Ewentualne uwagi mile widziane, bo tekst jest świeży, świeżuteńki. Mam wrażenie, że zbyt infantylnie potraktowałam tę scenę. Nie wiem, sami oceńcie. Ja idę spać, bo po całym dniu biegania i działania, padam na pysk ;-)))
link do części IX - klik
link do części IX - klik
Czas poświęcony zemście (X)
Obudziła się z jakimś
dziwnym uczuciem szczęścia.
Była sama. Pod głową
miała zrolowaną bluzę, a przykryta była nieśmiertelnym czarnym płaszczem.
Bastian stał przy stole
i w skupieniu grzebał w czymś, co przypominało stary nadajnik.
– Co robisz? –
Wciąż zaspana, wstała z łóżka i podreptała w jego kierunku. – Brr! Jak zimno.
Spojrzał na nią bez
słowa. Ale w oczach miał dawną wesołość i Sara poczuła nagle, jak ogromny
ciężar spadł jej z serca.
– Długo spałaś.
Przejrzałem prawie każdy kąt. Nie znalazłem nic interesującego, prócz tego.
– A paliwo?
– Tylko to, co
mamy. A bez zapasów żywności nie damy rady pokonać ponad tysiąca kilometrów.
– Więc co wymyśliłeś?
– Patrzyła na niego z niespotykaną dotąd pewności, z ufnością dziecka, które
wie w czyich ramionach może szukać schronienia. Tak go to zdumiało, że upuścił
narzędzia.
– Wiesz, że za
moją głowę wyznaczono nagrodę?
– Nie wspominałeś,
ale jakoś nie jestem zaskoczona.
– Osobiście
uważam, że tak mała suma uwłacza mojej godności, ale dla wielu może okazać
łakomym kąskiem.
– Nie rozumiem? –
zmarszczyła brwi, podchodząc bliżej i szczelniej otulając się zbyt dużym
płaszczem.
– Saro, odpowiedz
mi zupełnie szczerze. Czy masz kogoś, komu mogłabyś stuprocentowo zaufać?
Kogoś, kto mógłby stąd nas zabrać?
– Rodzice nie żyją.
Krewnych nie znam, zresztą byłam adoptowana. Miałam tylko Sala. I Iana…
Nagle poczuła
bezgraniczny smutek.
– Nikogo więcej?
– To pewnie dziwnie
zabrzmi, ale teraz mam tylko ciebie.
– Owszem, to
zabrzmiało dziwnie – mruknął, odwracając się. – W takim wypadku nie mam wyboru.
– A ty? Masz kogoś
takiego?
– Zawsze świetnie
sam dbałem o własne dupsko.
– Więc o jakim
wyborze mówisz?
– To jest stary
nadajnik. Wykorzystuje częstotliwości, których nikt już prawie nie używa. Prócz
najemników. A dla tych stanowię bardzo łakomy kąsek.
– Chcesz robić za
przynętę?
– Jeśli uda się to
pudło uruchomić…
Patrzyła w milczeniu
jak coś odkręca, sprawdza i na powrót mocuje. Trwało to dobry kwadrans, gdy w
końcu Bastian wyprostował się i ze spokojem pstryknął jakimś włącznikiem.
Całość dziwnie zabuczała, a potem zabłysło kilka lampek.
– Niesamowite! Ja
nie wiedziałabym nawet do czego to służy.
– W dzielnicach
otaczających wasze luksusowe centrum, nie mamy do czynienia ze zbyt
zaawansowaną technologią.
– Mam wrażenie, że
żadna nie jest ci obca. To jaki mamy plan?
– Ja mam plan.
Obawiam się tylko, że po powrocie nie będę mógł już ci pomóc.
– Nie? –
zmarszczyła brwi. – Dlaczego?
– Być może nie
będę w stanie. Gotowe!
Ale Sara nie pozwoliła
mu wyłgać się od odpowiedzi. Chwyciła go za ramię i zmusiła, by na nią
spojrzał.
– Wyjaśnij mi. Bez
żadnych wykrętów!
– To proste. Nadam
wiadomość na tej częstotliwości. Zjawi się tu z pewnością cała zgraja,
rywalizująca o moją głowę. Podczas gdy oni będą się spierać, kto ma dostarczyć
mego trupa i odebrać nagrodę, ty będziesz miała szansę, by przedostać się na
pokład jednego z transporterów.
– Trupa? – spytała
odrętwiałymi wargami.
