Gdy ktoś znajdzie błędy, proszę o zgłoszenie ich w komentarzu. Jestem tak zmęczona, że nie rozumiem sensu tekstu, który mam przed sobą :-) A na dodatek jest on gorący i świeży, jak poranny chlebek prosto z piekarni...
link do części VI - klik
link do części VI - klik
Pewnego zimowego wieczoru (VII)
Po tygodniu był lekko
zaniepokojony i odrobinę zły. Po dwóch zaczął odczuwać wyraźną rozpacz.
Co się u diabła działo?
Dlaczego unikała go z całych sił, nawet nie chciała porozmawiać? To naprawdę
przez to, że tak szybko poszli ze sobą do łóżka?
Znużonym gestem
przesunął dłońmi po twarzy. Siedział na kanapie, w ponurym milczeniu wpatrując
się w trzaskający ogień. Za kilka dni święta. Powinien kupić choinkę, prezenty,
zadbać o zaopatrzenie lodówki. Tylko jak, kiedy miał to wszystko głęboko w
dupie? Po raz pierwszy przedświąteczne dni pozbawione były radości i dreszczu
oczekiwania na reakcję chłopców.
Na dodatek chyba
rzeczywiście się zakochał. Akurat o tym fakcie myślał z niechęcią. Za szybko to
poszło, za bardzo go zaskoczyło. Też chciał mieć trochę czasu do namysłu. W
zasadzie to go miał. Od kilku dni wciąż zastanawiał się nad jednym, wyszukując
co chwilę nowe przyczyny jej milczenia.
– Nie, tak dalej
nie można – mruknął zniecierpliwiony. Użyje podstępu. Jakiego, wymyśli po
drodze.
Od tygodnia w ich domu
mieszkała opiekunka dla dzieci. Zatrudnił ją na całodobowy etat, bo uznał, że
tak będzie najlepiej. Dlatego teraz, nie musząc martwić się o bezpieczny sen
chłopców, ubrał się i wyszedł na dwór.
Zima zawładnęła światem
na całego. Było biało, mroźnie i niebywale urokliwie. Krzysiek stanął pod domem
sąsiadów i przytupując, wlepił wzrok w rozjarzone okno pokoju Moniki. Doskonale.
Jak widać jeszcze nie spała.
Potem cofnął się do
garażu po rozsuwaną drabinę. Idąc z nią, pomyślał z wisielczym humorem, że tego
doprawdy się nie spodziewał. Całe szczęście, że staruszkowie nie mieli psiego
stróża. Dopiero by było…
Kiedy już upewnił się
co do względnej stabilności drabiny, zaczął się wspinać. Bez problemu dotarł na
samą górę i energicznie zapukał w szybę. W oknie ukazała się zaskoczona twarz
Moniki. Błyskawicznie uchyliła jedno skrzydło.
– Odbiło ci? Co to
ma znaczyć?
– Musimy
porozmawiać.
– Natychmiast złaź
na dół. Chcesz sobie coś złamać?
– Łatwiej byłoby
mi wejść do środka – uśmiechnął się przepraszająco. Słodki Jezu! Ależ on się
stęsknił za tą kobietą.
Jednak ona chyba nie
podzielała jego uczuć. Z prawdziwą furią otwarła okno i syknęła:
– Wejdź!
Od razu skorzystał z
zaproszenia. Ale nie pozwoliła, by ją objął czy pocałował. Stanowczo odepchnęła
go i usiadła w fotelu, wyprostowana jak struna, mierząc lodowatym wzrokiem.
– Mów czego chcesz
– powiedziała krótko.
Klęknął przy jej
kolanach i złapał beznamiętne spojrzenie.
– Co się stało?
Nie rozumiem…
– O, tak – odparła
szyderczo. – Zauważyłam, że nie rozumiesz.
– Nawet nie chcesz
ze mną porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– Monisiu! –
szepnął i uniósł rękę by pogładzić jej policzek. Ale ona odepchnęła jego dłoń.
– Powiedz, o co chodzi? Ja naprawdę nie rozumiem…
Nie wytrzymała.
– To może znajdź
sobie kochankę, albo i dwie! Pomogą ci zrozumieć!
Tym razem zorientował
się o co chodzi.
– Podsłuchiwałaś?
– Tak. I dobrze
zrobiłam. Inaczej znów wdepnęłabym w bagno.
Milczał, przeklinając w
duchu swą własną głupotę.
– Ale nie
słyszałaś wszystkiego?
– Powiedzmy, że
wystarczająco dużo.
– Nie. Gdyby tak
było, nie wściekałabyś się teraz.
– No patrz, co ty
powiesz?
– Pewnie zeszłaś,
bo usłyszałaś nasze głosy i podsłuchałaś jakąś część wyrwaną z kontekstu.
– Wcześniej i później
było ciekawiej?
– Monika! –
jęknął. – Co cię opętało, kobieto?! To ja dwóch tygodni chodzę struty, nie mogę
spać po nocach i wciąż się martwię, a ty zamiast po prostu zapytać, bawisz się
w jakąś ciuciubabkę!
