Kara (IV)
Nic nie mogła na to poradzić, ale poczuła nagłe współczucie. Po tym
mężczyźnie było widać, że wiele przeszedł.
– Odpoczywaj – delikatnie go popchnęła. – Przyniosę coś do jedzenia.
Bez sprzeciwu położył się na niewygodnym łóżku, zamykając oczy i próbując
pozbyć się jej wszechobecnego zapachu. Naprawdę, ślicznie pachniała.
To dziwne, ale chyba się zdrzemnął. Kiedy się ocknął, plecy już nie
bolały, za to na stoliku obok stało coś, co wyglądało bardzo apetycznie.
Usiadł i wtedy zauważył lekarkę, pochylającą się nad wciąż nieprzytomną
dziewczyną.
– Obudziłeś się mięśniaku?
– Tak.
Nie spuszczał z niej czujnego wzorku. Skoro znów był sprawny, może mógłby
spróbować? Na samą myśl o tym, czuł jak jego serce przyspiesza, w ustach robi
się niebezpiecznie sucho, a w spodniach
coraz ciaśniej.
– To ta zdzira, przez którą mnie skatowali?
– Nie trafiło na niewinnego.
– Z tego co pamiętam, to przysłali ją tu, bo zaszlachtowała całą
swoją rodzinę. Mam rację?
– Ojczyma, który ją gwałcił i matkę, narkomankę w ostatnim stadium.
– A mnie uczono, że morderstwo to morderstwo.
– Może masz rację – Julia usiadła na jednym z okrągłych taboretów. Z
cichym westchnieniem odgarnęła natrętny kosmyk włosów. – Ale lubię tę
dziewczynę.
– Po takich jak wy, wszystkiego można się spodziewać.
– Co masz na myśli?
– Na bieżąco przeglądam bazę danych. Nikt ze zgromadzonych, nie
trafił tu bez powodu. A zazwyczaj było ich wiele.
– Moje również czytałaś?
– Czytałam – posłała mu przeciągłe spojrzenie. – Recydywista jakich
mało, kompletnie niereformowalny.
– Pochlebiasz mi – uśmiechnął się, przysuwając ku sobie tacę z
jedzeniem.
– Nie potrafię tego zrozumieć – pokiwała w zadumie głową. – Dlaczego
do niektórych powód do dumy stanowi ilość wyroków i złych rzeczy, które robili
innym ludziom?
– Cnotka się znalazła – mruknął, pazernie pochłaniając przygotowany
dla niego posiłek.
– Jak skończysz, to możesz iść.
– Tak bez pożegnania?
Pomachała czymś, co trzymała w dłoni.
– Mam ze sobą magiczny, czerwony guzik.
Prychnął.
– Sądzisz, że się boję? Po tym wszystkim co przeszedłem?
– Sądzę, że nie. Jesteś idiotą, o małym móżdżku, w którym krążą
jedynie myśli o zabijaniu, gwałceniu i jedzeniu.
– Gówniane porównanie – zmarszczył brwi. Nie spodobały mu się te
słowa.
– Trafne porównanie – wyprostowała się i spojrzała uważnie na
nieprzytomną pacjentką. Sztuczny sen wywołany przez narkozę, wzmocni wyczerpany
organizm. Powinna się obudzić za jakieś dwanaście godzin, całkiem zdrowa. Julia
westchnęła. Jedynie duszy nie potrafiła jej uleczyć. – Za to ciebie miałam już
przyjemność widzieć w akcji. Idealnie pasujesz do typa, który wali zdobycz
maczugą i wciąga ją do swej jaskini za włosy…
– Aaa! Mówisz o tym! Przecież miałaś ochotę?
– Zmiłujcie się niebiosa – zrezygnowana pokręciła głową. Potem
spojrzała mu prosto w oczy. – Ja wiem, że dla takiego typa jak ty, świat
ogranicza się do pieprzenia wszystkiego i wszystkich, ale wątpliwą przyjemność
bliższej znajomości z tobą, zostawię komuś innemu – dokończyła złośliwie.