– Trupa,
dziecinko. Nikt zdrowy na umyśle, nie zechce transportować mnie żywego –
uśmiechnął się wesoło. – Cena sławy, rozumiesz?
– To kiepski plan.
– Jedyny jaki
mamy. Dobrze, zaczynamy. – Ujął w dłoń coś, co przypominało mały głośniczek. –
Do wszystkich popapranych najemników, którzy mają dziś ochotę zarobić. Pozdrowienia
ze starej stacji meteorologicznej położonej na przecięciu współrzędnych – tu
Bastian zerknął na trzymany ręku nawigator i wymienił kilka liczb. – Mam
nadzieję, że nie dacie na siebie długo czekać, bo mamy interes do ubicia. Wasz
uwielbiany, nieuchwytny Bastian Goldin.
Na zakończenie mrugnął
do znieruchomiałej Sary.
– Będą za dwie,
trzy godziny.
– Jesteś tego taki
pewien?
– Ręczę głową.
Albo jakąkolwiek inną częścią ciała.
– Dużą nagrodę
wyznaczyli?
– Dość sporą, by
obłowiło się tym kilkunastu ludzi. W mniejszej ilości nie odważą się przybyć.
– I tak po prostu
dasz im się zabić?
Bez słowa podszedł
bliżej. Pochylił się, wciąż uśmiechając, a jego dłoń powędrowała w kierunku jej
twarzy. Bardzo powoli pogładził zziębnięty policzek, odgarnął kilka natrętnych
kosmyków. Sara patrzyła na niego w milczeniu. Pierwszy raz w życiu nie miała
pojęcia, co powinna powiedzieć.
– Będziesz miała
swoją szansę, by się stąd wydostać. Tylko jedną, więc wykorzystaj ją.
– Dasz im się
zabić?
– Jesteś strasznie
upartą kobietą. Chyba będę musiał.
– Dasz im się
zabić tylko po to, abym mogła się stąd wydostać?!
– A gdyby nawet,
to co? Jestem psycholem, mam prawo do anormalnych zachowań…
– Co chcesz tym
udowodnić?
Widział wyraźnie, że
nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wręcz przeciwnie, wyglądała na
wściekłą.
– To – pochylił
się jeszcze bardziej. – To, że jesteś jedyną osobą na tym chujowym świecie, na
której mi zależy.
– I myślisz, że to
coś zmieni? Że nagle rzucę się w twoje ramiona, pragnąc wynagrodzić to
poświęcenie?
– Nie, Saro.
Niczego nie oczekuję. – Bardzo delikatnie ją pocałował. Miał suche, gorące
wargi. Nie odpowiedziała na ten pocałunek.
– To dobrze –
odparła krótko. Czuła narastającą złość. Co za!... Jak mógł jej wywinąć taki
numer? – To dobrze! – wrzasnęła nagle. – Bo nic za to nie dostaniesz!
Patrzył badawczo w jej
oczy, czytając w nich więcej niż chciałaby mu wyjawić.
– Chodź, musimy
przygotować kryjówkę dla ciebie.
– Kryjówkę?
– Jak przylecą,
część będzie ostrożnie skradać się do kompleksu, reszta zostanie, by pilnować
transportera. Być może kiedy już będą mnie mieli, to sobie odpuszczą. Będziesz
miała kilka minut, by dostać się do środka i ukryć w nieużywanym luku
bagażowym.
– Cholera! –
zaklęła nagle. – Wymyśl coś innego. Jak niby mam sobie poradzić dalej bez
ciebie?
– Jesteś silna,
uparta i pomysłowa. Dasz sobie radę, dziecinko.
– Nie mów tak do
mnie!
Wściekła, podążyła za
idącym szybkim krokiem Bastianem. Kiedy wyszli na zewnątrz, uderzyła w nich
fala gorąca i niezwykle silnego światła.
– Słońce zachodzi
za trzy godziny. To dobrze – powiedział, bacznie rozglądając się dookoła. – Tu
wykopiemy płytką dziurę. Nakryjemy ją płachtą i przysypiemy warstwą piasku. Kiedy
dam ci sygnał, wyczołgasz się stąd i przekradniesz tam – wskazał palcem
płaskie, dość duże miejsce na uboczu.
– Sygnał?
– Dostaniesz
malutki odbiornik. Ja będę miał nadajnik.
– Nie podoba mi
się to wszystko – odparła, obejmując się ramionami.
– Mnie także,
możesz mi wierzyć – rzucił jej kpiące spojrzenie. – A teraz zabierzemy się do
roboty. Mamy mało czasu.
