Opowiadanie krótkie, na maksymalnie trzy niedzielne popołudnia. W zasadzie miało być na dzień kobiet, ale z powodu różnych zawirowań losu, skończyłam je dopiero teraz.
Jest już zabawnie, strasznie i fantastycznie, ale tutaj będzie całkiem zwyczajnie i nieco romantycznie. Kto chce, niech poczeka na następne części ;-)
Mandat (I)
Zapowiadał się pierwszy
mandat w moim życiu. I to tylko dlatego, że oślepiona własnymi łzami, nie
zauważyłam tego cholernego czerwonego światła.
Stanęłam na poboczu i w
pospiechu usiłowałam znaleźć chusteczkę w czeluściach torby. Niestety zanim się
to udało, ktoś energicznie zapukał w szybę.
– Dokumenty
proszę! – usłyszałam tuż obok głęboki męski głos.
Otarłam oczy skrajem
rękawa i z jeszcze większą gorliwością zaczęłam grzebać w przepastnej torebce.
Nic z tego, nie mogłam znaleźć ani portfela, ani chusteczek. Jakby w ogóle ich
tam nie było.
– Chyba nie mam –
powiedziałam bezradnie i spojrzałam w najpiękniejsze męskie oczy, jakie dane
było mi widzieć w całym swoim życiu.
– Nie ma pani?
– Nie wiem…
Pod czujnym okiem
policjanta, zagryzając wargi i usiłując na nowo się nie rozpłakać, wygramoliłam
się z auta i całą zawartość torebki wysypałam na zajmowane przed chwilą
siedzenie. Po czym pochyliłam się, bo wśród tysiąca rupieci od razu dostrzegłam
leżący portfel. Chwyciłam go z ulgą i gwałtownie się odwróciłam. Na tyle
szybko, że zdążyłam jeszcze dostrzec jak szanowny przedstawiciel władzy, gapi
się z zachwytem na moje nogi. I to co znajduje się powyżej. Kiedy napotkał mój
nieco zdumiony wzrok, chrząknął i uśmiechnął się łobuzersko.
Na dodatek wyglądał tak,
że od razu zmiękły mi kolana, a serce zaczęło bić jak oszalałe.
I nagle uświadomiłam
sobie, że co z tego? Wygląd to mało, bardzo mało. Przekonałam się o tym przed
chwilą, gdy nakryłam mojego przyszłego męża, mężczyznę w którym byłam zakochana
do szaleństwa, z inną kobietą. Na dodatek dzień przed ślubem.
Z odpowiedniej
przegródki wyłuskałam dokumenty i podałam mu, czując jak dłonie dygoczą mi ze
wzburzenia.
– Ej, spokojnie –
silnymi palcami objął mój nadgarstek. – Znajdziemy jakieś okoliczności
łagodzące i nie będzie tak źle.
– Łagodzące? –
spytałam drżącym głosem. – Jutro mój ślub, a ja właśnie przyłapałam przyszłego
męża z kochanką… – i ponownie wybuchłam
płaczem.
Zakłopotał się. Ja
również poczułam się niezręcznie. Najchętniej padłabym wprost w szerokie
ramiona i przytuliła się do muskularnej piersi, ale przecież nie policjantowi
na służbie! Choćby i był sto razy piękniejszy.
– Przepraszam, to
nic – znów się odwróciłam, by tym razem sięgnąć po chusteczki. Kiedy wydmuchiwałam
nos, zauważyłam, że mężczyzna wpatruje się we mnie zachłannym, pełnym podziwu
wzorkiem. I nagle olśniło mnie dlaczego!
Umówiłam się z Adamem,
że ani ja nie będę robiła wieczoru panieńskiego, ani on kawalerskiego.
Grzecznie pójdziemy spać już po dwudziestej, by w tym wymarzonym dniu, wyglądać
świeżo i promiennie. Oczywiście nie zamierzałam się trzymać swojej części
umowy. Chciałam mu zorganizować prywatny wieczór kawalerski. Specjalnie na tę
okazję założyłam czarne, samonośne pończoszki, skórzane, mega wysokie kozaki i
specjalny gorset, z mini spódniczką ledwo zasłaniającą nagie pośladki. Początek
marca tego roku był dość ciepły, więc na wierzch narzuciłam jedynie lekki
prochowiec. Na moje nieszczęście również krótki. Nachylając się przy siedzeniu,
wypięłam pupę i doskonale wyeksponowałam wszelkie walory.
