W mojej głowie, w twoim sercu (I)
Było późne czerwcowe
popołudnie. Nika wolnym krokiem szła wąską uliczką, zręcznie omijając nieliczne
kałuże, które pozostały jeszcze po porannej ulewie.
Z goryczą wspominała
swoją wczorajszą porażkę. Tak bardzo doszukiwała się szczegółów, których nie
było, że nie zauważała żadnych innych faktów. Dopiero kiedy ujrzała Mikołaja,
mizdrzącego się z tą wywłoką, dotarło do niej, że tak naprawdę od samego
początku nie miała żadnych szans. Impreza, co do której snuła tyle planów,
okazała się kompletnym niewypałem, a dodatkowo popsuła jej humor na cały
weekend.
Zamyślona, nie
spostrzegła auta, które nagle wynurzyło się zza zakrętu. Jego kierowca także
zajęty był rozmową przez telefon, więc zdołał wyhamować dosłownie w ostatnim
momencie. Usłyszała tylko głośny pisk opon i nagle zorientowała się, że siedzi
w dziwnej pozycji na poboczu drogi, trzymane jeszcze przed chwilą w dłoni
kwiaty, rozsypały się barwnym wachlarzem na mokrym asfalcie, a tuż obok stoi
jakiś duży, sportowy i lśniący czarnym lakierem samochód.
Cichutko jęknęła, a
potem na próbę poruszyła wszystkimi kończynami. Ręce w porządku, szyja też,
tylko prawa noga była jakaś dziwna.
– Do jasnej
cholery! – usłyszała nad sobą wściekły głos. – Czy musiałaś pchać mi się prosto
pod koła?!?
Uniosła głowę i
zobaczyła pochylającego się nad nią mężczyznę. Bardzo rozzłoszczonego
mężczyznę, musiała przyznać.
– Pokaż! Coś cię
boli? – Kucnął obok i z uwagą się przyjrzał.
Nika zarumieniła się.
Boże! Że też istnieją w realnym świecie tacy faceci! Był…
Idealny!
Wysoki, muskularny, o
ciemnej, nieco egzotycznej karnacji i czarnych, połyskujących granatem włosach.
Doskonale zielone oczy otaczały ciemne rzęsy, a twarz miał szczupłą,
przystojną, niemal piękną w swej wyrazistości. W dodatku ubrany był białą luźną
koszulę i idealnie skrojone spodnie.
– Chyba noga… –
wyszeptała, starając się nie gapić na niego tak nachalnie.
– Ta? – Z
tłumionym zniecierpliwieniem zsunął z prawej stopy ogniście różowy kalosz, z
nieznacznie już zdartym rysunkiem słodkiego misia i z uwagą przyjrzał się
drobnej, zgrabnej nóżce.
– Tak. Ale tylko
trochę. Nic mi…
– Cicho bądź.
Teraz nic, a za kilka dni dostanę wezwanie na komendę.
– Nieprawda! –
Uznała za słuszne się oburzyć.
Uśmiechnął się nagle, a
ona po prostu poczuła jak odpływa. Ten uśmiech… Przestały jej nawet
przeszkadzać coraz bardziej palące gorącem policzki.
– Dobra dzieciaku,
tylko ją zbadam. Znam się na tym, więc jeśli naprawdę wszystko będzie w
porządku, podwiozę cię do domu. I będę trzymał za słowo, w sprawie wezwania z
komendy – mrugnął porozumiewawczo okiem.
– Nie jestem
dzieckiem! – odważyła się zaprotestować oburzona.
Uniósł kpiąco jedną
brew, a później w skupieniu, delikatnie zaczął obmacywać lekko drżącą stopę.