Bez sprzeciwu
wykonywała wszystkie jego polecenia. Milczała, choć wszystko w niej buntowało
się na myśl o takim rozwoju sytuacji. Co tu dużo ukrywać, wcale nie chciała by
ginął. Po pierwsze był jej potrzebny, do dokończenia tego, co zaczęła. By zabić
Iana. A po drugie… Niechętnie przyznała, że pomimo iż był pokręcony, bez
skrupułów mordował każdego, kto nawinął mu się pod rękę, to tylko na niego
jednego mogła liczyć. Tylko on jej pomagał, a na dodatek teraz musiała
przyznać, że zupełnie bezinteresownie.
Jednak nie wierzyła, że
podda się tak bez walki. To nie było w stylu Bastiana.
– Masz, to kawa.
Niestety nie mam do niej ani cukru, ani mleka.
– Kawa? – Z
wdzięcznością przyjęła kubek parującego napoju. – Skąd ty u diaska wytrzasnąłeś
kawę na tym pustkowiu?
– Zabrałem z
centrali mięsnej – uśmiechnął się przekornie, bo doskonale wiedział, jak ją
takie porównania denerwują. Potem usiadł na piasku i zapatrzył się w kierunku,
skąd mieli nadciągnąć łowcy nagród.
Kucnęła tuż obok i
lekko dotknęła jego ramienia.
– Tak sobie myślę…
Ten twój plan ma jakieś drugie dno? Coś co mnie zaskoczy?
– Nie.
Ta krótka odpowiedź
zbiła ją z tropu. Patrzyła na niego i po raz pierwszy uświadomiła sobie jak
jasną miał skórę. I jak ciemne przy tym oczy. Prosto zarysowane usta, z jednym
kącikiem uniesionym ku górze, jakby chciał całemu światu pokazać, że życie tak
naprawdę jest zabawne.
– Nie wierzę.
– Nie musisz.
– A co z zapłatą?
– Ja nie wywiążę
się z umowy, ty też nie musisz.
Tak bardzo kusiło ją,
by choć na pożegnanie go pocałować. By jeszcze raz poczuć jego gorące dłonie na
ciele, wtulić się w szerokie ramiona.
Ale nie zdążyła podjąć
żadnej decyzji, gdy Bastian zerwał się z miejsca i pchnął ja w kierunku
wykopanego dołka.
– Do środka, ale
już! – warknął. Wcisnął w dłoń zdumionej kobiety coś małego, a potem przykrył
całość przygotowaną płachtą.
O mało co, nie
oszalała. Przeklinała go, że tak brutalnie, bez żadnego uprzedzenia, zakopał ją
w tej dziurze. Odliczała czas, usiłując uspokoić zbyt szybko bijące serce.
Ale nic nie pomagało.
Napięcie rosło, a Sara czuła, że po prostu nie wytrzyma tego wszystkiego. Na
dodatek nie zdążyła się pożegnać!
Kurwa! A miała taką
nieziemską ochotę go pocałować.
Nie! Koniec z tym! Nie
będzie za nią decydował, co ma zrobić.
Bardzo powoli, choć nie
bez trudu, uniosła płachtę. Kiedy leżący na niej piasek, zsunął się w dół, bez
problemów odrzuciła całość na bok i wyturlała się na zewnątrz.
Słońce jeszcze nie
zaszło.
Transportowiec stał tam
gdzie przewidział to Bastian. A dookoła nikogo nie było.
Klnąc w duchu,
ostrożnie wślizgnęła się do wąskiego korytarza. Gdzieś z oddali dobiegły do jej
uszu, okrzyki pełne złości i satysfakcji.
Już nie czekała.
Puściła się pędem,
wpadając wprost na muskularnego osiłka, który pochwycił ją patrząc z niejakim
zdumieniem.
– No nie? Co my tu
mamy? Szefie!
Została siła zawleczona
do głównego pomieszczenia, w którym jeszcze przed kilkoma godzinami tak
smacznie spała.
Bastian stał pośrodku.
W zasadzie było to złe określenie, bo należałoby powiedzieć, że wisiał pomiędzy
ramionami dwóch osiłków. Chyba na dobre nie zaczęli, bo miał zaledwie przeciętą
wargę. Jego drwiący wzrok natychmiast stwardniał, gdy ujrzał, jak wprowadzają
Sarę.
Ale nie był zaskoczony.