To właśnie dlatego
przedstawiciel władzy przyglądał się mi z takim zachwytem!
– Och! – jęknęłam,
czując jak na moje policzki wypełza ciemna czerwień.
A on nieoczekiwanie
zaczął się śmiać.
– Nie ma się czego
wstydzić – powiedział wciąż rozbawiony. – To był cudowny widok.
– Możliwe –
mruknęłam, odruchowo poprawiając płaszcz.
– Kolega chyba
zaczyna mi zazdrościć – wskazał na radiowóz.
– Czy mogłabym
prosić, aby załatwił to pan jak najszybciej? Chciałabym wrócić do domu.
– A może pójdziemy
gdzieś na kawę? – spytał, dość nieuważnie przeglądając podane mu dokumenty. –
Kończę za pół godziny.
Trzeba przyznać, że
mnie zaskoczył.
– Na kawę? Późnym
wieczorem?
– Racja, lepiej na
drinka. Mocnego i odprężającego, w jakimś głośnym, tłocznym miejscu. Co pani na
to?
– Ja… – zająknęłam
się. W zasadzie powinnam była odmówić, wrócić do domu, wypłakać się i utopić
swoje smutki w butelce szampana. Ale z drugiej strony, aż żal było nie
skorzystać z takiej propozycji. Chłopak był jak marzenie, świetnie zbudowany,
smagły, z ciemnym śladem po goleniu na przystojnej twarzy. I na dodatek te
oczy. Duże, ciemne, otoczone gęstymi, czarnymi rzęsami. Poza tym mundur… Co
takiego było w tym kawałku materiału, że tak potrafił działać na kobiety?
– A moje
wykroczenie?
– Tak pięknej
kobiecie mogę wiele wybaczyć – mrugnął okiem, oddając mi papiery.
– Kolega nie
będzie miał nic przeciwko?
– Nie będzie miał.
To jak? Jesteśmy umówieni?
Jak mogłam odmówić? Patrzył
na mnie tak, że nawet złamane serce zaczęło jakby mniej boleć.
– Musiałabym
jechać do domu się przebrać.
– Dla mnie bomba.
Uważam, że nie trzeba.
– Jestem półnaga!
– Dlatego bomba! –
Coś napisał na kartce, która wyjął z kieszeni. – Pojedziesz za nami? Zmienię
ciuchy na mniej służbowe i będę gotów.
– Dlaczego? W
mundurze wyglądasz szałowo – posłałam mu przeciągłe spojrzenie spod
opuszczonych rzęs. Przy takim mężczyźnie, nawet pomimo mojej nieciekawej
sytuacji, od razu poczułam się stuprocentową kobietą.
Pochylił się lekko i z
uśmiechem zażartował:
– Wezmę ze sobą
jedynie kajdanki…
Zmieszałam się. Ten
skok z otchłani rozpaczy na sam szczyt i w ramiona zupełnie obcego, nieznanego
mi wcześniej faceta, był zbyt zaskakujący. Czułam jednak przypływ adrenaliny,
mrowienie w koniuszkach palców i dziwne podniecenie. Na dodatek dotarło do
mnie, że jutro czeka mnie bardzo ciężki dzień. Tłumaczenia, wyjaśnienia,
przeprosiny. Odwołać huczne wesele na ponad sto osób, to jednak był powód do
zmartwienia.
I jeszcze Adam.
Przystojny drań, który połamał moje serce na drobne kawałeczki. Planowaliśmy
nasze życie przez długie miesiące, a on przekreślił wszystko swoją zdradą.
– Dobrze –
powiedziałam stanowczo. – Pojadę za wami.
Skinął głową i po
dżentelmeńsku otworzył drzwi mojego własnego auta.
Pół godziny później,
podczas której biłam się z własnymi myślami i na nowo przezywałam gorycz
niedawnej porażki, przekonałam się, że mój nowy znajomy po cywilnemu wygląda
jeszcze lepiej niż w mundurze. Zwykłe dżinsy podkreślały wąskie biodra, sportowa
kurtka z ledwością opinała szerokie ramiona, a pasiasty szalik zawadiacko
owinięty wokół szyi, chronił przed chłodem nocy.
– Bałem się, że
jednak odjedziesz – uśmiechnął się szeroko.
– Nie odjechałam,
ale odrobinę zmarzłam.