Najpierw kostka, potem łydka. Przesuwał dłonie wyżej i wyżej, jakby nie
zauważając, ze posunął się już o wiele za daleko. Dotyk całkiem nieoczekiwanie
zamienił się w pieszczotę…
Dominika siedziała
oniemiała, podpierając się dłońmi, nie czując chłodu bijącego od ziemi, czy
deszczu, który ponownie zaczął mżyć. Letnia, kusa sukienka stanowiła jednak
słabą ochronę przed chłodem i dziewczyna po chwili zaczęła dygotać, zarówno z
zimna, jak i z narastającego podniecenia.
Jeszcze nikt, nigdy, w
całym życiu, nie dotykał jej w ten sposób.
Mężczyzna nie wydawał
się zdumiony takim rozwojem wydarzeń. Spojrzał na nią spod opuszczonej głowy, lecz
bynajmniej nie było to przyjazne wejrzenie. Raczej pełne mrocznych, ukrytych
pragnień. Nie spodobało się jej.
– Masz śliczne
nogi – wyszeptał i pochylił się jeszcze bardziej, dotykając wargami pokrytej
gęsią skórką łydki. Patrzyła na to zafascynowana, niezdolna do jakiejkolwiek
reakcji.
A przecież to było tak
nierealne, tak absurdalnie niespodziewane.
Jego dłonie dotarły do
wewnętrznej strony ud, wywołując coraz to nowsze doznania. Za nimi podążyły
usta i do zaskoczonej dziewczyny dotarło naraz, że siedzi na poboczu drogi, z
włosami w nieładzie, z nieprzyzwoicie podwiniętą sukienką i z mężczyzną, którego
głowa za chwilę znajdzie się dokładnie pomiędzy jej udami, a ręce już dawno
przekroczyły wszelkie dopuszczalne granice.
A w dodatku zaczynało
coraz mocniej padać…
Wzdrygnęła się i z
całej siły odepchnęła nieznajomego. Nie zaprotestował, tylko podniósł się nie
spuszczając z niej wygłodniałego wzorku. Potem nieoczekiwanie się roześmiał.
– Na moje oko, nic
ci nie dolega. Wstań – rozkazał, a następnie sam jej pomógł, chwytając za
łokcie i podciągając ku górze. Przestraszona tą ponowną bliskością, dała gwałtowny
krok w tył. Gdyby nie jego silna dłoń, znów upadłaby na ziemię.
– Ostrożnie i bez
strachu. Przecież cię nie zjem – powiedział wciąż rozbawiony, patrząc jak
ponownie się rumieni i zakłopotana odwraca głowę.
– Już dam sobie
radę. – Marzyła by jak najprędzej zostawił ją samą.
– Coraz mocniej
pada, grzmi, a ty masz obolałą kostkę. Myślę, że lepiej będzie, jeśli cię
podwiozę do domu.
– Nie, nie! –
niemal wykrzyczała te słowa. – To nie problem…
– Mam cię siłą
wsadzić do auta, czy zrobisz to sama?
Otuliła się ramionami
jakby w geście samoobrony.
– Naprawdę nie
trzeba… – Nawet nie zdążyła skończyć, gdy chwycił ją w ramiona, bez wahania
podniósł i posadził w samochodzie. Potem sam wskoczył na miejsce kierowcy,
robiąc to dosłownie w ostatniej chwili, bo z nieba spadł istny potop. Otoczyła
ich wysoka, nieprzenikniona ściana wody, a szum padającego deszczu zagłuszał
nawet myśli.
– Tak, pewnie –
powiedział z sarkazmem. Przeczesał dłonią mokre włosy i odwrócił się przodem,
kładąc ramię na oparcie fotela, na którym siedziała. – Powinniśmy po drodze
kupić jakieś kwiaty.
– Zbierałam je dla
przyjemności – po raz pierwszy odważyła się uśmiechnąć, podnosząc wzrok i
spoglądając mu prosto w oczy. Ze świstem nabrał powietrza do ust, zaciskając
dłonie w pięści. Mało brakowało, a po raz drugi w przeciągu ostatnich minut,
straciłby panowanie nad samym sobą. Cóż było w niej takiego, że zachowywał się
niczym nieopierzony młokos, spragniony pierwszej kobiety w swoim życiu?
