Słowo wstępu będzie krótkie. Zasłodziłam się... ;-) Trza od tego odpocząć...
link do części IV - klik
link do części IV - klik
Walentynkowa opowieść (V)
Kiedy
się obudził, za oknem wstał już nowy dzień. Zdumiony usiadł na łóżku i
rozejrzał się. Aliny nie było. Gdyby nie butelka szampana i dwa kieliszki,
pomyślałby, że to wszystko tylko mu się śniło. Poszukał spodni i dopinając je w
biegu, poszedł do kuchni.
Stała
przy ekspresie z kawą, w skupieniu dotykając go rękoma. No tak, przecież miał
oprowadzić ją po domu i zapoznać z niektórymi udogodnieniami. Ale on uciekł, bo
go rozzłościła.
Drgnęła,
gdy ją objął.
– To
ja – powiedział cicho. – Zaraz zrobię kawę, ale najpierw… – Pocałunek był
bardzo namiętny. W zasadzie nie miał ochoty poprzestać jedynie na tym. To ona
wyślizgnęła się z jego ramion, filuternie się uśmiechając.
– Teraz
kawa.
Westchnął
z udawanym cierpieniem i wyjął z szafki puszkę z kawą. Przygotowywał napój, co
chwila zerkając na stojącą obok Alinę. Była nieco zamyślona, rozkojarzona i
nawet w tym obszernym, burym swetrze wyglądała pięknie i kusząco. Zauważył, że
skrzydełka jej nosa zadrgały, a na twarzy pojawił się wyraz zachwytu, gdy po
kuchni rozniósł się aromat świeżo zaparzanej kawy.
– Cudowny!
– Jesteś
głodna?
– Jak
wilk. Ale to później.
– Owszem,
dużo później – mruknął. Jego męskość już od dobrych paru minut sygnalizowała
swoje potrzeby. Na górze panowała cisza, widać wszyscy jeszcze spali. A zresztą
nawet gdyby ktoś zszedł, nie byli przecież małymi dziećmi.
Kiedy
Alina upiła kilka łyków, stanowczym ruchem wyjął z jej dłoni kubek.
Nie
odpowiedział. Rozchylił poły jej swetra i zrzucił go na podłogę. W świetle dnia
była tak samo piękna, jak w blasku wieczornego ognia. Białe jak marmur piersi,
o idealnym kształcie, sterczące i zwieńczone na czubku rozkosznie różowymi
sutkami. Wąska talia, zgrabne biodra i te nogi… Obszerne spodnie, które nosiła
dotychczas znakomicie je maskowały. Ale teraz miał te wszystkie wspaniałości
przed sobą, mógł je dotykać, całować. Mógł robić wszystko na co tylko miał
ochotę.
– Michał
– powiedziała z lekką przyganą. – Nie jesteśmy tu sami.
– I
co z tego? – Podniósł ją i posadził na kuchennym stole. Marmurowy blat był
zimny, ale najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Jedną dłonią pieścił to
cudowne ciało, drugą rozpinał spodnie. Wydobył na zewnątrz nabrzmiałą męskość,
nie zdejmując ich, a ona cichutko westchnęła, czując dotyk twardego członka na
swych udach.
Michał
przyciągnął ją ku sobie i zaczął całować. A jednocześnie wszedł w nią jednym,
gwałtownym pchnięciem. Nie do końca była na to przygotowana, więc rozkosz w
niesamowicie podniecający sposób splotła się z bólem. Lecz z każdą chwilą
wilgotniała coraz bardziej, podczas gdy on wdzierał się coraz mocniej i coraz
szybciej. W pewnym momencie położył ją na stole i sam przykrył swoim ciałem.
Wargami zaczął pieścić piersi, rękoma przytrzymywał jej biodra. Alina, choć
obiecała sobie w duchu, że będzie cicho, nie mogła opanować jęków, które z siłą
huraganu wyrywały się z jej ust.
Nagle
lekko się podniósł i nie przerywając zacisnął obie dłonie na piersiach kobiety.
I brał ją coraz brutalniej, zachłanniej, jakby obchodziła go tylko własna
rozkosz.
