Wygrana II (VIII)
– No to zrób coś
szalonego – podpuściłam go. Na efekt tych słów nie musiałam długo czekać.
Konfiguracja uległa błyskawicznej zmianie i teraz to ja leżałam na kanapie.
Trzeba przyznać, że przez moje ciało przebiegł dreszcz. Chociaż zamiast błękitnych,
patrzyłam w czarne oczy pełne iskierek rozbawienia. Kolanem rozsunął mi uda, a
dłonią pieścił nagie biodro. I nagle z jego oczu zniknęła wesołość, a pojawiło
się coś innego. Mroczne pożądanie i niezwykłą stanowczość.
„Tak to jest jak się
igra z ogniem” – zdążyłam jeszcze pomyśleć, zanim przylgnął do mych ust z
niezwykłym głodem. Zdążyłam również spojrzeć w okno i obejrzeć sobie pełną
wściekłości, oburzenia i prawdziwej, nietajonej zazdrości minę Roberta.
Tak mnie to ucieszyło,
że bez sprzeciwu poddałam się pieszczotom Gino. Lecz jedynie na chwilę.
– Przestań
wariacie – wykręciłam się, zwalając go z siebie niemal siłą.
Spadł na podłogę i
siedział teraz tam, równie oszołomiony jak ja. I nagle z jękiem wplótł palce we
włosy.
– Co się stało? –
szybko doprowadziłam się do porządku, zasłaniając nazbyt wyeksponowane części
ciał. – Jednak jesteś gejem i teraz w to zwątpiłeś?
– Gorzej. Jestem
zaręczony. I zakochany. Jednak ty…
No to się porobiło.
Swoją drogą wcale nie chciałam niszczyć czyjegoś związku. No dobrze, to z Anitą
było wyjątkiem. Zazwyczaj jednak unikałam zajętych facetów niczym morowej
zarazy. Robert napatoczył się przypadkiem. A Izabeli w ogóle nie brałam pod
uwagę.
– Zaręczony?
Ładnie, ładnie…
– Alice! Ja sam
siebie nie rozumiem. Nie przestałem jej nagle kochać, wciąż jest dla mnie najwspanialszą
kobietą na świecie – uniósł w górę oczy. – Ale ty… Co mam powiedzieć?
– Niepotrzebnie
cię w to wplątałam.
– Sam chciałem.
Sądziłem, że to będzie znakomita zabawa.
– Daj mi lepiej tę
koszulę.
Posłusznie wstał i
poszedł do sypialni. Kiedy wrócił, niósł ze sobą dwie rzeczy.
– Proszę. Możesz
się ubrać.
– O, nawet majtki
się znalazły – pokpiwałam. – Aż tak się przestraszyłeś?
Stał tuż obok, wysoki,
cholernie przystojny, z dziwnym wyrazem twarzy.
– Nie
przestraszyłem się. Raczej – ujął moją rękę i położył na nieznacznym
wybrzuszeniu w spodniach – zacząłem reagować w niepożądany sposób.
Spiekłam raka. Mimo
wszystko nie było to jedynie nieprzyjemne. Świadomość, że zdołałam zauroczyć
takiego faceta, przede wszystkim mi pochlebiała.
I wtedy ktoś z
wściekłością załomotał do drzwi.
– Niech zgadnę –
mruknęłam, podchodząc i otwierając. Ale nie zgadłam. W progu stał wyraźnie zły,
szanowny tatuś mego lubego.
– Czego? –
spytałam wrogo, nieznacznie luzując uścisk na ręczniku. Zresztą, był tak mały,
że z ledwością zasłaniał pupę.
Rozbieżny zez przekonał
mnie, że nawet zbyt kusy. Karol usiłował jednocześnie patrzeć na moje nogi i na
wpół obnażone piersi.
– Jest Robert?
– Uprawiamy seks
grupowy. Zawsze marzyłam o dwóch facetach naraz i chłopcy postanowili spełnić
moje marzenie.
O mało się nie udławił,
słysząc te słowa. Mówiłam po angielsku, by i Gino miał odrobinę rozrywki.
– Pytam poważnie!
– Przed chwilą
widziałam go jak nas podgląda z rozdziawionymi ustami i nosem przylepionym do
szyby.
– Kłamiesz!