– Ciuciubabkę? –
wrzasnęła, wytrącona z równowagi. – Wynoś się w tej chwili, bo wydrapię ci
oczy! Wszyscy jesteście tacy sami – gówno warci!
Chwycił ją za
nadgarstki i przyciągnął ku sobie. Usta miał surowo zaciśnięte i rozjuszony
wzrok.
– Nie porównuj
mnie do niego!
– Nie? A ty nie
zabrałeś matce jej dzieci?
– Ewa odchodząc,
sama zostawiła mi starszego z chłopców. Młodszego wzięła ze sobą tylko dlatego,
by nie odciąć sobie dostępu do źródła moich pieniędzy.
– To ty tak
twierdzisz – odparła drwiąco.
– Monika, teraz
jesteś niesprawiedliwa! Kocham swoich synów i gdybym wiedział, że szczęśliwsi
będą z matką, nigdy bym tego nie zrobił. Nie jestem twoim mężem. I nigdy bym
cię nie uderzył.
Zbladła.
– Co wiesz?
– Wszystko.
Zatrudniłem prywatnego detektywa.
– Słucham?!
– Nie wściekaj
się. Chciałem wiedzieć, dlaczego masz czasami wzrok zaszczutego zwierzątka. I
skąd stwierdzenie, że zabiłaś własne dziecko. Przyznam, że myślałem o aborcji
czy coś w tym rodzaju. Ale nie o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności.
– To nie był zbieg
okoliczności – powiedziała cicho. Była taka blada, taka przygaszona. Zniknęła
gdzieś wściekłość, wyparował cały gniew.
– Był. Kiedy
przestaniesz się zadręczać?
– Krzysiek! – spojrzała
na niego z prawdziwą rozpaczą. – To było moje dziecko. Mój największy skarb,
najcudowniejsza rzecz jaka mi się przytrafiła w życiu. A ja musiałam patrzeć
jak z wraku samochodu wyciągają jego zwłoki. Nie miał najmniejszych szans by… -
rozpłakała się nagle.
– Już dobrze –
wymruczał, obejmując ją. Było mu głupio, ale prócz współczucia pojawiło się
znajome uczucie pożądania.
– Czasami mam
wrażenie, że mogę zacząć od nowa. A kiedy indziej brakuje mi sił na cokolwiek,
nawet na marzenia. Znajomość z tobą nie ułatwia sprawy.
– Jestem aż tak
okropny?
– Jesteś cudowny,
dlatego tak bardzo to boli.
– Co znowu? –
spytał zdumiony. Nie, doprawdy! Ciężko jest czasem zrozumieć kobiety.
– Czy naprawdę
jesteś tak niedomyślny?
– Chyba tak.
– I nic a nic nie
czujesz się winny?
Spojrzał na nią
skonsternowany.
– A powinienem?
Jęknęła głośno i
wyrwała się z jego ramion.
– Po pierwsze –
nie nadaję się na matkę twoich synów. Na niczyją inną również. Po drugie – mam
być z tobą, tylko dlatego, abyś miał się do kogo przytulić?
Usiadł na krawędzi
łóżka, przygryzając wargi, by się nie roześmiać. Już wiedział, który fragment
rozmowy słyszała. Miał rację – te słowa wyrwane z kontekstu mogły być zupełnie
inaczej zrozumiane. Nic dziwnego, że była wściekła. On też by był na jej miejscu.
– Adam zarzucał
mi, że zanim zacznę się z kimś spotykać na poważnie, powinienem pomyśleć o
dzieciach. Więc odparłem, że ty znakomicie do tej roli pasujesz. Na pewno nie
byłabyś złą macochą z bajki o królewnie Śnieżce. Jednocześnie zarzucił mi, że
nie przypominasz kobiet, z którymi dotychczas się spotykałem. I miał rację. Nie
przypominasz.
– Czyli pięknych,
seksownych i bez większych dylematów egzystencjonalnych? – dodała z goryczą.
– Czyli takich,
które nawet nie wiedziałby co oznacza to ostatnie słowo.
– Typowo męskie,
szowinistyczne myślenie! – zdenerwowała się nagle. – Czyli jestem mądra,
brzydka i mało ponętna? Bo uroda nie idzie w parze z rozumem?
Hm… Chyba coś źle
zaczął? Jak miał to jej wytłumaczyć i nie pogrążyć się jeszcze bardziej?
– Kłótliwa osóbka
z ciebie.
– To nie musisz ze
mną rozmawiać. Tam są drzwi. A tam okno – dodała złośliwie.
– Właśnie usiłuję
powiedzieć ci, że dla mnie jesteś najcudowniejszą kobietą pod słońcem. To był
naprawdę szczęśliwy zbieg okoliczności, bo w innej sytuacji nie zwróciłbym na
ciebie uwagi.
– Wiesz co? Ty
sobie lepiej idź do domu, napisz na kartce to, co powiedziałeś, a później
kilkakrotnie przeczytaj. Nie mam ochoty, byś dłużej mnie obrażał – to mówiąc,
otwarła szeroko drzwi i gestem wskazała, że ma wyjść.