I
wtedy ciałem Aliny wstrząsnął pierwszy dreszcz rozkoszy. Drżała, a na jej
twarzy wyraźnie malowała się przeżywana przez nią ekstaza. Ramiona rozrzuciła
na boki, palce zacisnęła z całej siły na krawędzi blatu. Widząc to przyspieszył,
by po serii kilku silniejszych pchnięć przyszpilić ją do stołu i z ochrypłym
krzykiem, nieco stłumionym dzięki temu, że twarz wtulił w jej włosy, doszedł
prawie równocześnie z nią.
Pozostali
tak zespoleni, zmęczeni, odzyskując oddech i zmysły, przez długą chwilę.
– Jesteś
okropny – powiedziała, głaszcząc jego policzki. – Wiesz jaki ten stół jest
piekielnie niewygodny?
– Następny
raz będzie w łóżku – obiecał, całując ją i jednocześnie pomagając usiąść. – I w
wannie, przed kominkiem, w fotelu… – wymieniał z rozbawieniem. Zapiął spodnie i
podniósł z ziemi sweter.
– Następny
raz? – spytała z powątpiewaniem. – Już teraz jestem tak obolała, że z ledwością
mogę się ruszać.
– Istnieją
inne sposoby – odparł nieco kpiąco, ubierając ją i zapinając guziki. Spodobało
mu się, że znów się zarumieniła.
– Ja
nigdy wcześniej…
– I
co z tego? – Objął ją, ustami leniwie błądząc po twarzy. – Wypijemy kawę, zjemy
śniadanie i wrócimy do tej rozmowy, dobrze?
Skinęła
głową. I nagle sama wtuliła się w jego ramiona, spragniona bliskości, nie tylko
seksu. Michał gładził ją po włosach, plecach, szeptał czułe słówka.
Najdziwniejsze, że nie miał wrażenia, iż ją okłamuje. On naprawdę czuł to, o
czym mówił.
Z
uśmiechem wciąż przyklejonym do ust uniósł głowę.
I
znieruchomiał.
W
progu stał, a jakżeby inaczej, rozwścieczony Bartek.
Stał,
mierząc ich nienawistnym, zimnym spojrzeniem.
Alina
od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Czuła jak Michał cały
zesztywniał, jak nieznacznie poluzował uchwyt.
– Czy
coś się stało?
– Tak
– jej brat wkroczył do środka. – Stało się.
– Bartek?
– rumieniec oblał jej twarz. – Nie spodziewałam się ciebie tak szybko?
– To
widać. Ale wróciłem i co zastałem?
– Mam
prawo do własnych decyzji! – odparła buntowniczo.
– Masz
prawo? – powtórzył szyderczo. – Pakuj się, jedziemy do domu.
– Nie!
– Chciałem
zafundować jej odrobinę rozrywki – wtrącił się, milczący dotąd Michał.
– Rozrywki?
Bzdura! Chciałeś ją przelecieć. Zdobyć, jak wszystko co staje na twojej drodze.
– A
pomyślałeś przez chwilę, że nie tylko?
– Nie.
Alina
przytuliła się nagle do piersi Michała.
– Nigdzie
nie jadę.
– Ta…
A propos przyjacielu. Jak tam twoja narzeczona i przygotowania do wesela za dwa
tygodnie? Słyszałem, że jest w Mediolanie i wybiera suknię ślubną…
Oboje
nieoczekiwanie zbledli, choć każde z innych powodów. Michał, bo jego kłamstwo
przestało być nagle nic nie znaczącym oszustwem. Przecież powiedział tak wiele
słów ubiegłej nocy. Jakie było ich znaczenie w świetle rzuconej mu w twarz
prawdy?
A
Alina…
Odsunęła
się od niego.
– To
prawda? – spytała cicho.
Co
miał odpowiedzieć? Że nie? Zaklął w duchu. Przeklęty Bartek. Czy musiał się
pojawić akurat w tej chwili? Spędziliby ze sobą resztę wolnych dni, a później
rozstali, może nawet zmuszony byłby wytłumaczyć Alinie, że ich związek jest bez
przyszłości, ale zrobiłby to delikatniej, bardziej dyplomatycznie. A tak?
Wyszedł na prawdziwego drania.
– Spytałam
czy to prawda?
– Tak.
Z
całej siły go uderzyła. Trzeba było przyznać, że wycelowała bezbłędnie. Nigdy
wcześniej nie widział u niej tak kamiennej twarzy. Była wręcz nienaturalnie
blada, usta miała mocno zaciśnięte, a złociste oczy pociemniały z gniewu i
wzburzenia.
