czwartek, 12 grudnia 2013

Pewnego zimowego wieczoru (VII)

Gdy ktoś znajdzie błędy, proszę o zgłoszenie ich w komentarzu. Jestem tak zmęczona, że nie rozumiem sensu tekstu, który mam przed sobą :-) A na dodatek jest on gorący i świeży, jak poranny chlebek prosto z piekarni...

link do części VI - klik

         Pewnego zimowego wieczoru (VII)
Po tygodniu był lekko zaniepokojony i odrobinę zły. Po dwóch zaczął odczuwać wyraźną rozpacz.
Co się u diabła działo? Dlaczego unikała go z całych sił, nawet nie chciała porozmawiać? To naprawdę przez to, że tak szybko poszli ze sobą do łóżka?
Znużonym gestem przesunął dłońmi po twarzy. Siedział na kanapie, w ponurym milczeniu wpatrując się w trzaskający ogień. Za kilka dni święta. Powinien kupić choinkę, prezenty, zadbać o zaopatrzenie lodówki. Tylko jak, kiedy miał to wszystko głęboko w dupie? Po raz pierwszy przedświąteczne dni pozbawione były radości i dreszczu oczekiwania na reakcję chłopców.
Na dodatek chyba rzeczywiście się zakochał. Akurat o tym fakcie myślał z niechęcią. Za szybko to poszło, za bardzo go zaskoczyło. Też chciał mieć trochę czasu do namysłu. W zasadzie to go miał. Od kilku dni wciąż zastanawiał się nad jednym, wyszukując co chwilę nowe przyczyny jej milczenia.
– Nie, tak dalej nie można – mruknął zniecierpliwiony. Użyje podstępu. Jakiego, wymyśli po drodze.
Od tygodnia w ich domu mieszkała opiekunka dla dzieci. Zatrudnił ją na całodobowy etat, bo uznał, że tak będzie najlepiej. Dlatego teraz, nie musząc martwić się o bezpieczny sen chłopców, ubrał się i wyszedł na dwór.
Zima zawładnęła światem na całego. Było biało, mroźnie i niebywale urokliwie. Krzysiek stanął pod domem sąsiadów i przytupując, wlepił wzrok w rozjarzone okno pokoju Moniki. Doskonale. Jak widać jeszcze nie spała.
Potem cofnął się do garażu po rozsuwaną drabinę. Idąc z nią, pomyślał z wisielczym humorem, że tego doprawdy się nie spodziewał. Całe szczęście, że staruszkowie nie mieli psiego stróża. Dopiero by było…
Kiedy już upewnił się co do względnej stabilności drabiny, zaczął się wspinać. Bez problemu dotarł na samą górę i energicznie zapukał w szybę. W oknie ukazała się zaskoczona twarz Moniki. Błyskawicznie uchyliła jedno skrzydło.
– Odbiło ci? Co to ma znaczyć?
– Musimy porozmawiać.
– Natychmiast złaź na dół. Chcesz sobie coś złamać?
– Łatwiej byłoby mi wejść do środka – uśmiechnął się przepraszająco. Słodki Jezu! Ależ on się stęsknił za tą kobietą.
Jednak ona chyba nie podzielała jego uczuć. Z prawdziwą furią otwarła okno i syknęła:
– Wejdź!
Od razu skorzystał z zaproszenia. Ale nie pozwoliła, by ją objął czy pocałował. Stanowczo odepchnęła go i usiadła w fotelu, wyprostowana jak struna, mierząc lodowatym wzrokiem.
– Mów czego chcesz – powiedziała krótko.
Klęknął przy jej kolanach i złapał beznamiętne spojrzenie.
– Co się stało? Nie rozumiem…
– O, tak – odparła szyderczo. – Zauważyłam, że nie rozumiesz.
– Nawet nie chcesz ze mną porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– Monisiu! – szepnął i uniósł rękę by pogładzić jej policzek. Ale ona odepchnęła jego dłoń. – Powiedz, o co chodzi? Ja naprawdę nie rozumiem…
Nie wytrzymała.
– To może znajdź sobie kochankę, albo i dwie! Pomogą ci zrozumieć!
Tym razem zorientował się o co chodzi.
– Podsłuchiwałaś?
– Tak. I dobrze zrobiłam. Inaczej znów wdepnęłabym w bagno.
Milczał, przeklinając w duchu swą własną głupotę.
– Ale nie słyszałaś wszystkiego?
– Powiedzmy, że wystarczająco dużo.
– Nie. Gdyby tak było, nie wściekałabyś się teraz.
– No patrz, co ty powiesz?
– Pewnie zeszłaś, bo usłyszałaś nasze głosy i podsłuchałaś jakąś część wyrwaną z kontekstu.
– Wcześniej i później było ciekawiej?
– Monika! – jęknął. – Co cię opętało, kobieto?! To ja dwóch tygodni chodzę struty, nie mogę spać po nocach i wciąż się martwię, a ty zamiast po prostu zapytać, bawisz się w jakąś ciuciubabkę!
– Ciuciubabkę? – wrzasnęła, wytrącona z równowagi. – Wynoś się w tej chwili, bo wydrapię ci oczy! Wszyscy jesteście tacy sami – gówno warci!
Chwycił ją za nadgarstki i przyciągnął ku sobie. Usta miał surowo zaciśnięte i rozjuszony wzrok.
– Nie porównuj mnie do niego!
– Nie? A ty nie zabrałeś matce jej dzieci?
– Ewa odchodząc, sama zostawiła mi starszego z chłopców. Młodszego wzięła ze sobą tylko dlatego, by nie odciąć sobie dostępu do źródła moich pieniędzy.
– To ty tak twierdzisz – odparła drwiąco.
– Monika, teraz jesteś niesprawiedliwa! Kocham swoich synów i gdybym wiedział, że szczęśliwsi będą z matką, nigdy bym tego nie zrobił. Nie jestem twoim mężem. I nigdy bym cię nie uderzył.
Zbladła.
– Co wiesz?
– Wszystko. Zatrudniłem prywatnego detektywa.
– Słucham?!