– Ona nie kłamie –
Gino podszedł do nas i położył ręce na moich biodrach. Jedna z nich, jakby
mimochodem wślizgnęła się pod puszysty materiał ręcznika. – Czy coś jeszcze? Bo
jesteśmy zajęci…
Przelotnie zastanowiłam
się dlaczego to robi. Potem spojrzałam na purpurowego Karola, z prawdziwą żądzą
mordu wypisaną w oczach i nagle mnie olśniło.
Ten pacan był
zazdrosny!
Nie?! Niemożliwe!
– Skoro wszystko,
to pan wybaczy. – Po czym Gino elegancko zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
– Ty widziałeś to
co ja?!
– Już dawno. Dziwne,
że nie przyszło ci to do głowy.
– Daj spokój. To
dinozaur. Nieźle zachowany, ale dinozaur. Już jego syn jest ode mnie dziesięć
lat starszy.
– Może to by miała
być miłość platoniczna?
– Tak! –
zdenerwowałam się. – Będziemy trzymać się za rączki i słuchać śpiewu ptaszków!
– latałam po pokoju, nie mogąc się uspokoić.
– Moim zdaniem on
jeszcze wiele może.
– To go sobie
bierz! – warknęłam, wyrywając mu z rąk rzeczy, które dla mnie uszykował.
Kiedy szłam do
łazienki, towarzyszył mi śmiech Gino. Buntowniczo pomyślałam, że on z
wszystkiego się śmieje. Żartowniś się znalazł!
I ten Karol. Co go
napadło? Sądził, że jeśli Robert mnie rzuci, to padnę mu w ramiona, szukając
pocieszenia? Jutro sobie z nim porozmawiam. Bardzo poważnie, obiecałam sobie w
duchu. Przebrałam się i nagle poczułam jak bardzo jestem zmęczona. I śpiąca.
Nawet, o dziwo, nie byłam głodna.
– Idę spać –
oznajmiłam zamyślonemu Gino.
– Dobrze. Ja muszę
zadzwonić. Słodkich snów.
Domyślałam się, do
kogo. Postanowiłam, że od jutra przestanę się wieszać na jego ramieniu, bo
cholera wie, co czego to doprowadzi? Jak już będę chciała dalej prowadzić tę
grę, to poszukam sobie innego kandydata, samotnego i samolubnego drania. Z
rozbawieniem pomyślałam, że może faktycznie powinnam rozpatrzyć kandydaturę
Karola. A potem przestałam myśleć, bo zasnęłam.
Kiedy rano maszerowałam
do łazienki, Gino wciąż smacznie pochrapywał na kanapie. Przemyłam twarz,
ubrałam swoje ciuchy i napisałam krótki liścik z podziękowaniami i takie tam.
Po czym, wciąż starając się być niezwykle cicho, wyszłam z apartamentu. Z ulgą,
bezszelestnie zamknęłam drzwi, odwróciłam się i wpadłam wprost na Roberta.
– Co to ma
znaczyć? – spytał wściekłym głosem.
– Czatujesz tu na
mnie?
– Całą noc nie
spałem! – warknął, ujmując mnie za ramię. – I teraz sobie porozmawiamy!
– Pamięć ci
wróciła?
– Nie. Ale skoro
twierdzisz, że jesteśmy parą, to jak wytłumaczysz to co wczoraj widziałem? –
niemal siłą ciągnął mnie za sobą. – Albo to, że nad ranem opuszczasz pokój
samotnego mężczyzny.
– Nie jest
samotny, ale zaręczony – wyrwało mi się. – Tak jak i ty podobno?
– Najpierw
porozmawiam sobie z tobą, potem z ojcem i Izabelą. Sprawdziłem w necie, mówiłaś
prawdę.
Wprowadził mnie do
jakiegoś pokoju, chyba wynajętego na szybko. Na środku podłogi leżały rzucone
na kupę jego rzeczy. Aż zaniemówiłam na ten widok, bo pedantyczny Robert zawsze
pilnował, by wszystko od razu znalazło się na swoim miejscu.
– Dobrze,
straciłem pamięć. Nadal nic nie pamiętam. Jednak to nie powód, byś od razu
spędzała całą noc z obcym facetem! – wrzasnął z wściekłością.
