poniedziałek, 25 listopada 2013

Pewnego zimowego wieczoru (II)

Wiem, że banalne. Ale i czasem takie musi być ;-)

link do części I - klik

Bardzo starannie przygotował się na wieczorne spotkanie. Co prawda był zmęczony całym dniem baraszkowania z chłopcami, ale było to przyjemne, pełne satysfakcji zmęczenie.
Szybki prysznic, elegancka koszula. Wcześniej zamówił duży zestaw sushi z dostawą do domu. Miał tylko nadzieję, że będzie jej smakowało. Na wszelki wypadek miał w zamrażalce pizzę i dwa gotowe dania, które należało tylko podgrzać w mikrofalówce. Trochę to było prostackie, ale nie mógł zamawiać tysiąca potraw.
Rozpalił ogień w kominku i zgasił główne światło. Teraz za oświetlenie służyła tylko niewielka lampa w rogu pokoju i świece porozstawiane wszędzie, gdzie popadło. Trochę zbyt romantycznie, jak na zwykła kolację. Zwłaszcza, jeśli będzie zmuszony podać tę podgrzewaną pizzę… Aż roześmiał się w głos, gdy o tym pomyślał.
U drzwi rozległo się ciche pukanie. Mądra osóbka, pewnie nie chciała obudzić dzieci. Całkiem niepotrzebnie, bo chłopcy byli raczej przyzwyczajeni do hałasu.
Podszedł i głęboko odetchnąwszy, otworzył drzwi.
Zanim weszła do środka, strzepnęła z płaszcza śnieg, który wciąż padał, jakby uparł się zasypać w przeciągu jednego weekendu całą okolicę.
– Dobry wieczór.
– Cześć. – Zdumiona uniosła brew, słysząc jego schrypnięty głos.
– Przeziębiłeś się?
– Nie. Tylko zaschło mi w gardle.
– Aha.
Nie pytała o więcej. Rozebrała się, pozwalając by odwiesił jej płaszcz, a z przyniesionej reklamówki wyjęła domowe obuwie.
Stał, wlepiając w nią zaskoczony wzrok. Zwykłe jeansy, czarna, gładka bluzeczka, klapki ze śmieszną mordą jakiegoś zwierzaka… Do tego kompletny brak makijażu, usta zaledwie muśnięte błyszczykiem, włosy w malowniczym nieładzie…
– No co? Nie gap się tak. To miała być swojska kolacja, a nie randka. Czego się spodziewałeś?
– Ja… – odchrząknął. – Mam nadzieję, że lubisz sushi?
– Lubię.
Całe szczęście, że jednak nie umówił się z nią na mieście. Cholera wie, jak by się odstawiła? Jeszcze spotkaliby kogoś znajomego i najadłby się wstydu.
– Wejdź.
Zdziwiona rozejrzała się dookoła. Świece, elegancko nakryty stół, rozpalony ogień w kominku i na dodatek cicha, jazzowa muzyka w tle.
– To jest ta zwyczajna kolacja? – spojrzała na niego podejrzliwie.
– Nie lubię niczego robić byle jak.
– To widać. Najbardziej romantyczne randka, na której byłam, nie umywa się do tego. Jesteś pewien, że nie umówiłeś się dziś z kimś innym?
Pokpiwała z niego. Na dodatek rozsiadła się na sofie, z cichym westchnieniem ulgi zrzucając buty i podwijając nogi pod siebie.
– Na co czekasz? Podaj te wystawne dania!
Tym razem poczuł się nieco urażony.
– Po pierwsze, chciałem ci się przedstawić.
– Wiem kim jesteś. Od kilku miesięcy, okolica aż huczy od plotek. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie samotne kobiety w obrębie całej gminy, ostrzą sobie na ciebie pazurki.
– Dlaczego musisz być taka dziwna? – wybuchnął, bo nie mógł już dłużej się powstrzymywać.
– Wymusiłeś na mnie tę kolację. Trzeba było po prostu kupić bukiet kwiatów.
– Też sobie później tak pomyślałem…
Pokręciła głową, wciąż lekko rozbawiona.
– Jestem Monika – podała mu rękę, nie ruszając się z miejsca.
– Krzysiek – odwzajemnił się uściskiem. – A skoro ty wiesz wszystko o mnie, to ja chętnie dowiedziałbym się czegoś o tobie.
– Po co?
To krótkie, treściwe pytanie zbiło go z tropu. Zakłopotany usiadł tuż obok niej.
– Ciekawisz mnie.
– Dlaczego?
No nie! Czy ona nie może po prostu odpowiedzieć na pytanie? Cokolwiek, zwykły banał, jakieś głupstwo, w ostateczności kłamstwo.
– Myślałem, że mam za sąsiadów parę zramolałych staruszków.
– To moi dziadkowie. Ja wprowadziłam się całkiem niedawno, w połowie kwietnia.
Ponad pół roku temu? Jakim cudem nigdy jej nie widział?
Sam sobie odpowiedział na to pytanie. Po prostu nie zwróciłby na nią uwagi. Kompletnie nie była w jego typie. A na dodatek te krótkie włosy.
– Nie zauważyłem – przyznał po chwili. Nie ma co udawać, nie wyglądała na naiwną gęś, spragnioną adoracji.
– Domyślam się, że nie zauważyłeś, że ja zauważyłam.
Cholera! Lepiej zabrać się za jedzenie. Nie był przyzwyczajony do takich rozmów.
– Zjemy tutaj czy przy stole? – spytał, wstając.
– Lepiej tutaj. Będzie naprawdę niezobowiązująco.
– Będzie bardziej intymnie. – Sam nie wiedział, skąd wzięły się mu takie słowa.
Po raz pierwszy to ona zareagowała zmieszaniem. Wyrazisty rumieniec oblał jej bladą twarz, ale w oczach pojawił się strach.
– Nie będzie jeśli usiądziesz w fotelu naprzeciwko.
