do
mnie plecami. Całkiem nagi, eksponując zgrabne, umięśnione pośladki. Uwięziona
przez niego biedulka leżała na łóżku, nadgarstki miała przykute do metalowej
poręczy, na całym ciele czerwone ślady po uderzeniach. Łkała cichutko, miała
zamknięte oczy i ten dziwaczny knebel. Coś jakby kulkę na skórzanych paskach.
– Teraz dziwko
jesteś moja. Wiesz, co zrobię? Wiesz? – ryknął i kolejne uderzenie spadło na
biedne, zmaltretowane kobiece ciało. Ofiara naprężyła się i zaraz potem
bezsilnie opadła z powrotem.
Nie zamierzałam dłużej
czekać. W mgnieniu oka oceniłam swoje szanse i wystartowałam z kijem. Dudniąca,
ponura muzyka całkowicie zagłuszyła moje kroki, a ja z prawdziwą satysfakcją
walnęłam wroga prosto w kudłaty łeb. Pamiętałam przy tym, aby nie robić tego z
całej siły, w końcu chciałam go tylko ogłuszyć a nie skrzywdzić.
Padł na podłogę z
głuchym jękiem.
Ofiara chyba
zorientowała się, że coś się wydarzyło, bo otwarła oczy, w których ukazało się
prawdziwe przerażenie.
– Nie bój się –
powiedziałam, starając się aby mój głos zabrzmiał spokojnie i pocieszająco. –
Zaraz cię uwolnię. Tylko zadzwonię po policję, zanim ten tutaj się ocknie.
Szybko wystukałam 997 i
zdałam pobieżną relację. Ponieważ jednak doskonale znałam realia kraju, w
którym mieszkałam, przewidująco postanowiłam związać wroga. Krzyknęłam z
radości, gdy znalazłam kolejną parę kajdanek.
– Najpierw go
skuję – wyjaśniłam uspokajająco. – A potem zdejmę z ciebie to ustrojostwo.
Mężczyzna leżał twarzą
do podłogi. Sapiąc z wysiłku, zaciągnęłam go pod kaloryfer, po czym elegancko
unieruchomiłam. Otarłam pot z czoła i spojrzałam na uwięzioną kobietę. Dziwne,
ale wyglądała na rozwścieczoną. Pewnie oczekiwała, że nią zajmę się w pierwszej
kolejności.
– Jak to z ciebie
zdjąć? – zastanawiałam się na głos. I wtedy rozległ się dzwonek.
Po chwili wprowadziłam
do środka dwóch policjantów. Trzeba przyznać, że mieli dość dziwne miny. Jakby rozbawione…
– Trzeba ją
uwolnić – wskazałam palcem na łóżko. – Jeszcze nie zdążyłam tego zrobić.
– Dobrze – jeden z
policjantów bez problemu uporał się z kneblem.
Kobieta nabrała tchu, a
potem wrzasnęła ile sił w płucach.
– Coś ty narobiła
kretynko?!
– Ja? – zdziwiłam
się. – Uratowałam cię przecież.
– Przed czym?!
– Przed nim –
wskazałam wciąż nieruchomo leżącego kudłacza. – Katował cię…
W tym momencie tuż obok
rozległo się dziwne rzężenie. Przedstawiciele władzy poczerwienieli i
wyglądali, jakby z trudem tłumili napad wesołości.
– Katował mnie?!
Kurwa! Ty idiotko! Kretynko!
Zaraz. Dlaczego ona
była na mnie wściekła?
– Nie rozumiem – z
impetem usiadłam na jedynym dostępnym krześle.
Kwadrans później
panowie policjanci usiłowali uwolnić już przytomnego i nieziemsko rozeźlonego
sąsiada, nota bene, wciąż świecącego nagim zadkiem. Hipotetyczna ofiara
zniknęła za drzwiami łazienki, a ja siedziałam cichutko niczym mysz pod miotłą,
zastanawiając się co tak właściwie się stało. To znęcał się nad nią czy nie?
W końcu wszyscy
znaleźliśmy się na dole, w salonie.
– Zgłasza pan
napaść? – jeden z policjantów spojrzał z wciąż słabo maskowanym rozbawieniem na
gospodarza. Ten, przynajmniej w połowie był już ubrany i rozcierał właśnie
obolałe nadgarstki. Wolałam na niego nie patrzeć, bo co tu dużo mówić, było mi
strasznie głupio. Kretynka stulecia…
Mój kij stał tuż obok,
oparty o ścianę, ściągając na siebie rozbawione spojrzenia.
– Nie wiem.
Zastanowię się.
– Chciałam dobrze
– pisnęłam cichutko, nerwowo skubiąc końcówkę warkocza.
– Dobrymi chęciami
to piekło jest wybrukowane – warknął mężczyzna.
Kobieta nic nie mówiła,
paląc w milczeniu jednego papierosa za drugim.
