Bardzo starannie
przygotował się na wieczorne spotkanie. Co prawda był zmęczony całym dniem
baraszkowania z chłopcami, ale było to przyjemne, pełne satysfakcji zmęczenie.
Szybki prysznic,
elegancka koszula. Wcześniej zamówił duży zestaw sushi z dostawą do domu. Miał
tylko nadzieję, że będzie jej smakowało. Na wszelki wypadek miał w zamrażalce
pizzę i dwa gotowe dania, które należało tylko podgrzać w mikrofalówce. Trochę
to było prostackie, ale nie mógł zamawiać tysiąca potraw.
Rozpalił ogień w kominku
i zgasił główne światło. Teraz za oświetlenie służyła tylko niewielka lampa w
rogu pokoju i świece porozstawiane wszędzie, gdzie popadło. Trochę zbyt
romantycznie, jak na zwykła kolację. Zwłaszcza, jeśli będzie zmuszony podać tę
podgrzewaną pizzę… Aż roześmiał się w głos, gdy o tym pomyślał.
U drzwi rozległo się
ciche pukanie. Mądra osóbka, pewnie nie chciała obudzić dzieci. Całkiem
niepotrzebnie, bo chłopcy byli raczej przyzwyczajeni do hałasu.
Podszedł i głęboko
odetchnąwszy, otworzył drzwi.
Zanim weszła do środka,
strzepnęła z płaszcza śnieg, który wciąż padał, jakby uparł się zasypać w
przeciągu jednego weekendu całą okolicę.
– Dobry wieczór.
– Cześć. – Zdumiona
uniosła brew, słysząc jego schrypnięty głos.
– Przeziębiłeś
się?
– Nie. Tylko
zaschło mi w gardle.
– Aha.
Nie pytała o więcej.
Rozebrała się, pozwalając by odwiesił jej płaszcz, a z przyniesionej reklamówki
wyjęła domowe obuwie.
Stał, wlepiając w nią
zaskoczony wzrok. Zwykłe jeansy, czarna, gładka bluzeczka, klapki ze śmieszną
mordą jakiegoś zwierzaka… Do tego kompletny brak makijażu, usta zaledwie
muśnięte błyszczykiem, włosy w malowniczym nieładzie…
– No co? Nie gap
się tak. To miała być swojska kolacja, a nie randka. Czego się spodziewałeś?
– Ja… –
odchrząknął. – Mam nadzieję, że lubisz sushi?
– Lubię.
Całe szczęście, że
jednak nie umówił się z nią na mieście. Cholera wie, jak by się odstawiła?
Jeszcze spotkaliby kogoś znajomego i najadłby się wstydu.
– Wejdź.
Zdziwiona rozejrzała
się dookoła. Świece, elegancko nakryty stół, rozpalony ogień w kominku i na
dodatek cicha, jazzowa muzyka w tle.
– To jest ta
zwyczajna kolacja? – spojrzała na niego podejrzliwie.
– Nie lubię niczego
robić byle jak.
– To widać.
Najbardziej romantyczne randka, na której byłam, nie umywa się do tego. Jesteś
pewien, że nie umówiłeś się dziś z kimś innym?
Pokpiwała z niego. Na
dodatek rozsiadła się na sofie, z cichym westchnieniem ulgi zrzucając buty i podwijając
nogi pod siebie.
– Na co czekasz?
Podaj te wystawne dania!
Tym razem poczuł się
nieco urażony.
– Po pierwsze,
chciałem ci się przedstawić.
– Wiem kim jesteś.
Od kilku miesięcy, okolica aż huczy od plotek. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie
samotne kobiety w obrębie całej gminy, ostrzą sobie na ciebie pazurki.
– Dlaczego musisz
być taka dziwna? – wybuchnął, bo nie mógł już dłużej się powstrzymywać.
– Wymusiłeś na
mnie tę kolację. Trzeba było po prostu kupić bukiet kwiatów.
– Też sobie
później tak pomyślałem…
Pokręciła głową, wciąż
lekko rozbawiona.
– Jestem Monika –
podała mu rękę, nie ruszając się z miejsca.
– Krzysiek –
odwzajemnił się uściskiem. – A skoro ty wiesz wszystko o mnie, to ja chętnie
dowiedziałbym się czegoś o tobie.
– Po co?
To krótkie, treściwe
pytanie zbiło go z tropu. Zakłopotany usiadł tuż obok niej.
– Ciekawisz mnie.
– Dlaczego?
No nie! Czy ona nie
może po prostu odpowiedzieć na pytanie? Cokolwiek, zwykły banał, jakieś
głupstwo, w ostateczności kłamstwo.