– Im szybciej
odwiozę cię do domu, tym lepiej – mruknął, zapalając silnik. – Powiedz tylko
gdzie mam jechać.
– Prosto do końca,
w prawo, dalej druga w lewo.
Przez całą drogę
milczeli, oboje pogrążeni w myślach. Nika machinalnie nawinęła na palec kosmyk
włosów, wciąż niepomiernie zdumiona tym, co ją spotkało. Nigdy wcześniej nie
odważyła się nawet na bardziej niewinne pieszczoty, wszystko kończyło się
zazwyczaj na pocałunku. A teraz, zupełnie bez sprzeciwu, pozwoliła kompletnie
obcemu mężczyźnie, dotykać się w tak intymnych miejscach. I to w dodatku takiemu,
który w normalnych warunkach, minął by ją na ulicy, nie zaszczyciwszy ani
jednym spojrzeniem. Akurat tego była stuprocentowo pewna. Co więc się stało,
tam na wąskiej uliczce, pośród kwitnących akacji?
Nagle jęknęła. Te jej
stare, wysłużone kalosze! W dodatku w taki intensywnym, rzucającym się w oczy
kolorze. Co też on sobie o niej pomyślał? Nic dziwnego, że nazwał ją
dzieciakiem, choć miała już prawie dwadzieścia lat.
– Gdzie teraz? –
mężczyzna ze zniecierpliwieniem przerwał te rozterki moralne.
– W prawo. Numer
czterdzieści dziewięć.
Nie była zadowolona z
faktu, że dowiedział się gdzie mieszkała. Ale z drugiej strony, na co ona
właściwie liczyła? Po samym jego wyglądzie, ubraniu, samochodzie, było wyraźnie
widać, że pochodził z kompletnie obcego świata. Nie mówiąc już o wieku, bo
przypuszczała, że dawno miał rozpoczęty trzeci krzyżyk.
– Tutaj? – spytał,
zatrzymując się pod klockowatą willą, ze ścianami obrośniętymi bluszczem.
– Tak. Dziękuję za
podwiezienie. – Chciała po prostu wysiąść, ale powstrzymał ją, chwytając za
łokieć i przyciągając ku sobie. Poczuła, że serce zaczyna bić jej jak oszalałe,
a całe ciało drętwieje. Mimowolnie oblizała spierzchnięte wargi czubkiem
języka.
– Lepiej już idź –
powiedział dziwnie schrypniętym głosem, wbijając głodne spojrzenie w jej usta.
– To mnie puść!
– Naprawdę… – nie
skończył, tylko pochylił się raptownie, całując ją z żarem, który zaskoczył ich
oboje. Odpowiedziała z taką samą namiętnością, choć wyraźnie wyczuł, że
brakowało jej wprawy. Absurdalnie, podnieciło go to jeszcze bardziej.
Gdyby nie głośny huk
pioruna, nie wiadomo czym by się to skończyło. Oboje podskoczyli gwałtownie, jednakowo
zaskoczeni i zdezorientowani. Przez długą chwilę siedzieli tak nieruchomo,
mierząc się w milczeniu wzrokiem. Potem dziewczyna w pośpiechu wysiadła z auta.
Nie obchodziło jej to, że wyglądało to tak, jakby salwowała się ucieczką. Akurat
teraz był to niczym nie znaczący szczegół.
Po prostu czuła, że
jeśli tego nie zrobi, to z zupełnie niepodobną do niej pazernością, rzuci się
na nieznajomego, by kontynuować przerwany pocałunek.
I właśnie to ją tak
przeraziło.
***
Miał przed sobą dwa
ważne spotkania, jedno zebranie i całą masę innej pracy. Ale akurat dziś nie
potrafił się na niczym skupić.