– Stanowczo masz
na sobie strój nieodpowiedni do spacerów – objął mnie władczo ramieniem. – Ale
stąd mamy zaledwie kilka kroków na rynek. Wybierzesz lokal czy ja mam to
zrobić?
– Niech nie będzie
jednak ani tłoczny, ani głośny – mruknęłam, wtulając nos w kołnierz. Bez namysłu
zdjął szal i owinął nim mnie. Niewyraźnie podziękowałam, z przyjemnością
wdychając obcy zapach mężczyzny i jakiejś nieznanej mi wody po goleniu.
Wybrał idealnie.
Knajpka była niewielka i sprawiała wrażenie niezwykle intymnej. Z ulgą zajęłam
miejsce na podwójnej sofie, nie zamierzając zdejmować płaszcza.
– Tu jest więcej
niż ciepło – uśmiechnął się. – Nie krępuj się.
– Wolałabym
pozostać ubrana.
– Jesteś ubrana.
Tylko bardziej seksownie niż na co dzień się to spotyka.
Miał trochę racji. Z
westchnieniem oddałam mu prochowiec i otuliłam się ramionami. Kiedy wrócił,
usiadł nie w fotelu naprzeciwko, na co po cichu liczyłam, ale tuż obok.
– To co zamówimy?
– Nie wiem –
bezradnie kartkowałam podane sobie menu. – Mam ochotę się upić, wręcz zanurzyć
w morzu alkoholu.
– Czyli na
początek butelka wina, szampana? Czy też coś znacznie mocniejszego?
– Niech będzie
wódka z czymkolwiek – oznajmiłam stanowczo.
Nawet jeśli się
zdziwił, nie dał tego po sobie poznać. Zerwał się z miejsca i po chwili wrócił
niosąc ze sobą dużą flaszkę, kartonik soku i dwie szklanki.
– Nie czekałem na
kelnerkę – znów się uśmiechnął i przyrządził mi solidnego drinka. – Na sam
początek chyba wypada abym się przedstawił. Jestem Wojtek.
– Marta – ujęłam
podaną sobie dłoń i energicznie nią potrząsnęłam. A potem jednym haustem
opróżniłam szklankę. Czułam, jak oczy wyszły mi na wierzch, a przełyk zapłonął
żywym ogniem. Chyba domyślił się, co się stało, bo szybko nalał mi czystego
soku i zmusił do wypicia.
– Nie tak prędko –
powiedział kpiąco. – Jeszcze zdążysz zanurzyć się w tym morzu alkoholu.
Powinnam się wstydzić. Powinnam
czuć żal. A tymczasem pragnęłam jedynie upić się i przytulić do siedzącego obok
faceta. Było mi źle, tak źle, że w zasadzie mogło być już tylko lepiej.
– Czy on jest wart
tego byś spijała się do nieprzytomności? – spytał cicho.
– Nie. Ale co
innego mi pozostało? – odparłam z doskonale wyczuwalną rozpaczą.
– Sądzę, że to
skończony kretyn, skoro na własne życzenie zrezygnował z takiej kobiety jak ty.
– Ech – mruknęłam
i zabrałam się za kolejnego drinka. – Sęk w tym, że wcale nie zamierzał
rezygnować. Złapał dwie sroki za ogon i z obu nas zrobił skończone idiotki.
– Opowiadaj – Wojtek
wygodnie rozsiadł się na kanapie.
– Za dużo tego nie
ma. To był związek idealny, z idealnym mężczyzną i idealnie zaplanowanym
zakończeniem.
– Nie ma idealnych
związków.
– Masz rację. Nie
ma – odparłam z goryczą. – Pół roku temu poznał na delegacji dziewczynę. Dużo
młodszą ode mnie, jeszcze studiuje. Nie będę wnikać czy to on ją poderwał, czy
też odwrotnie. Romansował sobie bydlak na dwa fronty, tu przyszła żonka, tu
kochanka, której ku mojemu zdumieniu również się oświadczył. Obie nic nie
wiedziałyśmy o sobie…
Popiłam, lecz teraz z
większą rozwagą.
– Zgaduję, że
przypadkowa konfrontacja miała burzliwy przebieg?
– I to jest
najzabawniejsze! – Nie darowałam sobie i łyknęłam resztę na jeden raz. Tym
razem paliło nico mniej. – Ta flądra stwierdziła, że widać ją kocha bardziej i
dotąd bał się to wyjawić. Ale teraz nadeszła znakomita okazja i już nie muszą
się dłużej ukrywać.