Złapała jego spojrzenie i ze zdumieniem stwierdziła, że przez chwilę widziała w
nim aprobatę.
– Ślicznotka!
Chłopcy, będzie premia!
Dopiero teraz zwróciła
uwagę na otaczających ją mężczyzn. O ile to byli wszyscy, stanowili groźnie
wyglądającą grupę, której w żadnym wypadku nie należało lekceważyć.
Premia? Cholera!
Dlaczego do diabła urodziła się kobietą? Wciąż ktoś ją chciał macać i gwałcić,
jakby nie było lepszych pomysłów. Paradoksalnie, poczuła się rozbawiona. Mimo,
że jeden z nich z premedytacją wsadził łapę pod jej bluzkę.
– Ubijemy interes?
– odezwał się spokojny głos Bastiana zza ich pleców.
– Interes? – Facet
nie był wysoki, ale dość krępy, mocno ulizany i bardziej przypominał sprytnego
handlarza niż najemnika. Z tego typu, co sprzedadzą własną matkę, jeśli
okazałoby się to opłacalne. Ale Sara intuicyjnie wyczuła, że to właśnie on
rządzi.
– Ubijemy, z
pewnością – w głosie ulizanego słychać było nietajoną satysfakcję. – Właśnie
zastanawiałem się, gdzie tkwi w tym wszystkim podstęp. Myślałeś, że to
dziewczątko da radę nas zaskoczyć?
– Ani przez chwilę.
Podejdź do stołu i zobacz co leży pod płachtą. No dalej, chyba nie stchórzysz?
– pogardliwy ton Bastiana nie spodobał się szefowi, o czym dobitnie świadczył
silny cios wymierzony w brzuch więźnia. Sara ze świstem wciągnęła powietrze,
widząc jak skulił się i przez chwilę próbował złapać oddech. A potem powoli
podniósł głowę.
Pomyślała, że na
miejscu tych tu, od razu dałaby drapaka. Wyraz ciemnych oczu przerażał dziwną
mieszanką szaleństwa i prawdziwego okrucieństwa.
Dowódca skinął na
jednego z ludzi, a tamten podszedł do stołu i ostrożnie, posługując się krótką
lufą broni, podniósł szmatę w nieokreślonym kolorze.
Na stole leżał fazer. O
ile dobrze pamiętała, Bastian zawsze miał go ze sobą.
Był mały, poręczny i
lśnił gładką, zimną powierzchnią.
Gdy znalazł się on w
rękach ulizanego, Sar dostrzegła potężne zdumienie na jego twarzy.
– Skąd to masz?
– Mówiłem, że
ubijemy interes – Bastian wyprostował się i wrócił do swego rozbawionego tonu.
– To nie sprawa
pieniędzy, a honoru, ty popieprzony sukinsynu. Zabiłeś mi bratanka!
– Dwie skrzynie,
po dwanaście sztuk każda. Nie za mnie, za nią – wskazał podbródkiem na
znieruchomiałą Sarę.
Patrzyła na niego
podejrzliwie, tak jaki i cała reszta w tym pomieszczeniu.
– Kim jest ta
cizia, że aż tak bardzo ci na niej zależy?
– Daleką kuzynką,
ostatnią jaka została z rodziny.
Dowódca podszedł bliżej
i przystawił lufę fazera do krocza Bastiana. Ten nawet nie drgnął, ze spokojem
odwzajemniając pełne nieufności spojrzenie.
– To znakomicie
się składa. Krew za krew.
– Nie pieprz
głupot. Jesteś najemnikiem. Za taką broń dałbyś się obedrzeć ze skóry. Więc oferuję
dwie skrzynie FX za jej życie.
– Moglibyśmy cię
zmusić…
– Daruj – tym
razem Bastian, aż się roześmiał. – A skąd niby masz wiedzieć, czy powiem
prawdę?
– Ktoś sprawdzi na
miejscu.
– Ta, pewnie.
Myślisz, że tylko wy usłyszeliście wezwanie? Zaraz zjawi się dużo większa
liczba chętnych.
Ulizany długo stał,
marszcząc małpie czoło i zastanawiając się nad jego słowami.
– Szefie! Ktoś się
zbliża od strony miasta. Będzie tu za dziesięć minut.
– Kurwa! Dobra,
zabierać ich. A jego skuć! I lepiej żebyś mówił prawdę, bo obedrę ją za skóry
na twoich oczach, zrozumiałeś dupku? – wysyczał z wściekłością, dając
jednocześnie znak, że się wycofują.