I to wyłącznie dlatego,
że wciąż widział przed sobą ogromne, podobne do sarnich, przestraszone oczy,
patrzące na niego ze szczupłej, wyrazistej twarzy. I także dlatego, że nadal
czuł smak miękkich ust, aromat skóry, pachnącej malinami.
Co on u diabła
wyprawiał?
Jak to możliwe, by
całkiem przeciętna, kompletnie nieznajoma dziewczyna, tak zaprzątała jego
myśli?
Raczej powinien być
wściekły, że przez nią spóźnił się na z dawna wyczekiwaną randkę. O mało co,
przeszłoby mu koło nosa takie piękne bzykanko.
I co on na to? Nic,
zupełnie nic.
Zacisnął zęby i zdecydowanie
przysunął ku sobie dwie obszerne teczki. Jako prezes i główny udziałowiec tak
dużej firmy, nie mógł sobie pozwolić na bezsensowne marnowanie czasu. Za
wszelką cenę musiał się skupić.
Odreaguje później. Dziś
wieczór spotkań w klubie, a on spodziewał się sporej niespodzianki. Zresztą
doskonale się składa, bo czuł jak w środku wrze, jak wszystkie myśli
koncentrują się wokół jednego tematu. Pragnął seksu i właśnie do tego służyły
mu kobiety.
Tylko, że ona podobała
mu się ze względu na swą świeżość, niewinność, jakąś dziwną nieśmiałość, z
którą spoglądała na niego spod długich rzęs.
Czuł jak spodnie
wybrzuszają się pod wpływem wspomnień wczorajszego zdarzenia, jak puls
przyspiesza, a oddech staje się coraz bardziej urywany. Zamknął oczy i
przywołał obraz nagich, smukłych nóg, delikatnej skóry i odurzającego zapachu.
Na reakcję swego ciała nie musiał długo czekać. Rzadko kiedy miewał tak
wspaniałą erekcję…
Jasna cholera! Stanowczo
musi się dziś wyszumieć. Widocznie zrobił sobie zbyt długą przerwę, ale z
drugiej strony nie miał wyboru. Praca, praca, praca. Nawet ostatnia noc nie
zaspokoiła w pełni wszystkich zaległości..
Po kwadransie z hukiem
zamknął teczkę. Przeczesał palcami włosy i westchnął.
Nie, tak się nie da.
Albo urwie się dziś na
cały dzień z pracy, albo wsiądzie do auta i pojedzie pod adres, gdzie wczoraj
zawiózł nieznajomą. Pierwsze odpadało, pozostało drugie.
Rzucił zdumionej
sekretarce kilka słów i nie czekając na windę, zbiegł po schodach. Tak się
spieszył, że ruszył z miejsca z wizgiem opon. Całe szczęście, że to nie była
długa droga, zaledwie dziesięć minut.
Zatrzymał się niedaleko
odrapanej furtki.
Siedział w samochodzie
i zastanawiał się, co ma powiedzieć? Czuł się jak idiota wymyślając różne preteksty,
ale żaden z nich nie był wystarczająco dobry.
I wtedy ujrzał smukłą
sylwetkę nieznajomej. Jej jasnozłote włosy lśniły w promieniach popołudniowego
słońca, a na nogach wciąż miała te zabawne kalosze.
Zamyślona zamknęła za
sobą furtkę i ruszyła w przeciwnym kierunku, nawet nie zwróciwszy uwagi na stojący
nieopodal samochód. Wsadziła dłonie w kieszenie zbyt obszernej kurtki i
spuściła głowę.
Co miał zrobić?
W pośpiechu wysiadł z
auta i ruszył za nią.
Kiedy już prawie ją
doganiał, stanęła nagle i odwróciła się.
Oboje zamarli w
bezruchu. W końcu zdecydował się odezwać pierwszy.
– Cześć.
– Cześć –
odpowiedziała, rumieniąc się. Miała delikatną cerę, bladą i gładką, twarz w kształcie
serca i ogromne fiołkowe oczy. Jak to możliwe, że wczoraj tego nie zauważył?