Bez
słowa minęła go, kierując się do swojej sypialni.
– Ciesz
się, że ona to zrobiła. I więcej się nie pokazuj nam na oczy, bo tym razem ja
się z tobą policzę – powiedział Bartek i odwrócił się, by pójść za siostrą.
Michał
stał w bezruchu, przeżuwając w duchu swą klęskę. Ale najgorsza była świadomość,
że ona mu zaufała, a on najzwyczajniej w świecie ją oszukał. Skłamał, że jest
samotny, ani słowem nie wspomniał o swoim związku, o nadchodzącym ślubie. Dał
jej fałszywą nadzieję i puste obietnice.
Wzruszył
ramionami. Trudno. Wyszło, jak wyszło. Teraz nic już na to nie poradzi.
W
ponurym nastroju uszykował sobie drinka i usiadł przy kuchennym stole. Przy tym
samym, przy którym niedawno się kochali.
Z
sypialni wyszła ubrana Alina. Za nią Bartek, niosąc jej walizkę. Michał
obserwował ich spod opuszczonej głowy,
ale żadne z nich nie zatrzymało się. Tylko były przyjaciel posłał mu pełne jadu
i złości spojrzenie. Ona za to…
Kiedy
wyszli rzucił szklanką w ścianę. Czuł się jak prawdziwy szubrawiec. Nie dość,
że ją okłamał, to na dodatek kusił pustymi obietnicami. Wypowiadał słowa bez
pokrycia. Chociaż czy do końca były one jedynie kłamstwem?
Michał
zamknął oczy.
Dopiero
co wyszła, a już za nią tęsknił.
Tak.
Bo to była tęsknota. Za jej twarzą, za śmiechem, za zapachem i ciepłem gładkiej
skóry. Za każdym szczegółem i za całością.
Poczuł,
jakby nagle znalazł się na rozdrożu. Przed nim była prosta, z dawna zaplanowana
droga. Ale gdzieś w bok wiodła wąska ścieżyna, pełna niespodzianek, kusząca
tajemnicą nieznanej przyszłości.
Może
powinien zboczyć z zaplanowanej trasy i udać się na te bezdroża?
Nie.
Nie rezygnuje się z tak idealnych planów dla jednej, świeżo co poznanej
kobiety.
Dlaczego
jednak miał szaloną ochotę to zrobić?
***
W
tłumie ludzi podążających głównym deptakiem miasta, ktoś brutalnie nadepnął na
jego nogę. Już chciał zareagować z słusznym oburzeniem, gdy pod kapturem
zauważył twarz napastnika.
Kobieta
w dłoni trzymała białą laskę, przez ramię miała przewieszoną torbę. Płatki
śniegu pokryły liliowy materiał kurtki, osiadały na długich rzęsach gdy zsunęła
kaptur z głowy.
– Bardzo
przepraszam, nie chciałam…
– Alina?
– spytał z niedowierzaniem.
Najpierw
zbladła, potem gwałtownie poczerwieniała. Usiłowała go wyminąć i uciec, ale nie
pozwolił na to. Miał w końcu swa wymarzoną szansę. Nie zamierzał z niej
zrezygnować.
– Zaczekaj
– chwycił ją za ramię.
– Puść!
Bo zacznę krzyczeć! – zagroziła.
-
Chcę tylko porozmawiać. Dawno chciałem, ale zarówno ty jak i Bartek skutecznie
mi to uniemożliwiliście.
– Porozmawiać?
– spytała szyderczo. – Po co? Wiem wszystko, co powinnam wiedzieć. Co ty
powinieneś mi wyznać, zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka.
– O,
przepraszam. Ty już tam byłaś.
– Przestań!
– tupnęła nogą. – Wiesz co mam na myśl. Nie baw się w słowne gierki, to się na
nic nie zda.
– Odwołałem
ślub i rozstałem się z narzeczoną.
– Co?!
– Tym razem naprawdę ją zaskoczył.
– Próbowałem
potraktować epizod z tobą jak krótką, niezobowiązującą przygodę. Mogłem sobie
próbować – prychnął z nieoczekiwaną pogardą. – Dlatego musimy porozmawiać.
– Skąd
mam wiedzieć, że znów nie kłamiesz?
– Czy
musimy o tym rozmawiać na środku zatłoczonej ulicy?
Milczała,
jakby rozważając wszystkie za i przeciw.