Lecz Bastian pochylił
głowę i wlepił wzrok w małe, świńskie oczka przeciwnika. Ten, aż wzdrygnął się
widząc ich wyraz.
– Tkniesz ją
tylko, to przysięgam, że tym razem nie skończy się na poderżnięciu gardła
jednego smarkacza.
Szef najemników, aż
otworzył usta z wrażenia. Był śliskim bydlakiem, dość bezczelnym i krzykliwym,
by zdobić pozycję przywódcy. Ale w głębi duszy przeczuwał, że źle zrobił
zgadzając się przylecieć po tego faceta. Coś mu w tym wszystkim cholernie
śmierdziało.
Jednak teraz nie było
już wyboru.
Gdy więźniowi założono
specjalne kajdany, pchnął go do przodu.
A Bastian przechodząc
obok Sary, mrugnął jednym okiem i wesoło powiedział:
– Chodź dziecinko,
podwózka czeka!
Tak – pomyślała – w tym
szaleństwie z pewnością tkwi metoda.
Jeśli jakieś błędy są to ich po prostu nie zauważyłam bo za bardzo wczułam się w historię. Mnie się ta część bardzo podoba, jestem ciekawa jak potoczy się ciag dalszy i mam szczerą nadzieję, ze nie zwolnisz tempa i pojawi się on stosunkowo szybko ;) Ciekawi mnie jaka to rozegrasz, Bastian mordujący wszystkich w obronie Sary, a moze to ona pokaże nam skrawek swojej mrocznej duszy! ;) jak zwykle niecierpliwie czekam na więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKurczę, mam nadzieje że jakimś cudem będą mieli okazję kochać się zanim on zginie albo zniknie z jej życia. Proszę, proszę, proszę ;-)
OdpowiedzUsuńTen, tego... Mam niecne zamiary jeśli chodzi o wątek stricte erotyczny...
UsuńZaczynam się bać ;-)
UsuńMasz prawo ;-)))
UsuńCzytelniczce o imieniu Maja dziękuję za komentarz, który choć przeczytałam z przyjemnością, to przez przypadek wykasowałam. O mało co mnie szlag nie trafił, ale tak to jest jak się niektóre rzeczy bez porannej kawy załatwia...
OdpowiedzUsuńDziś mam wolne ;-))) więc w końcu sobie odpocznę ;-)
Mam nadzieje, że odpoczywasz siedząc przed komputerem i pisząc ;) !
UsuńW tej scenie gdzie pod tą szmatką leży fazer, w zdaniu "Gdy znalazł się on w rękach ulizanego, Sar dostrzegła potężne zdumienie na jego twarzy" zabrakło "a" w imieniu :)))
OdpowiedzUsuńhmmm, kiedy koniec? :) Jest ok, ale czuję, że za bardzo odwlekasz finał. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAlicja
Myślę, że raczej daję za krótkie kawałki. A jak niby mam ich z tej pustyni wydostać? Skrzydła doprawić? ;-)))
Usuńhehehe to nie ja piszę:) Wymyśl coś:) Pytasz niżej o sceny erotyczne - jak najbardziej dawaj wcześniej. Poza tym jak masz jakiś dobry pomysł na to, a czuje, że masz to się nie zastanawiaj, tylko pisz.
UsuńPozdrawiam,
A.
A mi zapachniało Riddickiem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sandra
Ech... Jeden z moich najbardziej ukochanych filmów. Właśnie oglądam PItch Black. Drugi jest Obcy (cała seria). A potem bardzo delikatny i romantyczny "Gdzie serce twoje". Jak ktoś nie oglądał, to polecam.
UsuńWidziałaś już najnowszą cześć? Ja byłam w kinie i powiem: nie czuję się zawiedziona, choć scenariusz nie powalał.
Kochana babeczko dziękuje ze odpisalaś na mój komentarz to dla mnie bardzo wazne o to kopia wczorajszego komentarzu :) Witaj moja droga Babeczko,dziś dopiero zaczełam czytać to opowiadanie od I czesci, długo się za nie zabierałam bo myslałam że mi sie nie spodoba ponieważ jest inne od pozostałych..Jak tylko zaczełam czytac tak skończyłam na X czesci :) Opowiadanie nieco w innym klimacie ale tak samo świetne jak pozostałe. Nie moge sie doczekać kolejnej czesci i oczywiście zakończenia. jesteś wspaniala od kiedy odkryłm Cie na Pokatne.pl tak towarzyszysz mi każddego wieczoru. dziękuje Ci za to co i jak piszesz. Maja
OdpowiedzUsuńNo super! :-))) Strasznie nie lubię, jak mi się coś takiego przytrafia :-)
UsuńPo tym będzie kolejne w tym klimacie, choć obawiam się, że kolejny męski bohater postaci Bastiana nie dorówna...