Nie wiadomo skąd,
nadeszło porównanie z laleczką.
Dokładnie. Była tak
samo słodka, doskonała w każdym szczególe.
I te usta, wyraziste, cudowne…
Cholera! Kompletnie mu
odbiło!
– Znalazłem w
aucie kasę na wycieraczce. Myślałem, że może ty ją wczoraj zgubiłaś?
Najpierw na niego
spojrzała. A potem zaczęła się śmiać. To był cudowny dźwięk, budzący w nim dość
mroczne pragnienia.
– To najgłupszy
pretekst jaki słyszałam – odparła, ocierając załzawione oczy. – Masz minus
jeden punkt za brak szczerości.
Nie spodziewał się po
tak kruchej i eterycznej istocie, takiej stanowczości. Stał pośrodku ulicy,
niczym stremowany nastolatek, czując tylko narastającą złość. I pożądanie.
– Dlaczego
pretekst? – wzruszył ramionami. – Robię to z dobrego serca. Nie wyglądasz na
kogoś, kto może sobie pozwolić na jakąkolwiek finansową stratę.
Zaledwie wypowiedział
te słowa, a już ich pożałował. Ale dziewczyna nie rozzłościła się, choć
wyraźnie widział, że ją uraził.
– Minus dwa punkty
za kolejne kłamstwo. A teraz mów! Czego chcesz?
Z niesmakiem pomyślał,
że wczoraj sprawiała wrażenie bardziej niewinnej. I bezbronnej.
Mierzyła go z ciekawością
wzorkiem, zastanawiając się co odpowie. To było nawet zabawne, gdy taki
mężczyzna, wił się pod ciężarem jej spojrzenia, usiłując wymyślić kolejny,
głupi pretekst, zamiast wyznać prawdę.
Ale tacy jak on, nigdy
jej nie mówili. Woleli kłamać, mamić, obiecywać, a potem, gdy już dostali, to
co chcieli, po prostu odchodzili.
Był zbyt przystojny, zbyt
bogaty i zbyt doskonały. Wczoraj wyglądał bosko, ale dzisiaj… W eleganckim
garniturze, pod krawatem, z tym swoim posępnym wzorkiem, zielonymi oczyma, mógł
po prostu zaczarować.
Dzieląca ich odległość,
jej pozorne opanowanie, stanowiło coś w rodzaju przeciw czaru. Musiała zachować
chłód w oczach, choć całe jej ciało płonęło, niemo błagając o kolejny pocałunek,
o następny dotyk.
– Ciebie –
odpowiedział cicho, podchodząc znacznie bliżej niżby chciała. Odruchowo cofnęła
się do tyłu, zahaczając nogą o krawężnik. Przeraził ją widok prawdziwego głodu w
jego ciemnych źrenicach i reakcja własnego ciała, gdy tylko się zbliżył.
– Czy tym razem
zasłużyłem na plusowe punkty za szczerość?
Stał tuż obok, wysoki, potężny,
hipnotyzujący spojrzeniem i uśmiechem. Chyba zorientował się jak mocno była
speszona i jak trudno było jej zachować zimną krew.
– Na jeden,
owszem. – Cofnęła się tak bardzo, że za plecami poczuła kłujący żywopłot
sąsiadów. – Jednak nie rozumiem, skąd to zainteresowanie moją skromną osobą?
– Minus jeden
punkt za nieszczerość – odpowiedział, a jego dłoń niemal bezwiednie powędrowała
do gładkiego, pokrytego rumieńcem, policzka dziewczyny. – Nikt, nigdy nie mówił
ci, że jesteś piękna?
– Nie w ten
sposób.
– W takim razie
otaczali cię sami zimnokrwiści głupcy. – Nie wytrzymał się i pochylił, szukając
wargami jej ust. Poczuł, jak jego ciało opanowuje gorączka, podniecenie tak
wielkie, że całkiem stracił zdrowy rozsądek.