– Przyjechała moja
taksówka – odezwała się nagle. – Miłego wieczoru Karolu – dodała zajadle, po
czym chwyciła torebkę i bez pożegnania, wyszła.
– Panowie są już
wolni. A ona – sąsiad wskazał na mnie – zostanie. Muszę zamienić słówko na
osobności z tą panienką.
W zasadzie to miałam
wielką ochotę zaprotestować. Ale przecież wypadło przeprosić, jakoś się
wytłumaczyć. Chyba nie skręci mi karku?
Odważyłam się podnieść
wzrok i po raz pierwszy dokładnie przyjrzeć się „mojej” ofierze. Nie na darmo
określiłam go mianem kudłacza. Miał czarne, kręcone włosy, bardzo mocno
owłosiony tors, a na dodatek kilkudniowy zarost. Ponieważ był wysoki i potężnie
zbudowany, całość sprawiała wrażenie nieokrzesanego barbarzyńcy z epoki
kamienia łupanego. Do tego te mroczne spojrzenie ciemnych oczu i wydatne usta.
Nie spodobał mi się.
Było w nim coś dzikiego, coś co kojarzyło się z pierwotną, nieposkromioną
siłą.
– Co masz mi do
powiedzenia? –spytał chłodno.
– Myślałam…
Sądziłam… – znów opuściłam głowę, niczym zbesztana uczennica. – Tak wyszło…
– Walnęłaś mnie w
głowę, nabijając potężnego guza. Zepsułaś znakomicie zapowiadający się wieczór
i na dodatek spłoszyłaś moją zdobycz. Zwykłe przepraszam nie wystarczy.
Rozbieraj się!
– Że co?! –
podniosłam głowę i zapatrzyłam się w niego niczym sroka w gnat.
– Zrobisz to sama,
albo ci pomogę!
– Jeszcze czego! –
energicznie zerwałam się z krzesła. Potem chwyciłam leżący obok kij. – Chyba za
słabo ci przywaliłam?
– Widziałem już na
co cię stać. Dziś, przed południem – uśmiechnął się, mierząc mnie przy tym
pożądliwym spojrzeniem. – Teraz w ramach przeprosin masz okazję to powtórzyć.
– Niedoczekanie!
Wracam do domu – oznajmiłam godnie, czując, że moje policzki pokrywa purpura.
To na samo wspomnienie… Uh! Powinnam była mocniej mu przywalić w ten zakuty
łeb!
– To ja złożę
skargę.
– Jak się jest
zboczeńcem, to trzeba się liczyć z takimi sytuacjami.
– Ja niby jestem
zboczeńcem?
– A kto inny? Ja?
– Obłudna
świętoszka.
– Wcale nie
świętoszka!
– Przeleciał cię
kiedyś ktoś w innej pozycji niż na misjonarza? – spytał z zaciekawieniem,
nalewając sobie do szklanki whisky.
– Nie twój zasrany
interes.
– Nie. Ale dałbym
sobie uciąć rękę, że nie. Prawda?
Milczałam, godnie
nadęta.
– Prawda – potwierdził
sam swoje słowa z widocznym zadowoleniem.
– Palant.
Przeprosin nie będzie, idę sobie.
– A ja złożę
skargę.
– To sobie składaj
– zezłościłam się. – Mam w dupie co zrobisz, co pomyślisz, i tak dalej.
– Dupcię masz
śliczną – powiedział z rozbawieniem, zerkając na mnie z nad krawędzi szklanki. –
Chętnie bym się nią zajął.
Co za bezczelny typ!
Nawet nie próbował udawać zawstydzenia, choć przyłapałam go w tak dziwnej
sytuacji. Dlaczego więc ja miałam się wstydzić tego, co zrobiłam?
– Nie gustuję w
tego typu zabawach.
– Próbowałaś?
– Nie! I nie
zamierzam!
– To skąd wiesz,
że ci się nie spodoba?
Miałam dość tej
banalnej dyskusji, zmierzającej donikąd. Chwyciłam mocniej kij i podeszłam
bliżej.
– Bo wiem –
powiedziałam z naciskiem. – Żegnam!
– A ty dokąd? –
błyskawicznie chwycił mnie za ramię. Zamachnęłam się trzymana bronią, ale
zablokował uderzenie i pozbył się jej, jakby miał do czynienia ze zwykłym
patyczkiem. Potem zostałam zakleszczona pomiędzy zimną ścianą, a gorącym męskim
ciałem.
– Puszczaj!
– Nie. Jakaś ty
nerwowa – wymruczał, pochylając się. Nie podobało mi się spojrzenie ciemnych oczu,
które podejrzanie błyszczały podnieceniem. – Ale ślicznie pachniesz. Jestem
bardzo czuły na zapachy.