– A sam
zainteresowany?
– Niepewnie, ale
jednak poświadczył jej słowa…
Na samo wspomnienie
tego upokorzenia, tego bólu, który odczuwa się gdy walą się wszystkie zbudowane
z piasku zamki, poczułam taki żal, że ponownie się rozpłakałam. Lecz tym razem
bez skrępowania wtuliłam się w ramiona nowego znajomego.
Otulił mnie i
delikatnie kciukiem gładził ramię.
– Powinnaś
spojrzeć na to z innej perspektywy. Co by było za pięć, dziesięć lat? Pozbyłby
się tej kochanki, ale zaraz pojawiłaby się następne.
– Skąd wiesz? –
pociągnęłam nosem i spojrzałam wprost w ciemne, poważne oczy.
– Mam
przyrodniego, starszego brata. Nie wiem dlaczego, ale właśnie zachowuje się
dokładnie tak jak twój były. Dwukrotnie żonaty, dwukrotnie dał przyłapać się w
sytuacji in flagranti, ale nic sobie z tego nie robi. Czasami romansuje z
dwiema, trzema kobietami naraz – Wojtek wykrzywił usta. Widać było wyraźnie, że
bardzo mu się to nie podobało. – Najbardziej było mi żal jednej takiej dziewczyny,
beznadziejnie w nim zakochanej. Oszukiwał ją mówiąc, że jest żonaty, ale nie
może się rozwieść, bo u jego żony stwierdzono białaczkę. Rozumiesz, nie może
opuścić chorej i takie tam. A potem ze śmiechem pokazywał nam wpisy tej
dziewczyny na fejsie, gdy dzieliła się swą nieszczęśliwą miłością.
– To chore! – Od
razu odechciało mi się płakać. – Ale z niej również kretynka do potęgi.
– Młoda,
niedoświadczona i zakochana.
– Co było dalej? –
spytałam z ciekawością.
– Też byłem młody
i głupi. Wbiłem się w mundur i pojechałem do niej z wizytą. Faktycznie, była
również kretynką – Wojtek uśmiechnął się z goryczą. – Wywaliła mnie za drzwi,
krzycząc, że nie da się nabrać na podobne mistyfikacje, a Krystian i tak kiedyś
będzie jej. Od tego czasu mojego brata spotykam jedynie na oficjalnych,
rodzinnych przyjęciach.
– Obraził się?
– Poniekąd.
– A ty niby jesteś
ten dobry i szlachetny? – Mój surowy ton jedynie go rozśmieszył.
– Nie jestem –
roześmiał się. – Jednak nie lubię trzymać dwóch srok za ogon.
– Bo?
– Tak po prostu.
– Nie ma ludzi bez
wad.
– Ja nie twierdzę,
że jestem bez wad. Ale moje wady równoważą zalety. Taką przynajmniej mam
nadzieję.
Tak, pewnie –
pomyślałam z przekąsem. Bez wad?
– A umówiłeś się
ze mną, bo zauroczyło cię moje niewinne, pełne rozpaczy spojrzenie błękitnych
oczu?
– Ależ skąd! –
Poweselał jeszcze bardziej. – Umówiłem się z tobą, bo zauroczyła mnie idealnie
kształtna i krągła pupa oraz zgrabne nogi.
– Wy, mężczyźni! –
odepchnęłam go z udawanym oburzeniem. Nie wyglądał na zbytnio przejętego. A ja,
tak naprawdę nie mogłam się na niego złościć.
– Wolisz jak facet
opowiada ci kłamstwa, że od pierwszego spojrzenia zauroczyła go twoja
inteligencja i elokwencja?
– Inteligencja nie może
zauroczyć od pierwszego spojrzenia!
– Niektórzy
twierdzą, że może.
Wymownie popukałam się
w czoło.
– To jest czysta
obłuda. Już prędzej w wyborze partnera pomaga kobiecie jej nos.
– Nos?
– Istnieje teoria,
że bierzemy was na zapach. Coś w tym chyba jest – dodałam zamyślona.
– Czyli skoro
zgodziłaś się pójść ze mną na kawę, to oznacza, że ładnie pachnę?