Z początku poddała się
temu nieco biernie, jakby zdziwiona postępowaniem, którego się nie spodziewała.
Potem odepchnęła go i wyrwała się z uścisku silnych ramion.
– Zwariowałeś?
Jesteśmy na ulicy!
– Możemy jechać w
każde miejsce, w które zechcesz.
– W żadne nie
chcę! – rozzłościła się nieoczekiwanie. Drażniła ją ta pewność siebie, własne
fizyczne zauroczenie i odrobina bezczelności w jego głosie.
– Chcesz –
powiedział cicho, wyraźnie akcentując to słowo.
– Nika! Halo!
Odwróciła głowę,
dziękując niebiosom, że zesłały ratunek w postaci nadbiegającej truchtem
sąsiadki.
– Kochaniutka, mam
te książki dla twojej mamy. A to kto? – Starsza pani zmierzyła, uważnym, nieco
wścibskim spojrzeniem, znieruchomiałego mężczyznę.
– Komiwojażer –
skłamała dziewczyna na poczekaniu, z całej siły unikając wzorku nieznajomego.
– Komiwojażer? –
zdziwiła się sąsiadka. – A co on sprzedaje?
– Dywany. – W głosie
Dominiki można było wyczuć niejaką desperację.
– To ja bym
chętnie obejrzała. Potrzebuję taki mały do salonu.
– Ale to są takie
dywaniki do modlitw dla wyznawców islamu, pani Rogalska.
W tym momencie
znieruchomiały mężczyzna prychnął pogardliwie. Kobieta ponownie zmierzyła go
spojrzeniem, znad opuszczonych na nos okularów.
– A faktycznie. On
urodą nawet przypomina araba. To straszne, co się dzieje na tym świecie…
Zanim na dobre zaczęła
biadolić, Nika powiedziała grzeczne do widzenia i biegiem ruszyła z powrotem do
domu. Udało jej się zatrzasnąć furtkę, tuż przed nosem goniącego ją faceta. W
oddali, osamotniona sąsiadka wylewała gorzkie żale, nad nieuprzejmą młodzieżą, przepowiadając
rychły upadek ludzkości i nadejście apokalipsy.
– Otwieraj! –
warknął z wściekłością. – Musimy porozmawiać!
Wyglądał na wysportowanego.
Nie czekała, aż zdecyduje się przeskoczyć przez płot. Najzwyczajniej w świecie
ewakuowała się do wnętrza domu, przekluczając drzwi i dziękując przypadkowi,
który sprawił, że była dziś całkiem sama. Przynajmniej uniknęła kłopotliwych
tłumaczeń.
Nie przeskoczył przez
ogrodzenie. Domyślił się, że dziewczyna nie chce z nim w tej chwili rozmawiać.
Co za uparta, nieznośna… Klnąc w duchu, wrócił do auta i wystukał pewien numer.
Gdy po drugiej stronie odezwał się aksamitny, kobiecy głos, sucho wyjaśnił o co
chodzi. A potem walną telefonem o kokpit z wściekłością.
– Będziesz moja –
wysyczał, ruszając gwałtownym zrywem do przodu. – Jeszcze będziesz moja!
Opanowały go mroczne
myśli, marzenia o tym co z nią zrobi, gdy już całkowicie znajdzie się pod jego
urokiem. Marzenia pełne brutalności i upokorzeń.
Bo Dawid tylko taki
seks uznawał. Uwielbiał strach w oczach swoich ofiar, ich bezbronność i bezradność.
Stąd zauroczenie nieznajomą. Jej niewinnością, czystym spojrzeniem,
delikatnością.
Jeszcze wczoraj chciał
się tylko pozbyć wspomnienia o niej.
Dziś snuł skomplikowany
plan zwabienia jej w pułapkę.
I wiedział, że nie
spocznie, dopóki tego nie dokona. Bez względu na wszystko.