Tym razem to on miał ochotę z niej zakpić. Pochylił się tak mocno, że ich oczy znalazły się w odległości zaledwie kilkunasty centymetrów. Błyskawicznie uniosła dłonie i położyła na jego piersi, lekko go odpychając.
– Co robisz mięśniaku? – Ironiczny ton głosu był jawnym zaprzeczeniem tego, co widział w ciemnych źrenicach Moniki. Ona naprawdę się go bała!
– Nie musisz się obawiać. Nie jesteś w moim typie – odparł z pozornym spokojem. I pierwszy raz widział, jak kobieta zareagowała na takie słowa z doskonale wyczuwalną ulgą.
To dopiero było zdumiewające.
Wbrew wszystkiemu zapragnął nagle czegoś innego. Zapragnął, by kolejnym razem nie odepchnęła go, ale przyciągnęła ku sobie. I pocałowała.
– Ile masz lat? – spytał, stawiając jedzenie na niskim stoliku.
– Nie grzeszysz subtelnością.
– Nie muszę. To nie randka.
– A gdzie zwykła, ludzka przyzwoitość?
– Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz. Pytałem z pustej ciekawości.
Znów to zrobiła. Uniosła kpiąco brew i sięgnęła po kieliszek.
– Trzydzieści trzy. Stan cywilny – wolna. Wykształcenie – wyższe. Miejsce obecnej pracy – bezrobotna. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
A więc była od niego o trzy lata starsza. Nie wyglądała jak dojrzała kobieta. Raczej jak bezbronne, ukrywające się za maską kpiny i ironii, dziecko. Nie wiedział, skąd pojawiły się takie myśli, ale intuicyjnie wyczuwał, że ma rację.
– Ulubiona pozycja w łóżku? – spytał, puszczając do niej oczko i napełniając kieliszek.
Zarumieniła się. Bezczelny drań! Specjalnie ją prowokował. Skoro tak…
– Orgazm osiągam tylko na jeźdźca. Ale uwielbiam być brana od tyłu.
Nieoczekiwanie zrobiło mu się niesłychanie gorąco. Odruchowo sięgnął do kołnierzyka koszuli i odpiął jeden guzik.
– Analny?
– No wiesz! – Tym razem chyba się zdenerwowała. – To już lekka przesada. Nie jesteś kimś, komu chciałabym się zwierzać z takich rzeczy!
– A komu byś chciała? Byłemu mężowi? Nie patrz na mnie z takim przerażeniem. Masz na palcu ślad po obrączce.
– Bystry jesteś – burknęła, przysuwając ku sobie talerz z kolacją. – A nie wyglądasz.
– Czyli punkt dla mnie?
– To kolacja, nie gra w zbieranie punktów.
– Musisz mi wybaczyć, nigdy nie byłem na nie zobowiązującej kolacji.
– Co oznacza, że najpierw mamiłeś bidulki, poiłeś winem, które nawiasem mówiąc jest doskonałe, a później prowadziłeś prosto do łóżka?
– Coś w tym rodzaju. Rozgryzłaś mnie – roześmiał się. – Łajdak ze mnie!
– Jest jedna rzecz, która świadczy na twoją korzyść.
– Jaka?
Był niemal pewien, że powie coś na temat jego wyglądu.
– Twoje dzieci. A raczej twoja miłość do nich.
Bardzo długo milczał. Dopiero, gdy zniknęła prawie cała zawartość talerza,  podniósł głowę i na nią spojrzał.
– Moja partnerka nie umiała tego docenić – powiedział z nagłą goryczą.
Monika nieoczekiwanie się uśmiechnęła. Tak jakoś ze smutkiem, który sprawił, że ścisnęło mu się serce. Teraz naprawdę wyglądała jak zagubiona, potrzebująca pocieszenia dziewczynka.
– Jest wielu takich ludzi.
To były zastanawiające słowa. Bardzo chciałby dowiedzieć się, co tak naprawdę znaczyły, ale łzy szklące się w jej oczach, powstrzymały go od pytań. Może innym razem?
– Przepraszam, ale zrobiłam się śpiąca. Pójdę już.
Wstała, a on zerwał się ze swojego miejsca.
– Nie skończyłaś.
– Straciłam apetyt. To chyba początki grypy – powiedziała wymijająco.
Szybkim krokiem przeszła do holu. To wyglądało niemal jak pośpieszna ewakuacja. Ale dlaczego uciekała przed nim?
– Myślałem, że dobrze nam się rozmawiało?
– Nie najgorzej – potwierdziła, wciągając kozaki. Potem szybko zrzuciła płaszcz i okręciła szal wokół szyi. – Do zobaczenia.
Wyciągnęła do niego dłoń w geście pożegnania.
To co zrobił on sam, dziwiło go jeszcze przez długi, bardzo długi czas. Chwycił podaną sobie rękę i energicznie przyciągnął kobietę ku sobie. A później pocałował. Wcale nie delikatnie, ale brutalnie, czując dobrze znane mrowienie z całym ciele.
Pożądanie. Podniecenie.
Wargi miała miękkie i suche. Pachniały i smakowały winem, które pili.
Ale oczy…
Błyskawicznie mu się wyrwała i niemal w panice uciekła.
Bardzo długo stał w otwartych na oścież drzwiach, nie zważając na przenikliwy chłód. Stał, wspominając jej zapach, jej smak, a nade wszystko strach, który ukazał się w ciemnych oczach.
Po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu, Krzysztof czuł, że pragnie kobiety. Nie tylko jej ciała, ale również pieszczot, pocałunków, ciepła drugiego człowieka. Takich rozmów jak ta dzisiaj, albo i bardziej intymnych.
I po raz pierwszy był pewien, że zdobycie jej nie będzie łatwe. 

