środa, 19 lutego 2014

Wygrana II (VIII)

          Wygrana II (VIII)
– No to zrób coś szalonego – podpuściłam go. Na efekt tych słów nie musiałam długo czekać. Konfiguracja uległa błyskawicznej zmianie i teraz to ja leżałam na kanapie. Trzeba przyznać, że przez moje ciało przebiegł dreszcz. Chociaż zamiast błękitnych, patrzyłam w czarne oczy pełne iskierek rozbawienia. Kolanem rozsunął mi uda, a dłonią pieścił nagie biodro. I nagle z jego oczu zniknęła wesołość, a pojawiło się coś innego. Mroczne pożądanie i niezwykłą stanowczość.
„Tak to jest jak się igra z ogniem” – zdążyłam jeszcze pomyśleć, zanim przylgnął do mych ust z niezwykłym głodem. Zdążyłam również spojrzeć w okno i obejrzeć sobie pełną wściekłości, oburzenia i prawdziwej, nietajonej zazdrości minę Roberta.
Tak mnie to ucieszyło, że bez sprzeciwu poddałam się pieszczotom Gino. Lecz jedynie na chwilę.
– Przestań wariacie – wykręciłam się, zwalając go z siebie niemal siłą.
Spadł na podłogę i siedział teraz tam, równie oszołomiony jak ja. I nagle z jękiem wplótł palce we włosy.
– Co się stało? – szybko doprowadziłam się do porządku, zasłaniając nazbyt wyeksponowane części ciał. – Jednak jesteś gejem i teraz w to zwątpiłeś?