– Sama jeszcze do mnie przyjdziesz dupeczko – oparł się o ramę łóżka
i spojrzał na nią z pożądaniem pomieszanym z nienawiścią.
– Nie lunatykuję w nocy.
– Zapewniam cię, że będziesz całkowicie przytomna.
– I nie upijam się do tego stopnia.
– Będziesz trzeźwa, przytomna i napalona jak...
– Wystarczy! A poza tym jeśli jeszcze raz nazwiesz dupeczką, to
gwarantuję ci kilkugodzinny pobyt na toalecie. A teraz wybacz, muszę zająć się
czymś ważniejszym.
Spojrzał na nią spod zmrużonych powiek. Była uparta i to właśnie się mu w
niej podobało. Ale to pozory, taka sama dziwka jak wszystkie inne, tylko zgrywa
niedostępną, bo wydaje się, że da jej to jakąś przewagę.
Julia wstała i skierowała się ku przeszklonym drzwiom, prowadzącym do jej
prywatnego gabinetu.
Damian bez słowa podążył za nią. Zauważyła to dopiero kiedy podeszła do
biurka.
– Coś jeszcze? Jakiś medyczny problem?
– O, tak pani doktor. – Z paskudnym grymasem podszedł bliżej.
Uniosła brwi i zamarła w oczekującej pozie. Jakoś nie bardzo się jej ten
uśmiech spodobał.
– Straszne bóle. Obawiam się, że potrzebna jest natychmiastowa
interwencja. – To mówiąc rozpiął spodnie, opuszczając je razem z bielizną. – Z
doświadczenia wiem, że najlepszy byłby masaż…
– Najlepsze byłoby gdyby twego ojca wykastrowali za młodu – warknęła
rozgniewana, odwracając się tyłem. Ale nie zdołała ukryć rumieńca wstydu, który
pojawił się na policzkach. – Ubieraj się troglodyto i jazda mi stąd, bo zawołam
strażników.
– Dlaczego tak brutalnie? – w jego głosie pobrzmiewała prawdziwa
rozpacz. – Ja tu cierpię…
– Owszem, na przerost ego i brak mózgu.
Tym razem odwróciła się i z premedytacją spojrzała najpierw na jego nagą
męskość, potem prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już gniewu, tylko coś
na kształt litości. Kiedy to zrozumiał, wpadł w szał.
– Ty dziwko – ryknął i ruszył w jej stronę. Niestety opuszczone
spodnie skutecznie w tym przeszkodziły i wściekły Damian runął u stóp lekarki,
zaplątawszy się we własne gacie. To rozjuszyło go jeszcze bardziej.
Kobieta roześmiała się i zręcznie uskoczyła do tyłu. Potem nacisnęła
guzik na urządzeniu, którego nie wypuszczała z rąk. Doskonale wiedział co to
oznacza. Za kilkanaście sekund zjawią się tu strażnicy i zastaną go na wpół
rozebranego, leżącego na podłodze z gołym tyłkiem wypiętym ku górze. Wprost
cudownie!
– Nie daruję ci tego suko! – warknął z nienawiścią. – Dorwę cię
kiedyś, w miejscu gdzie nie będzie magicznych guziczków alarmowych i tak
zerżnę, że będziesz skamleć o litość.
– To groźba czy obietnica? – spytała drwiąco, nalewając sobie kawy
do kubka i spokojnie siadając przy biurku.
– Jeszcze zobaczysz! – wydyszał, strząsając z siebie ramię
strażnika, który właśnie się pojawił. –
Już idę, nie musicie mnie prowadzić jak psa!