Tak
bardzo cierpiała przez ostatnie tygodnie. Noce przesypiała tylko wtedy, gdy
łyknęła kilka pigułek. Ale nawet o poranku nie czuła się dobrze. Ból był zbyt silny.
Żałowała każdej decyzji, każdej chwili spędzonej z Michałem. Gdyby wiedziała,
że to tak może boleć… Gdyby choć przypuszczała.
Jak
to możliwe by zakochać się w kimś niemal od pierwszego spotkania? Tak
beznadziejnie i tak mocno? Tak mało o nim wiedziała, prawie nic. Dlatego z
początku tłumaczyła sobie to chemią. To jedynie hormony – powtarzała jak
mantrę. A potem wybuchała płaczem i szlochała przez najbliższą godzinę. Tylko
hormony? Akurat! Tylko seks? Bzdura!
– To
zły pomysł.
– Mieszkam
tu niedaleko, pójdziemy do mnie – nie poddawał się.
– To
jeszcze gorszy pomysł.
– Dobijałem
się do twoich drzwi trzydzieści trzy razy – odparł z irytacją. – Pójdziemy do
mnie, choćbym miał cię tam zawlec siłą. Porozmawiamy, pozwolisz mi się
wytłumaczyć i sama zadecydujesz, co zrobisz dalej. Ty, nie twój brat.
– To
ja nie chciałam cię widzieć.
– Alinka
– szepnął. Pochylił się dotykając czołem jej czoła. O dziwno, nie odsunęła się.
Zagryzła wargi i dostrzegł, że w jej oczach pojawiły się łzy. Pogładził
kciukiem czerwony od mrozu policzek.
– Błagam!
Wywróciłem do góry nogami całe swoje życie, by tylko móc cię odzyskać. Prawie
cię nie znam, spędziliśmy ze sobą tylko jedną noc, ale mój rozsądek przegrywa
na każdym kroku z tęsknotą.
– Boję
się – podniosła ku górze oczy. Naprawdę, czasami ciężko było mu zrozumieć, że
ona nic nie widzi.
– Kawiarnia
nie jest odpowiednim miejscem. A tutaj, choć tłum rzednie, to śnieg pada z
coraz większą siłą.
Jak
miała mu wytłumaczyć, że to nie jego się boi lecz własnej słabości. Wyszła z
domu, choć Bartek surowo jej tego zakazał. Ale nie była małym dzieckiem, by
wiecznie chować się pod jego opiekuńcze skrzydła. Miała też cichutką nadzieję,
że wracając zastanie Michała pod drzwiami swego mieszkania. I tym razem będzie
musiała go wpuścić, porozmawiać.
Najzabawniejsze,
że natknęła się na niego na środku ulicy.
– Za
godzinę muszę być w domu.
Chciał
odpowiedzieć, że nic nie musi. Ale milcząco skinął głową.
– Więc?
No
tak. Znów zapomniał.
– Idziemy
– objął ją, przekładając teczkę do drugiej ręki.
W
zasadzie do własnego mieszkania miał kilkanaście metrów. Potem windą na
ostatnie piętro i trzęsącymi się dłońmi wyjął z kieszeni klucze. Alina
milczała, ściskając laskę z taką siłą, że pobielały jej kłykcie. Chyba była
zdenerwowana znacznie bardziej niż on.
– Pozwolisz?
Pomógł
zdjąć jej kurtkę, odłożył na komodę w przedpokoju torbę i czapkę. Podczas gdy
ona zsunęła z nóg kozaki, szybko się rozebrał.
– Nie
wiedziałam, że mieszkasz w centrum?
– W
zasadzie za miastem. Ale kupiłem to mieszkanie, bo mam stąd zaledwie kilka
kroków do biura.
– No
tak – stanęła niezdecydowana. Miała na sobie zwykłe dżinsy, błękitny sweterek i
zaplecione w warkocz włosy. I była przy tym tak cudownie piękna, jak
zapamiętał. Nic dziwnego, że wszystkie jego postanowienia od razu wzięły w łeb.
– Jak
można się za kimś tak stęsknić? – spytał cicho, przygarniając ją ku sobie.
– Michał!
Mieliśmy porozmawiać – odparła surowo.
– Porozmawiamy.
– Chciał ją pocałować, ale wykręciła głowę.