– Zgodziłam się,
bo primo, chcę się upić. A secundo, jutro ciężki dzień. Będę musiała wszystko
odwołać, wytłumaczyć…
Posmutniałam. Wojtek
przygotował kolejnego drinka.
– Proszę, pij.
Daję słowo, że odwiozę cię potem prosto do domu.
– Czym? Też
pijesz.
– Radiowozem na
sygnale – zaczął się śmiać, bo zrobiłam dziwną minę.
– Szkoda, że nie złapałam
go wcześniej na zdradzie. A byłam tak pewna…
– To może klin?
– Pewnie
zaproponujesz własną kandydaturę?
– Dlaczego nie?
Jestem przystojny, dobrze zbudowany – w udawanym geście naprężył muskuły – i
mam powalający uśmiech.
– Ładnie pachniesz
– dodałam w zamyśleniu. Czułam jak komórka w mojej torebce zaczyna wibrować i
zastanawiałam się czy przypadkiem nie dzwoni mój niewierny narzeczony. – Ale to
i tak kiepski pomysł.
– A może to ze mną
jutro weźmiesz ślub? Garnitur mam, nikt nie zauważy…
Wybuchłam śmiechem, bo
powiedział to tak poważnym, przekonującym tonem. Jeżeli chciał mnie
rozśmieszyć, to znakomicie mu się to udało.
– Adam jest jasnym
blondynem, wariacie!
– Ale ze mną
będziesz miała ładniejsze dzieci – dodał wesoło sięgając po swojego drinka.
– Skąd wiesz?
– Bo będą miały
twoje błękitne oczka i moje ciemne włoski.
Nie po raz pierwszy w
jego obecności, poczułam, że na policzki wypełza mi potężny rumieniec. Nie
chodziło o dzieci, o związek, ale na samą myśl, że mógłby mnie pocałować, że
moglibyśmy zrobić coś więcej… Że moglibyśmy się kochać!
Rany! Jestem kompletnie
popieprzona. Przed kilkoma godzinami zwalił się mój długoletni związek, pękło
serce, a ja tu rozmyślam, jak to będzie znaleźć się w ramionach tak naprawdę
kompletnie nieznanego faceta.
– Wojtek… To był
zły pomysł. Powinnam wrócić do domu.
– Takim jestem
kiepskim towarzyszem?
– Nie o to chodzi. Sądzę,
że byłbyś wspaniałym towarzyszem. Ale nie dziś.
– Wolisz cierpieć
w samotności niż wypłakiwać żale na mojej szerokiej, muskularnej piersi?
Westchnęłam. Co za
uparty typek! Najgorsze było jednak to, że naprawdę bardzo mi się podobał i
gdyby nie zaistniała sytuacja…
– Wcale nie wolę. Sama
nie wiem – powiedziałam bezradnie, otulając się ramionami i kuląc na swoim
miejscu. – Już nic nie wiem.
Wojtek nagle spoważniał.
Uniósł kciukiem mój podbródek i z uwagą wpatrywał się w oczy, w których
ponownie pokazały się łzy.
– Odwiozę cię do
domu – powiedział stanowczo. – Poczekaj na mnie. Zapłacę i przyniosę nasze
okrycia.
Skinęłam głową. Najdziwniejsze
było to, że czułam ogromny żal. Dlaczego tak łatwo zrezygnował? Nie, to już była
przesada. Muszę się w końcu zdecydować – chcę się upić i pozbywając wszelkich
hamulców moralnych przespać z nieznanym mi facetem, czy też upić i kiedy już
wypłaczę wszystkie łzy, pójść spać?
Sięgnęłam po telefon.
Miałam tam ponad sto nieodebranych połączeń od Adama.
I co z tego? Czyżby
chciał przeprosić i błagać o wybaczenie? A co z zaufaniem? Jak zamierzał
odzyskać coś, co było tak ważne, tak fundamentalne dla każdego związku?
– Proszę, twój
płaszcz – Wojtek otulił mnie prochowcem. – A taksówka już czeka przed wejściem.
– Szybki jesteś.
– Czasami –
leciutko się uśmiechnął.
Milczałam całą drogę,
to zastanawiając się czy nie zaprosić Wojtka do środka, to znów czy mimo
wszystko nie porozmawiać z Adamem. Bynajmniej nie po to, by od razu mu
wybaczyć. Zamierzałam wpierw odpracować karczemną awanturę i zmieszać jego ego
z błotem. A potem? Potem się zobaczy.