– Myślałem, że mam
za sąsiadów parę zramolałych staruszków.
– To moi
dziadkowie. Ja wprowadziłam się całkiem niedawno, w połowie kwietnia.
Ponad pół roku temu?
Jakim cudem nigdy jej nie widział?
Sam sobie odpowiedział
na to pytanie. Po prostu nie zwróciłby na nią uwagi. Kompletnie nie była w jego
typie. A na dodatek te krótkie włosy.
– Nie zauważyłem –
przyznał po chwili. Nie ma co udawać, nie wyglądała na naiwną gęś, spragnioną
adoracji.
– Domyślam się, że
nie zauważyłeś, że ja zauważyłam.
Cholera! Lepiej zabrać
się za jedzenie. Nie był przyzwyczajony do takich rozmów.
– Zjemy tutaj czy
przy stole? – spytał, wstając.
– Lepiej tutaj.
Będzie naprawdę niezobowiązująco.
– Będzie bardziej
intymnie. – Sam nie wiedział, skąd wzięły się mu takie słowa.
Po raz pierwszy to ona zareagowała
zmieszaniem. Wyrazisty rumieniec oblał jej bladą twarz, ale w oczach pojawił
się strach.
– Nie będzie jeśli
usiądziesz w fotelu naprzeciwko.
Tym razem to on miał
ochotę z niej zakpić. Pochylił się tak mocno, że ich oczy znalazły się w
odległości zaledwie kilkunasty centymetrów. Błyskawicznie uniosła dłonie i
położyła na jego piersi, lekko go odpychając.
– Co robisz
mięśniaku? – Ironiczny ton głosu był jawnym zaprzeczeniem tego, co widział w
ciemnych źrenicach Moniki. Ona naprawdę się go bała!
– Nie musisz się
obawiać. Nie jesteś w moim typie – odparł z pozornym spokojem. I pierwszy raz
widział, jak kobieta zareagowała na takie słowa z doskonale wyczuwalną ulgą.
To dopiero było zdumiewające.
Wbrew wszystkiemu
zapragnął nagle czegoś innego. Zapragnął, by kolejnym razem nie odepchnęła go,
ale przyciągnęła ku sobie. I pocałowała.
– Ile masz lat? –
spytał, stawiając jedzenie na niskim stoliku.
– Nie grzeszysz
subtelnością.
– Nie muszę. To
nie randka.
– A gdzie zwykła,
ludzka przyzwoitość?
– Nie odpowiadaj,
jeśli nie chcesz. Pytałem z pustej ciekawości.
Znów to zrobiła.
Uniosła kpiąco brew i sięgnęła po kieliszek.
– Trzydzieści
trzy. Stan cywilny – wolna. Wykształcenie – wyższe. Miejsce obecnej pracy –
bezrobotna. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
A więc była od niego o
trzy lata starsza. Nie wyglądała jak dojrzała kobieta. Raczej jak bezbronne, ukrywające
się za maską kpiny i ironii, dziecko. Nie wiedział, skąd pojawiły się takie
myśli, ale intuicyjnie wyczuwał, że ma rację.
– Ulubiona pozycja
w łóżku? – spytał, puszczając do niej oczko i napełniając kieliszek.
Zarumieniła się.
Bezczelny drań! Specjalnie ją prowokował. Skoro tak…
– Orgazm osiągam
tylko na jeźdźca. Ale uwielbiam być brana od tyłu.
Nieoczekiwanie zrobiło
mu się niesłychanie gorąco. Odruchowo sięgnął do kołnierzyka koszuli i odpiął
jeden guzik.
– Analny?
– No wiesz! – Tym razem
chyba się zdenerwowała. – To już lekka przesada. Nie jesteś kimś, komu
chciałabym się zwierzać z takich rzeczy!
– A komu byś
chciała? Byłemu mężowi? Nie patrz na mnie z takim przerażeniem. Masz na palcu
ślad po obrączce.
– Bystry jesteś –
burknęła, przysuwając ku sobie talerz z kolacją. – A nie wyglądasz.
– Czyli punkt dla
mnie?
– To kolacja, nie
gra w zbieranie punktów.
– Musisz mi
wybaczyć, nigdy nie byłem na nie zobowiązującej kolacji.
– Co oznacza, że najpierw
mamiłeś bidulki, poiłeś winem, które nawiasem mówiąc jest doskonałe, a później
prowadziłeś prosto do łóżka?