– Wiesz… Tam była
i kanapa. Ja przynajmniej nie spałam z nim w jednym łóżku – usiadłam w fotelu i
ponuro mierzyłam go wzrokiem.
– Nie uprawiałem z
nią seksu! Już raz to mówiłem, teraz powtarzam!
– Ty mnie nie
wierzysz. Dlaczego ja miałabym wierzyć tobie?
Pochylił się, opierając
dłonie na poręczach. Prócz złości dostrzegłam w jego oczach jakby rozpacz.
– Alicja, błagam! Dobrze,
przyznam że gdyby nie to, o czym wcześniej wspominałem, to pewnie kochalibyśmy się
co noc. Ale teraz już nie.
Złe we mnie wstąpiło. A
może po prostu miałam tego wszystkiego dosyć?
– I co z tego? –
odparłam obojętnym tonem.
Robert umilkł.
– Zakochałaś się w
tym Włochu?
– Nie idioto! Ale
ileż można się prosić? Jak zniknęłam po pierwszej wspólnie spędzonej nocce, to
co ty zrobiłeś? Wysłałeś mi kartkę na urodziny! Tylko na tyle było cię stać –
dokończyłam z goryczą. Na dodatek byłam wściekle głodna, co nie poprawiło mego
samopoczucia.
– Ale później…
– Co później? –
zerwałam się z fotela, zbyt wściekła, by usiedzieć na miejscu. – Później
trafiłam wprost na twój ślub. I co? I powiedziałeś, że choć mnie kochasz, to do
siebie nie pasujemy.
– Przecież
uciekłem spod ołtarza?
– Przed
wypowiedzeniem sakramentalnego „tak”. Jednak tuż przed wypadkiem znów we mnie
zwątpiłeś. A czy to ja byłam winna, że
twój ojciec się na mnie rzucił?
Tym razem wprawiłam
Roberta w osłupieni.
– On? Na ciebie?
– Brak sympatii od
samego początku, gdy nas sobie przedstawiłeś. Oznajmił mi, ze zrobi wszystko by
nas rozdzielić. Łatwo mu poszło. A ty zareagowałeś jak smarkacz. Zamiast
pozwolić mi wytłumaczyć, zamiast zaufać, uciekłeś i wpadłeś wprost pod koła
jadącego samochodu…
– Alicja –
spojrzał na mnie z powagą. – Tego nie pamiętam. Ale za to mam wspomnienie innej
dziewczyny, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Zakochanym po uszy, gotowym
skoczyć za nią w ogień. Zerwała ze mną i zaczęła się spotykać z moim ojcem.
– To nie jest
usprawiedliwienie.
– Nie jest. Lecz
chcę byś to wiedziała.
– A te słowa,
wtedy w łazience?
– Jakie słowa?
– Że nie sądzisz,
byś darzył uczuciem kogoś takiego jak ja.
– Wyrwało mi się.
– Nie, wtedy mówiłeś
to szczerze. I właśnie to jest najgorsze – o mało się nie rozpłakałam. – Może to
wcale nie miłość? Może to tylko fizyczne zauroczenie, krótkotrwałe i bez
perspektyw? Może miałeś rację, bo jest tyle piękniejszych, mądrzejszych i
zabawniejszych kobiet niż ja?
– Ty zaczęłaś
powątpiewać w swoją wartość?!
– Nie. W nas
Robercie, zaczęłam wątpić w nas.
Stanęłam naprzeciwko
niego, patrząc mu prosto w oczy.
– Może już czas
zacząć od nowa? – Sama nie wierzyłam w te słowa. Wkurzał mnie, denerwował, ale
naprawdę go kochałam. Jednak czy on czuł to samo? – Przemyśl to sobie. Ja idę
coś zjeść – minęłam go obojętnie i nawet się nie żegnając, wyszłam z pokoju.
Gdy dotarłam do swego
lokum, powitał mnie subtelny zapaszek stęchlizny. Wzięłam prysznic, przebrałam
się i w pośpiechu poleciałam na najbliższego sklepiku. Po pierwszych kęsach,
zaczęłam myśleć jak człowiek, a nie jak dzika bestia, spragniona pożywienia.
Udałam się jeszcze na
kawę i siedząc przy stoliku, analizowałam swoje obecne położenie.