Jak się okazało, los
postanowił za mnie podjąć decyzję.
link do części II - klik
Super ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak Ty to robisz, Babeczko, ale masz niezwykły dar, który pozwala Ci na opisywanie przeżyć bohaterek w taki sposób, że czuję to samo co one. Kiedy czytałam przemyślenia Marty o zdradzie, było mi tak niesamowicie przykro, jakbym to ja została właśnie zdradzona tuż przed ślubem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę gratuluję niezwykłego talentu :)
Kolejne cudeńko ^^ Tylko trochę ciężko Nam będzie wytrzymać do kolejnej niedzieli ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Już nie moge się doczekać kolejnej części ! ;) K.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńPS. Braćmi nie będą...
Uff :D
UsuńWojtek musiał mieć naprawdę cudowny widok :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie i, choć lubię dłuższe historie, to fajnie, że to opowiadanie będzie krótsze :)
Pozdrawiam,
A.
Boskie :) Babeczko lubisz robić niespodzianki. Cudownie, że piszesz, ze znajdujesz czas i raczysz nas fajnymi chwilami. Dziękujemy bardzo . :))) I aż tyle czekać:(((((((((((( to jest najgorsze w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńBabeczko... w każdym szaleństwie jest metoda... mam tu na myśli serwowanie po trochu kilku tytułów na na raz. Mam pytanie: czy Ty je też równocześnie piszesz, przeskakując po nich od jednego do drugiego? Bo jeśli tak, to by znaczyło, że nie tylko ja tak mam ;). A nowy tekścik zapowiada się jak zawsze... Czyli po każdym kawałku głód następnego :D
OdpowiedzUsuńMam tylko Karę (która wymaga niewielkich poprawek) i Mandat. Reszta pisze się na bieżąco, w zależności od aktualnego humoru :-))) Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam...
OdpowiedzUsuńJak bedziesz mogla to dodaj Mandat wczesniej niz w niedziele :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało tym bardziej, że ja w podobnych okolicznościach poznałam swoją wielką pierwszą miłość :), jednak mam nadzieję, że ta historia skończy się dla głównej bohaterki o niebo lepiej niż moja...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
Ja bardzo ładnie proszę o Karę! : >
OdpowiedzUsuńJest szansa, że dostaniemy część wcześniej niż w niedziele? :)
OdpowiedzUsuńMiodzio, normalnie miodzio :D Babeczko, mogłabym Cię czytać cały wolny mój wolny czas :)
OdpowiedzUsuńBoziu cudowne opowiadanie. I jak tu przeżyć do następnej niedzieli? Zamiast czytać książki do pracy naturalnej przesiaduję u Cb czytając opowiadania...
OdpowiedzUsuńSuper lekkie przyjemne wlasnie na niedzielne popoludnie. Tylko czemu musimy czekac az tydzien ;(
OdpowiedzUsuńNefdrae
Cuudowne!
OdpowiedzUsuńJestem po stokroć zachwycona!
nie no, no nie, ona chyba nie ma zamiaru wybaczyć temu dupkowi???!!!! skonczony kretyn! błagam niech do niego nie wraca! ma teraz idealnego kandydata
OdpowiedzUsuńaaaa, chyba nie wytrzymam do następnej niedzieli :)
OdpowiedzUsuńboskie <3
Chyba mnie trochę znacie... Sądzicie, że wróci do swego eks?
OdpowiedzUsuńNie ma prawa!
UsuńMoim skromnym zdaniem. ;D
jakby mi facet wyskoczył z tekstem "niebieskie OCZKA i ciemne WŁOSKI", z punktu odesłałabym go do piaskownicy, nieważne, jak muskularny by był i jaką miał paukę :P
OdpowiedzUsuńlitości, przecież to jest gaworzenie jak z podstawówki! I totalnie mi kładzie klimat czytanego tekstu....
ugh.
Ale poza tym, to odkryłam Twoje opowiadania niedawno, jeszcze mi nieco zostało do przeczytania i delektuję się lekturą, dziękuję za moc wrażeń i pozdrawiam :)
A wiesz, co najdziwniejsze? Kiedyś zrobiłam ankietę pt: którego bohatera moich opowiadań zabrałabyś ze sobą na wakacje? I wygrał... Wojtek :-)))
Usuńhahahaha! :D
Usuńczyli to widocznie oznacza, że jestem w mniejszości ;>