– Gorzej. Jestem zaręczony. I zakochany. Jednak ty…
No to się porobiło. Swoją drogą wcale nie chciałam niszczyć czyjegoś związku. No dobrze, to z Anitą było wyjątkiem. Zazwyczaj jednak unikałam zajętych facetów niczym morowej zarazy. Robert napatoczył się przypadkiem. A Izabeli w ogóle nie brałam pod uwagę.
– Zaręczony? Ładnie, ładnie…
– Alice! Ja sam siebie nie rozumiem. Nie przestałem jej nagle kochać, wciąż jest dla mnie najwspanialszą kobietą na świecie – uniósł w górę oczy. – Ale ty… Co mam powiedzieć?
– Niepotrzebnie cię w to wplątałam.
– Sam chciałem. Sądziłem, że to będzie znakomita zabawa.
– Daj mi lepiej tę koszulę.
Posłusznie wstał i poszedł do sypialni. Kiedy wrócił, niósł ze sobą dwie rzeczy.
– Proszę. Możesz się ubrać.
– O, nawet majtki się znalazły – pokpiwałam. – Aż tak się przestraszyłeś?
Stał tuż obok, wysoki, cholernie przystojny, z dziwnym wyrazem twarzy.
– Nie przestraszyłem się. Raczej – ujął moją rękę i położył na nieznacznym wybrzuszeniu w spodniach – zacząłem reagować w niepożądany sposób.
Spiekłam raka. Mimo wszystko nie było to jedynie nieprzyjemne. Świadomość, że zdołałam zauroczyć takiego faceta, przede wszystkim mi pochlebiała.
I wtedy ktoś z wściekłością załomotał do drzwi.
– Niech zgadnę – mruknęłam, podchodząc i otwierając. Ale nie zgadłam. W progu stał wyraźnie zły, szanowny tatuś mego lubego.
– Czego? – spytałam wrogo, nieznacznie luzując uścisk na ręczniku. Zresztą, był tak mały, że z ledwością zasłaniał pupę.
Rozbieżny zez przekonał mnie, że nawet zbyt kusy. Karol usiłował jednocześnie patrzeć na moje nogi i na wpół obnażone piersi.
– Jest Robert?
– Uprawiamy seks grupowy. Zawsze marzyłam o dwóch facetach naraz i chłopcy postanowili spełnić moje marzenie.
O mało się nie udławił, słysząc te słowa. Mówiłam po angielsku, by i Gino miał odrobinę rozrywki.
– Pytam poważnie!
– Przed chwilą widziałam go jak nas podgląda z rozdziawionymi ustami i nosem przylepionym do szyby.
– Kłamiesz!
– Ona nie kłamie – Gino podszedł do nas i położył ręce na moich biodrach. Jedna z nich, jakby mimochodem wślizgnęła się pod puszysty materiał ręcznika. – Czy coś jeszcze? Bo jesteśmy zajęci…
Przelotnie zastanowiłam się dlaczego to robi. Potem spojrzałam na purpurowego Karola, z prawdziwą żądzą mordu wypisaną w oczach i nagle mnie olśniło.
Ten pacan był zazdrosny!
Nie?! Niemożliwe!
– Skoro wszystko, to pan wybaczy. – Po czym Gino elegancko zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
– Ty widziałeś to co ja?!
– Już dawno. Dziwne, że nie przyszło ci to do głowy.
– Daj spokój. To dinozaur. Nieźle zachowany, ale dinozaur. Już jego syn jest ode mnie dziesięć lat starszy.
– Może to by miała być miłość platoniczna?
– Tak! – zdenerwowałam się. – Będziemy trzymać się za rączki i słuchać śpiewu ptaszków! – latałam po pokoju, nie mogąc się uspokoić.
– Moim zdaniem on jeszcze wiele może.
– To go sobie bierz! – warknęłam, wyrywając mu z rąk rzeczy, które dla mnie uszykował.
Kiedy szłam do łazienki, towarzyszył mi śmiech Gino. Buntowniczo pomyślałam, że on z wszystkiego się śmieje. Żartowniś się znalazł!
I ten Karol. Co go napadło? Sądził, że jeśli Robert mnie rzuci, to padnę mu w ramiona, szukając pocieszenia? Jutro sobie z nim porozmawiam. Bardzo poważnie, obiecałam sobie w duchu. Przebrałam się i nagle poczułam jak bardzo jestem zmęczona. I śpiąca. Nawet, o dziwo, nie byłam głodna.
– Idę spać – oznajmiłam zamyślonemu Gino.
– Dobrze. Ja muszę zadzwonić. Słodkich snów.
Domyślałam się, do kogo. Postanowiłam, że od jutra przestanę się wieszać na jego ramieniu, bo cholera wie, co czego to doprowadzi? Jak już będę chciała dalej prowadzić tę grę, to poszukam sobie innego kandydata, samotnego i samolubnego drania. Z rozbawieniem pomyślałam, że może faktycznie powinnam rozpatrzyć kandydaturę Karola. A potem przestałam myśleć, bo zasnęłam.