Będzie jego.
link do części II - klik
Jedno słowo: jeszcze!
OdpowiedzUsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuńJa z chęcią przeczytam dalsze części . Prosze wstaw je szybko.
OdpowiedzUsuńO nie... Ja nie chcę żeby on byl taki brutalny i bezwzględny, nie... Proszę... Cudne obiecujące opowiadanie ale niech ona się nie da. Proszę...
OdpowiedzUsuńBaaaardzo fajne opowiadanko! Deberwuje mnie tylko imię nika, mam właśnie z taką na pieńku... Ale moja prywatna uwaga
OdpowiedzUsuńAh Babeczko, mi wszystko co piszesz pasuje :D! Uwielbiam Twój styl i pomysły :) dlatego nie ma się co dziwić, że napiszę DAJ NAM WIĘCEJ!!!!! ale nie zapominaj o czasie, 3metrach i reszcie !! ;)
OdpowiedzUsuńA szczególnie o czasie! :D
Usuń3 MILACH a nie metrach !!!!!!!
UsuńEch, bo też sobie wymyśliłam tytuł. Mogłam chociaż dać pięć mil, przynajmniej byłoby mniej skojarzeń...
UsuńSorki... Ale wtopa!
UsuńSUPER!!
OdpowiedzUsuńno w koncu sie doczekalam :) bo juz myslalam ze nigdy nie bedziesz konczyla tego opowiadania :) mozesz mi nie wierzyc ale okropnie sie ucieszylam kiedy prezczytalam tytul dzisiejszego opowiadania. Tylko mam prosbe niech on nie bedzie taki brutalny tylko np. zrozumie ze sie zakochal a ona niech tak latwo mu sie nie daje :d takie moje uwagi do kotrych oczywiscie nie musisz sie dopasowywac tylko prosze cie PISZ TO DALEJJJJJ :*
OdpowiedzUsuńJeszcze! <3
OdpowiedzUsuńPoczątek jest praktycznie taki sam jak w opowiadaniu "Przejście przez pasy" miki_kamaka. Za to daje duży minus, ale reszta jest w porządku.
OdpowiedzUsuńPowiem więcej - specjalnie przeczytałam opowiadanie Miki i wykasowałam część podobieństw. Jednak zdziwię Was, ale nie to opowiadanie (choć bardzo je lubię i jest dla mnie ósmym cudem świata ;-) nie było inspiracją.
UsuńFajnie się zapowiada. Tak sobie myślę, że w tym przypadku dobrze by było trochę facetowi "utrudnić" życie... :-) może podczas prób zdobywania Dominiki w celu jej wykorzystania on się zakocha, a ona w nim nie, bo zorientuje się, że to gra i zawalczy jego własną bronią doprowadzając go do zakochania i zostawiając samego. I dopiero, gdy facet zrozumie, co zrobił, co stracił, trochę pocierpi i zacznie walczyć szczerze i wszystko skończy się happy endem... tak w skrócie, mam nadzieję, że się nie poplątałam się w tym opisie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Frania
No no Babeczko co opowiadanie to lepsze :) Czekam z niecierpliwością na dalsze części :) Oby były szybko!!! xD
OdpowiedzUsuńznowu ten sam schemat.. zimny drań i nieuświadomiona dziewica. Ale to tylko taka moja cicha obserwacja.
OdpowiedzUsuńAle ja tak lubię akurat ten schemat ;-) Cóż poradzić...
UsuńOj zakręcę Wami jutro, zakręcę... Hi, hi!
OdpowiedzUsuńBo nic nigdy nie jest proste i oczywiste...
błagam o dalsze części!!! ale nie krzywdź za mocno głownej bohaterki! bo happy endy tez są nam czasem potrzebne :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie napisałam zakończenie i sama się przy nim popłakałam ze wzruszenia. Ale nic nie powiem, poczytacie, podumacie, ocenicie...
OdpowiedzUsuń