– Najpierw
porozmawiamy – powiedziała z naciskiem, odpychając go. – Połamałeś moje serce
na kawałeczki, potraktowałeś jak darmową dziwkę, więc sądzę, że należą mi się
wyjaśnienia.
– Dziwkę?
Ja nigdy…
– Przestań!
Twoi koledzy chociaż zapłacili swoim partnerkom.
Znieruchomiał.
– Skąd
wiesz?
– Jedna
z nich się wygadała. A ja głupia sądziłam, że to ich powinnam żałować.
Tymczasem to mnie… – rozpłakała się.
Miała
rację.
– Czy
to, że powiem, iż postąpiłem jak prawdziwe bydlę, coś zmieni?
– Nie
wiem – odparła bezradnie.
– Chodź
tu do mnie!
Usiadł
w fotelu i posadził ją sobie na kolanach. Łkała, z twarzą wtuloną w jego tors. Ale
jednocześnie czuła się tak nieskończenie szczęśliwa. Chciała wyjaśnień lecz
wiedziała, że jeśli poprosi, by z nim została, to to zrobi. Urażona duma,
przelane łzy, nieprzespane noce przestały cokolwiek znaczyć, gdy on był tak
blisko.
– Zaręczyłem
się rok temu, z córką wspólnika mego ojca. Wspaniały związek, błyskawiczna
kariera, idealny świat – zaczął z goryczą. – Do momentu gdy po raz pierwszy cię
ujrzałem. Wtedy wszystko się rozsypało. Każde postanowienie wzięło w łeb, a ja
nie mogłem myśleć o niczym innym niż o tobie.
– Na
początku byłeś strasznie oschły.
– Dziwisz
się? Czułem, jakby ktoś porządnie mi przywalił. Traciłem zdrowy rozsądek, gdy
patrzyłem na twoje usta, a kiedy usiadłaś mi na kolanach… Nigdy wcześniej nie musiałem
nad sobą tak panować.
– Mogłeś
mi powiedzieć.
– Mogłem.
Ale nie chciałem. Wbrew temu co czułem, wmawiałem sobie, że będziesz tylko
krótką przygodą. Przyjemną i ostatnią, bo nie zamierzałem zdradzać żony.
– Powinnam
cię uderzyć za te słowa.
– Bij
– rozkazał lekko rozbawiony. Siedziała wtulona w niego, z głową opartą na
ramieniu, które on delikatnie gładził kciukiem. – Jak chcesz dam ci jeszcze mój
pasek.
– Michał!
Nie kpij ze mnie. Wiesz co czułam, gdy mój brat powiedział o twoim rychłym
ślubie?
– Byłem
głupcem. Miałem od razu zareagować. Nie dopuścić do tego, byś tak bardzo
cierpiała.
– Idiotą.
Bydlakiem.
– Draniem
– dodał, pochylając się i całując ją. – Zabezpieczasz się w jakiś sposób?
– Nie
rozumiem?
– Bo
wiesz… Jeśli nie, to musimy szybko wybrać datę ślubu. Nie dam rady nad sobą
panować.
– Jeszcze
ci nie wybaczyłam – odparła surowo.
– Wybaczyłaś
– palcami przesunął po jej ustach. – Wbrew pozorom stanowcza z ciebie kobietka.
Gdybyś mnie nie chciała, to przegoniłabyś mnie jeszcze na środku ulicy.
– Bezczelny…
– zaczęła, gwałtownie czerwieniejąc. Ale nie zdołała dokończyć. Michał zaczął
ją całować. Był tak spragniony, tak stęskniony, że wgryzał się w jej wargi z
żarem, który ją zaskoczył.
– I
jak? – przerwał na chwilę. Czuła jak jego zarost delikatnie ją łaskotał. I
czuła, że się uśmiecha.
– Ale
ja jestem niewidoma. Na co ci taka żona?
– Medycyna
idzie naprzód. To raz. A dwa? Chyba żartujesz? To miałoby mnie powstrzymać?
– A
nie?
– Jestem
w tobie zakochany, aż do utraty zmysłów. Nie ma chwili, bym o tobie nie myślał.
Zapomnij, że mógłbym zrezygnować.
Mogła
znów powiedzieć, że się boi. Ale to nie do końca była prawda. Ryzyko? Jeśli
istniało jakieś ryzyko, to ona je podejmie.
– Gdy
kocha się naprawdę, cała reszta to blade tło kochanie.