link do części III - klik

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe opowiadanie.Czyta sie je bardzo przyjemnie.Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.
    K

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach....!!! Zdecydowanie wolę takie klimaty :-) Owszem, ostatnie teksty były bardzo dobre, ale loty miedzygalaktyczne to zdecydowanie nie moja działka:D

    Tutaj czuję, że będę jak dawniej sprawdzać blog 3 razy dziennie:)
    Patrząc na kraj za oknem cieszę się, że Twoje teksty będą umilać mi grudniowe wieczory:)
    Pozdrawiam gorąco
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniałe! Proszę, daj kolejną część najszybciej, jak się da!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się nie mogę doczekać dalszej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam starym zwyczajem dodać post na jutro, ale nie mogę. Wyskakuje mi błąd i koniec. Zapisać mogę, opublikować już nie...
    Do pomocy technicznej bloggera nie piszę, bo oni i tak wszystko mają w d... Więc od razu piszę, że nie wiem co będzie? Chyba nie ma limitu publikowania postów?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobre!
    Limitów brak. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Babeczko,próbuj koniecznie dalej bo mi nigdy dość Twoich opowiadań! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. To babeczko dodaj post zanim pójdziesz spać :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czeeeekamy .. twoje opowiadanie umilaja mi czas choroby ..

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne opowiadanie :-) ciekawe jak dalej rozwinie się historia ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyżby bohaterka przeżyła jakieś traumatyczne chwile związane byłym mężem ? Może straciła dziecko? Hmm.. teraz mam rozkmine :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnie zdanie nadało życia temu opowiadaniu! :-D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.