Kiedy rano maszerowałam do łazienki, Gino wciąż smacznie pochrapywał na kanapie. Przemyłam twarz, ubrałam swoje ciuchy i napisałam krótki liścik z podziękowaniami i takie tam. Po czym, wciąż starając się być niezwykle cicho, wyszłam z apartamentu. Z ulgą, bezszelestnie zamknęłam drzwi, odwróciłam się i wpadłam wprost na Roberta.
– Co to ma znaczyć? – spytał wściekłym głosem.
– Czatujesz tu na mnie?
– Całą noc nie spałem! – warknął, ujmując mnie za ramię. – I teraz sobie porozmawiamy!
– Pamięć ci wróciła?
– Nie. Ale skoro twierdzisz, że jesteśmy parą, to jak wytłumaczysz to co wczoraj widziałem? – niemal siłą ciągnął mnie za sobą. – Albo to, że nad ranem opuszczasz pokój samotnego mężczyzny.
– Nie jest samotny, ale zaręczony – wyrwało mi się. – Tak jak i ty podobno?
– Najpierw porozmawiam sobie z tobą, potem z ojcem i Izabelą. Sprawdziłem w necie, mówiłaś prawdę.
Wprowadził mnie do jakiegoś pokoju, chyba wynajętego na szybko. Na środku podłogi leżały rzucone na kupę jego rzeczy. Aż zaniemówiłam na ten widok, bo pedantyczny Robert zawsze pilnował, by wszystko od razu znalazło się na swoim miejscu.
– Dobrze, straciłem pamięć. Nadal nic nie pamiętam. Jednak to nie powód, byś od razu spędzała całą noc z obcym facetem! – wrzasnął z wściekłością.
– Wiesz… Tam była i kanapa. Ja przynajmniej nie spałam z nim w jednym łóżku – usiadłam w fotelu i ponuro mierzyłam go wzrokiem.
– Nie uprawiałem z nią seksu! Już raz to mówiłem, teraz powtarzam!
– Ty mnie nie wierzysz. Dlaczego ja miałabym wierzyć tobie?
Pochylił się, opierając dłonie na poręczach. Prócz złości dostrzegłam w jego oczach jakby rozpacz.
– Alicja, błagam! Dobrze, przyznam że gdyby nie to, o czym wcześniej wspominałem, to pewnie kochalibyśmy się co noc. Ale teraz już nie.
Złe we mnie wstąpiło. A może po prostu miałam tego wszystkiego dosyć?
– I co z tego? – odparłam obojętnym tonem.
Robert umilkł.
– Zakochałaś się w tym Włochu?
– Nie idioto! Ale ileż można się prosić? Jak zniknęłam po pierwszej wspólnie spędzonej nocce, to co ty zrobiłeś? Wysłałeś mi kartkę na urodziny! Tylko na tyle było cię stać – dokończyłam z goryczą. Na dodatek byłam wściekle głodna, co nie poprawiło mego samopoczucia.
– Ale później…
– Co później? – zerwałam się z fotela, zbyt wściekła, by usiedzieć na miejscu. – Później trafiłam wprost na twój ślub. I co? I powiedziałeś, że choć mnie kochasz, to do siebie nie pasujemy.
– Przecież uciekłem spod ołtarza?
– Przed wypowiedzeniem sakramentalnego „tak”. Jednak tuż przed wypadkiem znów we mnie zwątpiłeś. A czy to  ja byłam winna, że twój ojciec się na mnie rzucił?
Tym razem wprawiłam Roberta w osłupieni.
– On? Na ciebie?
– Brak sympatii od samego początku, gdy nas sobie przedstawiłeś. Oznajmił mi, ze zrobi wszystko by nas rozdzielić. Łatwo mu poszło. A ty zareagowałeś jak smarkacz. Zamiast pozwolić mi wytłumaczyć, zamiast zaufać, uciekłeś i wpadłeś wprost pod koła jadącego samochodu…
– Alicja – spojrzał na mnie z powagą. – Tego nie pamiętam. Ale za to mam wspomnienie innej dziewczyny, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Zakochanym po uszy, gotowym skoczyć za nią w ogień. Zerwała ze mną i zaczęła się spotykać z moim ojcem.
– To nie jest usprawiedliwienie.
– Nie jest. Lecz chcę byś to wiedziała.
– A te słowa, wtedy w łazience?
– Jakie słowa?
– Że nie sądzisz, byś darzył uczuciem kogoś takiego jak ja.
– Wyrwało mi się.
– Nie, wtedy mówiłeś to szczerze. I właśnie to jest najgorsze – o mało się nie rozpłakałam. – Może to wcale nie miłość? Może to tylko fizyczne zauroczenie, krótkotrwałe i bez perspektyw? Może miałeś rację, bo jest tyle piękniejszych, mądrzejszych i zabawniejszych kobiet niż ja?
– Ty zaczęłaś powątpiewać w swoją wartość?!
– Nie. W nas Robercie, zaczęłam wątpić w nas.