– Nie
sądziłam, że prawnik może być tak romantyczny? – żartobliwie uszczypnęła go w
policzek. Szczęście rozpierało ją z taką siłą, że miała ochotę krzyczeć.
– Może
– oznajmił z mocą.
– Czyli
mnie kochasz?
– Kocham.
W bardzo, bardzo szerokim znaczeniu tego słowa – jego dłonie wślizgnęły się pod
cienki sweterek, dotykając delikatnej skóry. – I jedno z tych znaczeń za moment
zaprezentuję.
Jakby co, to był koniec ;-)
Boskie......aż się rozmarzyłam.:)
OdpowiedzUsuńSweeeet :) na to wlasnie czekałam cały dzien!
OdpowiedzUsuńKocham happy endy :*
zaczynam powoli 'rzygać tęczą', te happy endy już mnie nudzą, a o tym jak Twoje bohaterki szybko wskakują facetom do łóżka już nie wspomnę...
OdpowiedzUsuńskoro Ci się tak nie podobają te opowiadania Babeczki to po co je czytasz ?
Usuńprzestań i będziesz miał/miała po kłopocie ! ;)
hmm... Skoro Cie nudza i denerwuje Cie szybkowc wskakiwania bohaterek do lozka facetom to mozesz poszukac bardziej odpowiadajacych opowiadan niz rzygac tecza po tych ;)
UsuńEe tam.. Słodyczy nigdy za wiele! My tu wchodzimy żeby oderwać się od szarej rzeczywistości. No przynajmniej ja.. ;-) Eh.. Chyba się uzależniłam od twoich cudownych opowiadań. o_O No w każdym razie pisz babeczko! Tyle ile jesteś w stanie oczywiście. :-)
UsuńCzyli w poniedziałek ciąg dalszy "Wygranej" Proszę xd
OdpowiedzUsuńCzytasz opowieść na Walentynki i spodziewasz się czegoś innego niż happy endu? Każe Ci ktoś czytać? Przykłada pistolet do głowy, warcząc: "czytaj aż się porzygasz"? A potem: "pisz powalający komentarz"... Póki co nawet na podpis Cię nie stać... "geniuszu" krytyki...
OdpowiedzUsuńJestem za... happy endem w tej historii, a w innych, cóż decyduje Autorka ;)
Ja już tez powoli mam dość tych słodkości..ile można..aż do przesady ;/
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńA.
Nie no, nie naskakujcie na siebie :) każdy ma prawo do opinii, ja mówiąc szczerze także już jestem znużona tymi zbyt szczęśliwymi zakończeniami. Opowiadania są świetne, ale z rzeczywistością mają się nijak. Mimo to, Babeczko masz wielki talent.
OdpowiedzUsuńJejkuu, cudowne :)) aż brak mi słów żeby opisać to, co teraz czuje ;)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię posłodzić sobie życie ;-) A z horrorów obejrzałam nową wersję Carrie i troszkę się odsłodziłam. W poniedziałek będę miała zderzenie z codzienną rzeczywistością i po cukrze pozostanie nikły ślad :-)))
OdpowiedzUsuńOoo, nie, Babeczko, nie chcę się znowu wzruszać... Pisz, byle wszystkim było dobrze i szczęśliwie ;).
UsuńBuziaki ;).
Kocham takie piękne zakończenia. I uważam ,że Twoje opowiadania wcale nie mają się nijak do rzeczywistości. Wystarczy tylko wierzyć w miłość :)
OdpowiedzUsuńmoże jakiś epilog? :D prosimy :*
OdpowiedzUsuńBabeczko kiedy Wygrana?
OdpowiedzUsuńDla mnie bomba ;-)
OdpowiedzUsuńI wcale się nie zasłodziłam- była w sam raz.
Absolutnie czekam na więcej ( i mam tu na myśli kolejną część "Wygranej II").
Kiedy mogę się jej spodziewać?
S.
Ale gdzieś w bok wiodła wąska ,,,ŚCiEŻYNA,,,,
OdpowiedzUsuń??? Znaczy się dziwnie?
UsuńA mi się Babeczko bardzo podoba. Słodycz i ostry seks to idealne połączenie jak dla mnie. W literaturze popularnej i innych romansidłach jest często naiwny, kiepski pseudorealizm, pseudopscychologizm i nachalne pseudomoralizowanie. Wolę, żeby u ciebie nie było tego wcale, jak ma być tak kiepskie jak u nich.