Milcząco skinęła głową na pytający wzrok strażników. Kiedy za całą grupą
bezszelestnie zamknęły się drzwi, odstawiła kawę i splotła drżące dłonie. Ona
jedna wiedziała, jak wiele kosztowało udawane opanowanie. Ale przed sobą samą
nie musiała kłamać – bała się Damiana od pierwszego dnia jego przybycia do
bazy. Wyglądał jak hollywoodzki przystojniak, ale był nieokrzesanym, prostackim
typem, o wulgarnej mowie i brutalnym zachowaniu. Wystarczyła chwila rozmowy, a
czar zewnętrznej powłoki pryskał, nie pozostawiając nic co mogłoby
zainteresować jakąkolwiek kobietę. Widziała jego akta i zastanawiała się jak to
możliwe, by tego typu facet był aż trzykrotnie żonaty? Musiała kilkakrotnie przeczytać
tę informację, bo po pierwszym, niemiłym spotkaniu z nowym więźniem, wydawało
się to czystym szaleństwem. A może niektóre kobiety bywały na tyle szalone? Czy
też były tak zaślepione wyglądem, że nie zwracały uwagi na resztę? Jaka by nie
była przyczyna, z pewnością szybko żałowały swej decyzji, na co
niezaprzeczalnie wskazywały rychłe daty rozwodów.
Julia z westchnieniem wstała i zabrawszy kubek z kawą, udała się z
powrotem do ambulatorium.
5.
Z ponurą miną wsłuchiwał się w niemal niedosłyszalny szum wentylatorów.
Rozmyślanie o zmarnowanych szansach nie było jego ulubionym zajęciem, ale tym
razem alkohol, zamiast upragnionego otępienia umysłu i chwilowej ulgi,
przywołał wspomnienia. Dzieciństwa, którego nienawidził. Późniejszej walki o
lepsze jutro. Pierwszych sukcesów. I zdrady jedynej kobiety, którą kochał.
Teraz wiedział, że była to nic nie warta szczenięca miłość, ale wtedy zawalił
się cały jego świat. Powrócił na samo dno tak szybko, jakby nie było tych
wszystkich lat ciężkiej pracy, wyrzeczeń, marzeń.
Marzenia... Pogardliwie prychnął i pociągnął kolejny łyk z przybrudzonej
butelki. Kto je jeszcze tutaj miał? Zmęczeni strażnicy? Czy też może szarzy i
smutni mieszkańcy bazy, w większości składający się z niespełnionych naukowców?
Albo może więźniowie? Wyrzutki społeczeństwa, których skazano by na śmierć,
gdyby nie ta baza. Wieczorami pocieszali się w jedynym barze, tanim alkoholem,
marnymi dziwkami i bójkami.
No tak. Była jeszcze lekarka. Ambitna dziewucha, z bogatej, wpływowej
rodziny. Której wydawało się, że może zbawić świat i stoi wyżej niż cały ten
motłoch, przebywający tu przymusowo.
O tak! Dowiedział się o niej wielu rzeczy. Zazwyczaj były to drobnostki,
niepotwierdzone plotki, ale wystarczyło, by wiedział z kim ma do czynienia.
Mała, seksowna suka, przy której czuł się jeszcze większym śmieciem, niż
wynikało to z jego całego nędznego życia.
Kiedy przypomniał sobie dzisiejsze zajście, z nieopanowaną wściekłością
rzucił butelką o ścianę i tępo wpatrywał się w ściekający alkohol. To było zbyt
mało, aby się uspokoić, lecz przyniosło chwilową ulgę.
Jeszcze będzie ją miał! Pokaże na co go stać i nigdy więcej nie pozwoli
się nazwać śmieciem. Przymknął oczy, przypominając sobie tą krótką chwilę,
wtedy w ambulatorium. Ależ była z niej bojowa kocica! Doskonale pamiętał
aksamitną gładkość skóry, wyczuwaną pod palcami, delikatny kobiecy zapach,
krągłą miękkość kształtów... Jego ręka sama powędrowała w kierunku krocza,
odpinając rozporek i wydobywając na zewnątrz twardniejącą męskość. Silnymi
ruchami zaczął się masturbować, wyobrażając sobie, że klęczy przed nim, naga i
bezbronna. On stoi, obserwując ją z wysoka, po czym chwyta z włosy i podnosi
gwałtownym szarpnięciem. Potem szepcze do ucha rozkazującym tonem: na kolana i
ssij suko! Kiedy dziewczyna bez protestu osuwa się na ziemię, przystawia jej
głowę do naprężonego penisa, a później zanurza w kusząco rozchylonych ustach,
głęboko, aż po same nabrzmiałe jądra. Na chwilę zatrzymuje się w tej pozycji,
potem zaczyna pracować biodrami, tak by przesuwał się raz głębiej, raz płycej.