– Coś w tym
rodzaju. Rozgryzłaś mnie – roześmiał się. – Łajdak ze mnie!
– Jest jedna
rzecz, która świadczy na twoją korzyść.
– Jaka?
Był niemal pewien, że
powie coś na temat jego wyglądu.
– Twoje dzieci. A
raczej twoja miłość do nich.
Bardzo długo milczał.
Dopiero, gdy zniknęła prawie cała zawartość talerza, podniósł głowę i na nią spojrzał.
– Moja partnerka
nie umiała tego docenić – powiedział z nagłą goryczą.
Monika nieoczekiwanie
się uśmiechnęła. Tak jakoś ze smutkiem, który sprawił, że ścisnęło mu się
serce. Teraz naprawdę wyglądała jak zagubiona, potrzebująca pocieszenia
dziewczynka.
– Jest wielu
takich ludzi.
To były zastanawiające słowa.
Bardzo chciałby dowiedzieć się, co tak naprawdę znaczyły, ale łzy szklące się w
jej oczach, powstrzymały go od pytań. Może innym razem?
– Przepraszam, ale
zrobiłam się śpiąca. Pójdę już.
Wstała, a on zerwał się
ze swojego miejsca.
– Nie skończyłaś.
– Straciłam
apetyt. To chyba początki grypy – powiedziała wymijająco.
Szybkim krokiem
przeszła do holu. To wyglądało niemal jak pośpieszna ewakuacja. Ale dlaczego
uciekała przed nim?
– Myślałem, że
dobrze nam się rozmawiało?
– Nie najgorzej – potwierdziła,
wciągając kozaki. Potem szybko zrzuciła płaszcz i okręciła szal wokół szyi. –
Do zobaczenia.
Wyciągnęła do niego
dłoń w geście pożegnania.
To co zrobił on sam,
dziwiło go jeszcze przez długi, bardzo długi czas. Chwycił podaną sobie rękę i
energicznie przyciągnął kobietę ku sobie. A później pocałował. Wcale nie
delikatnie, ale brutalnie, czując dobrze znane mrowienie z całym ciele.
Pożądanie. Podniecenie.
Wargi miała miękkie i
suche. Pachniały i smakowały winem, które pili.
Ale oczy…
Błyskawicznie mu się
wyrwała i niemal w panice uciekła.
Bardzo długo stał w
otwartych na oścież drzwiach, nie zważając na przenikliwy chłód. Stał,
wspominając jej zapach, jej smak, a nade wszystko strach, który ukazał się w
ciemnych oczach.
Po raz pierwszy, od
bardzo długiego czasu, Krzysztof czuł, że pragnie kobiety. Nie tylko jej ciała,
ale również pieszczot, pocałunków, ciepła drugiego człowieka. Takich rozmów jak
ta dzisiaj, albo i bardziej intymnych.
Bardzo ciekawe opowiadanie.Czyta sie je bardzo przyjemnie.Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
K
Ach....!!! Zdecydowanie wolę takie klimaty :-) Owszem, ostatnie teksty były bardzo dobre, ale loty miedzygalaktyczne to zdecydowanie nie moja działka:D
OdpowiedzUsuńTutaj czuję, że będę jak dawniej sprawdzać blog 3 razy dziennie:)
Patrząc na kraj za oknem cieszę się, że Twoje teksty będą umilać mi grudniowe wieczory:)
Pozdrawiam gorąco
Basia
wspaniałe! Proszę, daj kolejną część najszybciej, jak się da!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać dalszej części ;)
OdpowiedzUsuńChciałam starym zwyczajem dodać post na jutro, ale nie mogę. Wyskakuje mi błąd i koniec. Zapisać mogę, opublikować już nie...
OdpowiedzUsuńDo pomocy technicznej bloggera nie piszę, bo oni i tak wszystko mają w d... Więc od razu piszę, że nie wiem co będzie? Chyba nie ma limitu publikowania postów?
Bardzo dobre!
OdpowiedzUsuńLimitów brak. ;)
Babeczko,próbuj koniecznie dalej bo mi nigdy dość Twoich opowiadań! ;)
OdpowiedzUsuńTo babeczko dodaj post zanim pójdziesz spać :D
OdpowiedzUsuńCzeeeekamy .. twoje opowiadanie umilaja mi czas choroby ..
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie :-) ciekawe jak dalej rozwinie się historia ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby bohaterka przeżyła jakieś traumatyczne chwile związane byłym mężem ? Może straciła dziecko? Hmm.. teraz mam rozkmine :-D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie nadało życia temu opowiadaniu! :-D
OdpowiedzUsuń