UsuńO, właśnie! Dobrze ujęte. Romansidło to ma być romansidło, a efekty dodatkowe won! Dam to w przedmowie do kolejnej Wygranej :-) gwoli wyjaśnienia, że w niektórych tekstach tylko to można u mnie znaleźć.
UsuńBabeczko jak zwykle cudowne opowiadanie :) gratuluję i czekam z niecierpliwieniem na Wygraną! ;))
OdpowiedzUsuńEpilog?
OdpowiedzUsuń;-)
Dobrze.
Alina odzyskała wzrok, dorobili się piątki dzieci, Michał zrobił karierę, a ona założyła fundację i udzielała się charytatywnie. Do tego sytuacja w kraju się ustabilizowała, emerytury poszybowały w górę do pułapu 1000 euro, wszyscy dostali nowe mieszkania, podręczniki szkolne są za darmo, nie ma prywatnych gabinetów, bo służba zdrowia działa doskonale, a matki przebywające z dziećmi w szpitalach nie muszą spać na podłodze. W sejmie i senacie zmniejszono ilość darmozjadów o 2/3, a sądy zaczęły w końcu karać bandytów, a nie poszkodowanych. Szkolnictwo osiągnęło nieznany wcześniej pułap i rząd zapowiada, że za kilkanaście lat posypią się same noble Jako pierwsi są nominowani pośmiertnie piloci ze Smoleńska, bo według raportu, udowodnili, ze zasada zachowania pędu nie jest wcale niepodważalna. A fizycy niech tam bzdur nie opowiadają ;-)
W telewizji przestali wyświetlać durne reklamy, wszyscy są szczupli, zdrowo się odżywiają, pięknie wyglądają i jeżdżą mercedesami. Wybudowano nam elektrownię atomową, dzięki czemu zyskała nasza przyroda i teraz rzeki są kryształowo czyste, a lasy intensywnie zielone. A powietrze mamy tak cudowne, że importujemy je w puszkach na zachód. Do tego narodowa drużyna piłki nożnej zdobyła w końcu mistrzostwo, bo Lewandowski strzelił 55 goli...
Aha. Jeszcze jedno. Mamy cudownie gładkie drogi, idealne ścieżki rowerowe, i szerokie chodniki. I żadnych pijanych kierowców.
Alina i Michał doczekali się dwanaścioro wnucząt, osiemnaścioro prawnucząt i godziwej emerytury... I nie musieli brać dodatkowego ubezpieczenia, by bliscy mogli ich godziwie pochować...
O czymś zapomniałam?
Dałaś się ponieść wyobraźni ;-)
UsuńTak dobrze to nigdy nie będzie (niestety).
Pomarzyć dobra rzecz ale zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne ;-)
I dopisuje się do pytania kiedy pojawi się "Wygrana II"? ;-)
S.
Mi zamarzyło się opowiadanie o nieco bardziej rozwiniętej fabule, coś w stylu trzy mile dalej, pod tym samym niebem albo czas poświęcony zemście. Ostatnio widzę dość stały schemat zdarzeń. I oczywiście czekam na wygraną <3
OdpowiedzUsuńKiedy wygrana?;)
OdpowiedzUsuńWygrana będzie jutro, w godzinach wieczornych. Postaram się przed 20, ale jeśli się spóźnię to nie bijcie, proszę :-)))
OdpowiedzUsuńCudownie ;-) Już się nie mogę doczekać kolejnych szalonych pomysłów Alicji na odzyskanie Roberta.
UsuńBabeczko kiedy bedzie obiecana "kara"? :-)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się twoje opowiadania, chociaż mogłyby być dłuższe ;) Ale jedno mnie razi: twoje bohaterki zawsze wyglądają tak samo, trójkątna twarz, duże oczy itp, i zawsze akcja w pewnym momencie przyspiesza i leci na łeb na szyję ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na wygraną :)
Łał, uwielbiam twoje opowiadania, są na prawdę cudowne. I to właśnie te happy endy sprawiają, że można je czytać i czytać. Zawsze po przeczytaniu Twoich tekstów, czuję że mój dzień nagle staje się lepszy :D tak jakby mogło coś takiego spotkać mnie. Warto marzyć i wierzyć w te marzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i czekam na jeszcze więcej tak wspaniałych opowiadań !
M :*
Uff..! A jednak na wesoło:-)
OdpowiedzUsuń