– Nie wściekaj się. Chciałem wiedzieć, dlaczego masz czasami wzrok zaszczutego zwierzątka. I skąd stwierdzenie, że zabiłaś własne dziecko. Przyznam, że myślałem o aborcji czy coś w tym rodzaju. Ale nie o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności.
– To nie był zbieg okoliczności – powiedziała cicho. Była taka blada, taka przygaszona. Zniknęła gdzieś wściekłość, wyparował cały gniew.
– Był. Kiedy przestaniesz się zadręczać?
– Krzysiek! – spojrzała na niego z prawdziwą rozpaczą. – To było moje dziecko. Mój największy skarb, najcudowniejsza rzecz jaka mi się przytrafiła w życiu. A ja musiałam patrzeć jak z wraku samochodu wyciągają jego zwłoki. Nie miał najmniejszych szans by… - rozpłakała się nagle.
– Już dobrze – wymruczał, obejmując ją. Było mu głupio, ale prócz współczucia pojawiło się znajome uczucie pożądania.
– Czasami mam wrażenie, że mogę zacząć od nowa. A kiedy indziej brakuje mi sił na cokolwiek, nawet na marzenia. Znajomość z tobą nie ułatwia sprawy.
– Jestem aż tak okropny?
– Jesteś cudowny, dlatego tak bardzo to boli.
– Co znowu? – spytał zdumiony. Nie, doprawdy! Ciężko jest czasem zrozumieć kobiety.
– Czy naprawdę jesteś tak niedomyślny?
– Chyba tak.
– I nic a nic nie czujesz się winny?
Spojrzał na nią skonsternowany.
– A powinienem?
Jęknęła głośno i wyrwała się z jego ramion.
– Po pierwsze – nie nadaję się na matkę twoich synów. Na niczyją inną również. Po drugie – mam być z tobą, tylko dlatego, abyś miał się do kogo przytulić?
Usiadł na krawędzi łóżka, przygryzając wargi, by się nie roześmiać. Już wiedział, który fragment rozmowy słyszała. Miał rację – te słowa wyrwane z kontekstu mogły być zupełnie inaczej zrozumiane. Nic dziwnego, że była wściekła. On też by był na jej miejscu.
– Adam zarzucał mi, że zanim zacznę się z kimś spotykać na poważnie, powinienem pomyśleć o dzieciach. Więc odparłem, że ty znakomicie do tej roli pasujesz. Na pewno nie byłabyś złą macochą z bajki o królewnie Śnieżce. Jednocześnie zarzucił mi, że nie przypominasz kobiet, z którymi dotychczas się spotykałem. I miał rację. Nie przypominasz.
– Czyli pięknych, seksownych i bez większych dylematów egzystencjonalnych? – dodała z goryczą.
– Czyli takich, które nawet nie wiedziałby co oznacza to ostatnie słowo.
– Typowo męskie, szowinistyczne myślenie! – zdenerwowała się nagle. – Czyli jestem mądra, brzydka i mało ponętna? Bo uroda nie idzie w parze z rozumem?
Hm… Chyba coś źle zaczął? Jak miał to jej wytłumaczyć i nie pogrążyć się jeszcze bardziej?
– Kłótliwa osóbka z ciebie.
– To nie musisz ze mną rozmawiać. Tam są drzwi. A tam okno – dodała złośliwie.
– Właśnie usiłuję powiedzieć ci, że dla mnie jesteś najcudowniejszą kobietą pod słońcem. To był naprawdę szczęśliwy zbieg okoliczności, bo w innej sytuacji nie zwróciłbym na ciebie uwagi.
– Wiesz co? Ty sobie lepiej idź do domu, napisz na kartce to, co powiedziałeś, a później kilkakrotnie przeczytaj. Nie mam ochoty, byś dłużej mnie obrażał – to mówiąc, otwarła szeroko drzwi i gestem wskazała, że ma wyjść.
Wstał z ociąganiem. Wcale nie miał ochoty wyjść. Całe jego ciało pulsowało pożądaniem, w głowie pojawiały się coraz bardziej lubieżne myśli. Ani trochę nie przeszkadzało mu to, że była w zwykłej flanelowej piżamie, na nogach miała grube, w nieokreślonym kolorze skarpety, bladą twarz i włosy w nieładzie.
Pierwszy raz w życiu pragnął kobiety dla niej samej, a nie z powodu jej wyglądu, uwodzicielskich sztuczek czy też zwykłej chęci podboju.
– Mogę zaprosić cię na śniadanie?
– Możesz. Ale nie skorzystam.
– Porozmawialibyśmy. Wypili kawę. A potem…
– Zapomnij! Zresztą, na moje miejsce są dziesiątki chętnych – dodała drwiąco, ponaglająco machając w kierunku drzwi. – Kto wie? Może znajdziesz wśród nich swój typ?
– Ależ ty jesteś wkurzająca! – nie zważając na protesty przytulił ją do siebie.
– Będę krzyczeć! – zagroziła.
– Nie będziesz – wymruczał, delikatnie przygryzając płatek jej ucha.
– Krzysiek przestań! Obok złości, mam jeszcze wyrzuty sumienia, że nawet nie potrafię ci się oprzeć!
– To chyba dobrze?
– Proszę! – rozszlochała się nagle. – Idź już sobie!
– Pójdę – powiedział ze spokojem. Tym razem tylko lekko musnął jej usta. Nie odwróciła twarzy, bo tak naprawdę nie miała na to siły. – Pójdę, ale jutro wrócę. I wtedy będziesz musiała mnie wysłuchać.
– Ja już sama nie wiem, co powinnam zrobić?
– Zakochać się we mnie, tak jak ja w tobie – odparł ze spokojem i wyszedł, znikając w mroku za oknem. Bardzo długo stała z rozdziawionymi ze zdumienia ustami, nie zważając na chłód, który rozprzestrzeniał się po pokoju.
A Krzysiek maszerując z drabiną do garażu, nie przypuszczał nawet jak bardzo złośliwy los może pokrzyżować mu plany.