Stanęłam naprzeciwko niego, patrząc mu prosto w oczy.
– Może już czas zacząć od nowa? – Sama nie wierzyłam w te słowa. Wkurzał mnie, denerwował, ale naprawdę go kochałam. Jednak czy on czuł to samo? – Przemyśl to sobie. Ja idę coś zjeść – minęłam go obojętnie i nawet się nie żegnając, wyszłam z pokoju.
Gdy dotarłam do swego lokum, powitał mnie subtelny zapaszek stęchlizny. Wzięłam prysznic, przebrałam się i w pośpiechu poleciałam na najbliższego sklepiku. Po pierwszych kęsach, zaczęłam myśleć jak człowiek, a nie jak dzika bestia, spragniona pożywienia.
Udałam się jeszcze na kawę i siedząc przy stoliku, analizowałam swoje obecne położenie.
Wnioski do jakich dochodziłam, były niezmiernie przygnębiające. Na dodatek faceta, który się do mnie dosiadł, zauważyłam w ostatnim momencie.
– To znowu ty? – spytałam z niechęcią.
– Jak widać.
– Czy ja mam wszczepiony jakiś nadajnik, że wszyscy się za mną włóczycie?
– Wiesz, że zaszkodziłaś sobie bardziej niż ja chciałem to zrobić?
– Słuchaj no! – tym razem zdenerwowałam się nie na żarty. – Rób sobie co chcesz, razem ze swoim cud synalkiem, o którego tak zaciekle walczysz i tą lafiryndą, udającą jego narzeczoną. Ja wracam do kraju, by odpocząć od tych wszystkich przepychanek. Robert wie gdzie mnie znaleźć, jak będzie chciał oczywiście.
– Pierwsze rozsądne słowa jakie od ciebie słyszę – pochwalił mnie Karol z zadowoloną miną. – Gwarantuję, że szybko znajdziesz sobie pocieszenie w ramionach innego.
Co za zarozumiały buc! Pewnie zaraz zaproponuje mi swoja kandydaturę?
– Jeśli myślisz o twych własnych, to spadaj na drzewo. Ja oddziału geriatrycznego nie otwieram.
Jego mina wynagrodziła mi w tej chwili wiele doznanych krzywd. Krztusząc się ze śmiechu, zerwałam się z miejsca i uciekłam, pozostawiając go z niezapłaconym rachunkiem za kawę. Ale co tam, nie zbiednieje.
Odczułam znaczną poprawę humoru. Odwiedziłam kilka sklepów, trafiłam do cudownej mydlarni, jakiej w mej kochanej ojczyźnie nie uświadczysz i nieco zaszalałam. W drodze powrotnej kupiłam sobie makaron na wynos, który pazernie pożarłam na ławeczce w porcie, obserwując niewielki okręt, na pokładzie którego kręciło się kilku przystojnych marynarzy. Musiałam wyglądać zabawnie, jedząc i zachłannie się w nich wpatrując.
Zanim jednak któryś z nich zdecydował się na rozmowę, zwinęłam się w pospiechu. Podjęłam decyzję o powrocie do kraju i naprawdę nie kłamałam, mówiąc to Karolowi. Chciałam jedynie pożegnać się z Gino i podziękować mu za wszystko.
Kiedy spakowałam walizkę, zabukowałam miejsce na samolot i zapłaciłam za pobyt, miałam jeszcze dwie godziny wolnego. Spacerkiem pomaszerowałam do znajomego hotelu, prosto pod drzwi apartamentu, w którym spędziłam ubiegłą noc.
Na szczęście był w środku.
– Już myślałem, że się nie pokażesz – przywitał mnie roześmiany.
– Wylatuję za dwie godziny. Muszę odpocząć i przemyśleć wiele spraw. Przyszłam się tylko pożegnać.
Odrobinę posmutniał.
– Szkoda, przy tobie nieźle się bawiłem. Ale może to i lepiej?
– Chodzi o twoją wierność? Oj lepiej, lepiej – poświadczyłam, siadając na kanapie.
Usiadł obok i podał mi szklankę z wodą.
– Dzięki. Jak ci ludzie tu wytrzymują? Straszny upał.
– Polska to raczej zimny kraj?
– Różnie bywa. Ale taki żar z nieba nieczęsto się leje.
– Dasz mi swój numer telefonu albo maila? Wpadlibyśmy na małe odwiedziny?
Dlaczego nie? Chyba już mu przeszła chwila słabości.
– Daj kartkę, napiszę.
– Wiesz czego żałuję – wziął podany mu skrawek papieru. – Że nie spotkałem cię wcześniej, zanim się zakochałem i zaręczyłem.
– Ja również – roześmiałam się. – Zanim się zakochałam, bo zaręczyć się jeszcze nie zdążyliśmy.
– Prawdziwy głupek z tego twojego Roberta.
– Wiem – westchnęłam. – Ale kocham tego głupka nad życie. I nie wiem co zrobię, gdyby on przestał mnie kochać.