Wstał z ociąganiem. Wcale
nie miał ochoty wyjść. Całe jego ciało pulsowało pożądaniem, w głowie pojawiały
się coraz bardziej lubieżne myśli. Ani trochę nie przeszkadzało mu to, że była
w zwykłej flanelowej piżamie, na nogach miała grube, w nieokreślonym kolorze
skarpety, bladą twarz i włosy w nieładzie.
Pierwszy raz w życiu
pragnął kobiety dla niej samej, a nie z powodu jej wyglądu, uwodzicielskich
sztuczek czy też zwykłej chęci podboju.
– Mogę zaprosić
cię na śniadanie?
– Możesz. Ale nie
skorzystam.
– Porozmawialibyśmy.
Wypili kawę. A potem…
– Zapomnij!
Zresztą, na moje miejsce są dziesiątki chętnych – dodała drwiąco, ponaglająco machając
w kierunku drzwi. – Kto wie? Może znajdziesz wśród nich swój typ?
– Ależ ty jesteś
wkurzająca! – nie zważając na protesty przytulił ją do siebie.
– Będę krzyczeć! –
zagroziła.
– Nie będziesz –
wymruczał, delikatnie przygryzając płatek jej ucha.
– Krzysiek
przestań! Obok złości, mam jeszcze wyrzuty sumienia, że nawet nie potrafię ci się
oprzeć!
– To chyba dobrze?
– Proszę! –
rozszlochała się nagle. – Idź już sobie!
– Pójdę –
powiedział ze spokojem. Tym razem tylko lekko musnął jej usta. Nie odwróciła
twarzy, bo tak naprawdę nie miała na to siły. – Pójdę, ale jutro wrócę. I wtedy
będziesz musiała mnie wysłuchać.
– Ja już sama nie
wiem, co powinnam zrobić?
– Zakochać się we
mnie, tak jak ja w tobie – odparł ze spokojem i wyszedł, znikając w mroku za
oknem. Bardzo długo stała z rozdziawionymi ze zdumienia ustami, nie zważając na
chłód, który rozprzestrzeniał się po pokoju.
A Krzysiek maszerując z
drabiną do garażu, nie przypuszczał nawet jak bardzo złośliwy los może
pokrzyżować mu plany.
link do części VIII - klik
uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńobawiam się, że przy czytaniu następnej części będę płakać tak samo jak przy poprzedniej...
ale łudzę się, że będą razem szczęśliwi.
O rany! Co też tu się może porobić? Sobota...sobota to dopiero za dwa dni :(
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dam radę tyle czekać ;)
Jest świetne to opowiadanie!!!
Delka
a co z opowiadaniem w całości? chętnie bym przeczytała coś na jeden rzut..:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Babeczko!!
Pewnie jego fladra namiesza eks.
OdpowiedzUsuńKurcze naprawdę fajne opowiadanie :-) pokazujące ze nawet ludzie po przejściach mają szansę na trochę szczęścia w życiu :-) mam nadzieje że ostatecznie się dobrze skończy :) tym czasem niecierpliwie czekam na kolejna część :P
OdpowiedzUsuńdaje znak, że czytam. chce coś po sobie zostawić.
OdpowiedzUsuńObstawiam że coś mu się stanie ;/
OdpowiedzUsuńTeż się tego obawiam. Albo że stanie się coś przez co Krzysiek nie będzie mógł się spotkać z Moniką ona pomyśli że ją olał.
Usuńmam jednak ogromną nadzieje na happy end ;-)
S.
Niech sobie miesza kto chce i ile chce i niech co chce się dzieje.
OdpowiedzUsuńByle by się dobrze skończyło!
W tym opowiadaniu jak w żadnym innym potrzebuję szczęśliwego zakończenia.
Musi, musi, musi skończyć się dobrze! najlepiej.
Pozdrawiam,
LIA.
podpisuje się pod słowami LII :))
OdpowiedzUsuńmusi się dobrze skończyć!
W.
O której pojawi się kolejna część?! :DDD
OdpowiedzUsuńBabeczko czekam z niecierpliwością na kolejną część :)!
OdpowiedzUsuńA bedzie dzisiaj kolejna część?:) bo juz nie mogę się doczekać!:-)
OdpowiedzUsuńCzy dodasz dzisiaj kolejną część?
OdpowiedzUsuń;-)
u mnie już cały dzień jest sobota! :( co z kolejna czescia?
OdpowiedzUsuńCzy mi się zdaje czy miałaś Babeczko dzisiaj dodać kolejną część? Fajnie by było jakbyś na święta dała w całości Wygraną II mega byłabym zaskoczona :-) Pozdrawiam M.T.
OdpowiedzUsuńBabeczko, kiedy możemy się spodziewać kolejnej części "W mojej głowie, w twoim sercu"?
OdpowiedzUsuńA gdzie znajdę część szóstą?
OdpowiedzUsuńBo albo niedowidzę,albo w indeksie kończy się na piątej a na stronie głównej jest tylko 7 i 8?
Uzupełniłam indeks opowiadań, tam wszystko znajdziesz :-)
UsuńAleż u mnie nieciekawa pogoda się zrobiła. Na szczęście mam czym umilać sobie czas. :))
OdpowiedzUsuń