Boże! Znalazłam się w
rękach prawdziwego wariata, który nie dość, że praktykował jakieś oryginalne,
wyuzdane praktyki seksualne, to na dodatek mnie obwąchiwał.
– A ty NIE
pachniesz ślicznie – odparowałam, szamocząc się w żelaznym uścisku.
– Nawet bardziej
niż na wygląd – kontynuował z namysłem. – Urodę masz taką sobie. Jesteś
strasznie blada i mało wyrazista. Chociaż gdyby…
Nie dokończył zdania.
Przerwał w połowie i mnie puścił.
– To idź już
sobie. Jestem zmęczony i boli mnie głowa.
Wściekła,
pomaszerowałam w kierunku wyjścia. Oczywiście, nawet się za siebie nie
obejrzałam.
Blada i mało wyrazista?
Też coś!
Ale udałam się wprost
do łazienki.
Faktycznie, urodę
miałam dość eteryczną. Za elfa u Tolkiena mogłabym robić bez charakteryzacji.
Owalna twarz, blada cera, jasnoblond włosy. Jedynie oczy były w kolorze intensywnego
błękitu.
A gdyby tak przyciemnić
brwi i rzęsy, trochę się opalić?
Zadumałam się.
Czy miałam kierować się
zdaniem podstarzałego erotomana?
Może troszkę spróbuję?
I w tym momencie
przypomniałam sobie, że nie zabrałam mojego kija…
link do części II - (klik)
Hahahha super. To jest to wyuzdane opowiadanie? Kidy dasz kolejna czesc? Moze dzisiaj po polnocy.. :)
OdpowiedzUsuńDobrze się zapowiada:)))
OdpowiedzUsuńBabeczko, a co z resztą niedokończonych opowiadań?
OdpowiedzUsuńG E N I A L N E !
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to kolejne opowiadanie i chętnie przeczytam dalej. Już wyczuwam tu jakiś niebezpieczny romans, który mnie wciągnie i będę do niego często wracała.
Pozdrawiam, Pani Ciemności.
Babeczko jak zawsze jesteś genialna ! <3
OdpowiedzUsuńOgromnie jestem ciekawa rozwinięcia, zapowiada się świetnie. Brawo babeczko, ciągle zaskakujesz pozytywnie! Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego tego opowiadania jak i Mandatu :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne ale nadal czekam na "Mandat"
OdpowiedzUsuńmandaaat :(
OdpowiedzUsuńNajwierniejszej! Wczoraj, dzisiaj, jutro i zawsze! Najlepsze zakończenie tego dnia;) Dziękuję Kochana Babeczko! :*:*:*!!
OdpowiedzUsuńCałuję mocno,
LIA.
oooo ciekawe;) choć wciąż czekam na Mandat! :P
OdpowiedzUsuńTen tekst to niespodzianka urodzinowa :-) Co do Mandatu, to mam spory kawałek, ale muszę go jeszcze poddać własnej korekcie. Horrorek się pisze, niestety powoli. A poprawę Kary chyba sobie daruję i dam tak jak jest...
OdpowiedzUsuńBuziaki, wasza maksymalnie zmęczona dziś (dużo, dużo pracy, nawet z córcią dziś cały dzień się nie widziałam)
Babeczka :-*
Świetne jak zawsze ! Mogłabyś mi napisać w jakim wieku jest główny bohater ? Lepiej będzie mi sobie go wyobrazić bo to określenie "podstarzały erotoman " trochę mnie odstraszyło :)
OdpowiedzUsuńBędzie, cierpliwości :)
UsuńA kiedy Babeczko tak mniej wiecej?
UsuńA mnie się tak średnio podoba. Znaczy tekst oczywiście dobry, dobrze napisany etc. ale mimo, że mam życiowo powiedzmy "twardy charakter", to w głębi duszy wolę takie skrajnie przesłodzone i przelukrowane opowieści w stylu wygranej, czy chociażby ostatnio aniołka :)
OdpowiedzUsuńNo ja nie mogę co za głupie dziewcze z niej :P
OdpowiedzUsuńCzyta te erotyki i nie domyśliła się co wyprawia jej sąsiad? eh...
Płakałam ze śmiechu jak wpadła tam z bejsbolem aby uratować "zniewoloną kobietę" ;)
Zapowiada się fajna historia, mam nadzieję że sąsiad weźmie ją w obroty i pokaże to i owo ;)
:)
S.
Płakałam ze śmiechu, dziękuję.
OdpowiedzUsuńA co z Mandatem?
Kiedy kolejna czesc bochana babeczko?
OdpowiedzUsuńO Boże, jak tam można :D Czytałam i dosłownie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać :D
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie masz już skończone? Bo jeśli nie, to nie wiem czy zaczynać czytać, bo jak na każde Twoje opowiadanie, nie dam rady czekać zbyt długo :D
OdpowiedzUsuńAda.
Tak, będzie dodawane do końca weekendu majowego.
Usuń