cdn...

32 komentarze:

  1. Kolejna genialna część:)) Uwielbiaaam to:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Uwielbiam twoje opowiadania! Pozdrawiam. Magda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst o oddziale geriatrycznym rozłożył mnie na łopatki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwijałam się ze śmiechu jak to przeczytałam ;-)

      Usuń
  4. Wchodzę sobie od niechcenia a tu kolejna część- jesteś boska Babeczko ;-)
    Miałam mokre oczy jak Alicja rozmawiała z Robertem ;-(
    Ale mam nadzieję że w końcu się odnajdą ;-)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak nas rozpieszczasz, jestes kochana! swietna czesc, ale bede tesknic za Gino, bardzo, bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje opowiadania, Babeczko, mają potęgę działania na podświadomość. Nad ranem miałam jakieś dziwaczne sny o ukrywającej się Alicji i tajnych agentkach, nasłanych na nią przez Karola.

    OdpowiedzUsuń
  7. och niech on wkońcu zrozumie że kocha Alicje i nigdy nie przestał jej kochać! ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne jak zawsze ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne, nie mogę się doczekać kolejnej części. Jesteś wspaniała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie to wspaniałe ehhhhhhh

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham to opowiadanie! jest po prostu boskie, a teksty po prostu mnie rozkladają ;D Mam nadzieję, na wiele kolejnych części, które ubarwią moją marną egzystencję! czekam z niecierpliwoscią!

    OdpowiedzUsuń
  12. Już nie mogę się doczekać kolejnej część

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzisiaj Babeczko "zasłodziłaś" mi wieczór:))) Dziękuję,ale pędzisz...:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Podoba mi się częstotliwość dodawania postów ;-)
    Rozpieszczasz nas ;-) i oby tak dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku, Gino byl moim faworytem, o wiele bardziej przypadll mi do gustu niz robert. Nie mozesz Babeczko sie juz go pozbywac.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetna część ;) kiedy następna?? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Gino jest wspaniały! Babeczko proszę nie zepsuj Go ;)
    A Robert mam nadzieje, ze będzie walczyć o Alicję. Liczę, ze Ona o niego już nie będzie ;) i fajnie by jej było z Gino!!! A Robertowi z Izabela skoro jest w niej zakochany ;) Karol z usług I. mógłby tez czasem skorzystać bez szkody dla nikogo! No to jeszcze raz napisze Alicja + Gino to układ idealny ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. – Alicja, błagam! Dobrze, przyznam że gdyby nie to, o czym wcześniej wspominałem, to pewnie kochalibyśmy się co noc. Ale teraz już nie. ' - przepraszam, ale chyba się nieco zgubiłam, o co chodziło w tym fragmencie? :) A OPOWIADANIE - POEZJA. Czekam na więcej i szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie jego amnezyjna impotencja, to nie raz przeleciałby Izunię ;-)

      Usuń
    2. Grr teraz to się wierzyłam! :(
      Szykujesz już dla nas coś nowego?

      Usuń
    3. Wkurzyłam** ah to pisanie przez telefon i słowniki, które 'wiedzą lepiej'...

      Usuń
  19. Z niecierpliwością czekam na następną część :) uwielbiam twoje opowiadania są naprawdę świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Możemy liczyć na kolejną część ?

    OdpowiedzUsuń
  21. Babeczko z niecierpliwieniem czekam na następną część, która mam nadzieje, pojawi się dzisiaj i trochę urozmaici mi ten beznadziejny dzień. czekam z niecierpliwością!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. No to teraz przyszła pora żeby on się trochę wysilił w zdobywaniu jej. Mam nadzieje że porządnie da mu popalić :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy następna część? ;) Już sie nie mogee doczekać akcji!! :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Dołączam się do pytania o kolejną część? Dodasz coś jeszcze w tym tygodniu? ;-)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dam jutro albo w niedzielę. Właśnie piszę :-))) Zobaczymy jak mi się to rozłoży w czasie.

    OdpowiedzUsuń
  26. My chcemy dzisiaj !!!!!!!!!!proszę błagam na kolanach :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.