To trwa zaledwie chwilę, następnie przerywa, podnosi dziewczynę i odwraca ją
tyłem. Bez ostrzeżenia, gwałtownym ruchem wchodzi w wilgotne, mokre wnętrze i
rżnie ją, coraz to bardziej przyspieszając, wsłuchując się w głośne krzyki i
błagania – prawdziwą muzykę dla jego uszu. I wystarczy kilka pchnięć by dotrzeć
do finału, a potem eksplodować w
środku...
Przez chwilę jeszcze leżał w bezruchu, czując jak lepka ciecz oblewa mu
dłoń i wsłuchując się we własny, chrapliwy oddech. Potem z goryczą splunął na
bok i otarł rękę o skraj koca. Marzenia miał za darmo, a rzeczywistość wciąż
pozostawała tak samo gówniana. Dlatego teraz wstał, zapiął spodnie i wciągnął
na siebie pierwszą lepszą koszulkę, nie zwracając uwagi na jej czystość czy
zapach. Potrzebował dużej ilości alkoholu, może jakiegoś mordobicia, a to
zapewniał jedynie miejscowy bar.
cdn...
Zasypiałam o 2.30 i licznik wskazywał 999,193 czyli w ciągu 8 h stronę odwiedziło 700 osób :):):) WOOOOW !!!
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania chłonę wszystko co czytasz...Boskie i mandat też jest fajny...lekki, romantyczny czasem tak też trzeba :):)
To tak nie do końca. Średnia stron na użytkownika wynosi 2,5 więc należałoby to jeszcze podzielić przez dwa i pół.
UsuńTo bardziej symboliczny milion :-))) ale i tak cieszy.
Dodaj anioła dzisiaj błagam ;*
UsuńBłagam o anioła i nie umiem.....
Usuń"A poza tym jeśli jeszcze raz nazwiesz dupeczką" czegoś tu brakuje :)
OdpowiedzUsuńAle superowe <3 nie mogę się doczekać dalszych części :)
Milion odsłon!
OdpowiedzUsuńGratuluję :D
Uffff, duuuuża liczba!
Gratuluję.
Gratuluję..
Gratuluję...
Gratuluję....
Gratuluję.....
itd. ;-)
Droga Babeczko!
OdpowiedzUsuńNie pierwszy raz zdarza Ci się napisać "wzorku"zamiast "wzroku".Urocze to,ale zwracam uwagę!
Kiedy dalsza część Kary?;)
OdpowiedzUsuńDolaczam sie do pytania :) Kiedy następna Kara ? K.
OdpowiedzUsuńkiedy kolejna część ? :) / A.
OdpowiedzUsuńJa też się podlaczam. Kiedy nastepna kara i on ?
OdpowiedzUsuńHej Babeczko, napisz następna część bo to opowiadanie ma niezły potencjał ;)
OdpowiedzUsuńBŁAGAM DOKOŃCZ TE OPOWIADANIE...
OdpowiedzUsuńCHCE SIĘ CZYTAĆ...
jak wyżej:3
UsuńŚwietne opowiadanie, dokończ, proszę :-)
OdpowiedzUsuńBędzie kolejna część? Tyle czasu minęło ...
OdpowiedzUsuńBabeczko! Czy będą dalsze części "Kary" i "On" ? Bardzo proszę o odpowiedź, bo ta niepewność sprawia, że wariuje...
OdpowiedzUsuńI ja się dołączam do pytań :)
Usuń