link do części VIII - klik

20 komentarzy:

  1. uwielbiam to opowiadanie :)
    obawiam się, że przy czytaniu następnej części będę płakać tak samo jak przy poprzedniej...
    ale łudzę się, że będą razem szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Co też tu się może porobić? Sobota...sobota to dopiero za dwa dni :(
    Nie wiem czy dam radę tyle czekać ;)

    Jest świetne to opowiadanie!!!
    Delka

    OdpowiedzUsuń
  3. a co z opowiadaniem w całości? chętnie bym przeczytała coś na jeden rzut..:)
    Pozdrawiam Cię Babeczko!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie jego fladra namiesza eks.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze naprawdę fajne opowiadanie :-) pokazujące ze nawet ludzie po przejściach mają szansę na trochę szczęścia w życiu :-) mam nadzieje że ostatecznie się dobrze skończy :) tym czasem niecierpliwie czekam na kolejna część :P

    OdpowiedzUsuń
  6. daje znak, że czytam. chce coś po sobie zostawić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obstawiam że coś mu się stanie ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tego obawiam. Albo że stanie się coś przez co Krzysiek nie będzie mógł się spotkać z Moniką ona pomyśli że ją olał.

      mam jednak ogromną nadzieje na happy end ;-)

      S.

      Usuń
  8. Niech sobie miesza kto chce i ile chce i niech co chce się dzieje.
    Byle by się dobrze skończyło!

    W tym opowiadaniu jak w żadnym innym potrzebuję szczęśliwego zakończenia.
    Musi, musi, musi skończyć się dobrze! najlepiej.

    Pozdrawiam,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  9. podpisuje się pod słowami LII :))
    musi się dobrze skończyć!
    W.

    OdpowiedzUsuń
  10. O której pojawi się kolejna część?! :DDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Babeczko czekam z niecierpliwością na kolejną część :)!

    OdpowiedzUsuń
  12. A bedzie dzisiaj kolejna część?:) bo juz nie mogę się doczekać!:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy dodasz dzisiaj kolejną część?

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. u mnie już cały dzień jest sobota! :( co z kolejna czescia?

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy mi się zdaje czy miałaś Babeczko dzisiaj dodać kolejną część? Fajnie by było jakbyś na święta dała w całości Wygraną II mega byłabym zaskoczona :-) Pozdrawiam M.T.

    OdpowiedzUsuń
  16. Babeczko, kiedy możemy się spodziewać kolejnej części "W mojej głowie, w twoim sercu"?

    OdpowiedzUsuń
  17. A gdzie znajdę część szóstą?
    Bo albo niedowidzę,albo w indeksie kończy się na piątej a na stronie głównej jest tylko 7 i 8?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uzupełniłam indeks opowiadań, tam wszystko znajdziesz :-)

      Usuń
  18. Ależ u mnie nieciekawa pogoda się zrobiła. Na szczęście mam czym umilać sobie czas. :))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.