Wnioski do jakich
dochodziłam, były niezmiernie przygnębiające. Na dodatek faceta, który się do
mnie dosiadł, zauważyłam w ostatnim momencie.
– To znowu ty? –
spytałam z niechęcią.
– Jak widać.
– Czy ja mam
wszczepiony jakiś nadajnik, że wszyscy się za mną włóczycie?
– Wiesz, że
zaszkodziłaś sobie bardziej niż ja chciałem to zrobić?
– Słuchaj no! –
tym razem zdenerwowałam się nie na żarty. – Rób sobie co chcesz, razem ze swoim
cud synalkiem, o którego tak zaciekle walczysz i tą lafiryndą, udającą jego
narzeczoną. Ja wracam do kraju, by odpocząć od tych wszystkich przepychanek.
Robert wie gdzie mnie znaleźć, jak będzie chciał oczywiście.
– Pierwsze
rozsądne słowa jakie od ciebie słyszę – pochwalił mnie Karol z zadowoloną miną.
– Gwarantuję, że szybko znajdziesz sobie pocieszenie w ramionach innego.
Co za zarozumiały buc!
Pewnie zaraz zaproponuje mi swoja kandydaturę?
– Jeśli myślisz o
twych własnych, to spadaj na drzewo. Ja oddziału geriatrycznego nie otwieram.
Jego mina wynagrodziła
mi w tej chwili wiele doznanych krzywd. Krztusząc się ze śmiechu, zerwałam się
z miejsca i uciekłam, pozostawiając go z niezapłaconym rachunkiem za kawę. Ale
co tam, nie zbiednieje.
Odczułam znaczną
poprawę humoru. Odwiedziłam kilka sklepów, trafiłam do cudownej mydlarni,
jakiej w mej kochanej ojczyźnie nie uświadczysz i nieco zaszalałam. W drodze
powrotnej kupiłam sobie makaron na wynos, który pazernie pożarłam na ławeczce w
porcie, obserwując niewielki okręt, na pokładzie którego kręciło się kilku przystojnych
marynarzy. Musiałam wyglądać zabawnie, jedząc i zachłannie się w nich wpatrując.
Zanim jednak któryś z
nich zdecydował się na rozmowę, zwinęłam się w pospiechu. Podjęłam decyzję o
powrocie do kraju i naprawdę nie kłamałam, mówiąc to Karolowi. Chciałam jedynie
pożegnać się z Gino i podziękować mu za wszystko.
Kiedy spakowałam
walizkę, zabukowałam miejsce na samolot i zapłaciłam za pobyt, miałam jeszcze
dwie godziny wolnego. Spacerkiem pomaszerowałam do znajomego hotelu, prosto pod
drzwi apartamentu, w którym spędziłam ubiegłą noc.
Na szczęście był w
środku.
– Już myślałem, że
się nie pokażesz – przywitał mnie roześmiany.
– Wylatuję za dwie
godziny. Muszę odpocząć i przemyśleć wiele spraw. Przyszłam się tylko pożegnać.
Odrobinę posmutniał.
– Szkoda, przy
tobie nieźle się bawiłem. Ale może to i lepiej?
– Chodzi o twoją
wierność? Oj lepiej, lepiej – poświadczyłam, siadając na kanapie.
Usiadł obok i podał mi
szklankę z wodą.
– Dzięki. Jak ci
ludzie tu wytrzymują? Straszny upał.
– Polska to raczej
zimny kraj?
– Różnie bywa. Ale
taki żar z nieba nieczęsto się leje.
– Dasz mi swój
numer telefonu albo maila? Wpadlibyśmy na małe odwiedziny?
Dlaczego nie? Chyba już
mu przeszła chwila słabości.
– Daj kartkę,
napiszę.
– Wiesz czego
żałuję – wziął podany mu skrawek papieru. – Że nie spotkałem cię wcześniej,
zanim się zakochałem i zaręczyłem.
– Ja również –
roześmiałam się. – Zanim się zakochałam, bo zaręczyć się jeszcze nie
zdążyliśmy.
– Prawdziwy głupek
z tego twojego Roberta.
– Wiem –
westchnęłam. – Ale kocham tego głupka nad życie. I nie wiem co zrobię, gdyby on
przestał mnie kochać.
cdn...
Kolejna genialna część:)) Uwielbiaaam to:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Uwielbiam twoje opowiadania! Pozdrawiam. Magda.