Dalsze losy tych bohaterów mogą dla mnie trwać i trwać...Postać Bastiana podoba mi się jak mało która i sama kurcze nie wiem dlaczego :)
OdpowiedzUsuńI tak nieśmiało liczę, ze może jeszcze dzisiaj coś będzie dodane. :)
Prędzej jutro.
UsuńJa już sama nie wiem, zadecydujcie sami - w pierwotnej wersji nie było żadnej sceny erotycznej z oczywistym finałem. Ale tak sobie myślę, czyby jednak jej nie dodać?
Nie rób tego, tzn nie pytaj czytelników, uważam, że jak masz dobry pomysł to po prostu pisz:)
UsuńTak rozwinęłaś barwnie tutaj akcję, że seks zszedł jak dla mnie na boczny plan...aleee ...po namyśle.... stwierdzam że chciałabym oczami wyobraźni zobaczyć jak tych najzwyczajniej w świecie uprawia namiętny seks..
UsuńDecydujesz Ty jednak Kochana Autorko! :)
Tak zabraklo litery "a" w imieniu bohaterki ale czy to az tak istotne gdy sie czyta tak fantastyczna historie? Kazdy kto czyta to doskonale wie jakie ona ma imie i automatycznie dodaje brakujaca litere ;) Babeczko jestes wspaniala i czekam oczywiscie na dlaszy ciag wydarzen. Pozdrawiam Roma
OdpowiedzUsuńJeśli jakoś fajnie ją wymyślisz i wkomponujesz to why not? :)
OdpowiedzUsuńBabeczko Twoja twórczość jest wspaniała, ale miej litość i daj, daj, daj proszę cdn.Czas ..... Kiedy będzie następna część???? Pozdrawiam :))))
OdpowiedzUsuńHej Babeczko ;-)
OdpowiedzUsuńNie odzywam się za często bo moim przyjaciele, Twoi czytelnicy zawsze wypowiedzą się przede mną hi hi hi , spóźniam się po prostu ;-),ale....tak jak zwykle świetny tekst, jak zawsze pełen niewysłowionej tajemnicy i dramatyzmu, romantyzmu i realu, bo takie rzeczy jak się przydarzają Sarze i Bastianowi mogą się zdarzyć w przyszłości naszym pra pra wnukom, postęp technologiczny tak idzie na przód ,że ciężko przewidzieć co skrywają dla naszych potomków mroki przyszłości...może nasze pra wnuki będą żyć w takim świeci jaki opisujesz, hmmmm
Ale co to ja chciałam rzec.... aaaaaaa tak pozdrowionka przesyłam dla Ciebie pracowita mróweczko nasza Babeczko :-) życzę weny twórczej i cóż jak cała rzesza wiernych, zachwyconych Twoich fanów czekam na kolejne opowiadania.To opowiadanie jest bardzo ciekawe, pobudza wyobraźnię ale i zmusza czytelnika do refleksji, jest inspirujące,intryguje i kusi jak najlepsza muzyka pieści ucho słuchacza tak Twoje opowiadanie dopieszcza duszyczkę moją.Dziękuję Ci za te opowiadania kochana Agnieszko, jesteś cudowna.
Całuski Anna ;-)
Kiedy kolejna część. ? :D Proszę, jeszcze dzisiaj dodaj. !!! ;) nie mogę się doczekać. :(
OdpowiedzUsuńŚwietną część dodałaś:) moim zdaniem wcale nie jest infantylna, raczej bym określiła ze w końcu historia trochę przyspieszyła, zupełnie jak w dobrym amerykańskim filmie akcji :-D oczywiście to był komplement:P dobrze się czytało, akcja dynamiczna, Bastian zachował urok niegrzecznego chłopca, a Sara w końcu pokazała ze nie jest jej zupełnie obojętny :-) aż chciałoby się poprosić o więcej =)
OdpowiedzUsuńJeszcze jeszcze jeszcze jeeeeeszcze !:-D
OdpowiedzUsuńBabeczko, potrafisz oczarować ;*
OdpowiedzUsuńJa już ku*** nic nie rozumiem... ! XD
OdpowiedzUsuń