OdpowiedzUsuńMniam.
OdpowiedzUsuńTekst o oddziale geriatrycznym rozłożył mnie na łopatki :D
OdpowiedzUsuńZwijałam się ze śmiechu jak to przeczytałam ;-)
UsuńWchodzę sobie od niechcenia a tu kolejna część- jesteś boska Babeczko ;-)
OdpowiedzUsuńMiałam mokre oczy jak Alicja rozmawiała z Robertem ;-(
Ale mam nadzieję że w końcu się odnajdą ;-)
S.
Tak nas rozpieszczasz, jestes kochana! swietna czesc, ale bede tesknic za Gino, bardzo, bardzo ;)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania, Babeczko, mają potęgę działania na podświadomość. Nad ranem miałam jakieś dziwaczne sny o ukrywającej się Alicji i tajnych agentkach, nasłanych na nią przez Karola.
OdpowiedzUsuńoch niech on wkońcu zrozumie że kocha Alicje i nigdy nie przestał jej kochać! ...
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, nie mogę się doczekać kolejnej części. Jesteś wspaniała :)
OdpowiedzUsuńJakie to wspaniałe ehhhhhhh
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie! jest po prostu boskie, a teksty po prostu mnie rozkladają ;D Mam nadzieję, na wiele kolejnych części, które ubarwią moją marną egzystencję! czekam z niecierpliwoscią!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej część
OdpowiedzUsuńDzisiaj Babeczko "zasłodziłaś" mi wieczór:))) Dziękuję,ale pędzisz...:))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się częstotliwość dodawania postów ;-)
OdpowiedzUsuńRozpieszczasz nas ;-) i oby tak dalej ;-)
Jejku, Gino byl moim faworytem, o wiele bardziej przypadll mi do gustu niz robert. Nie mozesz Babeczko sie juz go pozbywac.
OdpowiedzUsuńŚwietna część ;) kiedy następna?? :)
OdpowiedzUsuńGino jest wspaniały! Babeczko proszę nie zepsuj Go ;)
OdpowiedzUsuńA Robert mam nadzieje, ze będzie walczyć o Alicję. Liczę, ze Ona o niego już nie będzie ;) i fajnie by jej było z Gino!!! A Robertowi z Izabela skoro jest w niej zakochany ;) Karol z usług I. mógłby tez czasem skorzystać bez szkody dla nikogo! No to jeszcze raz napisze Alicja + Gino to układ idealny ;)
– Alicja, błagam! Dobrze, przyznam że gdyby nie to, o czym wcześniej wspominałem, to pewnie kochalibyśmy się co noc. Ale teraz już nie. ' - przepraszam, ale chyba się nieco zgubiłam, o co chodziło w tym fragmencie? :) A OPOWIADANIE - POEZJA. Czekam na więcej i szybciej ;)
OdpowiedzUsuńGdyby nie jego amnezyjna impotencja, to nie raz przeleciałby Izunię ;-)
UsuńGrr teraz to się wierzyłam! :(
UsuńSzykujesz już dla nas coś nowego?
Wkurzyłam** ah to pisanie przez telefon i słowniki, które 'wiedzą lepiej'...
UsuńZ niecierpliwością czekam na następną część :) uwielbiam twoje opowiadania są naprawdę świetne :)
OdpowiedzUsuńMożemy liczyć na kolejną część ?
OdpowiedzUsuńBabeczko z niecierpliwieniem czekam na następną część, która mam nadzieje, pojawi się dzisiaj i trochę urozmaici mi ten beznadziejny dzień. czekam z niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńNo to teraz przyszła pora żeby on się trochę wysilił w zdobywaniu jej. Mam nadzieje że porządnie da mu popalić :)
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? ;) Już sie nie mogee doczekać akcji!! :D
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania o kolejną część? Dodasz coś jeszcze w tym tygodniu? ;-)
OdpowiedzUsuńS.
Dam jutro albo w niedzielę. Właśnie piszę :-))) Zobaczymy jak mi się to rozłoży w czasie.
OdpowiedzUsuńMy chcemy dzisiaj !!!!!!!!!!proszę błagam na kolanach :)
OdpowiedzUsuń*.* NOO.... :-)
OdpowiedzUsuń